Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

vitalia

kobiety rocznik ...1981 .....macie dziecko ?

Polecane posty

Hehe i jeszcze stronę zaczęłam.. coś czuję w kościach że będziemy dziś opijać 50 stronę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I będzie huzia fruzia na ksywą podłogę.. biedna Madzia znowu sobie cęść caski poobija :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
HEJKA 🌻 no widzę ze tu się nieźle działo podczas mojej nieobecności!! Aneta witaj :D mam nadzieję, że częściej będziesz tu zaglądać- w końcu w Unii juz nei ma granic :P:P dziewczyny poczytałam o waszych porodach i miną mam nietęgą :O przeszłyście wiele i szacun dla was 👄 ja rodziłam w nocy z soboty na niedzielę, tzn wody odeszły mi ok 2 w nocy, pojechaliśmy do szpitala (tam kolejne wiadro ze mnie spłynęło- aha czekałam na lekarza juz po przyjęciu ok 20 minut- biedak spał sobie na nocnym dyżurze..aż mi było żal ze przeze mnie go budzili ;) ) leżałam na porodówce i ...... spałam ;) słyszałam o 6 gdy dzwony biły w kościołach na pobliskich osiedlach ( w końcu to była niedziela), słońce potem zaglądało w okna- od wschodu były a ja dalej tam leżałam.... i nic..... chodź już po wodach :O bóle miałam - w zasadzie żadne- plecy mnie bolały trochę, na wysokości nerek.... no tak jak przy większym wysiłku...tyle co nic..zacząć (aha! dookoła mnie kobiety wrzeszczały i przeklinały a ja nic- pomyślałam sobie - moze też powinnam?? :) i w końcu miłą pielęgniarka poradziła mi, żebym nie przyznawał się do żadnych bóli i w końcu mi dadzą coś na wywołanie...no i faktycznie ok 10 dostałam kroplówkę (w szpitalu byłam od ok 3 nad ranem) po 11 zaczęły się bóle parte i ok 11.40 zaczęliśmy...tylko , że ja nie umiałam przeć... no i \"zmarnowałam\" kilka skurczów- zaczęłam się denerwować, że Potomek na tym cierpi bo dla niego to większy stres, no i w końcu położna- starsza pani- ryknęła na mnie ( w celu zmobilizowania) dziewczyno kupy nie robiłaś nigdy?? no to rób tylko nie tą dziurą :P no i jeden skurcz iiiiiiii....... 17.03.2002 godz.12.05- niedziela!! (mimo tego młody do pracy baaardzo chętny :D) gdy po chwili dzwoniłam do męża- rodziłam sama- on mi mówi- wiem SYN! bo dzwonili co kilkanaście minut na porodówkę i ten ostatni raz to było- niech pan poczeka właśnie rodzi- momencik-....SYN! i \"na żywo\" przez telefon się dowiedział ;) łoch się rozpisałam...... I

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a tak w ogole to co to znowu za jakieś insynuacje?? HYYYY? Pani Ireno się pytam :P?? cęść caski musi działać- pracy jutro co nie miara.. ale tak piwko to bym strzeliła :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja to miaam straszne obydwa :O przy mlodej rodzilam sama, bo lezalam tydzien na patologi...:O zaczelo sie w nocy z srody na czwartek, cala noc skurcze i saczace sie wody, nie spalam, non stop do kibla chodzilam, rano badanie i 2 cm. rozwarcia, z patologi pojechaam na porodowke, bole coraz mocniejsze, nie tylko z brzucha, ale i z krzyza, a polozne gadaja o telefonach...:O zadna mi nie pomogla...a prosilam o cos przeciwbolowego...zero odzewu, w koncu rodzi 19 letnia gowniara...:O po 4 godzinach boli zaczelam wymiotowac, a pozniej lezalam i sie juz z bolu nie dalam rady sie ruszac ani krzyczec ani gadac, az w koncu jak zaczelam tracic swiadomosc podlaczyli mi kroplowke i sie zaczelo, po 15 min. urodzilam lekko sina coreczke o godzinie 12:30 w czwartek 10.08.2000r :) a pozniej zszywanie i samotnosc na korytarzu :O jak dla mnie koszmar...:O teraz byl ze mna Darek, znowu zaczelo sie w nocy...:P kolo 22 siedze gram sobie i tak czuje co 7 min skurcze :P polozylam sie ale bolalo dosc mocno wiec spac nie moglam, przysypialam tylko pomiedzy skurczami, o 4 wstalam i zaczelam pakowac sie do szpitala :P znowu noc nie przespana, do tego nie jadlam sniadania, z coraz mocniejszymi skurczami pojechalam z mlodana ostatni zastrzyk na zapalenie pluc, pozniej ja zaprowadzilam do rodzicow i z darkiem poszlismy jeszcze do sklepu, wrocilismy do domu i zaczelo sie jeszcze mocniej, znowu i brzuch i krzyz :O o 12 zadecydowalam ze czas jechac do szpitala...:P izba przyjec...przychodzi lekarz, bada mnie a ja pomimo 2 cm rozwarcia przy badaniu rycze z bolu...:O tak mnie skur-wiel zbadal...:O na KTG ta pania, szybko pani nie urodzi, mowi lekarz, wiec z Darkiem idziemy na pietro, podlaczaja mnie pod KTG i godzina lezenia z aparatura :O skurcze coraz mocniejsze i nagle okazuje sie ze z tetnem dziecka cos nie tak...:( a panie z patologi juz juz mi szykuja lozko na sali nr 15...pani tak szybko nie urodzi, szlysze...Darek czeka na korytarzu...prosze na usg...ledwie ide skurcze sa tak mocne ze prawie placze...lekarz na USG ten sam co przy przyjeciu krzyczy na mnie: dlaczego male dziecko, dlaczego malo wod plodowych!!! i cos tam jeszcze, pryczalam sie...zaszlam do slubnego na korytarzu i rycze...po 20 min przychodzi pielegniarka, prosze sie przygotowac, zaraz robimy lewatywe...maz na to ale to porod rodzinny, tak???!!! wielkie zdziwienie, Hela szykuj 4 na rodzinny :P w koncu dostalismy sale swoja, nagle wpada pani, porod rodzinny, to ja prosze pana o zaplacenie cegielki...:O noz kuzwa zabrala mi go w trakcie boli...bardzo mi pomagal, polozne wyjatkowo tez, bo maz byl przy mnie...ale nic nie dawalo ulgi, bolalo jak cholera...i znowu wymioty...i znowu zaczelam tracic przytomnosc z bolu i znowu kroplowka i 3 skurcze i o godzinie 16:35, 26 stycznia 2007r urodzilam mlodego, wazyl rowniutko 3kg, ale nie bylo to takie proste, gdyz byl 3 razy opetlony pepowina, prawie sie udusil...:( jak go urodzilam to nie oddychal, dopiero jak pediatra go oddrenowala i dostal klapsa w dupcie zaczal plakac zostal zabrany na OIOM...po 5 dniach nas wypscili :) najgorsze w tym wszystkim jest to, ze moj prowadzacy zlekcewazyl zwapnione lozysko...powiedzial mi o tym w 32 tyg. a do porodu jeszcze kawal czasu...:O powiedzial ze nie ma sie czym martwic, ale bylo, lozysko zaczelo sie rozkladac, aly nie mial dostarczanego tleny w dostatecznej ilosci i pokarmu, wody plodowe bylo zielone, urodzil sie z zachlystowym zapaleniem pluc...:O a to wszystko przez gina, ktory mial gdzies, to czy zdolam urodzic zdrowe dziecko, czy nie...:Opod koniec ciazy kilka dni przed porodem moj organizm trul sie tymi wodami, jeszcze dzien i urodzilabym martwe dziecko...:( cos nas ochronilo, mama powiedziala ze to cud i miala racje, lekarze zabrali lozysko na sekcje, skazali malego na smierc, mysleli ze jest tak zatruty, ze nie przezyje...:( ale on, po kilku godzinach jak dossal sie do cyca...:D to nie bylo konca karmienia...:) takze bylo nieciekawie, ale teraz juz sie tak tego nie wspomina, choc bol byl nie do zniesienia, a pozniej strach o dziecko... czasem marudze ze jest marudny, ale te dwa szkraby moje to kocham nad zycie, choc niezle daja czasem w kosc...:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monia 🌻 chowam się w mojej małej skorupce..... nasz poród to waszych przeżyciach tym rwanie zęba....... ale powiedzcie ja kto jest- gdy dziecko juz przytula się do nas to choćby się kilka minut wcześniej mdlało z bólu wszytko znika..... Matka Natura jest nieprzenikniona :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to fakt, ja malego przytulilam dopiero po kilku godzinach, jak juz dalam rade dojsc na OIOM bo wczesniej dostal tylko buziaka, ale jak tylko urodzilam i chwile moje szkraby lezaly na moim brzuchu, to cos niesamowitego...:) wynagradza to wszelki trudy, a mnie bolalo strasznie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przed rodzeniem w szpitalu w O. ostrzegało mnie wiele osób...ale ja nie wiedziałam co i jak... w sumie sam poród ok- no w końcu to nie wizyta u babci z ciastem i herbatką z konfiturą ;) ale potem...młodego dostałam dopiero późnym popołudniem i to na moje wyraźne żądania... po 12- gdy się urodził wzieły go do umycia i ubrania a ja leżałam jeszce 2 godziny sama na korytarzu sali poporodowej...wysyłałam sms-y, zminiałam sobie samam podkłądy ( pożyczyły mi nożyczki, żebym sobie mogła SAMA pociąc SWOJĄ ligninę)... potem zawiozły mnie na salę - do chyba 7 kobiet juz i tam dostałam spóźniony obiad- bleeeeee nie czułąm poza tym głod...kobiety sobei gadały, siedziały z maleństwami a ja nic- sama- żadna pielęgniarka nie zaproponowałą ze mi rpzyniesie młodego...gdy już zwlekałm sięz łózka to poszłam i powiedziałam, że chcę dziecko to było- nie pamięam dokąłdnie - ze mi zaraz przyniosą na sale bo teraz jest KARMIENIE!!!! czyli dokarmiały jeszcze zanim ja go podstawiłam :O po jakims czasie poszłam się przypomniec i w końcu dostałam malucha :D a babki na sali mi móiły0- to pamiętam- ze co mam szlaeć żebym odpoczęła a dziecku nic nie będzie.... :O:O:O głupia byłam i młoda naiwna.... od początku miałam problemy z pokarmem...w zasadzie nic....młody w szpitalu nie umiał ssać, a jak już zaskoczył to nie był pojedzony... dokarmiały go trochę..... no i ja sama- nie ukrywam byłam wystraszona- to były najdłuższe dni w moim życiu- chciałam jak najszybciej wyjsć do domu, zeby być sam na sam, poznać się tak na prawdę...brakowało mi intymności...poza tym na sali były babki- starsze- choć nie bardzo- któr rodziły juz kolejny raz.... a ja byłam jedna pierworódka :P a domu juz było coraz lepiej, ale i tak musiałam dokarmiać- mało pokarmu w zasadzie gdy ścisnęłam sutka to nic nie leciało :O a gdy po miesiącu wróciłam na uczelnie to już w ogóle butelki poszły w ruch..... aha! gdy w środę wyszłąm ze szpitala to był oczywiście uroczysty obiad- mieszkaliśmy wtedy u teściów- przyjechali moi rodzice :D dumny dziadek- to wam kiedyś opiszę :P i pamiętam do dziś szok mojej mamy! wchodzi do sypialni, gdize karmiłam Fafika i niemal krzyczy- magda, no co ty! a oczy w słup.... a jej chodziło o to , że ja siedziałam na kanapie.... PO TURECKU .... 3 dni po porodzie....teraz sama się dziwię...nic mi nie było....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja jak mloda rodzilam, to jak zajechalam do sali ona juz byla w lozeczku czysta i umyta, karmilam ja piersia, ale smoczek byl obowiazkowy :P na cycu byla tylko 4 miechy, bo szkola...a na sali byly jeszcze 2 kobiety z mlodym dostalam go dopiero na 4 dobe, na 5 nas wypisali, caly czas chodzilam do niego, a z racji \"cegielki\" czytaj obowiazkowej oplaty za porod rodzinny w wysokosci 100 zl. dostalam oddzielna sale, bez innych mam ;) i tak ryczalam, ze go ze mna nie ma, a jakbym lezala z innymi mamami, ktore maja dzieci przy sobie, to chyba bym sie zalamala...:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no ja tak miałam....... ale teraz-gdyby co- to bym walczyła jak lwica :P zrobiłam się \"letko\" pyskata przez ostatnie kilka lat...no i wiedza z doświadczeniem jakby większa :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja przy pierwszym porodzie tez bylam troche niepewna :P ale teraz juz nieeee, jak lekarze nic o malym nie chcieli mowic, to dusila, dusilam, dusilam, az mowili co trzeba, a lekarza, ktory mnie przyjmowal i na mnie krzyczal zjechalam jak przyszedla na wizyte do sali po porodzie:P matka pozniej do mnie: cos ty zrobila, gupia, przeciez on moze sie zemscic :P :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Monia... skłaniam nisko głowę.. pełen szacunek.. Tak tak, każdy ma swój krzyżyk w życiu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
właśnie sobie kliknęłam w ten ostatni w mojej stopce suwaczek i wymiękłam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
gdzieżeś ten mikro dorwała!! ja nie mam jeszcze opcji kaffe z głosem - może to i lepiej :P- to chyba wersja 2008 będzie :P:P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
no tak....... łomatko jakie zimno... trza koniecznie ubrać gustowne majtki z golfem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×