tere11 0 Napisano Grudzień 10, 2011 Marzena SS Bardzo mi przykro z powodu Twego taty:( Tak,masz racje bezlitosna...a najgorsza jest bezsilność...i medycyny,a przede wszystkim rodzin. Pozdrawiam Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość I tak też może być Napisano Grudzień 10, 2011 Na medycyne nie masz co liczyc,nie to ze jest bezsilna tylko nie umie leczyc nowotworów i wielu rzeczy nie umie,a moze nie chce???a rak to choroba jak kazda inna,np na grype sezonowa w ciagu roku umiera ponad milion ludzi na świecie i tak to jest,tak to jest Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B. Napisano Grudzień 10, 2011 Nowotwór to w większości przypadków prowadzi do śmierci. Kiedyś się łudziłam, że można wyleczyć, ale teraz przestałam w to wierzyć. Jestem tu od 9 miesięcy i tyle osób tu spotkałam, których dotknęła śmierć. Każdy z nas żył nadzieją, że jednak nasi bliscy w walce z chorą zwycięża. A jaka jets prawda ? Najbardziej bolesna z możliwych- śmierć i to w dodatku nierzadko w bólu i cierpieniu. Każdego dnia nie mogę pogodzić się ze śmiercią mojej mamy, patrząc teraz dochodzę do wniosku, że nie miała równych szans z tym choróbskiem o walkę. Bardzo chciała żyć, wiem o tym. Jak ja chdoziłam do szkoły to w książkach do biologii pisano, że przyczyną śmierci są choroby krążenia i starość sama w sobie. Teraz w tych podręcznikach piszą, że przyczyny śmierci to nowotwory i choroby układu krążenia ! Przykre to, bo walka z nowotworem to nierówna walka Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość No ale to większość Napisano Grudzień 10, 2011 Chorób nie leczonych prowadzić może do śmierci,rak nie jest tu wyjatkiem,a medycyna jak juz pisałem ,nie jest zainteresowana leczeniem czegokolwiek,wiec jak człowiek ma przezyc skoro trwa w chorobie nie leczonej???Normalna walka rak nie wyrok,sa przeciez skuteczne metody leczenia raka. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B. Napisano Grudzień 11, 2011 do teree 11 Jak się trzymasz ? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
tere11 0 Napisano Grudzień 12, 2011 Zbliżaja się Boże Narodzenie i to będą najsmutniejsze święta dla nas.tak trudno się pogodzić,że mamy już nie ma:(Mama nikla w oczach...o chorobie dowiedzieliśmy się w maju a w listopadzie już mamy nie bylo.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B. Napisano Grudzień 12, 2011 DLA MNIE TEŻ TO BĘDĄ NAJGORSZE ŚWIĘTA :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Max Zander vel Klaun 20 Napisano Grudzień 12, 2011 Jak się wierzy w brednie farmaceutyczne to się kończy w worku:P.Trzeba sie kurować według moich zaleceń jak się chcę mieć większą szanse na przeżycie:P. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość agustin Napisano Grudzień 12, 2011 Uważam, że człowiek idący do lekarza pierwszego kontaktu z jakimś problemem zdrowotnym, powinien być przez takiego lekarza traktowany na dzień dobry, jak potencjalnie chory na nowotwór. Wtedy zdecydowanie szybciej wykonywało by się odpowiednie badania i byłyby większe szanse na leczenie. A u nas wygląda to tak, np. mam raka, ale nie wiem o tym, idę do lekarza z powody krwawienia z odbytu, a lekarz mnie leczy rok czasu na hemoroidy, zamiast dać mi od razu skierowanie na kolonoskopie, która szybko wykryłaby wstrętnego skorupiaka. I miałbym większe szanse na wyleczenie. Ale nie! U nas wszystko jest chore i przez długi czas będą mnie leczyć na hemoroidy, dopiero jak lekarz stwierdzi, że nic to leczenie nie daje, skieruje mnie po jakimś tam czasie na kolonoskopie, bo innego wyjścia nie będzie(no chyba, że wcześniej nie wyciągnę nóg). Tylko, że dla mnie już wtedy może być za późno. O i takie to jest leczenie w chorym kraju. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
tere11 0 Napisano Grudzień 12, 2011 Monika B musimy przetrwać jakoś te święta choć wiem że nic nie powstrzyma płaczu......za świeża rana to jest.Rak jest bezlitosny i zbiera co roku swoje żniwo:((( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość Monika B. Napisano Grudzień 12, 2011 teree11 Jakoś trzeba będzie przeżyć te Święta :( Bardzo tęsknię za mamą :( Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
tere11 0 Napisano Grudzień 12, 2011 Do Monika B Ja też tęsknię za mamą,bardzo,z każdym dniem bardziej,chciała żyć,wiem to,ale okrutny los chciał inaczej:(Trzymaj się!!! Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość coś w tym jest Napisano Grudzień 12, 2011 to prawda że podejscie do leczenia u nas jest przerażające powinny być co najmniej co pół roku konktrole bo nietety jak ktoś wcześniej zauważył największa śmiertelność to obecnie przez nowotwory i krążenie ale co tu dużo mówić aby KŁAŚĆ NA PROFILAKKTYKĘ jak człwoiek jest chory, lekarz wie że ma nowotwór i lekarz rodzinny odmawia skierowania na USG to jak nazwać ten pezypadek???? poprostu ręce opadają grypę to ja sama potrafię wyleczyć ale najwazniejsze że ma pracę taki lekarz wiadomo nie wszysce sa tacy ale ja trafiłm właśnie na takiego Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość córka07 Napisano Grudzień 14, 2011 Witam wszystkich. Ostatnio tylko tu zaglądam ale nie miałam ochoty pisać ale dziś nie wytrzymałam. Tata był 6 grudnia na koncylium na oddziale onkologicznym i dowiedział się że nie dostanie chemii bo jest za słaby. Od tej wizyty mia dokładnie tydzień i jest strasznie. Tata od 4 dni nic praktycznie nie je mało co pije a wezwany w niedziel lekarz zapytany o kroplówkę na wzmocnienie powiedział ze nie trzeba jego zdaniem szklanka wody na cały dzień to wystarczająca ilość .ZAŁAMKA dziś była taty lekarka w domu widziała tatę tydzień temu w tedy mówiła że nie jest najgorzej a gdy dziś go zobaczyła powiedziała że do świąt jej zdaniem będzie po wszystkim :-(pielęgniarka robi od dziś tacie kroplówki ale nam się wydaje że to nic nie da tata jest tak chudy tak słaby że siedzieć nie potrafi. Tydzień temu moja teściowa zaproponowała żebyśmy przywieźli tatę do nich na wigilie nawet specjalnie dla taty chcieli karpia robić i co??????????? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Max Zander vel Klaun 20 Napisano Grudzień 14, 2011 Pisałem żeby stosować metody które polecam:P. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gg11gg Napisano Grudzień 14, 2011 córka- wiem co czujesz bo też przez to przechodziłam identyczne było wręcz podejście lekarzy teraz już wiem ze oni jak widzą że chory jest nieuleczalny uważają ze NIEWARTO IM JUŻ POMAGAC....okrutnie brzmią te słowa ale niestety takie wysuwam wnioski uważam ze jest to niedopuszczalne myśmy na siłę wymusili te kroplówki...owszem nie dały rezultatu ale przynajmniej człowiek wie ze zrobił wszystko co mozliwe...nei takie rzeczy sie marnuja w naszej słuzbie zdrowia żeby żałować chorym ostatniego wsparcia uważam ze chory jest przekonany że coś się z nim jeszcze robi i jest mu mimo wszystko lżej jak tata byl w lepszej formie to widział chorych w różnym stadium i mówił że ten z sali x już długo nie pożyje bo mu nawet kroplówki nie podłączają...więc....mimo to warto nie żałować tych paru butelek po jedenj serii kroplówek tata nabrał sił....bo kolejnej (m-ąc później) był odwrotny skutek...nerki już nie pracowały i tata puchnął od tej wody tu nie można diagnozować bo kazdy jest inny i kady etap choroby jest inny po Twoim opisie -niestety nie jest optymistycznie aczkolwiek kto wie moze te święta jeszcze spędzicie razem czego życzę.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość whaka Napisano Grudzień 14, 2011 Do Córki. Skarbie nie zawsze kroplówka pomoże, czasem wręcz zaszkodzi. Często rodzina na siłę prosi o kroplówke nie zdając sobie sprawy że tym tylko przedłuża cierpienie bliskiej im osoby. W ostatnie fazie choroby człowiek nie przyjmuje pokarmów tak jest niestety prawie w każdym przypadku i na siłę nie wolno wmuszać choremu jedzenia. Pamiętajcie o chorym, zapomnijcie o własnym bólu. Starajcie się wspierać i jeśli chory nie chce nie wmuszajcie, uszanujcie jego stan... Ja wiem że jest to ciężkie i łatwo powiedzieć ale wiem że bardziej pomożecie wsparciem tej osoby a nie zadręczaniem zjedz, napij się usiądź itp... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość do Whaka Napisano Grudzień 14, 2011 Wreszcie ktoś napisał coś mądrego. Rodziny "zakochują" chorych swoją głupią troską - niech sami się wczują w ich położenie i pomyślą czy chcieliby takiego traktowania. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość artykuł do poczytania Napisano Grudzień 14, 2011 http://www.harmonica.pl/swiadomosc_artykuly14_1.htm Czy metoda chemioterapii, stosowana przez tyle lat, odniosła jakieś rezultaty? W gazetach czytamy, że jest duży progres, gdyż przeżywalność na takiego czy innego raka wydłuża się. Natomiast gdy robimy badania naukowe i gdy robimy ocenę wyników chemioterapii w różnych rodzajach raka, to obraz jest zupełnie inny. Zaprezentuję państwu analizę wyników badań z lat 1990-2004, która objęła 22 rodzaje raka. Jest to 90 procent rodzajów raka, które ludzie dostają. Analiza ta wykazała, że chemioterapia może zwiększyć szansę na 5 letnie przeżycie tylko o 2,1 procenta. Jakim kosztem? Jakim wyniszczeniem organizmu? A co poza tym? Chemioterapia jest zupełnie nieskuteczna w raku melanomy, macicy, prostaty, nerek i raka nieznanego pochodzenia. To są dane z czasopisma „Medical Oncology z 2004 roku. My nie mówimy o wyleczeniu z raka, a mówimy o 5 letnim przeżyciu. Taki okres przeżycia to już jest sukces. Dlaczego rak w dalszym ciągu jest wyrokiem śmierci? Odpowiedź na to jest jasna. Są to miliardy dolarów, jakie przemysł farmaceutyczny zarabia na stosowaniu chemioterapii i stosowaniu leków, a później walką ze skutkami chemioterapii. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gg11gg Napisano Grudzień 14, 2011 whaka- nie dokońca jest tak jak piszesz te kroplówki niekiedy pomagają ale to zależy od etapu choroby jednak w tej końcówce choroby to rzeczywiście nie do końca pomagają ale niezgodzę sie z tym że mamy patrzec jak człowiek umiera z głodu! bo jak inaczej nazwać stan powolnej smierci nie przyjmując żadnych płynów i zadnych posiłków te kroplówki to może i pomagają SZYBCIEJ UMRZEĆ co w pewnym sensie jest wybawieniem dla chorego i z tego punktu widzenia mu pomagamy bo z dwojga złego "wole" wiedzieć ze chory zmarł nagle niż na skutek wycieńczenia... ten kto pisze że wcismay chorym na siłe jedzenie, picie, kazemy siadać itd. czy miałaś do czynienia z chorą osobą z najbliższej rodziny????? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość whaka Napisano Grudzień 14, 2011 Codziennie widzę umierających i z nimi rozmawiam, jestem wolontariuszem hospicjum domowego i nie raz widziałam terror nad chorym ze strony rodziny. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość whaka Napisano Grudzień 14, 2011 Ja nie mówię żeby nie poić chorego ale widzę często walkę , chory zgadza się z wielkim trudem na otworzenie ust i przełknięcie by nie utrudniać rodzinie ciężkiej sytuacji. Pamiętam pana który błagalnie patrzył na mnie bym mu pomogła bo żona za wszelką cenę chciała go nakarmić. Żeby zrozumieć istotę tych ostatnich chwil trzeba na wszystko spojrzeć z boku ja wiem że rodzina pogrążona w bólu może inaczej wszystko dostrzegać. Powinny być szkolenia dla rodzin które zmagają się z nowotworem w domu, ludzie powinni być uświadamiani o każdym etapie choroby i powinni wiedzieć co ich czeka i jak postępować. Ale każda choroba przebiega inaczej, każda rodzina jest inna i w każdym domu umiera indywidualny człowiek. Każde odchodzenie jest cierpieniem i tego co odchodzi i tego co zostaje. Szczęście mają Ci którzy mają szansę z wszystkim się pogodzić poukładać sobie wszystko pożegnać się z najbliższymi. Takich ludzi też poznałam w swoim życiu którzy mówili oficjalnie i głośno JA ODCHODZĘ JESTEM PRZYGOTOWANA NA TO CO NASTĄPI. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość whaka Napisano Grudzień 14, 2011 Po tych kilku latach posługi przy umierających wiem jedno to Ten chory gra pierwsze skrzypce to On odchodzi i to On stawia warunki, my stojący obok musimy mu pomóc a nie utrudniać jego Najcięższą walkę w życiu. Tu już nikt i nic się nie liczy. Ja też nieraz chciałabym podać kroplówkę czy magnez ale jeśli jest sprzeciw z tej drugiej strony to nie można nic zrobić wbrew woli osoby umierającej, bo to nie my mamy mieć lepsze samopoczucie bo widząc że coś zjadł czujemy ulgę, że może jeszcze pożyje ale co czuje ON........ Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Andrzej2555 0 Napisano Grudzień 14, 2011 Witam, jestem tu nowy. Mam do Was pytanie. Czy rak pooperacyjny jest niebezpieczny? I ogolnie chcialbym o nim sie czegos dowiedziec. Wiem, ze moge poczytac I tym w internecie, ale chcialbym sie od Was dowiedziec... Czy ktos z Was, czy w rodzinie spotkal sie z takowym? Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość gg11gg Napisano Grudzień 14, 2011 whaka- tak podejrzewałam...myslałam że jesteś pielęgniarką ale wyjasniłas kim jestes dla chorych owszem człwoiek z boku inaczej dostrzega pewne sprawy ale myslę że chory umierający ma tak "rozbiegane mysli" ze z jednej strony chciałby aby ta trauma się dla niego skończyuła ale ma też chwile kiedy chciałby spróbowac jeszcze pożyć a do tego potrzeba sił i wtedy sięgamy po te wszystkie specyfiki owszem trzeba słuchać chorego ale kiedy juz nie potrafi mówić ale żyje to często decydujemy za niego i nie wiem czy tego uczą ale odmawianie dozylnego karmienia (bo karmienie zwykłe nie ma sensu kiedy chory i tak to wróci lub zje 2-3 łyzki) jest chyba nienaljlepsze czasem wiadomo że to nie pomaga ale na pewno patrzenie i nic nie robienie (poza lekami przeciwbólowymi) jest niczym innym jak patrzeniem na śmierć człowieka... pozostawionemu samemu sobie- niech organizm za niego juz "pracuje" to są trudne wybory ale myslę ze chory który się sprzeciwia z podtrzymywaniem go przy życiu chce jednak tego wsparcia....wizdiałm reakcje taty jak dostawał tą niby pomoc w formie kropłówek...wierzył że moze jednak się uda.... Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość mirek2 Napisano Grudzień 14, 2011 Whaka..Dobrze że nie każdy jest wolontariuszem,bo inaczej była by w kraju powszechna eutanazja.Nie chce nikogo moim wpisem obrażać ale nie wiem jak można patrzeć jak człowiek umiera umiera z wycieczenia bo jest to śmierć głodowa.Nikt tak naprawdę nie wie co czuje człowiek który umiera.Tego nie da się nauczyć w teorii iw praktyce.Może spotykasz się ze śmiercią częściej jak my rodziny naszych bliskich.Bo walczyć trzeba do końca .Zawsze może zdarzyć się cud bo cuda się zdarzają.Na własnej skórze przekonałem się jak lekarze podchodzą do ciężko chorych ,jak nie chcą sobie psuć statystyki żeby ich ratować ,bo po co on i tak umrze .Dlaczego ma umierać na oddziale lepiej niech umiera w domu.Dlatego nie mów że widzisz w oczach że chory błaga o śmierc on błaga żeby ulżyć mu w cierpieniu.Każdy z nas w pewnym stopniu jest egoistą by ratować życie bliskiej osobie.Wieloletnia praktyka może cię tylko uodpornić na widok śmierci i nic po za tym .A śmierć nie jest ulgą w cierpieniu. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie ja........ Napisano Grudzień 14, 2011 Witajcie... dzisiaj wiem już o czym piszecie, w listopadzie straciłam bliską osobę, byłam przy niej w tych ostatnich chwilach... Chorowała na raka nieoperacyjnego, była w podeszłym wieku... Leczyła się ponad dwa lata. W zeszłym roku w okolicach września, po ok. roku od wykrycia choroby była skrajne wykończona, mysleliśmy, że to koniec. Na szczęście trafiliśmy na wspanaiałych lekarzy - oddział onkologiczny w Grudziądzu. Osoba dostała sterydy, podniosła się, można powiedzieć, że doszła do siebie... I tak co jakiś czas jeździła na chemie albo na radioterapię. W końcu limit chemii został wyczerpany... wtedy się posypało... Miesiąc osoba się męczyła. Miala obrzęki, przestała przyjmować jedzenie, to co zjadł zaraz zwracał... Wiedzieliśmy, że koniec się zbliza, ale nie przypuszczaliśmy że takimi wielkimi krokami... Na kilka dni chory trafił na oddział paliatywny, dostał kroplówki, przez kilka dni było lepiej... aż do czasu gdy przewrócił się i złamał biodro. Zabieg, leżenie... doprowadziło do zaburzeń świadomości, mylenia rzeczy, sytuacji...aż wydawało się, że jest lepiej, a tu nagle telefon ze szpitala- niewydolność oddechowa. Osoba podłączona do aparatury monitującej czynności życiowe, straszny widok ogólny... i taka agonia, pół śpiączka, widać było wicie się z bólu... w pewnym momencie, na drugoi dzień przebudzanie, powrót świadomości... OSoba była w takim strasznym bolu, że myślała że jest podlączona do aparatury podtrzymującej, chciała się odłączyć, umrzeć... Wielkie zamieszanie, lekarz wyprosił z sali... za chwilę można wejść, krótka informacja- KONIEC :( przed samą śmiercią osoba jeszcze się napiła i chciała zapalić... była zupełnie przytomna, w karcie zgonu bezposrednia przyczyna- niewydolność pragnienia... teraz jak czytałam o tych ostatnich chwilach życia to stwierdzilam, że wszystko się zgadza... smutne to Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Gość taka sobie ja........ Napisano Grudzień 14, 2011 miało być przyczyna zgony- niewydolność krążenia Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
Max Zander vel Klaun 20 Napisano Grudzień 14, 2011 "przed samą śmiercią osoba jeszcze się napiła i chciała zapalić... była zupełnie przytomna, w karcie zgonu bezposrednia przyczyna- niewydolność pragnienia..." No to widać że zasłużyli na to:P. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach
tere11 0 Napisano Grudzień 15, 2011 Do taka sobie ja. Dokładnie to sama przeżyłam z moją mamą.na szczęscie agonia mojej mamy trwała krócej,na szczcie.też byłam z moją mamą do końca....chcę wierzyć,że czuła naszą obecność.Pozdrawiam Wszystkich Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach