Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość stargirl

Przeznaczenie czy przypadek, a może jakiś test?

Polecane posty

Gość stargirl

Powiedzcie dlaczego tak się w życiu układa, że spotykają nas zdarzenia, o których mówi się: "gdyby mi ktoś to powiedział rok temu to bym nie uwierzyła" Parę lat temu poznałam kogoś, podobał mi się, wywoływał te "motylki w brzuchu" - niestety był za daleko - sporo starszy, z wyższą pozycją zawodową, na początku pewnie mnie nawet nie zauważał. Potem z powodów zawodowych poznaliśmy się bezpośrednio i polubiliśmy - ale znów, sprawy zawodowe tak nami pokierowały, że straciliśmy kontakt. Wtedy poznałam mojego męża, zamieszkaliśmy razem, zaręczyliśmy się i... na miesiąc przed ślubem wrócił ten pierwszy - M. Zaczął mi nagle okazywać zainteresowanie, adorował mnie - a ja zadawałam sobie pytanie - dlaczego teraz, dlaczego kilka tygodni przed ślubem - było za późno na przemyślenia, zastanawianie, wzięłam ten ślub i było OK. Sądziłam że postępuję słusznie tym bardziej, że M. był wtedy żonaty - odtrąciłam go i byłam szczęśliwą mężatką, ale nie potrafiłam zapomnieć... odseparować się od M. zupełnie, nawet parę spotkań w roku mi wystarczało - takich zwyczajnych, polegających na rozmowach, poznawaniu siebie. Człowiek jest bardzo słabą istotą.. Jakiś czas potem pojawił się naprawdę poważny kryzys w moim małżeństwie, za który oboje z mężem ponosimy odpowiedzialność - myślałam że to już koniec ale resztkami sił próbowaliśmy ratować związek - i wtedy znowu wiadomość jak grom z jasnego nieba - M. się rozwodzi i nadal mu na mnie zależy... Znowu zrządzenie losu? Mój kryzys - jego rozwód? Czasami zaczynam się zastanawiać, że może jest coś takiego jak przeznaczenie, że może tak kieruje naszym życiem, żebyśmy to ja i M. byli razem, a ja walczę z wiatrakami i skazuję się na bycie nieszczęśliwą tkwiąc przy mężu, z drugiej strony może to jakiś test na siłę charakteru? Pokręciło mi się to życie :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trinite
nie ma czegoś takiego jak przeznaczenie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stargirl
A więc przypadek? Bo historia brzmi jak z taniego romansu, tyle tych zbiegów okoliczności, że naprawdę nigdy bym nie pomyślała że tak się to ułoży, a może los mi coś pokazuje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trinite
większość ludzi przeżywa takie zagmatwane i nie dające się logicznie wyjaśnić historie... aby nadać im aurę mistycyzmu, zwalają wszystko na przeznaczenie... los...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan jarząbek
co to znaczy "los mi coś pokazuje"? myślisz, że istnieje jakiś byt (los, Bóg, przeznaczenie) który steruje naszym życiem? to bajki to my sami podejmujemy decyzje i ponosimy za nie odpowiedzialność, los nie ma z tym nic wspólnego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2 flądry
przeznaczenie istnieje!!!!!!! Sama wiem po swoim przypdku. Nigdy nie wierzylam w prawdziwa milosc a tym bardziej od pierwszego wejrzenia. nigdy nie bylam w stalym zwiazku. ale los tak chcial ze w tamtym roku przez przypadek poznalam kolege mojego ojca ktory byl w trakcie rozwodu. chcial bardzo sie ze mna umowic a ja wciaz odmawialam. nawet nie wiedzialam jak on wyglada. w koncu za namowa mojego taty zgodzilam sie na spotkanie z facetem o 11 lat starszym. 2 pierwsze godziny byly koszmarne i chcialam uciekac gdzie pieprz rosnie...a pozniej siedzialam wpatrzona w niego jak w obrazek. i podczas tego spotkania zadluzylismy sie w sobie po uszy. teraz juz moj narzeczony twierdzi ze pierwszy raz takie cos mu sie przytrafilo, i mi rowniez. mielismy kilka kryzysowych sytuacji ale przetrwalismy..... i wiele usielismy w sobie n awzajem zmienic zeby ten zwiazek sie udadl..... tylko ze zmienialismy sie z milosci a nie z musu........... 1 raz w zyciu uwazzam ze spotkalam mezczyzne swijego zycia i ze to jest to...ze to jest facet na ktorego czekalam cale zycie.............Przeznaczenie isteniej ..skoro tobie przydarzaja sie tzw.przypadki z Panem M moim zdanie to cos znaczy anie przekonasz sie co dopoki nie sprobujesz... :) takze powodzenia zycze! jezeli nie kochasz meza a masz okazje byc z M. to powinnas sprobowac............ A noz widelec to jest wlasnie to :):) buziaki!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stargirl
Tak się tylko zastanawiam, bo znalazłam się właśnie w sytuacji wyboru i autentycznie nie mam pojęcia co zrobić :( a wiem, ze na dłuższą metę nie da się tego w taki sposób ciągnąć... I zadaję sobie tylko pytanie "Dlaczego" - dlaczego M. zaczął się mną interesować po takim czasie akurat przed moim ślubem (o którym de facto nie wiedział)? Dlaczego się rozwiódł akurat wtedy kiedy ja też o tym myślałam (chociaż żadne z nas o sytuacji w małżeństwie drugiej strony nie miało bladego pojęcia)? Uwierz mi, że ja nie podjęłam decyzji o tym, żeby pojawiło się coś między nami, nie miałam żadnego wpływu na rozpad jego związku... Po prostu tak mi to wygląda, że mimo mojej bierności wydarzenia tak się układają abyśmy byli razem. Może to z nim mam być szczęśliwa a nie z mężem? Szkoda, że nie można tego przewidzieć :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stargirl
2 flądry - coś w tym jest... Tak przy okazji to mogę sobie powiedzieć że poniosłam porażkę - nie wiem co to znaczy kochać, nie wiem czy to co jest między mną a mężem to tylko przywiązanie, przyzwyczajenie, lubienie czy może to miłość... Kurcze, jestem mężatką z kilkuletnim stażem i uczciwie mogę powiedzieć że nie wiem co to znaczy miłość, nie wiem czy kocham :( Normalnie porażka :\

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trinite
tak, to my sami jesteśmy odpowiedzialni za kształt naszego życia (pomijam przypadki, kiedy to również inni ludzie na nie wpływają...), takie zrzucanie odpowiedzialności na los, przeznaczenie czy cokolwiek innego wynika zapewne z próby wytłumaczenia sobie zjawisk niewyjaśnionych...ludzie od zawsze szukali odpowiedzi na takie pytania jak Ty autorko topiku:) myślę, że gdybyś aż tak nie zastanawiała się nad sensownością tych wydarzeń, tylko odważnie wzięła życie w swoje ręce, byłoby lepiej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 2 flądry
powinnas sprobowac i zaryzykowac ty bardziej jak nie kochasz meza...po co sie meczyc i zycie marnowac??? sprobuj a sie przekonasz....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan jarząbek
do 2 flądry: co nazywasz przeznaczeniem, to że 2 ludzi się spotyka? to jest zdarzenie, przypadek - po prostu nie ma w tym udziału jakiś nadprzyrodzonych sił co rozumiesz przez: "los tak chciał"??? co to jest LOS? wg mnie człowiek chcąc zrozumieć bieg wydarzeń i zdjąć z siebie część odpowiedzialności wymyślił przeznaczenie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trinite
pan jarząbek- mądrze piszesz...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stargirl
Do Pan Jarząbek Zdjąć z siebie część odpowiedzialności.... powiadasz? A może nie ze strachu przed odpowiedzialnością tylko ze strachu przed popełnieniem błędu, że czegoś się nie zauważy, że potem będzie za późno... A może wydarzenia się splatają tak po to żeby pokazać nam że idziemy złą ścieżką, że są też inne - lepsze? Ja nie twierdzę, że istnieją jakieś siły nadprzyrodzone, ja tylko zastanawiam się czy te wszystkie zdarzenia nie splotły się tak żeby mi coś pokazać? A może nie, może to przypadek. Naprawdę nie macie czasami tak, że zdarzenia splatają się tak irracjonalnie że to aż nieprawdopodobne? Przykład: byłam w podbramkowej sytuacji, szukałam pilnie pokoju do wynajęcia, a że był to początek roku akadem. to już nigdzie nie można było nic znaleźć - jechałam autobusem, czytałam ogłoszenia i nic - i przez to przejechałam jeden przystanek, wysiadłam a tam ogłoszenie o pokoju - zadzwoniłam i lepiej trafić nie mogłam - super mieszkanko z super wspólokatorami... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trinite
stargirl- w moim życiu było tyle irracjonalnych i dziwnych przypadków, że w większość trudno uwierzyć... kiedyś myślałam, że to właśnie los, przeznaczenie, teraz już wiem, że tylko sobie pewne rzeczy tłumaczyłam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pan jarząbek
stargirl no właśnie, zdarzenia sie splatają, my je obserwujemy, oceniamy i wyciągamy wnioski co to znaczy, że "wydarzenia chcą nam coś pokazać "? tak trochę filozoficznie: żeby coś chcieć, trzeba miec wolę, żeby mieć wolę trzeba być bytem (istotą) - wydarzenia nie są bytami, nie moga czegoś chcieć:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
rowniez nie wierze w przeznaczenie, jedynie co moglabym ci poradzic to moze tylko taki znany cytat\"\"CO ZNACZY ZYCIE JEZELI NIE MOZEMY GO PRZEZYC\'\'po co dalej pic to samo piwo kiedy czujesz ze ulecial gaz,niby taka zywkla metafora ale piwo bez gazu juz nie smakuje tak jak zycie bez milosci nic nie jest warte

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stargirl
MAGNOLIAT zgadzam się z tobą, ale jest jeszcze mąż z którym muszę się liczyć. Z jednej strony jest głos rozsądku który nakazuje postępować moralnie, z drugiej obawa przed życiem bez miłości, i myśli że może to M. jest tym właściwym a ten splot wydarzeń tylko pokazuje, że może powinnam spróbować z nim być, tak jak tego zawsze chciałam zanim poznałam męża. A przecież mógł na mnie w ogóle nie zwrócić uwagi, mógł się nie rozwieść, mogliśmy stracić kontakt kiedy zmieniłam pracę, ale tak się nie stało... mimo tysiąca przeciwności coś cały czas podtrzymuje tę znajomość.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jasen
A co z mezem? Ma testowac czy z tym M. bedzie jej dobrze a on ma cierpliwie czekac az ona sie zdecyduje?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wybacz jeśli to co napiszę będzie kubłem wody na Twojąrozpaloną głowę, ale dużo i głupio ryzykujesz. Z tego co zrozumiałam swojego M. znasz możnaby powiedizeć z widzenia. To taka niespełniona "miłość", która wybucha niespodziewanie i żyje prawami, których nie znasz. Właściwie to bardziej jakaś fascynacja, tęsknota za czymś nieznanym (W takiej sytuacji nieodmiennie przypominają mi się "Noce i dnie" i zauroczenie Barbary gościem, który w białym garniturze rwał dla niej kaczeńce czy lilie). Zamiast doszukiwać sięw przeznaczeniu usprawiedliwienia swojego postępowania może lepiej przyjrzyj siętemu co masz i możesz stracić. Mąż jest Ci znany na wylot, w końcu mieliście okres narzeczeństwa i wspólnego mieszkania. Nie uwierzę, że wyszłaś za mąż bez przekonania. Uwierzę natomiast, że o tym zapomniałaś. Mąż Ci spowszechniał, stał się nieatrakcyjny można powiedzieć, bo ciągle ten sam. Piszesz, że w Waszym życiu pojawił się kryzys. Kryzys jest etapem związku, nie jego końcem, może wręcz umocnić Wasz związek jeśli oboje wykażecie dobrą wolę i będziecie walczyć. Z tego co napisałaś rozumiem, że nie myślałabyś poważnie o M. gdyby nie ten kryzys. Pomyśl o tym. Łatwo jest pisać: minie Cię miłość, rzuć męża, daj się ponieść, ale sorry, ja w takie bajki nie wierzę. Prędzej czy później pojawią się cierpienie, odrzucenie, i słuszne wyrzuty sumienia (kobieto krzywdzisz męża!). Czy "miłość" z prawie nieznanym człowiekiem da Ci siłę to przetrwać? Rozwód? Kto wie, czy mąż go nie zażąda jak się dowie, że zdradzasz go emocjonalnie, a nie daj Bóg fizycznie. Co wtedy powiesz? Gdize znajdizesz usprawiedliwienie? Miłość nie spada z nieba jako piękny, ukończony i doskonały dar dla człowieka, trzeba ją sobie wypracować (przy współudziale 2 osoby;) ). Masz z kim miłość budować. Chcesz to zepsuć?! No to jesteś na najlepszej drodze. Ps. Filmy kłamią, szczególnie te sentymentalne romansidła. Nie daj się złudzeniu, że ktoś da Ci większe szczęście. Będizesz szukała, przebierała, zmieniała, a tak naprawdę droga do "prawdziwej miłości" to zmiana siebie. Oczywiście ważny jest 2 człowiek, ale męża podejrzewam kochasz, więc może poprostu oczekujesz fajerwerków? Czegoś nowego... Z jednym się zgodzę. Człowiek to słaba istota. Łatwo może usprawiedliwiać się, ulegać nieświadomym nawet wahaniom. Tak sobie pomyślałam... może to faktycznie przeznaczenie. Tylko nie takie jak myślisz. Może to próba dla Ciebie? Pomyśl.... I jeszcze 1 spostrzeżenie. Jaki mężczyzna otwarcie okazuje zainteresowanie mężatce? Może potrzebuje młodszej. Z mojego ptu widzenia nie powinien stawiać Cię w tej sytucaji. Wie, że masz męża, że nie zamierzasz się rozwieźć. Gdize on był przez te wszystkie lata? Dlaczego pojawia się dopiero teraz, gdy jego małżeństwo się nie udało? Może to szansa, żeby nie żyć wspomnieniami. Przejrzeć na oczy i nie wracać do starych spraw i faceta siedzącego na dnie serca bez sensu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość starrygirl
Dirisha - kubeł zimnej wody jest zawsze wskazany ;) chociaż nie uważam, żeby moja głowa była rozpalona :) M. jest na pewno dla mnie czymś niespełnionym, ale na pewno nie można powiedzieć że znam go z widzenia - przez te wszystkie lata (choć nasze relacje były na różnych etapach) zdążyliśmy się już trochę poznać - wiem o nim coraz więcej, choć na pewno jest jeszcze mnóstwo rzeczy o których nie mam pojęcia. I nie jest to tęsknota za czymś nieznanym, raczej za czymś na co (jak mi sie wtedy wydawało) nie miałam szans, a potem okazało się że się myliłam. Co do przekonania do małżeństwa - wstyd się przyznać ale coraz częściej uświadamiam sobie co mną kierowało kiedy podejmowałam decyzje o ślubie - chciałam jak najszybciej się uniezależnić (nie będę wnikać dlaczego), sformalizować nasz związek - zresztą tak jak mówiłam - wtedy wyglądało to tak że na M. nie mam szans więc zapomniałam o nim i próbowałam sobie po prostu normalnie ułożyć życie - tak ironia losu. I może źle to zabrzmiało ale o M. pomyslałam poważnie nie w momencie kryzysu w małżeństwie ale w momencie kiedy M. okazał mi zainteresowanie, kiedy okazało się że mogłoby coś z tego wyjść. Tak naprawdę to boję się, że dokonałam złego wyboru, że podjęłam złą decyzję przez którą krzywdzę męża (np. tym że praktycznie już w ogóle nie potrafię tolerować jego wad i coraz mniej tolerancyjna) ale też siebie, bo być może nigdy w tym małżeństwie nie zaznam uczucia że kogoś kocham. Dziś niestety nie mogę powiedzieć że kocham kogokolwiek, nie wiem co to znaczy kochać, nie umiem :( Chciałabym żeby to się zmieniło, ale może miłość nie istnieje... nie wiem. Jeżeli jest to dla mnie próba, to chyba jej nie zdałam - niestety. Nie potrafiłam tak łatwo wyprzeć się czegoś na czym w przeszłości tak bardzo mi zależało :( Wiem mój błąd - ale uwierz że i tak staram się trzymac to wszystko na wodzy i nie dopuścic do jakiegoś romansu. Gdzie M. był przez te wszystkie lata? Na pewno nie wiedział o moim zainteresowaniu, a tak jak pisałam z racji relacji zawodowych po prostu nie mógł mi okazać swojego, nawet o tym myśleć. Nie usprawiedliwiam go, masz rację , nie powinien mnie stawiać w takiej sytuacji i nie wiem jak to się dalej potoczy. Na razie odkryłam że jestem strasznie słaba i to nie z powodu pożądania, fascynacji, ale raczej z desperackiego szukania oparcia, bezpieczeństwa, ciepła - i nie pytaj dlaczego nie potrafie tego znaleźć w mężu bo nie wiem- moze za duzo złego było miedzy nami....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stargirl
Dzisiaj podlapalam dola, M. niestety tez ma duzo wad - to nie jest tak ze jest chodzacym idealem. A mi tak strasznie zalezy na kontakcie z nim, ze prawie uwierzylam ze moze byc inaczej. Glupia jestem :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kayenne...
Sytuacja bardzo ciezka.Ja chyba wierze w przeznaczenie, dzieki okolicznosciom w jakich poznalam mojego narzeczonego.To byl prawdziwy cud.Wczesniej bylam w zwiazku 4 lata i wydawalo mi sie, ze wszystko mam juz poukladane.Ale stalo sie inaczej.Ale ty masz inna sytuacje, bo jestes mezatka.I tutaj zastanowilabym sie tysiac razy zanim podjelabym jakakolwiek decyzje.Moze twoim przeznaczeniem jest trwanie u boku swego meza a M. to tylko proba charakteru, jakas przeszkoda do pokonania.W zyciu nie zawsze jest latwo i pieknie.Czym jest spowodowany kryzys w twoim malzenstwie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stargirl
Kayenne - niestety dla mnie sformalizowany związek traktuje się inaczej niż wolny, chociaż dla mnie to prawie to samo, bycie z kimś kilka lat ze ślubem czy nie niesie według mnie takie same zobowiązania i odpowiedzialność wobec drugiej osoby - tylko, że nie było tej przysięgi... Trudno jednoznaczenie powiedzieć czym był spowodowany, tak ogólnie to chyba tym że niestety ale niedobraliśmy się z mężem najtrafniej jeśli chodzi o zainteresowania, charaktery, oczekiwania wobec drugiej strony, wierzyliśmy na początku że uda nam się to zwalczyć bo potrafimy się porozumieć i dogadać, ale niestety... jest coraz gorzej - te negatywy które wydawały się do przeskoczenia stają się coraz większe, coraz trudniej z nimi walczyć, może po prostu po iluś tam latach nie mam już tyle cierpliwości co kiedyś, może wierzyłam że się z czasem dopasujemy, a może przerastają nas takie przyziemne codzienne problemy związane z pracą, kasą - naprawdę trudno mi to jednoznacznie określić - na pewno problem tkwi w tym że ja straciłam do męża cierpliwość, zaczęłam mu wytykać te wady bo nie potrafiłam dłużej w milczeniu ich znosić nie widząc poprawy, on przez to się zmienił, stał się wobec mnie agresywny choć tego żałuje - no i niedawno mi powiedział, że nie jest ze mną już szczęsliwy choć jeszcze chce próbować to zmienić :( Stąd właśnie moje zagubienie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kayenne...
Mysle,ze nie powinnas narazie spotykac sie z M. i na jakis czas o nim zapomniec.Najpierw zastanow sie nad twoim malzenstwem,postaraj sie naprawic co sie da.Mysle tez. ze twoim problemem nie jest M. tylko wlasnie ten kryzys.Jestes zawiedziona swoim zyciem, malzenstwem wiec szukasz czegos co mogloby to zmienic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość stargirl
Czuję podświadomie, że zamrożenie kontaktów z M. byłoby jakimś rozwiązaniem, ale jednocześnie wszystko we mnie krzyczy - " nie, nie teraz, nie kiedy po tylu latach pojawiła się w ogóle jakaś szansa". Nie zgodzę sie tylko z tym, że to z powodu kryzysu pojawił sie problem M. M. był pierwszy, pojawił się jak nie znałam męża, ale nie dawał żadnych nadziei i szans, zaczął na dosłownie kilka tygodni i od tego czasu jest w moich myślach - i od kilku lat kołacze mi się myśl "kurcze dlaczego dopiero teraz, dlaczego jak jest za późno?" Naprawdę się starałam i staram żeby moje małżeństwo było ok, , nie widywałam M. po kilka miesięcy, ale potem jedno króciutkie spotkanie, list i wszystko wraca - nie potrafimy o sobie tak po prostu zapomnieć, samo to że on czeka, nie zrezygnował, nie zmienił obiektu - daje do myślenia. Jak kochanek czekałby na seks z kochanką kilka lat bez szans na powodzenie? To daje mi do myślenia, że może to coś naprawdę powaznego...Widzimy się kilka razy w roku, jak już się spotkamy to nie pozwalam mu praktycznie na nic, stawiam opór na jakikolwiek kontakt fizyczny, a jednocześnie w myślach czuję jak bardzo M. jest dla mnie ważny, jak chcę z nim zostać...a on jest zdezorientowany, choć wie że to z powodu męża i mówi że pewnie kocham męża skoro stawiam tak się denerwuję w trakcie spotkań, a ja nie wiem czy to dlatego... raczej dlatego, że nie chcę sprowadzic tego do romansu opartego na seksie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no własnie... Barbara i kaczeńce:( przeanalizujmy: - \"czekał\" na Ciebie powiadasz. A co on takiego robił? Podobałaś mu się kiedyś. Atrakcyjna jesteś i teraz, więc czemu teraz nie skorzystać z okazji? - dużo w Tobie niespełnienia marzeń, pogoni za \"szczęściem\", tak naprawdę, wybacz, fantazji. W życu może pojawić się niejeden amant, którego feromony dosłownie zbijają z nóg. Sztuka polega na tym, żeby za każdym nie lecieć. Taka \"miłość\" a właściwie chemiczne zakochanie spada jak grom z jasnego nieba, powala, ale nie powinna doprowadzić do upadku. Myślę, że to wszystko to Twoje marzenia o miłości prawdziwej, które jednak mogą skończyć się gorzkim rozczarowaniem. Jeśli radośnie i beztrosko rozbijesz swoje małżeństwo możesz dopiero wtedy zrozumieć jak bardzo kochasz męża. Ps. Facet nie baba. \"Mówi\" czynami najmocniej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×