Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Zlota jesien

Magia czterech por roku dojrzalych kobiet

Polecane posty

Gość Samotny60
Kasiu, kawkę sobie wypiłem, muzyki słucham....❤️ Milego dnia życzę i pozdrawiam wszystkich.... Budka Suflera - Rock and roll na dobry początek Wielkie lody ruszyły, disco wreszcie trafił szlag Zima prawie się zmyła, rock'n'rollem pachnie kraj. Wszędzie jakby był znów nowy duch, nowy luz, Dobra stara muzyka między nami żyje znów. Zrób coś też i ty dla rock'n'rolla, Zrób coś też i ty dla rock'n'rolla. (2x) Głupio byłoby czekać póki dobra passa trwa, Życie szybko ucieka, nie ma sensu z boku stać. Jeśli serio chcesz dalej w tym rytmie żyć, Samo to się nie zrobi, jeśli ty nie zrobisz nic. Zrób coś też i ty dla rock'n'rolla, Zrób coś też i ty dla rock'n'rolla. (2x) Wielkie lody ruszyły, ale to nie koniec z tym, Chociaż licho się skryło, gdzieś po kątach jeszcze śpi. Otwórz okna i drzwi, cały swój przewietrz dom, Niech z przeciągiem wyleci stare, zasiedziałe zło. Disco wreszcie trafił szlag, Rock'n'rollem pachnie kraj. Póki dobra passa trwa, Nie ma sensu z boku stać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
cześć ! Co nowego w naszej oazie? Czy wszyscy zdrowi? Gdzie wybyliście ? Moze na spacerku, albo na zakupach, może w łóżeczko się wygrzewacie, bo ja dopiero co wstałam... Nie chciało mi się dziś wstawać.. Wieje, pada i ziąb.. Pogoda butelkowa jak mawiają ludzie od kielicha... Moze i my wypijemy sobie po ? :-D http://www.hanaflavoredsake.com/images/drink.jpg http://www.harz-imkerei.de/images/drink.gif http://www.welt.de/multimedia/archive/00231/drink_fuer_lifestyl_231180g.jpg Zamraczam od wyboru do koloru:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jesień” - J. Czechowicz Szumiał las, śpiewał las, gubił złote liście, świeciło się jasne słonko chłodno a złociście... Rano mgła w pole szła, wiatr ją rwał i ziębił; opadały ciężkie grona kalin i jarzębin... Każdy zmierzch moczył deszcz, płakał, drżał na szybkach... I tak ładnie mówił tatuś: jesień gra na skrzypkach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość XL
Ja Saro, za ten malinowy chwytam:-D i spadam do roboty.:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość XL
BUNT JESIENNY Leopold Staff Gdzież jest ta wywalczona z mozołem pogoda, Ku której mnie przez lata wiodły strome ścieżki? Jestem znów jak samotna, przydrożna gospoda, Do której się o zmierzchu wdarły rzezimieszki. Drzwi i okna wrogimi wyłamali siły I wygnali spokojnych i radosnych gości. Może to obraz nieco dziwaczny, zawiły, Ale i sprawa moja nie ma się najprościej. Czarnych chmur mi naniosły jesienne zawieje, Miotają duszą moją jak najlichszą słomą, Na cztery wiatry poszły z otuchą nadzieje I tylko jedno pewne, że nic nie wiadomo. O, cicha, niezmącona harmonio bez skazy, Płaszczu, któryś mi dawał od chłodów ochronę I który odwracałem już w życiu dwa razy, Chyba nie przenicuję cię na trzecią stronę. Precz, łatanino, marne partactwo krawieckie! Nie będę na grzbiet wdziewał z łachmanów odzienia. W tkaninę tę zakradły się nici zdradzieckie, Nie chcę mądrości zszytej łatą wyrzeczenia! Na nowo zacząć żmudną pracę Penelopy, Choćby ją znów pruć przyszło od samego wątku! Ruszyć z podnóżka gnuśnie wypoczęte stopy I zmusić do wędrówki twardej od początku! Obudź, serce, porywy tak jeszcze niedawne, Wzbierz jako żagiel wiatrem i jak owoc sokiem, Tryśnij z siebie jak wino bosko marnotrawne I nad światem się rozlej pienistym obłokiem. Przemierz raz jeszcze wszystkie szczyty i otchłanie, Niech wiara twa zapory obala i kruszy, Aż runiesz i z wszystkiego rozum ci zostanie, Ta ostatnia kolumna na ruinach duszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Hallo!:-D Kochani, już jesienna pogoda zawitała na dobre, słoneczko chodzi spać coraz wcześniej... Od rana dziś na dworze deszcz i grad zacina w szyby okien a wiatr starca ostatnie pożółkłe lisice z drzew... Natura robi swoje:-D chociaż nie możemy narzekać wrzesień i październik był słoneczny i ciepły... Uważam , ze na wszystko przychodzi czas i pora , teraz z utęsknieniem będziemy czekali na białą panią zimę...:-D Kocham bardzo tez ta porę roku i ciesze się na każdy adwent, tak jak kiedyś, gdy byłam małą dziewczynka i chodziłam z rodzeństwem na roraty... Pamiętam , wtedy były zawsze srogie zimy i musiałam zakładać na głowę czapkę pilotkę, której nie cierpiałam:-D Ale się rozmarzyłam:) spadam do pracy , a Wam życzę mimo niepogody miłego dnia:-D Zamiatająca liście Czasem na Ogrodową się zapląta stara kobieta liście zamiatająca Tu długie jesienne ma utrzymanie bo właśnie zaczął się liści taniec Jej kamizelka jest pomarańczowa odblaskowe światełko - w katalogu Boga Liście są posłuszne pod jej miotłą I nawet szumią szczęśliwe - z ochotą Więc kobieta mruczy na trzy czwarte a śpiew jej podszyty jest wiatrem: \"Ostatni - powiedziałeś Panie - będą pierwszymi Daj mi więc - proszę - wytrzymać choćby do zimy\" Adam Ziemianin

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
http://www.ryszardabibulowicz.pl/oferta/ciasta/duze_ciasta1/D_ptasie_mleczko.jpg http://www.cukiernictwo-pela.pl/images/katalog/058.jpg Makatka jesienna Brodzisz wśród liści jakaś zagadkowa może się martwisz że jesień znowu z rąk się nam wymyka a może zasłuchana jesteś w koncert jesienny na opadłe liście z towarzyszeniem strumyka Adama Ziemianina Uwielbiam wiersze tego wspaniałego poety...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Pozdrawiam Was Wszystkich kochani! Ja dziś gotuje na obiadek fasolówkę , dzieci i MM uwielbiają ta zupkę gdy na dworze zimno... Dlatego już tak się utarło w naszej rodzinie , ze takie zupy jak grochówka, fasolówka czy flaki gotuje tylko jak na dworze ziąb lub mrozy... Pogoda pod psem, ale w domku jasno i ciepło... Mam troszkę prasowania wiec teraz przy muzyce sobie popracuje...:-D Poczęstuje się ptasim mleczkiem a przy prasowaniu te kalorie spale:-D Gałczyński Konstanty Ildefons Pierwsze zabawki W którymś kramie na Hożej albo na Wilczej może zabawek sporo. Przystają. Wietrzyk wieje. A szyba kolorowieje od stu kolorów. Ano cóż - idą święta, trzeba nam popamiętać o dzieciach miłych: kupić w spółdzielni cacek, żeby Zosia i Wacek się pobawiły. Jakbym miał lat znów osiem, szybę podpieram nosem, łbem srebrzystym jak śnieg. Pierwsze zabawki oto. Świeczki. Srebro i złoto. I pierwszy śnieg.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Jacek 48
Pozdrawiam wszystkie mile panie:) Staff Leopold Ballada o róży nieznanej Nikt nie wiedział od wieka, Żadna dusza nie zgadła, Czy traf ścigał ród króla, Czyli klątwa nań padła. Bo komu się przyśniła W rodzie róża czerwona, Wiadomo było wszystkim, Ze jutro śmiercią skona. Miał król córkę jedyną, Królewnę modrooką, Ślicznego była liczka, Kochano ją głęboko. Rzekł król, patrząc na dziewczę. Do matki, zatroskany: ŤStrzeżmy jak oka w głowie Naszej córki kochanej." Rzekła królowa matka: ŤUrosła nam już duża, Pilnujmy, by jej nigdy Nie przyśniła się róża.ť Kazali wyciąć ogród, Gdzie róż kwitła nawała, Ażeby nigdy kwiatu Wrogiego nie poznała. Wycięli wszystkie róże, Położyli pokotem I obwieść cały ogród Kazali żywopłotem. I żyła tak królewna Piękna, słodka i jasna, Nie wiedząc, co to róża, Róża wonna i krasna. Raz w noc zaśpiewał słowik, Błyszczała pełń majowa. Obudzi się królewna: ŤJakże cięży mi głowa!ť Otworzyła okienko, Otwarła złote wrota. Chciała ochłodzić skronie, Wywiodła ją tęsknota. Wywiodła ją w ogrody, Smutno jej było samej, Ciasno było w szpalerach, Wyszła za pyszne bramy. I ujrzała na błoni Kwiat przedziwnej czerwieni, Nie widziała go nigdy I na twarzy się mieni. ŤChłodniejszyś niż zdrój, kwiecie, I wonniejszy od chleba, Za tobą ja tęskniłam, Ciebie mi było trzeba. Jakże woniejesz cudnie I jakże chłodzisz rosą!ť Białe dłonie królewny Do ust już różę niosą. Ucałowała kwiecie, Nozdrza jej zapach chłoną I rękoma drżącymi Kładzie różę na łono. Przyciska coraz silniej Do piersi, która pała. Cierń ostry wbiła w serce, Krzyknęła i omdlała. Daremnie jej strzeżono, Daremnie ją chowano! Słudzy znaleźli martwą Z malutką w piersi raną. Nie ustrzec! Nie uchować! Rodziców płacz zalewa, A nad grobem królewny Przesmutnie słowik śpiewa...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tuuuuja
Piosenka i wiersz Marka Gruchuty od Jesiennej jego wielbicielki. MOTOREK Żyjesz i jesteś meteorem lata cale Tęteni ciepla krew rytm wystukuje maleńki w piersiach motorek Od mózgu do ręki biegnie drucik nie nerw jak na mechanizm przystalo myśli masz ryte w metalu krążą po dziwnych kółkach nigdy nie wyjdą z tych kółek. Jesteś systemem mechanicznie doskonałym. I nagle coś się zepsuło Oto placzesz po kątach trudno trudno znależś przeszły tydzień linie proste falują zamiast kwadratów,rombów w kazdym głosie slychać w calym bezwstydzie Ostatecznego dnia trąby Otworzyły się Oczy Niebieskie Widzą razem witrynę sklepową i sąd przenika się nawzajem tłum Archanioły i ludzie Chmurne niebo faluje przez ląd ulicami,wskroś tramwaje w poprzek suną mgliste rydwany pod wieczorem różowe blyskawice choć grudzień. Otworzyly się Oczy Niebieskie Widzisz siebie,marynarza w Azji a zarazem trzyletniego,pięcioletniego chłopca na warszawskim podwórku i siebie przed maturą w gimnazjum. Namnożyło się tych postaci stoją ogromnym tłumem A wszystko to TY a wszystko to TY Nie możesz tego objąć w szlifowanym żelazie rozumem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotna 50
cześć! To ja wpadam do was poczytać od czasu do czasu... Ostatnio mam jesienna depresje... Nie umiem .po odejściu męża poradzić sobie:( Najpierw zaczęłam palić papierosy, potem pic wino za winkiem, piwo,za piwkiem, miałam problem, ale nie musiałam się leczyć po roku wyszłam z tego.. Teraz nie pale, piwo wypije raz na dwa miesiące,ale wpadłam w nałóg komputerowy i na okrągło po pracy siedzę na czacie... Nie wiem co już mam z sobą począć... Przepraszam, ale musiałam się wyżalić i czuje się lepiej... wpadnę jeszcze jak oczywiście mnie nie wygnacie z stad...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
50 siatko! Naturalnie, ze ciebie nie wygnamy pamiętam jak niedawno kończyłaś 50 siatke ... jesteś jedna z nas i wpadaj jak tylko będziesz miała ochotę,,, Doskonale cię rozumiem i twoje zachowanie było takie a nie inne... Kazdy człowiek stresy odreagowuje inaczej a ty najwidoczniej na takie jak piszesz podatna byłaś... Dobrze , ze wyszłaś z tej matni i jesteś na prostej... Jesień , dożo osób wprowadza w smutny nastrój... Mnie tez bywa rożnie w te jesienne zwłaszcza niepogody... Przytulam Ciebie mocno i życzę byś jak najszybciej zobaczyła swoje światełko w tunelu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ALIISS.
opowiadania To, co piękne, szybko się kończy... Autor: Kitty Ładna, zadbana dziewczyna. Opalona, uśmiechnięta, z ciężkim bagażem doświadczeń. Nie miała przyjaciół. Zresztą nie byli oni jej do niczego potrzebni. Niegdyś była szczęśliwa, z kochającą mamą i opiekuńczym tatą. Taka była 16 letnia Anka. Gdy miała 10 lat, jej mama zaczęła chorować. I to poważnie. Diagnoza była straszna - rak. Wszyscy jednak wierzyli w to, że będzie dobrze, że wyjdzie z tego i będzie tak, jak kiedyś. Niestety, nie udało jej się przezwyciężyć choroby. Umarła po dwóch latach ciężkich zmagań. Ania nie mogła w to uwierzyć. Jedyna bliska osoba, jej przyjaciółka, która zawsze była przy niej, która rozumiała ją, jak nikt, odeszła, i już nigdy nie wróci. Została sama. Miała ojca. Ale po co jej taki tata, który po śmierci ukochanej żony zupełnie się załamał. Dla niego liczyły się teraz tylko praca i imprezy. Coraz to nowe kochanki, alkohol. To był jego świat. Nie zauważał Ani. Nie to, co kiedyś, kiedy brał ją na spacery, na rower, nad jezioro. To były wspaniałe chwile, niestety tak samo ulotne, jak motyle. Ania go teraz wcale nie potrzebowała. Tak jej się przynajmniej zdawało. Zresztą… Jak można kochać kogoś, kto własnej córce robi takie rzeczy... Otóż jej własny ojciec gwałcił ją zawsze, gdy wracał z całonocnej imprezy u kolegów. Pamiętała dokładnie, jak to było za pierwszym razem. Stało się to, gdy skończyła 13 lat. Nikt nie pamiętał o jej urodzinach, nikt nie złożył życzeń. Ania sama w domu zrobiła sobie przyjęcie. Kupiła świeczkę, upiekła mały torcik i sama go skonsumowała. Wypowiedziała życzenie i położyła się do łóżka. Wtedy tata przyszedł do jej pokoju. Jak zwykle, był pijany. Anię to bardzo zdziwiło, że przyszedł. Bo niby po co? Przecież tak nigdy nie robił. Położył się koło niej, wybełkotał coś niewyraźnie, że nie jest juz dzieckiem, że pozna uroki bycia kobietą. I wtedy brutalnie odebrał jej dziewictwo. Bolało. Bardzo bolało. Płakała całą noc, nie wiedziała co ma zrobić. Miała żal do mamy, że jej przed tym nie uchroniła. Czuła się okropnie, zawiodła się na nim po raz kolejny. Chciała odebrać sobie życie, ale coś ją powstrzymało. Może strach przed śmiercią? Sama nie była pewna... Potem zawsze działo się to regularnie, zawsze tak samo. Tata wracał pijany, kładł się obok, gwałcił, wychodził. Wiedziała już, co oznaczał znajomy dźwięk kluczy w zamku i głośne sapanie. Już się tego nie bała. Miała do niego wstręt, nienawidziła siebie i jego też, choć sądziła, że dzieje się tak przez nią, że sama jest sobie winna. Myślala, że po tym nigdy nie będzie z żadnym chłopcem. Do czasu... Wszystko zaczęło się zwyczajnie, tak, jak u większości nastolatek. Bartka poznała, gdy miała 15 lat. Podobał jej się, ale była zbyt nieśmiała, za bardzo wstydliwa. Bała się zagadać. Wydawało jej się, że on to za „wysokie progi”. Był dwa lata starszy, chodził już do liceum, wysportowany. Czasami z łaski odpowiedział jej: "Cześć!". Często widziała go z jego dziewczyną. Nie miała co się do niej porównywać. Ona była w jego wieku, ładna, zgrabna blondynka. Otwarta... A Ania? Zaszczuta, bała się kontaktu z mężczyznami. Jednak poczuła pierwszy raz od śmierci matki, że kogoś kocha, że to jest właśnie miłość. Bo jak inaczej można pomyśleć o uczuciu, które ściąga jej sen z powiek, które każe myśleć o tej jednej osobie w każdej minucie życia? Cierpiała w samotności... Pierwszy raz odważyła się podejść do Bartka po roku. Długo nad tym myślała, długo się wahała. Miała 16 lat, wyglądała już jak kobieta, nie jak dziewczynka. Kiedy siedział na ławce, ona usiadła obok. Spojrzała na niego, uśmiechnęła się. A on odwzajemnił uśmiech. Spytał się tak zwyczajnie, po prostu: "Jak leci?" Ale dla Ani to było najpiękniejsze pytanie, które kiedykolwiek usłyszała. Odpowiedziała, że wszystko w porządku. Wtedy zaczęli rozmawiać. Nawet nie zauważyli, jak zrobiło się późno. Bartek zaprowadził ją pod dom. Umówili się na drugi dzień. Była najszczęśliwszą dziewczyna na świecie. Tak się to wszystko zaczęło. Zaczęli się spotykać regularnie. Udawała, że nie przeszkadza jej to, że on nadal jest ze swoją dziewczyną, przecież zapewniał, że tylko ją kocha, ale potrzebuje czasu. A ona mu wierzyła, jak nikomu... Kochała go i to bardzo. Powiedziała mu o swoich problemach, cieszyła się, że nie odszedł, że pomagał. W końcu zerwał z Kamilą, swoją byłą dziewczyną. Ania była taka szczęśliwa. Jak nigdy. Jednak, jak to w życiu bywa, każde szczęście ma swój kres. I to także miało. Jedna chwila odebrała jej wszystko, co miała. Nadzieje na to, że kiedyś będzie lepiej. Pewnego dnia, gdy byli sami u niej w domu, zaczęli się całować. Często tak bywało i to były piękne chwile. Wyobrażała sobie pierwszy raz z nim. Nie bała się tego. Bo to, co było z jej ojcem, to był przymus, a nie stosunek seksualny. Przynajmniej ona tego tak nie traktowała. Ojciec był wtedy szczęśliwy i to mimo wszystko było dla niej najważniejsze. Nie krzyczał po tym, nie bił. Pieszczoty przybierały coraz to bardziej namiętny charakter. Gdy Bartek wsadził rękę za koszulkę, zwątpiła. Jednak szybko ją uspokoił. Ufała mu, ale nie chciała nic więcej. Nie czuła się jeszcze gotowa. Miała za bardzo bolesne przeżycia. Jednak on nie dał za wygraną. Zaczął ściskać mocno jej piersi. Krzyknęła z bólu. Uderzył ją. Powiedział, aby się zamknęła, że ojca na pewno też prowokowała, że jest zwykłą dziwką. Zaczęła płakać, błagać, szarpać się, ale nie dała rady. Stało się. Leżała samotnie, skulona. Łzy jak ogień paliły jej policzki. Zastanawiała się, po co ma żyć? Wstała, próbowała zmyć z siebie dotyk jego dłoni, jego oddech. Jednak czuła się fatalnie. Napisała krótki list do taty. "Kochany Tatusiu! Ja wiem, że mnie kochasz, że jest Ci ciężko. Jednak źle okazujesz mi swą miłość. Czuję się źle, zostałam oszukana przez dwie bliskie mi osoby. Nie mam siły kochać, cierpieć, nie mam siły żyć... Spotkam się z mamą, a Ty ułóż sobie życie na nowo. Mam nadzieję, że sobie poradzisz. Mimo wszystko... Kocham Cię i życzę Ci wszystkiego, co najlepsze. Twoja Córka! " Zostawiła go na stole w jadalni. Wzięła sznurek, który od dawna leżał w garażu. Wiedziała, że to się kiedyś stanie. Po prostu czuła to. Chciała być z mamą. A była taka szczęśliwa... Niestety, dobre chwile szybko się skończyły. Poszła do parku. Była 1 w nocy. Wiedziała, że o tej godzinie nie będzie tam nikogo. Pomodliła się cichutko do mamy. Zawsze tak robiła, gdy było jej źle. Teraz to jednak była jej ostatnia modlitwa. Łzy popłynęły jej po policzku, nie chciała umierać, ale cóż innego jej zostało? Przerzuciła sznurek przez gałąź, która rosła nad ławką. Weszła na nią, zwątpiła. W ułamku sekundy postanowiła - skoczyła. Przez chwilę czuła tylko ścisk, potem już odpłynęła. O 6 rano zauważyła ją młoda kobieta, która wyszła z psem na spacer. Nie mogła uwierzyć własnym oczom… Gdy oprzytomniała, wezwała pogotowie i policję. Przyjechali w bardzo krótkim czasie. Jej tata? Bardzo przeżył jej śmierć. Winił się za to, co się stało. Oprzytomniał. Szkoda, że tak późno, szkoda, że umarła jego córka. Nie mógł się pozbierać, ciężko mu było żyć. Nawet alkohol nie uśmierzał bólu po stracie dwóch kochanych osób. Postanowił. Oddał ostatni w swym życiu skok. Wprost pod nadjeżdżający pociąg. Nie było szans, zginął na miejscu... Rodzina umarła razem. Teraz są szczęśliwi. Bo tam, w niebie, zawsze wszystko kończy się dobrze. I tym razem tak na pewno było... Autor: Kitty

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Waterlily
[cześć ] A mnie jest szkoda lata - Andrzej Bogucki A mnie jest szkoda lata Moja żona mnie dzisiaj skrzyczała, powiedziała, żem mazgaj, że głupi. Że ze wstydu się za mnie rumieni, kiedyż wreszcie zmądrzeję już raz. A na śmiesznym tle sprawa powstała: poprosiłem, poziomek niech kupi. - Zdziecinniałeś - powiada - w jesieni? - To już jesień? Jak leci ten czas! I westchnąłem: no patrz, już po lecie, po wakacjach, po słońcu, mój Boże! Już się zacznie szaruga na świecie, no, jasnych spodni już chyba nie włożę. Pewnie deszcze się zaczną i słota, na to ona, przepraszam, idiota! Uśmiechnąłem się, mów sobie zdrowo, ty wiesz swoje, a ja swoje wiem. Bo mnie jest szkoda lata i letnich złotych wspomnień, Niech mówią: głupi, o mnie, a mnie jest żal. Za oknem szaro, smutno, a jeszcze przed miesiącem Pogoda, zieleń, słońce, naprawdę żal. To tak jak gdyby ktoś najdroższy nagle odszedł I zabrał radość, uśmiech, a zostawił łzy. Bo mnie jest szkoda lata i ludzi żal, i nieba, Po którym płyną smutne jesienne mgły. Człowiek pensję ma bardziej niż marną: tysiąc złotych miesięcznie - niewiele. Ale w lecie, tych tysiąc, to suma! Można za nią jak król jakiś żyć. Słońce grzeje, opala za darmo, Wisłę gratis masz w każdą niedzielę, Ptaki dają bezpłatne koncerty, nawet nie chce się jeść ani pić. Jesień, owszem, jest piękna, bogata, bardzo urozmaicona i pełna kolorów. Ale gdzie, gdzie jesieni do lata, do lipcowych, sierpniowych wieczorów! Już niedługo i zima przyleci, pełna śniegu, zawiei, zamieci. A mnie w głowie poziomki i głupstwa, jakiś koncert i Wisła, i las. A mnie jest szkoda lata i letnich złotych wspomnień, Niech mówią: głupi, o mnie, a mnie jest żal. Za oknem szaro, smutno, a jeszcze przed miesiącem Pogoda, zieleń, słońce, naprawdę żal. To tak jak gdyby ktoś najdroższy nagle odszedł I zabrał radość, uśmiech, a zostawił łzy. Bo mnie jest szkoda lata i ludzi żal, i nieba, Po którym płyną smutne jesienne mgły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Waterlily
Fajowy tekst prawda? Wybaczcie , ze tak wspominam, ale dziś mam zły dzień i jakoś tak nagle myśli moje powracają do wiosennych wspomien i pięknych słonecznych chwil...👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
witajcie moje Promyczki ❤️ za oknem taka zimnica i wietrznica ze się nie chce nosa wystawiac za próg a tu u nas milutko i cieplutko. http://fotoforum.gazeta.pl/3,0,938792,3,14,1516.html http://fotoforum.gazeta.pl/3,0,935846,3,46,1516.html http://www.drzewa.waw.pl/popup/foto_zoom.php?id_phot=8 http://www.drzewa.waw.pl/popup/foto_zoom.php?id_phot=6 Leśmian Bolesław, Dąb Zaszumiało, zawrzało, a to właśnie z dąbrowy Wbiegł na chóry kościelne krzepki upiór dębowy I poburzył organy rąk swych zmorą nie zmorą, Jakby naraz go było wespół z gędźbą kilkoro. Rozwiewała się, trzeszcząc gałęzista czupryna, I szerzyła się w oczach niewiadoma kraina, A on piersi wszem dudom nastawił po rycersku, A w organy od ściany uderzał po siekiersku! Grajże, graju, graj Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda! Bił prawicą na lewo, a lewicą za prawo, Pokrzyżował ryk z jękiem, a lamenty ze wrzawą, Aż z tej dudy - marudy dobył dłonią sękatą Pieśń od wnętrza zieloną, a po brzegach kwiaciatą. Wyszli święci z obrazów, bo już mają we zwyku, Że się garną śmierciami do śpiewnego okrzyku. I Bóg przybył skądinąd, niebywały w tej porze, Niebywały, lecz cały zasłuchany! O, Boże! Grajże, graju, graj Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda! Grał ci drzewne obłędy, sen umarłej zieleni, Rozpacz liści, porwanych wirem zimnych strumieni, I grał marsze żałobne muchomorów, co kroczą Jedną nogą donikąd, kiedy zgon swój zaoczą. I grał o tym, jak mszary jeno milczą, Jak śmierć leśna śpi na wznak pod jagodą, pod wilczą, I jak rosa beż oczu swymi łzami się nęka, I jak drzewo pod ziemią w nagły żal się rozklęka! Grajże, graju, graj Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda! A gdy śpiew mu uderzył durem leśnym do głowy, Grał wszystkimi jarami wszystkie naraz parowy! Aż ten ołtarz zlękniony, gdzie wyzłota się święci, Chciał już runąć na ziemię, lecz potłumił swe chęci. A on wpodłuż organy, stare miażdżąc im koście, Porozpędzał swe dłonie, jak te nogi po moście, I rozwiawszy tłum dźwięków po pieśniowym rozłogu, Wygrzmiał z miechów to wszystko, co las myśli o Bogu! Grajże, graju, graj Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda! Między Bogiem a grajem znikła inszość i przedział, Skoro Bóg się o sobie snów dębowych dowiedział. \"Odkąd żyje na świecie, a wszak jestem wieczysty, Nigdym dotąd nie słyszał takiego organisty!\" Grajek znawstwu bożemu na pamiątkę i chwałę Porozbujał pieśń górą w dwa ruczaje niestałe, Rozmurawił ją dołem, aż się kościół zielenił, A cienistym przyśpiewem twarz słuchacza ocienił! Grajże, graju, graj Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda! I Bóg słuchał wzruszony, słuchał duszą bezkreśną, A w tej duszy mu było ruczajno i leśno, I coś jeszcze miarkował i coś dumał na stronie I biegł żywcem do grajka i wyciągał swe dłonie! Święci, wiedząc, co czynią, w nagłej cudom podzięce Poklękali radośnie wziąwszy siebie z ręce, Bo od kiedy świat światem, a śmierć jego obrębem, Po raz pierwszy Bóg płacząc obejmował się z dębem! Grajże, graju, graj Dopomóż ci Maj, Dopomóż ci miech, duda I wszelaka ułuda! ❤️ i cos do posłuchania;) http://szka.wrzuta.pl/audio/4g25h9ldpY/magda_umer_-_jezeli_milosc_jest_agnieszka_osiecka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotny60
Dziewczyny👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość samotny60
WITAMINY:-D NAJWIĘCEJ WITAMINY - Andrzej Rosiewicz NAJWIĘCEJ WITAMINY SZWEDKI SĄ WYSOKIE,ZGRABNE,HIGIENICZNE,ZDROWE, ALE PONOĆ DOSYĆ CHŁODNE,BO...POLODOWCOWE. TRZEBA PRZYZNAĆ,ATRAKCYJNE,ZWŁASZCZA SZWEDKI MŁODE ALE JAKBYŚ CZUŁ SIĘ W DOMU,W KTÓRYM WIEJE CHŁODEM ?! NAJWIĘCEJ WITAMINY MAJĄ POLSKIE DZIEWCZYNY I TO JEST PRAWDA,TO JEST FAKT:DZIEWCZĘCY UROK,WDZIĘK I TAKT I CHYBA W CAŁYM ŚWIECIE PIĘKNIEJSZYCH NIE ZNAJDZIECIE, ZA JEDEN UŚMIECH ODDAŁBYM CHICAGO,PARYŻ,KRYM ! SĄ FRANCUZKI,KTÓRE PONOĆ SŁYNĄ W ŚWIECIE MODY, ZDOBIĄ TWARZE W MAKIJAŻE I PACHNĄCE WODY, LECZ JAK CZUŁBYŚ SIĘ NAD RANEM IDĄC DO ROBOTY, GDYBYŚ NAGLE POCZUŁ W NOZDRZACH ZAPACH FIRMY COTY. ALBO ZAMIAST POKOWBOIĆ W DALEKIEJ SYBERII - CO ? MIAŁBYŚ CAŁE SWOJE ŻYCIE SPĘDZIĆ W PERFUMERII ? OD ROSJANKI CHCIAŁEM BUZI,RZEKŁA MI:NIE NADA... BARDZO MIŁE SĄ WĘGIERKI,ALE NIE POGADASZ... CZESZKA TYLKO MNIE ROZŚMIESZA,CHOCIAŻ LUBIĘ CZECHÓW- GDYBYM WYDAŁ SIĘ ZA CZESZKĘ,UMARŁBYM ZE ŚMIECHU! NIEMKI CZYSTE,OCZYWISTE,DOBRE SĄ NA ŻONĘ, MIAŁBYŚ ZAWSZE WYSPRZĄTANE MIESZKANIE Z BALKONEM. LECZ JAK CZUŁBYŚ SIĘ W TYM DOMU CZYSTYM,OCZYWISTYM, GDYBY W KUCHNI KTOŚ PRZY DZIECKU,MÓWIŁ PO NIEMIECKU ??? SĄ JAPONKI BARDZO GRZECZNE,CICHE,CIEMNOOKIE, WSCHODNIE GEJSZE NIEDZISIEJSZE,SKOŚNE,NIEWYSOKIE. MOŻE DAŁBYM SIĘ JAPONCE NAWET ZAUROCZYĆ, ALE JAK TU TAKIEJ CHINCE SPOJRZEĆ PROSTO W OCZY ??? http://blog.onet.pl/_d/sz/445052/aaa.jpg

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam Was wieczorkiem! I pozdrawiam gorąco❤️ Kasiu sliczne te fotki, ktore nam tu wystawiasz:) Piosenki wszystkie slucham z wielka przyjemnoscia niektore nawet po pare razy... Nie czytalam jeszcze wszystkich wpisow,ale musze to wieczorkiem nadrobic.:P Bo teraz MM postawil przede mna kolacje...Milo z jego strony...:-D Milego wieczorku🌼

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem :-D Widze , ze samotny porównuje na s do limonek:-D http://www.stokrotkapremium.pl/storage/full/1176299158_limonki.JPG Samotna! kochana wpadaj do nas , będzie ci lżej z nami👄 Nikt nie wie tak naprawdę, jak tego nie przeżył... To strasznie musi bolec, bardzo ci współczuje... Tylko czas może zagoić te rany... Aliss,popłakałam się:( biedna dziewczyna...👄👄 Alisario, jak czuje się piesio?👄 Waterlili👄 Jarzębino czerwona , któremu serce dać Jarzębino czerwona , biednemu sercu radź 👄 Wybałuszona👄 tuuuuja witaj🌼 Kasiuniu 👄 Piękne:) Złota, ja tez lubie zimę 👄 wszystkich lubie 👄

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niesmiala
halo! Pozdrawiam WB W👄 Chrzest chleba Chłopu narodziło się dziecko. Gdy kumowie zanieśli je do kościoła do chrztu, ksiądz ujrzawszy nagle w miejscu dziecka leżący na poduszce ogień, wzbraniał się dopełnić sakramentu i ludzi z niczym odesłał do domu. Kumowie, wróciwszy, spostrzegli znów na poduszce, w miejscu ognia, dziecko. Więc powtórnie niosą dziecko do chrztu, prosząc o spełnienie ceremonii. Ale i teraz ksiądz chrztu odmawia, widząc w miejscu dziecka leżącą na poduszce rybę. Zmartwione grono wraca do domu, lecz tu przybywszy, znajduje jak wprzódy dziecko na poduszce w miejscu ryby. Po raz tedy trzeci biegną wszyscy z dzieckiem do księdza, prosząc o chrzest. Ksiądz, choć i teraz zobaczył co innego, bo w miejscu dziecka leżący na poduszce bochenek chleba, zdecydował się przecież, by ludziom biegania a sobie czasu oszczędzić, bochenek ochrzcić, w nadziei, że mu tego Pan Bóg za grzech policzyć nie zechce. Zaledwie ceremonii dopełnił i bochenek pokropił, ten przemienił się znów nagle w dziecko, i tymi doń odzywa się słowy: - Gdybyś mnie był ochrzcił jako ogień, byłobym spaliło świat cały. Gdybyś zaś był ochrzcił rybę, zalałobym go jako woda potopem. Żeś mnie ochrzcił jako bochenek, to twoje szczęście, bo chleb jest prawdziwym żywotem, więc urodzajem i chlebem darzyć będę świat cały.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Niesmiala
Staff Leopold Bunt jesienny Gdzież jest ta wywalczona z mozołem pogoda, Ku której mnie przez lata wiodły strome ścieżki? Jestem znów jak samotna, przydrożna gospoda, Do której się o zmierzchu wdarły rzezimieszki. Drzwi i okna wrogimi wyłamali siły I wygnali spokojnych i radosnych gości. Może to obraz nieco dziwaczny, zawiły, Ale i sprawa moja nie ma się najprościej. Czarnych chmur mi naniosły jesienne zawieje, Miotają duszą moją jak najlichszą słomą, Na cztery wiatry poszły z otuchą nadzieje I tylko jedno pewne, że nic nie wiadomo. O, cicha, niezmącona harmonio bez skazy, Płaszczu, któryś mi dawał od chłodów ochronę I który odwracałem już w życiu dwa razy, Chyba nie przenicuję cię na trzecią stronę. Precz, łatanino, marne partactwo krawieckie! Nie będę na grzbiet wdziewał z łachmanów odzienia. W tkaninę tę zakradły się nici zdradzieckie, Nie chcę mądrości zszytej łatą wyrzeczenia! Na nowo zacząć żmudną pracę Penelopy, Choćby ją znów pruć przyszło od samego wątku! Ruszyć z podnóżka gnuśnie wypoczęte stopy I zmusić do wędrówki twardej od początku! Obudź, serce, porywy tak jeszcze niedawne, Wzbierz jako żagiel wiatrem i jak owoc sokiem, Tryśnij z siebie jak wino bosko marnotrawne I nad światem się rozlej pienistym obłokiem. Przemierz raz jeszcze wszystkie szczyty i otchłanie, Niech wiara twa zapory obala i kruszy, Aż runiesz i z wszystkiego rozum ci zostanie, Ta ostatnia kolumna na ruinach duszy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Prawdziwa jesienna plucha! Taki zimny wiatr zacina , ze wybebeszyło m i parasolkę:-D zrobię sobie gorącej herbatki i do poczytania usiądę:-D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×