Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość nie wiedząca

jak zakończyć związek,kiedy się go nadal kocha,jak sobie z tym poradzić?

Polecane posty

Gość nie wiedząca

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość evvika
A dlaczego chcesz zakonczyc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość smutas.....
też się nad tym zastanawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiedząca
?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może nowa miłość
jest lekarstwem

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trzeba czasu i przyjaciół
jeśli się ich ma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość figlarna
to znaczy jak wykorzystuje twoje uczucia?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no chodzi o to że
jest ze mną ale jak mi się coś nie podoba to chce zrywać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ha ha ha ha ha :D :D :D :D :D Jakbym siebie sprzed 20 (paru ;) ) lat widziała! Wyjdź za niego za mąż. Niech ci zrobi tę łaskę i się z tobą ożeni. A zrobi ci tę łaskę, spokojna głowa, w końcu gdzie na taką drugą trafi. Minie ci ta miłość jak ręką odjął. Tylko, że po paru latach niestety.:O Dobrze, że myślisz!! Myśl dziewczyno!!! Nie daj się!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość figlarna
fabiella to znaczy ze masz kogos stałego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mam to samo niestety:( tez nie wiem jak to zakonczyc bo go kocham ale czuje ze on mnie juz nie:(wiem ze powinnam odejsc ale nie wiem jak:(jestem tu sama przeprowadzilam sie do niego:(nikogo nie znam ani nie mam tutaj:(nie wiem jak sobie poradzic:( pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość margarynka
ja skończyłam, dokładnie z tego samego powodu: dawałam z siebie wszystko, starałam się a z jego strony widziałam niknące zainteresowanie. było ciężko, po 2 dniach zadzwoniłam żeby upewnić się czy podjęłam właściwą decyzję. był dla mnie na maksa niemiły i oschły, po roku bycia razem rozmawiał ze mną jakbyśmy byli obcymi dla siebie ludźmi. przekonałam się dogłębnie, że jemu kompletnie nie zależy!!! troszkę boli, ale wolę być sama i spotkać kogoś fajnego niż zabiegać o uczucie kolesia, które nigdy się nie pojawi!!! ODWAGI DZIEWCZYNY!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość PaulinkaPotrzebujePomocy
Czesc wszystkim..:) czytam wasze wypowiedzi i widze ze nie jestem sama...moze mi pomozecie.Jestem z Chlopakiemj prawie 2 lata..nie uklada sie nam jakos zbytnio dobrze..a to dlatego ze tylko ja sie staram zeby bylo dobrze i zeby nasz zwiazek jeszcze sie nie skonczyl..zawsze gdy rozmawiamy mowi ze tez bedzie sie staral ale nic nie widac zawsze jest tak samo..nie mam sily juz tak trzymac dalej....Nawet sylwestra nie spedzilismy razmem..Pomozcie mi Prosze..:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tobi
Nie wiem co powinnam zrobic...zyje z facetem w "zwiazku" n a odległość...a mianowicie on mieszka za granicą-jest to wlasciwie swierzy zwiazek.Do jakiegos momentu było naprawde swietnie...motyle w brzuchu...prawie codzienne telefony, smsy sie nie urywały.jakis miesiac temu umarł mu tato i chlop si ekompletnie zmienił....Nie rozmawiamy ze soba, zadko kiedy cos napisze.nie wyglada to zaciekawie.Nie wiem jak długo będe jesczze w stanie zniesc to wsyztsko....ja nawet nie wiem czy on mnie kocha, ciągle sie tłumaczy, ze jest to szalenie trudny okres dla niego...ale co ze mna...czy ja powinnam czekac???czy moze skonczyc to...nie mam gwarancji, ze kiedys jeszcze bedzie normlanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
...Mnie też ciężko na sercu, w jednej chwili wszystko sie zmieniło,gdy moj Chlopak stwierdzil ze nie jest w tym zwiazku szczesliwy, meczy sie i ze wydawalo mu sie ze to jest ,,to\\\" ale okazalo sie inaczej...przyznal sie ze wraz z tym jak mnie coraz blizej poznawal to coraz bardziej nie odpowiadal mu moja osoba-to fakt mialam nieuzasadnione pretensje, czesto sie klocilismy...ale nie rozumiem jak po 2,5 latach mozna powiedziec ze wydawalo mi sie ze Cie Kocham....a patrzyl mi w oczy i wypowiadal te slowa-kiedy nawet nie byl pewny ich-to jakies chore?!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eris88
Mam podobny problem. Mam 20 lat w stałym zwiąku jestem od ponad roku. W wakacje nawet się zaręczyliśmy. Niestety od jakiegoś czasu wcale nam się nie układa. On ma 23 lata. Mieszkamy razem z jego mamą od pazdziernika zeszłego roku . W tym czasie prawie ciągle się kłócimy. Głównie z takich powodów jak seks bo gdyby mógł to kochałby się ze mną codziennie po kilka razy a nie zawsze tego chce. Kolejnym powodem awantur jest jego konsola i lenistwo. Olewa prace kiedy ją ma a kiedy nie ma to nawet nie szuka. jedyne co się wtedy dla niego liczy to gry, konsola i kumpel. Wiele razy go prosiłam, płakałam żeby coś ze sobą zrobił. Obiecuje poprawe ale po jakimś czasie wystarczy że napisze do niego kumpel to leci do niego z grą w zębach żeby mu pożyczyć albo się wymienić. Nie wiem co dalej z tym robić. Męcze się w takim związku jednak nadal go kocham a chciałabym żeby było inaczej. Co byście zrobiły na moim miejcu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jsxjsx
no własnie jak zakończyć? mam 20 lat meza i dziecko. jeszcze pół roku temu było ok ale.. pokazał co potrafi. Ciągle słysze ja chce, ja potzrbuje, ja musze... A to co ja chce? To jest nie istotne byleby obiad był, malej zeby nie było a ja najlepiej bez bielizny. Kocham ale jestem zmeczona walka o małżeństwo

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pippi22
Witam, borykam się z podobnym problemem. Jesteśmy razem od ponad roku, do niedawna było naprawdę świetnie, tym bardziej, że bardzo długo byłam w szpitalu i ON udowodnił, że troszczy się o mnie i nie zostawi mnie samej w trudnych chwilach. Ale z drugiej strony od jakiegos miesiaca nie robimy nic innego tylko się kłócimy o byle bzdury, do tego dochodzi nuda i fakt, że on jest dla mnie wyrozumiały i tego samego chce dla siebie, tylko, że ja nie potrzebuje tak wielkiej swobody jak on. Już sama nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, kocham Go i bardzo trudno jest mi w ogóle myśleć o rozstaniu, ale nie chcę ze strachu popełnić największego błędu w życiu: zdecydować się na zycie u boku nieodpowiedniej osoby!!! Pomóżcie!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xman
Hej dziewczyny, czytam i oczom nie wierze. Nie wiem czy faceci tez maja wstep na to forum, ale zaryzykuje. Wiekszosc z was pisze cos w stylu "daje z siebie wszystko, staram się a z jego strony widze niknące zainteresowanie". Mowie wam, jedyne wyjscie to zerwac, zakonczyc to jak najszybciej. Ja wlasnie jestem takim facetem, jestem w zwiazku z kobieta juz ponad 2 lata, jest coraz gorzej, a to tylko dlatego, ze ja bym chcial to zakonczyc, ale sie panicznie boje. O to wlasnie tu chodzi: o strach ! faceci sie boja ! boja sie powiedziec co mysla, boja sie konfrontacji, no i konsekwencji, czyli rozstania i nastepujacej po nim samotnosci. I dlatego zwiazek zaczyna byc chory i taki chory ciagnie sie miesiacami i pozniej latami. Moja dziewczyna mowi mi to samo: ja sie staram, a tobie jest wszystko jedno. A ja bym chcial zeby ze mna byla, ale chcialbym tez miec moja wolnosc. A wszystkiego miec nie mozna. Widze, ze ona sie meczy, ja sie tez tym mecze, ale nie potrafie nic zrobic. Licze na to, ze jednak w koncu sie zbiore i cos zrobie. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aMan2009
Hej dziewczyny, czytam i oczom nie wierze. Nie wiem czy faceci tez maja wstep na to forum, ale zaryzykuje. Wiekszosc z was pisze cos w stylu \"daje z siebie wszystko, staram się a z jego strony widze niknące zainteresowanie\". Mowie wam, jedyne wyjscie to zerwac, zakonczyc to jak najszybciej. Ja wlasnie jestem takim facetem, jestem w zwiazku z kobieta juz ponad 2 lata, jest coraz gorzej, a to tylko dlatego, ze ja bym chcial to zakonczyc, ale sie panicznie boje. O to wlasnie tu chodzi: o strach ! faceci sie boja ! boja sie powiedziec co mysla, boja sie konfrontacji, no i konsekwencji, czyli rozstania i nastepujacej po nim samotnosci. I dlatego zwiazek zaczyna byc chory i taki chory ciagnie sie miesiacami i pozniej latami. Moja dziewczyna mowi mi to samo: ja sie staram, a tobie jest wszystko jedno. A ja bym chcial zeby ze mna byla, ale chcialbym tez miec moja wolnosc. A wszystkiego miec nie mozna. Widze, ze ona sie meczy, ja sie tez tym mecze, ale nie potrafie nic zrobic. Licze na to, ze jednak w koncu sie zbiore i cos zrobie. Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ale straszne rzeczy sie tu
taaaaa

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tola898
Witam! Podobnie jak wy wszyscy mam ten sam problem, tyle że ja mam z nim dziecko które ma prawie dwa lata. A znim jestem około 6 lat. Ślubu niemamy, mieszkamy osobno, bo jest mu trudno o swoje mieszkanie. Uwazam ze jakby chciał to już dawno by się zatrudnił na papier a nie na czarno robił, bo wtedy to jakiś kredyt można wziąć. Niewiem co mam robić, tym bardziej ze przez niego mam troche długów i boję sie ze bez niego nie zdołam ich spłacić. Kocham go, ale wydaje mi się że jemu jest wszysko jedno czy bedziemy razem czy nie. Boję się że bez niego nie dam sobie rady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czederka84xx
Hmm... chyba wszyscy mamy ten sam problem jesteśmy z Kimś ze strachu przed samotnością. To nic, że nie odpowiada nam ani dana osoba, ani jej zachowanie, ani zastana sytuacja, poprostu tkwimy, bo nie jesteśmy sami. Ja tak to widzę i co gorsza chyba sama w czymś takim tkwię. Ciężko mi to skończyć, bo mam już 25 lat, rodzina ciągle męczy ucho o ślubie. A Ja jestem z nim niebawem 3 lata i szkoda mi tego czasu, związku, no i tego, że On w sumie dobry człowiek jest. Boję się, że nie spotkam dobrego teraz tylko zlego, że to jest TO a ja to ominę. A z drugiej strony to mój pierwszy poważny związek, no i pierwszy seksualny partner. Wiem, że nie jest dobre bycie dla bycia, ale wszelkie kłótnie z Nim wyprowadzają mnie z równowagi bardzo mocno. Nie wiem, czy to z Nim chcę spędzić resztę życia. Ehhhh życzę wszystkim pozytywnego rozwiązania problemu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikitaq
hej czas na moja historie.. "spotykam" sie z facetem , znamy sie od roku-na poczatku jak sie poznalismy bylo pieknie, widzielismy sie codziennie, wymienialismy po 30 sms dziennie, itp-do czasu = wszytsko sie posypalo bo jak on twierdzi ze duzo wspominalam bylego, a ze jak ktos wspomina i o nim ciagle mowi, to znaczy ze jeszcze cos do niego czuje-wiec on wolal sie z tego wymiksowac.. znalazl laske z ktora byl krotko miesiac.. nie odzywalismy sie do sieie 3 mce i nagle on sie odzywai wszytsko wrocilo.. znow chcial sie spotkac- i zaczelismy sie widywac, ale juz nie tak czesto, bez sms, mam wrazenie ze dla seksu tylko, on powtarzal ze czuje sie przy mnie swobodnie, i ma do mnie slabosc.. i tak to trwa od lutego do dzis. ja bezwatpienia jestem zakochana i moze mna manipulowac jak tylko chce, ale wczoraj spotkalam sie z nim bo nie widzielismy sie z miesiac bo a to chory a to praca, a to ja mialam okres i nie chcialam sie spotkac- i on sie mnie pyta czy spotkalam sie z kims przez ten czas, i czy bylam na randce i dlaczego nie/.... kurw... dla tego ze jestem w nim zakochana../ zapytalam sie przekornie jego o to samo- padła odpowiedz : " bo jakos nie mam nastroju na spotkania ostatnio, jestem malo towarzystki ostatnio" ale ewidentnie widac ze ja dla niego jestem tylko taka znajoma do lozka, z ktora czuje sie dobrze, swobodnie-taka poczekalnia, zapchaj dziura do poki nie znajdzie dziewczyny.. zalosna jestem i nie potrafie go rzucic i zapomniec.. ale chyba to zmienie- i zapytam sie go wprost kim ja dla niego jestem, i niech mi odpowie czy czuje cos do mnie, czy ten "zwiazek" ma szanse na rozwiniecie.. bo poznalam fajnego faceta i jest na tyle interesujacy ze moglabym zarezykowac i dac mu szanse- ale wazniejszzy dla mnie jest ON- a niechce byc nieszczera i spotykac sie z tym nowym a miec nie zamkniety "zwiazek" HELP ME!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna egoistka dziecko
"ponieważ nie kocha mnie on tak jak ja jego , więcej ja daję z siebie " poczytaj kafeterie, jest tutaj pelno takich madrych i doroslych jak ty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikitaq
DO MNIE TO BYLO?? JAKA EGOISTKA? PO CZYM WNOSISZ

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kolejna egoistka dziecko
@nikitaq - a cudzyslow wiesz, do czego sluzy?... bez komentarza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nikitaq
HEH sorry tak na szybko przeczytalam :) miedzy wojewodzkim a herbata ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vogue56
czederka84xx czytajac Twoj komentarz czuje sie jakbym czytala swoja historie. Tez jestem z facetem ktory jest moim pierwszym partnerem. Niestety nie jestem szczesliwa. Czuje sie uzalezniona od niego i nie moge skonczyc tego. Klocimy sie non stop o jakies bzdury, juz nie daje z tym rady, wykancza mnie to psychicznie. Czuje sie bardzo samotna w tym zwiazku. Mam swiadomosc ze uciekaja najlepsze lata mojego zycia, ale nic z tym nie robie- to chore! Ten strach przed cierpieniem i samotnoscia...co za glupota, nie nawidze siebie za te slabosc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość POMOCY zagubiona co mam robic
Witam! Chciałabym przedstawić wam moja historie. Jestem w związku 1.5 roku. Mój partner ma już prawie 20 lat, ja natomiast, mam jeszcze naście-lat. Tak dla niego jak i dla mnie to pierwszy poważny związek. Mimo mojego wieku myślę poważnie o związkach. Wydaje się to może głupie czy nieprawdopodobne, ale ja naprawdę myślę już o ustatkowaniu. Nie ciągnie mnie na dyskoteki itp. jak np. moje rówieśniczki. Mój chłopak też myśli o mnie bardzo poważnie (bynajmniej tak mówi). Początek nie był w prawdzie wymarzony (m.in to w jakich okolicznościach związek zaistniał; było kilka wątpliwości, do których się sobie przyznaliśmy; nie przywiązywaliśmy wagi do tego co robiliśmy-tzw. luźny związek), ale z czasem związek nabierał wartości. Kiedy nasz staż osiągnął ok. roku stwierdziliśmy, że to MIŁOŚĆ. Poznaliśmy swoich "teściów", kupiliśmy srebrne obrączki, chcemy założyć rodzinę w przyszłości, mamy plan domu. Mieliśmy już dawno temu ten pierwszy raz. Spotykamy się głównie w weekendy. Nie było dnia kiedy na spotkaniu nie kochaliśmy się. Nie przeszkadza mi to, a nawet odpowiadała. Uważam to za formę przypieczętowania naszej miłości. Wielokrotnie po stosunku wyznawał mi miłość, tak jak ja i jemu. Z czasem jednak coś niedobrego zaczęło się dziać... Nie potrafię sobie poradzić z wieloma problemami, które wciąż w głębi narastają. Na początku były kłótnie o alkohol- uważam, że za dużo pije i próbowałam zaingerować- bez skutku. Może wyolbrzymiałam problem (mam uraz z dzieciństwa, ojciec alkoholik z którym mama rozstała się kilka lat temu), chciałam żeby najlepiej w ogóle nie pił, ale kłótnie o to były co chwile. Było mi bardzo trudno, ale zwalczyłam to jakoś w sobie i odpuściłam. Każde piwo które pije przy mnie jednak jakoś mnie głęboko zabolą, ale wmawiam sobie że każdy facet, a zwłaszcza ten młody, potrzebuje czasami się napić- i tego się trzymam. Kolejnym problemem były papierosy- zapach papierosów bardzo mi przeszkadza, jest mi od dymu bardzo niedobrze. Chciałam żeby rzucił. Rozmawiałam z nim o tym. Ustaliliśmy że na razie nie rzuci bo żyje w ciągłym stresie, a to go uspokaja. Obiecał mi też, że rzuci w te wakacje gdy skończy szkołę i dostosował się, że nie pali godzinę przed spotkaniem. Trzecim, kolejnym z poważniejszych problemów jest pornografia- kochamy się od dawna, nie chce dopuścić do rutyny bo to doprowadza do zdrady, więc robię wszystko co mogę, żeby mu to urozmaicić, ale nie zastosowaliśmy jeszcze jednego- filmów porno. Kocham go i chce być z nim, lecz tego nie umiem pokonać dla niego. Takie filmy na sama myśl budzą we mnie obrzydzenie. Martwię się, że jednak gdzieś w głębi potrzebuje tego-nie miał żadnej partnerki seksualnej przede mną, jedynie 1 dziewczynę z którą wymienił muśniecie ust- kiedyś spytałam go o to, odpowiedział: "nie potrzebuję tego, mam 20 lat, nie jestem szczeniakiem który podnieca się na takie widoki , mam Ciebie, więc na co mi tamto??", ale mnie to nie wystarczyło. Mam chyba obsesje na tym punkcie. Kiedy oglądaliśmy filmy typu komedie amerykańskie gdzie wiele jest scen erotycznych (choćby piersi kobiece; szczególnie mnie denerwują sylikonowe kobiety, stworzone żeby podniecać facetów i rozbijać związki" obrażałam się i odwracałam do ściany. Było wiele o to kłótni, nawet zrywałam wielokrotnie, ale mi przebaczał i nadal byliśmy razem. Poszedł mi na ustępstwo i nawet nie ogląda takich typu filmów. Nadal mam wrażenie, że choćby czasami bo czasami, ale potrzebuje pooglądania aktów kobiet. Zagubiłam się... Kiedyś obiecał, że będzie mi o wszystkim mówił. Nie rozmawia prawie z dziewczynami, nie chce mnie denerwować, zapewne z tego względu, że sam nie chce żebym ja nie rozmawiała z kolegami. Jest bardzo o mnie zazdrosny. Sam nie raz potrzebuje wyjść do kolegów- i wychodzi, ale nie informuje mnie o tym na bieżąco (choć rozmawiałam z nim o tym i miał mnie informować za nim coś zrobi, nie stosuje się do tego). Mówi dopiero po fakcie albo dowiaduje się przypadkiem że był gdzieś i wtedy trafia mnie biała gorączka. Ostatnio na prywatce u jego znajomego pozwoliłam mu wypić i włączyła mu się gadka- przez przypadek powiedział kilka ciekawych rzeczy, które chciał zapewne zataić. Takie sytuacje, dla mnie, stawiają pod znakiem zapytania inne sytuacje. Jego koledzy to nie ciekawe towarzystwo. Sam mi mówi co się w jego miejscowości dzieje. Dziewczyny nie szanują się. Każdy, każdego miał. Faceci jeżdżą na prostytutki i wiele jeszcze nieciekawych historii. Skoro spotyka się z kolegami to jaką mam mieć pewność że nie robi coś złego, a tym bardziej że nie informuje mnie o tych spotkaniach? Dużo piszemy ze sobą, jesteśmy niemal ciągle w kontakcie,ale to mi nie daje żadnej gwarancji że jest święty i nie robi w tym momencie coś złego. Mówiłam mu o tym. Tłumaczy się, że nie mógłby robić nic za moimi plecami. że jego matka go pilnuje, że każdy może mi donieść o wszystkim bo to jak na wsi, każdy o każdym wie, ale mnie to nie uspokaja skoro i tak się spotyka ze znajomymi a potem przypadkiem się o tym dowiaduje. "Czy oby mówi całą prawdę? " "Czy o wszystkim mi mówi jak to mi obiecywał?" "Czy on mnie zdradził?" "Zerwać?" Ogółem czuje że coś jest nie tak, chodzę ciągle zła, nie umiem sobie wielu rzeczy odpuścić. Czasami chce zerwać bo nie mam już sił ale przeżyłam z nim już tak wiele... Kłótnie są przeważnie zaczęte z mojej strony, kocham go, ale męczę się. Co prawda nie kłócimy się już wiele, ale jest jakieś "ale". To naprawdę wspaniały mężczyzna. Ma wady, jak każdy człowiek, ale jego błache przewinienia bardzo mi przeszkadzają. Sam wielokrotnie dla mnie poświęcał swój męski honor, płakał, dostał w twarz i potem mnie przytulał. Pogubiłam się w tym wszystkim. Proszę wyraźcie swoje opinie. Co mam robić? P.S Proszę o opinie zarówno Kobiet jak i Mężczyzn

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×