Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Achaja

Klub Anonimowych Jedzenioholikow

Polecane posty

dzien dobry Kobietki! Własnie zabieram sie do czytania wspomnianej przez Was ksiązki-jestem na samym poczatku a już mie nieco przeraża-czytam i widzę SIEBIE-opisane zachowania i uczucia to po prostu JA. Licze (tak jak wspomniała sama autorka tej ksiązki) ze po dokładnym przeczytaniu jej i zajrzeniu w głąb siebie, rozszyrowaniu swoich uczuc może coś drgnie, może znajde przyczyny sojego podejscia do jedzenia... chwilowo jestem pelna optymizmu i z zapałem zabieram sie do tej lektury. Odezwę sie jak skończe. Puki co wydaje mi sie ze to dobra ksiazka dla kazdej z nas. Milego dnia!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
przeczytałam tą książkę i nic nowego nie odkryłam. wszystko to wiedziałam. ja dokladnie wiem czemu się obzeram- ta wiedza nie pomaga. ta książka jest przereklamowana na forum wg mnie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja dowiedzialam sie z tej ksiazki za to calkiem sporo.No i dotarlam do stowarzyszenia, o ktorego istnieniu nie wiedzialam. nie wiem czy to cos pomoze mi czy nie, ale gdzies tam po cichutku marze ze jednak jest jakas szansa...ze to moze byc to..nie wiemczy tak bedzie,ale mowiac szczerze nie mam juz innej nadziei, ktorej bym sie mogla uczepic...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
tak ciezko sie poddac i stwierzdic ze jest sie jednak chorym na nieuleczalna chorobe. jak mam to zrobic majac 27 lat??? Wiem ze czasami zeby wygrac trzeba sie poddac,ale ja podswiadowmie gdzies wciaz walcze i wydaje mi sie ze dam rade sama jesli tylko bede wystarczajaco mocno chciec. Jednym z krokow w terapii 12 krokow wyjscia z nalogu jest przyznanie sie ze jest sie bezsilonym wobec jedzenia. Ja nieby to widze na codzien ,ale wciaz jakos wydaje mi sie ze moze za malo sie staram albo ze to kwestia silnej woli. Zdrugiej jednak strony jesli bylaby to kwestia silnej woli to czemu potrafila mnie ona przeprowadzic przez studia, trudnosci w pracy, pozwolila mi rzucic palenie po 9 latach jarania paczki dziennie a nie moze pomoc mi schudnac.??To wiec chyba nie jest kwestia silnej woli...w takim razie czego? Nalogu? Palenie to tez nalog i sie go pozbylam sama. ...Wiec to....to jest chyba jednak choroba...wieksza niz wszytsko z czym sie do tej pory zmagalam...Tak ciezko sie z tym pogodzic....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam u mnie kiepsko,znow zarlam...zjadlam miske (bo na talerz sie nie zmiescilo) spaghetti, lody i jakies 30 dag ciastek...co do nalogow to jesli chodzi o mnie to nie pale, mimo ze popalalam na studiach z kolezankami, one teraz nie daja rady bez dymka, a ja juz chyba ze 2 lata papierosa w ustach nie mialam..alkoholu nie pije prawie wcale, bo nie przepadam, mimo ze mam ojca alkoholika...najwiekszy problem to zarcie, to chyba jednoczesnie nalog i choroba;/

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
lemonkowa wspolczuje imprezy, moja rodzina zawsze miala jakas dzika satysfakcje z tego ze przytylam..chociaz sami uroda nie grzesza..tez unikam imprez rodzinnych, w ogole wszystkich imprez ostatnio..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
piszac rodzina mam na mysli ukochane ciocie i kuzyneczki...glupie i nic nie warte, ale komus dowalic potrafily;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Achaja poczytaj Ciesielską koniecznie i zacznij pracę z umysłem, proponuję vipassanę. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie. Ja od wczoraj rozpoczęłam walkę ze sobą, kolejną walkę. Miałam z czwartku na piątek koszmarny sen przedstawiający imprezę, która rzeczywiście będzie w następną sobotę, przeraził mnie i postanowiłam coś z sobą zrobić. Postanowiłam, że będę się głodzić, wiem nic mądrego, i choć mi to do końca nie wychodzi to mogę powiedzieć, że 1,5 dnia się nie obżerałam. Jeszcze to marny powód do dumy i chwalenia się, bo ciągle o tym jedzeniu myślę, boli mnie głowa, jestem zła, ospała i wiem, że w każdej chwili mogę się na nie rzucić, ale walczę niesamowicie. Wczoraj zjadłam: rodzynki (100g), kromkę razowego chleba z masłem i 7 racuchów. Miało być 0 jedzenia ale logicznie myśląc początkowo jest to mało realne, bo przecież z mojego żołądka zrobił się wielki, wielki wór. A dzisiaj: 4 chlebki ryżowe z pomidorem (bez masła), talerz maminej zupy, 5 widelców surówki z kiszonej kapusty i 3 śliwki. To wszystko do godziny 16 i na tym zamierzam poprzestać, modlę się by się udało..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
BIT a może zmień nick, po co sama się katujesz i za każdym razem wpisujesz te negatywne słowa utrwalając je sobie w głowie. Nazwij się \'najpiękniejsza\' i tak sobie wmawiaj :) Ale wiem że rady dla innych sypią się same. Tylko samemu sobie radzić jest o niebo trudniej. Ja się już nawet staram jeść posiłki, zaczęłam jeść pieczywo, bo moze bardziej się najjem, bo kanapka wygląda jak prawdziwy zdrowy normalny posiłek. Tylko potem żołądek zaczyna mi pracować i wszystko we mnie, każda komórka krzyczy - żreć!!! i jeszcze kilka minut walczę, wypijam 2 herbaty żeby się oszukać a potem tylko jeden kawałek czekoladki... a potem reszta tabliczki. Wstyd mi przed moim mężem który po dwóch kawałkach mówi że się przesłodził a ja otwieram kolejną tabliczkę. To wszystko jest silniejsze ode mnie, nawet przed nim nie umiem się opanowac. Jak ja siebie nie cierpię. Właśnie jestem w połowie nadziewanej... w żaden sposób nie moge przestać, nie jeść słodyczy. Nie da się!!! Ja nie wiem czy to można porównywać z innymi uzależnieniami, według mnie to zupełnie co innego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Sharamysha, zgadzam się, najłatwiej dawać rady innym.. Póki co go nie zmienię, bo uważam się za wstrętną i nic nie wartą osobę, na którą już nikt nigdy nie spojrzy, a jak spojrzy to po to by wyśmiać i obgadać. Nie cierpię siebie, swojego wyglądu, tego co robię.. Ja też jestem uzależniona od tych przeklętych słodyczy, towarzyszą mi ciągle, a co gorzej codziennie są u mnie w domu bo wszyscy je lubimy, bardzo lubimy. Ja dzisiaj nie zjadłam nic słodkiego i wariuję, czuję się jak na głodzie, jestem już nie tyle zła co wściekła. Parę razy zaglądałam już do lodówki i do \"słodkiej szafki\" chociaż po kosteczkę czekolady, ale wiem, że jak zacznę to nie skończę, pójdzie w ruch czekolada i lawina innych produktów. Kupiłam sobie rodzynki, wcoraj sporo ich zjadłam i myślę, że to dobre rozwiązanie. Zaraz się umyję, przebiorę i chyba \"zmuszę\" się do spania, bo inaczej nie przetrwam tego wieczoru. Mój organizm się czegoś bardzo domaga..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie, ale cisza i spokój. Ja wczorajszy dzień mogę zaliczyć do wygranych, w końcu zasnęłam i oprócz tego co napisałam nic więcej nie zjadłam. Rano, jak się obudziłam czułam się wspaniale, wypiłam kawę, zjadłam 3 kromki Wasy z pomidorem, potem talerz zupy i o tej 14 miał być już koniec. Jednak stało się inaczej:(, zaliczyłam kawałek sernika, 3 kulki lodów, 4 sezamki i małego wafelka, czyli przeklęte słodycze :(. Jestem wściekła na siebie, a było już tak fajnie.. jednak mam chorą psychikę :(, nie da się ukryć. Jutro od nowa walka..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem akurat po nazarciu sie, hurtem; obiad, lody, czekolada, korzystalam z okazji bo nikogo w domu nie ma;/ teraz siedze przed kompem nad tlumaczeniem, wyc mi sie chce...co za zycie, z moich palnow nic nie wyszlo..jak zawsze..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeszcze do tego klotnia z chlopakiem kilka godzin temu, jutro znow robota i tlumaczenie, nic z tych wakacji nie mam..wszystkie moje plany szlag trafil

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
hej...u mnie wczoraj bylo super, caly dzien z mezem spedzilismy razem.Dawno juz nie bylo tak fajnie. Niestety dzis poszedl na nocke a ja sama w domu i tak jak u was...nie mozge sie ruszac tak sie nazarlam. Do tego jestem chyba pijana. Na spotkanie nie dotaralam w sob bo stalam 2 godz w korku i jak wreszcie sie z niego wydostalam to juz bylo po..... szkoda gadac. Juz nawet nie chce mi sie o sobie pisac bo to taka zenada ze szok....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witajcie. Ale tu cichutko i pusto.. U mnie było już dobrze, poniedziałek był bardzo udany, bo zjadłam tylko serek wiejski i trochę winogrona, dzisiaj myślałam, że też będzie tak samo i było do godz. 19. Wcześniej zjadłam 2 chlebki ryżowe, pół pomidora i parę śliwek i czułam się rewelacyjnie, to miało być wszystko na dzisiaj, jednak jest inaczej, rodzice się pokłócili i to bardzo i co ja od razu zrobiłam? poszłam jeść, to to, to tamto i się uzbierała ładna mieszanka, znowu się załamałam :(, bo znowu będę zaczynać od nowa, a już brak mi chyba sił na to.. no i do sobotniej imprezy coraz bliżej - jak ja się tam pokażę? Teraz dalej mam chęć na jedzenie, wariuję :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witam u mnie tak sobie jak na razie,choc dola mam nadal...w niedz jade do mojej dobrej znajomej, wreszcie z kims pogadam normalnie, bo u mnie tylko robota,zarcie,spanie i tak w kolko... BIT rozumiem cie, moi rodzice tez czesto sie kloca,zawsze sie wtedy nazeram ponad miare..w sumie to ich zycie i nie powinnam tak reagowac a jednak...na jaka impreze idziesz? jak ja dawno nigdzie nie bylam,chyba w glowe dostane;( pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hej... u mnie lepiej, byłam na kolejnym spotkaniu wczoraj. Duzo myślę i nawet dochodzę do pewnych wniosków. przestałam sie ważyć tak jak mi kazali. Na początku było ciężko ale jakoś sie da wytrzymać. Te spotkania wiele mi dają, nie umiem określić co takiego ,ale zawsze po nich wracam z jakaś taka ulga i ..hmm..nadzieja. Nie obżeram sie od 2 dni.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Achaja gratuluje, ciesze sie ze u ciebie lepiej...pisz dalej o spotkaniach i o tym jak ci idzie. pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heh..no coz chyba za szybko sie pochawlilam.. :-( wlasnie wciagnelam 2 opakowania pierogow ruskich, 1 litr lodow, 4 batony Mars, 2 paczki chipsow, 2 cebularze i ...powstrzymuje sie zeby sie nie zrzygac.... ta choroba jest straszna...poprostu straszna...brak mi slow... brak mi slow zeby opisac czemu to zrobilam...bylo juz tak fajnie i...pstryk, mala sprzeczka z mezem, ja sama w domu, musialam podjechac do bankomatu, obok Tesco... niewiarygodne, gdzie mi sie to zmiescilo wogole? czemu nie moglam przestac mimo ze bolal i boli mnie brzuch.? czuje wstret do samej siebie, jedna wialka odraze, jestem nic niewarta tlusta swinia, zapase sie na smierc i wiele firm spozywczych zbanktutuje bo straci swego najlepszego klienta..nie ma dla mnie nadziei... :-(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to wszystko to zludzenia.... :-( ja jestem zerem bez charakteru i powinno sie to nazwac glosno i po imieniu.... TAK BYM CHCIALA PRZESTAC, zeby mnie ktos uratowal, bo sama nie dam sobie rady, nie umiem...Boze....Boze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wspołczuje i rozumiem...dzis zezarlam w miare normalnie, duze sniadanie (zeby nie bylo potem napadu, dobre sobie), spory obiad, 2 batony (to dla mnie normalnie).. i bylam nazarta....po czym wieczorem dostalamjakby to ujac malego ataku paniki (musze jeszcze zaliczyc jedna rzecz na studiach, goni mnie tlumaczenie z angola,a jutro i pojutrze robie prawdopodobnie do 19, totalny brak czasu) i udalam sie do kuchni, otworzylam lodowke i wyjelam jakies strae ciasto z soboty, zezarlam z 5 czy 6 kawalkow w totalnej ciszy, jakbym wykonywala jakas rutynowa czynnosc, np myla zeby..teraz zdycham i koncze powoli to tlumaczenie...zaczynam sie zastanawiac czy kiedykolweik bede normalna..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
kiedys mialam ogromne napady, tez hurtowo kilka paczek czewgokolwiek, lody przygryzalam chipsami i do tego zygalam, teraz mam zorany zoladek, jak mi sie zdazy napad tak jak dzis to mi doslownie kwas gardlo wypala i zasnac nie moge;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
achaja nie mow tak o sobie, nie jestes zerem, to choroba..nam chyba potzrebny jest psychiatra, myslalam juz nawet o jakis psychotropach..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jojosadełko
witam jestem40 letnią jedzeniochloczką, lubie jesc, zawsze jem i to obojętne co.Nawet i sam chlebek,nie kromeczke ale po kromeczce i cały ze zdenerwowania i bez tez .łatwiej przychodzi nic nie jesc niz zjesc mało .

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Achaja nie wolno Ci tak myślec!!! To prawda że po czymś takim kompletnie siada psychika ale musisz być dobra dla siebie. Choć doskonale wiem co czujesz. Najpierw się robię powiedzmy głodna, potem pochłaniam co popadnie, a potem już nie jestem głodna i mam wyrzuty sumienia że jadłam skoro nie jestem głoda. A przecież byłam... takie dziwne błędne koło. Poza tym trudno mi czasem poprzestać na jabłku, tylko leci najpierw kosz owoców - bo zdrowe, a potem zaczynają mi się wytwarzać soki trawienne które krzyczą o więcej a do mózgu jeszcze nie dotarł sygnał ze już dość. I wciągam jak odkurzacz co popadnie aż nagle czuję że przesadziłam, że dawno powinnam przestać. Buueee! Okropność. Jak to wszystko fatalnie wpływa na psychike, na samoocenę, na własną wartość i na stosunek do świata. Ja mam strasznie kompleksy, boję się wszystkiego a najbardziej ludzi, bo oni sobie radzą a ja nie... ze wszystkim sobie radzą, a ja z niczym. Zwłaszcza z samą sobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×