Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość milkaaaaa

Kocha mnie dwóch.... boję się o każdego z nich....

Polecane posty

Gość nowa wśród Was
cześć dziewczyny..czytam czytam..i jestem zaskoczona...myślałam, że tylko ja jestem jakas niezdecydowana.... Osobiście moge powiedzieć , że nie pochwalam swojego dzisiejszego zachowania..... :o Spotykałam sie z kimś pare lat..zerwalismy....pozniej zaczełam spotykac sie z kimś innym...trwało tomożę kwartał..w koncu..tez sie z nim rozstałam...bo po pierwsze myślałam o 1., po drugie czegoś mi brakowało.... teraz nagle pierwszy przypomniał sobie o miłosci do mnie...chce załozyc ze mna rodznie, sluby itp....i drugi też sie bardzo stara...kwity, miłe słowa...przemawiają za mną :) Obecnie - wstretna ze mnie dziewczyna - stwierdziałm,ze zal mi obu..i dam im szanse..niech się wykażą :).... ale doprowadziałm do tego...ze niby nie jestem z zadnym..tak oficjalnie...a z 1 i 2 sie dzis całowałam :o czuje sie...jak..ladacznica

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nowa wśród Was
..najgorsze jest to, że pierwszy raz w zyciu robie cos czego sie wstydze..to chyba tak nie powinno byc prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vbcbc
witam:) daawno tu nie zagladalam :)nie mialam czasu:(widze ze pojawily sie tez nowe osoby:)u mnie w sumie bez zmian...mialam jechac w piatek do nr2:(i tym samym musialabym zerwac z nr 1...:(ciagne ta glupia gre na dwa fronty:(ciezko sie zdezydowac( z pierwy zapewni mi spokoj bezpieczenstow...a nr 2 no wlasnie wielkja niewiadoma:(nie wiem czy kocham nr 2..ale cos w tymmusi byc ze juz tyle to trwa a ja nie potrafie tego skonczyc..zawsze tak mam jest jest wszystko ok..tesknie za nim itd...ale jak mam do niego jechac nagle brakuje mi nr 1....zreszta zawsze jak jestem u nr 2 to mi pierwszego brakuje:(wlasnie boje sie ze tak bedzie juz zawsze...:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
vbcbc, moja historia jest bardzo podobna a jeśli chodzi o 2 to niemalże identyczna, bedziesz chciala pogadac odezwij sie tu sabina1979@op.pl naisze ci moje gg to bedziemy mogły porozmawiac jak masz ochote

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vvvvvvvvvvdfd
niezdecydowana79...>wyslalam ci moj nr gg na maila:)teraz juz uciekma..ale odezwij sie jak tylko wroce to odp:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vbcbc
wyzej to ja pisalam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vbcbc
hej:)jak tam?co u was nowego slychac..??zaglada tu jeszcze ktos??:(ja dzis wlasnie stwierdzilam ze jestem nienormlana...sama sobie zycie komplikuje....kiedy pokloce sie z nr2...nie moge wytrzymac,,,dzownie pisze pierwsza..czuje sie jakbym stracila kogos bliskiego...wyobrazam sobie ze zaraz z tej blachej klotni wszytsko sie popsuje i nie bedzoimy ze soba..do nr 1 czuje wtedy wielka niechecx..a kiedy tak jak teraz jest juz wszystko z nr 2 dobrze to nagle nr 1 mi strsznie brakuje:(:(:(wlasnie w takich momentach zdaje sobie sprawe ze to jest chyba sytuacja bez wyjscia:(:(ze jakia opcje bym bym nie wybrala to ciagle bede cierpiec i zalowac:(:(:(boze czy tez tak macie:(pewnie nie.......:(tak bym chciala byc z jednym i byc pewna swoich uczuc i niczego nie zalowac:(:(:(boje sie tego:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milkaaaaaaaaa
hej dziewczynki :* co tam ....ja po 1.5 tyg. wyprowadzialam sie od nr 1 nie dalam rady juz...jestem tak jakby z nr 2...ale czy jestem szczesliwa tak do konca hm.... :( niewiem...nr 1 strasznie cierpi i zyje nadzieją ze ja wrócę,nie dopuszcza myśli ze moze byc inaczej...Ja tez cierpie...nie chce budowac szczescia na nieszczesciu....boje sie zemsty losu ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
współczuje Wam takich sytuacji. ale jedyne rozważne wyjście z tego to zostawienie obu facetów!!!!!!!!i znalezienie sobie innego:-) albo zostawienie ich na kilka miesiecy i wykorzystac ten czas na poukładanie myśli:-) dlaczego sobie tak utrudniacie zycie? trzeba być zdecydowanym. wiadomo ze nie ma ideału. nr 1 jest lepszy w tym a nr 2 w czymś innym.trzeba dokonywac wyborów.nie mozna miec wszystkiego bo zdradzacie swoich facetów..i nie wiecie czego same chcecie! najpier odgadnijcie swoje potrzeby a potem zdecydujcie sie na zwiazek

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ads
po kilku latach rozstalismy sie z kobieta...nie ukladalo sie, jakos tak mielismy wrazenie ze cos musi sie zmienic...rozstalem sie z Nia kilka miesiecy temu, jakos lecialo..mialem wrazenie, ze bedzie OK, niedawno zobaczylem Ja pierwszy raz od rozstania, z innym, wygladala na szczesliwa, przez kilka godzin imprezy nie zauwazyla mnie...a najgorsze jest to, ze od czasu jak Ja zobaczylem nie moge przestac o niej myslec, w nocy zasypiam na kilka minut, po czym znow sie budze, widze Ja przed oczami, z nim...powiedzcie mi jak kobiety podchodza do tego wszystkiego, co mam myslec...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milkaaaaaaaa
ads >>>> a kto bardziej napierał na rozstanie ty czy ona? I jak było ci przez ten czas dopoki jej nie zobaczyłes z innym?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ads
widzisz chyba ja...po prostu chcialem cos zmienic, meczylismy sie z soba. przez ten czas czulem sie hmm.. wolny od problemow, ktore towarzyszyly mi w tym zwiazku,kwestii, ktore absorbowaly mnie negatywnie w normalnym zyciu...a ona...mialem wrazenie, ze podchodzila do tego, jakby byla nieobecna, jakby to nie dotyczylo jej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ame
hmm ja mam to samiutko, tylko ze z kobietami. 6 lat z jedna, od roku jest druga. Wiem ze czego nie zrobie to bedzie zle. Mam straszna ochote na nowa milosc, ale te 6 lat to masakra - probowalem raz odejsc, ale bylo to takie straszne, ze wrocilem. Jak odejsc, nie zadreczajac sie myslami o dlugotrwalej partnerce? Jak zostac, nie zadreczajac sie myslami o tym co by bylo gdybym odszedl? Tez tak czuje jak ty dziska, ze caly moj swiat emocjonalny, wiara w stalosc i stabilnosc zostaly powaznie zachwiane. Wszystko stoi na glowie.. A co myslicie o tym? łatwo stworzyć sytuację trójkąta czy nowego związku. Kasia: Wtedy obciążasz swój związek. Andrzej: Zgoda, ale powtarza się ten sam schemat. Kasia: Dlaczego ten sam? Andrzej: Bo znowu muszę znaleźć osobę, która mnie zrozumie, doceni, przyjmie, pochwali. Jeżeli nie będzie między nowym a starym związkiem jakiegoś momentu refleksji - różnie to może być: w formie terapii czy w formie medytacji, czy w formie samozastanowienia się, czy porozmawiania z kumplem - to zawsze będzie czekał stary schemat "Mój mąż mnie nie rozumie, moja żona mnie nie rozumie". No i człowiek znowu się właduje w sytuację, że ktoś, żebym ja dobrze się czuł, musi mnie dobrze rozumieć. Kasia: Jednak czasami jest tak, że ludzie porzucają stary związek na rzecz nowego związku i żyją sobie szczęśliwie. Andrzej: To się zdarza, ale nigdy, jeśli to jest związek na zakładkę. Rozstanie wymaga przeżycia żałoby, przeżycia wszystkich uczuć: żalu, złości, tęsknoty, upokorzenia, bezradności. Wtedy dopiero można w miarę obiektywnie ocenić złe i dobre strony związku. Kiedy dokonamy tej oceny, rozstanie jest możliwe. Kasia: A jak nie dokonamy? Andrzej: Jeżeli zaczynamy nowy związek bez przeżycia żałoby po starym, to najczęściej lokujemy w kolejnym partnerze wszystkie niespełnione oczekiwania, uczucia, stare schematy. Mamy nowego partnera w starym uniformie, czyli początek starych problemów. Kasia: Czyli konstruujemy swój nowy związek, ale starego typu. Andrzej: Najczęściej. Kasia: Nawet jeżeli ta osoba nie będzie tak bardzo odpowiadać obrazowi żony czy męża, to urobimy go na jego (jej) podobieństwo? Andrzej: Tak. W jakimś sensie... Kasia: Zawiesimy się na nim (na niej), powiemy, że od niego (niej) wszystko zależy, nadamy mu (jej) w ten sposób ten sam wymiar co poprzedniemu partnerowi? Andrzej: Różne są sposoby wzajemnego urabiania. U jego podstaw leży pragnienie, chyba najbardziej pierwotne, aby czuć się bezpiecznie. Ludzie wprawdzie tęsknią za miłością, wolnością, ale kiedy jest im dana sytuacja wyboru, wybierają bezpieczeństwo. A bezpieczne jest to, co znane, czyli często brak miłości, przemoc, odrzucenie... Mamy wiele sposobów (często nie zdajemy sobie z tego sprawy) na to, żeby kogoś, kto nas kocha, przerobić na tyrana lub prześladowcę. Wielu mężczyzn marzy o pięknej księżniczce, ale gdy taka ich wybierze, zaraz odnajdują w niej znajome cechy wiedźmy. Doświadczenia przeszłości wpływają na nasze późniejsze życie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ads
nie rozstalismy sie w zadnej klotni, potem kilka razy normalnie rozmawialismy przez telefon przez moze 2 tygodnie, dopoki nie dowiedzialem sie, ze jest z tamtym.czy to jest dla Was latwe udawanie, ze nie zna sie osoby, z ktora tyle sie przezylo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość milkaaaaaaaa
ads może to jest poprostu wstyd...ukryty pod maską obojętności

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ads
a z jakiego powodu wstyd?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vbcbc
hej:) milkaaa...>wydaje mi sie ze chyba dobrze zrobilas wyprowadzajac sie od nr 1..mieszkasz treaz z rodzicami czy z nr 2??skoro nie bylas z nr 1 szczesliwa to nie bylo warto siebie nawzakem oszukiwac... u mnie nie zaciekawie:( powiedzialam nr 1 ze meczy mnie to wszystko...ze potzrebuje czasu..a tak naparwde chce pojehac do nr 2...tylko ze gdzies w srodku sama nie wiem czy tego naparwde chce...wiem ze bede tesknila za pierwszym caly czas:(wroce bede chciala z nim byc i tak wkolko:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vbcbc
"Jak odejsc, nie zadreczajac sie myslami o dlugotrwalej partnerce? Jak zostac, nie zadreczajac sie myslami o tym co by bylo gdybym odszedl? " ame czuje podobnie jak ty....ale chyba nie da sie ominac cierpinia:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ame
nie da sie ominac cierpienia nawet nie da sie przewidziec ile bedzie trwalo i jaki wplyw bedzie mialo na zwiazek ktory ocalimy wiesz co mnie najbardziej doluje? ze cokolwiek sie nie zrobi, osoba ktora zostawimy bedzie dalej w naszym zyciu: jako tesknota ktora byla do unikniecia jako wspomnienie ktore nie cieszy,a boli jako wada naszego partnera ktorej tamten/a nie miala jako zaleta ktora mial/a tylko on/ona wiec nic juz nie bedzie takie same.. ani nasz stary zwiazek, ani ten nowy jesli zdecydujemy sie go zaczac i widze po tych wpisach ze wszyscy czujemy to samo - nawet jak sie zdecydujesz odejsc, stary zwiazek nie umiera tak latwo jak zmiana adresu nowy zwiazek nie bedzie taki jaki moglby byc gdybysmy sie poznali jako ludzie wolni nowy zaczal sie bo czegos nam brakowalo dostalismy to u kogos nowego, ale wtedy zaczyna nam brakowac tego co dawal stary partner ktos oprocz dziska zrobil to i moze napisac jak wyglada ta wewnetrzna walka pomiedzy starym a nowym zwiazkiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anonimka...
Witam...śledze ten wątek od kilku dni....i odnajduję moją obecną sytuację..tyle że ja stoję na progu i moge jeszcze się wycofać..i zastanawiam się Jestem od 2 lat z facetem. On nie czuje się jescze gotowy za akładanie rodziny, dopiro co skończyliśmy studia, on szuka normalnej pracy. Zauważyłam ostatnio że o wielu sprawach mi nie mówi, nawet tak ważnych jak np, choroba mamy. W czasie rozmowy, stwierdził, ze nasz związek jest na takim etapie, kiedy nie chce się już starać. To było bardzo dla mine przykre, ale ja też tak czuję. Nie mieszkamy razme, ale często się spotykamy. Może właśnie za często. Na studiach zaocznych poznałam 2 tygodnie faceta, po zajęciach spędziliśmy kilka godzin gadając. Gdy rozstawaliśmy się pierwszego wieczoru, spytał, czy może mnie pocalować. Nie zgodziłam się, ale to pyatnie siedzialo potem we mnie...i zaczęły się marzenia. \ 2 ostatnie tygodnie to SMSy, rozmowy przez telefon. Gdy przyjechał na ten weekend, spędziliśmy razem cały dzień, a potem..o matko...rzuciliśmy się na siebie po prostu... on wie, że mam kogoś...ja wiem, że nie mogłabym z nim żyć...bo w wsaznych sprawach się kłócimy, mamy podobny temperament...pewnie byśmy się pogryźli w pewnym momencie...ale jest niesamowita chemia...iskrzenie. Stwierdziłam, ze będzie co będzie...choć wydaje mi się, że to tylko fascynacja...pewnie skończy się przed zakończeniem roku akademickiego:) Może w waszym przypadku też tak jest...początek znajomości jest zawsze intensywny, bo to coś nowego i nieznanego..świeżego..a potem mija zobaczmymy jak to będzie. Na razie ograniczyłam trochę kontakty z nr 1, żebyśmy trochę mogli zatesknić za sobą. A nr 2 się nie odzywa...a ja tęsknię za nim jak głupia... pozdrawiam wszystkie rozdarte

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ame
w tych warunkach niekoniecznie ci to minie. ja mam taka sytuacje, ze jestem w stalym zwiazku 6 lat, a od roku mam ta druga - i ani chemia, ani swiezosc, ani iskrzenie nie sa mniejsze - chyba nawet wieksze !!! to sie da chyba tylko wyekslopatowac jesli sie tego kogos ma na stale (niestety)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vbcbc
ame..>a czy twoja kobieta ta z ktora jestes 6 lat nie domysla sie ze masz druga.?jak ty to wszytsko godzisz??ja zyje w takim klamstwie od ponad roku...coraz trudniej mi to ukryc:(u mnie zaden z nich o sobie nie wie ..kazdy mysli ze jest tym jedynym:(wiem jak ich krzywdze..sama siebie za to nienawidze:(nie moge spac sni mi sie to po nocach.....:(chyba szybciej ja sie wykoncze niz podejme decyzje:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ame
vbcbc - ona domysla sie, co sie dzieje. probowalem nawet od niej odejsc, ale bylo i jest bardzo ciezko. rozmawialem z nia. probowalem tez odejsc od tej drugiej. zadna opcja nie wypalila. kosztowalo nas to wiele lez, ale tez wiele sie nauczylismy wszyscy i w pewnym sensie dojrzelismy jako ludzie. Najwiecej uczy wlasnie upadek i porazka. Tez mam koszmary i budze sie w nocy. o niczym innym nie moge myslec, a jak mi sie uda na chwile oderwac od tej sytuacji, to az sie dziwie ze jestem w stanie np ogladac 5 minut filmu zeby nie powrocilo to natretne myslenie. to nie jest zycie ja chce to skonczyc - chodze do psychologa, staram sie wypracowac sile do tego. zebym zrobil to, co wydaje sie odpowiedniejsze dla mnie, zebym potem zaakceptowal konsekwencje. tez te bardzo niemile. Powiem Ci jedno: dopoki nic z tym nie robilem, bylo gorzej. Teraz, choc problem dalej istnieje, widze pewien postep i powolutku wierze ze da sie to rozwiazac i ze to JA to zrobie; tak, bede czegos zalowal, ale cos wygram przez moj wlasny wybor. Wygram szanse tylko, strace kogos na zawsze. Ale inaczej sie nie da. Bo to jest ciezka sytuacja i zawsze bedzie bolalo. To po prostu fakt. Dlatego nie chce tego nigdy powtorzyc. Nie czekaj az to Cie zmiazdzy od srodka, musisz wyjsc do kogos trzeciego, nie przyjaciolki, ale wlasnie psychologa moze. I rozmawiaj, nie czekaj, duzo sie dowiesz o sobie. Powinno byc lepiej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vbcbc
chyba mu juz nikt nie potrafi pomoc:(:(ja sie sama lapie na tym ze kiedy z nr 2 jest zle darze zeby bylo dobrze za wszelka cene..i to samo jest z nr 1...nie moge zniesc mysli ze ktoregos z nich moge stracic:(i ze uloza sobie zzycie na nowo...mieszkasz z ktoras z nich????ja wiem ze nigdy nie bede zadowolona ze swojego wyboru.,.nawet za pare lat nie bede potrafila powiedziec ze dobrze zrobilam:(zawsze bede pamietala o tym kogo zostawilam:(i myslala co by bylo gdyby......ja nie kocham nr2...kocham tego pierwszego i t holernie....ale mimo to ciagne to nadal...:(i nie potrafie skonczyc:( niezdecydowana....>podaj mi jeszcze raz swojego maila...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×