Chec zycia w pojdynke

Studiuje, pracuje, jestem z facetem juz ponad 4 lata, a na sama mysl o ewentualnym slubie mnie skreca. Na sama mysl o dzieciach robi mi sie slabo, a jak pomuysle o wspolnym zamieszkaniu to mam ochote zaszyc sie w mysiej dziurze. Moze i jestem pieprzona egoistka, ale chce mieszkac sama, placic za wszystko sama, wydawac zarobione pieniadze dla siebie i no wlasnie- robic kariere, piac sie wyzej- to chyba jedybne, co daje mi satysfakcje. Czy ktoras z was czuje podobnie? A moze powinnam go zostawic i nie robic mu nadziei na jakiekolwiek wspolne zycie? Powiedzialam mu o tym jakis czas temu i twierdzi, ze mu to nie przeszkadza ale mi sie wydaje ze mowi tak, zeby mnie nie stracic....Czy ja jestem dziwna ?:|

nie jestes dziwna myśle z jesteś świadoma siebie i tego czego chesz a gdzie jest napisane ze każdy mam byc z kimś :) tylko mam pytanko co z twoim facetem?

pozdrawiam:P

no wlasnie u to najdziwniejsze- kocham go, jest mi z nim dobrze ale lapie sie na tym, ze myslac o p[rzyszlosci nie uwzgledniam go w swoich planach...nie uzwgledniam nikogo oprocz samej siebie :/ to juz chyba szczyt egoizmu ale nie chce zmuszac sie do zalozenia rodziny lub mieszkania z kims po to, zeby sie tylko meczyc...

no to chyba powinnas to jkaoś rozwiążań bo to chyba troche nieucziwe przecież on musi mieć szansę ułożyć soebie życie według swojego wyobrażenia

tak mam ,jest facet ...kocha ale ja nie chce zmieniac tego jak jest..i tez mieszkam i utrzymuje sie sama itp itd jak u ciebie i kocham go ,porabane co nie..