Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Rozwodówka

ROZWÓD nie boli..........

Polecane posty

Gość georgia 42
Tak sobie czytam i czytam...Panie sie rozwiodły po 3, 5 latach małżeństwa, z w miarę konkretnych powodów (jeden bił, inny nieodpowiedzialny,inny cos tam jeszcze). A co powiecie na rozwód po 20 latach małżeństwa? I to dobrego? Były kryzysy, ale też i była wspólnota duchowa. Wspaniałe,mądre dziecko (obecnie dorosłe). I nagle jedna ze stron , kobieta chce rozwodu. A czemu chce? Bez konkretnej przyczyny. Poza taką,że się dusi, dusi się tak,że brak jej tchu. A on kocha,ale zgadza się na rozwód, bo mówi,że jak się kogoś kocha, to pozwoli mu się odejść. Rozumie,że ona chce jeszcze coś w życiu zrobić, coś zobaczyć, czegoś doświadczyć, zanim przyjdzie starość. A kobieta cierpi, bo wie,że krzywdzi męża, boi się też samotności, ale bardziej boi się,że jeśli tego nie zrobi, to za 10 lat będzie starą, zgorzkniałą babą.wściekłą na siebie o to,że zmarnowała ostatnią szansę na zrobienie czegoś ze swoim życiem. Latwiej jest odejść, jak mąż pije, bije, nie zajmuje się dzieckiem, przestał kochać itp. Niewyobrażalnie ciężko jest odejść od mądrego,ciepłego faceta, który w dodatku kocha cię nad życie. A ja się duszę.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Zaciekawił mnie tytuł topiku... Mam właśnie nadzieję, że rozwód nie boli , bo niedługo mnie to czeka. Rozstałam się niedawno z mężem, a teraz zbieram kasę na rozwód. Dzisiaj złożyłam pozew o alimenty na dzieci, zobaczę co będzie dalej. Mąż jest alkoholikiem i chciałabym podać o rozwód z jego winy. Myślicie, że mi się uda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do georgii
Ty sie nie dusisz, Ty po prostu nie kochasz, nie ma w Tobie empatii, myslisz o sobie, egoizm..., ciekawe czy i kiedy pożałujesz....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Marzenka z O.
Ja też się rozwodzę po 8 latach mażłeństwa. I z tego samego powodu co Georgia. Ja poprostu się duszę,męczę. I wcale nie jest tak, że myślę egoistycznie. Czuję,że nie odbieramy na tych samych falach,że nasz związek jest toksyczny. Tylko,że mąż nie ma dokąd pójść. Nigdy nie miał siły przebicia,swojego zdania. Dawałam mu poczucie bezpieczeństwa a teraz wali mu się świat. I określa to w ten sposób,że on kocha. A ja wcale źle mu nie życzę. Nie dopasowaliśmy się poprostu. I wierzę,że jak odnajdzie swoją drugą połówkę to będzie mi wdzieczny za podjęcie takiej decyzji. I będzie mógł żyć po swojemu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie widząca sensu....
Witajcie Dziewczyny!!! Ja jestem męzatką od 2 lat. Ale juz po roku mąż uciekł do mamusi bo okazał sie niedojrzałym chłopcem i męczyło go małzeństwo..To co przezyłam przez to to brak słów, cierpiłąma długo i płakałam kazdego dnia..A ON..bawił sie, dzwonił wypytywał mnie, chodził po imprezach i zażywał wolności a ja to przeżywałam. Nie mowiąc o tym, że po 3 miesiącach małzeństwa znalazł sobie kobiete (w pracy) i miał z nią romans.. Dzisiaj, po dobrych 2 latach małzeństwa jestem kłębkiem nerwow, mam problemy zdrowotne - np. z sercem i poważną nerwice, moja psychika też juz nie daje rady. Sama sie dziwię jak moj układ nerwowy ma siłę jeszcze funkcjonować, czasem mysle sobie kiedy wyląduję w jakims wariatkowie.. Wracając do męża..po ponad pół roku od odejścia chciał wrócic..powiedział ze sie zmienił itp ze zrozumiał itp..Nie chciałam go przyjąć przez parę miesięcy ale spotykałam sie z nim (bo chciałam go zobaczyc , przytulić się...), powiedziałam ze bede z nim jak naprawi to co zrobił i mi pokaze ze załuje i ze sie zmienił..ale nie chciał, raczej nie umiał, powiedział ze udowodni mi jak zamieszkamy ze sobą...I w koncu uległam i zamieszkaliśmy (całkiem niedawno temu)..ale było tragicznie..Nadal był chamski, bluzgał, jak cos było o tej kobiecie lub tym ze mnie porzucił..to wciąz mi powtarzał, żę ON NIE CZUJE SIE WINNY!!Ze to ja do tego doprowadziłam. ZE jestem chora psychicznie i powinnam sie leczyć - to mi gadał często..Takie typy tak mają, że tak chcą z kobiety zrobić wariatkę.. I..Niedawno...znowu odszedł..do mamusi bo stwierdził ze sie dusi,żę potrzebuje swobody wolności (np. gra w gry na komp całymi dniami), nie chciał nigyd i nie chce rozmawiać ze mna o tym co czuje i o problemach bo twierdzi ze go to męczy, ucieka od kazdego problemu, woli uciec od małzeństwa niz coś naprawic.. Na dodatek teraz jak odchodził ponownie, to jeszcze zaczał mi stawiac warunki i wymagania, bo inaczej ze mna nie bedzie..Np. mam tolerować i być wyrozumiała ,ze on potrzebuje pić po nocach z kumplami i koleżankami, np. wracajać z pracy ok 12 w nocy to chce jeszcze sie zatrzymywac i pić w mieszanym towarzystwie..(pracuje ponad 100km dalej), a ja jako żona - cytuje jego: "mam wznieść oczy do nieba i to zrozumiec i przecierpieć, bo męzowie tak robią i potrzebują takich rozrywek"" Kurcze to jest TOTALNA BZDURA!!!To trzeba być kawalerem aby tak sobie pozwalać. Co to ja mam być MECZENNICĄ??A on dobrze sie bawić?Zreszta w małzeństwie sie zmienia i trzeba rezygnowac z takich rozrywek dla dobra małzeństwa. Ale on nie dojrzał by to rozumiec. Na dodatek jest typem wrednym i złośliwym, pokazuje mi na kazdym kroku ze mu mało zalezy ze nie bedzie ze mna itp..jest mnie bardzo pewny...bo wie ze dla mnie małzeństwo ma ogromną wartość.. Nigdy nie potrafiłam go kopnąć w tyłek..po tym wszytkim co mi robił tylko czekałam i cieszyłam sie ze w ogole chciał sie ze mna spotkac - dla namiastki ciepła i braku samotności - niemalże żebrałam o jego uczucie i obecność i gest.. I wciaz nie umiem go rzucic i pokazac ze to koniec i złozyc pozew..choc jak tylko sie kłócimy to on gada ze da mi połowe pieniędzy na rozwód. ON nadal czasem dzwoni..a ja zawsze z nim gadam i spotykam sie z nim kiedy on tego chce. BO..nie chce być samotna, bo boje sie ze nikogo sobie nie znajdę (mam 30 lat), ze nie urodze dziecka w odpowiednim momencie jak nie bede miała jego, bo wiem ze bedzie mi ciezko finansowo i nawet nie moge wziac kredtyu na mieszkanie - bo nie mam odpowiedniej umowy o prace i dochodów a mieszkam na stancji, a on ma dobra prace w budżetówce, bo czasem potrzebuje pożyczyć od niego samochód, bo go wciaż kocham i tesknie i potrzebuje sie przytulic i pobyc..TO JEST ŻAŁOSNE co pisze ale taka jest prawda i mysle ze jest mnostwo takich kobiet jak ja. Chciałabym mu w koncu pokazać ze jestem SILNA, ZE JAK NIE TO NIE!NIECH SPADA SKORO MNIE NIE CHCE. Mowi mi np ze nie widzi dla nas wspolnej przyszłości jelsi ja sie nie zmienię i nie zaakceptuje jego warunków i żadaćń. To znecanie psychiczne..A ja DURNA NIE UMIEM TO WYWALIĆ!!!!!!!!!!!!!!! chciałabym by poczuł ze to koniec, że koniec mojego czekania aż on dojrzeje i sie namysli i zdecyduje.. Pomożcie mi co ja mam robić?jak mam zmienić myslenie i olać go bądz sprawić aby ON coś zrozumiał i zaczał zabiegać i walczyc o mnie, aby zrozumiał co traci.....???????? POMOŻCIE!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do przedmówczyni
dziecko, marne szanse. Ty tego gościa NAGRADZASZ za to, że ma cie w dupie... No to jak chcesz w nim ukształtować inną postawę? Jak psu dajesz kość za każdym razem, kiedy ugryzie cie w nogę to po pewnym czasie pies zrozumie - chcę kość, to muszę ją ugryźć w nogę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie widząca sensu....
Witajcie Dziewczyny!!! Ja jestem męzatką od 2 lat. Ale juz po roku mąż uciekł do mamusi bo okazał sie niedojrzałym chłopcem i męczyło go małzeństwo..To co przezyłam przez to to brak słów, cierpiłąma długo i płakałam kazdego dnia..A ON..bawił sie, dzwonił wypytywał mnie, chodził po imprezach i zażywał wolności a ja to przeżywałam. Nie mowiąc o tym, że po 3 miesiącach małzeństwa znalazł sobie kobiete (w pracy) i miał z nią romans.. Dzisiaj, po dobrych 2 latach małzeństwa jestem kłębkiem nerwow, mam problemy zdrowotne - np. z sercem i poważną nerwice, moja psychika też juz nie daje rady. Sama sie dziwię jak moj układ nerwowy ma siłę jeszcze funkcjonować, czasem mysle sobie kiedy wyląduję w jakims wariatkowie.. Wracając do męża..po ponad pół roku od odejścia chciał wrócic..powiedział ze sie zmienił itp ze zrozumiał itp..Nie chciałam go przyjąć przez parę miesięcy ale spotykałam sie z nim (bo chciałam go zobaczyc , przytulić się...), powiedziałam ze bede z nim jak naprawi to co zrobił i mi pokaze ze załuje i ze sie zmienił..ale nie chciał, raczej nie umiał, powiedział ze udowodni mi jak zamieszkamy ze sobą...I w koncu uległam i zamieszkaliśmy (całkiem niedawno temu)..ale było tragicznie..Nadal był chamski, bluzgał, jak cos było o tej kobiecie lub tym ze mnie porzucił..to wciąz mi powtarzał, żę ON NIE CZUJE SIE WINNY!!Ze to ja do tego doprowadziłam. ZE jestem chora psychicznie i powinnam sie leczyć - to mi gadał często..Takie typy tak mają, że tak chcą z kobiety zrobić wariatkę.. I..Niedawno...znowu odszedł..do mamusi bo stwierdził ze sie dusi,żę potrzebuje swobody wolności (np. gra w gry na komp całymi dniami), nie chciał nigyd i nie chce rozmawiać ze mna o tym co czuje i o problemach bo twierdzi ze go to męczy, ucieka od kazdego problemu, woli uciec od małzeństwa niz coś naprawic.. Na dodatek teraz jak odchodził ponownie, to jeszcze zaczał mi stawiac warunki i wymagania, bo inaczej ze mna nie bedzie..Np. mam tolerować i być wyrozumiała ,ze on potrzebuje pić po nocach z kumplami i koleżankami, np. wracajać z pracy ok 12 w nocy to chce jeszcze sie zatrzymywac i pić w mieszanym towarzystwie..(pracuje ponad 100km dalej), a ja jako żona - cytuje jego: "mam wznieść oczy do nieba i to zrozumiec i przecierpieć, bo męzowie tak robią i potrzebują takich rozrywek"" Kurcze to jest TOTALNA BZDURA!!!To trzeba być kawalerem aby tak sobie pozwalać. Co to ja mam być MECZENNICĄ??A on dobrze sie bawić?Zreszta w małzeństwie sie zmienia i trzeba rezygnowac z takich rozrywek dla dobra małzeństwa. Ale on nie dojrzał by to rozumiec. Na dodatek jest typem wrednym i złośliwym, pokazuje mi na kazdym kroku ze mu mało zalezy ze nie bedzie ze mna itp..jest mnie bardzo pewny...bo wie ze dla mnie małzeństwo ma ogromną wartość.. Nigdy nie potrafiłam go kopnąć w tyłek..po tym wszytkim co mi robił tylko czekałam i cieszyłam sie ze w ogole chciał sie ze mna spotkac - dla namiastki ciepła i braku samotności - niemalże żebrałam o jego uczucie i obecność i gest.. I wciaz nie umiem go rzucic i pokazac ze to koniec i złozyc pozew..choc jak tylko sie kłócimy to on gada ze da mi połowe pieniędzy na rozwód. ON nadal czasem dzwoni..a ja zawsze z nim gadam i spotykam sie z nim kiedy on tego chce. BO..nie chce być samotna, bo boje sie ze nikogo sobie nie znajdę (mam 30 lat), ze nie urodze dziecka w odpowiednim momencie jak nie bede miała jego, bo wiem ze bedzie mi ciezko finansowo i nawet nie moge wziac kredtyu na mieszkanie - bo nie mam odpowiedniej umowy o prace i dochodów a mieszkam na stancji, a on ma dobra prace w budżetówce, bo czasem potrzebuje pożyczyć od niego samochód, bo go wciaż kocham i tesknie i potrzebuje sie przytulic i pobyc..TO JEST ŻAŁOSNE co pisze ale taka jest prawda i mysle ze jest mnostwo takich kobiet jak ja. Chciałabym mu w koncu pokazać ze jestem SILNA, ZE JAK NIE TO NIE!NIECH SPADA SKORO MNIE NIE CHCE. Mowi mi np ze nie widzi dla nas wspolnej przyszłości jelsi ja sie nie zmienię i nie zaakceptuje jego warunków i żadaćń. To znecanie psychiczne..A ja DURNA NIE UMIEM TO WYWALIĆ!!!!!!!!!!!!!!! chciałabym by poczuł ze to koniec, że koniec mojego czekania aż on dojrzeje i sie namysli i zdecyduje.. Pomożcie mi co ja mam robić?jak mam zmienić myslenie i olać go bądz sprawić aby ON coś zrozumiał i zaczał zabiegać i walczyc o mnie, aby zrozumiał co traci.....???????? POMOŻCIE!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie widząca sensu....
To co ja mam robić????Jestem za słaba aby go pogonić, bo nie umiem życ SAMA..dobija mnie taka samotność.. wracam do domu kazdego dnia i rycze przez 10-15 min ze GO nie ma, ze jestem sama, ze nie ma sie do kogo przutulić..boje sie ze jak go JA pogonie to bede miała wyrzuty sumienia za to do konca zycia, bo on potrafi z czarnego zrobić białe i tak robi ze czuje sie winna JA za wszystko, np. dlatego ze byłam choro zazdrosna przez jakis czass..ale miałam powody bo on mi je dawał a poza tym jest niedojrzały itp..była przecież inna kobieta itp..On czuje moją słabość. Np. spotkałąm sie pare dni temu z nim to mi powiedział ze tylko dlatego sie spotkał bo JA mu napisałam sms..ze mi smutno i przykro..to takie smutne... A poźniej sie wygadał troche,że troche okłamał..bo sam tez chciał przyjechać tylko ze poźniej..pewnie jak juz by sie nagrał w gierki na komp i by mu sie nudziło...to SMUTNE.. Doradzcie mi jak mam sie zachowywać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwodówka
🖐️ dziewczyny

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozwódka
nie widząca sensu.. ile Ty jeszcze pożyjesz w ten sposób? Ile wytrzymasz? Zdejmij te klapki z oczu. Ten facet ma Cię gdzieś. Ja wiem, że bycie samotnym jest cięzkie. Ja jestem po rozwodzie 2 miesiące. Próbowałam kogoś poznać. Spotykałam się z facetami. I nic. Tylko porażka. Też mi cięzko jak wracam do domu i siedzę sama przed tym kompem. Ale nie pozwole sobie by mnie mój własny mąż upokarzał. Powiedziałam dość. I wiem, że wole być sama niż być z byłym mężem. Moje małżeństwo tezbyło bardzo krótkie i też mam 30 lat. Boje się że mogę już nie zdążyć założyć własnej rodziny, nie zdążyć urodzić dziecka... ale nie chciałabym by moje dziecko miało takiego ojca jak mój były. Twój mąż Cie kompletnie nie szanuje i on sie nie zmieni. Nigdy nie będzie lepiej. WIęc może lepiej dać SOBIE szansę? jak sie bedziesz tak kurczowo jego trzymać, to nie bedziesz mieć szansy poznania nikogo!!! A moze warto spróbować?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwodówka
dziewczyny lepiej być samemu niż męczyć się w związku, który jest nic nie wart. Wam jest ciężko? A Ja mam dziecko. Myślicie, że to ułatwia znalezienie osoby z którą chcę się żyć?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie widząca sensu..
Do Rozwódki: Ty też nie masz dziecka? Ile byliście małżeństwem i jakie mieliście problemy. Ja miałam ciezkie dzieciństwo i bardzo potrzebuje swojej własnej rodziny bo pochodze z rozbitej..i przez ten fakt to jeszcze bardziej nie umiem być samotna. Zauwazyłam ze w samotności to ja usycham..mam depresje cierpię płącze trace sens..jak wracam do pustego mieszkania to sie męcze i płacze..i nie potrafię tego zmienić. Ja po prostu potrzebuje męzczyzny, partnera do wspólnego życia, potrzebuje aby ktos mnie przytulił i abym miała w kimś oparcie. do kogo bede mogła wracać.. Myśle sobie tak dzisiaj ze ten moj mąż jest mnie BARDZO pewny, czuje sie z tym komfortowo bo wie ze ja chce z nim być..bez względu na to co robi..i dlatego nie widzi swoich błedów a poza tym nie chce ich widzieć bo jest wygodny i niedojrzały.. Dlatego mysle sobie ze musze z nim urwać kontakt skoro tak mu wisi i nawet nie wie czy chce ze mna być..to po co nadal dzwoni??po co mi zawraca głowe? Powiedzieć mu ze mam tego wszytkiego dość tego co on ze mna robi i naszym małzeństwem i ze musze sie zastanowić nad tym wszytkim i zajac sie soba i swoim zdrowiem..i aby do mnie nie dzwonił..On bedzei zaskoczony tym i chyba nie uwierzy...pomysli ze nie dam rady bo wie ze nie umiem byc twarda w takich kwestiach..Ale musze być silna i TWARADA i KONSEKWENTNA..aby zobaczył to ze moge sobie poradzić sama, bez niego, bez jego pieniędzy i osoby...zreszta i tak zawsze czułam sie samotna przy nim..To moze on cos zrozumie przemysli i zastanowi sie nad tym co jest dla niego wazniejsze czy ja i nasze małzeństwo czy picie i zabawy i złośliwośc i chamstwo.. Tak sobie mysle ze sama mu na to pozwolilam..bo dawno powinnam mu była wystawić rzeczy gdy mnie po raz pierwszy - ponad rok temu - zostawił. Wtedy powiedział ze małzeństwo ze mna było POMYŁKA!A ja tego słuchałam i cierpiałam i namawiałam go aby sie nad tym zastanowił przemyslał...a ON kazał mi sobie szukać innego faceta bo stwierdził ze my nie pasujemy.. nawet mi opowiedział jak sie z czata umawiał na randke ITP..TO TAK BARDZO BOLAŁO....Ale ja czekałam i nie znalazłam sobie innego i nie rozwiodłam sie bo od czasu do czasu pisał mi sms ze teskni ze kocha itp..Nie chciał widocznie spalić mostu za sobą..a sam sie w tym czasie dobrze bawił i korzystał z życia..a do mnie dzwonił (Ja DURNA odbierałam..bo czułam sie samotna i usłyszeć go chciałam..) i wypytywal gdzie jestem z kim i co robię ITP..To takie beznadziejne..Kurcze dawno powinnam była go olać i NIE odbierać od niego telefonu..to moze dałoby mu to do myślenia.. Ja musze tak postąpić jak powyżej napisałam bo inaczej nigdy nie dam mu szansy aby sie zmienił i nad tym wszystkim zastanowił i mnie docenił... Bo tak naprawde to na 100 procent to nie jestem pewna konca. Bo wciąż jest uczucie przywiązanie itp..Gdyby tylko był inny sie zmieniło i docenił mnie i nasze małzeństwo stawiał na 1 miejscu i mnie szanował...Gdyby....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja też wychowywałam się w rozbitej rodzinie, ale uważam że lepiej nie mieć wcale ojca, niż mieć chama czy alkoholika za tatusia. Dlatego rozstałam się z mężem, a dzieci wcale za nim nie tęsknią. Pamiętajcie, lepiej polegać na sobie samej, niż męczyć się z nieodpowiednim facetem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wrzutka
a ja zastanawiam sie czy nadal tkwic w tym związku czy dać sobie szansę i odejść..co nie jest latwe jestem z meżęm już 6 lat, wlaściwie nadal go kocham, on twierdzi,że mnie też,ale żyć razem nie potrafimy i nie wiem kto jest winny, wina pewno znajduje się gdzieś po srodku mąż nigdy mnie nie rozumial, różnimy się we wszystkim ,pogladach, sposobie postrzegania świata, planach na przyszlość,a ja podobine jak moja poprzedniczka, boję się ,że jak odejdę nie bede miala szansy mieć dziecka, bo dla mnie to naprawdę już ostatnie dzwonek, choć myśląc o dziecku, waham się , bo nie takiego ojca chcialabym mu dać, ale pocieszam się,że faceta można zmienić a dziecko na zawsze poostanie dla mnie darem nieba, poza tym jest tyle samotnych matek, które doskonale dają sobie rade, nie wiem czy to egoistyczne podejscie,ale myślę ,że nie bo z calą pewnoscia obdarzylabym dziecko ogromnym nakladem milości wracając do mojego związku-ciągle liczę na to ,że coś się porawi, oszukuję się,że ,że nie jest tak żle, choć wiem ,że raczej może być gorzej czy którejś z kobietek udalo się uratować swoje mależństwo?maż wykazuje pewne starania, ale z doświadczenia wiem ,że są one niewystarcające

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tylko 5
do nie widzaca sensu: nie wiem ile macie lat ale jak facet tak sie zachowuje po 2 latach małżeństwa to jest dupkiem(sory), a ty tkwisz w toksycznym związku.przykro mi, ale sprawiasz wrażenie uzależnionej od niego i jesli tego nie przerwiesz, to nigdy nie bedziesz szczęsliwa. sama rozwiodłam się, tez przezyłam rozwód rodziców i jakos poukladałam sobie zycie.jesli chcesz sobie pomóc, wybierz sie do psychologa, może zdanie kogos obcego wskaże ci droge i pomoże.kiedyś też skorzystalam z takiej porady, dwie rozmowy pozwolily mi zrozumiec siebie i nie tylko.a swiat nie kończy sie na nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość odświezam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie widząca sensu...
Witajcie Dziewczyny!! Do psychologa chodziłam ponad rok, który mówił mi ciągle ze powinnam to zakończyć bo moj mąż nigdy sie nie zmieni i jest człowiekiem ktory zatrzymał się w rozwoju psychicznym i emocjonalnym na poziomie dziecka 5-letniego. A ja nadal chciałam walczyć i nie chciałam go stracić..Ja zdaję sobie sprawę ze jestem uzaleniona od niego, ale z drugiej strony to szkoda mi stracić to małżeństwo..KUrcze najgorsze to jest to ze nie moge znieśc tego, że ON uważa i twierdzi, że to tylko bedzie MOJA wina jak dojdzie do rozwodu. Od kilku dni mieszkamy razem, bo jego matka miała go dość i chciała aby poszedł z domu wiec go wygoniła...przyszedł a ja go przyjełam bo powiedział ze inaczej wyprowadza sie do innego miasta i tam bedzie mieszkał, a mnie cięzko było sie z tym pogodzić...bo w TAMTYM mieście mieszka Kobieta z którą kiedys romansowal..i boli mnie to..a na dodatek on z nią pracuje....KUrcze to takie bolesne..A ja już jestem taka bardzo wrażliwa i bardzo sie wszytkim przejmuję. Poza tym głupio było mi go wywalic i nie przyjąć bo dokłada sie troche do stancji bo zarabia 2300zł a ja tylkoo 800 zł wiec to oczywiste ze powienien mi pomagać przynajmniej dopoki nie mamy rozwodu..I OBECNIE jest okropnie..ON jest wredny, złośliwy, mściwy a ja tylko ryczę po kątach..Powiedział ze niedługo się wyprowadzi -jak tylko znajdzie sobie lokum..a ja Cierpie bo wciąz mnie ignoruje, olewa i nie zwraca na mnie uwagi a ja czuje sie tak okropnie...Wcześniej poczyniliśmy pewne ustalenia..napisalam to na kartce (jakbyśby mieli mieszkać i naprawiać..) on się zgodził na ustalenia ale oczywiście byle kłótnia między nami a ON sobie je ŁAMIE..twierdzac ze juz sie one nie liczą bo ja coś tam kiedys powiedziałam...ITP..przez jakiś błachy powód sobie je łamie kiedy tylko chce..A ja cierpie i chodzę i płaczę.. Co ja mam robić????

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×