Gość atina25 Napisano Wrzesień 8, 2008 kochani Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość atina25 Napisano Wrzesień 8, 2008 moja mama ma raka złośliwego płuca...w piątek zaczynamy chemię...boję się, że nim zaczniemy walczyć ona się podda ;( dość dużo rozmawiam z mamą na temaT CHOROBy, chce ją zmotywować do życia, do walki i do tej pory mi sie to udawało (chyba) do momentu, kiedy mama przevczytała na wypisie ze szpitala, ze to rak złośliwy.....od tyego momentu zachowuje sie tak jakby ktos jej powiedział ze to wyrok. nie wiemk skąd mama ma takie informacje, ale jak dziś rozmawiałyśmy to mi powiedziała, że na raka złośliwego nie ma recepty, ze to koniec. ze w momencie jak jej spuchną nogi to zostanie jej 6tyg zycia, a tak wogóle to od momentu ukłucia raka złośliwego (biobsja) to średnio ludzie żyją jeszcze 3 miesiące....nie wiem skąd ma takie informacje... Boję si e...i staram sie jak mogę by wybyć jej to z głowy Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anja37 0 Napisano Wrzesień 9, 2008 moja mama w zeszłym roku 31 ipca zmarła na raka płuc miała najgorszego z możliwych drobnoczasteczkowego budował się bardzo szybko przeszła chemioterapię póżniej radioterapię lekarze nie dawali wogóle szans mamie nie powiedzieliśmy że ma raka złośliwego no i dobrze była pełna nadieji na wyleczenie , radosna , pełna optymizmu nas wszystkich pocieszała że ona zawse na cztery łapy spada ,....aż do momentu kiedy po kolejnych badaniach dostała wypis w j. polskim tam przeczytała to przed czym ja chroniliśmy i od tego czasu światło w jej oczach zaczeło gasnąć jescze miała przerzuty do mózgó ... następna radioterapia bombą kobaltową i to była ostatnia terapia zmarła w domu wśród bliskich ...... poddała się ................................ jak mi jaj brakuje !!!!!!!!!!!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
3OPCJE 0 Napisano Wrzesień 9, 2008 U mojego dziadzia w zeszłym roku w listopadzie zdiagnozowano raka płuc, niestety nie był to rak operacyjny, przeszedł radioterapie... W lutym odszedł od nas, umierał na moich rękach... Codziennie o nim myśle i tęsknie... :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anja37 0 Napisano Wrzesień 9, 2008 atina25 niestety ludzie z rakiem wiedzą co ich czeka i że na chama im się przedłuża życie(popłakałam się ) sorki niestey nikt mi nie powiedział że istnieje taki syrop NONI w intenecie mozna go kupić i o nim poczytać koisztuje 170 zł. butek\lka 1 litr i starcza na cały miesiąc bardzo pomaga polecam ale wiara w moc też jest potrzebnaWIARA-NADZIEJA-MIŁOŚĆ gdybym wiedziała o tym syropie to napewno bym mamie go kupiła napewno żyła by . nie chcę cię martwić ale rak płuc to jest cholerstwo . jak się tylko dowiedziałam ze mama ma tego pasożyta postanowiłam jak najwięcej z nią być rozmawiać wspominać pytac i śmiać się tylko tyle mogłam zrobić z racji że od rodziców mieszkam 160 km. nie zawsze mogłam tam byc to wydajemi się ze zrobiłam duzo w ostatnich godzi byłam z nia opiekowałam się przepraszałam i marudziłam jej że nie ładnie zrobiła zostawiając nas ale żeby się nami opiekowała i za nami czekała jedyne co mogła tylko zrobic to kiwneła ręką .............. rany jak ona kochała żyć , ale żyła po ciuchu i zmarła po cichu. mama nadzieję że może ten syrop pomoże twojej mamaie poczytaj sobie i zadecyduj !!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość prawa natury są proste Napisano Wrzesień 9, 2008 http://www.germanska-nowa-medycyna.pl/archiw_germanska_nowa_medycyna/Piec_Praw_Natury.htm "Jeżeli zachorowania uporządkuje się według przynależności do poszczególnych listków zarodkowych, to ukaże się ich biologiczny sens. W pewnym momencie stało się dla mnie jasne, że „choroby” nie są żadnymi błędami natury, które należy zwalczać. Wręcz przeciwnie, każde zachorowanie rozwija się według określonego planu." Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość atina25 Napisano Wrzesień 9, 2008 Dzięki anja, syrop już kupiłam w aptece, żałuję, że tak późno sie o nim dowiedziałam, bo efekty są po 2-3 miesiącach, ale lepiej późno niż wcale... Ja najbatrziej się boję o to, że mama bedzie cierpiała...dość w życiu się nacierpiała !!! Oprócz raka mama walczy od 40 lat z astmą, od 5 lat z cukrzycą i w zeszłym roku miała zawał serca.... i jeszcze teraz to...masakra~!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
anja37 0 Napisano Wrzesień 9, 2008 atina25 niemartw sie wież mi mama wie co ją czeka ale ona za żadne skarby ci tego nie powie ale twoje cierpienie jej nie pomoże moja mama też miała astmę a raka wykrył u niej pies mama zawsze na ukucku no wiesz obierała ziemniaki a nasza bela tak jej skakała po plecach że nie mogła nic biedna zrobic i raz mama tak się rozchorowała 40 stopni gorączki i 3 tyg, plackiem w łóżku nie miała siły ze mna nawet przez tel rozmawiać no a tu się właśnie zaczeło po pierwszej chemi suczka wogóle do niej nie podeszła tzn podeszła ale uciekała no i powiedz czy zwierzęta nie czują . Naj ważniejszą sprawa jest aby mama sie nie załamała opowiadaj jej tylko o cudownych uleczeniach . Mój dobry znajomy w czerwcu powiedział mi że jego mama ma raka tego co moja ale jej nie mogli podać odrazu chemi bo miała słabe serce czyli po jakims czasie obczytał cały internet o tymraku i o noni i wiesz co mama dziś nie ma już przerzutów na sercu i na nadnerczach ,a bo zapomniałaam dodać mało tego lekarze nie dali do końca jej całej chemi ,bo uznali to za zbędne ale sami nie potrafia wytłumaczyc tego uzdrowienia mówię ci tu też odgrywa rolę wiara i siła wew chorego moja mama całe życie mówiła ,że umrze na raka tak jak jej ojciec może go sobie nawet wmówiła ale czy to możliwe ? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość romel Napisano Wrzesień 16, 2008 Witam wszystkich. 26 05 2008 wylądowałem w szpitalu ,z podejrzeniem raka płuc. Na diagnozę czekałem około tygodnia wynik- Rozległa masa guzowata obejmująca przyśrodkową częsc płata górnego prawego i prawe górne śródpiersie,wypełnia okolicę przytchawiczną prawą ,nacieka prawo-boczną ścianę tchawicy,otacza pień ramienno-głowowy i prawą żyłę ramienno-glowową,obejmuje przełyk.wymiary poprzeczne guza 6,7cm na 8,2 cm oczywiście to rak złośliwy i w moim przypadku nie operacyjny.a mam 44 lata. zastosowano leczenie skojarzone tz.radioterapia jedoczesnie z chemoiterapią,jest to leczenie bardzo agresywne dlatego byłem hospitalizowany do dnia 29.07 .naprawde dostałem w kość lecz mimo to się nie załamałem(oczywiście miałem chwile zwątpienia lecz starałem sie mimo to myślec pozytywnie) dzisiaj byłem na badaniach kontrolnych rtg.wykazało znaczącą poprawe(na moje oko guza na rtg.nie widac . Ale za tydzien mam się wstawic na następne badanie no i rtg będzie już opisane wówczas wypowie się onkolog. ALE JA I TAK JUŻ WIEM ŻE WSZYSTKO BEDZIE OK. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
moni481 0 Napisano Wrzesień 17, 2008 Witaj Romel Trzymaj tak dalej i nie poddawaj się. Wiara czyni cuda. Moja mama jest w podobnej sytuacji tyle, że ona nie wie jak bardzo jest chora. Ma 58 lat. Czy u Ciebie były wcześniej objawy? Paliłeś? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
romel 0 Napisano Wrzesień 17, 2008 widocznie miałem pecha , ale co zrobic trzeba dalej życ i myslec pozytywnie. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość atina25 Napisano Wrzesień 17, 2008 anja dzięki za pocieszenie ;) romil Tobie gratuluję i z całef=go serduszka życzę zdrowia. Mama 6 dni temu miała podaną pierwszą chemię i jest strasznie słaba, ma problemy zeby dojsc do ubikacji, straciła apetyt, no i wymioty. dziwie sie bo jak pytałam lekarza to poweidział, że ta chemia jest bardzo dobrze przyjmowana przez pacjentów i nie powinno być zadnych negatywnych reakcji... Gdy wypisywali mame ze szpitala po biobsji to lekarz mi powedział, że mama bedzie dostawała chemię co 3 tyg, a teraz dostaje prawie co tydzień...nic z tego nie rozumiem... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mała mini Napisano Wrzesień 17, 2008 Romel gratuluje pozytywnego podejscia:) wierze że Ci sie uda pokonać to cholerstwo!! musisz wierzyć i nie dać mu wygrac!!! a najlepszą walką jest optymizm i wiara!!! u mojego dziadzia było tak samo na rtg nie bylo po 2 chemii nic widac ale lekarze nie wierza w cuda bo podali 3 serię chemii... na szczescie nie zaszkodziło a na tomografii wyszło czarne na białym ZERO komorek rakowych!!! też Ci tego życzę i trzymam kcuki!!! a jak Kaja twoj tato?? mam nadzieje że miewa sie dobrze!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość not enough 111 Napisano Wrzesień 17, 2008 mój tata umarł 3lata temu na raka płuc,chemioterapia nie pomogła,umierał strasznie i nie życzę nikomu tak bolesnej śmierci Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mała mini Napisano Wrzesień 17, 2008 Antia co do chemii to chyba lekarze to inaczej liczą bo jedna seria chemii to nie 1 x tyko chyba ze 3 pobyty w szpitalu na kroplowki co tydzien potem 3 tyg przerwy czy jakos tak wiec sie nie martw na zapas!!! a twojej mamie zycze dużo zdrówka!! trzymam kciuki !!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
romel 0 Napisano Wrzesień 17, 2008 atina chemie każdy człowiek inaczej przechodzi,po pierwszej chemi czulem sie wspaniale żadnych objawów,po drugiej sie zaczeło,... było nie ciekawie,i samopoczucie kiepskie itd :(,ale trzeba przez to przejsc nie ma wyjscia brak apetytu i odruchy wymiotne to u większosci norma. a z tą chemią to bynajmniej u mnie było tak 1chemia to 2 etapy pierwszy to były kroplówki 1l płukanka 2l chemia i znowu 1l płukanka i pół litra przeciw wymiotne i po tygodniu chemia w zastrzykach przerwa 2 tygodnie i powtórka naprawde nic przyjemnego. w takiej sytuacji bardzo ważną rolę odgrywają bliskie osoby (w moim przypadku żona ) walka we dwoje jest o połowe lżejsza...nadzieja większa ,,,każda chwila rozmowy jest ważna ...odciąga od myslenia o chorobie Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
romel 0 Napisano Wrzesień 18, 2008 atina25 i mała mini Bardzo dziękuje za dobre słowo,staram sie byc optymistą,pozytywne myslenie to połowa sukcesu,własciwie nie myslenie ale wiara ,tak trzeba wierzyć ,wierzyć w to że wszystko będzie ok.że jest się silniejszym od niego. że ma sie jeszcze tyle spraw do załatwienia ,że jest rodzina i są przyjaciele i praca do której muszę wrócić . Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość czarna23 Napisano Wrzesień 21, 2008 Wczoraj dziadek odszedł od nas ta choroba nikomu nie daruje zabiera wszystkich na różne sposoby a tak bardzo wierzyłam,że wiara czyni cuda!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość pretorianin30 Napisano Wrzesień 22, 2008 romel podziwiam cie za takie podejscie do do sprawy ja od czerwca zyje z ta cholerna choroba ktora sie ujawniła w ciele mojej mamusi widze z ma chwile zwatpienia al cały czas ja wspieram jak moge najgorzej jak dzwonia jej wspołpacjentki i mowia ze ktos odzedł juz 3 razy od czerwca dostała taka wiadomoscs mowie ci odniechciewa si a zjakim rodzajem raka sie zmagasz jesli mozesz oczywiscie napisac Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
romel 0 Napisano Wrzesień 23, 2008 pretorianin30 Bardzo dobrze ze wspierasz twoją mamusie ,to naprawde bardzo ważne nie może sie załamac,wspieraj ją ,wspieraj cały czas. A jesli chodzi o moja chorobę to rak złosliwy płuca prawego ,śródpiersia z naciekami- nieoperacyjny!.opisywalem go 16.09. tłumacz twojej mamusi żeby sie nie martwiła tymi którzy odeszli,niech patrzy na tych którzy ją przezwyciężyli,wiem że jest ich duzo mniej ale są.musi myslec pozytywnie to naprawde ważne. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
romel 0 Napisano Wrzesień 23, 2008 Dzisiaj byłem na onkologi po opis ostatniej fotki rtg jest znaczna poprawa,zaproponowali mi jakis amerykanski program START szczepionka czy cos w tym rodzaju . Będzie trwała 3 miesiące co tydzien po 1 szczepionce,cóż zgodziłem sie,może ze względu że będe miał gruntowniejsze badania oczywiscie placą za to wszystko stany.Bo nasz NFZ ogranicza naszych lekarzy w badaniach,zadrogi sprzet Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wm Napisano Wrzesień 23, 2008 Od trzech tygodni to najgorszy okres w moim zyciu.Wypisano ze szpitala ojca z wyrokiem .Rak niedrobnokomórkowy lewego płuca ,przerzuty na wezły chłonne .Tetniak serca i wiek uniemozliwiają zabieg operacyjny i chemioterapię .Brak apetytu ,chudnięcie , ogromna słabość .Od trzech tygodni jestem prawie fachowcem w dziedzinie onkologii i niekonwencjonalnych metod walki z rakiem .Nie wiem czy coś pomoże .Mam jednak pytanie do doświadczonych .Jakie jest wasze zdanie na temat poinformowania chorego o stanie jego zdrowia ? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kooooniolka Napisano Wrzesień 23, 2008 Wotam Jeezeli o mnie chodzi to jestem przeciwna mówieniu całej prawdy choremu.nie twierdze,że należy oszukiwać,ale nie mozna odbierać choremu nadzieji mówiąc,że nic się już nie da zrobic. człowiek dopóty walczy,dopóki widzi w tym sens,dopóki wierzy w wyzdrowienie.Uważam,że powinien wiedzić,że walczy z rakiem ,ale bez wprowadzania go w szczegóły odnośnie rokowań. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość nitecka Napisano Wrzesień 24, 2008 Jestem załamana,nie wiem co robić u mojego taty stwierdzono raka płuc,ale nie do końca.Ojciec strasznie schudł,nie ma apetytu.Zawsze był chudy ważył może z 53 kg a teraz wazy z 40 kg i nie chce jeść ,głównie obiadów,ciasteczka i jogurty przyjmuje z ochotą,papieroski również.W wypisie ze szpitala otrzymałam rozpoznanie guz płuca prawego D38.1,nic mi to nie mówi i dalej ze względu na ciężki stan ogólny pacjenta,wyniszczenie odstąpiono od dalszej diagnostyki.Tata przy tym nie wyraził zgody na bronchofiberoskopię.Co mam robić ,czy przekonać tatę do dalszego leczenia czy poddać się opinii lekarzy.Powiedzieli mi,że z ich doświadczenia pacjenci tak osłabini z małą wagą mają znikome szanse,a ja swoim uporem mogę tylko skrócić życie tacie.......???? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
altesz 0 Napisano Wrzesień 24, 2008 Lekarze wiedzą co mówią,a tylko my sobie wmawiamyże będzie dobrze.Rak złośliwy to jest wyrok. Naprawde nie chcę nikomu odbierac nadzieji,ale to cholerstwo jest jak chwast. Wyrwiesz go,cieszysz się,że jest dobrze,a on i tak powróci. Jedynie cud może uratować chorego. A wiem ,że cuda się zdarzają.I własnie takich cudów zycze wszystkim chorym. Nie poddawajcie się. Dacie radę.Nie mówcie,że musicie wyzdrowieć. Powtarzajcie,że chcecie wyzdrowieć.Powtarzajcie to codziennie,co godzinę,co chwilę.Zdrowiejcie,tego Wam życzę. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mała mini Napisano Wrzesień 25, 2008 ja tez jestem przeciwnikiem mowienia prawdy pacjentowi i potwierdzil to mo dziadzio... ze jak by wiedzial cala prawde co mu jest to by sie zalamal i nie walczyl... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość kooooniolka Napisano Wrzesień 25, 2008 Witajcie! Nitecka-tak trudno Ci cos doradzic....Napiszę Ci tylko tyle,że mój tesć miał zdiagnozowanego raka płuca z przerzutami odległymi i też poszedł dopiero wtedy do lekarz jak schudł chyba z 15 kg i zrobił sie bardzo słaby.Lekarze nam powiedzieli,ze stan teścia jest beznadziejny....jedynie co mogą zrobić to spróbować dać teściowi chemię,aby pomóc mu pozbyc się duszności i ewentualnie gdyby organizm zadziałał na chemię przedłużyć mu zycie... Niestety mój teść od zdiagnozowania rak zył tylko niecałe 6 miesięcy.W sumie przeszedł 4 chemie,a każdą z nich coraz gorzej... Nie wiemy czy przez te chemie nie zył krócej.........a ile się wycierpiał.....gdybyśmy wtedy byli pewni,że te chemie nic nie dają,a jeszcze przysporzą cierpień to nie męczylibyśmy teścia tym świństwem.....Ale łapaliśmy się wszystkiego naiwnie wierząc,że oszukamy raka. Dziesiaj jestem zdania,ze jak już wiadomo,ze nic nie pomoże to nie ma co meczyc chorego....tylko kto wie,ze na pewno nic nie pomoże.... A jeżeli chodzi o podjęcia leczenia chemicznego ,to lekarze zanim zlecą chemię to rozważają jakie korzyści może przynieść organizmowi,a jakie niesie ryzyko. Wiem,że chemia jest strasznie obciażającą terapią i aby organizm sobie poradził z jej skutkami ubocznymi musi być w dobrej formie,bo inaczej może zabić!! Nie wiem czy tak nie było u nas........... Jedno co Ci mogę doradzic to bądż z tatą,wspieraj go,ciesz się nim....bo jak ta choroba się pojawia to czas płynie duzo szybciej............ Ścisakm Cię mocno!!Musisz być silna! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość wm Napisano Wrzesień 25, 2008 A pomysleliście że osoba nieuleczalnie chora jeśli zdaje sobie sprawę ze swojej sytuacji ma mozliwość zalatwienia do końca swoich spraw o których my możemy nie wiedzieć ? Może odwiedzić swoje miejsca , wrócić do sentymentalnych wspomnień ,raz jeszcze spotkac ludzi ktorych może chciałaby zobaczyć jeszcze .Wszystko to może dodać mogą godności w odejściu .Ja oczywiście mam dylemat bo oczywiscie boje się załamania i poddaniu chorobie ale wciąż mam wrażenie że okłamując odbieram nieco godności . Załączam kilka linków efekt moich ostatnich poszukiwań nadziei .Pozdrawiam wszystkich. http://wydruk.kei.pl/anry/content/blogcategory/1/4/ http://www.igya.pl/rak/film_o_leczeniu_raka_metoda_gersona.html http://www.laboratoriumurody.pl/forum/retinoidy-a-nowotwory,p27012.html http://www.dlazdrowia.abc24.pl/default.asp?kat=21578&pro=244319 http://www.germanska-nowa-medycyna.pl/archiw_germanska_nowa_medycyna/Piec_Praw_Natury.htm http://www.darnatury.com/polska.html http://www.paramed.waw.pl/index.php?menu=2&mid=24&conid=180 http://www.igya.pl/rak/leczenie_raka_metoda_dr_budwig.html Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość nitecka72 Napisano Wrzesień 26, 2008 Witajcie Bardzo dziękuję Wam za wsparcie i słowa otuchy,pewnie sami wiecie jak one są potrzebne w tych dniach.Czasem człowiek zwątpiewa w sens życia na tym świecie.Bardzo dziękuje kooooniolka ,twoja wypowiedź szczególnie dała mi do myślenia.Dziękuje również za linki wm,bardzo ciekawe tematy ,szczególnie tego dr -Żyda,którego spuściznę kontynuuje córka Charlott,szkoda tylko,że nie ma tłumaczenia książki na j.polski.Najważniejsze jak wynika jest jednak nasze odżywianie i życie bezsteresowe,co chyba jest nieuniknione w tych czasach.Na razie wyciskam soki z kalafiora,kapusty,brokuł,buraka itd. podaję przez rurkę,kupię jeszcze olej lniany i twarożek i będę dobrych myśli i tak głowe zaprzątniętą mam wszystkim,czy tonący nie chwyta się brzytwy???? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość nitecka72 Napisano Wrzesień 26, 2008 Witajcie Bardzo dziękuję Wam za wsparcie i słowa otuchy,pewnie sami wiecie jak one są potrzebne w tych dniach.Czasem człowiek zwątpiewa w sens życia na tym świecie.Bardzo dziękuje kooooniolka ,twoja wypowiedź szczególnie dała mi do myślenia.Dziękuje również za linki wm,bardzo ciekawe tematy ,szczególnie tego dr -Żyda,którego spuściznę kontynuuje córka Charlott,szkoda tylko,że nie ma tłumaczenia książki na j.polski.Najważniejsze jak wynika jest jednak nasze odżywianie i życie bezsteresowe,co chyba jest nieuniknione w tych czasach.Na razie wyciskam soki z kalafiora,kapusty,brokuł,buraka itd. podaję przez rurkę,kupię jeszcze olej lniany i twarożek i będę dobrych myśli i tak głowe zaprzątniętą mam wszystkim,czy tonący nie chwyta się brzytwy???? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach