Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...
Kaja32

Poszukuję osób,u których w rodzinie wystąpił rak płuc

Polecane posty

Gość Laura01
Robi sobie co jakis czas badania I wychodza dobre, rak byl operacyjny, ile mozna zyc z takim rakiem po operacji? Ostatnio mial tomograf I bardzo zle sie czul I musieli mu powtarzac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Laura01
Robi sobie co jakis czas badania I wychodza dobre, rak byl operacyjny, ile mozna zyc z takim rakiem po operacji? Ostatnio mial tomograf I bardzo zle sie czul I musieli mu powtarzac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutasek_1234
Dzisiaj mój tatuś odszedł...:((( Wczoraj wieczorem wszystko jeszcze było w miarę ok, rozmawiał nawet, coś zjadł, rozwiązał krzyżówkę...a dzisiaj rano pogotowie i o 13.00 już go nie było :((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość azalka
Wyrazy współczucia :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tequila_sunrise
smutasku... moje wyrazy współczucia :(( ,ale niestety prawda jest taka że mało komu udaje się wygrać z tą chorobą.Rak płuc jest jak wyrok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tequila_sunrise
LAURA01 poczytaj wszystkie wypowiedzi na forum i sama wyciągnij wnioski co do rokowania z taką chorobą.Nie ma reguły że chory będzie żył np.2 m-ce i po tym czasie odchodzi.Każdy organizm inaczej znosi i walczy z chorobę.Nikt nie da Ci konkretnej odpowiedzi.Z tego co ja myślę to twój tata dobrze sobie radzi-patrząc na twoje wypowiedzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość azalka
Nie ma co się oszukiwać, ta choroba to wyrok nawet jeśli jest wykryta we wczesnym stadium, to i tak kiedyś w nieoczekiwanym momencie się ujawni ponownie. Przed śmiercią mamy myślałam, że faktycznie rak to nie wyrok - po jej śmierci zmieniłam zdanie. Jednak uważam, że w czasie leczenia powinno się mówić chorym i ich rodzinom, że trzeba mieć nadzieję - to bardzo ważne... bo przecież nadzieja umiera ostatnia. Teraz widzę jaki jest sens tych słów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
" Laura01 robi sobie co jakis czas badania I wychodza dobre, rak byl operacyjny, ile mozna zyc z rakiem, ktory byl operowany?" Jak zastosuje metody które polecam to może nawet z 30 lat jeszcze pociągnie:classic_cool:.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutasek_1234
najgorsze jest to, że mi chyba nawet nie jest jakoś bardzo smutno - ciągle mam wrażenie, że tata poprostu jest w pracy i niedługo wróci :( w sobotę pogrzeb - może wtedy to do mnie dotrze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość azalka
Też tak mam... był człowiek i nie ma człowieka... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ona...123
Witam. W połowie listopada dowiedzieliśmy się ze dziadek męża ma drobnokomórkowego raka i chłoniaka na węzłach chłonnych. Chłoniak jest przerzutem z płuc. Niestety jego najbliższa rodzina zdecydowała że dziadek nie będzie leczony chemią gdyż ma już 80 lat i pewnie nie wytrzymałby pierwszej dawki (słowa onkologa). Pozostało jedynie leczenie paliatywne a więc zastrzyki przeciwbólowe. Jest to dla mnie o tyle trudne, ze opieka nad dziadkiem spada na mnie i męża, a jestem 2 miesiące przed porodem. Z tego całego stresu jaki teraz przechodzę, boję się również sama o siebie. Chciałam spytać się Was Drodzy, jak będzie postępowała choroba, co będzie się działo z dziadkiem i ile to może potrwać. Póki co dziadek chodzi, bawi się z moją córcią, choć nie ma już tyle sił co kiedyś, stracił apetyt a chłoniak zaczyna go bolec. Trzymam kciuki za wszystkich tutaj którzy walczą o swoich bliskich w tej chorobie. POZDRAWIAM MAGDA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość whaka
Madziu poszukaj Hospicjum domowego w twojej okolicy. Powinni Ci pomóc. I trzymaj się dzielnie pozdrawiam cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość whaka
A jeśli chodzi o leczenie paliatywne to wcale nie oznacza zastrzyków. Przeciw -bólowo stosuje się specjalne plastry, krople bądź tabletki. A opieka nie wygląda tak strasznie. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MarzenaSS
Mój tatuś odszedł 14 miesięcy temu :( Miał raka płuc. Tak bardzo mi go brakuje :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gg11gg
też tak miałam tzn. jakoś z chwilą kiedy dowiedziałam się o smierci taty jakoś to do mnie nie docieralo ...owszem byly łzy, 2 noce nieprzespane a potem naraz ....taka pustka i zero płaczu....czułam smutek ale to nie było to samo co na poczatku 2-3 dni pierwsze potem pogrzeb- tez można powiedzieć że nie płakałam zbyt wiele natomiast jakieś 2 m-ce później już do mnie TO DOTARŁO płaczę na samą myśl o tacie, niesamowicie mi go brakuje bawił się z wnukami i tego nagle zabrakło życie jest już inne to wiadome czasem mam wrażenie ze jest mu dobrze tam po drugiej stronie "życia" i jakoś lżej mi się robi ale relnie mysląc mam dni załamania i ciężko mnie wtedy pocieszyć jesli ktoś opiekuje się chorym dzień w dzień to postępującą chorobę zaraz zuważy mój tata jednego dnia był "normalny" a potem dosłownie z dnia na dzień: tracił apetyt ciężko mu się poruszło- szybko się męczył dużo lezał- nawet nie mógł siedzieć bo go bolało był na lekach przeciwbólowych które były coraz silniejsze a mimo to ból był zwłaszca jak lek przestawał dzialać (między jedną a dugą dawką) no i był senny zaczeły puchnąć nogi potem zaczęły sie duszności..... i od tego czasu ...tata żył juz tylko 5 dni mniej więcj tak to u nas wyglądało wyrazy współczucia dla tych co starcili najbliższych.....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MarzenaSS
Mój Tata zawsze miał nadwagę. Najpierw będąc jeszcze dzieckiem pamiętam jego zaokrąglony brzuszek, później w miarę przypływu lat nadwaga rozwijała się coraz bardziej. Sumując - ponad 20 lat miał z tym problemy, czyli od około 40 -go roku życia. W pracy jeździł samochodem, po pracy również. Doszło to tego, że chodził tylko wtedy gdy szedł z parkingu do domu. Męczył się. Robił odpoczynki między piętrami. Na własną rękę odchudzał się wielokrotnie, ale później tył jeszcze bardziej. Nie leczył się, unikał lekarzy, ale nie narzekał na swoje zdrowie. Jakież było nasze szczęście kiedy to ok. 15 lat temu zdecydował się jechać do Łodzi skorzystać z pomocy specjalistów. Nie stwierdzili wtedy żadnych poważnych chorób. W ciągu roku schudł na tyle, że zaczął wychodzić do sklepu, zaczął normalnie funkcjonować. Dla mnie wydawał się mizerny, bo przez te lata byłam przyzwyczajona do innego widoku, ale tak naprawdę był akurat, miał prawidłową wagę. Cała nasza radość nie trwała jednak długo. Nie pamiętam już dokładnie po jakim czasie, ale chyba nastąpił efekt jojo i Tata znowu zaczął przybierać na wadze. Kiedyś nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego problemu. Dziś wiem, że gdyby cofnął się czas bardziej bym zadbała o to, aby mu pomóc. Tym bardziej, że bardzo Tatę kochałam. Był dla mnie kochany i dobry. I tak czas płynął... Tata przybierał na wadze, robił się coraz starszy i cały czas dźwigał ten swój ciężar. Doszło do tego, że przeprowadził się do domku, który mieliśmy w pobliżu miejsca zamieszkania. Tam nie musiał pokonywać pięter. Wysiadał z samochodu, siadał na ławce i mógł tak siedzieć godzinami. Zresztą innego wyjścia nie miał, bo nie miał siły chodzić (na nasze prośby, żeby szedł do lekarza był nastawiony bardzo negatywnie) Wszystko o co prosił - miał. Sam tylko korzystał z toalety. Wszystkie miejsca w jakie chciał się udać pokonywał samochodem. Wszystko załatwiał nie wychodząc z niego. Był osobą bardzo lubianą, więc każdy mu pomagał jak tylko mógł. Jednak on sam sobie nie dał pomóc. Nie chciał iść na badania. O szpitalu nie było nawet mowy. Zawsze zresztą podkreślał, że nie lubi szpitali, że się ich boi, że jeszcze bardziej by się rozchorował... To smutne, ale dla mnie już wtedy Tata był po prostu inwalidą. Był uzależniony od najbliższych. Nie mógł żyć tak jak inni ludzie. Wciąż tylko siedział... Przy wzroście 168 ważył ok. 170 kg.... Zaczął narzekać na bóle stawów, kolan, nóg. Brał bardzo dużo tabletek przeciwbólowych. Tłumaczył sobie to tym, że boli na zmianę pogody, że boli od ciężaru... W końcu przez tyle lat dźwigał taki ciężar... Nagle w połowie 2011 roku Tata zaczął mieć problemy z nogą. Musiał czuć, że jest coś nie tak, bo zdecydował się na podstawowe badania... I wiadomość. Tata ma raka płuc :( To był szok. Lekarz dał mu 2-3 miesiące życia. Nie powiedzieliśmy mu o tym. Baliśmy się, ze się załamie. Był w domu, nie chciał iść do szpitala. Prosiliśmy, tłumaczyliśmy. Nic to nie dało. Nie wyrażał zgody na hospitalizację. Wciąż brał tabletki przeciwbólowe. Bolały go stawy, między łopatkami... Po tygodniu ból był już tak silny, że zdecydował się iść do szpitala. Mama szybko wszystko załatwiła. Pojawił się problem. Gdy przyjechało pogotowie, Tata okazał się za ciężki, aby wnieść Go do karetki. To przykre. Wezwali straż pożarna. Gdy Tatę prowadzili, przewrócił się. To było straszne :( Położyli więc Tatę na kocach i przeciągnęli do karetki :( Bardzo Tatę bolało :( To wszystko trwało bardzo długo. Gdy Tata znalazł się już w szpitalu po kilku godzinach złamał rękę w łokciu. Stało się to podczas mycia Taty. Lekarze powiedzieli, że być może jest to już przerzut do kości. Włożyli rękę w gips. Tata dodatkowo cierpiał :( Leżał w szpitalu kilka dni. Mam do lekarzy ogromny żal. Szpital nowoczesny, super sala operacyjna, ale badań nie zrobili żadnych oprócz tych z krwi i z moczu. Nie zrobili tomografii, nie zrobili rezonansu. Tłumaczyli, że Tata na takie badania jest za ciężki. Czy to znaczy, że ludzie z nawagą są w Polsce skazani od razu na śmierć? A gdyby była szansa na wyleczenie, jak wtedy zrobiliby badania? Czy nie mogli Taty skierować na badania do innego szpitala, onkologicznego? To paranoja, aż wierzyć się nie chce, że lekarze mogli tak postąpić. Do dzisiaj nie wiadomo gdzie był pierwotny guz, skąd pochodził... Wiadomo tylko, że był na płucach. Jedyne badanie jakie Tacie zaproponowali to badanie kości, czy są przerzuty. Tata nie wyraził na nie zgody. Chciał być jak najszybciej w domu. W karcie wypisu było napisane, że nowotwór całego organizmu. Proponowali hospicjum. Mówili, że nie damy rady. Nie chcieliśmy hospicjum. Zabraliśmy Tatę do domu. Tata wciąż miał jakieś plany... Mama kupiła profesjonalne łóżko, dostosowane do Jego wagi. Tata już tylko leżał. Bardzo się męczył :( ... Był codziennie pielęgnowany. Schudł, ale i tak ważył dużo. Trzeba było 2-3 osoby, żeby Tatę przekręcić na bok, umyć. Gdy tabletki już nie pomagały, lekarz przepisał plastry przeciwbólowe. Pomogły, ale Tata już był inny. Coś mu się wydawało, wołał jakiś ludzi, wciąż gdzieś chciał jechać.... Nie było już z nim kontaktu. Nie powiedzieliśmy mu, ze jest tak poważnie chory, nic by to chyba nie zmieniło. Co innego, gdyby była szansa na leczenie... Nie wiem czy się domyślał... Przy mnie nigdy nie rozmawiał o swojej chorobie... Zawsze martwił się o innych... Był bardzo wrażliwym człowiekiem, kochał dzieci... Zawsze starał się, aby niczego nam nie brakowało... Gdy był już w agonii stałam nad nim przy łóżku. Wciąż widzę jego twarz, jego oczy... :( Tata już nie mówił. Pochyliłam się nad nim. Powiedziałam, że Go kocham. Nie wiem, czy mnie słyszał. Zmarł następnego dnia :( Tak bardzo mi Go brakuje :( Tyle jeszcze chciałabym Tacie powiedzieć...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Marzeno ss, smutasku bardzo mi przykro,że straciłyście swoich bliskich. To jest straszne ,że kochane przez nas osoby musiały tak niewyobrażalnie cierpieć:( nienawidzę tej choroby!!!!!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
W mojej rodzinie od kiedy pamietam zawsze ktoś zmagał sie z rakiem. Najpierw jak miałam 9 lat zachorowała mama. Rak płuc umiejscowiony w środpiersiu nie operacyjny dano jej góra trzy miesiące, chemia i lampy. Ojcu lekarz powiedział wtedy że szkoda kobiety bo młoda a wybrała sobie najgorszego raka. Dzis minęło 18 lat i moja mama jest wciąz z nami.Lekarze wprost mówią jej że dawno powinna lezec w ziemi z punktu widzenia medycyny. Potem jak miałam 17 lat zachorował na raka płuc mój tato. operacja i usunięcie płata płucnego z węzłami. Bez lamp i chemi. Tato zyje do dziś. a minęło 10 lat. I tak bardzo chciałabym miec rodziców którzy będą dawać nadzieje na wyzdrowienie i długie lata zycia po raku płuc. Ale nasze szczęście sie jednak skończyło. w ubiegły piatek tato wrócił z wedkowania i powiedział mi że jakoś dziwnie trzęsła mu sie ręka i jednoczesnie głowa. Pracuję w słuzbie zdrowia i wiem że to nie znaczy nic dobrego. Drgawki Jaksonowskie. Tato trafił na neurologie tam zrobiono TK i rezonans. wyszły dwa guzy krwawiące. Miałam nadzieje że to tylko te guzy juz załatwiałam ojcu neurochirurgie. Ale po RTG klatki piersiowej okazało sie ze jest guz w prawym płucu w tym samym co uprzednio 5cm na 3 cm.Czyli prosta diagnoza Rak płuc z przerzutami do mózgu. Neurochirurg powiedział ze moze to wyciąć ale bedzie niedowład po lewej stronie reki i nogi. Narazie sie wstrzymalismy z operacją. Na poniedziałek jedziemy do Gliwic do Instytutu Onkologii. Nie mam złudzeń. ale nie umiem przyjąc do wiadomości że juz nie bedzie. Musze zrobic wszystko co w mojej mocy a reszta w rekach Boga ale za bardzo orientuje sie w temacie żeby miec wielka nadzieje. Nie wiem co mam robić. Czuję taka bezradność. A niejednokrotnie miałam do czynienia z ludzmi choorymi na raka w różnych stadiach choroby.Jest mi tak ciężko....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gonek2010
MarzenaSS, bardzo mi przykro z powodu smierci Twojego tatusia... Bardzo, ale to bardzo podobna historia zycia jak mojego taty... To przykre, ze odchodza od nas ludzie, ktorzy mieli zlote serca, dawali nam radosc i tyle szczescia... Pocieszam sie tym, ze tam na gorze tata nie cierpi i ze spokojem na nas patrzy i czuwa nad nami ... A ja czuje jego obecnosc i cieplo... Dzis minely 2 tygodnie - jak na razie czas nie leczy ran...:( Azalka, smutasek_1234, gg11gg, wyrazy wspolczucia... To forum jest jak opatrunek na nasze zranione serca...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misianna
adrenalina911 wiem co czujesz, ale nadzieję trzeba mieć zawsze. Myślisz, że to przerzuty z płuc? Czy Twój Tata skarżył się ostatni na jakieś bóle?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak myślę że to przerzuty z płuc, lekarze nie maja wątpliwości (neurochirurdzy). Nie zaczęliśmy jeszcze żadnego leczenia bo na poniedziałek jesteśmy umówieni do Gliwic na onkologie ale narazie do przychodni. Muszę zrobić wszystko żeby przyjęli go na oddział. Gdyby mój tato nie miał drgawek lewej ręki i głowy to nie wiedziałby ze w ogole jest chory. Zaniepokoiło mnie to i dlatego zaczelismy badania. A do tej pory nic mu nie było na nic sie nie skarżył. To straszne że nic nie czuł a w płucach ma juz takiego dużego guza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wow Bogusław
To nie ma sie z czego cieszyc,ze idzie na oddział,bo tam moga go wykonczyc,niech zrobi sobie Twój tato,badanie na drozdzaki bo napewno je ma skoro jest guz,a wtedy najlepsza terapia to picie sody oczyszczonej,guz sie ładnie cofnie:)zdrówka zycze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Możesz coś więcej napisać o zależności drożdżaków i nowotworów? Dlaczego wyleczenie z drożdżaków miałoby leczyć raka?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wow Bogusław
Zalezność jest bardzo prosta,duzo bym tu musiał o tym pisac,myśle ze najlepiej to wytłumaczy włoski onkolog,na przykłądach,tu podaje link do 3 odcinków: http://www.youtube.com/watch?v=NR_z2HEpy44

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misianna
Marzeniem wszystkich jest, żeby wreszcie rak był wyleczalny. I nie chodzi mi tu o początki choroby, ale nawet wtedy kiedy już są przerzuty. Dzisiaj słyszałam, że jest film 'Rak wielki biznes". Warto obejrzeć. adrenalina911 trzymam kciuki. MUSI być dobrze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość misianna
Aha, film jest też dostępny na YouTube, ale tam nie ma napisów. Na stronie, którą posłałam - film jest z napisami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale to juz od lat
wiadomo,ze choroby służa nie po to by je wylecyc,tylko po to zeby robic na nich dobry interes,dzis nie liczy sie człowiek ale jego pieniadze:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam.Moja mama też chorowała na raka płuc,niestety zmarła miesiąc temu:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MarzenaSS
tere11 bardzo mi przykro :( Mój tata też :( Ta choroba jest bezlitosna, niestety.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

Bądź aktywny! Zaloguj się lub utwórz konto

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to proste!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się

×