Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość before the sunset

stara milosc nie chce zardzewiec

Polecane posty

Gość before the sunset

10 lat temu bylam w zwiazku z chlopakiem, z ktorym spotykalam sie okolo 3 lat. W sumie caly czas byl to zwiazek na odleglosc. Bylismy na dwoch oddzielnych krancach Polski, bardzo za soba tesknilismy, ale caly czas chcielismy byc ze soba. Wyjechalam na rok na studia zagranice. Tesknota tak nas zzerala, ze juz oboje nie moglismy tego fizycznie wytrzymac, depresja, placze i masa czarnych mysli. Rozstalismy sie, z jego inicjatywy, ale to zrozumialam. Wrocilam do Polski. Potem nastapily 4 lata nieudanych zwiazkow. Caly czas myslalam o tym chlopcu. Przez pierwszy rok po rozstaniu nie mielismy ze soba kontaktu, pozniej od czasu maile i sms-y. Wiedzielismy, ze oboje dalej chcemy byc razem. On byl w zwiazku, ktorego z roznych przyczyn nie mogl tak nagle zakonczyc. Ja sie strasznie szamotalam w Polsce. W pewnym momencie stracilam nadzieje na to,ze kiedykolwiek bedziemy razem. Zwialam za granice. Wyszlam za maz, moze wmowilam sobie ,ze tak naprawde to jest to ta wielka milosc. Minely kolejne lata. Kocham meza, ale caly czas tesknie za tamtym chlopakiem, z ktorym potrafilam sie cieszyc drobnostkami. A teraz mam wszystko, a nic mnie nie cieszy. Moj byly chlopak zakonczyl zwiazek po 6 latach. Mamy kontakt ze soba. Oboje chcemy tego samego. Znow byc ze soba. Mam tylko jedno zycie i nie chce zamienic sie w zgorzkaniala, zamknieta zimna osobe, ktora kiedys nie miala odwagi siegnac po to czego chce, i bedzie zalowac tego do konca zycia. Ale jak moge teraz zostawic mego meza, ktory mi ufa,kocha mnie i robi wszystko by nasz zwiazek przetrwal. Powiedzial mi kiedys, ze gdy jedno z nas zrozumie, ze nie jest juz zakochane w tym drugim, ze z jakiegos powodu meczymy sie w naszym malzenstwie, to musimy sobie o tym powiedziec. Tylko to bardzo trudno. Zawsze bylam pelna zycia osoba, a teraz jestem szara myszka, ktora siedzi w pracy po godzinach by pozniej szybko zasnac ze zmeczenia i juz nie myslec o tym wszystkim. A i tak mysle... co zrobic?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Echhhh...
WZRUSZYŁAM SIĘ NA MAKSA, IDĘ PO JAKIEŚ CHUSTECZKI DO NOSA...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja 4 lata temu bylam z takim fajnym facetem... Hm mm teraz gdy go widze przypadkiem na ulicy,to serducho wali mi ogromnie- jemu chyba tez.. Jest takie mile i madre zdanie, ze nie nalezy wchodzic drugi raz w ten sam zwiazek.. On sie zakonczyl i tzreba sie z tym pogodzic... Swojego meza znasz doskonale. Wiesz, ze sie stara. Nie wiesz, jaki jest ten Twoj byly i czy przypadkiem przez te 10 lat sie nie zmienil.. Moze Ty tez sie zmienilas... Ponoc to jest jak ze smakiem (zmienia sie co 7 lat) Czy warto ryzykowac obecne szczescie?? Moze trzeba zastanowic sie nad malzenstwem i pomyslec, co zrobilas,zeby wasz zwiazek byl codowny... Pomysle zaraz, ze tylko Twoj maz sie stara.. Nie badz egoistka... Jesli odejdziesz od meza i pojdziesz do swojego bylego, to mozliwe, ze nie bedzie juz drogi powrotnej... A moze potrzebujesz tego skoku w bok, by umiec docenic to, co masz teraz... Ta decyzja jest Twoja indywidualna sprawa... Tu na forum jej nikt nie rozwiaze... To Ty czujesz, myslisz i kochasz :) Powodzenia.. Podejmij sluszna decyzje ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
Ja tez sie staram, mocniej chyba niz wczesniej. Mam swiadomosc jednak, ze caly czas po prostu sie staram, ze wszystko co robie powinno byc naturalnym elementem naszego malzenstwa, a tak naprawde nie jest.Ze nie zyjemy razem, tylko obok siebie. Co do tego, ze sie zmienilismy. To prawda, oboje bardzo sie zmienilismy. Minelo 10 lat. Jestesmy starsi, bardziej dojrzali i swiadomi bledow , ktore popelnilismy. Na pewno bardziej pokorni i nie tak uparci jak kiedys. Bardziej sklonni do kompromisow. Gotowi zapomiec o ambicjach, ktore dawno temu weszly nam w droge. Wiem, ze pewnie nikt nie da mi odpowiedzi. Po prostu nie mam o tym z kim porozmawiac.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To jest przykre... Nie da sie tutaj doradzic.. Nikt nie powie Tobie, co masz zrobic.. Zastanow sie :) Moze spotkaj sie osobiscie ze swoim bylym i zapytaj sie jakie sa jego plany na przyszlosc.. Czego on oczekuje od Ciebie... Spotkaj sie z nim i moze wtedy bedziesz juz wiedziala czego chcesz.. Musisz tez zastanowic sie nad tym dlaczego tak naprawde sie rozstaliscie?? Moze nalezycie do innych swiatow, tylko o tym zapomnieliscie?? Z mezem uklada sie wam normalnie.. No ukladalo... Bo teraz czujesz pustke.. Na dobra sprawe, zastanow sie, czy Ty rozbilabys jego malzenstwo?? Nie rozbilas jego 6-letniego zwiazku, a on nie ma skrupulow wchodzic w Twoje malzenskie zycie.. Kochana.. Ja stoje tylko z boku i podpowiadam mozliwe opcje.. Nie znam tej sytuacji i nigdy nie bylam w podobnej (choc wydawalo mi sie, ze przeszlam juz wiele) Tak mi przykro, ze dzieja sie takie rzeczy.. Ze ludzie maja wciaz problemy.. Mimo, ze nieraz czytaja poradniki jak byc dobrym ojcem,matka, wychowawca, dzieckiem.. poradniki o zdrowiu.. A tu wciaz kazdy uczy sie dalej..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Prawdziwa miłosna historia, echh..na Twoim miejscu po długotrwałęj walce miedzy rozumem a sercem pewnie poszlabym za głosem serca...bo chyba prawdziwa miłość w życiu jest najważniejsza i nadaje mu sens ! bez miłości nie ma nic...Sama wiesz czego potrzebujesz w życiu lecz siłe by to wszystko zdobyć chyba każdy z nas czerpie z miłości ! Raz się żyje i dlatego myślę zeby robić WSZYSTKO by to życie było jak najlepsze i najpiękniejsze ! mówią żę \" upadamy wtedy gdy nasze życie przestaje byc codziennym zdumieniem..\"a z tego co piszesz Twoje życie właśnie w takie się zamienia...nie pozwol samej sobie poświęcić prawdziwej miłości dla związku w którym chyba nie jesteś do końca szczęścliwa...musisz skupić się na SOBIE i na tym co czujesz...a wasz związek z meżem moze i tak sie rozpasc bo bez miłości żadne z Was długo nie wytrzyma..daj szanse sobie i mezowi przypomnieć czym jest prawdziwa miłość.Przecież nie jest jeszcze zbyt późno. Każde z WAs ma szanse na prawdziwe i gorąće uczucie z kimś innym a przede wszystkim na to by życie miało sens. Nie chce Cie do niczego namawiać lecz prosze, przemyśl to...nie zmarnuj swojej wielkiej szansy na prawdziwe szczeście i cudowne życie z kimś do którego teskniłaś przez te wszystkie lata Pozdrawiam Cie i życze trafnego wyboru :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
do bli ble bla blu Dziekuje za odpowiedz. Dzieli nas ocean, trudno sie spotkac. Trudno tez podjac decyzje tylko na podstawie rozmow telefonicznych czy maili. Co kilka miesiecy ja odkladam. W sumie teraz to nie jest kwestia pozostawienia meza dla innej osoby. Moze gdyby tego chlopaka w ogole nie bylo czulabym to samo. Bo niby dlaczego mialabym myslec o kims innym gdybym byla szczesliwa. Jezeli mam byc z kims do konca to nie tylko z poczucia bezpieczenstwa i przyzwyczajenia. 4 lata to wcale nie tak duzo, a czuje sie jak najstarsze malzenstwo swiata. Ah, juz nie marudze. :-)Kiedy nie mozna kochac tego co sie chce, trzeba kochac jak najmocniej co sie ma.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Czyli mysle, ze jest w USA :P Hmm.. Mam tam przyjaciela, ktory siedzi tam ok.6 lat.. Jest niemozliwy-wczesniej taki nie byl.. to chyba wplyw otoczenia i zwariowani Amerykanie ;) Stal sie jednym z nich...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
do waniliowej krowy;-)Masz racje. Z glupich przyczyn za dlugo kierowalam sie rozumem. Serce spychane na bok przez wiele lat. I chyba tak daleko to zabrnelo, ze czuje sie jak w malej zlotej klatce, gdzie drzwiczki owieraja sie tylko raz na sto lat. Boje sie ,ze gdy teraz przegapie ta szanse ona juz nigdy sie nie powtorzy, a ja bede sobie zyc szarym zyciem w domku z ogrodkiem. Tez sie zastanawiam, czy jesli teraz zostane, za kilka lat wszystko we mnie nie eksploduje i rozstaniemy sie tak czy inaczej. To piekne zdanie, ze trzeba sie zdumiewac kazdym dniem. Nie czuje tego juz. A bardzo chce...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moja rada... Wiesz. Potrzeba tutaj spotkania... Jesli zmienil sie ten Twoj byly jak moj przyjaciel,to mysle, ze sie odkochasz ;) Milosc zardzewnieje..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
bli ble bla blu, miejsca tak naprawde nie zmieniaja ludzi tak bardzo. Czasem wyciagaja tylko z nas to co i tak tam jest. Nigdy nie bede sie uwazac za Amerykanke, i zawsze tesknie za Polska. To w sumie przypadek, ze tu jestem. Szkola, praca, a pozniej strach przed tym by wracac i zaczac wszystko od pozcatku. Zwykle tchorzostwo z ktorego nie jestem dumna.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tak mi przykro... Wiec moze warto z tym ex?? Przemysl to, ostatecznie pogadaj z mezem jemu nalezy sie szczerosc :) Nie oklamuj go :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
ah... mam ochote czasem spakowac walizke i wskoczyc w samolot. Ale boje sie, ze sie spotkamy, po gowniarsku wyladujemy w jakim motelu i tyle bedzie z naszej rozmowy. I skonczy sie tym , ze zdradze meza, a nic nie rozwiaze. Cos powinno sie skonczyc, by zaczynac cos innego. Moze po prostu powinnam pobyc sama przez jakis czas by sobie uswiadomic czego chce. Choc tak naprawde to wiem czego chce, tylko moje tchorzostwo znow wchodzi w parade.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
No wlasnie. Powinnam porozmawiac z mezem. Tylko nie wiem jak zaczac. Chce byc pewna swoich uczuc zanim zaczne ta rozmowe.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
blie ble bla blu dziekuje za rady i zawracanie sobie glowy moimi problemami. Zawsze sobie mysle, ze tak naprawde jetesmy sami z tym wszystkim co nas meczy. I te nasze problemy sa tak nieistotne. A z drugiej strony wlasnie dlatego nie powinnismy sie poddawac i walczyc o to czego pragniemy. Bo nikt inny za nas tego nie zrobi.:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie ma sprawy.. i tak niewiele Tobie pomoglam.. Czesto jest tak, ze potrzebujemy sie wygadac, a i tak zrobimy to, co bedziemy uwazali za sluszne :) Mysle, ze gdzies w glebi znasz juz odpowiedz na ten problemik... tylko odwagi trzeba :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
:-) no wlasnie, ja prawie nigdy o niczym nie mowie, wiec sie nagromadzilo. problemy i problemiki. teraz tylko musze ta odwage kultywowac, a pzniej to chyba reakcja lancuchowa:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
:-) no wlasnie, ja prawie nigdy o niczym nie mowie, wiec sie nagromadzilo. problemy i problemiki. teraz tylko musze ta odwage kultywowac, a pzniej to chyba reakcja lancuchowa:-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Kurcze no...miłość i jeszcze raz miłość bo bez tego nie ma nic i prędzej czy później każdy z nas do tego dojdzie...nie warto jej poświęcać dla spokojnego, nudnego życia w którym nic się nie dzieje. Myśle (ale to tylko moje zdanie) ze jesli zostaniesz z mężem bedziesz się obwiniać za to ze nie skozystałaś z tej wielkiej i pewnie jedynej zyciowej szansy na PRAWDZIWĄ miłość, szczeście i cudowny ciepły dom do którego będziesz wracać z ogromną ochotą po ciężkim i nerwowym dniu pracy tylko daj sobie szanse! Myśle tak bo mam do czynienia z podobnym przypadkiem moich rodziców.Ten związek nie zrodził sie z wielkiej i prawdziwej miłości tylko jakiegos chorego układu czy durnowatej chęci ustatkowania sie i załozenia rodziny...I z każdym rokiem coraz bardziej oddalaja sie od siebie i nie są szczesliwi bo nie mają miłości ( tej pomiędzy kobietą a mezczyzna)...Są ze sobą bo chyba uwazaja ze przegrali juz swoje zycie, maja dzieci, wspolny biznes i takie tam pierdoły...okropne przyzwyczajenie...Kiedy na nich patrze powtarzam sobie ze ja NIGDY nie wyjde za kogoś kogo nie będe kochać. Wole być sama ale pewna ze nie jestem z kimś kogo nie kocham, do kogo nie tęsknie i o kogo się nie martwie gdy ma wyłączony telefon...Jesteś jeszcze młoda i Twoj mąż mniemam ze też. Oboje pewnie atrakcyjni itd...i na bank dacie sobie rade osobno! byleby nie było zapóźno, bylebyście oboje nie stracili szansy na szczescie z kimś innym. Rozstanie będzie bolało, może nawet bardzo ale (prawie) każdy ból ustaje z biegiem czasu...więć pozwólcie sobie odnaleźć sens i to czego Wam obojgu brak. wiem ze to wszystko nie jest proste wrecz bardzo bardzo trudne ale warto.In the name of LOVE :)) i mam coś dla Ciebie .. . http://www.youtube.com/watch?v=r8Pnlhs7grQ wielu pomogła :)pozdrawiam jescze razz :* bliblebla blu :) dzięęęękiii Też jesteś fajna / fajny i wypasionego nika masz :))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dziekuje :) Wiesz ja bardzo lubie krowy :) To poteguje moje emocje co do Twojej osoby.. Miejmy nadzieje, ze kazdej z nas sie ulozy... Ze to co prawdziwe jest teraz, albo jeszcze przed nami :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość izia suzia
Ja ostatnio spotkałąm moją pierwszą młodzieńczą miłość, potem była przerwa i znowu się w nim kochałam, ale on nie traktował mnie poważnie, ot taki flirt, teraz się spotkaliśmy i jakieś takie znowu odczucia nie wiadomo jakie.... ale nie stać mnie już na takie ryzyko emocjonalne, za dużo czasu "zmarnowałam" (piersze porywy 20 lat temu, ech) na ten obiekt i teraz nie będę się zastanawiać co by było gdyby, inna sprawa, ze myślę o nim, jednak sytuacja jest pod kontrolą :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
waniliowa krowa, ale strzelilas z tym U2. moja ukochana piosenka. wlasnie na koncercie U2 w warszawie bylismy razem, i do tej pory jak tylko ja slysze mysle o tych szczesliwych szczeniackich dniach. Tak samo jest z moimi rodzicami i rodzicami mojego meza. Dlatego mnie to tak przeraza, ze zamienie sie w nich po wielu latach malzenstwa.Moi rodzice pobrali sie ze wzgledu na glupia malomiasteczkowa mentalnosc. A tu mama mi sie ostatnio przyznaje, ze jeszcze 10 lat po slubie, plakala za chlopakiem z ktorym przestala sie spotykac dla jakis banalnych powodow. On powiedzial jej ze nigdy nie bedzie z nikim inny. Nigdy sie nie ozenil, do tej pory przysyla jej kartki urodzinowe. Powiedziala mi, ze nie chce by kiedykolwiek mnie to spotkalo, bo chyba domysla sie przez co przechodze. Powiedziala, ze obudze sie gdy bede miec 50 lat i bedzie za pozno. Dzieciaki odejda, a w mezu nie znajde partnera i przyjaciela. Tylko czemu dopiero teraz mi to mowi!!! Twoj komentarz naprawde pomogl.Dziekuje Ci bardzo! Umacniana mnie tylko w przekonaniu, ze zycie bez milosci jest zyciem zmarnowanym. Bo tak naprawde nic wiecej sie nie liczy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bardzo mnie cieszy to ze tam mowisz i masz 100% racji ze miłośc jest naj naj najjjjwazniejsza i ważniejsza niż wszystko :) a przykład będący tak blisko- przykład Twojej mamy powinien być chyba kolejnym na to argumentem. :*pozdrawiam i życzę spokojnej nocy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość do autorki..........
nie chcę być złośliwa, ale nie jestem pewna, czy wiesz czym jest miłość... piszesz, że kochasz męża a w głowie ci stara miłość, później piszesz, że "Kiedy nie mozna kochac tego co sie chce, trzeba kochac jak najmocniej co sie ma.":O Przecież miłość nie może być koniecznością!!! Ona albo jest, albo jej nie ma, a jeśli nie ma miłości, to jest przyzwyczajenie, może przyjaźń, ale nie MIŁOŚĆ!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
dobrej nocy:-). ja jestem jeszcze w pracy-NAdOBOWIAZKOWO oczywiscie. Ale zaraz uciekam i biore sie za balaganienie mojego "perfekcyjnego" zycia!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
od autorki naprawde bardzo dlugo staralam sie zapomniec o tej osobie i caly czas z tym walcze. W sytuacji gdy cos konczy sie , choc tak naprawde jeszcze sie nie skonczylo, trudno tak nagle o tym zapomniec.Dalam sobie 4 lata, myslalam,z e to wystarczy. a jednak nie . Napisalam, ze moze wydawalo mi sie, ze moj maz jest tym wybranym. Moze tak panicznie chcialam ta milosc znalezc ,ze wmowilam sobie uczucie, ktorego tak naprawde nie bylo. Nie jestem perfekcyjna, przyznaje sie do masy bledow. Gdyby wszystko bylo takie proste to nie byloby nawet polowy tych topikow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość before the sunset
Gdybym do mojego meza czula tylko przywiazanie, to pewnie nie maialabym takich dylematow. Jest wspaniala osoba, wspanialym przyjacielem.I zasluguje na to by byc szczesliwym. Milosc chyba jest koniecznoscia, i wlasnie dlatego popelniamy tyle bledow po to tylko by ja poczuc. No i ja ten blad popelnilam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×