Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

riza

Stosunki z teściową

Polecane posty

Gość jlociuśsia
moja przyszla tesiowa jest nawet spoko chyba narazie bo za dwa mieiasce slub: jak narazie to jedzonko takie dla jloci( tzn dla mnie) herbatka taka bo takije nie lubisz, masełko a nieargaryna bo jolcia nie lubu....a ostanio przyjechalam z zakupow z moim i przynioslam nie cjhchcaca swoja reklamowke z ubraniami to ona cała przegladnela i o jaki ladne i jescze amsz nowa bluzke spodnie i buty..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość temat brzmi dwuznacznie
jak czytają go nastolatki w wieku gimnazjalnym takie jak co niektóre tutaj, które się doczepiają byle czego:-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 17 lat po ślubie
Witajcie. Ja na szczęście mam teściową 400 kilometrów dalej i mamę 250 ode mnie. Ani z jedną ani z drugą nie mogłabym mieszkać na stałe. Takie jest prawo przyrody, że dzieci dorastają i opuszczają dom. Wiem,że to niełatwe, sama mam 12letnią córkę ale cały czas tłumaczę sobie , że i ona kiedys będzie miała swoje zycie. Moje kontakty z teściową są bardzo poprawne, widujemy się 2-3 razy w roku , mówię jej po imieniu ale nasze docieranie trwało latami. Na szczęście ani teściowa ani mam nie mają mozliwości wpadania do mnie kiedy zechcą i nie ukrywam, że mnie to ciszy ale jak czasem przyjeżdżają to lubią się powtracac. Teściowa otwierała moją lodówką i mówiła: o Boże, i po co tyle jedzenia trzymać. Więc raz i drugi powiedziałam jej, że to moja lodówka i ja decyduję czy jest zapchana czy nie. Lubimy sobie z mężem siąść wieczorem , pogadać przy winku a teściowa "Boże, wy za duzo pijecie" więc jej parę razy powiedziałam że lubimy. Oczy przewracała ale teraz nie gada. I to ciągłe jęczenie , że nie chcemy iść do kościoła. Powiedziałam jasno, że nie chodzimy i nie jesteśmy dziećmi więc niech nie próbuje nas zmuszać. I tak powoli ale stanowczo doszłysmy do jakiegoś porozumienia. Współczuję tym z was, które są od teściowej zależne tzn. wychowuje wam dzieci, pomaga finansowo, dała mieszkanie. Przesrane. My zmęzem dorabialiśmy się od przysłowiowej łyzki i ręcznika, niczego nie wnieslismy do małżeństwa a dorobiliśmy się mieszkania, ziemi na której teraz rośnie dom, dwa samochody. Owszem , od poczatku zasuwamy cięzko, mamy swoją działalność gospodarczą, zero wolnych weekendów i czasami śpię z telefonem pod poduszką ale za nic w świecie bym się nie zamieniła na inne życie. Dziecko jak było małe wychowywała cudowna niania -babcia, która jest z nami do dzisiaj , a ponieważ u nas zarabia nie wtrąca się do niczego. jest super Nianią. Dziewczyny, skoro dojrzeliście z facetem do ślubu to róbcie wszystko, żeby żyć na własny rachunek. Inaczej teściowa będzie z wami do końca swoich dni. Amen. Pozdrawiam. Mężatka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Witajcie. Mój problem wygląda tak.. Mam celiakię od 5 lat. Razem z mężem jesteśmy od 8lat. Teściowa uważa, ze z tej choroby powinnam się wyleczyć, bo to specjalne jedzenie (bez glutenu) zbyt dużo kosztuje -co jest prawdą, ale nie mam innego wyjścia, bo nie ma leku na tą chorobę. Sama czasem tęsknię za rogalikami z makiem lub chałką, czy zwykłym chlebem. Ostatnio zaczęła przeginać. Zasugerowała z teściem mi (męża nie było przy tym), że skoro nie spróbowałam mąki to nie mogę wiedzieć, czy już mogę jeść normalnie. Podczas pobytu u niej czułam się fatalnie -w zupie musiał być gluten, bo do południa było ok, a po obiedzie zaczęło się. Powiedziałam mężowi ,a on że przecież ona specjalnie dla mnie gotuje itd... Delikatnie zasugerowałam, że będę do niej przywozić swoje jedzenie(że mam nowe jakieś uczulenie i nie chcę robić kłopotu itd). Ona oczywiście po staremu ugotowała część potraw "dla mnie". Podczas gotowania zupy zauważyłam jak dorzuca resztki makaronu do pomidorówki (makaronu z mąki pszennej). Niestety tylko ja to widziałam, więc wiecie. Mąż oczywiście gada to samo ona chce dla mnie najlepiej... Nie wiem, co mam zrobić. Nie chce do niej jeździć wykręcam się pracą/zajętością i przyjeżdzam tylko na święta. Mogę przywozić do niej swoje jedzenie, ale z takim jej podejściem to ona równie dobrze może mi dorzucić też coś do tego (do słoika), zakęcić się podczas odgrzewania, a mi aby poczuć się źle wystarczy 1 łyżeczka mąki na 2l zupy. Co tu zrobić? Może przyjeżdżać na święta tylko na 2/3godzinki, ale obawiam się, że mąż się nie zgodzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×