Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość myslacy kokm

ZAmieszczam swietny wiersz, przeczytajcie

Polecane posty

Gość myslacy kokm

Miłosz Czesław Walc Już lustra dźwięk walca powoli obraca I świecznik kołując odpływa w głąb sal. I patrz: sto świeczników we mgłach się zatacza, Sto luster odbija snujący się bal. I pyły różowe jak płatki jabłoni, I skry, słoneczniki chwiejących się trąb. Rozpięte szeroko jak krzyże w agonii Szkło ramion, czerń ramion, biel ramion i rąk. I krążą w zmrużone swe oczy wpatrzeni, A jedwab szeleści o nagość, ach cyt... I pióra, i perły w huczącej przestrzeni, I szepty, wołanie, i zawrót i rytm. Rok dziewięćset dziesięć. Już biją zegary, Lat cicho w klepsydrach przesącza się piach. Aż przyjdzie czas gniewu, dopełnią się miary I krzakiem ognistym śmierć stanie we drzwiach. A gdzieś tam daleko poeta się rodzi. Nie dla nich, nie dla nich napisze ich pieśń. Do chat drogą mleczną noc letnia podchodzi I psami w olszynach zanosi się wieś Choć nie ma go jeszcze i gdzieś kiedyś będzie, Ty, piękna, nie wiedząc kołyszesz się z nim. I będziesz tak tańczyć na zawsze w legendzie, W ból wojen wplątana, w trzask bitew i dym. Stań tutaj przy oknie i uchyl zasłony, W olśnieniu, widzeniu, na obcy spójrz świat. Walc pełznie tu, liśćmi złotymi stłumiony I w szyby zamiecią zimowy dmie wiatr. Lodowe pole w blasku żółtej zorzy W nagle rozdartej nocy się otworzy Tłumy biegnące wśród śmiertelnej wrzawy, Której nie słyszysz, odgadujesz z ust. Do granic nieba sięgające pole Wre morderstwami, krew śniegi rumieni, Na ciała skrzepłe w spokoju kamieni Dymiące słońce rzuca ranny kurz. Jest rzeka na wpół lodami przykryta I niewolnicze na brzegach pochody, Nad siną chmurą, ponad czarne wody W czerwonym słońcu, błysk bata. Tam, w tym pochodzie, w milczącym szeregu, Patrz, to twój syn. Policzek przecięty, Krwawi. On idzie, małpio uśmiechnięty, Krzycz! W niewolnictwie szczęśliwy. Rozumiesz. Jest taka cierpienia granica, Za którą się uśmiech pogodny zaczyna, I mija tak człowiek, i już zapomina, O co miał walczyć i po co. Jest takie olśnienie w bydlęcym spokoju, Gdy patrzy na chmury i gwiazdy, i zorze, Choć inni umarli, on umrzeć nie może I wtedy powoli umiera. Zapomnij. Nic nie ma prócz jasnej tej sali I walca, i kwiatów, i świateł, i ech. Świeczników sto w lustrach kołysząc się pali, I oczy, i usta, i wrzawa, i śmiech. Naprawdę po ciebie nie sięga dłoń żadna, Przed lustrem, na palcach unosząc się, stań. Na dworze jutrzenka i gwiazda poranna, I dzwonią wesoło dzwoneczki u sań. 1942, Warszawa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Atlantis is calling
dno :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość myslacy kokm
skoro dno, to zamiesc to co wg nie jest dnem :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mam swietny wiersz
Dupo, ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie, Ile cię cenić trzeba - przyznają chujowie. Lecz, o matko, tak dziwnie wszystko się dziś gmatwa, Że twojego imienia wstydzi się twa dziatwa! Czasem jeszczeo tobie z uczuciem i szczerze Zaśpiewają z wojenki wracając żołnierze. I dziewczę, co z obory mleka niesię skopek. "Kaśka, a cy das dupy?" - zapyta parobek I powiedzie na trawkę zieloną - pod klonik... Gdzieś w zapadłem probostwie czcigodny kanonik, Gdy w krąg siądą sąsiedzi poczciwi i pewni, Rzeknie gadkę o tobie. Zaczem się rozrzewni... W cichym szepcie zegarów kończy się ballada, A stary organista "Amen" dopowiada... Umarł Villon, Boccacio... Nie tak było w przódy... Prometeju, przykuty do skały obłudy, Wielkim skrzydeł rozmachem skrusz przesądów pęta I przybądź do nas Dupo, radosna i święta! Niech widząc jak twój rydwan skry wesela krzesze, W proch runą miękkochujców i dewotek rzesze, My zaś twego imienia niezłomni rycerze Chuje nasze, jak szpady, złożym ci w ofierze, Ukwieciwszy twój rydwan w róże i zawoje, I zanucim: Hosanna, wnijdź w królestwo twoje, o Dupo!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xena85
Prosze o pomoc w interpretacji tego wiersza Miłosza : Pod gwiazdą Piołun gorzkie toczyły się rzeki. Człowiek na polu zbierał gorzki chleb. Nie świecił na nim w górze znak boskiej opieki I hołdu swoich wiernych domagał się wiek. Od dinozaura ród swój wywodzili. Zręczność lemurów z grot skalnych przynieśli. I nad miastami lot pterodaktyli Ogłaszał prawo dla myślącej pleśni. Związali drutem człowiekowi ręce I wyśmianego kładli w płytkie groby, Żeby nie wzywał prawdy w testamencie I już na zawsze był anonimowy. Imperium planetarne było blisko. Władza nad mową została im dana. I nie ostygło jeszcze popielisko, Kiedy stał znowu Rzym Dioklecjana.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×