Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość co ze mną

Nie minął mi poporodowy szok...

Polecane posty

Gość co ze mną

Mówi się, że to co dzieje się na porodówce, choćby było straszne, zaciera się z czasem w pamięci...Ze mna tak nie jest... Mija prawie rok a ja mam poczucie wyrządzonej krzywdy...Kocham swoją Kruszynkę nade wszystko ale mam potworny żal, że mój poród był taki straszny, traumatyczny, że nie moge wspominać go choć odrobinę milej ani powiedzieć jak wiele kobiet, że to był cudowny moment w ich życiu...To co sie wydarzyło jest jak koszmar, który wciąż i wciąz powraca...Marzyłam o dużej rodzinie ale teraz mam obsesyjny wręcz lęk przed ciążą a raczej porodem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agata---
a co bylo w tym takiego starsznego???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co ze mną
rodziłam w szpitalu, który w akcji "Rodzić po ludzku" jest na ostatnim miejscu w Polsce... nie z wyboru, z przymusu bo w dniu porodu NIE PRZYJĘTO mnie do szpitala, który wybrałam- to był dopiero początek...musze coś jeszcze dodawać?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość darrrrra
dziołcha pisz ze co sie takiego wydarzyło bosmy wszyscy ciekawi nie trzymaj nas juz w niepewnosci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co ze mną
:) No co takiego... Splot strasznie pechowych wydarzeń. Pierwszy poród, jak każda kobieta czułam "lęk przed nieznanym", bałam się jak cholera...Całą ciążę chodziłam prywatnie do ginekologa, który miał być przy porodzie, umawiałam się prywatnie z połóżną , która oprowadziła mnie po szpitalu, porodówce, odpowiedziała na 1000 moich najdziwniejszych pytań, i która tez miała być przy porodzie. Czułam sie przygotowana i pewna dobrej opieki a tu ..trach...jedziemy na porodówkę a tam pani mówi,że nas nie przyjmą i nic nie pomogło wylądowaliśmy w okropnym szpitalu...Ja malutka, drobniutka rodziłam duże dziecko siłami natury przez 10 godzin.Miałam potworne bóle krzyżowe, momentami traciłam świadomość, nie dostałam znieczulenia, lekarka na mnie nawrzeszczała :(, musiałam korzystać z kaczki bo nie pozwalano mi korzystać z toalety, nie dano kropli wody do picia, NIE POZWOLONO rodzić - Przez pół godziny pomimo skurczy partych nie pozwalano mi przeć poniewaz szyjka nie była w pełni rozwarta- wtedy juz wyłam z bólu bo inaczej tego nie nazwę...Kiedy wreszcie było rozwarcie, dziecko nie wstawiało sie w kanał rodny...Myślałam,że umieram...Oni nie pozwalali mi zejść z łózka, o pozycjach wertykalnych mogłam tylko pomarzyć...Czułam się jak śmieć, zero a na to wszystko patrzył mój mąż...Poprosiłamżeby wyszedł , chociaz jemu chciałam tego oszczędzić...Wreszcie, cudem urodziłam (lekarz, wypchnął dziecko ugniatając brzuch) nie pozwolobno mi potulić małej a o karmieniu nie wspomnę...Zawieziono na salę (był środek nocy) i do rana nie zmrużyłam oka..Byłam w szoku, czułam się potwornie, jakby mnie ktos zgwałcił...Rano zemdlałam...Maleńką dostałam 12 godzin po porodzie :(... 2 dni później kiedy znowu pojawiły sie okropne bóle,okazało się,że miałam za wąska miednicę, doszło do rozejścia spojenia łonowego...Potworny ból, który uniemożliwia najmniejszy ruch, 2 dni na wózku inwalidzkim... a potem silne leki, które ogłupiały ale uśmierzały ból... I jak ja mam o tym zapomnieć??? Tak upodlona jak wtedy nie czułam się nigdy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja przez pewien czas nie mogłam zapomnieć bólu towarzyszącego porodowi SN i gdybym miała tak rodzić przez 20 h, to pewnie do dzisiaj miałabym depresję. Dużo zależy od tolerancji na ból: jedne kobiety zacisną zęby i przyjmą to z pokorą, a drugie poddadzą się bólowi i do końca życia będą wspominać poród jako koszmar.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ofam moje pytanie zle zrozumialam to co napisalas :) zrozumialam \"ale przynajmniej SN\" a napisals \"albo\" Jezu straszne jest t co napisalas i gdzie tu jest jest \"rodzic po ludzku\"...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommis
tylko w Polsce i innych krajach trzeciego świata kobiety nadal rodzą bez znieczulenia....XXI wiek...płakać się chce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elizaa
trzeba było złozyc zazalene na ten szpital. wiem ze to nie wiele da ale zawsze troche zlego rozglosu. I na ta lekarke, któa na ciebie nawrzeszczała. Nkt nie ma prawa na nikogo krzyczec w takiej sytuacji. Chamstwo w niektórych szpitalach siega zenitu. Ja bedac w 25 tyg ciazy dostalam okropnych torsji, nie wieziałam czy to zatruie czy cos zwiazanego z ciaza. Lekarz z pogotowia powidzial, ze bezwglednie musi mnie zawiesc do szpitala na konsultacje ginekologiczną. A tam Pani doktor była bardzo niezadowolna ze musi mnie zbadac w srodku nocy. Byłam taka słaba i obolała z tych wymiotów ze caly brzuch mnie bolał. A lekarka do mnie czemu tak stękam i kilka innych niemilych uwag ? A jej na to, ze mam prawo stkac bo sie zle czuje a jej obowiazkiem jest potraktowac mnie z kulturą. Powiedziała ze co ja jej tu bede mowic bo ma 30 letnie doswiadczenie z ciezranymi. Ja jej na to ze dziwie sie ze te 30 lat nie nauczyły jej odrobin kultury. Widziala ze zaczynam byc wsciekla i dala spokój z kretynskimi uwagami. Odminełam ten szpital szerokm lukiem przy rozwazaniach gdzie mam rodzic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommis
a może podajcie konkretne nazwy szpitali??? miasto....który to szpital?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chora na tokofobię
Strach przed porodem, to chyba jedyna przyczyna, dla której wciąż nie mam dzieci mimo, że od 6 lat jestem mężatką. CC na życzenie odpada z kilku powodów: - Boję się, że jeśli wynikną jakieś komplikacje, to do końca życia nie wybaczę sobie, że zdecydowałam się na CC. Kiedy coś idzie nie tak w trakcie porodu SN, zawsze winę można zrzucić na naturę, albo personel, a CC na życzenie mówi samo za siebie. - Nie potrafiłabym dać lekarzowi koperty wypchanej pieniędzmi i poprosić o CC, to nie w moim stylu, brak mi pewności siebie, przebojowości. Bałabym się, że mnie wyśmieje, wywali z gabinetu, albo powie coś niemiłego. - 5-7 tys. za poród w prywatnej klinice przewyższa moje możliwości finansowe. Wolałabym te pieniądze przeznaczyć na wyprawkę dla dziecka, albo na wesele, a nie na poród, który kiedyś się skończy. Szkoda, że kobieta nie ma prawa wyboru.:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommis
a ja wolałabym tę kasę przeznaczyć właśnie na poród, a nie na wesele. Bo to poród i przyjście dziecka na świat my być dobrym wspomnieniem, a nie taką straszną traumą o ktróej autorka nie potrafi zapomnieć. Na całe szczęście pojawiają się kliniki prywatne, ktore mają podpisane umowy z kasą chorych i rodzi się w nich po prostu dobrze.... moja siostra rodziła bez kasy chorych i płaciła znacznie mniej...na pewno nie 7 tysięcy! na pewno zmieściła się do 2,5tys

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
A co powiecie na moją historię?? Urodziłam dziwecko prawie 19 miesięcy temu jednak nadla się za mną ciągnie depresja poprodowa:(:( Moj poród trwał dla mnie 22 godziny!Zaczeły mi odchodzić wody płodowe o godzinie 10-ej,pojechałam do szpitala i lekarze kazali mi czekac aż skurcze pojawiął się same.Czekałam 10 godzin ,chodząć po porodówce ,czytając czasopisma i jakby nie patrzeć tracąc siły,aż w końcu o 22-ej podano mi kroplówke przyśpieszającą poród..Faktem jest ,ze byłam pierworódką i nie wiedziałam co mnie czeka,więc wszystko przyjmowałam ze spokojem i ze strachem w oczach , tak więc oddałam się w ręce specjalistów . Efekt był taki,ze urodziłam córke dopiero o 9-ej rano następnego dnia ,męcząc się całą noc i co najgorsze w tym wszystkim,chodź byłam fizycznie przygotowana do porodu (odpowiednie rozwarcie,dziecko juz parło główką),to nie miałam już sił i skończyło się na cesarskim cięciu:(:(. (Tak sie złożyło ,ze na porodówce byłam sama i doszły mnie szepty położnych,ze gdyby lekarz podał mi odrazu po przyjechaniu do szpitala kroplówke przyśpieszającą poród urodziłabym własnymi siłami ) Chodź kocham moje dziecko i długo na nie czekałam ,jednak tak jak założycielka tego topiku nie wspominam tej chwili (porodu) jako najszczęśliwszej w swoim życiu:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość elizaa
bardzo chetnie podam nazwe szpitala, który radzilabym omijac z daleka ze wzgledu na chamstwo personelu: szpital na Kopernika w Krakowie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chora na tokofobię
W mieście, w którym mieszkam CC na życzenie w prywatnej klinice kosztuje 5-6 tys. 2 tys. można dać lekarzowi w kopercie, ale jak będzie miał zły dzień, to wywali za drzwi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evvaaa
Mam znajomą ginekolog i ona powiedziała mi ze prawda jest taka, ze wiele szpitali zwleka z cesarami bo oszczedzaja na rozliczeniach z NFZ. Podobnie jest ze znieczuleniem, ponoc kazde kobiecie nalezy sie znieczulenie do porodu, ale rozniez zwlekaja z tym mowiac ze ansestezjolg nie dla rady bo jest przy innym zabiegu a drugiego nie ma albo ze jest juz za pozno na podnie znieczulenia. Rozliczaja sie w systemie punktowym z NFZ i oszczedzaja punkty tak zeby wykonywac cesarki i znieculenia swoim pacjento.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tommis
ale ja nie mówię o CC tylko o porodzie, ze znieczuleniem, normalną i kulturalną obsługą...... taki na pewno taniej. Płacisz normalnie, zamiast łapówki, i rodzisz normalnie. Na pewno tak się zdecyduję!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evvaaa
Był nawet program w tv poruszjacy ten problem, ze w wielu przypadkach zwleka sie z cesarką albo jej nie wykonje choc sa do tego wskazania narazajac dziecko i matkę. Nie jestem zwoelennikiem cesarek na zyczenie ( jedno dziecko rodzilam silami natury a drugie przez CC, nie wspominam porodu SN żle, drugi raz cesarke mialam po 10 latach od pierwszego ze wzgledu na duza wade wzroku. Porównujac przyjednym jak i przy drugim trzeba odcierpiec swoje ) Lezałam z dziewczyna w pokoju która rodziła 25 godzin. Dziecko z powodu ciezkiego porodu dostalo tylko 4 punkty w sali Apgar. Mialo zmieny na dnie oczu, zmiany w pluchach, bylo podwójnie owiniete pepowina. Dziewczyna nie miała bialek tylko jedna czerwona galaretke w oczach. Ja sie tylko zapytalam czy nikt nie widzial ze dziecko jest owiniete pepowina ? W koncu po co jest usg ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich na topiku... ja tez przygotowuje sie do mojej pierwszej ciazy...mam 33 lata i przez ostatnich kilka lat (od 6 lat mezatka) przygladalam sie temu,co dzieje sie na porodowkach, rozmawialam z moimi siostrami (juz mamy), kolezankami, czytalam wypowiedzi na forach takich jak te... Przerazalo mnie, ze w tych czasach traktuje sie kobiety w tym momencie (porod) jak smieci... Oczywiscie nie wszedzie, ale przestalam sie temu dziwic, kiedy zobaczylam wypowiedzi kobiet w takim stylu, ze porod to cierpienie i kazda kobieta musi przez to przejsc, ze zawsze bedzie to odzieranie z godnosci i trzeba sie z tym pogodzic, ze nie ma co marudzic itp... Przeraza mnie to, ze kobiety godza sie na takie traktowanie... trzeba wychowywac lekarzy (nie wszystkich oczywiscie) i personel medyczny... po to sa wlasnie mezowie przy kobietach, zeby dbac o ich komfort i poczucie godnosci... Kobiety nie musza rodzic w bolach... skad ten pomysl (nie mowie oczywiscie o przypadkach skomplikowanych tylko o samej decyzji znieczulenia) co za pomysl zeby wyrywac zeby na \"zywca\" a niewatpliwie jest to zabieg duzo prostrzy niz porod... Nie dziwie sie zalozycielce topiku i innym, dla ktorych porod pozostal traumatycznym przezyciem... Ciesze sie, ze akcja \"Rodzic po ludzku\" pomaga uswiadomic nam czego mozemy oczekiwac i do jakiego szpitala warto sie wybrac (choc nie zawsze to wystarczy-tak jak w przypadku autorki). Szkoda tylko, ze spoleczenstwu trzeba uswiadamiac, ze porod nie musi byc odarciem kobiety z godnosci, ze moze odbywac sie, POWINIEN odbywac sie w atmosferze ciepla, serdecznosci, fachowej pomocy... Mam nadzieje, ze bedzie takich sytuacji coraz wiecej a nam wszystkim dane bedzie ich doswiadczac :) Pozdrawiam cieplo wszystkie mamy obecne i przyszle :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość właśnie dlatego ja miałam
cesarkę. I święty spokój...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co ze mną
Dzięki za zrozumienie.... Napisałam,że rodziłam 10 godzin ale w sumie to było 10 godzin na porodówce a silne skurcze zaczęły się 10 godzin wczesniej...W chwili gdy "odprawiono" mnie z pierwszego szpitala (6 godz.od pierwszego skurczu) bóle były już naprawdę okropne...Najdziwniejsze jest to,że zawsze byłam odporna na ból i nie potrafiłam wyobrazić sobie,że będę aż tak cierpiała...Nie napisałm jeszcze o tym, że na porodówce ciągle dostawałam jakby paraliżu tzn. całkowicie drętwiały mi albo dłonie albo uda, tak że nie miała czucia-zero, przerażało mnie to, a położne, że tak ma być...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co ze mna; trzeba miec nadzieje ze te wydarzenia gdzies sie zatra w Twojej pamieci...jak wszystkie przykre rzeczy ktore przytrafiaja nam sie w zyciu :) czasami dzieje sie to szybciej, czasami dlugo meczymy sie z koszmarami... Mam nadzieje ze za jakis czas nie beda to tak wyrazne wspomnienia tego Ci zycze :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co ze mną
cojaturobie- dzięki....mam taka nadzieję!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okaleczona wiara w ludzi
A tu moja historia. Kiedy trafiłam na porodówkę, mąż usłyszał " za godzinę urodzi" - 5cm rozwarcie. Na sali porodowej spędziłam powyżej 24h. W dzień kazano chodzić, w nocy zimno ja w czymś podartym przypominającym chałat, co gumkami związałam z przodu . Nie zaglądnął do mnie pies z kulawą nogą. Rano zobaczyłam lekarzy - wizyta, badanie zapewnienie ze wszystko ok. Kolejne popołudnie na porodówce. Miałam iść na oddział, tylko jeszcze miano mi wykonać KTG. KTG -usłyszałam tylko alarm i zobaczyłam ciągłą linię. I tu nagle ruch, pojawia się położna, trzech lekarzy. Szybka decyzja - cesarskie cięcia. Kolejne rano w szpitalu już po cesarce, wiem że mam synka - zdrowy, położna wrzeszcz że miała ze mną ciężką noc. I kolejne obudzenie jestem już na sali, po poduszce chodzi mi żuczek - tak z bliska zobaczyłam karalucha. W nocy nie ma kto podąć mi basenu, pielęgniarka twierdzi że ona nie od tego. Podaje pacjętka leżąca obok Mija kolejny dzień w szpitalu, jestem pod kroplówką i brudna. Potem mija kilka dni względnego spokoju. Chodzę, mogę się umyć. 3x na dobę dostaję mojego syneczka. Jestem informowana o stanie jego zdrowia. Wiem że dziecko zdrowe, ładnie przybiera na wadze, tak samo odpowiadano mężowi. Po kilku dniach z rany wycieka mi ropa. Codziennie zabiegi ( czyszczenie rany z ropy gazikiem, przemywanie spirytusem a potem solą fizjologiczną - było to 3 x na dobę ) Do dziś pamiętam dźwięk wózeczka, z który przybywał lekarz. Po około trzech tygodniach pobytu podczas kolejnego "zabiegu" wpada pielęgniarka oznajmiając że mam szybko iść do pediatry. Tu dowiaduję się że dziecko ma wadę urodzeniową i co ze mnie za matka, że się dzieckiem nie zajmuję. (Dzieci nie były przy matkach). Całą scenę przerywa położna, wiedziała że matka dopytywała się, że dopytywał ojciec że to nie nasze zaniedbanie.. Wybiegłam, wpadłam na lekarza wykrzyczałam całą historię z pediatrą. Zaczęłam krzyczeć że mają nas natychmiast wypisać. Wieczorem znów wizyta, rana już od kilku dni nie jest przemywana spirytusem i solą fizjologiczna, a miodem. Tak miłe panie miodem. Mód z atestem miał być. Więc był. Zaskoczona pani doktor stwierdza że w części zrośniętej brzucha są nie wyjęte szwy ( były nierozpuszczalne) Każe złapać się lóżka i pozwala krzyczeć. Nie krzyczę. Boli ale nie krzyczę. Szwy wyrwała. Na drugi dzień wyszliśmy ze szpitala. Blizna była nie zagojona, ale to nie było ważne. Ważne było, aby w końcu otoczyć syna lekarską opieka - w szpitalu tego brakło. Moja opowieść jest chaotyczna, gdyż od tego porodu minęło wiele lat. Syn jest zdrowym nastolatkiem. Ma zdrową siostrę, urodzoną po ludzku. W innym szpitalu. Miłość do syna była mocniejsza niż strach. On chciał rodzeństwo. I Tobie autorko tematu, jak innym matką, które nie wiedzą co to "rodzić po ludzku" życzę abyście szybko zapomniały te ciemne strony narodzin dziecka. Abyście przy drugim rozwiązaniu, tak jak ja, poznały co to znaczy "RODZIĆ PO LUDZKU!"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okaleczona wiara w ludzi
Do przyszłych mam Takie historie miały miejsce wiele lat temu. Jeżeli nadal się zdarzają należą do rzadkości. Nie bójcie się rodzić. Zadbajcie o to by znać szpital. Upewnijcie się, że dzieciątko będzie otoczone odpowiednią opieką. Poród nie jest czymś strasznym. A skoro już opisałam narodziny pierwszego dziecka, winna wam jestem druga opowieść. Narodziny drugiego dziecka. Miła położna, uśmiechnięty lekarz. Liczymy się z cesarką. Rodzę naturalnie. Mamy dostają od razu dzieciątko, mnie pokazują. Mija jakiś czas i ja dostaję córcię. Mam ją cały czas przy sobie. Mogę przewinąć oglądnąć, upewnić się. Gdy nie mam siły, mogę poprosić o pomoc. Czy bolało, no oczywiście. Bo niech ktoś bezboleśnie przeciśnie słonia przez dziurkę od klucza. Tylko, że nie powiem wam jak mocno, bo nie pamiętam. Ten ból się zapomina. Pamiętam radość z narodzin, pamiętam życzliwość i spokój. Byłam spokojna o dziecko i o siebie. Byłam zaopiekowana Wszystkim tym osobą, które w sercem pomagają w takich chwilach, pragnę powiedzieć dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość co ze mną
okaleczona>>> straszne to co napisałaś ale napawa optymizmem.Dzielna z Ciebie kobieta!Masz rację, że czasy sie zmieniły ale ja rodziłam rok temu..ROK.A czułam sie jak w rzezni a nie w szpitalu...I jeszcze jedno, co z tego,że ja wybrałam świetny szpital, co z tego,że zapewniłam tam sobie świetną opieke i komfortowe warunki?Co z tego, kiedy w dniu porodu mnie tam NIE PRZYJĘTO... Ja chyba nie zdecyduje się na drugi dziecko chociaz nie chcę by Maleńka była jedynaczką ale psychicznie nie jestem w stanie przechodzić tego raz jeszcze...Nie potrafie pozbierać sie po pierwszym razie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość robertino
dziewczyny..takie historie są i teraz... jestem żywym tego przykładem nie moge ise otrzasnąć z traumy już 17 miesięcy tzn od porodu.... koszmar moja historia przypomina po czesci historie kazdej z Was i doskonale was rozumiem. poszlam do szpitala tuz przed terminem,położył mnie tam lekarz do ktorego chodizłam prywatnie-stwierdził ze mam wysokie tetno i slabe ktg....lezalam caly weeknd i nikt po przyjęciu mnie do szpitala (oprocz robienia ktg) nie zbadal..porod miałam po terminie wywoływany kroplówką jedna nie podzialala to za kilka dni kolejna..skurczy dostalam ok godz 2 w nocy na porodówke trfiłam o 6 tej rano o 11 przebito mi pęcherz płodowy-wody odeszly,skurcze tak sielne że myślałam że umieram ale rozwalcie było na 2 cm..postanowiono rozpocząć poród naciąc mi krocze....tętno dizecka slablo- prócz mnie na sali były jeszcze do odebrania 2 porody,nikt sie zbytnio moimi bólami nie przejmował! mimo prośb moich i męża...wypychano mi dziecko naciskając na brzuch...rzuciłam ise lekarzowi naszyje proszac o cesarkę..półprzytomna podpisalam dokumenty zebralo sie z 10 osób w tym 3 lekarzy..poród w całkowitej narkozie-pionowe! cięcie cesarskie!!!! dziecko urodzone z 3 pkt w skali Apgar... zyje jest moim calym swiatem..pediatra poinformowal mnie 2 dni po poridzie że mały może mieć rozliczne problemy z nauką koncentracją.. dzis jest tfutfu zdrowym bobasem.. mimo że odwiedziłam z nim w tym szoku chyba z 20 stu lekarzy,mial kolki i do dzis nocki ma slabe no i pytam czyja to zasługa taki poród w 21 wieku...?????na pewno nie moja bo ciąża była idealna koszmar i do dizś wielki koszmar..co by było gdyby... lekarz przyszedł do mnie dnia nastepnego i powiedził że przez 20 lat swej praktyki lerkarskiej mial po raz pierwszy taki poród... ten strach o dziecko o zdrowie malca, strach przed kolejną ciązą nigdy im tego nie zapomnę rozpisalam sie ale musiałam wyrzucić to z siebie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×