Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość statystyczna polka

Jak częstoodwiedzacie teściów?

Polecane posty

Gość statystyczna polka

Słuchajcie czy nie uwazacie że co tygodniowe obiady w niedzielę u teściów to przesada? W sumie zawsze (od 4 lat) chodzimy na te obiady a ja mam ich już serdecznie dosć. Zawsze jest tak samo. Zawsze w TV leci non stop sport (albo Małysz albo Kubica) bo wiekszość to mężczyźni. W ten wekend sie zbuntowałam i oznajmiłam mężowi ze nie idę na zaden obiad bo chcę wreszcie posiedzieć w niedzielę w swoim domu bo cały tydzień pracuję. On wkurzył się na mnie, powiedział ze jestem egoistką, że rodzice czekają na nas i sie cieszą jak przychodzimy. a ja mówię że jak długo mozna spychać siebie na koniec? Przecież najważniejsze jest to czego ja chcę. Chcę wyjść na rower, chcę wyjść na spacer, chcę po-nic-nie-robić w swoim własnym domu, chcę nigdzie sie nie spieszyc i mieć cały dzien do dyspozycji!!! Co Wy na to? Czy ja rzeczywiscie jestem egoistką? Jak często odwiedzacie teściów? Napiszcie proszę!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfggg
Najczęściej raz na miesiąc jednych i drugich.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciezko byloby mi \"wpadac\" na "coniedzielne\" obiadki do tesciow, bo dzieli nas 460 km. I to rozwiazuje problem:) Widuje ich srednio dwa razy w roku, w tym raz na wlasnym gruncie;):D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co godzine:( bo iestety mamy drzwi na przeiwko siebie:( wyobraz sobe jak ja mam ich dosyc...... Jesli sie teraz nie zbuntujesz to bedzie tak wygladalo cale twoje zycie.Chcesz zeby tak bylo? Moze tesciowie podenerwuja sie troche ale w koncu zrozumieja-chyba.... Powiedz a co sie zdecydowalas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość z moimi rodzicami
mieszkamy, ale nie w jednym mieszkaniu tylko mamy dom podzielony na dwie częsci (my na górze , oni na dole, mamy wspólną klatke schodową), widujemy sie codziennie w przelocie, a rodzinne obiadki 4-5 razy w roku z reguły z okazji imienin urodzin czy swiat, z moją tesciową (teśc nie zyje, nie znałam go) widzimy sie 1-2 do roku bo dzieki bogu mieszka 1000km stąd, a delkatnie mówiąc, nie przepadamy za sobą... gdybym miała takie obiadki urządzać, albo na nie chodzic to zbuntowałabym sie juz za pierwszym razem, dziwie sie , ze Ty wytrzymałaś 4 lata, a swoaja droga to musisz mieć niezłego maminsynka za męża...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o matko boska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość najrzadziej
jak się da, czyli przez ostatnie 5 lat wcale:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość yhy
statystyczna polka---wcale ci sie nie dziwie ze w koncu sie przeciwstawiłas tym obiadom...i tak bardzo długo wytrzymałas

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vliyhfdfliky
ja tez co niedzielę... i tez mam dosyć,czasami wymawiam się bolem głowy, i mąz jedzie sam. a teraz znalazłam nowy sposob na skrocenie wizyt- wpadamy 15 min spoznieni,szybko wciagamy obiad( na szczescie tesciowa swietnie gotuje), po czym zostawiamy im naszego pieska a sami lecimy na zakupy. tylko musze zawsze pamietać zeby kupić jakieś mrożonki, to po zakupach wpadamy tylko na góre po psa i szybko uciekamy- bo mrozonki w samochodzie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość teściowa od dwóch lat
mój staż teściowej jest wprawdzie krótki, ale wypowiem się. Nie myślcie sobie, że dla waszych teściowych to sama radość stać w niedzielę przy garach, zeby dogodzić podniebieniu synowej :P Ja w ciągu tych 2 lat raz zaprosiłam syna i synową na swiąteczny obiad, od czasu do czasu zdarzy sie nam też zjeść wspólnie obiad w restauracji, za który płacimy oczywiście my. I żeby nie było, moja synową bardzo lubię, powiedziałabym nawet, że coraz bardziej, zaczynam traktować ją jak córkę (mam dwóch synów) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość statystyczna polka
No ja ciągle powtarzam teściowej zeby w niedzielę się wyciągneła na łóżku i poleniuchowała ale ona narzeka ze jest zmeczona ale stoi przy tych garach. Dodam że wciąż pracuje fizycznie za co ją szczerze podziwiam. Ona po prostu inaczej nie moze, nie umie, nigdy inaczej nie zachowywała się. jak to widzę to cholery dostaję i wszystko we mnie krzyczy:"WYLUZUJ KOBIETO!!!" Na swięta kupiłam teściowej masazer wodny do stóp, żeby uzywała zeby miała trochę komfortu, relaksu, ale ona nie użyła go ani razu. Teściów naprawdę lubię, sa w porządku ale czuję się uwiązana. Chciałabym zeby poszli sobie w niedzielę na spacer, zrobili cos dla siebie. Tak jak my.nIE CHCĘ BYĆ NIEDZIELNĄ PRZYCZYNĄ JEJ ROBOTY. Nie mozna tak całe życie harować w pracy i w domu. tesciowa ma męża i dwóch synów w domu i skacze koło nich a mnie cholera bierze. Oni zgadzaja sie ze mną, przytakują ale NIKT NIC NIE ROBI. Siedzą tylko całą niedzielę przed tymi meczykami i toczą dyskusje o Małyszu a matka skacze koło nich. JEZU DAJ MI SIŁĘ.GOTUJE SIĘ WE MNIE.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam oporów
oboje nie żyją, a do cmentarza niedaleko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość o jej.
medaldal ci ebie za wytrzymałość 4 lata niedzielne obiadki ja też kiedys jeżdziłam pózniej przestałam mąż pojechał sam raz i juz ni rjeżdzimy niedziele ma sie dla siebie to jest dla mnie jedyny dzień tygodnia do wypoczynku i ni ezamiezam go niczym zakłócać i ograniczać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość asdfg
ja jak bede miala tesciow to gora 2 razy do roku, na swieta.z inna rodzina nie wiecej.nienawidze takich rodzinnych spotka, nigdzie nie ma takiej obludy jak wlasnie na nich.moj przyszly maz za to je uwielbia-trudno, bedzie chodzil sam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ja to nazywam
NASIADÓWĄ, u mojego chłopa też to było nagminne, ci ludzie nie potrafią sami sie soba zająć, bez przerwy jakieś nasiadówy urządzają, a to urodzinki a to imieniki, a to jakaś rocznica a że rodzina jak stąd do Warszawy...to nasiadówy wypadają srednio raz na tydzień, teraz zostałam zwolniona z tej wątpliwej przyjemności bo rozstałam sie z tym chłopem i z jego rodzinką jednocześnie jak kilka lat temu powiedzial mi że nie lubi przychodzić do mojego domu, to była to jego ostatnia wizyta i nie zmuszałam go aby przychodził, nastomiast ja musiał zaliczać wszystkie nasiadówy bo zaraz były fochy i zbiorowe oburzenie, ale teraz już sie tym nie martwię...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
statystyczna polka ---> na pewno nie jesteś egoistką. Masz prawo mieć chwilę czasu dla siebie. Podziwiam Cię, że wytrzymałaś aż 4 lata... Ja do swojej teściowej jeżdżę średnio raz w miesiącu \'na kawę\', mój luby lubi tam jeździć, ja nie znoszę. Teściowa zawsze wszystko lepiej wie, na tym się lepiej zna, na tamtym... Nie można normalnie wysiedzieć... Ale sobie postanowiłam, że te 4 godziny w miesiącu (bo przeważnie tyle taka kawa trwa) przeboleję i zrobię to dla mojego miśka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zaspana _bardzo
od 1,5 roku jesteśmy małżeństwem, do teściów chodzimy poiwedzmy 3 razy w tygodniu, tzn, w sobotę i niedzielę na obiadki, 1 w tygoniu poprostu wpadamy. Te obiadki są dlatego, że mój mąż jest jedynakiem i oni poza nami nie mają nikogo wnaszej miejscowości. Obiadki te nie są dla nas jakimś problemem, bo umiejętnie spędzamy ten czas, jak nie spacewry, to TV to czasem porostu wpadamy zjeść i idziemy do znajomych. Aha, mieszkamy z moimi rodzicami ale kupiliśmy swoje M, także za niedługo zmieni się wszytko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość statystyczna polka
dzieki Wam bardzo. Troche mnie to podbudowało bo miałam naprawdę mętlik w głowie.No i czuję się okropnie. W niedzielę poszlismy na chwilkę bo odmówiłam przyjscia na obiad. teraz teście patrzą na mnie dziwnie jakby chcieli powiedziec :"co jej odbiło?". A ja sie czuje jakbym ich zraniła.Ehhh trudne to wszystko. Trudno być asertywnym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dfggg
Może pogadaj z nimi, że doceniasz itd. ale potrzebujesz czasem niedzieli tylko dla siebie, bo w tygodniu nie masz czasu zająć się sobą, Wami, czy po prostu zrelaksować się NIC nie robiąc.. Wiem że to trudne, ja ostatnio na zarzuty mojej teściowej że nie jesteśmy co niedziela wypaliłam tekstem że skoro tak bardzo chce mieć wnuki (ciągle o tym nawija), to musimy mieć chociaż co drugi weekend tylko dla siebie ;) Na tak postawioną sprawę nie mogła już marudzić!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmmmmm.m
A my chodzimy prawie co niedzielę na obiad moich rodziców. I to mi pasuje:) A do teściow kilka razy w roku

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja już od 7 lat nie byłam
pierdolnełam ich drzwiami, po kolejnej awanturze z powodu ich fochów i poszłam sobie. I do dzisiaj się z nimi nie spotykam tylko mąż i syn. Chcieli odnowić niedawno ze mną, ale " nie ze mną takie numery Bruner" :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
My co niedzielę, ale staram się wymyślać jakieś zajęcia na ten dzień, raz grill, innym razem wypad nad jezioro, czy gra w piłkę. Nie znoszę takich spotkań, zawsze jest schemat w potrawach, pieczone mięso, pieczona kura, albo gulasz, wszytko przyprawiane wyłącznie pieprzem i solą, wszystko tłuste, nawet warzywa ociekają olejem, a ja uwielbiam kuchnię urozmaiconą i raczej lekką, po obiadkach teściówy czuję się jak słoń. Taki wypad na niedzielny obiad jest jak kara, w zasadzie nie mam o czym rozmawiać z teściami, są to wieczni pesymiści, wszędzie węszą spisek, każda praca mojego faceta jest zła, myślą, że jak skończył studia, to będzie zarabiał miliony, no i w kółko tak słuchamy o tym samym, jak tak siedzę w niedzielę, zaciska mi się zawsze pięść, mam ochotę walnąć w stół i powiedzieć, co o tym myślę, a że jestem wybuchowa i już kilka razy sobie przez to nagrabiłam, wolę siedzieć, słuchać i kombinować na przyszły tydzień, byle nie przyjeżdżać na ten obiadek. No a mój facet, jedynak...cóż, ciężko go namówić, by robić w niedzielę coś innego, niż tylko jeść...najlepiej to chyba wyjechać daleko...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bogumiła
Okazało się,że byłam z Was najbardziej wytrzymała,bo aż 15 lat.Teściowa odwiedzala mnie kilka razy dziennie,aż w końcu powiedziałam sobie dość.Teściowa mieszka nade mną ostatnio rozmawiałam z mnią 3 tygodnie temu.I co Wy na to,dodam,że od tamtej pory ustąpiło mi kołatanie serca.Statystyczna polko-nie czekaj tyle co ja szkoda zdrowia.Napewno nie jesteś egoistką.Powodzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Ja pół roku wytrzymałam i powiedziałam koniec Najgorsze, że jestem z jedynakiem:( jest ciężko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mezatkaOdRoku
Niedzielne obiadki... mam to samo co tydzień... chyba, że się zbuntuję to mój maż mi wyrzuca, że nie lubię jego rodziny... wręcz przeciwnie lubię, ale chcę mieć trochę czasu dla Nas po całym tygodniu pracy. Życzmy sobie wytrwałości w obronie własnego zdania...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×