Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Accu81

Klinika NOVUM

Polecane posty

Gość nicola 6
Wiosno! Przykro mi.............. Najważniejsze jednak jest to że nie tracisz wiary. Bóg na pewno Cię wynagrodzi za te wszystkie cierpienia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
dziewczyny, dziękuję za ciepłe słowa. nadwiślanka, czy Emilka to dziewczyna, która jakiś rok temu miała mieć crio ostatniego zarodka i on nie przeżył rozmrożenia? takie historie są niezwykle krzepiące! i co najważniejsze - naprawdę jest dużo osób z taką historią. dlatego uważam że naprawdę zawsze jest szansa, nawet gdy lekarze mówią co innego. nadwiślanka, nie wiem czy pamiętasz, jak kiedyś pisałam że poznałam ludzi, którzy 8 lat starali się o dziecko, przeszli przez in vitro itd i że dziś mają córeczkę z in vitro i synka - najsłodszą z nieoczekiwanych wpadek? wczoraj dowiedziałam się od tej dziewczyny że źle ją zrozumiałam - jej córeczka nie jest ich biologicznym dzieckiem - adopotowali ją a 7 miesięcy po pojawieniu sie w ich domu tej ślicznej istotki - dziewczyna niespodziewanie zaszła w ciążę ich córeczka ma braciszka. wiesz bardzo dużo wczoraj o tym myślałam - ta mała to wierna kopia swojej mamy - są identyczne:) dziwne, co? :) dotąd nie znałam nikogo kto adpotował dziecko. uważam że to (adopcja) wspaniałe ale sama nie byłam na to gotowa. nadal chyba nie jestem w pełni ale wczoraj coś we mnie pękło. miałam bardzo zły dzień...podświadomie chyba zaczęłam myśleć, że wcale nie musi się udać i ze może moją jedyną szansą na macierzyństwo jest adopcja. nie zrozum mnie źle - wczoraj byłam bardzo smutna gdy to do mnie dotarło, bo naparwdę dotąd byłam święcie pzrekonana że uda sie ale trzeba czasu. od wczoraj już jednak nie mam tej pewności. z jednej strony przepełnia mnie spokój na wspomnienie wspaniałej rodziny jaką tworzą Ci znajomi i że nigdy przez myśl mi nie pzreszło że mała jest adoptowana. ufam, ze przynajmniej próbujesz mnie zrozumieć.... ja po prostu bałam się (do wczoraj) ze adoptowane dziecko nigdy nie będzie do końca moje i że NAJGORSZE nie daj Bóg ono będzie to czuło. ale patrząc na ojca tej małej, gdy jego twarz cała rozjaśnia sie radością i czułością gdy jego 3 letni skarb neiśmiało staje w drzwiach pokoju zrozumiałam że oni to dziecko kochają ponad wszystko. i wtedy zrozumiałam że myslę że ja również mogłabym tak pokochać adoptowane dziecko i dać mu tyle miłości, ile powinno dostać o rodziców. dziś wstałam zupełnie odmieniona. jeśli chce mi się płakać to ze wzruszenia na wspomnienie czułości i miłości panującej (dzięki dzieciaczkom) w domu tych znajomych. i chyba powoli przestaję sie bać że nie będę mamą, bo... mogę być:) to nie jest tak, ze dziś zacznę interesować się procedurami adopcyjnymi, bo to bardzo poważna decyzja - przede wszystkim ze względu na dziecko a nie na nas. do wczoraj wogóle (tak naprawdę) nie byłam otwarta na możliwość adoptowania maluszka. teraz sie to zmieniło i zaczyna we mnie dojrzewać. myślę że będziemy z mężem o tym rozmawiać. to nie oznacza, że przestaję starać się o nasze bilogiczne dziecko - przykład Emilki (7 ransferów) i wielu wielu dziewczyn pokazuje, że czasem trzeba 10 tarnsferów a nawet wiecej żeby marzenie o dziecku spełniło się. na razie jestem gotowa na jeszcze wiele prób, ale nie potrafię powiedzieć co będzie po kolejnej porażce - ta ostatnia (mimo że wiedziałam że nie ma dużych szans) bardzo mnie dotknęła, dlatego arogancją z mojej strony byłoby mówienie teraz że będę próbować do skutku. dziś wiem że będę próbować dopóki starczy mi siły na pogodzenie się z kolejną porażką - ale dziś już nie wiem czy to będzie 1 transfer czy 10. wczoraj sie chyba załamałam a dziś zrozumiałam że ZAWSZE JEST SZANSA na macierzyństwo, trzeba tylko otworzyć się na inne możliwości. nadwiślanka, we wrześniu zacznie się wielkie oczekiwanie:) bardzo mocno trzymam za Was kciuki i życzę jak najszybszego spełnienia marzeń! stokrotko, a dokładnie na jakim jesteś etapie? co teraz zamierzasz? nicola, co u Ciebie? one wish, przykro mi że dr czerkwicki nie mógł wlać w twoje serce więcej nadzieji. życzę ci, że hormony się ustabilozowały i wiele optymizmu i wiary, ze będziecie więcej niż dwuosobową rodziną. pozdrowienia dla wszystkich

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiosno, bardzo mnie wzruszyły Twoje słowa... Masz niesamowite przemyślenia! Szczerze mówiąc ja też przeżyłam podobne \"oświecenie\" ze 2 miesiące temu. Chyba wtedy, kiedy straciłam wiarę w to, że będę biologiczną mamą. Przyśnił mi się wtedy taki niesamowity sen, że adoptowaliśmy małego Marcinka (miał 3 latka, piegi i jasne włoski:)). Nigdy nie miałam żadnych wyobrażeń jak będą wyglądały nasze dzieci a ten sen był taki realistyczny. Obudziłam się wtedy z jakąś nową siłą. Teraz ciągle się zastanawiamy, kiedy rozpocząć działania w kierunku adopcji (mój mąż chciałby już). Dlatego pytałam jakiś czas temu Nadwiślankę o to jak było z ich decyzją. Pewnie nadejdzie taki dzień, w którym stwierdzimy, że to dobry moment, aby zacząć procedurę... Mamy jeszcze zamrożone zarodki i prawdopodobnie jesienią zrobimy kolejny transfer. Gdyby się udało, w co nie bardzo wierzę to i tak za jakiś czas będziemy myśleć o adopcji. Bardzo chciałam popytać Was o Wasze przemyślenia odnosnie adopcji, ale to może znowu nie to forum... Z drugiej strony trudno by było ciągle pisać tylko o wizytach u lekarza. Dla mnie leczenie niepłodności i staranie się o dziecko to coś więcej niz tylko lekarstwa i zabiegi - to właśnie cała masa przemyśleń...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kati27
Wiosna, przykro mi bardzo ,ze znowu sie nieudalo .Teraz najlepiej gdybys zrobila sobie przerwe i na moment zapomniala.Radze Ci rzebys pojechala gdzies sobie wypopoczac.Pozdrawiam serdecznie i nie poddawaj sie.BUZIAKI;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stokrotko, jesteś dużo dojrzalsza niż ja - mnie na razie śni się tylko stary pies, którego ktoś chce uśpić bo nie chce w domu schorowanego kundla ale małego szczeniaka. śni mi sie że ten pies kładzie mi mordę na kolanach (tak jak robił mój ukochany już nieżyjący pies) i tak ufnie patrzy mi w oczy. wiedząc że ma mało czasu przed sobą i ze jest chory postanawiam go \"adoptować\" i zabieram do domu. jak widzisz ja na razie jestem na etapie adopcji psa:) a tak na poważnie - nie wiem, czy ten wątek musi dotyczyć tylko i wyłącznie Novum, lekarzy, badań itp. widziałam tu głosy osób które są przeciwne pisaniu o np innych klinikach. z jednej strony rozumiem je bo skoro to wątek o N to wchodzą tu osoby, które szukają info o N, z drugiej jednak strony - jestem wierną pacjentką N, która dojżewa (razem z Wami) do różnych decyzcji dot. macieżyństwa - najpier \"rewolucyjny\" krok w kierunku inseminacji (do dziś śmieję się na wspomnienie moich wrzażeń po 1 obejrzeniu strony www N - szczerze było mi żal dziewczyn które muszą przechodzić przez insemiancje żeby mieć dziecko - sądziłam że ja po 2 wizytach będę w ciąży:). z czasem oswoiliśmy sie z mężem z perspektywą in vitro... a teraz moze już czas na kolejny pozornie \"rewolucyjny\" krok i rozmowę o adopcji. nie wydaje mi się żeby rozmawianie tu o adopcji było nie na temat, bo to naturalna kolej rzeczy w przypadku niektórych par starających się o dziecko. powiem tak: gdyby nie N nigdy nie pomyślałabym nawet hipotetycznie o adopcji - musiałam przejść przez inseminacje, zastrzyki i 4 porażki in vitro zeby dojrzeć powoli do oswojenia się z możliwością adopckji. no i agrument dla bezkompromispwych - w N też jest adopcja! bo czym innym jest namawianie mnie przez dr L na skorzystanie z komórki dawczyni i zapłodnienie jej nasienie męża?! dla mnie to niestandardowa forma adopcji - nic więcej nic mniej. stokrotko, trzymam kciuki za Twoje wrześniowe starania. jeśli wszystko potoczy się dobrze, ja również we wrześniu zawalczę. kati, co u ciebie? jak się miewasz? nie wiem czy mi się zdaje, ale czy nie spotkałyśmy się na bocianie?:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiosna6 - to jest moje gg 2882525, odezwij sie,prosze bo musze Ci cos opowiedziec.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiosna Bardzo mi przykro... Kiedy piszesz o swoich przemyśleniach czyje się jak bym to ja pisała.Myślę i czuję dokładnie tak samo jak ty.Kiedy jechałam pierwszy raz do N to czułam że to tylko mały krok i będę w ciąży.Niestety czas pokazał że to nie jest takie proste.Pamiętasz też wspominałam kiedyś o adopcji,i nadal o niej myślę.Kiedy pisałyśmy na forum przed pierwszym podejściem do in vitro byłyśmy naładowane energią i pełne optymizmu.Kiedy podali mi moje ostatnie 3 zarodki była pewna że teraz się uda.Niestety kiedy test wyszedł negatywny przeżyłam to strasznie.Do dziś nie mogę dojść do siebie. Dzisiaj zamówiłam pasek Św.Dominika...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mad74
Cześc dziewczyny...czytam i czytam to co opisujecie...może dacie mi wiare i siłe...jestem po 3 invitro..i .:(....czeka mnie histeroskopia i zaczęłam robić badania w kierunku immunologii.....sił brak nadziei również...czas mija i nic sie nie zmienia... pozdrawiam was serdecznie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiosno-dla formalnosci-tak, chodzi o TĘ Emiczke:) Ona miał 2 lub 3 nieudane podejscia do in. v., i była tam taka sprawa z nieudanym rozmrozeniem zarodkow. Szcegolow nie pamietam. Ale najwazniejsze ze sie udalo i to juz 9 tydzien! Wiosenko-b. wzruszyl mnie twój wpis. Szczerze: lzy poplynely mi z oczu…. Nie moglam się opaniwac. A jestem w pracy!!! Duzo w Tobie przemyslen i widac, ze w twoim sercu dokonuje się jakas rewolucja i zmiana. Wiosenko, ja nigdy nie odebralam ani z twoje ani ze strony kogokolwiek złego wrazenia, czy jakiegokolwiek negatywnego odczucia na temat adopcji! Wybij to sobie z glowy! Moje zdanie jest takie: każdy ma na każdy temat prawo do swojego stanowiska i nie musi podzielac entuzjazmu czy dec. takiej a nie innej. Tak samo jak ja nie zgadzam się na in. v., tak samo ktokolwiek inny może nie do końca rozumiec mojej dec. o adopcji i czuc to o czym pisalas. Masz do tego prawo! Każdy jest inaczej skonstrulowany i inaczej czuje. Szanuje Cie za to wszytsko co napisalas… Przechodzac zas do meritum twoich przemyslen na temat adopcji: być może pisalam już na tym forum, ale przypomne, ze u mnie decyzja o adopcji narodzila się ok. grudnia 2006 r. A tak naprawde narodzila się wiele, wiele lat temu, kiedy bylam dzieckiem. Jak wiecie-lub nie- wychowywalam się w rodzinie zastepczej. Wychowywala mnie babcia, która notabene ma 85 lat i czekala na ukochanego prawnuka lub prawnuczke…. Ciezko było mi powiedziec jej, ze niestety, ale natura nie obdarzy nas biologicznym dzieckiem. Wtedy tez dowiedziala się o adopcji. Tak wiec kiedy bylam w stanie zrozumiec poswiecenie mojej Babci na wychowanie 6 dziecka, gdzies w tym czasie narodzila się mysl, ze mam do splacenia dlug. Temat powrocil już w realiach, w grudniu 2006 r. Może nawet wczesniej, gdy uplunal rok, a potem kolejne lata od bezskutecznych staran. Pierwsze leczenie: badanie hromonow, zbijanie PRL, potem CLO, potem 1 inseminacja, ale już przed inseminacja decyzja: ADOPCJA. Inseminacja była tylko dla formalnosci. Do drugiej, choc namawial mnie maz nie podeszlam. O in. v. nie myslelismy. Maz do dec. o adopcji, pewnie jak każdy mezczyzna dorastal inaczej. W grudniu 2006 r. niesmialo wspomnialam o adopcji, chcialam rzomawiac. Na razie tylko rozmawiac. Ale widzialam, ze on nie jest gotowy nawet na rozmowe. Dalam mu czas.Nie naciskalam, nie chcialam naciskami wymusic tak waznej decyzji. Powiedzial, ze musi przemyslec i powiedzial, ze jak się nie uda naturals to w czerwcu 2007 wrocimy do rozmowy. Nie naciskalam. W tym czasie leczylam się, biegalam do N. cos tam badalam. Takie tak, same wiecie. I pamietam, jak ktorejs soboty, przy sniadaniu, w czerwcu 2007 maz sam zaczal rozmowe, mowiac: zorientuj się od czego zaczac, aby przystapic do adopcji. A potem to już potoczylo się szybko: telefon do Katolickiego Osrodka Adopcyjnego w W-wie na ul. Grochowskiej, wstepne spotkanie w KOA na sierpień, po spotkaniu i rozmowie w KOA zapisano nas do grupy i od padziernika 2007 zaczely się comiesieczne spotkania w KOA, które trwaly do maja 2007 r. W miedzyczasie zbieralismy potrzebne dokumenty. Kurs zaliczony, dokumenty zlozone, czekamy na wrzesniowa pozytywna (mam nadzieje) dec. komisji, ze zakwalifikowalismy się do adopcji. Od tego oczekiwanego TAK komisji zaczyna się wlasciwe czekanie na dzidzie. Po co o tym pisze? Po to, by przyblizyc Tobie Wiosno, ze do dec o adopcji po pierwsze inaczej dochodzi u mezczyzny a inaczej u kobiet. Ponadto przez wszytskie te miesiace od pierwszej dec, przez kurs az do teraz dojrzewamy do tego faktu. A tak naprawde powiem Ci szczerze, ze to co najwazniejsze czeka nas jak malenstwo przekroczy prog naszego domu. Wtedy dopiero przekonamy się o tym co znaczy ADOPCJA. Wiosenko, nigdy nikogo nie namawiam do adopcji, bo to powazna decyzja. Chodzi przeciez o TO DZIECKO! Ona już raz zostalo zranione, gdy zostalo odrzucone prze swoich rodzicow. Drugi raz nie ma prawa się to powtorzyc. Nie ukrywam, ze sami do konca nie wiemy jak to wszytsko się ulozy, jak to będzie. Jak sobie poradzimy. Duzo w nas niepewnosci, ale wiecej radosci i nadziei, ze uda nam sie wychowac nawet niejedno dziecko na porzadnych ludzi :) Jak sama napisalas, przykład kochajacej rodziny, jaka mialas okazje zobaczyc może zmienic poglad na temat adopcji. Uwazam, ze warto przed podjeciem decyzji zobaczyc \"od kuchni\" jak to dziala :) A dziala jak kazda kochajac sie rodzina. Osobiscie powiem, ze duzo dal nam kurs przedadopcyjny, ktory rozwial duzo pytan i watpliwosci.Mielismy duzo spotkan w tym także z rodzinami, które już adoptowaly. Były rodziny, które maja już dorosle adoptowane dzieci, były tez z malutkimi i takimi w wieku szkolnym. To nas utwierdzilo, ze nie mozna myslec schematami (np. na pewno adoptowane dziecko=klopoty). Klopoty sa na pewno typowe dla kazdego dziecka, a na pewno w wieku dojrzewania. Wiosenko, wierze, ze w taki, czy inny sposób w waszym domu zagosci usmiech dziecka i stukot bosych stopek…., ze uslyszycie slowa: MAMO, TATO…. Widze, ze jestes bogatą w uczucia i dojrzale myslaca osobą. A takie osoby podejmuja madre decyzje. Nie dam zadnej rady, zreszta nie poczuwam się do tego, bo sama w temacie adopcji chetnie bym się „podszkolila”. Czas pokaze jaka droga macie isc. Odnosnie kiedysiejszej uwagi na temat forum. Tak jak napisala Wiosna, slusznie zreszta: nic dodac , nic ujac. Ja tez bylam pacjentką N, ale w miedzyczasie stalam się „klientka”:) Osrodka Adopcyjnego. I nie widze powodow dla których mialabym nie udzielac się na forum. Tym bardziej, ze zzylam się z innymi forumowiczkami, i nie wyobrazam sobie dnia bez sprawdzenia forum. Ponadto, choc nie jestem aktywna pacjentka N, to nadal nie zaprzestalam naturalnych staran. Poza tym lubie wiedziec i czytac o spelnionych marzeniach i cudzie II. Czasem tylko z wpisami mi nie wychodzi :) dziekuje Wam forumowiczki, ze Was mam :) Choc wszytskie wirtualne, to jednak rzeczywiste. A Tobie Wiosenko spotkania nie daruje :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja pamiętam jak moja dr powiedziała mi na samym początku, ze leczenie niepłodności to długa, czasem kilkuletnia walka. Pomyślałam sobie wtedy, że jestem bardzo młoda i mnie to raczej nie dotyczy i ja pewnie za pierwszym razem zajdę w ciażę. Obliczyłyłam sobie wtedy kiedy będę miala termin porodu, kupiłam sobie tunikę z myślą, że jak bym była w ciąży to tez się przyda i okazało się, że moja dr jak zwykle miała rację... Przy kolejnych transferach już nie liczyłam kiedy mogłabym urodzić a tunika leży głęboko w szafie. No, ale cóż, uczymy się doświadczając... Mad74, jesteś po 3 protokołach czy po 3 transferach? Nie bój się histeroskopi, ja miałam miesiąc temu i już zapomniałam:) Jeżeli chcesz czegoś więcej dowiedzieć sie o tym badaniu to pytaj - spróbuję Ci opowiedzieć. Na badaniach immunologicznych niestety się nie znam, ale jakby któraś z dziewczyn przyblizyła temat to byłabym wdzięczna. A odnośnie braku sił i nadziei to chyba trzeba porozmawiać z tymi z nas, którym się udało i nadzieja powróci... Pysza, na jakim jesteś etapie? Widzę, że nie mija Ci przygnębienie... Dziewczyny, mam do Was pytanie (nie musicie odpowiadać bo to trudny temat). Czy myślałyście o pomocy psychologa? Pytam bo w każdej z klinik jest psycholog, ale jakos nie słyszałam, żeby ktoś korzystał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stokrotka-ja nie korzystalam, alee uwierz mi, ze gdybym byla w naprawde zlym stanie psychicznym to poszlabym bez zastanowienia. Moze niekoniecznie do kliniki, bo mam do niej ponad 70 km, ale ostatnio poznalam przez kolezanke dziewczyne ktora jest psychologiem i mysle, ze wydaje sie byc na tyle zaufana osoba ze bylabym do niej sie zglosila na lezcenie. ma swoja praktyke. Nie uwazam, ze korzystanie z pomocy psychologa jest czyms zlym lub podejrzanym. To lekarz, jak kazdy inny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nadwislanko, w czasie jak ja pisałam mojego posta pojawił się Twój i teraz mam wrażenie, że to co ja pisałam to jakieś głupoty w kontekście Twojej wypowiedzi. Skąd u Ciebie taka dojrzałość? Podziwiam Cie, naprawdę! Teraz mi się zaszkliły oczy. Tyle ostatnio mysle na temat adopcji, tyle mam pytań i wątpliwości... A to co piszesz, jest bardzo budujące i chyba utwierdzam sie w przekonaniu, że adopcja stanie sie w pewnym momencie i naszą drogą... Oj, wzruszajaco zrobiło nam się na forum:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nadwiślanko, jeżeli mam byś szczera to ja korzystam z takiej pomocy i trochę poukładało mi się w głowie. Nie jest to psycholog z kliniki. To bardziej takie rozmowy niz terapia, ale pomagają...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mad74
dziekuje stokrotka80 że odpisałaś ... jestem po 5 protokołach , na naturalnym 1x...reszta to menopur i gonal...koszmarne dawki 5-7 ampułek dziennie..mam 6 zamrozonych zarodków 2 z dawcą..nie wiem juz gdzie szukac przyczyny niepowodzeń...sama wyczytałam o tej histeroskopii na necie żaden z lekarzy w N mi nie zalecił tego...przygotowuje sie do histero 14.08.termin mam umówiony ale nie w N tylko w kraku.....czekam na @ ..a jej nie ma jak na złośc... Stokrotko czy to może byc przyczyna niepowodzen ? budowa macicy....czemu na początku podjęcia leczenia nikt z dr nie proponuje histero??? pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mad74, jak pewnie wiesz histeroskopia to drogie badanie i w szpitalach (przynajmniej tych, które znam) jest zasada, że robi się je po 3 pełnych protokołach. Trzeba nieźle się nakombinować, żeby dostać się wcześniej na badanie. Poza tym jest to dosyć inwazyjne badanie - oprócz oglądania macicy od wewnątrz, zazwyczaj robi się też łyżeczkowanie (czyli biopsję z kilku miejsc) aby pobrać materiał do badania. Ponadto jeżeli znajdą jakiegoś polipa czy coś to odrazu usuwają. Po histeroskopii nie mozna zachodzić w ciążę przez jakiś czas w zależności od tego czy cos usuną i jak dużo wyłyżeczkują. Według moich informacji od 2 do 4 miesięcy. Napisałaś, że masz już ustalony termin badania - wiesz, że badanie robi się między 6 (albo 7 - nie pamiętam) a 10 dniem cyklu? Też się czasem zastanawiam dlaczego na samym początku nie robi się wszystkich mozliwych badań. Chociaż ja i tak miałam dużo różnych badań, ale jak czasami czytam jak dziewczyny podchodzą do invitro czy inseminacji bez podstawowych badań to strasznie się denerwuję. Moze w niektórych przypadkach dałoby się uniknąc tych wszystkich cierpień gdyby na początku porządnie się przebadało parę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość I can help you
NADWISLANKO,WIOSNO PRZECZYTAJCIE TO!!!- mam 40 lat.od 21 pracuje w domu dziecka w jednym z większych miast w Polsce. jestem mamą dwóch synów, szczęśliwą mężatką. trafiłam tu,bo moja siostrzenica ma kłopoty z zajściem w ciążę wybiera się do novum. chciałam poczytać o klinice i trafiłam tutaj, przeczytałam Wasze wypowiedzi i chcę Wam coś napisać.rzecz będzie dotyczyć adopcji... dziewczyny, pamiętajcie, że adoptując dziecko - mówię Wam to ja-doświadczony pracownik, wychowawca domu dziecka skasujecie się na wielkie ryzyko. niestety,ale często zdarza się,w 85%, że do domów dziecka trafiają dzieci z rodzin marginesu społecznego -dzieci alkoholików, narkomanów, degeneratów. często rodzice, którzy je adoptują chcą je zwyczajnie do nas oddać bo kiedy przekraczają granice 12 roku życia zaczyna się dramat.wtedy w okresie buntu nasilają się cechy, z którymi te dzieci przyszly na świat - uciekają z domów, kradną, sięgają po alkohol (63% adoptowanych dzieci) sprawiają rodzicom kłopoty wychowawcze,które ich przerastają. sa to dzieci spaczone przez krzywdę jaka je spotkała i napiętnowane przez rodziców. wierzcie mi lub nie, ale w domu dziecka, w którym pracuje jest w tej chwili 139 dzieci i tylko matki 4 z nich nie piły alkoholu podczas ciąży. czy wiecie co to oznacza dla dziecka?? pewnie wyda Wam się dziwne to co piszę, bo nikomu tak jak nam -pracownikom nie zależy tak na uchylenia nieba tym dzieciom,ale dziewczyny zastanówcie się zanim zdecydujecie się na adopcję. ja nie mówię, że nie ma wyjątków,ale przecież możecie skorzystac z embrionów - nosić dziecko pod sercem, urodzic,karmic piersia. mieć dziecko przy sobie od chwili narodzin. wiem, o adopcji embrionów bo znajomej córka ma dwoje dzieci z takiej właśnie adopcji.oboje wykarmione przez nią piersią, oboje naturalnie urodzone. dziewczyna kwitnąco wyglądała w trakcie ciązy,odmłodniała. zastanówcie się więc nad adopcją dziecka z domu dziecka.przemyślcie ten temat. bo wierzcie mi-wczoraj wróciła do nas 18 letnia monika - adoptowana przez zamożnych rodziców z Łodzi - osobi scie widziałam warunki, w jakich mieszkała - dwa pokoje-jeden do nauki,drugi to sypialnia,własna łazienka,ciepło rodzinne,wspaniali adopcyjni rodzice. i co?? wróciła wczoraj pijana i powiedziała,że ona nie wróci tam bo oni płaczą jak ją widzą pijaną a ona musi i koniec.przytuliłam ją i pomyślałam " Boże, dziewczyno-czemu nie dasz sobie pomóc??" Proszę Was,przemyślcie sobie temat adopcji. Bo to nie jest prosta sprawa. Mimo wszystko życzę Wam abyście zostały biologicznymi, wspaniałymi MAMAMI. i mam nadzieję, że nie zrozumiałyście mnie źle. Pozdrawiam, Ala

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stokrotko-popieram twoja decyzje o rozmowach z psychologiem! Majac na uwadze, ze podobno 20% przypadkow niemoznosci zajscia w ciaze to wynik blokady pscychicznej o niekoreslonym podlozu, śmiem twierdzic, ze niedlugo leczenie nieplodnosci bedzie sie odbywac nie w gabinetach lekarskich a gabinetach psychologow! Stokrotko-oj, zcasem mam wrazenie, ze u mnie madrosc zyciowa gdzies sie ulotnila, o ile byla kiedykolwiek :) Ale dziekuje z amile swlowa :) A\'propos tuniki, to pwoiem ci, ze jak bylam w szwajcarii to byl tam sklep H&M, a w nim dzial dla kobiet w ciazy (seria BB). Zaadroscilam szwajcarko, ze moga sobie kupic w miere tanie i gustowne rzeczy. jak wrocilam do polski w 2001 r i otworzyli w w-wie piewrszy sklep to malo sie z radosci nie posaidlam, ze bede miala pod reka ciuchy ciazowe. Kto mogl wtedy przypuszczac, ze nigdy nie skorzystam z mozliwosci tego dzialu :( Malo tego: zdarza mi sie kupic nieco wieksza bluzke i wtedy mowie, ze na ciaze sie przyda. ..ale sie nie przydaje. Powoli oddalam je na PCK. Stokrotko, Wiosno-bede pilnie sledzic wasze dalsze losy z nadzieja, ze koniec bedzie mial on 2 nozki, 2 roczki i sliczne loczki na glowie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alu Nikt w KOA nie uklrywal przede mna faktu, ze dzieci do adopcji to dzieci z marginesu spolecznego, dzieci matek, ktore pily, palily, braly narkotyki, uprawialy przypadkowy sex, że to dzieci matek, ktore nie odzywialy sie jak trzeba, nie zazywaly witamin, nie chodzily na badania.... Te dzieci niejednokrotnie maja mniejsza liczbe Abgar (czy jak to sie nazywa), są niedozywione...z gorszymi wynikami, z różnymi chorobami. Nikt w osrodku nie koloryzowal. Uprzedzano nas, ze nie sa to dzieci studentek i profesorow. Sa to dzieci ludzi niewyksztalconych, prostych, chorych. I co z tego?! Mnie ani mojego meza to nie odsraszylo. Podjelismy ostateczną decyzje. Slusznie natomsiat zasugerowalas, ze trzeba sie dobrze zastanowic. I taka mam nadzieje, ze kazdy, kto sie decyduje na adopcje tak wlasnie podejdzie do tego. Przemysli to wielokrotnie. A swoja droga: byl lub jest nadal projekt odchozdenia od DD a tworzenia rodzin sastepczych. jestem calym sercem za. Te dzieci potrzebuja milosci i czyjejs uwagi, kochajacego spojrzenia i czulego gestu. A gdzie to znaleźc w DD, gdzie jest kilku opiekunow na zmianie i 136 (czy iles tam) dzieci??? Nic dziwnego, ze w takim tlumie dojrzewa bezosobowo dziecko, a potem otacza sie skorupa nienawisci, zlosci i agresji.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Drogie Dziewczyny, od jakiegoś czasu śledze wasze wpisy chcę Wam napisać, że nigdzie nie spotkałam tak dobrych, czułych i wrażliwych istot jak na tym topiku. Jesteście cudowne i tym bardziej nie mogę zrozumieć, że natura nie obdarza Was gromadami dzieci. My z mężem też już od dłuższego czasu staramy się bezskutecznie o dziecko, jednak nie byłam w Novum-jakoś nie mam zaufania do drogich klinik-lecze się u zwykłego lekarza ginekologa> Może kiedyś dojrzeję do kliniki, ale boje siętych wszystkich zabiegów. Teraz powoli dojrzewam do mysli, że nie będziemy mieli dzieci. I też się dziwię losowi-ja pracuję z dziećmi, mój mąż również-jesteśmy ich ukochanymi nauczycielami, często mówią nam, ze chcieli by, zeby się okazało, ze my jesteśmy ich rodzicami. Każdy dzień spędzam z dziećmi, widzę, że mnie lubią i pytam się siebie, o co w tym wszystkim chodzi, dlaczego nie mogę obdarować miłościa swego własnego dziecka, wciąż żyję życiem cudzych i obce dzieci obdarzam czułością i ciepłem, którego często żałują im rodzice. Jeśli chodzi o adopcję, też myslę o niej od dawna. Planowaliśmy nawet adopcję zanim dowiedziałam się o moich kłopotach z niepłodnością. Ale też wiem to, o czym pisze przedmówczyni. Znam kilka małżeństw z adoptowanymi dziećmi i nie wiem, czy jestem gotowa na te problemy, z którymi oni się borykają. Poza tym na zajęciach z psychologii dużo czasu poświęciłam dzieciom z domów dziecka i wnioski nie są optymistyczne. Na in vitro też się nie zdecyduję. Miałam tylko napisać, że czytam wpisy bardzo uroczych osób, a tak się rozpisałam-wybaczcie. Zyczę Wamn i róznież sobie powodzenia z zmaganiach z naturą i psychiką. Stokrotko, ja od 2 lat chodzę do psychologa na superwizje. Pracujemy wprawdzie nad różnymi sprawami, ale kwestię ciąży też podejmowaliśmy. Według niego mój problem to psychiczna blokada-nie pozwolono mi być dzieckiem, gdy byłam mała i stąd w emocjonalnej stronie życia nie dojrzałam do bycia matką. Uważa, ze jeśli pokonam tę blokadę, zajdę w ciążę. TYm bardziej, że mam badania w porządku, mąż też. A zdarza sie, ze przysadka mózgowa pod wpływem przeżyć nie produkuje u mnie hormonów. Polecam psychologa. W Krakowie podobno jest kobieta, która pracuje tylko z niepłodnością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nadwiślanko, my też myśleliśmy o rodzinnym domu dziecka-od razu 8 dzieci. Mieliśmy nawet konkretną propozycję, konkretną rodzinę dzieci, nawet dom nam dawali, ale nie zdecydowaliśmy się. Wychowujemy wprawdzie różne dzieci, ale nie mamy ich 24 godziny na dobę. Poza tym baliśmy sie, ze nie poradzimy sobie z taką grupką, skoro nigdy nie mieliśmy nawet 1 dziecka tylko dla siebie przez dłuższy czas, bo nie mysle tu o wyjazdach z dziećmi :) Niewątpliwie, pomysł ten rozwiązałby wiele problemów, które powstają w DD.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
one wish, niestety nie mam gg, ale mozesz do mnie wysłać maila na adres: wiosna6@poczta.onet.pl. daj mi tylko tu na forum znać, jeśli wyślesz do mnie maila. Pysza, doskonale pamiętam naszą (Twoją, Monari i moją) niezachwianą niczym wiarę, że pierwszy transfer będzie ostatnim na długo:) jedyne czego nie byłyśmy pewne to, która bedzie miała bliźniaki:) ja też myślałam że każda kolejna porażka będzie mniej boleć, ale ta ostatnia zabolała chyba nawet bardziej niz pierwsza (ten pewniak:) bo ten 4 transfer niestety skutecznie teraz zmieniejsza moje szanse, ale wierzę że nadal je mam tylko już nie mam w sobie przekonania, ze to się kiedyś NA PEWNO uda. ale zamierzam próbować nadal - dopóki będą pieniądze i umiejętność wychodzenia \"obronną ręką\" z porażek. ja też zamówiłam pasek i modlitwę św. DOminika - też wczoraj:) juz nie wierzę w znaki, ale myślmy że to źle nam nie wróży:) oby wrzesień (2008:) był odpowiedzią na nasze modlitwy mad 74, trzymam za ciebie kciuki. gdzie będziesz robić histeroskopię? ja chyba też zdecyduję się na badania immunolog. - gdzie (u kogo) je robisz? nadwiślanka, bardzo mnie ujęło to co i jak napisałaś o swoim mężu, jak dałaś mu czas i jak on sam wrócił do tematu adpocji. podpisuję się pod wszystkim, co napisałaś na ten temat. pisałaś kiedyś, że spotkania w KOA bardzo was z mezem zbliżyły do siebie i że jesteście przez to bogatsi. wiesz, po tych 2 latach prób zajścia w ciążę i naprawdę trudnym 1,5 roku w N czujemy z mężem że też jesteśmy silniejsi. mam wrażenie że nas to wszystko zbliżyło. nie zawsze było różowo, bo M czasem tracił cierpliwość gdy jeszcze 10 dni po negatywnym teście płakałam ale zaraz mnie przepraszał i mówił, że on nie moze znieść tego że cierpię i płaczę i że on sobie z tym nie radzi. mój mąż jest jak większość facetów niespecjalnie skory do mówienia o uczuciach i emocjach - te ostatnie 1,5 roku nauczyło nas lepiej sie rozumieć, wspeirać i ja mieć dla siebie więcej cierpliwości. paradoksalnie to nie jest starcony czas - te 1,5 roku... ja naprawdę też chętnie sie z Tobą spotkam:) stokrotka, ja zamierzam przebadać sie pod kontem immunologi - sama jeszcze nie wiem wiele, mam kilka kontaktów. jutro postaram się to przesłać. odnośnie psychologa - ja od jakiegoś czasu o tym myślę, bo z tarnsferu na transfer radzę sobie coraz gorzej niestety. i chyba skorzystałabym zpsychologa w N - być może lepiej niż inni zna temat... jako nastolatka, po rozwodzie rodziców, miałam trochę problemów - skorzystałam wtedy z pomocy psychologa i dziś wiem, ze to była trafna decyzja. alu, Twój post przeczytam jutro bo muszę juz niestety wracać do pracy. pozdrawiam was serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Lulu, ta pani psycholog w Krakowie to Bogda Pawelec (kiedyś polecałam na tym forum jej książkę). Gdybym tylko mieszkała bliżej Krakowa to napewno bym sie do niej wybrała bo jestem pod ogromnym wrażeniem jej publikacji. Ja też uważam, że w wielu z nas tkwi blokada psychiczna i nawet jeżeli niepłodność jest wynikiem jakichś chorób czy dysfunkcji to po pewnym czasie i psychika zaczyna nam szwankować:( Dla mnie wizyta u psychologa to był ogromny krok - długo sie do tego przymierzałam i szukałam odpowiedniej osoby. Jednak trzeba pamiętać, że to bardzo indywidualna sprawa i dlatego nikogo nie można na to namawiać. Alu, wiem, że adopcja to ogromne ryzyko i pewnie dlatego tak ciężko jest podjąc decyzję i tyle czasu się rozważa za i przeciw... Tych \"przeciw\" rzeczywiście jest cała masa. Ale dla mnie jest jedno wielkie \"za\": ostatnio leżelismy na plaży, na wielkim kocu, popatrzyłam na siebie, na mojego męża i ten w połowie pusty koc i pomyslałam, że jesteśmy tacy niepełni, tacy... sami na tym kocu i tak strasznie, strasznie zapragnęłam zapełnić tą pustkę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiosno, jak się zdecydujesz na psychologa to mogę przesłać Ci namiary na kogoś naprawdę wyjątkowego. Niestety nie mogę napisać o tym psychologu na forum.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wade
wiosna pisalas,ze nosisz sie z zamiarem zakupu testow owulacyjnych. Ja z checia moge ci oddac 2 nowe i nieuzywane oczywiscie. Po latach nieudanych prob postanowilam, ze tez zdam sie na testy (poradzila mi kolezanka, ktora 2 razy poronila i dopiero z testami udalo jej sie zajsc w ciaze) ale na moje ogromne szczescie zdazylam je tylko wlozyc do szuflady i pojechac na wakacje gdzie okazalo sie, ze jestam w ciazy. Z ogromna checia oddam ci z nadzieja, ze moze tym razem? tylko potrzebne by byly jakies Twoje namiary pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mad 74
wiosna6 histero mam umówione u dr Kowali.(krak).a u immunologa byłam 1x u dr Sachy tez krak..a tak wogóle to jestem pacjentką N ale......... pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Stokrotka Czekam aż w pracy zakończą się urlopy i będę miała robioną histeroskopię.Mam fajnego gin i załatwił mi to badanie na kasę chorych.Po badaniu mam zamiar wybrać się do invimedu do Poznania na pierwszą wizytę,i mam nadzieję że zacznę przygotowania do kolejnego in vitro.Psychicznie nie jest najlepiej ale powoli widzę światełko w tunelu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oj tak stokrotko, nikogo namawiać nie mozna. To trudna decyzja, tym bardziej, ze wiele osób wciąż uważa, ze skoro korzysta się z pomocy psychologa, to coś nie tak z ta osobą. Oczywiście, nie wydaje mi się, zeby któras osoba z tego grona tak uważała, ale są tacy ludzie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Alu, to co piszesz tym jest cenniejsze, że pracujesz w DD. wiem, że są takie stereotypowe wyobrażenia o adopcji, że jak dziecko jest małe to jest słodkie a jak zaczyna dojrzewać, to \"wychodzą\" jego prawdziwe cechy i geny i że nie ma na to rady i trzeba pogodzić się z tym, ze któregoś dnia to nasze ukochane adoptowane dziecko zwyczajnie zatłucze nas w nocy łopatą. Oczywiście potężnie przejaskrawiam problem, ale swoją drogą wiem, że i takie poglądy na temat adopcji są - na własne uczy słyszałam. zdaję sobie sprawę, z jakich rodzin pochodzą dzieci do adopcji. jako zupełnuy laik, który kieruje się tylko zrowym rozsądkiem ale nie ma za sobą żadnych kórsó w ośrdoku adopcyjnym ani za sobą rozmów z rodzicami DOROSŁYCH juz adoptowanych dzieci, sądziłam że jest tak: małe (kilku miesięczne) dzieci do adopcji, z uwagi na niehigieniczny i nie zdrowy tryb życia bilogicznej matki, mogą mieć źle rozwinie organy wew, gorszą odporność - generalnie jakieś kłopoty ze zdrowiem również psychicznym ze względu np na fakt picia przez matkę w ciąży alkoholu lub brania narkotyków - to na pewno zostawia trwałe ślady w móżgu dziecka - rozumianego, jako organu. ale myslałam / miałam nadzieję że na tym koniec ponieważ wierzę, że człowieka kształtuje otoczenie w jakim się wychowuje, czyli rodzina. jeżeli rodzina jest dysfunkcyjna to i dziecko nie będzie emocjonalnie rozwijać sie prawidłowo ale i na odwrót. poza tym, nie wierzę że są z gruntu złe dzieci, tak jak wg mnie nie ma złośliwych kotów (np. fakt że kot sika do butów właścieli nie jest przejawem złośliwości ale niepokoju zwirzaka). wierzę w geny i predyspozycje z jakimi się rodzimy ale doceniam też rolę środowiska, rodziny, edukacji itd. prawda jest taka, że ja niewiele wiem o adopcji bo nie myślałam dotąd o niej wogóle do nie dawna. dltego uważam że każdy głos w tej dyskusji jest bardzo cenny (zwłaszcza takich osób jak Ty, czy nadwiślanka - osób które mają wiedzę lub doświadczenie lub jedno i drugie. na pewno niezwykle cenny byłby głos rodzica adoptowanego dziecka. tak jak pisałam kilka dni temu - ja jeszcze nie podjęłam decyzji o adopcji ale to co mnie cieszy - otworzyłam sie na taką możliwość w przyszłości - a to dla mnie bardzo dużo. lulu, stokrotko u mnie i u męża nie stwierdzono aż takich problemów z płodnością, które powodowałyby niemozność posiadania własnych dzieci, ICSI powinno było się udać - mieliśmy duże szanse..... niejednokrotnie sygnalizowano nam że połowa (jeśli nie więcej) sukcesu tkwi w psychicznym odblokowaniu się. dlatego uważam że psycholog to znakomity pomysł. ja dotąd nie poszłam, ponieważ \"ślepo\" wierzyłam w skuteczność in vitro. teraz zaczynam dojrzewać do pójścia do psychologa. mam na razie opory, bo kiedyś już musiałam się zmierzyć z własnymi lękami, ale nie zawsze jest to miłe i łatwe. ale tak jak pisałam wcześniej - kiedyś juz korzystałam z pomocy psychologa, ponieważ niedojrzali i niestety egoistyczni rodzice (których kocham i wiem, ze oni mnie kochają, choć nieumiejętnie) \"zafundowali\" mi w dzieciństwie małe rodzinne piekło. całym sercem popieram korzystanie z pomocy doświadczonego psychologa, ale sama wiem, ze czasem dotarcie do prawdy o nas samych i odarcie ze złudzeń wyobrażeń o własnej rodzinie jest bardzo bolesne, ale równocześnie bardzo potrzebne. nie wiem czy psycholog uznałby za rozsądne omijanie tematu mojego dzieciństwa itd a ja dziś po prostu nie mam ochoty o tym znowu opowiadać. ale cały czas rozważam możliwość konsultacji z psychologiem... stokrotko, jeśli możesz, to prześlij mi proszę namiary na tego psychologa na adres: wiosna6@poczta.onet.pl. dlaczego to taka wspaniała osoba? wade, jesteś kochana:) ja chętnie zwrócę Ci pieniądze za te testy, bo jeśli mam je kupić w aptece to równie dobrze mogę odkupić je od ciebie:) w tym (moim) cyklu już chyba nie zdąrzymy:) bo owulację powinnam (jeśli będzie) mieć za 2-3 dni. zrezygnowałam z kupowania teraz testów - kiedyś robiłam je 3 cykle pod rząd i nie wykazały owulacji - najwyraźniej pęcherzyli nie pękały, bo mam raczej regularne cykle i dzięki usg w N wiem, ze jeśli występuje wogóle to między 12 a 14 dc. we wrześniu parwdopodobnie będe miała ICSI na naturalnym cyklu więc też sie nie przydadzą. może znajdziesz inną potzrbującą do tego czasu:) a jeśli nie to ewentualnie po wrześniu zapytam czy nadal je masz:) jeszcze raz dziękuję za bardzo szczery i piękny odruch:) wade, jak sie miewasz? który to już tydzień? Skończyłaś już I trymestr? pozdrowienia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
stokrotko, miałam Ci napisać, co wiem, o badaniach immunologicznych. czym są i po co się je robi pewnie wiesz. rozumiem, że chodziło Ci raczej gdzie je zrobić. z tego co się dowiedziałam od znajomych którzy kilka lat temu je robili, to warto zrobić je u prof. Tchórzewskiego w Łodzi (GAMETA) i raczej omijać dr Malinowskiego (klinika obok). wg nich prof.Tchórzewski jest dużo milszy i rozsądniejszy - zamiast b.kosztownych badań szczegółowych od razu - on zleca na początku jedno ogólne i jak ono wyjdzie źle to dopiero zleca szereg szczegółowych. był też tańszy od dr malinowskiego. ale to było kilka lat temu.... wiem, ze prof. T nadal przyjmuje w Gamecie, bo zapisałam sie do niego na koniec sierpnia, ale nie wiem czy nie odwołam wizyty,bo... od dziewczyny z innego forum wiem, że leczy się w W-wie u dr Dubrawskiego, który współpracuje z N i podobno jest dobry. ALE: naczytałam sie wiele niepochlebnych opinii o dr D, że m.in. naciąga na drogie badania, jest zadufany w sobie, że nie jest skuteczny - ale to pisały pacjentki które leczyły się u niego ginekologicznie a nie robiły bad. immunolog. trochę jestem skołowa... ta dziewczyna z innego forum miała transefer dzień przede mną i jest w ciaży. to również był jej 4 transfer. miała przed transferem juz jedną kroplówkę i uważa że to mogło mieć wpływ na zajście w ciążę. nie ma dowodó na to że leczenie immunolog ma wpływ na zachodzenie w ciażę, ale mniej więcej 50 % dzieczyn które się poddały badaniom i leczeniu immunolog. zaszło w ciążę a drugiej połowie nic to nie dało - to duże ryzyko zważywszy na ogromny koszt badań i leczenia. jutro mam wizyte w N i spytam mojego dr jeszcze raz o te badania i dr dubrawskeigo - byłoby wygodniej zrobic je w w-wie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiosno, wysłałam do Ciebie maila. Odnosnie tych badań immunologicznych to przez chwilę zastanawialismy się nad nimi, ale odłozylismy to zastanawianie się na kilka miesiecy jak dowiedzieliśmy sie ile to kosztuje. Pewnie to trochę złe co napiszę, ale mam dziwne odczucie, że w niektórych klinikach te badania to takie troche szarlataństwo. W sumie żaden lekarz nie opowiada się za tym czy zrobienie całej serii badań immunologicznych jest potrzebne czy nie. O doktorze Dubrawskim rzeczywiście krążą różne opinie. A o Tchórzewskim nie słyszałam. Wogóle nie wiem co sądzić o tych badaniach, ale jeżeli to miałaby byc jakakolwiek nadzieja to pewnie w końcu zdecydujemy sie na nie... Pysza, cieszę się, że widzisz światełko w tunelu bo ostatnio byłaś taka smutna... Dobrze, że gin załatwił Ci tą histeroskopię to zaoszczędziłaś sporo kasy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×