Opuszcza Cię partner. Wraca, są zaręczyny. Opuszcza Cię partner. Przeżyłaś to?

Czy przeżyłaś taką traumę: po wieloletnim związku on cię zostawił. Mętnie tłumaczył "wszystko" (nic?). Po kilku tygodniach wrócił z fajerwerkami, w wielkim stylu. Oświadczył się, zdobył na nowo twoje zaufanie. I odszedł. Podziel się jeśli chcesz... Podzielę się z tobą.

olej drania

Akcja w toku. Nie odpowiedziałam przez kilka tygodni na żaden znak życia. A było ich wiele: posty na GG, SMS-y, telefony z nr. zastrzeżonego i inne...

to on cie zostawil 2 razy??i teraz jeszcze prubuje nawiazac z taba jakis kontatkt, czy dobrze rozumie??

Laliitaa - tak, doskonale. Nawet "czekał" na mnie w bardzo popularnym miejscu w miejscu mego zamieszkania. I zapraszał na lody/do kina/do restauracji/na cokolwiek w zeszłą sobotę. Widział mnie z kimś. W momencie wejścia do domu miałam SMS opisujący mojego kolegę...

a ty chcesz jeszcze z nim byc?? on jest jakis dziwny,sam nie wie czego chce

To jest temat zamknięty dla mnie. Nie chcę do tego wracać, ale w słabszych momentach czuję, że go kocham. Niestety (?) Myślałam, że nikt mnie w ten sposób nie wesprze, ale moja koleżanka ze studiów powiedziała: -Jeśli zdecydujesz się wrócić (z jakiegokolwiek powodu w jakichkolwiek okolicznościach), stracisz tę naszą przyjaźń. Mocne. Działa.

No wlasnie - chcesz z nim stworzyc STALY zwiazek? Co i ile bedzie w nim stalego? Jego zachowanie dobrze na przyszlosc nie wrozy...

oneill - Mogę dodać więcej: * Po powrocie twierdził, że nikogo nie miał (w przerwie). Okazało się, że spotykał się "niezobowiązująco" z pewną panią. Tydzień po rozstaniu jakaś inna pani była u niego (poznałam po włosach tejże). Nie dziwiłabym się, gdyby przez 5 lat nie wydawał mi się ideałem, "etycznym". Tzw. człowiek z kręgosłupem moralnym.

pewne,że zrobiłby to jeszcze. A co będzie, jak zostawi cię z dwójką dzieci? Przyszło ci to do głowy, bo to,że cię znowu zostawi to masz jak banku

Masz rację. Dlatego absolutnie mam już zakodowaną frazę: NIE WRACAM. To tylko wspomnienie, chcę się tym podzielić. (Ach, te katolickie rodziny.)