Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Kat.rina

Rozstanie z życiem, planami i marzeniami.

Polecane posty

Gość Kat.rina

Byliśmy razem 3 lata, 10 miesięcy i 18 dni. Przeszliśmy wiele, bardzo wiele. To bardzo nas umocniło. Taki związek dusz, wiecie o czym mówię? Wrażenie, że jesteśmy jednym. Że nic nas nie złamie. Wszystko wokół się waliło, świat szalał, ludzie wariowali, a my stali i silni swoją miłością. Oboje na tym etapie życia, kiedy wybiera się własną drogę. Zmieniłam studia, zaczęłam szukać pracy. Coraz częściej pojawiały się poważniejsze rozmowy o małżeństwie, domie, dzieciach. Poważniejsze, bo odkąd byliśmy razem zawsze snuliśmy wspólne marzenia- jak będzie wyglądał nasz dom, nasza codzienność, jak będziemy wychowywać dzieci. Oboje tacy podobni- spokojni, rodzinni, z podobnymi marzeniami, zasadami. W kwietniu zaczęłam się leczyć na depresję (nie umiałam sprostać wymaganiom rodziców, aż w koncu swoich). Zaczęła się terapia, leki. Przyjaciele się odsunęli. Przestraszyli się? On był- na dobre i na złe. I dzięki temu, po paru miesiącach zajaśniało słońce, wiedziałam już, czego chcę, jak do tego dążyć, co dobre dla mnie, dla nas. Powoli związek- z zakochania dwojga nastolatków zmienił się w mocną miłość dwojga młodych ludzi. Taką prawdziwą, niezłomną. Zaczęły się schody. Miał trudny charakter. Taki trochę egoistyczny. Boję się, że za bardzo w Niego wierzyłam, że zatraciłam się w tej wierze. Coraz częściej czułam, że robi coś, co sprawia mi ból, coś przez co czuję się nieważna. Na wspólnych wyjściach zostawiał mnie samą na całe godziny, często nie przyjeżdżał na umówione spotkania, nie oddzwaniał, miał milion innych spraw. Milczałam.Nie chciałam zachowywać się jak małe dziecko. Do czasu. Okazało się, co mnie strasznie boli, że zastosował takie wypieranie. Co jego winą to i tak moją. Wszystko okazało się moją winą. Słowa których treść wydaje się absurdalna. W to nie mogę wprost uwierzyć. Ciężko w to wierzyć, kiedy przed oczami ma się tą najukochańszą twarz, te delikatne dłonie, to poczucie bezpieczeństwa i oddania. Nie wiem jak teraz żyć. Jak sobie ułożyć to wszystko. Nie dam rady. Wyrwano mi serce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kat.rina
Chciałabym, żeby ktoś mi pomógł.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Madelaina
Dzis czuje to samo co Ty! Tylko ze on nigdy nie byl moim oparciem a ja jedynie tak silnie w to chcialam wierzyc....bo przy kazdym problemie i klotni zostawalam sama! Dzis jestem znow sama a on chociaz wciaz w moim zyciu to juz nie do uratowania! Ja dojrzalam do zwiazku a on nie i to nas poroznilo! Chetnie z Toba porozmawiam... Napisz...rozstaliscie sie, zostawil Cie....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Trzymaj się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Najlepiej rozumie Cię teraz Jezus. Zwróć się z tym do Niego. SZCZĘŚCIA ŻYCZĘ!!! 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ukryta pod nickiem
ja też czuję się często taka "nieważna" tylko ja jeszcze nei wiem dlaczego, co jest powodem... 3,5 roku razem, zaręczeni ... ale to chyba koniec :( jak to strasznie boli :( rozumiem Cie Katrino

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość filizanka fajansowa
macie kryzys...wszystko teraz zależy od Was. Pozromawiaj z nim o swoich uczuciach. Z tego co piszesz jesteś nadwrażliwą osobą (wiem coś o tym) i może pewne rzeczy interpretujesz nie tak jak trzeba

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kat.rina
Najgorsze jest to, że ciężko mi w to uwierzyć. Przejrzałam sobie parę tematów (czemu wtedy łatwiej? karmie się bólem? lubuję w rozpaczy?) i właściwie nic nie wiem. Pisałam całą dzisiejszą noc smsy. Nie takie nachalne- wróc, bo się zabiję itp., tylko o tym co czuję i jak. On na jedną nutę, że bez sensu, męczenie się itp. Kiedyś przerobiliśmy takie rozstania. Na początku. Takie szczeniackie. Potem był czas "coś wspaniałego mi się trafiło, jedynego itp". Z jednej strony mam ochotę walczyć, skakać do góry "TU JESTEM!", z drugiej czuję bezsilność i widmo porażki. Czytałam, że najlepiej zająć się sobą, dać odpocząc i takie tam. Co ja będę robić- spać całymi dniami? Żeby nie myśleć. Przeraża mnie to, że stał się taki obcy. Napisał, że "czasem przecież będziemy się spotykać". Dobre sobie. W mnomencie, kiedy człowiek właściwie już obmyśla, jakby tu razem i razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość filizanka fajansowa
a kocha Cię - pytałaś go?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kat.rina
Filiżanka fajansowa Właściwie to nie kryzys. To koniec. Nadwrażliwa? Cały czas tak myślałam i wiele tłumiłam w sobie, wiesz żeby nie wyjść na takiego histeryka. Czasem, aż ludzie się dziwili i mówlili "ja to bym dała po głowie", "jesteś za spokojna" itp. Potem doszłam do wniosku- ile można. Choć i tak mam wrażenie, że połowa moich czynów to z nadwrażliwości. Takie błądzenie. Nie wiadomo co robisz dobrze, a co źle...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość filizanka fajansowa
Może to nie jest wcale koniec. Widzisz Kat.rina nie znam Cię, ale jeśli jesteś osobą która czuje wiecej niż inni może Cie to wprowadzać w błędne przeświadczenie... Za mało napisałaś o faktach. On nie chce już z Tobą być?Przestał Cię kochać?NIe widujecie się od dawna?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anka1anka
Hej Katrina! Rozpocznij jak najszybciej psychoterapię. Jestes sensem sama w sobie i czy z nim czy bez niego musisz umieć żyć. Jesteś wrazliwą osoba, najpoierw naucz sie życ sama , lubieć sie, szanować, nosić głowe wysoko, a potem przyjdzie czas na prawdziwą miłość, która bedzie przynosiła Ci harmonię , spokój i bezpieczeństwo. NAUCZ SIE ŻYĆ SAMA!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kat.rina
Filiżanka fajansowa. Czy kocha. Boże. Kocha- czuję to całą sobą. Tylko mam mnie chyba dość. Zawsze chiał więcej i więcej. Często był po prostu niewdzięwczy. tak to czuję po prostu. Ja nigdy dużo nie wymagałam. Właściwie żadnych wyamagań. Czasem tylko go potrzebowałam. Ostanio przestał jakby to dostrzegać. Było mi ciężko, kiedy nie widywaliśmy się całymi dniami, a potem nie mieliśmy chwili dla siebie.Wiesz niby razem- ale nie ma czasu aby porozmawiać, przytulić. Albo wiecznie w samochodzie, bo milion spraw do załatwienia, albo odsypianie tych spraw.Wiecznie gdzieś pędził i pedził.A ja z nim. Mówiłam i mówiłam, czego mi trzeba. Mówił, że nic nie rozumiem, życia nie znam itp. Żle to wygląda jak o tym myślę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aaan
cos wiem o tym moge powiedziec ze przechodze to samo, tylko sie nie rozstalismy(jeszcze)nie mieszkamy razem, zyjemy oddzielnie.ale sie kochamy.tylko on mowi ze to juz nie to, ze meczy go moje zachowanie.ze milosc jest ale on juz sensu nie widzi. jesetsmy ze soba juz prawie 5 lat, ostatnio robilismy juz konkretne plany na przyszlosc. do czasu kiedy go tak bardzo "zdenerwowalam" i eksplodowal.powiedzial ze juz nie moze, ze to go wykancza.a ja poprostu teknie, nie widzilismy sie juz dwa miesiace, czesto moze za czesto dzwonilam.on nie zabrdzo jest gadatliwy i denrwuje go cicagle gadanie o niczym, o bzdurakch po to tylko zeby gadac, albo ze mi sie nudzi.wiem ze to mioj problem,bede z tym walczyla.wczoraj od niego wrocilam.spedzilismy ze soba dwa dni, i to co powiedzial po tym czasei to to ze nieche sie rozstawac, ale nie wie jak to bedzie.zdaje sobie sparwe ze duzo zalezy od mojej wytrwalosc,ale mimo wszystko sie boje.pomozcie mi dziewczyny.ja od siebie zrobie wszystko aby i was podnosic na duchu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość filizanka fajansowa
Też mi jest czasem trudno sie pogodzić z tym jak jest. Tez mi cieżko że on wiecznie zmęczony, brak czasu na podzielenie sie swoimi myślami, przeżyciami. Ba, nawet brak czasu żeby wymienić uwagi na temat pogody. Było tak. Wmówiłam sobie że widocznie on tak chce, że nie nic go nie obchodzę itp. itd. Ale własnie... wyobraziłam sobie to... Zastanów sie czy to ze nie macie za dużo czasu dla siebie to jego wina? mOże zmęczony jest Twoimi pretensjami. DAj mu czas, ale dowiedz sie na czym stoisz. Pogadaj z nim i czekaj. Tak myślę....On ochłonie i przypomni się mu że tylko z Tobą mu dobrze...Życzę Ci tego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kat.rina
Anka. Aniu, wiesz że od kwietnia chodzę do pani psycholog. Bo od kwietnia naprawiam to, co złe lata popsuły. Dużo zmieniłam. Poszłam na wymarzone studia, szukam pracy, żeby sama za siebie decydować. Wróciłam do swoich hobby, uwierzyłam, że nie jestem taka zła. I był ktos, kto mnie wspierał, dawał wiarę i motywację. Ten ktoś odszedł. Reasumując minione miesiące. Kwiecień. Duże załamanie. Zaczynam terapię. Maj. Odsuwają się przyjaciele. Bo z Kaśką coś nie tak. Nie chce chodzić na imprezy, woli spacerować i czytać. Stara ciotka. Czerwiec. Nie umiem się zebrać do kupy. Lipiec. Zapisuję się na wymarzone studia. Zostawiam w pal licho politologię (rodzice wybrali). Filologia polska. To jest to! Zaczynam fotografować, wracam do książek. Zaczynam jogować ;) Sierpień. Intensywnie szukam pracy. Parę ofert, ale kandydatów jeszcze więcej. Wrzesień. Zostawia mnie mój ukochany mężczyzna. Powrót do kwietnia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mery mey
a moze jest tak że za dużo wymagasz od innych. Facet miał dosyć, zmęczył się. Ale to nie znaczy że to koniec. Musisz sobie zdać sprawę ze swoich błedów i walczyć z nimi. Zrozum życie jest brutalne, ciagłe pretensje do partnera to prosta droga do tego by uciekł. Walcz o niego ale dopiero wtedy gdy zmienisz siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kat.rina
Aaan (mam nadzieję, że dobrze napisałam) Ja tez tak się czuję. Dobrze Cię rozumiem. R. też nie lubi gadać o bzdetach. Też mam wrażenie, że za dużo dzwoniłam, histeryzowałam itd. Myślę, że na razie dam mu odpocząć od tej "wymagającej kasi". Mam nadzieję, że zrozumie. Nawet jeśli już nam się nie uda. Straszne słowa. Filiżanka fajansowa. Życie, co filiżanko. Codzienność brutalna jest. A czas nie z gumy. My podobnie jak Aaan i jej partner nie mieszkalismy razem. Może gdyby to- to mielibyśmy chociaż te noce i poranki. R. myślał już o kupieniu takiej rudery (za grosze, ale z dobrymi chęciami można wszystko zmienić w cudeńko). Jak myslicie, czym żyłam ostatnie miesiące? Na razie dam Rafałowi czas dla niego samego. Może rzeczywiście, za dużo ostatnio było Kaśki, tej labiedzącej. Mam nadzieję, że nie zwalam podświadomie wszystkiego na siebie. Hmm.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kat.rina
Mery mey. Nie nie wymagam za dużo. Zaczęłam walczyc o swoje ostatnio. Do tej pory, kiedy były obiecywanki- cacanki, milczałam. Muszę nad wszystkim głęboko pomysleć. ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość saracen0
I o co te płacze i lamenty: że zostawił, ano miał powód, albo się zmęczył, bo my mężczyźni tak mamy, albo nie kocha. Jak to drugie to klapa. Jak to pierwsze to dopiero klapa. Możecie się zmieniać, ale kobieca natura jest taka, że potrzebuje czułości, że są zmienne nastroje, że lubi poplotkować. A facet to młotkiem lubi porobić, na piwo wyskoczyć, mecz pooglądać, itp. I tu jest dysonans. Chcesz żeby wrócił? No to trzeba popracować nad sobą, nie zmienisz się diametralnie, ale możesz coś skorygować. Znajdź sobie zainteresowania, coś co cię odciągnie od codziennych myśli, coś co będzie odskocznią od faceta. Wypełnij jakoś dni, nie śpiąc, ale żyjąc. Książki to dobra rzecz, ale nie na cały dzień, do kina pójdź, na basen (jak umiesz pływać), poudzielaj się na necie – jest wiele forów tematycznych, znajdziesz tam ludzi o podobnych zainteresowaniach i już szybciej minie czas, puszczaj sobie przy tym jakąś radosną muzyczkę, namaluj na oknie słoneczko i malutkie chmurki, zaszalej, od razu będzie łatwiej. A jak wpadniesz w zły nastrój to pisz: wiersze, opowiadania, zwierzenia, cokolwiek dla siebie, czasami to pomaga, a nuż napiszesz jakąś książkę i staniesz się sławną pisarką. Chodzi o to żebyś porzuciła tę obsesję. A on jak zobaczy brak zainteresowania z twojej strony to albo sam się zainteresuje tym stanem rzeczy i to może być krok do naprawy waszych stosunków, albo się ucieszy, a wtedy będziesz i tak daleko w przodzie i będzie to miało już mniejsze znaczenie. W związku trzeba się liczyć ze soba ale też z drugą stroną. Jeżeli druga strona chce pobyć trochę w samotności, trzeba to uszanować, a żeby to uszanować, trzeba nauczyć się żyć w samotności i umieć się zająć samym sobą. To podstawowa rzecz jaką uczy się dzieci, zajmowanie się samym sobą, a w jeżeli w dorosłości zapominamy o tym, trzeba się tego nauczyć od nowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kat.rina
Filiżanka fajansowa. Myślę, że nie przestał kochać. Złe dni trwały ok 3 tygodni. Wg. niego związek ten nigdy nie miał sensu, nie będzie mieć. Nie chce się męczyć. Bo jestem niedobra, w niczym mu nie pomagam, biję go po głowie, nie chcę się kochac. Od wczoraj ma wyłączony telefon. Sprostowanie. Niedobra- ... W niczym nie pomagam- pomagam tak, że czasem zapominam o sobie Biję po głowie- jak robi głupie żarty w stylu "nie masz pracy? idź do burdelu", "przywiozłem taką małą tiróweczkę itp.". oczywiście wszystko w konwencji "żarcik. mały żarcik", bez patelni i rozlewu krwi Nie chcę się kochać- o nie. kiedy mam 38 stopni gorączki i katar to wolę nie.a że grypa trzymała mnie 5 dni, to r. ułożył sobie calą filozofię. Jak się uspokoję to jeszcze powymieniam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kat.rina
SaraneO Dziękuję. Bo powoli mnie oświeca. Co do tej samotności. Chyba ona mnie tak dobiła. Bo wszystko musiałam robić sama- załatwiać różne sprawy, robić zakupy, spędzać urodziny, rocznice, dni kobiet, walentynki, wieczory, weekendy, wakacje, święta, długie samotnie dni. Wszystko sama. Zaczęłam jak wody potrzebowac w tej codziennosci właśnie Jego. Nie tak od święta, na godzinę czy dwie,nie między jednym ważnym telefonem a drugim. Często było tak, że nadchodził ten dzień "R. MA DLA MNIE CZAS", wytęskniony i wyczekiwany. I co bywało, że o 1 nad ranem dostawałam smsa, że "coś mu wypadło".Nty z kolei raz. :(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
saracen0 -----> \"o co te żale?\" Ano o to, że w związku zarówno jedna jak i druga strona ma wręcz obowiązek dbać i starać się o dobro tej relacji. I ma prawo czuć żal i setki innych uczuć, jeśli mimo wszelkich starań - nic z tego związku nie wychodzi. Zauważ, że na tym topiku żadna z dziewczyn/kobiet nie histeryzuje, przeciwnie: stara się zrozumieć, co poszło źle, a co można jeszcze ocalić. Ale rady dajesz jak najbardziej słuszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Katriny
przeciez Ty nie mozesz na nim polegać...:o o jjjjjja:( pewnie stad po części ta depresja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do Katriny
cośta tak zamilkli?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kat.rina
Już sama nic nie wiem. Z jednej strony, miałam od niego tyle budujących słów i gestów, z drugiej strony (i to chyba przeważa) ze wszystkim musiałam radzić sobie sama. Czesem to było nie do zniesienia. Nie jestem typem twardej baby, zawsze dawałam wszystko do zrozumienia delikatnie. I wyszło na to, że za dużo żadałam. To chyba był związek taki, że poświeciłam się dla niego, i dostałam w twarz. Wiecie o co mi chodzi? Takie coś "wszystko dla jednej osoby, bo ta druga -niby- nie ma potrzeb" :(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kat.rina
Najgorsze jest to, że kłamię w domu. Pojechałam dziś do innego miasta, załatwić pewną sprawę. Nie załatwiłam, tylko wsiadłam od razu do powrotnego busa. Nie miałam siły. Chciałam tylko wleźć pod koc. W domu myślą, że się przeziębiłam. Jak tylko wróciłam, to wlazłam tutaj. Chyba dzięki temu nie zwariowałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kat.rina, wiem, co czujesz, znam ten typ faceta z własnych związków :( Niestety, musi boleć, ale przejdzie. Wiem, że to słabe pocieszenie... Praktycznie żadne. Mam nadzieję, że chodzisz nadal do psychologa, może jakas grupa wsparcia jest ci potrzebna, skoro gadanie na forum daje ci pewną ulgę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kat.rina
Tak, nadal chodzę. Grupa wsparcia? Boże, mówić ludziom w żywe oczy to wszystko? Przed moją terapetką nie mogłam się otworzyć przez cztery miesiące. Ciężej tym bardziej, że nie mam nawet przyjaciółki do której mogłabym teraz zadzwonić i się wypłakać. A z mamą mam trudne relacje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×