Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość miłość zła jest

Jestem w związku,kocham innego...

Polecane posty

Gość babay
wiem ze cierpisz .rozumię cie i wspolczuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość babay
bo tak to juz jest z nami kobietami ze chcemy byc szczesliwe i kochane i gdy juz spotykamy ta swoja wielka milosc to pozniej pojawia sie ktos trzeci i wywraca zycie i mysli oraz uczucia do gory nogami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie potrafie juz kochac
właśnie;/;/;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wiecie co dziewczyny
A jak byście się czuły gdyby to facet Was tak potraktował?? Nie będę Was oceniać ale Ci z którymi żyjecie są ludźmi, nie marionetkami do zmniejszania pustki :(( To może kiedyś zaboleć, bardzo zaboleć :((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie potrafie juz kochac
Wiem ze moze zabolec ...juz nie raz bolalo ...:( ale co zrobic ...dla mnie ta sytuacja staje sie byc norma i rutyna ... cieko bedzie mi to zmienic o ile uda sie wogole to zrobic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja tez jesetm w związku
bardzo poważnym,nie długo beirzemy ślub ale ja nie wiem czy go naprawde kocham czy chce miec takiego męża a jest jeszcze ktoś inny i tak jak autorka tego topicu boje się ze ta osoba nie odwazjemnia do konca moich uczuć(choć wysyła mi sygnały ze coś z jej strony jest tez)jestem z facetem ale nie jestem z nim szczesliwa nie cieszy mnie seks z nim wspólne spedzania czasu to jak mnie traktuje tamten drugi jest zupełnie inny..to bardzo trudna sprawa łączę się z osobami które mają taką samą sytuację/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem co o tym myśleć
częściowo rozumiem dziewczyny wypowiadające się w topicu. Ale moja sytuacja trwa raptem kilka dni i nie sądzę, aby okazało się to coś poważnego. Mam zamiar zaczekać i obserwować rozwój wypadków. Ale jeśli od ponad roku na przykład wiadomo, że kochasz innego, to po co być nadal z obecnym, w jakim celu go oszukiwać a na dodatek planować z nim ślub?...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość an_luuu
Jestem w dwuletnim związku z chłopakiem, od roku mieszkamy razem. Stwierdził jednak, że chce się wyprowadzić może to go ożywi z tym, że rok temu w wakacje o mało nie poszłam na całośc z jego bratem ciotecznym . Od tamtej pory myśle o jego bracie. Teraz się spotkaliśmy i zakochałam sią. Ma zupełnie inne podejście do życia, gadaliśmy bez przerwy 7 godzin. Jednak Tomek dał mi do zrozumienia, że chciałby żebym poki co nadal była w związku, po czym wysyła mi smsy że jestem śliczna, rozglądał się bo nie pozwoliłam mu na siebie patrzeć wieczór był bardzo miły i możemy pomyśleć o milszym. Co ja mam o tym myśleć? Pomocy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość andrea21
ej naprawdę przeraża mnie to o czym piszecie. postawcie się w roli tych waszych facetów których nie kochacie. która chciałaby być zapchajdziurą w związku?? ja jestem z moim chłopakiem i mam nadzieję że on nie jest ze mną bo jego była znalazła sobie innego. inaczej musialabym zyc w ciągłym strachu, że ona wyciągnie po niego rękę a on za nią poleci:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość po drugiej stronie
napiszę tu z pozycji faceta. Byłem z dziewczyną ponad 2 lata teraz zerwała bo ktoś wszedł z buciorami w nasz związek i namieszał jej. Mówi że kocha mnie ale jest zdezorientowana. I czekam teraz z nadzieją. czekam jak na wyrok. Radzę nie okłamywać. Faceci choć niektórzy świniowaci też mają serce potrafią kochać i cierpią. Ja dla swojej to na koniec świata bym poszedł gdyby tylko miało to jej pomóc. Nie ma sensu oszukiwanie siebie i jego. Wiem zerwanie to trudna decyzja ale "lepsza najgorsza prawda niż najlepsze kłamstwo"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kochana to poco sie meczysz odejdz od niekochanego i uluz sobie nowe zycie i bądz szczesliwa:d👄pozdro:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubiona bardzo
Ja mam podobny problem. Jestem w związku już 9 lat ale od 4 myślę o innym... Kocham swojego chłopka- przynajmniej tak mi sie wydaje, ale zakochana jestem w innym. A może z moim to tylko przyzwyczajenie? a może da sie kochać dwóch naraz. W każdym razie częściej myślę o swoim koledze w którym sie zakochałam niż o własnym chłopaku. mamy teraz razem zamieszkać a ja sie boje- odwlekam to. Mój kolega nic o tym nie wie - sam ma dziewczynę, a ja nie zamierzam nic mu mówić a tym bardziej rozbijać jego związku. zresztą i tak bym nie miała szans. Pisze bo... bo sama nie wiem, chyba chciał sie wygadać - a najchętniej wykrzyczałabym to całemu światu. Czasem mam taka ochotę, mam ochotę krzyczeć kogo kocham. To wcale nie jest takie łatwe, to takie pogmatwane, to sprawia że nie wiem co robic, że boje sie. To mnie zżera. Boli boli boli W tej chwili oddałabym wszystko co mam za jeden pocałunek, za jeden dotyk jego dłoni - tylko jeden.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Nie kocham nikogo
Witam, tak czytalam te wszytskie odpowiedzi, sama nie wiem co napisac bo moja sytuacja jest zupelnie inna... wyjechalam rok temu jako opiekunka do dzieci do Niemczech, jakis czas potem poznalam go... wydawalo mi sie ze jest ok, ze moge go pokochac... sytuacja zyciowa sprawila ze zamieszkalismy bardzo szybko razem, szybko tez doszlismy do czegos, mam wiele jezeli chodzi o rzeczy materialne, tylko od jakiegos czasu psuje sie bardzo miedzy nami...ja zastanawiam sie czy czy go kocham, czy to tylko wdziecznosc i przyzwyczajenie... nie ukrywam ze reaguje na wszelkie podchody innych mezczyzn, choc on o tym nie wie... zastanawiam sie czy naleze do grupy kobiet ktore nie potrafia kochac, ktore maja fobie przed stalym zwiazaniem sie...z jednej strony marze o rodzinie z nim, na drugiej szali stawiam zyciowe cele, z ktorymi on nie potrafi sie pogodzic... ciezko mi, nie wiem co zrobic, wiem ze nie zasluzylam na kogos kto tak kocha, chcilabym oddac mu te szczescie ze swojej strony, jednak czuje sie jak na uwiezi, im krotsza smycz ja pragne wiecej wolnosci i konmtakotow z ludzmi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dlaczego ja cierpię....
U mnie jets tak samo... Jestem z chłopakiem prawie 6 lat... chyba go juz nie kocham.. to nie jets miłość jaką darzy się mężczyzne.. a moze to tylko kryzys?? Myślę o innym.. o mojej pierwszej miłości... to dla niego wypłakuję oczy... A mojego obecnego?/ nie chcę zranić.,, nie chcę by cierpiał. w końcu jets moim przyjacielem, q wiem, że po rozstaniu wszystko się skończy ;((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość anass
Przeczytałam cały wątek i też chce Was prosić o rady. Jestem z chłopakiem prawie 4 lata- układa nam się dobrze nigdy nie było rozstań i zbędnych kłótni. Nie mieszkamy razem(ale nie wiem czy to istotne). Ostatnio poznałam w pracy chłopaka(przyjeżdza tylko do nas od czasu do czasu na delegacje). Nie wiem co się ze mną dzieje, ale odkąd go poznałam nie potrafie o nim przstac myśleć. Wypełnia każdą moją wolną chwile:( jest tez druga strona medalu. On ma dziewczyne, a ja chlopaka. Dzielą nas setki km. Zblizyliśmy się na tyle do siebie, ze moglismy swobodnie rozmawiać. Powiedzial, ze gdyby nie mial dziewczyny to by się nad nami nie zastanawial, a tak? ja nie chce nikogo skrzywidzc i on tez. nie wiem juz nic

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kamil27
Ja - w zwiazku z dziewczyna od 1,5 roku Marta - zareczona, od 7 lat w zwiazku z Rafałem ktory nie widzi swiata poza nia, zaplanowany slub za pol roku Poznalismy sie z Marta pol roku temu i zakochalismy sie w sobie od pierwszego wrazenia ale to chyba nie jest zwykle zauroczenie bo juz troche trwa a z dnia na dzien nasze uczucie sie poglebia. Spotkalismy sie kilka razy bo mieszkamy na przeciwnych krancach Polski, ale doszlismy do wniosku ze chcemy byc razem, kochamy sie do szaleństwa. Marta nie kocha juz Rafala i powiedziala mu o tym. Jednak On postanowil walczyc a wraz z nim cala rodzina Marty chcąc jej szcześcia stanela przeciwko niej, twierdzac ze nowy zwiazek Marty ze mna nie ma przyszlosci a tylko straci to co ma teraz - Rafała, jego milosc. Ona stwierdzila ze nie ma sily walczyc i zostanie z nim z rozsadku dla spokoju. Małżeństwo z rozsądku może być szczęśliwe? Co mamy robic? Walczyc o nasza milosc? Jak to zrobić? Jak przekonać wszystkich ze to jest wlasnie nasze szczescie? Czy moze mam sie wycofac? co o tym sądzicie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość sndra
No ja was rozumiem ..... Moja sytuacja wygląda jeszcze inaczej . Miałam narzeczonego z którym zerwałam , teraz mam faceta z którym nie chce być a jestesmy ze sobą już 3 lata - ALE mam z nim dziecko na całe moje nieszczęście ... no a kocham cały czas tego byłego narzeczonego o którym nie moge zapomnieć :((( i co tu zrobic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość adziocha
ja mam podobną sytuacje.. niestety, stety.. jestesmy słabe, matki polki..bez pewności siebie, rutyna? to nie dla nas.. co poradzic? nie jestem jedna i sama, nie jestem pierwsza i ostatnia.. wspiera mnie to jedynie, ze tyle z was ma taki problem jak ja.. tyle w swoim zyciu potrafimy zdziałac :) ale nie mozemy, bo nie umiemy!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kamilka****
hej wam... jestem w takiej samej sytuacji... jestem z chłopakiem dwa lata.... od dłuższego czasu kocham kogos innego i ciągle myśle o tym innym...wiele razy sie z nim całowałam, jest dla mnie idealny... wiem ze nie nalezy zdradzac ale jakoś nie umiałam sie opanować...A teraz co?... jestem z obecnym i męczy mnie sumienie, ale nie dlatego ze zle zrobilam tylko dlatego ze nie walczylam o prawdziwa milosc... ktora byla ciagle na wyciagnecie reki... teraz?? ten inny... chyba juz mnie nie chce, ponniewaz dowiedzial sie o moim zwizku i co mam zrobic?... boje sie walczyc... boje sie tez odezwac...To uczucie bylo z nim takie inne...takie cudowne... dziewczyny nie marnujcie sobie zycia z kims kogo nie kochacie...wolałabym byc sama teraz... a teraz jestem ja i moj facet i to glupie sumienie,ktore nie daje mi spokoju... skoncze to jak najszybciej...nie moge go ranić...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rosiaktotti djpeja 666
ty suko! nie wiesz, ze go ranisz! nie zrywaj nagle

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ****kamilka
bez wyzwisk prosze... Po prostu czasem juz jestesmy w takim stadium zwiazku,ze po prostu nie zwazamy na to jak krzywdzimy drugą osobę... Ja sama nie daje sobie rady, nie umiem zerwac ale nie umiem tez byc z nim jednoczesnie... wiesz przykro byloby mi powiedziec mu prawde,chociaz na to zasluguje...Wiem ze zle robie... tak tak suka ze mnie... ale to samo przyszlo... a szczesliwa nie bylam... Gdybym byla szczesliwa z nim to bym nigdy do tego nie doposcila... ;(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ****kamilka
I jestem świadoma tego,że robie ogromny błąd... zdaje sobie z tego sprawe...To jest mój pierwszy facet i dlatego tak trudno jest mi sie z nim rozstać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jest w naszej duszy taki mały chochlik który łechta serce od czasu do czasu. Wychodzi wtedy kiedy nasze serce zasypia spokojnie. Nie potrafimy powiedzieć nie miłości, nagłemu porywowi , niekontrolowanemu podmuchowi świeżości w życiu. Ile z nas czytało wiersze, opowieści o zakochanych ile filmów obejrzało a przy tym zjadało pudełka czekoladek i płakało w poduszke. Zadna z nas nie powinna krzywdzić ,ale tez być obojętna na szczęscie. Ja zrobiłam cos z czego nie jestem dumna, ale nie potrafiłam inaczej. W moim życiu jest od trzech lat mężczyzna, mieszkamy razem i planujemy przyszłość, jednak jest ktoś jeszcze... pierwszy, sentyment , miłość sprzed lat. Pojawił sie nagle i namieszał tak ze nie potrafie do kupy sie poskładać. Nie pomagaja godzinne rozmowy z przyjaciółka , setki godzin na forach , czytanie ksiązek czy zwyczajny spacer na przewianie umysłu, On wdarł sie w moje zycie,a ja nie potrafie powiedzieć mu żegnaj. Każdy dzień mija,a moje myśli skupiają sie wokół niego , On mnie pochłonął. Najgorsze jest to ze wiem ze nie powinnam z nim być, ze moj obecny narzeczony jest dobrym i troskliwym człowiekiem i nie zrezygnuje z niego ...lecz pozostaje ten poryw. Moja smutna historia jest jedna z wielu, nie wszystko ma swoje szczesliwe i filmowe zakonczenie, ja po prostu nie moge rezygnować z czegoś co daje mi chwile pełni nieograniczonego szczescia, nawet jesli musze zyc z chochlikiem do konca zycia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niestety to ja...
jalapena: rozumiem cię ja też tak mam i cierpię bo non stop o nim myślę ale nie mogę z nim byc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miłość zła jest codziennie myślę wiem ze kocham nie potrafię odejść męczę się zadręczam czy jestem sama? Nie czytalam wszystkiego- ale odnoszac sie do pierwszego wpisu autorki. Cholera to jak to jest nie kochasz swojego partnera- a jestes z nim? Tzn ,ze z wygodnictwa zwyklego? wiesz zdrada emocjonalna jest bardziej bolesna niz fizyczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jalapena (mcnight@wp.pl) "Jest w naszej duszy taki mały chochlik który łechta serce od czasu do czasu. Wychodzi wtedy kiedy nasze serce zasypia spokojnie. Nie potrafimy powiedzieć nie miłości, nagłemu porywowi , niekontrolowanemu podmuchowi świeżości w życiu. ..." hahha dobre wytłumaczenie na zwyczajne wygodnictwo , klamstwo- "chochlik " hahah nieno tego sie nie spodziewalam. jak tez kobiety potrafia sobie wszystklo swietnie wytlumaczyc heheh :) jezeli nnie umiesz zapanmowac nad swoimi emocjmai, odruchami tzn,ze cos nie jets ok.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Mam w sumie podobny problem
Ale chyba nawet gorszy... Czytam Was i czytam i myślę, że to właśnie być może to miejsce, w którym ktoś mnie zrozumie... Po młodzieńczych porywach serca, najczęściej kończących się mało szczęśliwie poznałam cudownego faceta. Cudownego, przystojnego, dobrego człowieka, który oszalał na moim punkcie, do tego poznałam go w moje 21 urodziny, więc uznałam, że jest to znak... I faktycznie był to znak, przy tym człowieku osiągnęłam spokój ducha. Nasz związek jest budujący nas oboje. Pobraliśmy się (nie miałam najmniejszych wątpliwości ani przed slubem, ani podczas, ani po ślubie), urodził nam się wspaniały syn. Cenię mojego męża i za to jakim jest facetem, mężem i za to jakim jest czułym ojcem. Kocham go i pragnę, nasze życie seksualne też jest naprawdę udane:) Wydawałoby się, że to szczyt sielanki, ale... jednak nie... Po ponad 5 latach mojego całkowicie poukładanego życia pojawił się ON. Nawet nie to, że się pojawił, bo poznałam go już ponad 2 lata temu, ale teraz jakoś zaczął walczyć i co gorsza coś wskurał. Wyjdę na szczyt naiwności, ale wydawało mi się, że w młodej mamie nikt prócz mojego męża nie zauważyłby kobiety..., a jednak myliłam się. Nie wiem, czy wcześniej na tyle byłam w hermetycznej relacji z mężem, że tamten nie miał żadnej możliwości manewru, czy też dopiero teraz zaczęło mu zależeć. To mój kolega z pracy. Żonaty, bezdzietny, trochę ode mnie starszy. Na razie nie było żadnych wyraźnych sugestii, ale zależy mu na mojej bliskości, co gorsze, jest na tyle magnetyczny, że i mnie zaczęło do niego ciągnąć. Czuję się z tym okropnie, ale przez to, że jeszcze do niczego naprawdę złego nie doszło, nie potrafię tego definitywnie przerwać. Ktoś pomyśli, że jestem wariatką, ale ten facet patrzy na mnie w taki sposób jak z nim rozmawiam, że nie jestem w stanie uwolnić się od tego wzroku. Patrzy mi prosto głęboko w oczy i to spojrzenie się nie kończy. Potrafi przez całą rozmowę patrzeć na mnie tym pożerającym spojrzeniem. Nie jest nahalny, nie narzuca mi się w sposób, który byłby trudny do zniesienia, a mimo to jakoś ta nasza bliskość się pogłębia. kiedyś jechałam z nim autobusem, rozmawialiśmy, on patrzył na mnie właśnie w ten sposób, w pewnym momencie nachylił się nade mną, przytrzymał się drążka, który był jakby za mną. Miałam wrażenie, że chce mnie pocałować... Po chwili jednak "znalazl" inny drążek i nieco się oddalił. Nie wiem co robić, mam wrażenie, że ten gość mnie zauroczył. Udało mu się to, pomimo, że mam wspaniałego męża, którego kocham. Teraz zamiast spokoju ducha, mam niepokoje jak nastolatka.... Cięzko mi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w góóóóóóóóóóóórę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czy tylko my mamy ten problem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×