Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość blue veronica

watpliwosci...............

Polecane posty

Gość blue veronica

To w sumie bardziej post na forum Zycie uczuciowe, ale postanowilam go zamiescic na slubnym, bo tu chyba srednia wieku jest troszke wyzsza... „Chodza” za mna watpliwosci w zwiazku ze slubem, ktory jest w fazie bardzo wczesnego planowania – takie w sumie strasznie mgliste i nieprecyzyjne, sama nie wiem, czy niepotrzebnie nie rozdmuchuje tego wszystkiego. Moze ktos z zewnatrz, kto nas nie zna, spojrzy obiektywniej... Jestesmy razem 4 lata, nie mieszkalismy razem, spotykalismy się dwa, trzy razy w tygodniu, czasem czesciej. Zawsze bylo spokojnie, bez zgrzytow – taki cichy, przyjacielski uklad. Obojgu nam to pasowalo, tacy jestesmy i juz. Ja wyjezdzalam w trakcie studiow za granice, wiec byly dlugie rozlaki, paromiesieczne – tesknilismy, dzwonilismy, pisalismy maile. Swietnie sie dogadujemy, rozumiemy jak kumple i nigdy nie bylo miedzy nami kryzysu, czy czegos chocby mgliscie przypominajacego kryzys. A co mnie martwi? Ze moze mimo wszystko za slabo się znamy, albo zyjemy marzeniami, wyobrazeniami o sobie... Ze moze nie zwracam uwagi na te cechy, na ktore trzeba. Od rodzicow slysze, ze przydalby mi się ktos zaradny, aktywny, przedsiebiorczy, a moj M. taki nie jest. Ze moze zle, ze to pierwszy zwiazek dla obojga, z roznica wieku – on jest starszy o prawie 10 lat... Ze nie doceniam roznic w wychowaniu, podejsciu do wartosci - on jest wierzacy, ja nie (do tej pory nie mielismy z tym problemu). Jakby obiektywnie chciec sie czepiac, mozna mu zarzucic pare rzeczy – ze przekroczyl trzydziestke, mieszkajac z rodzicami (zeby oddac sprawiedliwosc – pracowal), ze czasem faktycznie brakuje mu inicjatywy, ma tendencje do zadowalania się tym, co w zasiegu reki (czytaj – jaka badz praca, byleby byla). Ale z drugiej strony wiem, ze jest solidny, odpowiedzialny, mozna na nim polegac. I nie ma ludzi bez wad, ja tez mam swoich wystarczajaco duzo. Jemu zalezy bardzo na tym zwiazku – to wiem. A dla mnie, co tu duzo mowic - to pierwsza, bardzo intensywna, bardzo gleboka milosc - nawet jesli odrobinke z klapkami na oczach. Do inteligentnego, nietuzinkowego faceta o podobnym spojrzeniu na swiat, wyznajacego nie calkiem modne zasady, powaznego, gotowego sie gleboko zaangazowac. I gdybym miała wierzyc tylko sercu, odpowiedz by brzmiała TAK absolutnie, w ciemno i bez zastrzezen. Ale z drugiej strony meczy mnie wrodzony pesymizm, i boje sie. Moze za duzo czytalam i slyszalam historii o malzenstwach, ktore sie rozsypuja po kilku latach i nie wiadomo wlasciwie, dlaczego. Tak potwornie by bolalo, gdyby mi sie rozpadla ta moja cicha przystan. Moze ktos sie podzieli refleksjami... Pewnie odezwie sie duzo glosow, ze powinnismy przez nastepny rok czy dwa mieszkac razem na probe i dopiero wtedy sie ewentualnie decydowac na malzenstwo, ale nie jestem przekonana, czy to tak duzo by zmienilo – akurat od strony przyzwyczajen niezle sie znamy, ja nie jestem z tych, co robia awantury o skarpetki na podlodze, a ile jest par, ktore mieszkaly razem i po slubie sie cos schrzanilo. Aha, rodzice mnie nie namawiaja do zamazpojscia – raczej wrecz przeciwnie, slysze „poczekaj, zastanow sie”, czasem jeszcze „poczekaj, spotkasz lepszego” – a dla mnie to nie jest kwestia „ten czy inny”, tylko raczej „czy warto w ogole wychodzic za maz”, skoro jest we mnie az tyle strachu, ze nam nie wyjdzie... Jakies komentarze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blue veronica
Nikt nic nie napisze?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
blue veronico :-) Jest takie przyslowie, ze trzeba zjesc beczke soli, aby kogos dobrze poznac. Ale czy naprawde znamy tak do konca osobe, z ktora zamierzamy wejsc w zwiazek malzenski? Moim zdaniem to niemozliwe. Dopiero wspolne zycie po slubie ukaze w pelnym swietle nasze wady, przywary czy ulomnosci. A jednak jesli jest milosc laczaca dwojga ludzi to wszystkie te ujemne przymioty maleja w naszych oczach. Oczywiscie nie mam tu na mysli jakis naprawde wielkich wad jak np. alkoholizm, skrajne skapstwo, despoztyzm, chorobliwa zazdrosc itp. Wspolne zycie dwojga osob nie ma nic wspolnego z ckliwa literatura, tymi wielkimi ach`ami i och`ami. Wspolne zycie to wzajemne motywowanie drugiej osoby do wzrastania. Mysle, ze wazne jest podobne wyksztalcenie, srodowisko, stosunek jaki ma do rodzentwa, rodzicow, jak zachowuje sie w stanach stresu, napiecia. I... jednakowa wiara. Nie wiem, byc moze sa udane malzenstwa, w ktorych 1 z malzonkow jest niewierzace. Ja osobiscie nie chcialabym meza, ktory bylby innej wiary lub byl ateista. Roznica 10 lat wcale nie jest az tak duza. To ze przekroczyl 30 i nadal mieszka z rodzicami nic nie znaczy. Przeciez wiesz jakie teraz sa w kraju warunki, jak ciezko o mieszkanie, jak wiele ono kosztuje. Nie kazdego na nie stac. To ze jest malo przedsiebiorczy mozna zmienic. W tym duza twoja rola. Mozesz mu podpowiadac, wspierac, zachecac do zmiany pracy na lepiej platna. Jesli jestescie dopiero w poczatkowej fazie przygotowan do slubu to macie mnostwo czasu na wspolne rozmowy, wzajemne poznawanie sie. Pytaj, obserwuj... Wiele mozna zaobserwowac np. przy okazji wspolnego urlopowego wyjazdu. Ja wychodze za maz za tydzien. Czasem dopadaja mnie watpliwosci. Wiem, ze to tylko strach przed niewiadoma, przed przyszloscia. W sumie jestesmy przeciez zwierzakami myslacymi ;-) Na naukach przedmalzenskich ksiadz powiedzial, ze jesli mamy chocby najmniejsza watpliwosc co do drugiej osoby to lepiej sie wstrzymac i jeszcze raz wszystko przemyslec, poobserwowac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ani jednej wypowiedzi
nie chce mi się czytać... kobiety, nie rozgadujcie się tak bo na serio ludzi to tylko męczy proszę szybko i rzecowo przedstawić temat a nie wyżalać się i użalac nad sobą przez 3 ekrany monitora :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ani jednej wypowiedzi
nie chce mi się czytać... kobiety, nie rozgadujcie się tak bo na serio ludzi to tylko męczy proszę szybko i rzecowo przedstawić temat a nie wyżalać się i użalac nad sobą przez 3 ekrany monitora :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak się śpieszysz
to nie czytaj, nie ma przymusu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blue veronica
Parisien, dzieki :-) W kwestii mieszkania i przedsiebiorczosci - pocieszasz mnie... Ja uwazam w sumie podobnie - chociaz nie chcialabym przez cale zycie podpowiadac i prowadzic ;-) Wyksztalcenie, srodowisko - tu sa same podobienstwa, konczylismy podobne studia, mamy ten sam krag znajomych. Naprawde bardzo duzo nas laczy. Na wielkich ochach w stylu literacko-filmowym nie zalezalo mi nigdy... Nie jestem ateistka, tylko niepraktykujaca. Napisalam "niewierzaca" w charakterze skrotu myslowego, bo w oczach Kosciola to podobno jedno i to samo... Jest faktem, ze mam bardzo duzy dystans do wiary. Dawno temu, na samym poczatku troszeczke sie scinalismy o to, potem temat po prostu ucichl, ja do niego nie wracalam. Niestety, nie widze siebie w Kosciele - jesli bede brala slub koscielny, to jako hipokrytka - ale on o tym wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blue veronica
Parisien, dzieki :-) W kwestii mieszkania i przedsiebiorczosci - pocieszasz mnie... Ja uwazam w sumie podobnie - chociaz nie chcialabym przez cale zycie podpowiadac i prowadzic ;-) Wyksztalcenie, srodowisko - tu sa same podobienstwa, konczylismy podobne studia, mamy ten sam krag znajomych. Naprawde bardzo duzo nas laczy. Na wielkich ochach w stylu literacko-filmowym nie zalezalo mi nigdy... Nie jestem ateistka, tylko niepraktykujaca. Napisalam "niewierzaca" w charakterze skrotu myslowego, bo w oczach Kosciola to podobno jedno i to samo... Jest faktem, ze mam bardzo duzy dystans do wiary. Dawno temu, na samym poczatku troszeczke sie scinalismy o to, potem temat po prostu ucichl, ja do niego nie wracalam. Niestety, nie widze siebie w Kosciele - jesli bede brala slub koscielny, to jako hipokrytka - ale on o tym wie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blue veronica
Grrr... kafe sie wiesza, sorki za podwojny post.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blue veronica
Grrr - kafe sie wiesza, sorki za podwojny post.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a teraz ja. Witam serdecznie! Nasz związek to prawie 3 lata. Mój mężczyzna jest człowiekiem bardzo spokojnym, kochanym, dobrym. Dla nas obojga to pierwszy i mam nadzieję ostatni związek (w niedzielę pobieramy się):). Widzę pewne podobieństwa odnośnie usposobienia Twojego mężczyzny do mojego, z tym, że mój jest młodszy-ma 27 lat i między nami jest 3 i pół roku różnicy wieku. Bardzo dziwi mnie podejście Twoich rodziców, ponieważ myślę, że powinni Ci zaufać, a nie mówić z kim powinnaś być. Jedno mogę Ci powiedzieć. Jesteśmy z różnych miast, mój mężczyzna podjął wyzwanie, rok temu przeniósł się do mnie, widujemy się często i wiem, że brak kłótni może być normą. Na koniec powiem Ci, że to, że męzczyzna jest trochę nieśmiały i nie jest szczytem aktywności, to nie znaczy że nie może się zmienić, bądź, że my kobiety nie możemy motywować swoich mężczyzn. My motywujemy siebie wzajemnie i myślę, że dzięki temu osiągneliśmy do tej pory znacznie więcej niż sami osiągnęlibyśmy, mam na myśli różne dziedziny, kwestia leży w obopólnej pracy. Myślę, że skoro się kochacie i obojgu Wam zależy to jesteście w stanie oboje starać się coraz bardziej, by poprawiać swoje wady, niwelować je, udoskonalać siebie. Trzymam za Was kciuki:), pozdrawiam 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a teraz ja. Witam serdecznie! Nasz związek to prawie 3 lata. Mój mężczyzna jest człowiekiem bardzo spokojnym, kochanym, dobrym. Dla nas obojga to pierwszy i mam nadzieję ostatni związek (w niedzielę pobieramy się):). Widzę pewne podobieństwa odnośnie usposobienia Twojego mężczyzny do mojego, z tym, że mój jest młodszy-ma 27 lat i między nami jest 3 i pół roku różnicy wieku. Bardzo dziwi mnie podejście Twoich rodziców, ponieważ myślę, że powinni Ci zaufać, a nie mówić z kim powinnaś być. Jedno mogę Ci powiedzieć. Jesteśmy z różnych miast, mój mężczyzna podjął wyzwanie, rok temu przeniósł się do mnie, widujemy się często i wiem, że brak kłótni może być normą. Na koniec powiem Ci, że to, że męzczyzna jest trochę nieśmiały i nie jest szczytem aktywności, to nie znaczy że nie może się zmienić, bądź, że my kobiety nie możemy motywować swoich mężczyzn. My motywujemy siebie wzajemnie i myślę, że dzięki temu osiągneliśmy do tej pory znacznie więcej niż sami osiągnęlibyśmy, mam na myśli różne dziedziny, kwestia leży w obopólnej pracy. Myślę, że skoro się kochacie i obojgu Wam zależy to jesteście w stanie oboje starać się coraz bardziej, by poprawiać swoje wady, niwelować je, udoskonalać siebie. Trzymam za Was kciuki:), pozdrawiam 🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blue veronica
Kiedys :-) Jestes troszeczke mlodsza ode mnie, nieduzo :-) Moim rodzicom nie do konca poukladalo sie w malzenstwie i chcieliby, zeby mnie sie ulozylo lepiej (a w kazdym razie nie gorzej). Ich zwiazek jest z tych trudnych, konfliktowych, a gdy byli mlodzi, ukladalo sie miedzy nimi swietnie - klotnie przyszly z czasem i osiagnely apogeum po 40. Boje sie tego samego. Odnosnie motywowania spokojnych i nieco biernych mezczyzn - no, niestety, ten uklad znam z autopsji, bo moj ojciec wlasnie taki jest, mama go motywuje intensywnie od wielu lat i w pewnym momencie sie zaczela wypalac... wszystkie sprawy sa na jej glowie, ona jest motorem dzialania i widze, jak to meczy po dluzszym czasie. Mozna powiedziec, ze zostalam uczulona na to, zeby nie powtarzac tego samego scenariusza. Ale oczywiscie zdaje sobie sprawe, ze nie da sie wszystkiego przewidziec na poczatku drogi. Dzieki tak czy inaczej :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Droga Blue:) Rozumiem to co piszesz. Wiem, ze motywowanie jest męczące, ale to też zależy kogo się motywuje, czy jest to osoba, która dostrzega swój rozwój, czy też wręcz sprzeciwia się temu. Moje kochanie cieszy się, ze na mnie trafiło:):) U moich rodziców jest zupełnie inaczej. Wychowuję się praktycznie bez ojca, moi rodzice niby są we wspaniałym związku i odpowiada im niemal nieustanna rozłąka trwająca od 23 lat. Moja mam prowadzi dom, jest osobą o ciekawej osobowości, inteligentną, niemniej zamknęła się w domu, czego nie popieram. Być może dlatego, ze u mnie życie rodzinne wygląda dziwnie, współpraca partnerów i wzajemne motywowanie się odpowiada mi. Poza tym, nie wiem czy kiedykolwiek wybrałabym mężczyznę choćby o niewielkich skłonnościach despotycznych - też z powodów rodzinnych. Zdecydowanie wolę motywować mojego mężczyznę i mieć partnera, który chce być partnerem, chce mi pomagać, jest wrażliwy i czuły. Myślę, że zrozumienie jakim darzy męzczyzna kobietę, jest nie do przecenienia. Trudno jednak mieć wszystko:), nie zamieniłabym jednak mojego kochanego mężczyzny na faceta przebojowego, niewrażliwego na mnie, na problemy kobiece, nie potrafiącego spojrzeć na świat moimi oczyma. Pozdrawiam Cie bardzo serdecznie🌻

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Blue Veronica----> To tak jak ktos napisał wyżesz, trzeba ze sobą zjesc beczke soli. Pisałaś że nie bylo miedzy wami kłotni, a to bardzo źle, bo nie wiesz jak ta druga str reaguje w tej sytuacji, jak sie kończą kłotnie. Ja nie mowie że dobrze jest sie kłocic, ale czasem tego potrzeba. Ja w swoim 5 letnim zwiazku wiele takiech klotni przezylam i wiem, że to troche szkodzi, ale tez i pomaga. Mam przyjaciolkę ktora chodzila z facetem starszym o 8 lat, chlopak bardzo mily, spokojny, wszystkie wybuchy złosci mojej przyjaciolki dusił w zalążku. I w związku z tym nie pokłocili sie nigdy. I byli tak ze sobą dobry rok, ale niestety. Wszystko sie rozpadło, wlasnie przez ten brak kłotni. Bo kiedy moja przyjaciołka chciała cos wykrzyczec jemu, on to łagodził i wiele spraw zostalo przemilczanych. Druga rzecz... Jakas dziweczyna tu na forum pisała \"Marzenia prysły\" poszukaj i przeczytaj. Ciesz sie, że rodzicie martwią sie o Ciebie i nie pchają cie do małzenstwa. Wiadomo, że starzy są czesto przewrażliwieni, ale czasem trzeba ich posłuchac i samej sobie przemyslec to co oni mówią. Sama widzisz że masz wahania co do slubu. Jezeli wasze plany są mgliste, jeszcze niepewne, to poprostu sie wstrzymaj na razie. Najlepszy dla was, ciebie bedzie tylko czas. A co do twoich obaw, to nie przejmuj sie bo wydaje mi sie że wiele panien młodch ma wątpliwosci, co nie znaczy że musi sie źle wieść im w zyciu. pozdr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blue veronica
Kiedys - zgadzam sie w pelni z tym, co piszesz w kwestii zrozumienia :-) Tez nie umialabym funkcjonowac w zwiazku z kims, kto jest despotyczny (i tez z powodu obserwacji rodzinnych, choc tu juz nie o rodzicow chodzi). Pozdrawiam rowniez :-) anku 31 - dzieki wielkie, mialam nadzieje na tak zroznicowane opinie :-) Ja tez sie troche boje tego, co piszesz, ale moze to kwestia dobrania sie. Oboje BARDZO nie lubimy konfliktowych sytuacji, nie tylko miedzy soba, ale generalnie w kontaktach z ludzmi. Zadne z nas nie ma wybuchowego charakteru i chyba jak dotad po prostu nie bylo miedzy nami rozdzwiekow tego formatu, albo wywolujacych tak silne emocje. Sytuacje powaznej roznicy zdan, jak najbardziej, byly, ale wtedy sprawe rozwiazywala dluga rozmowa bez podnoszenia glosu. Kazde z nas ma tez sklonnosc do zamykania sie w sobie i "przegryzania" problemow w samotnosci (ja w tym przypadku reaguje bardziej po mesku niz po kobiecemu), zamiast je roztrzasac z druga polowka. To moze byc albo dobre, albo zle. W momentach zmeczenia i zniecierpliwienia czasem powarkuje sie na siebie - to oczywiste, nie jestesmy swieci, ale to mnie nie martwi. Wtedy sie mowi "przepraszam" i sprawa zamknieta. "Najlepszy bedzie tylko czas" - tu nie jestem przekonana, bo juz jednak troche czasu jestesmy razem. 4 lata, nie rok. Nie wiem, czy przez kolejne dwa czy trzy lata spotykania sie bylibysmy w stanie sie poznac jeszcze blizej. Zamieszkanie razem bez slubu on potraktowalby w praktyce jak malzenstwo i wiem, ze czulby sie moralnie nie w porzadku - nie chce tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość blue veronica
Odswiezam, a nuz ktos jeszcze sie wypowie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×