Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

WiemZeNicNieWiem

Brak miesiączki,hiperprolaktynemia,nadmiene owłosienie,guz piersi..moja historia

Polecane posty

Opowiem Wam moją historię - może któraś znajdzie w niej jakąś wskazówkę dla siebie... Natchnęło mnie do pisania, bo dziś (2 maja 2007) dostałam okres - po 2 latach od jego utraty. Mam 22,5 roku. Zaczęło się gdy byłam niespełna 11,5-letnią dziewczynką - okres... Od samego początku (luty 1996) do lutego 2005 był nieregularny. Cykle trwały średnio 32-35 dni, ale nierzadko zdarzało się 30 lub 45 dni... Wagę zawsze miałam w sam raz, choć nigdy szczuplutka nie byłam. Dojrzewałam ... i pojawiały się problemy: a) owłosienie stopniowo, z roku na rok powiększało swój zasięg poza okolice bikini, na uda; chyba około 2000 roku pojawiły się włoski wokół brodawek b) piersi mi prawie nie rosły... jakie sobie były w 1996, takie już niemal pozostały, nie licząc zmiany kształtu na powabniejszy c) miesiączki były zazwyczaj bolesne, do czego doszedł po kilku latach spory ból piersi, połączony z ich obrzmieniem Żyłam tak sobie, jak zwykle kryjąc wszelkie obawy o własne zdrowie przed rodziną. W roku 2000 odkryłam u siebie guza w piersi. A moje piersi są tak małe, że nie wiem, jak mogłam go wcześniej nie odkryć... do dziś jestem przekonana, że on się taki po prostu pojawił - 2,5 cm. Ale-ale, chwileczkę. Zafundowałam sobie 1,5 roku psychicznego wykańczania się - nie poszłam do lekarza i nic nikomu o guzie nie powiedziałam, będąc przekonana, że wszystko będzie dobrze... Tak naprawdę momentami wpadałam w panikę (zwłaszcza po samym odkryciu), ale niezdrowe na tym tle relacje w rodzinie sprawiały, że jeszcze bardziej bałam się komukolwiek zwierzyć. 2002 - Któregoś wiosennego dnia, w panice przed rakiem, którego obawiałam się w zupełnie innej części mojego organizmu..., z ogromnym bólem serca zwierzyłam się mamie z... guza w piersi, nie wspominając nic o bieżącym problemie zdrowotnym. Szybko lekarze: najpierw ginekolog nie wiedzieć po co (przecież do onkologa nie trzeba skierowania...), potem onkolog. USG - wszystko będzie ok - to na 95% gruczolakowłókniak - niegroźny, niezłośliwy. Ale są inne, małe - torbiele - ich nie usuwamy, trzeba monitorować. Oczywiście spanikowałam w pierwszej chwili, na własną rękę snując domysły, że to przerzuty - głupiutka byłam. Chirurgia jednego dnia - prywatnie, szybko, 800 zł, bolało (znieczulenie miejscowe). Po kłopocie. Następnego dnia grałam w siatkę na wf-ie. Wynik badania histopatologicznego - wspomniany niegroźny. Ten rozdział zamknięty - ale co pół roku grzecznie idę do onkologa po skierowanie na USG. Na badaniu pani opisuje nowe bądź te same co ostatnio małe torbiele. Pani onkolog nie może się zdecydować, czy nie zmienić przerw w kontrolach na 1 rok. /Jeszcze mały szczegół - chyba jeszcze przed ujawnieniem sprawy z guzem zniknął problem bolesności piersi w czasie miesiączki./ Ale to nie był koniec moich problemów z kobiecością. Liceum kończyłam z ogromną ulgą - po latach stresu, nieśmiałości. Nie miałam chłopaka, byłam dziewicą. A przecież zawsze byłam ładną dziewczyną... i nieraz się zakochałam. Studia otworzyły nowy rozdział w moim życiu. Wyluzowałam. Zaczęłam tańczyć, tak bardzo zawsze tego pragnęłam. Zeszczuplałam nieco. Wybrałam sie do ginekologa na pierwszą w życiu kontrolną wizytę. Miałam ochotę pogadać o owłosieniu, ale wstydziłam się, a pani ginekolog sama o to nie zagadała. Nieregularne miesiączki - nie zleciła żadnych badań, uznając, że mieszczę się w normie. Nauczona już pewnej otwartości wobec lekarzy, wyzbyta chęci ukrycia wszystkiego, a nade wszystko przerażona wizją zostania kobietą z brodą, pewnego dnia zwierzyłam się z problemów z owłosieniem lekarzowi rodzinnemu. Właściwe wymusiłam skierowania do endokrynologa. Tak, pojawił się pierwszy włosek na brodzie, wąsiki też się wzmacniały. Miałam wrażenie, że przybrało to na tempie. Prywatni, idąc za radą lekarza, zbadałam testosteron - w normie. Pani endokrynolog - młoda, pełna zapału i zainteresowania pacjentem, szybko przystąpiła do diagnozowania. Zbadałyśmy tarczycę, prolaktynę, inne hormony płciowe - wszystko ok. USG - ok. Pani doktor zastanowiła się chwilę, po czym postanowiła wspomóc mnie w szukaniu dziury w całym - sprawdźmy podejrzenie hiperprolaktynemii czynnościowej (czyli takiej skrytej - poziom hormonu skacze np. w stresowych sytuacjach 10-krotnie). Jakże obydwie się ucieszyłyśmy, znajdując domniemanego winowajcę. W teście z metoklopramidem poziom prolaktyny skoczył 10-krotnie - książkowa hiperprolaktynemia czynnościowa. Była to jesień 2004. No to startujemy z Bromergonem... tylko 1 tabletka dziennie. Czułam się świetnie, nie zauważyłam żadnych zmian w samopoczuciu czy zdrowiu ogólnym. Pod koniec kwietnia 2005 przypadała kolejna kontrola u pani endokrynolog. I to był już trzeci miesiąc bez miesiączki. Żadna z nas nie wiązała faktów (???). Za to pani ginekolog, do której udałam się z problemem, wprowadziła mnie \"tylnymi drzwiami\" do Kliniki Ginekologii Endokrynologicznej UJ. Wszyscy byli tacy mili, byłam szczęśliwa, że tak się mną zajmują i zapewne mi pomogą. Bardzo chciałam jak najwięcej dowiedzieć się o moim organizmie, który od dziecka nie hulał jak trzeba... Pobyt w klinice - 2-dniowa diagnostyka - pozostawiły we mnie niesmak i rozczarowanie. Nikt nie miał mi nic do powiedzenia. Nic nie stwierdzono. Nikogo mój przypadek nie interesował - obok przecież leżała pani z zagrożoną wczesną ciążą, a ja z takimi fanaberiami jak brak okresu przychodzę... Tylko przesympatyczny młody lekarz, który mnie tam za darmo wkręcił (po wcześniejszych próbach wywołania miesiączki luteiną i zastrzykami z progesteronu - bezskutecznych oraz wykonaniu mi USG) odwiedzał mnie i bez wahania deklarował chęć zajęcia się mną dalej. Tylko że to dalej przybrało wyraz jednej, konkretnej rady, będącej tak naprawdę wyrazem bezsilności: jedziemy na Cyclo-Progynovie - forever, przynajmniej do chęci zajścia w ciężę... Mi tymczasem żadne ciąże były w głowie... Plątałam się po tych lekarzach i klinice średnio raz w misiącu. Byłam bardzo szczupła - BMI niskie, ale wciąż w normie. Byłam przekonana, że to efekt trybu życia: zdrowe odżywianie, mnóstwo ruchu (taniec, sport, joga). Fakt faktem - nie była to \"moja\" tusza. Ja czułam się świetnie... poza tym, że było mi zimno. Tymczasem zamykałam się w swoim świecie - pewna siebie, zdeterminowana, zmieniałam studia (rzuciłam stare, zdawałam na dużo bardziej prestiżowe). Nauka, joga, sport. Najczęściej nie czułam potrzeby kontaktu z kimkolwiek, więc go nie praktykowałam. Z domownikami dogadywałam się bardzo źle, a przecież do niedawna nie miałam w ogóle z tym problemów! Matka, przewrażliwiona na moim punkcie, wytykała mi szczupłość i wręcz oskarżała o anoreksję. Byłam o to zła, przecież nawet jak się przez tydzień objadałam, moja waga nie ruszała z miejsca. Ot, taka jestem, zostawcie mnie! Byłam bardzo drażliwa. Wciąż, rzecz chyba jasna w tej sytuacji, nie miałam faceta. Ale sierpień 2005 przyniósł utratę dziewictwa - po alkoholu, z obcym niemal mężczyzną. On wrócił do domu za granicę - nie płakałam, był mi właściwie obojętny. Tak mijały miesiące. Problem - nasilanie się owłosienia, nie ustąpił, może nieco przyhamował. Za to przy tej szczupłości pojawił się ogólny meszek na twarzy. BMI wciąż w normie. 170cm, 55kg. Szczodra pani endokrynolog zarzuciła raz skierowaniem na rezonans - a, sprawdźmy tą przysadkę. Wynik - ok, choć jakiś lejek nieco przesunięty, ale to nic wielkiego, choć może być przyczyną zaburzeń. I tak latałam po recepty na Bromergon i Cyclo-Progynovę... aż pewnego dnia zgubiłam kartkę z terminem na kontrolę u endokrynologa. Wstępnie byłyśmy umówione na chwilowe odstawienie wszystkiego - żeby zobaczyć co będzie. Pechowo nie udawało mi się uzyskać informacji o terminie, aż przepadł, a ja powiedziałam sobie: dość, chuj z tym wszystkim. Był to bodajże koniec września 2006. Od tamtej pory nie byłam u żadnego lekarza i nie brałam nic. I wszystko zaczęło się zmieniać, aż do \"objawienia\" prawdy - a przynajmniej jej części - o całej tej historii... Szybko wróciłam do \"swojej\" wagi (61kg). Zaczęłam znów być ciepła dla ludzi. Okazało się, że mogę dogadywać się z rodziną, że chcę widywać się ze znajomymi. Wróciło zainteresowanie facetami - po 2 latach kompletnej oziębłości. 1,5 miesiąca temu poznałam mężczyznę, z którym uprawiam seks bardzo często i bardzo odważnie. Jest we mnie dużo czułości dla niego... Kiedy narodził się nasz związek, przyszło mi na myśl, że może to on będzie bodźcem, który rozbudzi moją uśpioną \"kobiecość\"... myślałam o tym ze względu na zdrowie, bo wcale nie planuję mieć dzieci. I oto 2 tygodnie temu po raz pierwszy od dawna poczułam coś w podbrzuszu - musiała to być owulacja, bo... dziś dostałam okres. Nie wiem co będzie dalej. Włoski na brodzie wyrastają, piersi malutkie, co będzie z miesiączką? Ale póki co nie chcę widzieć na oczy leków. Wiem, że Bromergon niejednej z Was pomógł/może pomóc, ale mi nieco zburzył 2 lata życia. Lekarze... w tej dziedzinie gówno wiedzą - niestety, zwłaszcza jeśli nie leczysz się na bezpłodność. Ale ja też nic nie wiem. I bynajmniej nie chcę nikogo/niczego oskarżać, niczego żałować (nawet fajnie było mieć w dupie facetów). Ot, moja historia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
c.d. ...a ja z takimi fanaberiami jak brak okresu przychodzę... Tylko przesympatyczny młody lekarz, który mnie tam za darmo wkręcił (po wcześniejszych próbach wywołania miesiączki luteiną i zastrzykami z progesteronu - bezskutecznych oraz wykonaniu mi USG) odwiedzał mnie i bez wahania deklarował chęć zajęcia się mną dalej. Tylko że to dalej przybrało wyraz jednej, konkretnej rady, będącej tak naprawdę wyrazem bezsilności: jedziemy na Cyclo-Progynovie - forever, przynajmniej do chęci zajścia w ciężę... Mi tymczasem żadne ciąże były w głowie... Plątałam się po tych lekarzach i klinice średnio raz w misiącu. Byłam bardzo szczupła - BMI niskie, ale wciąż w normie. Byłam przekonana, że to efekt trybu życia: zdrowe odżywianie, mnóstwo ruchu (taniec, sport, joga). Fakt faktem - nie była to \"moja\" tusza. Ja czułam się świetnie... poza tym, że było mi zimno. Tymczasem zamykałam się w swoim świecie - pewna siebie, zdeterminowana, zmieniałam studia (rzuciłam stare, zdawałam na dużo bardziej prestiżowe). Nauka, joga, sport. Najczęściej nie czułam potrzeby kontaktu z kimkolwiek, więc go nie praktykowałam. Z domownikami dogadywałam się bardzo źle, a przecież do niedawna nie miałam w ogóle z tym problemów!. Matka, przewrażliwiona na moim punkcie, wytykała mi szczupłość i wręcz oskarżała o anoreksję. Byłam o to zła, przecież nawet jak się przez tydzień objadałam, moja waga nie ruszała z miejsca. Ot, taka jestem, zostawcie mnie! Byłam bardzo drażliwa. Wciąż, rzecz chyba jasna w tej sytuacji, nie miałam faceta. Ale sierpień 2005 przyniósł utratę dziewictwa - po alkoholu, z obcym niemal mężczyzną. On wrócił do domu za granicę - nie płakałam, był mi właściwie obojętny. Tak mijały miesiące. Problem - nasilanie się owłosienia, nie ustąpił, może nieco przyhamował. Za to przy tej szczupłości pojawił się ogólny meszek na twarzy. BMI wciąż w normie. 170cm, 55kg. Szczodra pani endokrynolog zarzuciła raz skierowaniem na rezonans - a, sprawdźmy tą przysadkę. Wynik - ok, choć jakiś lejek nieco przesunięty, ale to nic wielkiego, choć może być przyczyną zaburzeń. I tak latałam po recepty na Bromergon i Cyclo-Progynovę... aż pewnego dnia zgubiłam kartkę z terminem na kontrolę u endokrynologa. Wstępnie byłyśmy umówione na chwilowe odstawienie wszystkiego - żeby zobaczyć co będzie. Pechowo nie udawało mi się uzyskać informacji o terminie, aż przepadł, a ja powiedziałam sobie: dość, chuj z tym wszystkim. Był to bodajże koniec września 2006. Od tamtej pory nie byłam u żadnego lekarza i nie brałam nic. I wszystko zaczęło się zmieniać, aż do \"objawienia\" prawdy - a przynajmniej jej części - o całej tej historii... Szybko wróciłam do \"swojej\" wagi (61kg). Zaczęłam znów być ciepła dla ludzi. Okazało się, że mogę dogadywać się z rodziną, że chcę widywać się ze znajomymi. Wróciło zainteresowanie facetami - po 2 latach kompletnej oziębłości. 1,5 miesiąca temu poznałam mężczyznę, z którym uprawiam seks bardzo często i bardzo odważnie. Jest też we mnie dużo czułości dla niego... Kiedy narodził się nasz związek, przyszło mi na myśl, że może to On będzie bodźcem, który rozbudzi moją uśpioną \"kobiecość\"... myślałam o tym ze względu na zdrowie, bo wcale nie planuję mieć dzieci. I oto 2 tygodnie temu po raz pierwszy od dawna poczułam coś w podbrzuszu - musiała to być owulacja, bo... dziś dostałam okres. Nie wiem co będzie dalej. Włoski na brodzie wyrastają, piersi malutkie, co będzie z miesiączką? Ale wiem jedno: nie chcę widzieć na oczy leków. Wiem, że Bromergon niejednej z Was pomógł/może pomóc, ale mi nieco zburzył 2 lata życia. Lekarze... w tej dziedzinie gówno wiedzą - niestety, zwłaszcza jeśli nie leczysz się na bezpłodność. Ale ja też nic nie wiem. Ot, moja historia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jesli dobry lekarz
każe brać leki, to może ma rację, ale nie wiem, nie zm się na tym.może warto szukać innego, lepszego specjalisty...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość humanisssssssssssssssss
ciekawe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość prl10
To zupełnie tak jak u mnie!!! Też miałam guzek w piesi gruczolakowłókniak i też ciągłe problemy z okresem już odkąd go dostałam, też miałam (i ciągle mam, nawet pomimo depilaci laserowej)nadmierne owłosienie (za wysoki poziom testosteonu), i między innymi dlatego potem brałam przez kilka lat tabletki antyk. a teraz staramy się z mężęm o dziecko ale już od kilku miesięcy nam nie wychodzi (pomimo sosowania testów owulacyjnych), więc za radą pani endokrynolog zbadałam prolaktynę i niestety po teście z tabletką wzrost 10-krotny, a więc hipoprolaktynemia czynnościowa ;-(, z jednej strony dobrze, że choć wiadomo jaki może być powód kłopotów z zajściem w ciążę, a z 2 strony strach i zmartiwenia...30 na karku a tuproblemy z ciążą...niedobrze. Z pisanej historii wniosek chyba płynie jeden - że lczenie nie zawsze przyniesie rezultat, a w końcowym etapie okazuje się, że trzeba pozostawić sprawy naturze, i poczekać bez brania żadnych leków a organizm z czasem zareaguje i będzie owulacja...tak tylko kiedy? Ja nie mogę czekać 2 lata a unormowanie okresu czy owulację...Ze względu na 30tkę i planowaną ciążę. Co innego młode dziewczyny nieplanujące ciąży - Wy możecie czekać i decydować czy chcecie brać leki i chodzić po lekarzach czy nie. Ja chyba muszę ;-( Może ktoś jeszcze ma podobny problem???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eedit
Witaj Prl10!!! ja mam podobny problem. Od dwoch lat staram sie o dziecko, a mam 33 lata. Od czasu, gdy zaczelam sie starac, zaczely sie wlasnie moje problemy. Nawracajace torbiele czynnosciowe jajnikow, torbiele piersi, i tak dwa lata. Nikt do tej pory mi nie pomogl, poza jedna pania dr, ktorej udalo sie opanowac toribele. Nadal jednak nie znano przyczyny tych zaburzen. W koncu trafilam do lekarza, ktory zrobil mi szczegolowa diagnostyke i wlasnie dzisiaj odebralam wyniki i dowiedzialam sie, ze mam hiperprolaktynemie czynnosciowa. Po ponad dwoch latach ten lekarz mi pomogl. W koncu wiem, co mi jest. Dostalam dzis leki, zaczynam brac wieczorem. Nie wiem, jak opisac moje odczucia. W koncu wiem, co jest przyczyna moich problemow. Prl10, przede wszystkim chce ci powiedziec, zebys nie nastawiala sie, ze dzidziusia musisz juz miec, bo roznie to bywa. Po prostu powiedz sobie, ze bedziesz starala sie robic wszystko, zeby w ciaze zajsc, a czy to bedzie wkrotce czy dopiero za jakis czas - na to nie masz wplywu. Mowie ci to, jako osoba, ktora juz to przeszla i wie cos na ten temat. Zamartwianie sie i ustalanie sobie, ze ja przeciez musze zajsc wkrotce w ciaze nic nie da, tylko kupe stresu i nerwow. Powiedz sobie lepiej tak, ze czy teraz czy za jakis czas, to w ciazy pewnie bedziesz. Czasem trzeba tylko dluzej poczekac. Ja tez czekam, lecze sie i walcze o ciaze. Aha, i 30 lat to super wiek na dzidzie, wiec za pare lat tez bedzie super:) Wcale nie jest to zbyt pozno, wiem to z opinii roznych lekarzy i osob, ktore wiedza sporo na ten temat. Problemem jest choroba, ktora zajscie w ciaze utrudnia, a ta choroba nie jest na pewno wiek. Dlatego nalezy walczyc z choroba i dazyc do upragnionego celu. Trzymaj sie prl10 i nie daj sie:) Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bina 25
Cześć dziewczyny mam podobny problem jak wy tylko jestem troche młodsza bo 24. Moja historia zaczyna się tak... Najpierw nie dostawałam okresu przez 6 miesiecy ale nie było to dla mnie nic dziwnego bo zawsze miałam nieregularny okres. Poszłam wiec do lekarza Pani doktor stwierdziła ze to PCOS czyli zespół policystycznych jajników i nastraszyła ze beda problemy z zajściem w ciąze. Zapisała tabletki antykoncepcyjne i powiedziala ze musze je brac dożywotnio. Po 2 latach płaczu ze nie zajde w ciąze postanowiłam sie szczegółowo zbadac, wtej sprawie udałam sie do lekarza o specjalizacji endokrynologiczno-ginekologiczej, który skierował mnie do szpitala na szczegółowe badania. Po 2 dniach badan okazało się ze to hiperprolaktynemia czynnościowa, a zednego PCOS wcale nie mam. Ale co mnie dziwi lekarz nie zapisał mi zednego bromeronu tylko tabletki antykoncepcyjne, ale i z tego zrezygnowalismy bo myslimy z moim chłopakiem o dziecku. Doktor powiedzial zebyśmy teraz próbowali przez 3 miesiące a jak nie wyjdzie to się zaczniemy martwic. No ale jak na razie nic nam nie wyszło, ale to pewnie dlatego ze sie az tak bardzo nie staramy .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bina 25
Cześć dziewczyny mam podobny problem jak wy tylko jestem troche młodsza bo 24. Moja historia zaczyna się tak... Najpierw nie dostawałam okresu przez 6 miesiecy ale nie było to dla mnie nic dziwnego bo zawsze miałam nieregularny okres. Poszłam wiec do lekarza Pani doktor stwierdziła ze to PCOS czyli zespół policystycznych jajników i nastraszyła ze beda problemy z zajściem w ciąze. Zapisała tabletki antykoncepcyjne i powiedziala ze musze je brac dożywotnio. Po 2 latach płaczu ze nie zajde w ciąze postanowiłam sie szczegółowo zbadac, wtej sprawie udałam sie do lekarza o specjalizacji endokrynologiczno-ginekologiczej, który skierował mnie do szpitala na szczegółowe badania. Po 2 dniach badan okazało się ze to hiperprolaktynemia czynnościowa, a zednego PCOS wcale nie mam. Ale co mnie dziwi lekarz nie zapisał mi zednego bromeronu tylko tabletki antykoncepcyjne, ale i z tego zrezygnowalismy bo myslimy z moim chłopakiem o dziecku. Doktor powiedzial zebyśmy teraz próbowali przez 3 miesiące a jak nie wyjdzie to się zaczniemy martwic. No ale jak na razie nic nam nie wyszło, ale to pewnie dlatego ze sie az tak bardzo nie staramy .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kardeczka
Jesli chodzi o guza to przede wszystkim nie panikuj! Piersi to bardzo skomplikowana część ciała. Sama wiesz, gruczoły, hormony itd. Wiele kobiet zauważa u siebie jakieś zmiany, a to przecież nie od razu musi być [url=http://tojefura.com/rak-piersi.html]rak piersi. Nie znam się na tym za bardzo, ale na pewno leki mogą zostawiać efekty uboczne. Poza tym zawsze może to być jakiś powiększony gruczołek, albo torbiel. Tak czy inaczej nie panikuj, ale lepiej dmuchac na zimne i poddac się specjalistycznemu badaniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×