Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość majjka

gdy mąż jest ciapą

Polecane posty

kitkit..nie mam pojęcia jak wychować (zresztą juz jest za póżno) .. Jeśli probowałam cokolwiek to poprostu wychodził i wracał po kilku godzinach ... Ostatnie lata spędziłam sama z dziecmi ... mój był tylko w przelocie na zasadzie nocowania w hotelu .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem mądra, ale w teorii :)jeszcze dużo przede mną. Ostatnio rozstałam się z chłopakiem...:( zabawne, bo chociaż nadal go kocham, to nie mogę do niego wrócić, po prostu mnie nie szanował. Mój tata jest takim człowiekiem bez inicjatywy, i wydawało mi się, że jeśli znajdę faceta który ma ową inicjatywę, to będzie cudownie. a tym czasem mój teraz już były chłopak miał inicjatywę ale nie umiał mi okazywać szacunku...był niedojrzały, więcej obchodziły go jego sprawy i potrzeby, niż moje czy nasze... no i niestety...czapa. No ale człowiek uczy się na błędach, mama mnie pociesza, że na szczęście nie zdążyłam za niego wyjść (a było już bardzo blisko)...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anetuś jeszcze spotkasz mężczyzn przez duze \"M\" ,takiego ktory będzie mial incjatywę i szacunek dla Ciebie ... U mnie w małżeństwie nie było ani incjatywy ani tak na prawdę szacunku dla mnie ze strony meza ... Byłam bo byłam ... wygodnie mu ze mną było .Nieświadomie przez lata sama doprowadziłam do tego że prowadził życie na luziku bez stresów i obowiązków ... Przez lata próbowałam przeprowadzic dziesiatki rozmów ktore miały w jakis sposób pomóc mu zrozumiec że małżeństwo to \"my\" a nie \"ja\" Jedynym skutkiem tego było że zaczynałam mówic a on wychodził w trakcie rozmowy, kładł sie i patrzyl w sufit ...czy był tylko wrzask z jego strony ... Totalnie ignorował mnie i to co mówiłam coraz bardziej uciekał w swoje pasje ... Przez ostatni rok zastanawiałam się co zrobic ze swoim małżeństwem ...Przestało mi go brakować , poukładałam sobie swój świat sama z dziećmi i postanowiłam zakończyc zwiazek . Wiedziałam ze rozmowa nic nie da .. albo zwieje albo ucieknie więc napisałam list .. I to było chyba najlepsze co zrobiłam bo w koncu cos do niego dotarło ... Tylko ze zrobił bardzo głupia rzecz ... poleciał z tym listem do teściowej (mojej mamy)wyszedł z założenia że kto jak kto ale teściowa poukłada w głowie córeczce ... bo o co w ogóle mi chodzi ??? Przecież nic takiego się nie stało ... przez lata wg jego słów był gdzieś obok ... krok za mną ... Dla mnie nie było go w ogole ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeju.....czytam to i przypomina to trochę mój związek... w pewnym momencie ocknęłam się i zauważyłam, że on jest gdzieś po drugiej stronie rzeki, która nas dzieli... smutne... a co na to Twoja mama? domyślam się, że pewnie pragnie z powrotem złączyć rodzinkę? i co z mężem? wywaliłaś go z domu... nie podziałało to na niego?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
zaplątana w ciszę - tak w ogóle to bardzo Ci współczuję... nie wiem czy jesteś osobą wierzącą, ale czasami taka rozmowa w konfesjonale bardzo pomaga, i nie chodzi mi tutaj o jakieś \"cuda Boskie\" tylko po prostu rozmawiasz z człowiekiem, który na prawdę stara Ci się dobrze doradzić bo po to tam siedzi :) a jeśli nie ksiądz, to może psycholog? są poradnie, gdzie można się wygadać za darmo, nie trzeba płacić za poradę itp rzeczy. Najlepiej zadzwoń na niebieską linie www.niebieskalinia.pl i tam zapytaj o adresy. Tutaj też możesz znaleźć dla siebie coś ciekawego: http://www.ipz.edu.pl/ Pozdrawiam :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie mieszkaliśmy przez jakiś czas razem . Z mojej strony to była bardzo przemyslana decyzja o tym żeby odejsc ... Rozważałam wszystko .. Nie widziałam już szans na to żeby cokolwiek zmienic ponieważ nie mogła przebic sie przez mur ignorancji ze strony swojego męza .Niestety nie przypuszczałam że mama tak mnie zaatakuje ... dosłownie zmasakrowała mnie słowami . Rozumie mnie ..sama mając takiego męża -\"zabiła\"by go ... ale mam z nim byc bo mamy dzieci ... Mój mąż nie powiem w końcu zacząl mówic przeprowadziliśmy dziesiątki rozmów które w sumie polegały na wałkowaniu tych samych tematów i nic nie wnosiły .. To ja powinnam najlepiej wrócić na swoje tory ... bo \"przecież taką bajeczke z nim miałam ...ni bił , nie pił , nie zdradzał \" tyle że przez lata byłam pozostawiona ze wszystkim sama sobie ...Pytajac sie go o jego nie umiejętnosc podejmowania decyzji , rozwiązywania problemów powiedział mi \"ze jak widzi problem omija go .. zostawia ...Taki jest i sie nie zmieni ...\" I jak ja mam takiemu facetowi zaufać .. ??? Niestety mieszakmy razem .. w sumie to mama mnie pokonała ...Ja straciłam do męza uczucia , szacunek ,nie mam zaufania ....To podstawowe rzeczy które gwarantują szczęscie w małżeństwie ... Czy mój maż sie zmienił ? Troszeczke tak ... na pewno dzieci lepiej go poznały , częsciej przebywa w domu ,ale już mnie to nie cieszy ....Dziwne ... Wiem ze on też w głebi duszy się meczy ...widzę jak siedzi w domu i chodzi od okna do okna chcąc wyjsc ...i nie wie co ma ze sobą zrobić. Jego życie to pasje a ja mu w tym przeszkodziłam ... Teraz w domu pojawiły sie trzy nowe wędki ... -nowe hobby mojego meza ... tylko gdzie on był jak był jeszcze czas wszystko naprawiać ... ? Teraz we mnie pozostała tylko złość , na szczęscie tylko taka wewnętrzna ... Nie wiem co dalej będzie z moim małżeństwem ...inaczej związek dwojga ludzi sobie wyobrażałam ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie Anetuś teraz to ja już mam problem ze swoimi uczuciami do niego .. Dużo złości we mniejest .. nie mogę mu wybaczyc że musiało dojść do az tak dramatycznych zdarzeń żeby zobaczył cos wiecej niz tylko swójczubek nosa .. Za porady ślicznie Ci dziękuje .. mówiłam mądra babka z Ciebie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kurcze... dlaczego faceci są często takimi egoistami????? oczywiście nie zaprzeczam, że i kobiety się takie zdarzają... zresztą, to było pytanie retoryczne ;) moja mama nie rozwiodła się z tatą... została z nim bo my jesteśmy, bo go wciąż kocha, bo on nie bije, nie pije, itp itd... ale czy to czyni ją szczęśliwszą? dla mnie wcale nie... często męczą się razem, mama wygłasza tyrady zranionej kobiety, a tata odwraca się na drugi bok i wlepia oczy w tv. sama chyba bym pewnie nie chciała patrzeć na to jak się rozchodzą i jak cierpią... ehh... ciężkie to życie, no! jak tak ma być, to ja sie z dorosłości wypisuję!! :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość poprzednik...
do autorki----> tez nie jestes obrotną kobietą. piszesz ze inni zakładają firmy a sama co robisz???????????? załóz z męzem firmę i tyle!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Poprzedniku ---->tu nie chodzi tylko o fiananse ale o życie razem z wszystkimi radościami ale i obowiązkami , problemami ..To że autorka topiku napisala ze maż malo zarabia to tylko jedna rzecz którą jemu zarzuca ...ale myślę że nie jest to akurat najważniejsze .. Bo ileż można dorosłego faceta za rączke przez życie prowadzic :P Anetus .. ja za to podziwiam Twoją mamą ... że jeszcze ma uczucia do Twojego taty .. .Choc moze to nie uczucia tylko przywiązanie , strach przed samotnościa i zmianami ...Ja bylam odważna chciałam odejsc ...teraz zdaje sobie sprawę że to nie jest tak prosto ,że są dzieci i ich dobro jest najważniejsze ... Tylko w sercu jest żal że życie mogło inaczej wygladać

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trele mele dudtki
zaplatana w cisze, piszesz o niezaradnosci swojego meza, a Ty za rada mamy poszlas i dalas mu szanse, mimo tego ze wiesz ze to juz koniec, gdzie jest Twoja zaradnosc...latwo sie widzi kazdy najmniejszy nawet blad u drugiego, trudno dopatrzec sie swoich, wlasnych nawet tych najwiekszych...pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja nie posluchałam rady mamy zostałam przez nia zmiażdżona i fakt ni jak to sie ma do mojej dorosłosci i umiejętności podejmowania decyzji :P Ale tu przecież w tym wypadku nie chodzi o zaradnośc tylko o szczęscie dzieci choć nie jestem w stanie przewidzieć jak moje relacje z mezem wpłyną na dalsze życie naszych chłopaków ... Myśle że Anetuś w tej sprawie mogła by cos więcej napisać .. Czy mimo wszystko woli mieć taki dom jak ma . Czy tez lepiej żeby rodzice rozeszli sie już dawno .. u nas nie ma awantur .. ale jest obojętnośc i chłód i wiem ze dzieci nie będą znały prawdziwego domu w którym panuje miłość .. Ja widziałam dużo swoich błędów i ta decyzja o powrocie meza też jest błędna jednak czasmi nie wszystko dla stojących z boku wydaje sietak proste jak dla tych zainteresowanych ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trele mele dudtki
Dzieci widza i slysza wszystko, przeciez one czuja ze miedzy Wami nie ma nic...zmiazdzona przez mame, to tez przeciez nie pokrywa sie z byciem zaradnym...ja nie chce Ci tutaj niczego wytykac i zgadzam sie z Toba ze prosciej sie o tym pisze (stojac obok) anizeli "robi"...tylko ze wydaje mi sie ze Ty swoja "nieudolnosc" potrafisz sobie argumentowac a "nieudolnosc" meza przeszkadza Ci na maxa...a tak na prawde to do tanga trzeba dwojga..pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak masz rację , moja nieudolnosc spowodowała to że nie byłam w stanie wytrwać w postanowieniu odejścia od meza ... Myślałam o tym przez cały rok ... przygotowałam sie do rozmów i ciezkich sytuacji i ...nie dałam rady psychicznie ...wiedziałam że nie będzie łatwo ale nie myślałam ze spotkam sie z taką histeria ze strony rodzicielki, z takimi argumentami z takimi atakami . Ja nie argumentuje sobie swojej \"nieudolności\" bo wiem że stchórzyłam , poddałam się ...Ale też nigdy moje argumenty przeciwko mężowi nie były nieuzasadnione .Niczemu nie zaprzeczył jak i przede mną jak i przed teściową ... Zresztą to juz temat na inny topik :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
co do rozwodu rodziców... w sumie z powodu ich kłótni, problemów, prób rozwodzenia się itp rzeczy przeszłam załamanie nerwowe, a moja mama głęboką depresję...pomimo, że nie byłam już dzieckiem. Wydaje mi się, że trzeba raz podjąć decyzję, i się jej trzymać. No a jeśli już zdecydujesz się zostać z tą osobą, to zaakceptować fakt, że ten człowiek jest jaki jest i to się akurat nie zmieni. Wiem, to zarąbiście trudne...patrzę na moją mamę, która nie potrafi się z tym faktem pogodzić...i aż mi jej żal, bo została dla nas z ojcem. Ale nie wiem czy nie byłoby i jej i nam lepiej, gdyby się rozstali... trele mele dudki>>>> myślę, że łatwo jest tak pisać: \"a Ty za rada mamy poszłaś i dałaś mu szanse\"... małżeństwo to nie tylko kasa ale i dzieci, uczucia obu osób, przywiązanie, po prostu wszystko co może łączyć dwoje ludzi. To wcale nie jest takie proste. A poza tym to zaplątana w ciszę ma chyba trochę trudniejszy orzech do zgryzienia, niż rozejrzenie się za lepszą pracą? Ona musi podejmować istotne decyzje życiowe, a jej mężulek chowa się pod spódnicą teściowej i robi z żony heterę :/ zamiast usiąść i się zastanowić nad swoim życiem, popatrzeć dalej niż czubek własnego nosa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chciałam jeszcze tylko dodać, że niestety w odróżnieniu do zaplątanej w ciszę, jej mąż wcale nie stara sie stawiać czoła trudnościom życiowym. Ona z nim \"zerwała\", potrząsnęła nim, aby się opamiętał i zaczął coś robić. A on...? poskarżył się teściowej, która teraz za niego załatwia sprawy... dla mnie to facet nieodpowiedzialny i faktycznie nieżyciowy... jeju... wychodzę na jakąś szowinistkę, ale na prawdę, gdyby to pisał facet o swojej żonie, to też bym miała takie zdanie :) pozdrawiam wszystkich :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ach! no i jeszcze coś! Zawsze, nie ważne czy to w związku, czy w małżeństwie, rozejściu się winne są obie osoby, jedna mniej, druga więcej, czasami po równo. Tylko widzę, że zaplątana w ciszę szuka, próbowała coś zmienić, swoimi sposobami jej sie to nie udało... kurcze, po prostu COŚ robiła.... a on? zaplątana, napisz, czy on faktycznie nic nie robił aby coś zmienić? może chociaż próbował, a jeśli tak, to jakie to miało efekty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość trele mele dudtki
Anetus, nie potepiam...tak jak piszesz ze za rozpad malzenstwa "winni" sa dwoje...tak tym samym mamy tylko jedna wersje i na tej jednej bazujemy...ja pisalem o tym ze latwo sie obwinia partnera za wlasne niedociagniecia, lub nie zrealizowane marzenia, trudniej jest spojrzec na siebie...temat jest gdy maz jest ciapa...a co to jest nie ciapa? Pojecie wzgledne, dla jednego taki ktory duzo zarabia a dla drugiego taki ktory nie pije...dla trzeciego jeszcze co innego...najlatwiej powiedziec, ja juz nie moge (ale zostaje dla dzieci - argument dosc czesto uzywany, ale o jak nieprawdziwy) bo moj partner, partnerka jest ciapa...tak nagle sie nia stal? Nie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Na początek może napiszę że cieszę sie że temat tak zaczyna się rozwijać że spojrzenie nie jest stronnicze bo nie na tym rzecz polega :) Dziękuję Wam za tak obiektywne pisanie ... Zdaje sobie sprawę że wersja jest tylko moja i na niej się opieracie.Jednak staram sie pisać obiektywnie i rozmawiając z mezem zadałam mu pytanie jakie ma wobec mnie zarzuty .Dlaczego tak \"uciekał \"z domu , dlaczego z taka ignorancja traktował wszystko to co starałam mu sie powiedzieć ... Odpowiedż typowa dla niego \"bo taki jest\" Teraz jest o tyle lepiej że nauczył sie rozmawiać , mówic spokojnie a nie tak jak było zawsze ja zaczynałam rozmowe i po chwili był wrzask z jego strony i wychodzenie z domu ..Wiem ze rozmowa jest sztuką potrzeba wiele cierpliwości żeby spokojną rozmowę przeprowadzic i wiem że czasmi tej cierpliwości w sobie mogłam mieć za mało ... Ale z drugiej strony przez lata mój maz wiele razy słyszał ode mnie że oczekuje od niego pomocy , wspólnego podejmowania decyzji itp... Więc powinno dać mu to sygnał , motywację do tego żeby stanąć na wysokości zadania ...A on na odwrót w takich momentach zwijał żagle .. i znikał ... W czasie kiedy zdecydowałam sie od niego odejsc okazało sie że zachowuje się tak jakby pierwszy raz w życiu slyszał że mam co do niego tak poważne zarzuty ... Więc co ??? Mówiłam w innym jezyku ? Usłyszałam zarzut .. to dlaczego nie robłam mu awantur ? Może to błąd .. moze powinnam ..ale przecież kmunikacja dwojga ludzi nie na tym powiina polegać ....Mówiłam konkretnie i pod tym względem nie mam sobie nic do zarzucenia ... Anetuś do momentu kiedy postanowiłam zakończyc związek nie było z jego strony żadnych starań zmieny wręcz na odwrót jeszcze bardziej sprawiało że uciekal od problemu .Ostatni rok gdzie juz było na prawdę żle właściwie spędził poza domem pogrązając sie w swoich pasjach . Kiedyś wziełam kartke i spisałam mu czas jaki spędził w domu w niedziele . Jedna niedziela to było pół godziny ... druga dwie godziny . Pokazałam mu .. myślałam że skłoni go to do jakieś refleksji i zrozumie ... Niestety zignorował to tak samo ... Zostawiałam wycinki z prasówek o podobnym typie zachowania do niego takze miałam nadzieje że skłoni go to do przemyśleń i zmian ... Czytal .. i wyrzucał ...Moze jeszcze powinnam cos zrobić .. wiem że starałam sie i usiłowałam zwrócic uwagę na problem ale dopiero właśnie spakowanie go było tym co powinnam zrobic żeby cokolwiek do niego dotarło .. Tylko że w tym momencie to ja juz straciłam wszystkie uczucia do niego ... zrobiłam to za póżno bo we mnie sie cos skończyło ... Teraz rzeczywiście widzę zmiany ...nie znika tak na całe dnie .Wiecej czasu poświeca dzieciom ... od czasu do czasu cos w domu zrobi wiec nie powinnam narzekać ...Tylko ja juz nie czuje tego ciepełka w sercu ktore sprawiało że mimo że nie miałam w nim oparcia to i tak je czułam ... Teraz jest tam tylko pustka ...i jeszcze dużo złości na niego ale też i na siebie że nie udało mi sie wcześniej zwrócic jego uwagi ...Wiem że dopóki razem mieszkamy jest zawsze szansa że moze cos sie w tym kierunku zmieni ale boję sie ze jest na to za pozno tym bardziej że niedawno usłyszałam cos co mnie bardzo zraniło .. Spytałam sie go czy mnie kocha czy kiedykolwiek mnie kochał ...Byłaś dla mnie substytutem miłosci , zostałem zraniony przez inne , kochałem cie na swój własny sposób ...ale gdybym powiedził że bardzo to bym skłamał \"- i być moze to jest w jakis sposob przyczyna naszych problemów ... Szkoda tylko że dowiedziałam sie o tym 11 lat po ślubie ...Ale nie sądzę że gdyby był w związku z inna kobieta był by inny ...tak jak mówi \"taki poprostu jest \" trele mele dudki -często jest tak ze chodząć ze sobą , spotykajac sie nie jesteśmy w stanie dostrzec pewnych zachowań u przyszłego małżonka . Dopiero wspólne zamieszkanie ujawnia cechy które były ukryte .. My nie mieszkalismy razem przed ślubem , nie musieliśmy podejmować poważnych decyzji choć na pewno majac wiedzę z ostatnich lat na pewno dostrzegłabym symptomy że mój przyszły maż jest przysłowiową ciapą .. Chociaż nie wiem czy tak na prawdę jest on ciapą -myśle że bardziej właśnie pasuje do niego określenie Piotrusia Pana - chłopca który nigdy nie chce dorosnąć .. Na pewno powinnam sie obwiniać o to że saam zdejmowałam mu wszystkie obowiązki .. nie chciałam wyjśc na gderliwą żonę więc raz powiedziałam , drugi raz powiedziałam ...zostawało to zignorowane i sama sobie z problemem radziłam ... To bład .. powinnam byc konsekwentna .Sama w jakis sposób też go ukształtowałam tym bardziej że trafiłam na podatny grunt ..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bziczek
no problem.. ale jeśli ciapą był to i ciapą chyba zostanie.. a szczególnie jak zobaczył, ze kobite ma zaradną co to za niego wszystko zrobi... Chyba, że porządnego kopa dostanie - ale wtedy przyśpieszy chyba na krótko - ten typ tak ma... Tak jak ktoś to brutalnie powiedział... Męża z przydziału sie nie dostaje... Są rzeczy ważne i ważniejsze dla każdej z nas. Widocznie ty widziałaś w nim coś innego, cenniejszego... Ja rozstałam sie z facetem, który niby był super - kochał, dbał i wogóle, ale to jego podejscie do zycia i zaradność... Cholery dostawalam.. Jak patrzyłam na funkcjonowanie jego rodziny i rolę jego ojca- nie chciałam powtarzać historii. Teraz czuje sie bezpieczne, życie w naturalny sposób wprowadziło podział obowiązków.. MM dba o rachunki, o sprawy finansowe, o naprawy samochodu, o ekipę do malowania mieszkania. Wiem, ze mam faceta w domu. Przy czym zrobilam z niego ciapę jeśli chodzi o rzeczy "domowe" - chociaż w sprzataniu pomaga :) Podobno można sobie tą drugą osobę wychować, tylko nie wiem jk to est z rzeczami które wynikają z charakteru danej osoby... flegmatyk bombą energrtyczną chyba juz nie bedzie..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bziczek
do zaplątana w ciszę - wiesz.. nie zawsze wspólne mieszkanie w czyms pomaga... Zobacz ile jest dziewczyn, które mieszkają z facetem, psioczą ze zły, ze lekceważy, ze nie pomaga, a mimo wszystko z róznych powodów (strach? lenistwo?) decydują się na małzeństwo - a później zadziwione, ze to jednak nie jest królewicz na białym koniu. Z pierwszym (tym poważniejszym) nie mieszkalam, a mimo to nie wierzyłam, ze będę miała w nim oparcie. Z meżem mieszkalismy przedślubem ale niczego to nie zmieniło;) wiedziałam, ze mamy podobne spojrzenie na życie wiec obyło sie bez zgrzytów i docierania.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bziczek ja dokładnie zdaję sobie sprawę że go nie zmienię...Był czas że przyspieszył (juz po tym jak chciałam sie z nim rozstać )...że widział życie dookoła że są obowiązki domowe .. dzieci ... I wtedy wszystko umiał , potrafił ponaprawiać poprostu był ... Ale teraz widzę jak znowu coraz wiecej czasu zaczyna przebywać w tym swoim świecie ...Minęło niewiele czasu od momentu \"rozstania\" ...i ja juz nie mam wiecej sił , nawet ochoty żeby prowadzicgo za rączke .. Moja mama twierdzi że są osoby które przez całe życie trzeba prowadzicza ręke , wszystko palcem pokazać ale ja nie potrafie tego zaakceptować .. Robiłam tak przeszło 10 lat i powiedziałam dość ! Jest dorosly ... a mam wrażenie że mam trójkę dzieci w domu .I tak moze humorystycznie .. (wtedy jednakmi nie było raczej do śmiechu) ... moja mama stwierdziła że ona będzie prowadzic go za rączke i co tydzień będzie zdawał jej sprawozdania co w danym tygodniu zrobił dla rodziny ... W tym momencie to nie wiedziałam czy nie wybuchnąć śmiechem .. choc byłam wtedy zapłakana na maksa ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Eeeh Majka
Przeczytałem uważnie, co napisałaś, Zaplątana. I masz rację, Twój mąż nie jest ciapą. W ważnych dla niego sprawach, w sytuacji, gdy nie ma innego wyjścia, doskonale sobie ze wszystkim poradzi. Ma, jak to napisałaś, swoje pasje, poświęca się im, realizuje się w nich. Myślę, że problem tkwi w czymś innym, a mianowicie w jego systemie wartości. Po prostu, co innego jest dla niego ważne. Ty, rodzina, wszystkie wasze życiowe, codzienne sprawy, jesteście na peryferiach jego świata. Nie jesteście jego pasją. I nie będziecie. Brutalne - znów ktoś powie ? Nie...bez obwijania w bawełnę. Chyba to właśnie powinnaś dostrzec.... 🖐️

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ech Majka doszłam do takich samych wniosków i to mu dokładnie powiedziałam .Dużo na to wskazywało ...np. jak prosiłam żeby posiedział w nocy z chorym dzieckiem to mówił że nie moze bo rano idzie do pracy ... Ja siedziałam po kilka nocy z rzedu i juz nie dawałam rady , zasypiałam w pracy na biurku aż szef mnie budził ...Ale nie miało to dla niego znaczenia ...Co innego jeśli chodziło o jego pasje tu nie miało znaczenia czy musi noc zarwać ,czy musi jechać na drugi koniec Polski poprostu to robił bo sprawiało mu to radość ...Takich przykładów mogłabym podać dziesiatki to mi uświadomiło że ja i dziciaki jesteśmy gdzieś daleko poza jego najważniejszymi sprawami ... Dlaczego wiec postanowił założyć rodzinę ?.. Teraz też już wiem \" bo w tym wieku to już wypada mieć rodzinę \" -tylko jak dla mnie o rodzinę trzeba dbać ... Po co ja byłam ? Bo przejęłam rolę jego mamy .. która była od wszystkiego i szukal takiej samej osoby we mnie .. Ona to zaakceptowała ja zaakceptować nie potrafie .. Widzę jak maż chciał powielić małżeństwo swoich rodziców ...tata z tą sama pasją .. mama właściwie od wszystkiego ... Widzę jak żyja obok siebie .. w domu jest cisza ...i niby wszyscy szczęsliwi ...Nie wiem tylko tak do końca czy to szczęscie mojej teściowej jest takie prawdziwe ... Mój mąż uważa że tak ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
może i jest, bo kiedyś ludzie patrzyli na życie trochę z innej perspektywy. Dla mojej św.p. Babci szczytem szczęścia było ugotować pyszny obiad i żeby każdy ją za to pochwalił. Mąż był od pracy fizycznej i zarabiania pieniędzy, cala reszta była na jej głowie, nawet jak miała zasuwać w pocie czoła całymi dniami - gary, dzieci, sprzątanie, usługiwanie mężowi, ogarnięcie ogródka i pracowała także zawodowo, itp itd.Więc... kiedyś było tak i wiele kobiet godziło się na taki system, bo tak po prostu zostało przyjęte. Teraz czasy się zmieniają... partnerstwo, kobiecie łatwiej jest osiągnąć sukces zawodowy (chociaż w PL jeszcze nie tak łatwo jak np. w Danii :) ), ale jednak idziemy do przodu. W \"starych rodzinach\" pielęgnowany jest stary porządek rzeczy. no i \"ehh majjka\" trafnie zauważył - zanim się za kogoś wyjdzie, trzeba uważnie przyglądać się temu co robi, a nie temu co mówi - czyli dostrzec ten \"prawdziwy\" system wartości danej osoby. Bo mój facet też pięknie mi szeptał do uszka, jaka to nasza przyszłość jest piękna, miłość wszystko przezwycięża, itd - a tymczasem nie jesteśmy już razem, bo nasza przyszłość wcale nie wypaliła... no i tak zamiast patrzeć, rozglądać sie uważnie, ja słuchałam i myślałam kategoriami \"bo kiedyś to będzie pięknie\". Niestety, i może stety, liczy się tylko tu i teraz :) p.s. wybaczcie mi ten wywód filozoficzno/psychologiczny...coś mnie tak naszło :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Anetuś Tobie na pewno pod tym względem jest \"łatwiej\" wychwycić niepokojące sygnały u partnera ... Znasz to z autopsji obserwując przez lata zmagania Twojej mamy . Jednek w moim przypadku było inaczej .. Tata zaradny i pracowity jeśli chodzi o finanse .. a i w domu dużo robił ... Mama zawsze miała w nim oparcie a także była doceniana jako kobieta :) ...I ten model rodziny ja powiedzmy \"wyssałam z mlekiem \";) ...nawet chyba nie spodziewałam sie że męzczyzna moze byc inny ;) Przed ślubem nic nie zapowadało takiej zmiany ... Nie było pasji , liczyłam sie ja , przynajmniej to jeszcze czułam ... ale w momencie złożenia przysiegi , podpisania papierków tak jakby ktos podciał mu skrzydła ... A moze stwierdził że teraz to juz nie warto sie starać .. klamka zapadla ...Powiedział mi kiedys że podpisałam papiery i jestem jego własnoscia ....Tylko jak bardzo sie w tym pomylil ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiem, może masz rację. Ja Ciebie też nie mam zamiaru pouczać, każdy postępuje wg własnych osądów i spostrzeżeń - a na forum staramy się spojrzeć na to wszystko w miarę obiektywnie. I nie ma co tutaj też Ciebie obwiniać, \"bo sama sobie wybrałaś\" - miłość jest ślepa i każdy, kto jest zakochany może łatwo się pomylić, bo kocha - idealizuje, patrzy przyszłością a nie teraźniejszością, zakłada ze będzie dobrze - przecież to normalne! w miłości. Mimo wszystko, on powinien \"coś\" ze sobą zrobić. A skoro nie robi i pewne sposoby nie działają... to cóż my na to poradzimy? :( przykro mi, że tak Ci się ułożyło w życiu. W ogóle moim zdaniem to przed pewnymi rzeczami w życiu nie da się uciec, i nigdy ono nie będzie cukierkowe. Każdy ma z nas pewien zestaw przeżyć do przeżycia :) zależy tylko od nas, czy uda nam się to obrócić na naszą korzyść :) nikt nie urodził się od razu mądry i wszechwiedzący :) Często sobie powtarzam, że po złych dniach przychodzą te dobre, ZAWSZE! nigdy nie jest tylko źle :D na szczęście! :) a tak na marginesie, to zastanawiam się, czy facetom na prawdę nie można pokazać, ze nam na nich zależy? dlaczego oni tego nie szanują? przynajmniej tak było w moim przypadku...:/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×