Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość córka która nie wie co zrobi

Jak pomożecie starym rodzicom, gdy nie będą mogli sami mieszkać?

Polecane posty

Gość skaleczona
moja do zakladuojca nie mam--- jestem w tej samej sytuacji, ona może nie będzie miała do Ciebie żalu ale pytanie czy ty będziesz go mieć do siebie? nie masz wyrzutów sumienia że chcesz oddać matkę do zakładu?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja do zakladuojca nie mam
nie bardzo, wystrczająco zrujnowała mi życie, nie brała leków itp podobne, nie wierzy że jest hora, to straszne, mysli, że wszyscy ją kochają sie bedą troskliwie zajmować, a ona nas bije i nie pamięta

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
spacja-tak jak ty-bez wzgledu na wzgledy.Moj tato juz nie zyje,wiec dotyczy to mojej mamy,ktora bardzo,bardzo kocham i nigdy,przenigdy nawet przez mysl by mi nie przyszlo porzucenie jej.Wiem ze to w niektorych wypadkach jest ciezko,ale coz:takie jest zycie.Chce byc do konca wierny Temu i temu w co wierze.W milosci nie ma tego rodzaju kompromisow.Deklarujesz sie po jednej albo po drugiej stronie. Jak moglbym pozniej zyc ze swiadomoscia zem wlasna matke porzucil,zdradzil?To tak jakbym samego siebie zdradzil.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
U nas (między moim chłopakiem a mną) takie rozmowy toczą się od jakiegoś czasu, nie wyobrażam sobie, że miałabym któreś z rodziców oddać do domu opieki, no chyba, że byłoby to absolutnie konieczne i to zdecydowanie ostateczność. Chłopak mysli podobnie. Więc już wiemy, że jeśli taka sytuacja zaistnieje - rodzice przeprowadzają się do nas i tyle... Póki co mamy małe mieszkanko, ale palnujemy budowę domu - min. innym właśnie z tego powodu. Rodzice nasi mieszkają daleko - jego 600 km, a moi 400...Ja jestem jedynaczką, chłopak ma brata i siostrę...choć z ich strony raczej rodzice na pomoc liczyć ne mogą...więc zostajemy my. Dla mnie to jest sprawa raczej nie podlegająca dyskusji (chyba że nastąpią jakies nieprzewidywalne czynniki, jak ciężka choroba psychiczna) - w każdym innym wypadku wyjście jak dla mnie jest jedno...i choć faktycznie jakoś nie uśmiecha mi się, żeby moja przyszła teściowa mieszkała z nami - to jeśli zajdzie taka potrzeba zacisnę zęby. Są takie rzeczy w życiu, które wymagają odpowiedniej postawy niezależnie czy to nam się podoba czy nie...tak myślę... pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość unijny liberal
matke po przekroczeniu przez nia wieku 75 lat nalezy poddac utylizacji. moznaby jeszcze jakis grosz w tych ciezkich czasach uzyskac np. na pochowek za np. surowiec na maczke kostna lub tluszcz do produkcji kosmetykow np. mydel.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sluchajcie , a wyobrazmy sobie sytuacje taka : my przyszlysmy na ten swiat nieuleczalnie chore , wymagajace ciaglej opieki . czy nasi rodzice porzuciliby nas ? oddali do jakiegos zakladu ? ........

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja do zakladuojca nie mam
mafou, rozwiń temat chorob psychicznej, ja to znam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moja do zakladuojca nie mam
ja chce zmieniać pieluchy dzieciom, nie matce

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak - tylko , ze te pieluchy dzieciom zmieniac bedziesz do konca swojego zycia.... nie wiem czy mnie dobrze zrozumialas.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie ma co rozwijać póki co, bo żadne z naszych rodziców nie jest chore..ale różnie w życiu bywa. Wspomniałam o tym bo matka mojej matki czyli moja babcia pod koniec swojego życia ...dostała szmergla krótko mówiąc. Ostro dawała wszystkim w kość w szczególności mojej mamie, która sie nią do końca opiekowała. Czasem patrze na moją mamę i szukam jakiś oznak podobnej choroby i czasem wydaje mi się, że ta historia może się skończyć podobnie, ale póki co jest ok - tymczasem stawiam bardziej na menopauzę niż na chorobę psychiczną;) Ale jeśli będzie podobnie to postąpię tak jak moja mama postąpila ze swoją - czyli opieka do póki mi sił starczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skaleczona
moja do zakladuojca nie mam---- moja matka też niezle cyry odstawiała. teraz jest ok pomijając fakt że leni dupsko ale jakoś mi jej szkoda jak sobie pomyślę co musi czuć kiedy wszyscy mają jej dość i życzą jej śmierci-jakoś nie mogę pojąć że ona inaczej odbiera pewne rzeczy niż my.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
no wlasnie mgielko*-ja jestem pewien ponad wszelka watpliwosc,ze moi rodzice nie oddaliby mnie nigdzie nawet w przypadku gdybym byl po urodzeniu bardzo powaznie niepelnosprawny.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
yagon - moi znajomi maja dziecko z porazeniem mozgowym , dzieciatko ma juz kilka lat - nie potrafi samodzielnie siedziec ani jesc ani zalatwiac sie. oni beda sie nim opiekowac jak niemowleciem do konca zycia ... jak mozna rodzicow oddac do domu starcow albo jakiegos domu opieki aby tam dokonali zywota ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wiecie - czasem to nie jest take wszystko proste, czasem życie zmusza i nie ma się wyboru. Ale jeśli się ma i można pomóc - to nie wyobrażam sobie, żeby tylko dla własnej wygody wybrać takie rozwiązanie...to jest pozbawienie siebie samego człowieczenstwa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
uf na marginesie ale ciezki temat zapodaliście o tej porze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mafou - to jest rzeczywiscie bardzociezkitemat , ale warto o tym rozmawiac. trzymaj sie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mufko, ok. opiszę Ci ją w kilku słowach. Pobyt w JEJ domku letniskowym w przepięknej okolicy. Byłam tam z synem z pierwszego małżeństwa, który dochodził do siebie po nowotworowej operacji. Było to 10 lat temu, miał 10 lat. Moja teściowa SAMA zaproponowała mi ten wyjazd, gdyż był sierpień, upały, a tam - raj i dziecko mogło całymi dniami leżeć w hamaku w ogrodzie i nie nadwyrężać nogi. Siedzimy więc w ogrodzie, Mały wypoczywa, ja coś przygotowywałam na obiad. Moja teściowa ( wtedy jeszcze nie teściowa, ale matka partnera) podchodzi do ogrodzenia i wymienia kurtuazyjne zdania z sąsiadką. I nagle słyszę: \"No widzi pani, pani docent, syn nie ma urlopu, wnuki są w rozjazdach i ja tu muszę z obcymi pokutować nie wiem, za jakie grzechy\" (śmiech). Na drugi dzień spakowałam się i wróciłam do Krakowa. 2 lata później zaszłam w ciążę, bardzo źle się czułam, wciąż wymiotowałam, jak na złość mój partner miał nogę w gipsie od pięty po pachwinę.Byliśmy zdani na łakę wówczas już 12 letniego mojego syna, który jak umiał, tak się o nas troszczył. Telefon.Byłam pewna, że chce jakoś pomóc, ona wspaniale gotuje, ja nie mogłam wejść do kuchni. Myślałam, że ugotuje coś synowi, jakieś pierogi, o które ją prosił lub coś innego. Ale ona zadzwoniła do syna, bo właśnie dowiedziała się od wnuka (jego syna z pierwszego małżeństwa) o ciąży. Tak wrzeszczała, że słyszałam każde słowo. Okazało się, że zaszłam w ciążę, gdyż w \"całym Krakowie jestem znana z wyrachowania, jestem kuta na cztery nogi, cwana, w ten sposób chcę pozbawić jego dzieci, a jej wnuki majątku, a ona dzwoni, żeby mu otworzyć oczy, gdyż jest pewna, że jak tylko urodzę sprawa znajdzie sie w sądzie i będzie musiał bulić niebotyczne alimenty.\" Ostatni tydzień ciąży. Czekam na powrót mojego partnera, czekam, czekam, mija ósma, dziewiąta, dziesiąta, nie ma go. Nie mieliśmy wtedy jeszcze komórek, więc nie mogłam sie dowiedzieć, co się dzieje, a ponieważ on pracuje również w innym mieście i to w górach, panicznie się bałam, że coś się stało. Był 3 stycznia, zima.Wrócił ok północy nad i oświadczył, że matka dzwoniła do niego po południu, żeby koniecznie do niej pojechał, gdyż bardzo źle się czuje. Kiedy przyjechał do niej okazało się, że urządziła eleganckie przyjęcie, na które zaprosiła jego byłą żonę i ich synów. Nie chciał robić afery przy chłopcach i nie mógł też zadzwonić, gdyż mamunia akurat miała \"awarię telefonu\"..... Nasze dziecko ujrzała, kiedy miało 4 miesiące, RAZ w okresie niemowlęcym. Teraz widuje go 2 razy do roku. On bardzo babcię kocha, bo przecież nie wie, jaka z niej zołza, wie, że babcia jest chora i nie może za często przyjeżdżać. Wprawdzie ona oświadczyła , że \"on z tatusiem są zawsze mile widziani u niej\", ale tatuś nie ma czasu na wizyty i ochoty też nie, a ja nie bywam zapraszana. To tylko te przykłady, które mnie najbardziej bolały, potem mi przeszło i przestałam się w ogóle przejmować.:) Aha. Ona oczywiście ma doktorat:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
u mnie to było tak, że babcia (mama mojej mamy) była wdową na rencie (schizofrenia). Przyjechała do naszego miasta bawić wnuki, czyli nas, no i już została. Było ciężko ze względu na warunki mieszkaniowe - dwa pokoje na 5 osób (a przez parę miesięcy nawet 6 w okresie mojego niemowlęctwa). do tego choroba babci, która czasem irytowała (rodziny chorych na schizofrenię zrozumiałyby co mam na myśli :/) ale dzięki babci ani ja ani mój brat nie musieliśmy chodzić do żłobka ani do przedszkola. mimo to szybko nauczyliśmy się czytać (4 lata) itp... rodzice mogli oboje spokojnie pracować. poza tym babcia świetnie gotowała... (lepiej niż mama ;) ) Zdaję sobie sprawę, że mojemu ojcu jako zięciowi nie było łatwo, ale nie pokazywał tego po sobie. Ja uważam, że moje dzieciństwo było bogatsze i lepsze dzięki obecności babci. Mamie nie przyszłoby do głowy \"oddać\" gdzieś babci, nawet kiedy już pod koniec życia było podejrzenie raka płuc, mama stwierdziła że babcia nie jest na tyle silna (psychicznie) żeby przebywać w warunkach szpitalnych (czuła się szpiegowana itp głównie trauma po wywozie do Niemiec podczas II w.ś.) mieszkała z nami około 20 lat i nikt nie może powiedzieć, że tego żałuje jeśli zaś chodzi o mnie to ja dopiero jestem na studiach i wolę o tym nie myśleć :/ co prawda rodzice mają po 60 lat, ale jeszcze pracują i mają dobry status materialny, a emerytura zapowiada się wysoka. przynajmniej pod wzgl. materialnym będzie OK. poza tym rodzina z obu stron jest \"długowieczna\" i ci, którzy dożywali wieku sędziwego zazwyczaj umierali ze starości praktycznie całkowicie sprawni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skaleczona
ludzie ze schizofrenią potrafią normalnie żyć pod warunkiem ze mają zajęcie, niestety większośc chorych ze względu na rentę nie pracuję. Twoja babcia zajmowała sę wami więc podejrzewam że nie miała czasu mysleć o swoich urojeniach itp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
heh niestety czasem myślała :/ tzn kojarzę to jak już mieliśmy po naście lat... mówiła do siebie, a najgorzej miał mój brat, bo spali w jednym pokoju, a często mówiła do siebie w nocy :/ ale to w sumie nic wielkiego, choroba odezwała się mocniej jak się przeprowadziliśmy do dużego nowego domu :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okrutna w młodosci
Jestem po 50, nie mam juz rodziców, zmarli w szpitalu, po krótkich chorobach, do końca odwiedzani przez wszystkie dzieci i wnuków. Nie wiem, może mam jeszcze czas i dlatego tak myślę, ale nie mam nic przeciwko temu, abym, w razie konieczności, ostatnie lata życia spędzała w domu opieki z dobrą renomą. Mam samych synów, również nie chciałabym, aby byli zmuszeni do wykonywania mojej intymnej higieny, nie skazałabym też na taki los przyszłych synowych. Co innego, gdybym miała upragnioną córkę, chciałabym byc moze dozywać pod córki opieka. Ale nie mam! W dodatku jestem pewna, że dwie aborcje, jakich się dopuściłam pozbawiły mnie właśnie córek. Za moje okrucieństwo nie należy mi się więc czułość na starość, a jedynie humanitarna opieka pielęgniarska, no i mozliwie jak najblizszy kontakt z rodziną. Pozdrawiam wszystkie córki na świecie [kwiat}

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
poza tym matka mojego faceta też ma schizofrenię... i bardziej się obawiam, że będziemy musieli z nią mieszkać jak będzie starsza :/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość okrutna w młodosci
czy możecie napisać w jakim wieku przydarzyła się ta schizofrenia waszym matkom?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
hmmm mój facet nie jest pewien, prawdopodobnie niedługo zanim go urodziła, czyli w wieku około 30 lat moja babcia zachorowała prawdopodobnie po wojnie, w latach 70 jakiś czas przebywała w szpitalu psychiatrycznym, początek choroby datowałabym zatem na wiek między 40 a 50 lat (no ale nie jestem pewna)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gumijagoodka
ja już sie wypowiadałam o schizofrenii MATKI, nie babci i o tym jak cięzko sie żyje. Ale mam pytanie: jaka jest szansa, że poznam kogoś i on będzie ze mną zeb względu na chorobe psychiczną matki? przeciez to też obciążenie gentyczne okrytna w młodości, ja jestem córką i dokonywanie czynności higienicznych ma mojej matce mnie obrzydza niesamowicie, nei chce tego nigdy robić. matka sama sie swoja matką nie opiekowala, gdy ta byla strasza, wiec ja nei jestem nauczona jakiejś takiej troski, poza tym dla mnie opieka na osobą starszą jest niczym innym piekłem i karą za grzechy poprzedniego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gumijagoodka
okrutna, moja miała ok 50 i przechodziła menopauze, nie brała idiotka leków i tak sie skończyło, ja sobie przez nią życia nie zmarnuję, oddam ją do dobrego zakładu, będę o nią dbać i ją odwiedzać i zabierać na święta, ale to wszystko, nic więcej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość córka która nie wie co zrobi
i co, czy nikt więcej nie ma rodziców?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość skaleczona
moja miała około 30 lat jak zachorowała,wczesnij miala skłonności do depresji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość
gumijagoodka -------> schizofrenia nie jest przenoszona w genach. genetycznie mogą być uwarunkowane jedynie skłonności do popadnięcia w schizofrenię a nie sama choroba. w żadnym pokoleniu po babci (obecnie już dorosłe prawnuki) nie odezwała się schizofrenia. ja chyba mam skłonności :( i jedna z kuzynek miała próbę samobójczą, ale raczej spowodowaną czym innym

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×