Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

skołowana internautka

FACECI NA POZIOMIE, BOJĄCY SIE WYJSC POZA NET

Polecane posty

Hej hej Rysiu😘😘😘. Może wreszcie Cie spotkałam na topie:D Widzisz ja po przeczytaniu o tym uzależnieniu, zadecydowałam, że może bedzie lepiej jak nic nie napiszę.:( Ale co mi tam i tak sie od Was uzależniłam:D:D Zbyt Was polubiłam ❤️, aby odpuścić to sobie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Violu, jesteś wspaniałą kobietą. Taką do tańca i do różańca. Masz ode mnie [ucałował wielokrotnie obie dłonie prawdziwej młodej damie] 🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej, hej Violu! moim zdaniem \"ani mru mru \" przebija wszystkie\" wspomniana książka przyprawia mnie o lekki zawrót głowy, a czyta się jednym tchem, ha , ha, takie to znajome...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I tak żaden kabaret nie dorośnie\" Dudkowi\" do pięt. \"Ani mru mru\" to dobra paka, ale ja, Matuzalem, pamiętam \"Dudka\" :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Przez nasze czasy troszkę kabaretów już sie przeewinęło........:D:D:D Tylko pytanie pozostaje takie, to My tacy starzy, czy takie wielkie zaplecze kabaretów?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
w mej duszy gra i orkiestra dęta i kwartet smyczkowy, czasem harfa, czasem tylko me serce..............................ale wciąż tak samo jak przed laty:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czasem rozstanie pozwala nam się do siebie zbliżyć........do siebie samych. A orkiestra czasem gra smutne melodie....:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dudkowego \"Sęka\" zna każdy, ale niekoniecznie pamiętamy o innym skeczu. Życzę miłej zabawy Tuchełes, Napoleon inksentów :) T - Dzień dobry. O - Dzień dobry. T - Tuchełes jestem. Stosownie do mego telefona, przychodze się zaoferować. Genialny inkasent jestem. Należy się panu od kogoś coś, Tuchełes przyniesie. Nikt inny nie zainkasuje, a Tuchełes zainaksuje... O - Co znaczy zainkasuje. U mnie byś pan na przykład nie zainkasował. T - O nie zainkasować mowy nie ma. O - Jak ja nie chcę zapłacić, to pan zainkasuje? Przeciueż ja nie jestem idiota. T - To się tylko pana tak zdaje. Ja mogę zaraz zrobić małą próbę... O - Proszę bardzo. T - Załóżmy że ja jestem inkasent z firmy Izydor Goldberg, której, wiem przypadkowo, jesteśpan winien 1000 złotych. O - U mnie on idzie zainkasować, hehe. Jak on jest Napoleon-inkasent, to ja będę jego piękna Helena na której on się rozłoży na obie łopatki. T - Dzień dobry O - Dzień dobry. T - Czy zastałem pana Jakuba Orchidejczyka? O - Jestem. T - Sukces numer jeden. Pan już nie możesz powiedzieć że pana Orchidejczyjka nie ma w domu. O - Przypuśmy że jestem, ale dopuśćmy pana nie zapłacę. Przecież ja nie jestem idiota. T - To się tylko pana zdaje. Prosze pana, zanim przystąpię do inkasa, chcę dać dobry przykład i oddać panu 50 złotych jakie jest winna panu firma Epes i synowie. Czy ma pan wydać z pięćset złotych? O - Mam wydać. T - Sukces numer dwa, pan już nie możesz powiedzieć, że pan nie masz pieniędzy. O - Pieniądze mam, w domu jestem, nazywam się Orchidejczyk, ale i tak pana nie zapłacę. Przecież ja nie jestem idiota. T - To się tylko pana tak zdaje. Panie Orchidejczyk, jak ja u pana nie zainklasuję to szef mnie wyrzuci z pracy. I co ja zrobię? Za kokotę do kabaretu pójdę? Ja się nie nadaję. Panie Orchidejczyk, maj pan serce. O - Nie zapłacę. T - Nie bądźmy bezlitosne. Co będą robić moje dzieci? Panie Orchidejczyk, ja liczę na zmiękczenie pańskiego serca. O - W interesach ja nie mam serce, ja mam mózg. T - To ja licze na rozmiękczenie pańskiego mózgu. O - Niech pan nie liczy bo pan nie masz co. Ja nie zapłacę, przecież nie jestem idiota. T - Panie Orchidejczyk ,jeżeli ja nie zapłace firmie Goldberg, to będę musiał sobie kupić nabity rewolwer i się otruć. O - Na takie sentymenty pan mnei nei nabierzesz. Ja nie zapłacę, przecież nie jestem idiota. T - To się pana tylko zdaje. Panie Orchidejczyk, przecież ja znałem pańskiego brata Bernarda, razem czytaliśmy Szekspira, razem służyliśmy w okopach... O - On umarł. T - Szekspir? O - Bernard. T - Już myślałem że Szekspir. Zaraz, to Bernard nie żyje? Och Bernard, coś ty najlepszgo uczynił, dlaczego wyzionąłeś... O - O mało się nie dałem nabrać. Na sentymenty rodzinne pan mnie nie nabierzesz. Nie zapłacę nie jestem idiota. T - To się tylko pana tak wydaje. A pan wie kto pan jest? Pan jesteś grandziarz jakich mało. Ja pana uprzedzam, że ja znam genarała i on sie wstawi ja ja będę chciał. O - Ja tez znam tego generała. Nawet jak pan nie będziesz chciał to on się też wstawi. T - Zresztą po co ja się denewruję? Przecież u Semadeniego siedzi Zenon Rozenblat. To on za pana zapłaci ten 1000 złotych. O - Zaraz, Zenon Rozenblat za mnie zapłaci? A dlaczego? T - Bo ja powiem, że te 1000 złotych to za futro pańskiej żony, to on zapłaci. O - Zaraz, chwielczkę, dalczego Rozenlbat zapłcić ma za futro mojej żony? T - A mało to on jej prezentów nakupował... O - Zaraz, panie Tuchełes, tak na ucho, to moja żona i ten Rozenblat to oni chodzą ze sobą? T - Czy chodzą ze sobą? Chodzą, chodzą a jak się zmęczą to się położą... Panie Orchidejczyk, pan pamiętasz jak pańska żona mówiła, że kupiła pierścionek na licytacji? Rozenblat kupił i nie tylko to. O - Panie Tuchełes, ja zaczynam rozumieć, moja Balbina uprawia cudze łoże! T - Jakie cudze? Pańskie, własne łoże, w pańskiej własnej sypialni uprawia. O - Może tu zachodzi pomyłka? T - Zachodzi pomyłka... Sie ześmiałem ze śmiechu jak pszczoła. Pańska żona zachodzi. Do Rozenblata... O - Ona mi wspomninała, ze raz była z moim komornikiem, ja jej łatwowiernie uwierzyłem ale teraz widzę że ona mnie oszukała!! T - Do widzenia O - Gdzie pan idziesz? T - Do Rozenblata O - Czekaj pan, masz pan te 1000 złotych... T - No i.... O - Panie Tuchełes, co ja panu powiem, pan rzeczywiście jesteś genialny inkasent, ja pana z miejsca angażuję i od razu daję podwyżkę. T - O zaangażować mowy nie ma , o oddać pieniądze też, bo ja jestem rzeczywiście inkasent z firmy Izydor Goldberg. O - Ale ze mnie Idiota!!! T - Od razu mówiłem... ........................... W rolach wystąpili, oczywiście, Edward Dziewoński i Wiesław Michnikowski :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie musiałam wcale strzelać, powiedziłam to co czuję i co boryka mnie tak jak wiele kobiet idących samym, w związkach i poza związkami.......Jakie to smutne....samotność w związku:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tojeszcze wygrzebany z mojej pamięci \"Duży sęk\" autorstwa Tyma. K- Ja poprosze zmiejscową Lubartów 444. Co? Nie ma takiego numeru? A jaki jest? 555? A co to za firma? Ta sama? A co, drgnęło u was coś? Numery telefonów się podniosły o jeden zawsze jakis postęp... Już jest połączenie? Dziękuję bardzo. Halo, halo. Lubartów? Czy dyrektor Fonczkowiak? W - Ale kto mówi? K- Ale czy dyrektor Fonczkowiak? W - Ale kto mówi? K- Jeżeli nie dyrektor Fronczkowiak to moje nazwisko panu nic nie powie W - To niech pan powie, a ja panu powiem, czy mi mówi. K - Kowalczyk. Mówi panu coś to nazwisko? W - Rzeczywiście nic nie mówi K - A gdzie jest dyrektor Fronczkowiak? W - Dyrektor Fronczkowiak jest tam, gdzie sa dyrektorzy jak już nie są dyrektorami K - Na długo? W - Na trzy, ale założono rewizję... K - Obrona składała? W - Nie, prokurator. K - A z kim mówię? W - Wiśniak, nowy dyrektor. K - To moje najszczersze i do widzenia. W - Zaraz , wiem ze pan mnie nie zna, ale potrzebuję pewnej rady. K - A o co chodzi? W - Właściwie o nic. K - Aż tak źle? W - Dość źle, musze wydać trzy milony złotych K - na co? W - Obojętnie na co , aby tylko wydać. Ba mi inaczej cofną dotację na przyszły kwartał, bo jak teraz nie wydam to mi nie są potrzebne, a mnie są potrzebne tyle że nie teraz K - Zróbcie pożar magazynów. U mnie były trzy w zesłym roku. W - Ale my nie mamy magazynów. Spaliły się. K - No to masz pan do przodu W - Jakie tam do przodu. Bez towaru były. Tylko 120000 straciłem. K - Jak pan mógł dopuścić do spalenia pustych magazynów? W - Jakiś bałwan zaprószył ognień. Komednant straży. Wylałem na zbity pysk. K - Postawcie nowe i jeszcze raz spalcie. W - mało mnie to urządza, moge na tym stracić najwyżej pół miliona a i to jak się dobrze spalą, z całym towarem. K - A co wy teraz robicie? W - zaraz, Kryśka co my teraz robimy? Aha, zapornice łańcuchowe typ 140 W K - Kawał grubego łańcucha z oczkami? W - Jaki gruby łańcuch? W rękch można zerwać. K - I kupują? W - A co mają robić? Jak nic innego nie ma to idzie jak woda. Myślałem, że będzie bubel, a tu jeszcze zysk mam. Ludzi kupuja i łączą po kilka, bo pasuje do spuszczania wody. K - Wiem, sam taki mam, bo o normalnym można tylko pomarzyć. W - Idzie ttotojak woda, ludzi po 10 kupują K - Może macie cienką blachę? W - Jak byśmy mieli cienką blachę to byśmy konserwy robili K - Na konserwach można nieźle stracić jak się dobrze popsują. W - Pan tam nic nie ma u siebie? K - Ja, kochany mam dwa i pół miliona strat. To mam. W - A co wy robicie? K - Pani Basiu , co my robimy? ... Aha, nic nie robimy. A dlaczego my nic nie robimy. Nic nie robimy, bo nie mamy z czego robić. W - A my mamy z czego robić a nie mamy co robić. K - Czekaj pan, mam pewien pomysł, tylko nie wiem czy pan na to pójdzie. W - Czy ja pójdę? Lecę na wszystko na czym mogę stracić te cholerne trzy miliony. K - My u was zamawiamy coś co nam może być ewentualnie potrzebne a wy moglibyćie to wykonać. Wy przyjmujecie zamówienie, ale nic nie robicie. Zawalcie termin. W - Rozumiem, wy nas skarżycie do arbitrażu, my przegrywamy i płacimy wam karę umowną trzy miliony złotych. K - Panie, jest pan potęga, tylko nie trzy, tylko dwa i pół, ja nie mogę mieć zysku bo leżę. W - Dobra, może być jakoś te pół miliona upchnę. Ale jest jedna sprawa. jak tu wymyśleć coś, co wy moglibyście dla nas wykonać. K - Panie, nie tacy dyrektorzy jak my zastanawiają się nad tym problemem od dłuższego czasu. W - I co? K - Pomyśl sobie pan na głos jakąś literę W - Gie. K - Jest pan blisko. W - A oni? K - A oni są jeszcze bliżej! ..................... Też czasem powtarzają :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niestety znowu jestem w parcy ....coz papierki nas zalewaja .....Czesc Danusia !!!!! babeczki gdzies wywialo straszliwie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wywiało, a przywiało.......na miotle przyfrunęłam:D:D:D........cześć Abbuś😘😘😘

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja czarownica? Ja jestem kobietą......pamiętasz piosenkę Edytki Górniak.....w sam raz o mnie.:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oferuję tanie przyrządy do latania dla miłych pań .Ło matko, mieteł u nas dostatek.Kabaret to ja widzę jak włączę tv i jest transmisja z obrad sejmu i na mównicy jest nasz idol wszech -wag i czasów Endriu, szkoda ,że magnificencja nie ma na sobie pięknego stroju.Płomiennna przemowa i te dzikie błyski oczu ,(zauważyli czy nie zauważyli),,,,,,,,idę spać bo sam się już wq, na to co napisałem (o kim).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×