Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Ania......24

jak sobie poradziliście z tęsknotą za domem?

Polecane posty

Gość Ania......24

Wielu z nas opuszcza dom rodzinny, wyjeżdżając na studia, do pracy, albo z ukochanym mężczyzną. Ja wyjechałam z tego ostatniego powodu, do domu mam daleko, 300 km, bliżej zamieszkać nie mogliśmy, bo on ma tu pracę. Mieszkałam tam do 24 roku życia, do skończenia studiów (zaocznych, więc cały czas mieszkałam z rodzicami). Z facetem mieszkam dopiero 5 miesięcy i planujemy ślub. Na początku sobie w ogóle z tym nie radziłam, płakałam, nie chciało mi się nic. Opuściłam kochany dom, wspaniałych rodziców, oddanych przyjaciół. Wybuchałam złością na zmianę z rozpaczą. Teraz jest ok, chociaż wciąż nie mogę uwierzyć że już NIGDY nie będę tam mieszkać. Kochałam swój pokój, swoje meble, swój kącik z komputerem, swoją łazienkę. Nie mogę uwierzyć że już nigdy mnie tam nie będzie na stałe. Tzn. odiwedzam rodziców, ale ok. raz na 3 tygodnie i to tylko na weekend. Wszystko się stało tak nagle i mam mętlik w głowie. Jak wy sobie z tym poradziliście?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kiepsko...
Mnie również było ciężko... Szczególnie pierwszy rok. W ogóle ciężko było rozstać się z rodzinnym domem i życiem pod skrzydłami rodziców... Ach, wróciłabym jeszcze na te dzienne studia!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość merkonia
swietnie Cie rozumiem.. ja dlatego nie wytrzymalam na dziennych studiach, wrocilam do domu :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie właśnie czeka taki wyjazd, tyle że do pracy. Przenoszę się do Warszawy, już wszystko zapięte na ostatni guzik. Będę wynajmowała mieszkanie z koleżanką. I strasznie się tego boję. Zmiany otoczenia, przyzwyczajeń, trybu życia. Do tej pory studiowałam w Wawie zaocznie i dojeżdżałam tam raz na 2 tyg. Nigdy mi się to miasto nie podobało, zawsze szybko i z chęcią wracałam do domu, do którego jestem bardzo mocno przywiązana. No ale teraz nie mam wyjścia. Jestem prawie rok po studiach i nie mam pracy. Też mnie ciekawi jak ludzie sobie dają z tym radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dwa razy wyjezdzalam z domu na dluzej tj 2,5miesiaca i to bylo jak najfajniejsze wakacje. Nie tesknilam w ogole :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i tu bym sie
ja nie mieszkam wogole w Pl, jestem tu sama, ucze sie jezyka...Wyjechalam za moim ukochanym. Jestem juz rok tutaj i jakos sie przyzwyczajam. Ale ciezko jak cholera....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rozumie cie ale wierz mi przyzwyczisz sie. ja wyjechalam z domu kiedy mialam 22 lata. mieszkam 1200 km od domu. zostawilam rodzine, przyjaciol, ukochanego wtedy bylismy jeszcze razem. na poczatku bylo mi ciezko i to bardzo. teraz mieszkam za granica juz 3 lata, rodzine widuje mnij wiecej 3 razy w roku . znalazlam przyjaciol i powiem ci ze jest dobrze. trzymaj sie, poczatki zawsze sa trudne. :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania......24
Pierwszych kilka dni to był horror. Nic innego nie robiłam tylko leżałam w łóżku i beczałam. Nie macie pojęcia jakich ja mam kochanych rodziców, za nimi tęsknię najbardziej... Może też ciężko mi było, bo jestem jedynaczką, żal mi było rodziców, moja mama strasznie płakała gdy wyjeżdzałam bo, jak powiedziała, jej najukochańsza przyjaciółka odchodzi. Teraz już tak o tym nie myślę. Mam tu pracę, znajomych jeszcze nie bardzo, właściwie jedyną bliską mi tu osobą jest mój partner. Jest mi ciężko gdy się np. posprzeczamy czasami i ja nie mam z kim o tym pogadać. Kiedyś, gdy mieszkałam z rodzicami, o wszystkim gadałam z mamą przy kawce, ona mi o swoich problemach, ja jej o swoich. Ciężko jest... naprawdę.... Bardzo tęsknię za widokiem z okna z mojego pokoju, za odgłosami z tamtej ulicy, za podwórkiem, za moimi zwierzętami któret zostawiłam z rodzicami.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ania 24 - ale masz chłopaka, masz oparcie, to bardzo ważne. To pomyśl co by było gdybyś miała mieszkać z zupełnie obcą osobą.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ech, to trudne i chyba nie ma na tęsknotę złotego środka, jest tylko czas. Ja wyjechałam z domu mając tylko 15 ( w właściwie to jeszcze wtedy 14 )lat do liceum. Mieszkałam w internacie 2 lata, później rok dojeżdzałam do domu - 30 km, a w maturalnej klasie mieszkałam na stancji. Teraz kończę studia w innym mieście niż liceum i też mieszkam na stancji. Najgorzej było w liceum - pierwsza i druga klasa, nie raz płakałam w poduszkę, na dodatek miałam naprawdę ciężką szkołę i porą....ch nauczycieli. Teraz, na studiach juz jest ok tylko rzadziej jeżdżę do domu - co 2, 3 tygodnie. Ale i tak jak nie ma mnie w domu 2 tygodnie to już b. tesknę :-( Także założycielko topicu myślę, że tylko czas pomoże, dobrze, że masz ukochanego przy sobie :-) bo najgorzej jak się wyjedzie i z obcymi ludzmi mieszka. Jak przyszłam na studia to znajomi z uczelni - miejscowi, często mówili, że zazdroszą że nie mieszkam z rodzicami i \"mogę robić co tylko chcę\". I tu są dwie strony medalu, bo rzeczywiście nikt nie już nie kontrolował, ale z drugiej strony jak trzeba wyjechać z rodzinnego domu to dopiero człowiek uzmysławia sobie jak ten dom jest ważny. Ja nie miałam wyjścia, ale gdybym mogła to chciałabym pomieszkać z rodzicami chociaż do skończenia liceum. Miałam tylko 14 lat, więc w gruncie rzeczy krótko mieszkałm w domu (patrząc z perespektywy całego życia). A do dorosłości nie ma co się tak spieszyć, na wszystko jest czas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania......24
Tak, wiem, mam i bardzo go kocham. Ale wszystko to była ogromnym wstrząsem dla mnie. Porzuciłam rodziców, przyjaciół, zwierzęta i nagle musiałam nauczyć się gotować, prać, prasować. Taka rzucona na głęboką wodę. Musiałam nauczyć się rzeczy których nigdy wcześniej nie robiłam. Wiecie jak to z rodzicami - mam każdego dnia robiła obiad, itd. Sądzę że poradziłam sobie nieźle, bo mój facet przez te 5 miesięcy zawsze ma gorący obiad na stole, poprane ubrania itd... Ale czasem mam wrażenie że ja to robię mechanicznie? Że do mojej psychiki wciąż nie dotarło że ja NAPRAWDĘ mam inne życie. Łapię się na tym, że czasem mi się wydaje że to tylko wakacje i niedługo wracam do domu. Moemnty w których uswiadamiam sobie że to nieprawda, że już nie wrócę do domu - są straszne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość awert
wyprowadza z domu to moj zyciowy cel i najwieksze marzenie.docen swoja wolnosc- nikt juz ci nie bedzie kazal zalozyc kapci umyc raczek czy isc do kosciolka:O robisz co chcesz z kim chcesz kiedy chcesz, bierzesz odpowiedzialnosc tylko na siebie .jestes wolnym czlowiekiem:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dodam jeszcze że też jestem bardzo związana z rodzicami i oni też zostali sami, bo mój brat wybył z domu 6 lat przede mną :-( Aniu trzymaj się, powoli sie przyzwyczaisz choć rozumiem że to b.b. trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ania......24
kiedyś tez tak myslalam jak awert PRawda jest taka że w domu też byłam wolnym człowikeim. Nikt nie kazał mi chodzić do kościoła ani myć rąk. Mam cudownych, tolerancyjnych, wyrozumiałych rodziców. Ale i tak zazdorściłam wszystkim którzy nie mieszkają z rodzicami. A teraz zazdroszczę tym, którzy mieszkają chociaż 30 km od swoich rodziców. Mogą ich odiwedzić kiedy im się zachce.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No to u mnie tak samo. Też jestem wolna, mieszkam od paru m-cy tylko z bratem, bo rodzice są zagranicą. Usamodzielniłam się w jakimś stopniu. Na tyle, że np. sama gotuję obiady i nikt mnie do niczego nie zmusza. Ale jestem mocno zżyta z moim miastem i z moimi przyjaciółmi, których tutaj mam. No i z bratem jak najbardziej. No ale mam nadzieję, że jakoś się ułoży :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wyprowadzilam sie z domu jak poszlam na studia (prawie 400 km od domu), troche tesknilam przez pierwsze miesiace, ale zaraz poznalam fajnych ludzi i pewnego razu zauwazylam, ze z radoscia wracam z domu \"do siebie\" :) Teraz to juz wszedzie moge mieszakc, oby w Europie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a___ja
u mnie to już prawie dwa lata jak wybyłam z domu na studia, do domciu wracam co 2-3 tygodnie, chociaż są takie chwile, że z ogromną chęcią wsiadłabym w pociąg i pojechała do domu chociaż na 2-3 godzinki, zobaczyć się z rodzinką i wrócić, niestety stało się tak, że wyjechałam sama, żadnej bliższej koleżanki nie miałam, teraz już mam znajomych ze studiów... w domu to zawsze można się mamie wyżalić, albo przyjaciółce (moja niestety jest jakieś 300km ode mnie) a telefon to już nie to samo... a kiedy wracam do domu, to jakoś tak czas szybko leci, ten weekend trwa jakby jedną godzinę i znowu trzeba wyjeżdżać... zawsze kiedy wjeżdżam na dworzec w soim mieście, to już czuję się u siebie, znowu można iść na spacer do swojego parku, można usiąść na swojej ławce ;-) zawsze wracają wspomnienia... moi rodzice też przeżywają to, że mnie już z nimi na codzień nie ma, dobrze, że został z nimi mój braciszek:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×