Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nerwówa1

jestem jędzą dla mojego faceta. pomózcie mi

Polecane posty

Gość nerwówa1

Mam poważny problem. jestem strasznie nerwowa i to odbija sie na moim związku. Mój facet mnie kiedyś okłamał i nie dotrzymał ważnej obietnicy, z którą związana byłą nasza przyszłość. Od tego czasu nie ufam mu i wyżywam się na nim. to trwa już kilka miesięcy. najmniejsze spóźnienie jest dla mnie powodem do nerwów, bo wydaje mi się, że on mnie w ten sposób nie szanuje. Musze wiedzieć o każdej porze gdzie jest i z kim, musi mi się meldować telefonicznie, jesli wychodzi z domu (mieszkamy osobno przez pół tygodnia). Jesli nie wiem gdzie jest, wpadam w panikę, mam straszne lęki, nie potrafię się na niczym skupić, płaczę i wydzwaniam do niego. To jakaś fobia. On ma już tego dość. rozmawialiśmy wiele razy, on chce żebym się zmienila bo podobno czuje się jak pies na łańcuchu. Mam 30 lat a on 40. wiem, ze to śmiesznie brzmi, ale ja już nie mam sily. Chciałam skończyć ten związek, ale go kocham, on też chce ze mną być. od pewnego czasu ciągle łykam tabletki uspakajające. ciągle są kł.tnie, ciągle mam do niego pretensje, nawet jego dobry nastrój wyzwala u mnie złość, bo wydaje mi się ze skoro jest taki zadowolony,musiał coś kombinować. nie przyłapałam go nigdy na zdradzie. chyba jest mi wierny. nie radzę sobie sama z sobą. czy przeżywałyście coś podobnego? a panowie, czy wytrzymalibyście z taką zołzą jak ja? prosze o radę... w dodatku on tez jest bardzo nerwowy. wyobrażacie sobie, co się czasem dzieje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
czy ja mam pójść do psychiatry?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
nikt mnie nie rozumie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja Ciebie rozumiem,też tak mam niestety:( panuje nad sobą jak moge,ale jakoś mi to nie wychodzi:( też już wiele razy uwazalam ze powinnami iśc pewnie do psychologa,wiesz co..to jest chyba chora zazdrość:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zajija
No laska masz problem i to potężny. Dziwię się, ze facet to jeszcze wytrzymuje. W każdym razie dla mnie to już jest po tym związku. A ty faktycznie idź się lecz, bo to jest patologiczne i rozpieprzysz w ten sposób każdy następny związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
potem mam tylko niepotrzebne sprzeczki z facetem,ale naszczęście on jest chyba mniej porywczy niż ja,czasami powiem rzeczy których bym nie chciała nawet nie wypowiedzieć,ale nauczyłam sie jednego..zaczynam panować nad sobą:) powoli mi sie to udaje. Mówie Ci zanim cokolwiek zrobisz czy powiesz zastanów sie 100 razy,ja tak robie:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właśnie ja już sobie uświadomiłam ze takim zachowaniem tylko sie wszystko rozpieprza:( ale wszystko naprawiam i jest lepiej,bo sama sie za siebie wzięłam:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rozumiem
Cię, ale musisz spróbowac z tym walczyc, bo rzeczywiście mozesz rozwalic swój związek, czytałam taką książkę Susan Forward pt. toksyczne namiętności, tam jast napisane jak sobie radzić z takimi sytuacjami, myśle że warto ja przeczytać, to może byc motywacją dla Ciebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smokx3
idz koniecznie do jakiegos psychologa, ja nerwowy nie jestem, ale nie wytrzymalem i rozstaje sie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
może gdyby ktorys odszedl z tego powodu ode mnie, wczesniej bym zaczela dzialać, ale do tej pory wydawało mi się, że mam to pod kontrolą. mąż z ktorym się rozstalam, ciągle chce do mnie wrocić. poprzedni facet też. i ten mowi, że kocha, choc ma już dośc i jest zmeczony tym, co wyprawiam. czy to choroba? ja juz nawet nie martwie się tak o ten związek, tylko o samą siebie, bo przestają na mnie działać dawki normalne prochów. kiedyś kiedy mój facet czegoś tam nie chiał mi obiecać - pokaleczyłam sobie w napadzie furii, paniki, płaczu rękę. Kiedy się na niego wkurze, nie mogę się skupić na pracy, na książce, na niczym. Najważniejsze jest wtedy to, żeby zadzwonił, przyjechał, był ze mną. tak się nie da żyć. mówicie, że tu trzeba lekarza?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smokx3
skąd ja to znam.na pewno jestes silną i konkretną kobietą, mnie to pociąga (ale i troche przeszkadza jesli za dlugo, za duzo). Ale i tak potem teskni sie i brakuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
smox dlaczego się z nią rozstajesz? z podobnego powodu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
smokx czy twoja kobieta zachowywała się jak ja? boże, są jeszcze takie jak ja?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
smokx3 jesli ją kochasz, nie rozstawaj się z nią. ona pewnie jak ja nie potrafi nad tym zapanować. to silniejsze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa a jakie prochy
bierzesz? myślę, że mialam podobnie- i gdybym miala to podsumować to na te moje napady zlości, paniki, zazdrosci itd skladaly się: 1. depresja 2. niezdrowe podejscie do mojego związku- tu by mozna się rozpisać 3. leki antykoncepcyjne 4. postawa jaką przyjmowal moj facet wszystko to nalezy już do przeszlości - moj charakter pozostal jaki byl- to znaczy dalej jestem choleryczką;) ale nie wykańczam tym ani siebie ani innych

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smokx3
nie wiem dokladnie jak sie zachowujesz. moja po prostu chce abym zawsze byl taki jak ona akurat tego chce, nie wolno mi byc soba i miec swojego swiata.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
miałam w tym związku depresje i brałam przeciwlękowe. teraz tylko persen, doraźnie, żeby go nie zabić czasami. powody takie jak u ciebie. ale nam zależy na związku, chociaż to bez szans, wykończe sie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa a jakie prochy
po prostu to co opisujesz brzmi jak nerwica, ewentulanie depresja a do tego źle ukierunkowane uczucie- milość do faceta- za bardzo boisz się, że odejdzie, za bardzo chcesz go kontrolować...jesteś bluszczem a nie partnerką

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa a jakie prochy
ale ja rozumiem, ze zalezy Ci na związku! mi też zależalo i między innymi dlatego wreszcie wzięlam się za siebie- i związek ma się dobrze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
a antykoncepcyjnych od dwóch lat nie biorę. wtedy kiedy brałam, byłam stabilna i spokojna jak mały budda...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
ja czasami jestem bluszczem, a czasami partnerką. kiedyś, rok temu, byłam normalna. mam stany lękowe, ale nie zanosi się na unormowanie bo ten związek nie do końca jest normalny i to się nie zmieni (o szczegółach pisać nie mogę). czy jest dla mnie, nas, jakaś szansa? co to znaczy wziąć się za siebie? ja ciągle planuję, że będę normalna, i za parę godzin jest to samo, złość, jad i kł.ótnia, płacz, histeria. tylko lekarz chyba, tu ksiązki nie pomogą

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa a jakie prochy
hm...no u mnie odwrotnie- antykoncepcja robila ze mnie normalnie dziką bestię;) ale tak na serio- skoro hormony Cie uspokajały może to jest znak, ze masz rozwaloną gospodarkę hormolaną? badałas tarczycę?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa a jakie prochy
lekarz też człowiek:) nie bój się psychologa...czy terapii- naprawdę. Ja to zorbiłam nie tylko ze względu na związek- ale na siebie, żeby być szczęśliwsza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja osobiscie uwazam,ze sytuacja tak wyglada,bo on ci na to pozwala...a co bys zrobila jakby gdzies wyszedl i nie zadzwonil,a do tego wylaczyl komorke?? zrobilby tak pare razy bez skruchy i zrozumialabys,ze to i tak nie ma sensu..albo skonczysz kontrole albo on odejdzie...a tak koles papec i sam sobie dol kopie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
tarczycę badałam, jest o.k. Gdyby facet kilka razy wyszedł i wyłączył komórkę, skończyłabym ten związek. Tyle przez tego gościa wycierpiałam, że uważam, że powinien mi dziękować, że jeszcze z nim jestem, kocham i chcę być. Uwierzcie. A takie zachowanie pokazałoby mi, jaki jest jego stosunek do mnie. I może to byłoby łatwiejsze. wiedziałabym, ze ma mnie gdzieś i nie żal byłoby skończyć. A tak, on chcę mnie, ja chcę jego, obydwoje się szarpiemy i wykańczamy. Naprawdę - skończyłabym. On o tym wie i dlatego tego nie robi. Nie jest kapciem. Jest cudownym człowiekiem, tylko czasem bardzo słabym. Miał dla mnie zmienić życie. Nie zrobił tego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
do Nerwówa a jakie prochy poszłaś po prostu do psychologa, opowiedziałaś mu o swoim życiu, a on pomógł, doradził, przepisał leki i pomogło? Jeśli tak, to ja też pójdę. Nie boję się psychologa, tzn. trochę boję, bo choć mieszkam w dużym mieście, boję się, że trafię na kogoś kto zna mnie lub jego.Moja praca jest - jak by to ująć - publiczna. A na tajemnicę lekatrską nie ma co liczyć. To wiem. Oni plotkują. Poza tym, ile kosztuje taka terapia, jak długo trzeba chodzić? bo raz czy dwa to chyba mało. ale chciałabym. Skoro piszesz, że tobie pomogło...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa a jakie prochy
to fajnie, ze masz zdrową tarczycę...ja tylko staram sie podrzucać pomysly;) ale Twoje zdanie dalo mi do myslenia: "wiedziałabym, ze ma mnie gdzieś i nie żal byłoby skończyć. A tak, on chcę mnie, ja chcę jego, obydwoje się szarpiemy i wykańczamy. Naprawdę - skończyłabym."- czyli co, po prostu czekasz na pretekst? moze swoim zachowaniem probujesz go sprowokowac zeby to on podjąl decyzję o rozstaniu? ps. mam nadzieje ze tu nie chodzi o to, ze on jest żonaty...:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa a jakie prochy
potem odpiszę Ci na pytanie odnośnie psychologa...pozdrówka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
nie jest żonaty. mamy inny problem kocham go bardzo, ale tak naprawdę chciałabym, żeby mnie zdradził, żeby okazał się skurwielemprawdziwym. nie miałabym czego wtedy żałować. to był najtrudniejszy i najsmutniejszy rok w moim życiu. ale nikogo bardziej niż jego nie kochałam. martiwe sie o moje zdrowie, bo związku zerwać nie dam rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nerwówa1
i boję się. czepiam się każdej iskierki nadziei. każdej pomocy z zewnątrz. chciałabym się zmienić, nie szarpać się tak, nie cierpieć, nie walić tak w niego po sto razy każdego dnia. ale na razie nie potrafię nic zmienić

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×