Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ja już to wiem.

KTO PRZEŻYŁ ŚMIERĆ KLINICZNĄ? NOWY, BO NIE MOGĘ WEJŚĆ W PIERWSZY TEMAT

Polecane posty

Gość ja już to wiem.
Natomiast pytanie o lżejszy i cięższy grzech kojarzy mi się z próbą usprawiedliwienia lżejszego grzechu, bo ciężki jak wiadomo jest bardzo zły, więc jest to kwestia wyboru między mniejszym i większym złem. Lżejsze grzechy są popełniane przez nas również wtedy, kiedy nie zdajemy sobie z tego sprawy, więc nie do końca można nad tym panować. Najważniejsze, żeby grzechu nie planować. Obojętne jest wtedy czy to jest lekki grzech, czy ciężki, bo najistotniejszy jest w ogóle zamiar grzechu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samokrytyczna
Dziekuję za interesującą rozmowę. To temat woda, ale ktos tu jest nie zadowolony z obrotu sprawy i zmiany głównego tematu i może racja. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samokrytyczna
"niezadowolony" oczywiście - błąd.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cast away
Bo sprawy ostateczne wiążą się z moralnością i sumieniem czy tego chcemy czy nie. Dla głodnych wiedzy - lektury (oprócz trylogii Moody'ego): Przemienieni przez światło - Morse & Perry Dalej niż światło - Atwater Polskie życie po życiu - pr. zb. Na drugą stronę i z powrotem - Browne & Harrison Opowiem wam swoją śmierć - Jankovitch Powrót z jutra - Ritchie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już to wiem.
Samokrytyczna, On naprawdę wszystko wybacza. Tylko nie można tego traktować tak, jakby się miało grzeszyć cały czas, bo przecież Bóg mi wszystko i tak wybaczy, to ja sobie pogrzeszę. Nie. Wszystko dobre, co zrobisz człowiekowi, wraca do Ciebie, czy to po tygodniu, czy po 20 latach. Tak samo jak i wszystko złe, co zrobisz człowiekowi, wraca do Ciebie. Możesz po jakimś czasie, gdy wydarzy się Tobie coś podobnego, nie skojarzyć sobie, że jest to za coś, co ty zrobiłaś wiele lat temu. Przykład: ja zawsze byłam uczciwa. Tak było naprawdę, pracowałam kiedyś na kasie, była to moja pierwsza praca w życiu, potem długo miałam jeszcze do czynienia zawodowo z pieniędzmi. Nigdy nikogo nie oszukałam nawet na 1gr. Kiedyś poszłam na basen, a ponieważ się spóźniłam, płaciłam za bilet najszybciej jak się da, kosztował 10zł. ,a ja dałam.100. No i tak się spieszyłam, że nie wzięłam reszty. Po wielu godzinach od powrotu z basenu szukałam czegoś w portfelu i coś mi zaczęło nie pasować. Zadzwoniłam na basen. I wiesz co usłyszałam? "Tak, leży tu Pani 90 złotych, tak szybko Pani biegła, że nie słyszała Pani jak ja krzyczę". Warto. Poza tym, to bardzo ciekawa historia, o której piszesz. Mam rozumieć z tego, że te dwie osoby są ze sobą? Ta kobieta zamężna z mężczyzną, który kiedyś był samotny?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już to wiem.
Cierpka limonka, czytałam kiedyś o eksterioryzacji, czyli wychodzeniu z ciała. To jest możliwe, bo ja też to wielokrotnie przeżywałam. Skończyło się, gdy miałam 15 lat. I miałam również podobne przeżycia jeśli chodzi o zmarłych. Tyle że moje nie były miłe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samokrytyczna
Powiedzmy, że oboje nie wiedza co z tym dalej zrobić. Oczywiście wiadomo co powinno sie zrobić, ale to ich przerasta. Ogólnie jeden wielki wyrzut sumienia. Sytuacja jest jeszcze dziwniejsza, tylko nie o tym pisac. Czasem lepiej jak ktoś nie zastanawia sie nad wszystkim po 1000 razy, nie jest nadwrażliwy, tylko z przekonaniem bierze dla siebie. Tak, wiem co powiesz...to do niego wróci. A czy do tych ludzie nie wróci? Bo co, bo żałują, bo im głupio, ale i tak brną w to co złe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samokrytyczna
A co do Twojego przypadku z pieniędzmi :-) Mam to samo i jak Ty wierze, że dlatego, że nie oszukuję innych. Szkoda, że z innymi rzeczami nie jest tak łatwo po prostu żyć uczciwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kilka słów od specjalistki w zakresie kognicji: Efekt deja vu jest z naukowego punktu widzenia określany jako zaburzenie pracy mózgu. Jest zjawiskiem zbadanym i w większosci przypadków nie świadczy o posiadaniu paranormalnych zdolności. Szczególne nasilenie uczucia deja vu odnotowuje się u epileptyków - oni bardzo czesto skarżą się na deja vu. Oczywiście nie mam na myśli, że komu zdarza się deja vu jest chory, bo większość ludzi miewa takie odczucia. W każdym razie jest to związane z błędami komunikacyjnymi na poziomie układu nerwowego. To i tak jeszcze nie załatwia sprawy, bo nie zgłębiliśmy jeszcze faktu, co powoduje tego typu zaburzenia pracy mózgu. Co się tyczy euforii i widoku siebie z góry - pamiętajcie, że śmierć mózgu i stany jej bliskie wiążą się z natychmiastową produkcją hormonów uśmierzajacych ból, strach itd. To nie żadna tajemnica, że reakcje biochemiczne mózgu na obumieranie są dokładnie zaplanowane i z góry określone w genach. Mózg dosłownie zalewa organizm endorfinami, fenyloetyloalanina itp. Jako ciekawostkę dodam, że możemy świadomie sterować biochemią mózgu skupiając się na różnych emocjach - np. skupiając się na przeżywaniu poczucia wstydu - aktywujemy ośrodki wydzielania endorfin. To pewne narzędzie obronne, które pomaga nam żyć - mózg znieczula nasze negatywne emocje. Dzieciństwo naraża dzieci na stresogenne sytuacje i wtedy one zapisują sobie gotowe scenariusze na całe życie. Ważne, by dzieci nie były za bardzo narażane na poczucie wstydu, zawstydzenia, bo mogą się one przerodzić w poczucie winy, zalać nieukształtowany jeszcze układ nerwowy falami endorfin i nieodwracalnie zaburzyć jego pracę (w przyszłości dzieci mogą mieć np. tendencje do depresji). Wracając do tematu, bo trochę zamotałam, nie kwestionuję waszych przeżyć, a wręcz przeciwnie. To miłe, że się nimi dzielicie. Obawiam się tylko, że mogłyby być spowodowane jedynie objawami typowymi dla śmierci mózgu. Zastanawiający jest fakt, że ludzie widzą sami siebie z góry. Być może za życia są przekonani (na podstawie filmów, koncepcji, doświadczeń innych ludzi), że właśnie tak odbywa się śmierć. Mogłoby to być halucynacją, ale osobiście uważam, że świadomość oddziela się od ciała, bo przekonują mnie przypadki, w których osoba przywrócona potrafiła dokładnie opisać widoki z góry (ale nie np. rozmowę lekarzy, bo to żadna poszlaka, że słuch może jeszcze działać). Poza tym malutkie dzieci nie są skażone informacjami, a tez widywały siebie z góry gdy miałykliniczne NDE (near death experience). Nie ma sensu przesadne dociekanie, czy coś jest paranormalne, czy nie... ani sposób myślenia, że za X lat odkryjemy jednoznacznie, czy \"coś jest\", czy nie, ani się nie łudźmy, że za X lat Bóg objawi się i wszystko będzie już jasne... bo to nie tak. Świat jest ciągle taki sam. To my się zmieniamy. To my widzimy coraz więcej. A świadomość jest bardzo ekspansywna. Raz zdobyta informacja... nuta, obraz, zapach, doświadczenie - pozostaje już na zawsze w nas i jesteśmy o nią mądrzejsi. Z dnia na dzień rozwija się też nasza wrażliwość. Nie zaniedbujmy więc życia \"tu i teraz\". Wszystko jest na wyciągnięcie ręki. Nie ma pytań bez odpowiedzi. Wszystko zostało już powiedziane i pokazane. Teraz wystarczy być dobrym obserwatorem, a kwestie życia i śmierci staną się oczywiste.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już to wiem.
Zastanawiają mnie ludzie, którzy dążą do samozagłady, spotkałam kilku z nich, w psychologii opisane są takie charaktery. Ja bym ich porównała z czarną dziurą. Zasysają wszystko dookoła bojąc się chyba cokolwiek stworzyć od siebie. Ludzie, których trawi jakaś tęsknota, która tak naprawdę nigdy nie zostanie zaspokojona, którzy widzą sens życia w cierpieniu, choć tak by tego sami nie ujęli, ludzie, których przeżycie jednego dnia bez problemu jest dniem straconym. Nie uważam, że są źli, ale że brak im czegoś, by mogli generować z siebie coś dobrego. I nie wierzę również w pecha, który mógłby im się przydarzać często. Nieszczęśliwość ich jest dla mnie czymś niepojętym. Naprawdę starałam się ich zrozumieć, ale nie umiem. Być może dlatego właśnie, że do tego ziemskiego życia mam już prawidłowy dystans.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cast away
Uprzejmie informuję, że w podanych przeze mnie lekturach - i nie tylko - jest mnogo opisów w czasie których osoby doświadczające NDE/OBE obserwowały zdarzenia lub dowiadywały się o faktach o których nie mogły wiedzieć w żaden sposób. I są niesponsorowani naukowcy którzy potwierdzają to doświadczalnie. Tyle w temacie tego co jest "prawdą" oficjalną a co prawdą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przepraszam ale fefekt dejavu
racja, co do samej smierci zas,uwazam,ze ludzie sie jej boja, bo stawiaja ja sobie za koniec konca, za ostatecznosc i to jest przerazajace. Bardzo chcialabym wierzyc,ze po smierci jest wspaniale, ze widzimy swoich bliskich, ale te wywody naukowe oddalaja mnie o d tej mysli, Zwyczajnie obawiam sie,ze wszystko, co ludzie przezywaja podczas smierci klinicznej jest niczym innym jak zwidami, chalucynacjami wywolanymi wlasnie praca mozgu, organizmu w ogole.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cast away
W przynajmniej części przypadków halucynacje ani "chalucynacje" to nie są. Owszem, takie doświadczenia nie rozstrzygają ostatecznych tajemnic... ale na tym etapie jesteśmy chyba jeszcze na etapie początkowym. Kto wie co kiedyś odkryjemy?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samokrytyczna
Jeśli jesteś bardzo głodna na widok jedzenia jestes w stanie ukraść. Jesli jesteś głodna uczuć i nagle je otrzymujesz jesteś w stanie doprowadzić nawet do samozniszczenia, bo lepiej umrzeć sytym nie ;-) To prawda, są ludzie, którzy lubią cierpieć, odnajdują w tym dziwne zadowolenie. Co do pecha...ja bym tak nie szarżowała, że niektórzy go nie mają. I mówie tu już o uczuciach. Znam jedną babkę, która mi sie z pechem kojarzy. Może to kwestia złych wyborów wg kogoś, ale jak dla mnie nie bardzo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przepraszam ale fefekt dejavu
"ale na tym etapie jesteśmy chyba jeszcze na etapie początkowym" unikajmy powtórzeń

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już to wiem.
Hollywood star, mam pytanie. Czy masz takie przeżycia? A jeśli nie, to czy gdybyś je miała, też byś tłumaczyła je w naukowy sposób? Bo jeśli chodzi o fakty, to: widziałam siebie, słyszałam co ludzie mówili dookoła, lekarze stwierdzili, że praca serca ustała, byłam w stanie śmierci klinicznej przez ponad 30 minut i gdyby nie moja matka, pewnie nie żyłabym już, bo to ona kazała lekarzom mnie reanimować pomimo stwierdzenia zgonu. Poza tym pytam z ciekawości, nie z przekory czy próby udowodnienia czegoś Tobie, bo masz dużą wiedzę, więc, czy jesteś w stanie wytłumaczyć spotkania takich ludzi z (ujmę to tak) Kimś "po drugiej stronie"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przepraszam ale fefekt dejavu
kiedys ktyos napisal,ze spotkanie bliskich po tamtej stronie wynika z naszych emocji, naszych oczekiwan, Nie wiem, nauka probuje to wytlumaczyć,ale kto ma racje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cast away
Sorry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przepraszam ale fefekt dejavu
moj wujek opowiadal o swojej smierci klinicznej, tzn on o tym nie chce generalnie mowic nikomu, ale kiedys sie uzewnetrznil i powiedzial,ze zwyczajnie chodzil po szpitalu przenikajac przez sciany, widzial co sie dzieje w sasiednich salach.Mial wtedy operacje.On nie mowi o tym jako o smierci klinicznej, zwyczajnie pamieta takie wydarzenie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już to wiem.
Samokrytyczna, a co Ci da pełny żołądek po śmierci? ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cast away
Oczywiście że jest mozliwe iż tego typu "spotkania' to efekt czerpania informacjiz noosfery (którą przemycono do psychologii jako nieświadomość zboiorową). Tyle że jest to zastępowanie jednej zagadki drugą. Nie szukajmy więc już teraz na siłę wytłumaczeń tylko zbierajmy fakty. Na razie się wyłączam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samokrytyczna
Nasycenie i uczucie szczęścia, gdy jeszcze żyję i jestem na tym świecie. Raz nam podarowano zycie. Nie mozna sie więc bać je przeżyć. Mam setki teorii i jedna przeczy drugiej, a kazda w róznych sytuacjach ma sens.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kiedyś sporadycznie miewałam odczucia tego typu, ale tłumaczę je tylko naukowo. Twój przypadek może być uznany za zjawisko paranormalne, ale nie musi. Brakuje nam dowodów. Osobiście jestem raczej analitycznym naukowcem, tzn. nie neguję czegoś, tylko dlatego, że nie mam na to dowodów. Jeśli nie mam na coś dowodu, wolę założyć, że jest to możliwe, niż odwrotnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie co myślę na temat ludzi pławiących się w cierpieniu? To raczej tchórze, osoby, które nie chcą lub nie potrafią przejmować odpowiedzialności za swoje życie i w ten sposób uciekają od wszelkich konstruktywnych przemyśleń. Można starać się resocjalizować takie osoby i próbować wnosić światło w ich życie, ale myślę, że z czystym sumieniem, złych, agresywnych ludzi można ich również pozostawiać samym sobie. Każdy ma swoją głowę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do hollywood star
od kiedy to endorfiny powoduja depresje??? enodrfiny to hormony odpowiedzielne za nasz dobry humor i poczucie szczescia, wiec to nie ich wydzielanie zaburzenia wydzielania endorfin moza powodowac spadki nastrojow. doucz sie dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja już to wiem.
Będę za chwilkę, bo muszę wyjść. Do wszystkich :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość przepraszam ale fefekt dejavu
"doucz sie dziecko" to juz bylo niepotzrebne :P tez nie rozumiem ludzi, ktorz swiadomie decyduja sie na umartwianie sie nad soboa, zamaist starac sie zmienic sytuacje czy tez swoj poglad na zycie. Znam taka jedna osoba, do ktorej nie trafiaja jakiekolwiek argumenty.Woli sie dolowac, mowic ,ze jest nieszczesliwa i myslec o cztym, czego nie osiagnie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do hollywood star
poza tym tlumaczenie biologistyczne procesow psychicznych jest redukcjinizmem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czytałam kiedyś na temat umierania.. z naukowego punktu widzenia w trakcie smierci nasz mózg wariuje..stad uwalnianie ogromych ilości endorfin..intensywne błyski światła..zwidy itp.. na ostatnią chwile mózg przygotowuje nam totalny odjazd.. to naukowa wizja.. moze i to prawda.. ale zawsze lepiej jest wierzyć w przezycia mistyczne i w to ze coś jednak istnieje potem. w kazdym razie ja tak to odbieram.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Eee tam... jesteś dyletantką... jasne, że endorfiny są hormonami szczęścia. Miałam na myśli proste zjawisko, w którym nadmierne wydzielanie się endorfin zwłaszcza u dzieci powoduje trwałe zaburzenia biochemii układu nerwowego. Bo w końcu ich zapasy się wyczerpują. Jak ktoś za dużo kresek wciąga, to też się zalewa endorfinami, ale w efekcie końcowym prowadzi to do zaburzeń depresyjnych. Teraz pewnie już załapałaś. Badaj psychikę jak ci wygodnie. Ja analizuję procesy psychologiczne wychodząc z faktów biologicznych i w ogóle nie uważam tego za redukcjonizm, a wręcz przeciwnie. Przecież nie zaprzeczysz, że te dziedziny są sobie obce. Zdolności i właściwości umysłowe bazują właśnie na biologii i biochemii - zależą od składu biologiczego naszego ciała, od odżywiania itd. itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×