Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Płacząca od rana do wieczora

Nie chce wychodzić z domu!!!!!!!!!

Polecane posty

Gość upupupupupupupu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wdomu28367
a mi sie nie chce wychodzic bno nie lubie wole lezec przed tv,grac na kompie albo cwiczyc se w spokoju;d a ze znajomymi gadam przez neta czesto wcyhodze tylko jak musze;p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MisiaaaXxx
Witaj. Możliwe, że Twoje lęki wynikają z dzieciństwa. Czy ktoś kiedyś bardzo Cię czymś zranił? A może boisz się braku akceptacji i odrzucenia? Tak czy inaczej- musisz coś z tym zrobić. Życie w ciągłym lęku będzie dla Ciebie męczarnią i może doprowadzić Cię do silnej depresji. Musisz nauczyć się kontaktu z ludźmi. Tak jak już powiedziałaś: wydaje Ci się, że się z Ciebie śmieją. Oczywiście- to tylko Ci się wydaje!! Dopóki się nie przełamiesz i nie stawisz czoła swoim lękom, będziesz żyła w utrapieniu. Pamiętaj, że zasługujesz na szacunek! Nie pozwól, aby ktoś źle Cię traktował. Musisz opracować swoje nowe asertywne zachowanie. Pomoże Ci w tym psycholog. Być może boisz się kontaktu z innymi ludźmi, ponieważ sama uważasz się za osobę mało wartościową. Jeżeli ciągle będziesz żyła w przekonaniu, że nic Ci się nie uda, to rzeczywiście tak będzie! Przed wyjściem z domu, pomyśl: Nie pozwolę zrobić z siebie ofiary. Będę walczyć o swoje prawa, ponieważ zasługuję na szacunek! Jeśli już teraz zaczniesz pracować nad swoim zachowaniem, to na pewno uda Ci się wyjść z dołka i zacząć nowe, lepsze życie. Bez ciągłego strachu- co pomyślą inni? Tak naprawdę, to co myślą inni ludzie na Twój temat jest ich prywatną sprawą i nie powinnaś się tym przejmować. Żyj pełnią życia! ;) A tak nawiasem mówiąc, to też kiedyś miałam problemy z zawieraniem znajomości. Unikałam innych ludzi. Jednak odkryłam skąd tak naprawdę wzięło się moje zachowanie i nauczyłam się jak sobie z tym radzić.;p Dasz radę ! ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pier31
od 5 lat nie wychodze z domu - wszystko zaczelo sie pod koniec studiow - silny stres zwiazany z obrona doprowadzil do tego ze zamknalem sie w sobie i w domu:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pier31
od 5 lat nie wychodze z domu - wszystko zaczelo sie pod koniec studiow - silny stres zwiazany z obrona doprowadzil do tego ze zamknalem sie w sobie i w domu:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
a ja tez wiekszosc spedzam czasu w domu,chce sie zmobilizowac zeby wyjsc i kogos poznac ale zawsze mam wymowke by siedziec w domu, ze jest zimno albo mi sie nie che chcialbym to zrobic ale nie wiem jak pomozcie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie chce takiego zycia
Mam ten sam problem panicznie boje sie wychodzic z domu ale musze...mam szkole...nie lubie mojej klasy ani szkoly mieszkam za granica juz kilka lat. Jedyne co mogla bym robic to spac i siedziec w domu a jeszcze rok temu narzekalam ze mieszkam tutaj nie mam znajomych i siedze w domu teraz jest mi bardzo wygodnie tak jak jest chce zeby wszyscy dali mi spokoj .Nie mam wsparcia .Ostatni raz kiedy powiedzialam mamie ze boje sie wyjsc z domu bo mysle ze ludzie mnie sie na mnie gapia i mnie oceniaja ona wybuchla smiechem i powiedziala ze sie nakrecam...Juz tydzien nie wychodze z domu...kiedy mama pyta sie mnie jak w szkole oklamuje ja nie chce jej powiedziec co tak naprawde sie ze mna dzieje boje .... co mam robic? Nie mam tutaj zadnej osoby na ktorej moglabym polegac kilka kolezanek ,ale one zyja swoim zyciem a ja sie wstydze mowic o moich problemach.I pomyslec ze jeszcze kilka miesiecy temu wychodzilam z domu i bylo ok czasai byly takie dni ze nie chcialam wychodzic z domu bo czulam na sobie spojzenia ludzi.Z dnia na dzien jest coraz gorzej fobie sie nasilaja i mnie paralizuja.Dlaczego akurat mnie to spotkalo? Chce zyc normalnie!! Nawet idac ulica mysle ze ludzie patrza sie na mnie bo dziwnie stawiam kroki dlatego tez codziennie jezdze rowerem do szkoly mimo to w jednej rece trzmam telefon i gapie sie w niego kiedy zobacz kogos na przeciwko...przestalam jesc na stolowce mysle ze wszyscy sie na mnie gapia mimo ze wkolo jest 50 osob to mysle ze wszyscy patrza sie na mnie i to mnie paralizuje ostatnio prawie zemdlalam siedzac sama na stolowce ,serce mi wali jak opetane,poce sie i zatyka mi sie garlo to jest straszne nie wiedzialm ze to tak sie nasili ze doprowadzi mne do takiego stanu co mam robic?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Też mam problem z wychodzeniem z domu. Znam powód nienawidzę miejsca w którym musze żyć. Za dużo porażek jestem ciągle zmęczona. Jak będzie trzeba przezimuje siedząc i nic nie robiąc. Mam to w d... Zdania nie zmienię.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
w 2006 kiedy powstał ten wątek, wcale tak ne miałam. A teraz, jeśli wyjdę, to żeby popełnić samobójstwo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie chce takiego zycia
Czy jest tutaj osobe ktora wypowiadala sie kilka lat,miesiecy temu? Czy cos od tego czasu sie zmienilo? Co pomoglo? Dzisiaj mam zamiar porozmawiac z rodzina, boje sie ,ale juz nie mam sily zobaczymy co z tego wyjdzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja też nie lubię wychodzić z domu. Dzisiaj na przykład kolega mnie zaprasza na kawę a ja już szukam wymówki żeby móc tylko zostać w domu, w łóżku, z herbatą i psem. Wychodzenie w ciemną zimną noc to jakiś koszmar jest po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rev53tv5465v46y54v6v54
Mam podobnie, jednak w mniejszym stopniu niż jest tutaj to opisane. W szkole chętnie porozmawiam, jednak z pewnymi, spokojnymi osobami bądź z takimi, z którymi mam wspólne tematy na rozmowy bądź wiem, w jaki sposób mogę odpowiedzieć, by miało to jakikolwiek sens itp. Nie lubię za to wdawać się w rozmowę z osobami... pewnymi siebie i towarzyskimi. Co wrócę ze szkoły, to w domu zostaję aż muszę wrócić do szkoły kolejnego dnia. Teraz nie ma gdzie wyjść, bo zimno. W ciepłe dni wychodzę na rower, a od nowego roku planuję w te przejażdżki zaangażować swojego kolegę z byłego już gimnazjum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rev53tv5465v46y54v6v54
Tak jeszcze dodając do poprzedniego postu. Jak napisałem, mam tak w mniejszym stopniu. Na komputerze, w pewnej grze przewodzę ok. 100 osobami i nie mam z jej prowadzeniem i rozmowami na chacie najmniejszego problemu. Powodzi się nam dobrze, a wspólnie jesteśmy bardzo wysoko w ogólnym rankingu - pod moim przewodnictwem. Może i nie lubię wychodzić z domu, jednak zwyczajnie nie mam potrzeby być wśród znajomych. Wystarczy mi, że zobaczymy się czasem raz na kiedyś, a czasem trafi się sytuacja, że częściej. Ostatnio widziałem swojego kolegę z byłej już klasy i bardzo chętnie porozmawiałem. Nie chciałem nawet, by wracał - byliśmy u niego z pętli autobusowej aż pod jego klatkę schodową. Musiał już wracać. Tak więc dlatego to jest częściowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość11fnrndnrd
Ja, mam ten sam problem już od 10 lat. W szkole, zawsze, byłam kozłem ofiarnym. Zawsze ta ostatnia. W jaką nie trafiałam grupę, zawsze byłam ostatnią osobą, o jakiej ktoś pomyślał. Zawsze w grupach miałam same dziewczyny (takie kierunki studiów i w szkole). Tak bardzo zawistne, że wykorzystywały to, że byłam nieśmiała i wrażliwa. Dziś wiem, że dojrzałam. Mam wspaniałego chłopaka, cudownych rodziców. Przyjaciółka za granicą, często rozmawiamy przez kamerę. Jednak przeprowadzka do nowego miasta na studia mnie przytłoczyła. Myślałam, że jak wyprowadzę się ze starego miasta, gdzie przeżyłam tyle cierpień, to coś się zmieni. Ale na próżno. Całe życie choruję na nerwice. Dokładnie jak Wy, zakładam maski, uśmiecham się, jestem zadbana. Ale wracam do domu i wybucham płaczem z całego dnia nerwów przebywania z ludźmi. Mi bardzo pomaga wiara, chyba tylko ona mi pomogła, nikt nigdy mi nie pomógł w moim problemie. Był czas, gdy moja fobia była minimalna, wychodzenie z domu było dla mnie przyjemnością, szczególnie z obecnym chłopakiem. Ale teraz to koszmar. Chociaż muszę dbać o siebie, wiadomo, zakupy, lekarz, bo mam nieuleczalną chorobę i muszę co jakiś czas chodzić. No i studia. Ale nic absolutnie poza tym. Ja mam ten problem, że od zawsze kochałam postaci bajkowe. Od zawsze znajdowałam sobie nowego bohatera i się w nim zakochiwałam do szaleństwa. Dlatego może nie czułam się często samotna, chociaż miałam paru chłopaków wcześniej. To bardzo dawało mi pewność siebie. Bo jednak wyimaginowany bohater Cię nie skrzywdzi, nie oceni, jest tylko Twój. Ja do tego umiem rysować i przenieść swoje myśli na papier. Wiem, że jestem dziwaczką, ja wiem jak rodzina i ludzie na mnie patrzą. Poza chłopakiem, nie mam tutaj nikogo. Często mi ciężko, ale wiem, że to był mój wybór. Jednak pociesza mnie fakt, że 2 lata, skończę studia i mogę wyprowadzić się do miejsca zamieszkania mojego chłopaka. On ma cudowną rodzinę, rodzeństwo. U mnie w domu nigdy niczego nie brakowało, mam cudownych rodziców. Problem polega na tym, że skupiali się oni na zaspokajaniu materialnych rzeczy, nie duchowych. Religijności nauczyłam się sama, przez moją byłą przyjaciółkę. Ona (religijność) mi bardzo pomaga, że jest jednak ktoś, na kim mi zależy, że nawet jeżeli to życie jest do kitu, to po śmierci coś tam czeka. Strasznie interesuje mnie śmierć kliniczna, czytam o tym masę artykułów, książek. I chcę wierzyć, że życie po śmierci nie jest bujdą. Wierzcie mi. Każdy kogoś zranił. Ja żałuję każdego złego czynu. Często tylko siebie za wszystko obwiniam, nikogo innego. A nigdy nikogo dotkliwie nie zraniłam. Zawsze wolę, by innym było lepiej tylko nie mi. I największy problem - mój wygląd, bo nie kocham siebie. Ludzie mówią mi, że jestem piękna. Ale ja w to nie wierze, bo słyszę krytykę sprzed lat. Że mam wyłupiaste oczy, że inne wady. Zawsze byłam okularnicą (i nadal jestem, ale może doroślejszą) w czym wiadomo jak mnie traktowano. Cieszę się, że nie jestem sama, ale boli mnie brak zrozumienia właśnie innych ludzi, że przecież mogą być osoby, co wolą dom, domowe ciepło rodzinne, niż wychodzenie do rozgadanych ludzi. Nie jestem kłodą. Jestem bardzo zwariowana, kocham taniec, kocham śpiew, kocham malować, kocham robić zdjęcia. Kocham naturę, przyrodę. Tylko nie ma z kim tego dzielić, bo mało jest takich osób jak ja. Większość to impreza i alkohol, lans, nic innego. Może i generalizuję. Wiem, że jako katoliczka nie powinnam tak myśleć ktoś pomyśli. Bardzo negatywnie siebie postrzegam całe życie, robię dużo zdjęć by się dowartościować, ale jednak mogę zrobić i ich milion i one zaspokoją to tylko na chwilkę... Nienawidzę autobusów, tramwajów... brrr.... ludzie są w nich tacy niemili, tacy oschli, tacy wredni i te ich spojrzenia. Nie cierpię tego. Roześmianych ludzi tak samo, szczególnie młodych grupek. Kojarzą mi się z moimi rówieśnikami sprzed lat, gdy ja zawsze stałam sama, zawsze, a oni w grupie, obgadywali mnie i się śmiali. Bardzo ciężko jest z tym żyć. Ja wiem, że gdyby nie ta fobia, może mogłabym być sławną malarką, tancerką, a może śpiewaczką? Ale życie to nie bajka. Często uciekam w muzykę, wyobrażam sobie, że tańczę, a dookoła mnie tylko dobre osoby. Kocham ten stan. Mogłabym z niego nie wychodzić. Daje mi ogromnej radości. I najgorszy problem chyba - samotności w tłumie.... nie ma nic gorszego. Gdy wszyscy są razem, a Ty sam. Ja zawsze byłam sama. Nigdy w grupie, na zajęcia jechałam autobusem sama, podczas gdy grupa koleżanek jechała obok mnie i udawały, że mnie znają. To bardzo bolesne, być zawsze samemu, gdy się na to nie zasłużyło, bo nie zabiłam nikogo, nie okradłam. Nigdy nie byłam zawistna, jakbym miała być zawistna i się odpłacać tym samym to by sporo ludzi miało problemy. Zawsze byłam w cieniu. Ale mi bardzo pomaga muzyka, moje marzenia, moje postaci z bajek. Ale życie nie jest lekkie, nikt nie powiedział, że będzie lekko. Pozdrawiam wszystkich samotnych i nie dajcie sobie wmówić że jesteście gorsi, bo to wielka nie prawda. Ja często uważam, że nie ma bardziej beznadziejnych osób niż ja... Być może piszę chaotycznie, ale chciałam się troszkę wyżalić... :) Dobranoc :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
A co, jeśli ktoś nie wychodzi z domu, bo zwyczajnie nie ma do kogo? Jestem właśnie w takiej sytuacji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×