Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

tom1410

Zakochałem się w swojej studentce

Polecane posty

Ależ ja wiem. Tylko inaczej się o tym czyta, a inaczej gdy się to widzi na własne oczy - nawet z pozycji osoby trzeciej. Staram się wybijać, bardzo przykładam do zajęć, bardzo często dyskutuję z wykładowcami, staram się, by spostrzegli, że kocham to co robię. Dlatego też nie jest dla mnie nowością, gdy wykładowca zwróci na mnie uwagę, doceni moje wysiłki - to normalne, całkowicie zrozumiałe. W zasadzie takie stosunki mam ze wszystkimi - podczas gdy wszyscy siedzą z głową wsuniętą w notatki, ja słucham, patrzę i dyskutuję. I nie jestem jedyna, na moim kierunku, gdy jest ogromna rywalizacja (jako ścisły i techniczny jest bardzo popularny) jest jeszcze trochę osób, które się wybijają i również przyciągają uwagę "przełożonych". Ja jednak piszę o czymś, co jest inne, co... No cóż, takie zwykłe zainteresowanie, tylko że podwojone, czasem wręcz potrojone. Rozumiesz? Ja sama staram się nie przesadzać, nie wyolbrzymiać, bo i po co mi to?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Staram się wybijać, bardzo przykładam do zajęć, bardzo często dyskutuję z wykładowcami, staram się, by spostrzegli, że kocham to co robię. " Szkoda, że uczysz się dla uznania innych a nie dla siebie :( pomyśl o tym i na przyszłość ucz sie dla swojej przyszłości i satysfakcji :) "Rozumiesz?" Rozumiem :) Różne miałam sytuacje, np. - pan mgr który na każdych ćwiczeniach przystawiał sobie do mnie krzesełko :D - pan profesor który zawsze przechodząc ciągnął mnie za kitkę :D ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość autosugestia0000
zamknięta, nie mogę opowiedzieć nic więcej, mogę jedynie podzielić się luźnymi obserwacjami...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Też się swego czasu zauroczyłam, nawet nie wiem kiedy. Mam nadizeję że przez wakacje wyłysiał, ożenił się, etc i go sobie z głowy wybiję bo to głupie z mojej strony :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takietamstudenckieproblemy
hej mam problem... facet, który mi się podoba jest wykładowcą i prowadzi mało istotny przedmiot jak dla mojego kierunku, więc żadne korzyści pod tym względem nie wchodzą w grę... a do tego w tym roku kończą mi się z nim ćwiczenia. zauważyłam, że jak przechodzi to łowi mój wzrok, intensywnie się wpatruje, często się do mnie uśmiecha. jak odwzajemniłam uśmiech to się peszy i "pali cegłę", ale widzę, że bardzo go to raduje. No i nie wiem, co mam z nim zrobić ;( a i dodam, że jest kawalerem i nie leci na wszystko co się porusza ;P (sorrki za chaos w mojej wypowiedzi, ale przez niego jestem w kompletnym proszku i nawet logicznie nie potrafię się wypowiedzieć--szok)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość **an
Witam, Trafiłam na ciekawy wątek, więc dodam i swoje 3 grosze. Mam pewne specyficzne doświadczenia z pewnym ćwiczeniowcem. Jak doszłam do takiego wniosku..że są takie? Krótkie wyjaśnienie:po 1 nie są to moje 1 studia , tym samym po 2 nie jestem nastolatką (oczywiście nie chce tu nikogo obrazić..stwierdzam fakt ..tyle niestety/stety mam lat- burza hormonów za mną ;) ), po 3 cała gama różnych reakacji mojego organizmu. Początkowo starałam się to ignorować, jednak po jakimś czasie stało się to dla mnie dużym problemem , np- nie jestem osobą nieśmiałą - w tym przypadku nie mogłam na zajęciach wydusić z siebie słowa itp. Obawiam się, że niebawem pojawią się typowe objawy "nerwicowe" :0 Po długim czasie wypierania, dotarło do mnie, że po prostu On "ma coś w sobie". Nie potrafię jednak okazywać zainteresowania, więc jak ktoś tu ładnie napisał, poza "powłóczystym spojrzeniem" swoją postawą mogę nawet sugerować wrogość:) , a co najmniej brak zainteresowania.. (nie mogę jednak przestać patrzeć w Jego stronę - a spotkanie Jego spojrzenia, powoduje u mnie znów wiele mieszanych uczuć..dlatego też szybko odwracam głowę w inną stronę..a przynajmniej wzrok przenoszę na inny "obiekt") Jednak (na szczęscie) ćw się skończyły, pozostały póki co kontakty na uczelni na zasadzie mijania się na korytarzu, a to jestem w stanie "przeżyć". Mało kto wywołuje we mnie tyle emocji. Nie można mu odmówić uroku, specyficznego poczucia humoru - takie uwielbiam...A w przeciwieństwie do Pana, który tu pisał o fochu swojej studentki..no cóż, ja w "swoim Obiekcie" widze kilka wad, a jednak nie zmienia to diametralnie mojego stanu zauroczenia:) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
**an Wiem o czym mówisz. Nie można wszystkich dawać do jednego wora typu nieodpowiedzialne studentki, nieodpowiedzialni wykładowcy. Są osoby, które tego rodzaju znajomości traktują jak najbardziej poważnie. Przykładem takiej osoby jesteś Ty. Nie pocieszę Cię tym co napiszę, a napiszę prawdę. Powinnaś nic nie robić. Nie znasz tego człowieka. On Ciebie też nie zna. Dlatego też, jak cokolwiek zrobisz, to on "odsunie się" od Ciebie jeśli oczywiście jeśli jest dojrzałym facetem. Nie można oczekiwać od wykładowcy, że on zainteresuje się Tobą jako kobietą. Ty i on znajdujecie się w jednym budynku, niejednokrotnie w jednej sali, na jednym korytarzu. Pomyśl co społeczeństwo powiedziałoby na tego rodzaju "bliższą" znajomość. On Ciebie i siebie naraziłby na nieprzyjemności. Zamknij oczy i pomyśl, ale obiektywnie, co zrobiłabyś w takiej sytuacji. Czy będąc wykładowcą zaprosiłabyś studentkę na kawę? Czy w ogóle posunęłabyś się, zrobiła jakiś krok ku bliższej znajomości? Mówię o czasie, w którym łączą Cię pewne relacje z tą osobą. Bez względu na to, czy on Cię czegoś uczy, czy też nie. Pisałam o tym wyżej. Bardzo trudne są tego typu relacje. Na cokolwiek on i Ty możecie sobie pozwolić, ale dopiero jak Ty skończysz studia na tej uczelni. Nawet w przypadku, gdy czujesz, że to miłość Twojego życia, to nic nie zrobisz. Jeśli okaże się po czasie, że to Twoje dojrzałe uczucie w stosunku do tej osoby, to masz dwa wyjścia. Pierwsze, to zapominasz o nim, nie reagujesz na jego wzrok ( To będzie trudna walka ze sobą, swoimi emocjami, uczuciami). Drugie wyjście to dalej tkwić w tym stanie, przyzwyczaić się, odwzajemniać zainteresowanie ( Trzeba być mocnym psychicznie) i czekać, aż skończysz studia, a potem albo on Ciebie zaprosi na kawę, a jeśli nie to Ty to możesz zrobić. Nic nie stracisz wtedy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość **an
Lena00000 zgadzam się z Tobą. NIe będę nic robić w tej kwestii, tak naprawdę nie znamy się, więc trudno tu mówić o miłości - wiem, że jestem zauroczona. Wiem, że na jego miejscu, w takiej sytuacji, nie zaprosiłabym studentki na kawę, nie oczekuję też tego od Niego. Sama nie wiem co myśleć, realnie patrząc zdaję sobie sprawę z tych wszystkich komplikacji - a jest tego sporo, natomiast mam romantyczną duszę, więc czasem myślenie życzeniowe się kłania;) Zresztą kto nie "buja w obłokach" kiedy ma swój Obiekt zauroczenia:) Ale wracając na ziemię i mówiąc poważnie, nie wiem czy w ogóle jestem dla niego atrakcyjną osobą, a co dopiero mówić o zainteresowaniu..bo wiem jakie On budzi we mnie emocje, ale czy Ja budzę w nim jakiekolwiek? Pytań jest wiele, odpowiedzi nie znam, więc na tąchwilę wolałabym nie widywać Go wcale:| Lena a jak Ty sobie poradziłaś? Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
**an sama sobie odpowiedziałaś "nie zaprosiłabym studentki na kawę". Postąpiłabyś jak dojrzała osoba, której nie zależy na przelotnym romansie, a jeśli już zależy, to na dojrzałym uczuciu. Takim, który buduje się niejednokrotnie latami, takim, który wymaga poświęceń, wyrzeczeń, a przede wszystkim cierpliwości. Napisałaś, że nie wiesz, czy w ogóle jesteś dla niego atrakcyjną osobą itd. Mimo tego musiał zrobić coś czynnie, bądź biernie, że zainteresowałaś się AŻ tak jego osobą. Wyczuwasz głębszą sympatię od niego? dał Ci to kiedykolwiek jakoś odczuć? Czy po prostu widujecie się na zajęciach i nawet nie macie okazji rozmowy ze sobą w cztery oczy? Ciężko mi odpowiedzieć na Twoje pytanie, bo myślę, że nie jestem jeszcze gotowa na dokładniejszą odpowiedź. Jak na tę chwilę odpuściłam sobie. Nie należy to równać z poddaniem się. Po prostu uważam, że JEŚLI jesteśmy sobie przeznaczeni, a głęboko w to wierzę, to czas wszystko wyjaśni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość **an
Lena00000 j/w ..nie zależy mi na romansie. Obecnie jestem "potłuczona uczuciowo". Szanuję też Twoje podejście do uczuć/miłości/związku-moim zdaniem czasem jednak warto szczęściu pomóc by po prostu nie żałować (ale o tym na forum już pisano 1000000x+1). Nie mam obecnie okazji do rozmów w cztery oczy, nie wiem czy w tym momencie, na tym etapie, chciałabym tego. To, że zainteresowałam się Nim, nie jest jednoznaczne z tym, że zainteresowanie jest obustronne. Czy wyczuwam większą sympatię?."czuję ", może niektóre Jego działania mogły coś sygnalizować,jednak jak pisałam wcześniej, przez długi czas wypierałam wszystko co było z Nim powiązane, więc na etapie świadomym nie analizowałam niczego obiektywnie. Teraz też nie chce tego robić, bo na ile potrafię trafnie interpretować? Po prostu zobaczymy co przyniesie ten rok, może baczniej będę Go obserwować chłodnym okiem:) Myślę, że podobnie jak Ty "przeczekuję". Zastanawia mnie jednak inna kwestia, czy masz z Nim wciąż zajęcia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
**an Nie polecam analizowania sytuacji w jakikolwiek sposób. Nigdy nie będzie to do końca obiektywne. Wynika to z sytuacji w jakiej obecnie się znalazłaś. Musiałabyś jego wprost zapytać. Wtedy jego odpowiedz byłaby obiektywna w stosunku do Twojej osoby. W żadnym wypadku nie polecam tego. Napisałaś, że szczęściu trzeba pomóc. Tak. A myślałaś choć przez chwilę jak możesz w takiej sytuacji szczęściu pomóc? Uważam, że tylko odwzajemniać sympatię. Skoro zwróciłaś na niego uwagę, to myślę, że on wykazał sympatię w stosunku do Twojej osoby. Weź pod uwagę też fakt, że sympatia wcale nie musi się równać z głębszym uczuciem, ale może. Bez względu na to co zrobisz teraz, to nie uzyskasz obiektywnej osoby, bo nawet jeśli on coś czuje to będzie bierny w stosunku do Ciebie z wiadomych przyczyn. Wydaje się to sytuacja bez wyjścia na pewno do momentu ukończenia Twojej nauki bez względu na to, czy Cię uczy, czy też nie. Ja osobiście uważam, że jeśli jest wzajemne iskrzenie, to ta sympatia powinna być małymi kroczkami rozwijana tzn. w takiej sytuacji ważne są uśmiechy, jakieś dodatkowe pytania z jego, Twojej strony. Uważam, że jemu by nic nie zaszkodziło, a dałoby Ci do zrozumienia gdyby on mając okazję poruszał z Tobą tematy, przede wszystkim uczelniane. Angażował się w rozmowę z Tobą, uśmiechał itd. Wtedy wy, dojrzali ludzie odwzajemnialibyście sobie tę sympatię, iskrzenie i moglibyście tą znajomość rozwijać małymi kroczkami. A jak skończysz studia, to śmiało bez oporów powinien zaproponować Ci kawę. Pamiętaj jak mężczyzna chce, to potrafi. Dowie się kiedy kończysz studia, bo Ciebie o to zapyta między wierszami i mając okazję rozmowy przed końcem Twojej nauki zapyta o kawę, rozmowę poza uczelnią. Jak wcześniej wspominałam na tym etapie ważne jest wzajemne rozwijanie sympatii. On jako mężczyzna powinien w inteligentny sposób prowadzić waszą znajomość w wymarzonym kierunku. Piszesz, że będziesz go obserwować. A obserwuje on Ciebie w ogóle? Czy Ty tylko wodzisz wzrokiem za nim? Co zrobił konkretnego, że uważasz, że może coś więcej czuć? Napisz śmiało. Jeśli chodzi o mnie, to nigdy z nim zajęć nie miałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość **an
Lena00000 czy zrodzi się z tego głębsze uczucie? Nie wybiegam w tak daleką przyszłość. Małymi kroczkami ..na początek może uśmiech? :) Dla mnie to milowy krok:) Odpowiadając na Twoje pytanie..np. właśnie niedawno miała miejsce sytuacja, kiedy to "poczułam" czyjeś spojrzenie na sobie, więc skierowałam wzrok w odpowiednią stronę i okazało się, że tą osobą był On. Patrzył i patrzył, ale ja tak długiego kontaktu wzrokowego nie mogłam wytrzymać:| Więc reasumując..widział mnie kiedyś:) Ja wzrokiem nie wodzę nachalnie, raczej dyskretnie. Lena00000 nie miałaś zajęć, czyli zauważyłaś Go po prostu na uczelni/?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość to i ja dodam...
nie czytałam całego tematu, ale porażają mnie niektóre sywierdzenia, typu nie umówiłabym się ze studentem (i odwrotnie) na kawę, a co złego jest w spotkaniu w kafejce na kawie i rozmowie np. o pracy mgr, dlaczego wszyscy wyjście na kawę traktują jednoznacznie, dla mnie kawa oznacza kawę, nic więcej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wykładowcy tylko zawracają dupę 🖐️ więcej z tego problemów niż zysku :p taka prawda.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość **an
Wyuzdana..no ba! podłość ludzka nie zna granic:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość studentka ze wsząd
Witajcie! Dawno mnie nie było. Przeczytałam Wasze wypowiedzi i przyznać muszę, że zgadzam się z Leną i An! Ja już o swojej historii pisałam i tak jak doradziła Lena nie robię nic. Trochę żałuję, że gdy miałam okazję nie zaproponowałam mu swojego nr telefonu. No ale cóż Teraz tylko mówię mu „dzień dobry i posyłam subtelne uśmiechy na korytarzu, nie wiem czy to się kiedyś rozwinie, wiem tylko jedno, taka bierność boli boli mnie jak cholera :/. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wykładowca30
Ech... przyszła do mnie na konsultacje. Nie studentka, o której kiedyś pisałem, że zawróciła mi w głowie, a potem okazała się być panienką ze zbyt mocno zadartym noskiem. Inna dziewczyna, wspominałem o niej, pisząc, że od dawna mailujemy. Rozmawialiśmy ponad godzinę. O wszystkim i o niczym. Trochę o uczelni (o tym najłatwiej, chociaż strasznie się stresowałem, że przy rozmowie o tym zanudzi się na śmierć), o studenckim życiu, o podróżach. Widziała, że się denerwuję (musiałem coś delikatnie miętolić w dłoniach, albo ze stresu przybierałem zamkniętą pozę; tylko uświadamiając sobie, że to ona przyszła do mnie luzowałem się i automatycznie obniżał mi się ton głosu i potrafiłem ją nawet rozśmieszyć). Trochę się zmieszała, kiedy słuchając patrzyłem jej bez przerwy w oczy. I stanąłbym na głowie, żeby rozmawiać z nią częściej, ale chaos rozwalonego długoletniego związku itp. nie pozwala mi jeszcze na swobodne działanie, tak, żeby jej nie przestraszyć, nie zniechęcić załatwianiem spraw z dawnego życia itp. Nie mogłem na razie zrobić nic więcej niż zaprosić ją, by wpadała kiedy chce na następne konsultacje. Co robić dziewczyny!? A może wcale nie chodzi jej o mnie, tylko nie ma z kim porozmawiać, lubi ze mną pisać jak z kolegą itp.?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wykładowco 30. Czytam twoje wpisy i nasuwa mi się spostrzeżenie, że chyba jesteś trochę zagubionym emocjonalnie mężczyzną, jeśli chodzi o relacje damsko - męskie. Po opisie twoich uczuciowych rozterek wydaje mi się, że sam chyba do końca nie wiesz tak naprawdę czego pragniesz. Da się u Ciebie zauważyć zadziwiającą zmienność uczuciową w stosunku do twych "obiektów zainteresowania" pod wpływem (nie wnikając już w istotę) jakiś zwykłych, codziennych sytuacji, które to przecież równie dobrze mogą wystąpić, gdy już będziesz zaangażowany w trwałą relacje - i co wtedy? Też odwracasz się na pięcie i bez skrupułów kończysz daną "znajomość", tylko z tego powodu, że kobieta nie wpisała się w twój szablon idealności? Wydaje mi się, że skoro masz takie wątpliwości/ rozdarcie wewnętrzne i nie podejmujesz inicjatywy w stosunku do "wybranki" to znaczy, że chyba do końca nie jest to prawdziwe/szczere uczucie i szukasz po prostu "kogoś" na siłę... Gdy mężczyzna tak naprawdę jest zafascynowany kobietą - nie mam tutaj na myśli wyglądu, który jest tylko "dodatkiem", ale przede wszystkim jej charakterem i osobowością, to się nie zastanawia, lecz walczy o nią i pierwszy wychodzi z inicjatywą. Chyba że mówimy o przelotnym związku?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Wykładowca30
Walkirio, zapewne masz rację. Gdybym nie potrzebował rady i nie chciał porozmawiać o swoim rozchwianiu, pewnie nie odezwałbym się na tym forum. Co do zrywania znajomości z powodu nieprzystawania do mojego ideału - jestem tylko człowiekiem. Mam prawo zauroczyć się i to mocno, a później dojść do wniosku po konkretnym wydarzeniu, że się pomyliłem. Przy czym bez szkody dla kogokolwiek, nie wypiłem z dziewczyną nawet, przytaczanej tu często kawy, nie debatowaliśmy godzinami na konsultacjach. Spojrzenia w oczy to nie wszystko, a w tamtym wypadku miały chyba tylko podwyższyć ocenę. Do tego przez całe wakacje i dwa miesiące kolejnego semestru - właściwie niemal pół roku - człowiek może chyba zauroczyć się ponownie. Zwłaszcza, że odkrywa w pewnym sensie kogoś, kogo zna, kto jest obok, ale nigdy tak bardzo wprost nie pomyślał, że chciałby czegoś więcej niż koleżeńskie, internetowe relacje z byłą studentką. A że w życiu miałem przez niekrótki czas przeboje emocjonalne, przyznaję, że się trochę szamoczę. Ale w tym chaosie i żegnaniu z dawnym życiem nie chcę skrzywdzić kogoś, na kim mogłoby mi zależeć. W tym kontekście może rzeczywiście, wołanie o wsparcie brzmi żałośnie. Ale z drugiej strony jeśli jest okazja poznać zdanie studentek, dlaczego nie skorzystać? W każdym razie dziękuję za sprofilowanie mojej osoby. Mnie to na pewno w pewnym stopniu pomogło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość **a
Wykładowca - znam takie rozterki.. nie zawsze jest tak, że wszystko się kończy elegancko bez szkody dla innych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość studentka 30
do wykładowcy 30

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość studentka 30
Do wykładowcy 30 Twoja historia do złudzenia przypomina moją, z tym że ja byłam po drugiej stronie. Z mojego punktu widzenia wszystko wyglądało inaczej. To wykładowca wydawał się być niedojrzałym fircykiem, flirtującym z większością studentek, doskonale świadomym swojej atrakcyjności, bardzo niestabilnym emocjonalnie. Oczywiście jego zachowanie miało spory wpływ na moje. Na ostatnim naszym spotkaniu byłam już tak zmieszana,że faktycznie zachowywałam się jak rozpieszczone dziecko, które stroi fochy. Zapewne go tym odstraszyłam, miałam tego świadomość. Nie przypuszczałam,że tak ciężko będzie wymazać go z pamięci. Bardzo ciężko. Teraz postąpiłabym całkiem inaczej, ale nic nie jest nam dane dwa razy, niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Dona22
Tom masz żonę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eliza-29999
Jeśli ktoś sie zakocha nie patrzcie na relacje student/wykładowca czy pracownik/szef. Był moim szefem i wykładowcą. Nie udało się właśnie dlatego ze oboje sie balismy. Ale te spojrzenia, dyskusje, praca razem nad moimi pierwszymi publikacjami, referatami, długie rozmowy już prywatnie w nocy, wspólna kawa, pizza czy spacery tego nie zapomnę nigdy...:) Zabrakło i jemu i mnie troche wiecej odwagi... i chyba trochę szczęścia od losu :). Gdy się poznaliśmy on był wolny ja też. On uważał, że pewnych rzeczy nie wypada, ja podobnie. On spotykał sie z kimś, kiedyś usłyszałam że może nawet będzie z tego coś więcej... rzuciłam pracę, uczelnię wyjechałam by zapomnieć. Próbowałam ułożyć sobie życie. Potem dostałam pracę niedaleko gdzie pracuje on. Wróciłam... niemal w jednym czasie on rozstał się z tamtą, a ja ze względu na to, że nie wyobrażam sobie bycia z kimś kogo nie kocham zdecydowalam się na samotne macierzyństwo. Kiedy moja córka dorośnie przekażę jej że miłości nie należy sie bać gdziekolwiek się pojawi... Mam dobrą pracę, wspaniałych przyjaciół... kocham nadal. I kiedy budzę sie sama w nocy przypominał sobie te radosne chwile, które spędziliśmy razem... jeśli macie szansę walczcie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
eliza-29999 ze wszystkim się w 100% zgadzam. Tylko brakuje jednego, by nasze społeczeństwo było na to przygotowane o czym piszesz. Na otwartość relacji, nie wnikanie w prywatne sprawy. Wszystko to o czym piszesz wynika z prostej sytuacji, a dokładniej Ty chciałaś coś więcej, on chciał coś więcej, ale nie dawaliście sobie jasnych komunikatów, bo każdy z was się obawiał, bał, co na to powiedzą ludzie, którzy was otaczają. Najczęściej tak bywa jak piszesz. To świadczy o waszej dojrzałości, ale pytam się dlaczego tego nie było wyraźnego komunikatu po relacji student-wykładowca? Jak skończyłaś studia? Zawsze będę twierdziła, że w takiej relacji potrzebny jest krok do przodu ze strony "szefa". Student nie może sobie pozwolić na to, bo może zbyt wiele stracić, a "szef"? "szef" może zawsze zaangażować studenta w coś, by z nim współpracować, poznać go lepiej. Nie obwiniaj siebie elizo, Ty jako kobieta mogłaś tylko i wyłącznie dawać delikatne sygnały chociażby uśmiechem. Nie wyobrażam sobie, by to studentka, kobieta zaprosiła "szefa" wykładowcę na kawę, by się bliżej poznać. Nawet gdyby była to jej miłość. Wniosek nasuwa się jeden. Dojrzała kobieta zatrzyma to uczucie dla siebie, ono zapuści w niej swoje korzenie i na tym się ZAKOŃCZYŁO.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×