Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Vybranka_DemonóV

Niesmialosc niszczy mi zycie

Polecane posty

Inna... doprawdy nie sadzilam ze ktos moze czuc dokladnie to samo co ja. Gdy pracowalam w jednym z urzedow mialam doslownie TO SAMO. Zrozumialas tez bezblednie moj nick. Dziekuje. Moze to glupie, ale to co napisalas sprawilo, ze poczulam do Ciebie cos w rodzaju sympatii, sympatii opartej na zrozumieniu. Jak widzisz nie jestesmy same z tym problemem. Mysle ze znalazlo by sie jeszcze wiele osob ktore maja podobnie. Chociaz nikomu tego nie zycze, to jednak swiadomosc bycia zrozumiana przez druga osobe ktora przechodzi przez to samo jest... pocieszajaca. Moze nie uwierzysz, ale ja tez wciaz powtarzam sobie pytanie: DLACZEGO JA? Wciaz szukam sposobu zeby wygrac z tym przeklenstwem, ktore nie pozwala mi byc soba, cieszyc sie mlodoscia, zabawa z przyjaciolmi, po prostu cieszyc sie zyciem. Moj problem tez zaczal sie mniej wiecej w okresie dorastania, i tez ludzilam sie ze to minie, byly nawet momenty ze zauwazalam poprawe. Niestety sprawy przybraly taki obrot, ze teraz jest chyba jeszcze gorzej niz bylo... Moze to przez swiadomosc ze mam juz tyle lat i czas najwyzszy sie zmienic. Tylko jak?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość game over..............
hej, mi tez niesmialosc niszczy zycie.... nie jestem w stanie niczego zalatwic... przy obcych czuje sie wrecz skrepowana :( wogule to...boje sie ludzi... najlepiej chcialabym byc niewidzialna, nie lubie zwracac na siebie uwagi... chociasz kurcze to niesamowite jak zmieniam sie gdy jestem wsrod przyjaciol...wtedy jestem zupelnie inna... przeraza mnie zycie...nie chce dorastac... pozatym, nie skonczylam nawet liceum... nie przeszlam rok temu...w tym roku to samo... to chyba szczyt glupoty zeby nie przejsc 2 raz tej samej klasy... i co...zmarnowalam 3 lata swojego zycia... teraz juz nie wiem co mamze soba zrobic:( kurcze chyba nie na temat pisze...przepraszam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja tak....
Jesteś typowym przykladem fobii spolecznej. Ja też na to cierpię więc wiem jak to jest. Opisze Ci moje zachowania, żeby Cie troche pocieszyć, że nie jesteś sama. No więc tak: boje sie gadac przez telefon, nie jestem w stanie po prostu bo zaraz sie bardzo denerwuję; nie jestem w stanie poprosić o nic w sklepie, zapytac kogos obcego o godzinę, jak ktos mnie o cos zapyta na ulicy to lęk bardzo mnie paralizuje i jedyne co moge z siebie wykrzytusic to slowo : nie wiem :o w szkole zawsze sie ze mnie smieli, by bylam taka niesmiala, odpowiedzi ustne porazka, czytanie na glos przed cala klasą- jeszcze gorzej. mam ta swoje fobię praktycznie odkąd poszlam do szkoly, choc bywaly lepsze okresy, ale to rzadko. A teraz dalej: no wiec znajomych nie mam żadnych, z nikim sie nie spotykam, zero życia towarzyskiego, wynika to z tego, ze boje sie gadac z ludźmi, nawet takimi ktorych znam juz dosc dobrze, np. na uczelni, boje sie do nich odezwac, no koszmar jednym slowem. kiedys nie wytrzymalam i poszlam z rodzicami do psychiatry. przepisal mi seroxat, bralam rok, z poczatku bylo super, duza poprawa, ale potem niestety lek przestal dzialac i przestalam go brać. poza tym i tak strasznie mnie zamulal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a ja tak....
teraz juz nic nie biorę, staram sie jakoś żyć ze swoją fobia spoleczną i udaję, ze jest wszystko w porzadku. poza tym pociesza mnie fakt, ze nie jestem sama, czytalm duzo forów na temat fobii spolecznej i to mi troche pomoglo. obecnie studiuję na 4 roku pewnien kierunek scisly. utrzymalam sie tylko dzieki temu, ze egzaminy ustne polegaja nie na mowieniu a na przyklad na wyprowadzeniu jakichs wzorow czy pisaniu na tablicy itp. ale mialam jeden egzamin ustny do tej pory, ktorego niestety nie zdalam i mam zaliczenie warunkowe. Bo ten prof kazal mi cos gadac a ja po prostu nie bylam w stanie i myslal pewnie ze nie umiem i mi nie zaliczyl. ale mam to gdzies i tak skoncze te studia, nie poddam sie tak latwo. wystapienia publiczne porazka, na 4 roku studiow zaczely sie seminaria, do tej pory mialam jedno i wyszlo mi bardzo źle :( bardzo sie jąkałam ale na szczescie mialam to juz za sobą. niedlugo czeka mnie kolejne ale wierzę, ze jakos sobie poradzę. a jesli nie to przeciez swiat mi sie nie zawali, probowac zawsze mozna, do tej pory mialam jednego faceta, poznalam go przez net oczywiscie, bo inaczej nie daloby rady. w realu jestem do niczego po prostu ani pogadac ze mna ani nic, wiec na poznanie faceta w realu nie mam co liczyc. niestety facet mnie zostawil po pol roku :( ale wciaz mam nadzieje ze do mnie wroci, bo go kocham ❤️ dodam ze jestem ładna, nie narzekam na brak urody, ale mimo to i tak jestem bardzo niepewna siebie. nie wiem skad mi sie to wzielo :o

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
game over... wierze ze znajdziesz jeszcze swoje miejsce w zyciu, z tego co piszesz wnioskuje ze jestes jeszcze mlodziutka, wiec nie daj sie - to trudne, ale nie mozna sie poddawac :* a ja tak... no to mozemy sobie podac rece :* ja tez bylam u psychiatry z rodzicami i tez bralam przez jakis czas lek - bioxetin, tez lekko mnie zmulal, poza tym poprawy nie odczuwalam, wiec juz od jakiegos czasu nie biore. jesli nie sprawiloby Ci to problemu, czy moglabys dac mi jakies namiary na te fora ktore czytasz? tez musze poszukac jakichs stronek w necie, bo juz nie wiem gdzie szukac pomocy. pozdrawiam cieplutko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inna ..
Ciekawa rzecz się stała. Właśnie dzisiaj w niedziele tak dla zabicia czasu zaczęłam przeglądać moją listę ulubionych, żeby sobie coś poczytać na co nie miałam czasu i tak przypomniałam sobie o tym topiku, który kiedyś dopisałam do zakładek. Zaczęłam właśnie rozmyślać w natłoku różnych spraw nad swoim odwiecznym problemem i ciekawostką jest to że właśnie teraz odświeżyłaś Vybranko swój topik. No więc dopiszę jeszcze że kiedy dopadały mnie największe stany depresyjne z powodu mojej fobii to zazwyczaj wchodziłam na jedyne chyba forum o fobii społecznej jakie znam. http://forum.gazeta.pl/forum/71,1.html?f=23191 Bywają takie dni, że walczę jak mucha w smole, byleby tylko przewegetować ten kolejny dzień w pracy, ale nie piszę o tym na forum bo czasami jestem już tym tak zmęczona że nie mam już siły o tym myśleć, a staram się zajmować czymkolwiek innym by chociaż na te kilka wieczornych godzin spędzonych w domu zapomnieć choć trochę o tych moich chorych kontaktach z ludźmi. Bo gdyby jeszcze to rozmyślanie przyczyniło się jakoś do rozwiązania problemu to rozmyślałabym o tym dużo, ale niestety jak do tej pory nic mi nie pomogło, a wręcz przeciwnie. Mam wrażenie że im bardziej staram się analizować swój problem to w tym większą pajęczą sieć moich chorych myśli wpadam i w jakieś błędne koło. Strasznie to wszystko skomplikowane. Mimo wszystko zawsze staram się podnosić tego rodzaju topiki, bo gdyby nie one i gdyby nie internet to całe życie żyłabym w przekonaniu że jestem sama z tym problemem na tym świecie, że drugiej takiej osoby jak ja nie ma, bowiem jeszcze nigdy nie poznałam na żywo nikogo kto by miał fobie społeczną. Praktycznie wszyscy którzy mnie otaczają są pewni siebie i nie mają żadnych problemów z nawiązywaniem kontaktów z ludźmi. Kiedy byłam nastolatką to nie miałam internetu i czułam się z tym wszystkim jeszcze bardziej samotna. Nie miałom komu się zwierzyć ani wyżalić. Nikt mnie nie rozumiał. Teraz przynajmniej jest internet. Można się wyżalić anonimowo i zawsze jest jakaś szansa na czyjąś konstruktywną uwagę rzuconą okiem psychologa. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inna ..
Mam jeszcze Vybranko do Ciebie pytanie. Co się dalej z Tobą stało, że przestałaś pracować w tym urzędzie ? Czy był to jakiś staż który sam od siebie przeminął czy może coś innego się wydarzyło o czym nie napisałaś.. ? Ja jeszcze muszę czekać 2 tygodnie aż skończy mi się okres próbny żeby móc się przekonać czy zostanę w tej firmie czy nie. Czuję silny wewnętrzny konflikt bo z jednej strony panicznie boję się utraty tej pracy a z drugiej strony jak sobie myślę że powinnam tam zostać jak najdłużej to mnie aż skręca. Czuję się tam okropnie. Księgowa w ogóle się do mnie nie odzywa. W ogóle! Mimo że pracujemy razem w jednym pokoju. Dziś np. nie odezwała się do mnie ani słowem. Na moje dzień dobry tylko coś mruknęła pod nosem, a potem grobowa cisza. I tak jest zawsze! Do innych potrafi zagadać, pożartować. Mnie kompletnie ignoruje, nawet jak coś powiem to odzywa się tylko wtedy kiedy naprawdę musi. To jest tak okropne że chwilami nie wytrzymuję już tego. Czuję wtedy taki lęk, który sprawia że kompletnie nie mogę się skoncentrować na swojej pracy. Ja po prostu muszę czuć czyjąś akceptację, żeby czuć się swobodnie. W pracy tej akceptacji nie mam więc jestem cały czas spięta. Kiedy szef wzywa mnie po coś to robię się tak nerwowa że muszę coś brać mocnego na uspokojenie. Nie wiem jak przeżyję te 2 tygodnie. Chyba jednak będzie lepiej jeśli mnie wyrzucą :( I jak tu się nie bać ludzi, kiedy oni są tacy nieprzyjaźni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ciesze sie ze zajrzalas tu ponownie Inna... :) Bardzo dziekuje za linka. Co do mojej pracy to byl to polroczny staz z mozliwoscia przedluzenia. Ja niestety nie moglam juz zniesc tego dluzej i... nie wyrazilam checi na przedluzenie. Oczywiscie ku zdziwieniu calego szanownego \"urzedowego\" zgromadzenia, bo innym stazystkom nawet nie przyszlo do glowy ze mozna na wlasne zyczenie odejsc... A powodem mojego odejscia nie bylo rzecz jasna to, ze musialam wykonywac tzw. czarna robote (kilka razy nieomal zemdlalam przy kserokopiarce, bo przez 7 godzin kserowalam kilkuset stronnicowe uchwaly)... to bylo do zniesienia. Najgorsze bylo wlasnie to z czym codzienie sie zmagasz droga Inna... Kobieta z ktora siedzialam w biurze (zaledwie 3 lata odemnie starsza) tez traktowala mnie jak kogos niegodnego jej uwagi, generalnie czulam sie jak intruz w tym urzedzie, nie czulam sie akceptowana, ani tymbardziej lubiana. No moze poza paroma cieplymi slowami, jakie uslyszalam od dwoch pracownic - jedynych ktore podziekowaly mi za pomoc. Kurcze, to byl dla mnie naprawde koszmar, wstawac codziennie przed 7 rano i wiedziec ze przedemna 8 godzin psychicznych tortur... ech... nie bede tego tlumaczyc, bo Ty zapewne rozumiesz jak to jest. A ja rownie dobrze rozumiem Ciebie... Chcialabym dodac Ci otuchy, wesprzec dobra rada... niestety sama nie wiem jak pokonac tego demona niesmialosci. Ale trzymam kciuki za Ciebie, oby coraz latwiej brnelo Ci sie przez to wszystko. Nie daj sie :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To prawda ze gdyby ludzie byli bardziej przyjazni, latwiej byloby sie otworzyc, czuc swobodniej i pewniej ze swiadomoscia, ze nie ma sie czego obawiac, bo jestesmy akceptowani. Z moja niesmialoscia w parze idzie wielka wrazliwosc, totez kazde nieprzychylne slowo lub spojrzenie ze strony drugiej osoby sprawia ze jeszcze bardziej zamykam sie w sobie i pograzam w tej okropnej fobii... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hagm
ja tez mam fobie i nie moge spac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inna ..
Witam ponownie Najgorsze jest to że mam świadomość iż muszę pracować, choć wolałabym wcale nie pracować, ale niestety czuję silną presję psychiczną, że muszę pracować. Tego wymaga ode mnie mój chłopak i tego oczekuje ode mnie moja rodzina. O to się zawsze wypytują moi nieliczni znajomi. I generalnie społeczeństwo postrzega ludzi niepracujących jako pasożytów :/ A to że mam fobię społeczną to tego nikt nie zrozumie i nie jest to dla nikogo żadnym wytłumaczeniem. Mój chłopak np. myśli że to taki mój wymyślony pretekst, wymówka żeby się obijać... :( Wie że jestem nieśmiała ale wg niego to nie zwalnia mnie w żaden sposób od pracy zawodowej. Tak więc codziennie przechodzę z tego powodu gehennę. Gdybym chociaż miała świadomość że po prostu trafiłam na niewłaściwych ludzi, że to jest kwestia przypadku to być może szukałabym innej pracy, ale niestety ze swojego doświadczenia już wiem że jakieś 80% środowisk w które musiałam się wtopić odrzucało mnie prędzej czy później, więc w takich chwilach człowiek przestaje już wierzyć że to jest kwestia przypadku, a zaczyna czuć że to z nim jest coś nie tak. Bardzo to dla mnie trudny temat. Właściwie jest to dramat mojego życia, którego tajemnicę próbuję rozgryźć bezskutecznie już od wielu lat. Te złe doświadczenia z ludźmi tak bardzo wżarły mi się w podświadomość że jak tylko pojawiam się w jakimś nowym środowisku to z góry już czuję że prawdopodobnie mnie odrzucą. Wiem że tu nie chodzi o wygląd zewnętrzny, bo nie sądze bym straszyła wyglądem, lecz o mój charakter i zachowanie. Jestem zamknięta w sobie, małomówna, apatyczna i tkwi we mnie jakiś niezrozumiały smutek. Z powodu braku pewności siebie jestem bierna a w pracy przejawia się to brakiem energiczności. Tak bardzo analizuje w środku wszystkie zachowanie innych w stosunku do mnie że zamiast skupić się na pracy wszystkie czynności wykonuję przez to 3 razy wolniej. Co jeszcze bardziej zmniejsza szanse na przedłużenie umowy. Księgowa z pewnością to widzi. Zresztą już mi pare razy zwróciła nieprzyjemnie uwagę, że pracuję za wolno. Niestety jestem totalnie rozkojarzona w tej pracy. Czuję się tam jak malutki człowieczek na tratwie walczący o przetrwanie podczas sztormu. Przykładowo taka sytuacja. Księgowa wychodzi sobie do pokoju obok i zaczyna zagadywać przyjaźnie do dwójki siedzących tam ludzi w moim wieku. Śmieją się, żartują, rozmawiają jak dobrzy znajomi, a ja siedze obok i czuję tylko lęk i izolacje. Zaczynam czuć chaos myślowy. Moje myśli zaczynają skupiać na tej właśnie sytuacji co sprawia że w między czasie 5 raz z rzędu sprawdzam jakąś pozycję w programie do fakturowania i nie wiem czy ją dobrze wpisałam czy nie. Ktoś by powiedział. Skoro inni rozmawiają to można przecież podejść do nich i też rozmawiać, ale ja tak nie potrafię. Już próbowałam kiedyś żartować, czy coś powiedzieć, ale ta babka która ze mną pracuje (9 lat starsza) zazwyczaj kompletnie nie reaguje na to. Tylko popatrzy na mnie takim dziwnym sceptycznym wzrokiem i milczy. Wiem też że gdybym przykładowo podeszła do roześmianej trójki to księgowa na przemian albo by się zachowywała jakby mnie tam nie było albo tylko by się dziwnie na mnie gapiła czego tam szukam i czemu odeszłam od pracy. Wiem, że nikt mi nie pomoże. Tak tylko chciałam się wygadać, żeby wylać trochę żółci. Gdzie indziej nie mam gdzie jej wylać. Nikt z mojego otoczenia nie rozumie moich problemów. Pozdrawiam serdecznie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Inna ..
Faceta też mam ale to tylko dlatego, że akurat przy tym jednym czułam się w miare swobodnie i byłam sobą. Wszystkich innych się bałam. Im bardziej podobał mi się jakiś chłopak to tym bardziej się go bałam. Albo np. jak jakiś chłopak wyraźnie dawał do zrozumienia że mu się podobam to też uciekałam bo bałam się że jak pozna jaki mam beznadziejny charakter to mnie zostawi, a że nie chciałam cierpieć to wolałam uprzedzić wypadki. Podziwiam Cię że miałas odwagę żeby się umówić z kimś przez Internet. To akurat jest coś czego się boję. Zawsze wolałam od razu kogoś na żywo poznawać niż umawiać się w ciemno, przez net, bo też się bałam że nie będzie nas nic łączyło, że nie bedziemy mieli o czym rozmawiać i że facet się zmyje. Zawsze wierzyłam w znajomości nawiązywane od razu na żywo, żeby facet od razu widział jaka jestem i jaki mam charakter. Nie zniosłabym odrzucenia. Tzn. może bym i zniosła ale bardzo bym przeżywała to potem i miała doły. Także tu Cię podziwiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Inna... To umawianie sie przez internet, wynikalo w zasadzie z mojej desperacji. Tak samo jak Ty balam sie facetow, zwlaszcza tych ktorzy mi sie podobali. Balam sie ze sie przed nimi jakos zblaznie po prostu. Przyszedl czas, kiedy uznalam ze juz naprawde nie chce byc sama i ze musze cos ze soba zrobic, bo dalej tak byc nie moze. Uwierzylam w to ze jestem atrakcyjna (i to chyba moj jedyny sukces w walce z fobia). Byl to czas gdy zaczynalam studia i spotkalam tam kolezanke z dawnych lat, i tak wyszlo ze trzymalysmy sie razem (szkoda ze kontakt juz nam sie urwal). To ona w zasadzie namowila mnie na pojscie do kafejki internetowej, ot tak dla zabicia czasu. I gadajac na czacie z jakims chlopakiem, pomyslalam ze nie mam nic do stracenia zeby sie z kims umowic. W ten sposob zaczelam poznawac ludzi, okazalo sie ze moge. Zdarzaly sie tez niewypaly ale postanowilam sie nie przejmowac takimi rzeczami. Najlepsze w tych spotkaniach bylo to, ze bylam na nich tylko ja i ta druga osoba, ktora tylko na mnie mogla skupiac uwage, wiec nie czulam sie ignorowana, nie stalam z boku jak to ma miejsce w rozmowach w wiekszym gronie, moglam pokazac ze temu komus ze jestem cos warta, choc czasem faktycznie bylam spieta... Wiesz co Inna... bardzo ladnie umiesz ubrac w slowa to wszystko co czujesz. Ja nie zawsze tak potrafie, ale czytajac to co piszesz, widze ze pasuje to wszystko do mnie jak ulal. Czasem mam wrazenie ze to ja napisalam ;) U mnie w pracy tez ludzie zartowali, smiali sie, a ja bylam zawsze z boku, cicha, zamknieta w sobie, smutna... Po nie udanych probach integracji, powiedzenia czegos zabawnego, poczulam sie juz calkowicie obco. Teraz jestem w innym kraju. Nie chcialam wyjezdzac, ale swiadomosc kolejnej takiej sytuaji w pracy w Polsce dobijala mnie na tyle, ze postanowilam powalczyc gdzie indziej o lepszy byt. Tutaj chociaz nie czuje sie jak dziwadlo, bo moje \"stanie z boku\" mozna tlumaczyc bariera jezykowa. I wole pobyc tu kilka miesiecy, niz w Polsce MECZYC SIE w pracy kilka lat za te same pieniadze. Jedyne co mnie dobija to tesknota za domem, ale pociesza mnie mysl ze wroce :) Inna... czy Ty szukalas jakiejs pomocy terapeutycznej? Ja ciagle wierze ze mozna pomoc takim osobom jak my. Tylko ciagle brakuje mi odwagi i determinacji zeby dzialac w tym kierunku, choc bardzo bym chciala.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kobieta Fatalnaaa
Czesc ... myslałam,ze tylko ja taka jestem na tym świecie.. Mam 21 lat, i nie potrafie rozmawiac z ludzmi, boję się podjąc pracy boje się ze sobie nie poradzę, denerwuje się rozmową przez telefon.. nie potrafie załatwić jakis interesów. Kiedys mialam dużo kolezanek i kolegów dobrze się bawiłam, chodziłam na imprezy.. teraz mam chłopaka o 6 lat starszego i chyba jemu za bardzo się poswięcilam bo zrezygnowałam z przyjaciol teraz jakbym chciala to zmienic nie wiem czy potrafilabym z nimi rozmawiac (rozmowa czuje zeby się nie kleiła). Treraz mam tylko rodzine i Jego - jemu moge się wygadac czuje się sobą i spokojnie... on tego nie wie, bo boje się mu otym powiedziec zeby nie pomyslal ze jestem nienormalna... przy nim nie musze nigdzie dzwonic bo on to robi za mnie, a ja mam zawsze jakąs wymówkę...jest wygadany, i bardzo mądry poznalam go przez internet i jestesmy ze sobą 1,5 roczku.. potrafi załatwic kazdą rzecz w przeciwienstwie do mnie. Kiedy jem u niego obiad z rodziną jest mi jakos dziwnie.. nie wiem jak z nimi rozmawiac, przewaznie slucham i odpowiadam jak ktos zada pytanie ładnie się usmiechając, bo jak chce cos powiedziec głos mi drży i wogóle czuje się jakas skrępowana. Znajomymi moimi sa jego znajomi, z którymi tez mało gadam jesli jestesmy gdzies w miescie, przewaznie jak dzwonia czy nie idziemy cos zjesc to mam wymówkę ze cos się zle czuje, zeby nie isc na to spotkanie:( Czuje się jakbym bała się odezwac.. mysle wczesniej co mam powiedziec zeby nie walnąc gafy, albo zeby się nie zająkac i nie sciskac dłoni... sporo jest takich sytuacji.. nie wiem dlaczego tak się stało, kiedys byłamrozrywkową dziewczyną uwielbialam rozmowy, miałam duzo przyjaciol, uwielbialam nowe znajomosci a teraz wszystko na odwrót :( jestem bardzo ładna, nie mam kąpleksów jesli chodzi o wygląd... kiedys miałam bardzo wielką depresję ale się z niej wyleczyłam.. moze to jest tego przyczyną ... ja chce tamta dzieczynę co byla 3 lata temu ... jak nad tym pracować POMOCY :( jak odezwac się do znajomych po taki mokresie milczenia :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ghan nahg
:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tomek Wilmowski

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nic do dodania
tez to mam i chyba sie potne. nikt kto nie boryka sie z tym problemem, chyba tego nie zrozumie :(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kurza stopaaa
A ja mam dzisiaj wlasnie taki dzien, ze nie chce mi sie zyc. Te dni nadchodza coraz czesciej. Boje sie ze kiedys cos sobie zrobie. A powod? Wlasnie ta fobia. Cierpie przez samotnosc, nienawidze jej, a jednoczesnie nie potrafie wyjsc do ludzi, rozmawiac z nimi, boje sie... :(((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie mam pseudonimu
just up

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a według mnie ...
to nie zadna fobia tylko poczatek choroby.....nie masz ostrych objawów więc nikt cie nie ciagnie do lekarza , rodzice sie przyzwyczaili że jesteś jaka jestes ale nie jest okay

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jest tu kto

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
czesc wszystkim;] wyszukajcie na stornie głownej tamat: fobia spoleczna, na koncu znajduje sie moja odpowiedz do tego wlasnie tematu, bo z tego co tu piszecie wnioskuje ze osoby ktore sie udzielaja maja pewne objawy fobi spolecznej, takze polecam sprawdzenie tematu fobia spoleczna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hmmm tak sobie czytam...
tak sobie czytam ten topik i naszla mnie taka mysl. czym wy sie w ogole przejmujecie? czy celem zycia jest bycie towarzyskim, kontakty z ludzmi, praca, związki i inne tego typu pierdoly? to NIE jest celem zycia zapewniam was, wiec olejcie to, ze jestescie aspoleczne bo kogo to w sumie obchodzi? i tak kazdy skonczy tak samo, czyli na 'smętarzu' wiec co za roznica, czy ktos ma 100 przyjaciol czy ktos nie mial ani jednego? robienie tego co robi wiekszosc ludzi, nie ejst celem zycia, zapewniam was. Celem zycia jest sie przebudzic, czyli stac sie swiadomą istotą, wiec moze zacznijcie medytowac, rozwijac sie duchowo, poczytajcie sobie życie i naukę mistrzow dalekiego wschodu, spaldinga. A nie przejmujecie sie pierdolami. i nie piszcie, ze marnujecie sobie zycie przez waszą niesmialosc bo to nieprawda. Czy ktos kto cale zycie byl bardzo towarzyski, mial milion znajomych, ciagle jakies imprezy, a wsercu pustka i egoizm, to czy ktos taki nie zmarnowal sobie zycia???? lepiej byc niesmialym, nawet jakos skrajnie, ale miec przynajmniej milosc i szacunek do swiata , ludzi i zwierzat! pamietajcie, ze po smierci tylko to sie liczy, czego sie nauczyla wasza dusza, jak zachowywalo sie wasze serce, czy byliscie dobrymi ludzmi, to sie liczy w ostatecznym rachunku. a nie to ile mieliscie kasy i przyjaciol. poza tym chcialam ejszcze napisac do tej Innej: chlopak wygania cie do pracy?????? soryy co to za chlopak, ktory ci mowi co masz robic i uwaza cie za gorszą bo nie pracujesz???? no to jst chore dla mnie. ja bym nie chciala byc z takim czlowiekiem a co dopiero zakladac z kims takim rodzinę. z kims kto sie ze mnie nasmiewa ze nie moge znaleźć pracy i uwaza mnie za gorszą, a przeciez kochac powinno sie kochac bezwarunkowo!!! i szanowac drugą osobę za jej wybory, nawet jesli ich sie nie rozumie. nie mozesz znaleźć pracy to znajdź jakies inne zrodlo dochodu, np. dawaj korki jak jestes z czego dobra. ale nie masz prawa czuc sie gorsza od innych co pracują, bo praca nie ejst celem zycia, a chlopak nie ma prawa cie wyzywac czy ci ublizac bo nie masz pracy, i bo sie boisz jej sie szukac. powinien cie wspierac jakos a nie jeszcze cie dolowac. zostaw go bo zycia z nim miala nie bedziesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mitezzz
natrafilam na ten topik szukajac pocieszenia.. post nade mną bardzo mnie zastanowil- i spewnoscia poprawil humor.. jednak zgadzam sie z autorka topiku.. niesmialosc w dzisiejszym swiecie skazuje czlowieka na cierpienie i odrzucenie.. a to wszytsko przez nadmierna wrazliwosc. mysle ze niesmiale osoby juz wystarczajaco sa rozwiniete duchowo itd.. ale przez to tylko sie bardziej cierpi..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mitezzz
...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×