Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

reno1965

Lato 80

Polecane posty

żono, żono.. nie kusz dziszaj głodnego wilka.. Hmmmm... bo zaprowadzę Cię do buzliwe fali!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No własnie.. pozostało mi sprawdzić co robi siasiadki w łarzence.. Bo do szyny sztucera nie pasuje, rusznikarz knocił mi coś.. oj.. będzie gnój..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
To pozostało mi siasiadki.. co ci nie da żona.. albo do baru z kumplami.. Bo z polowanie dzis nici z tego. Albo.. coż wykombinuję.. nooo... mam pomysł..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Reno...to masz wolną chatę :D I dopiero teraz mi to mówisz...noooooo...to już wiem skąd ten nastrój na figle ;) Widzę że ty chętny na fotki jesteś hihi...na forumowe koleżanki :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dobra, wykombinowałem coś, idziemy na balangi! Na stary rynek, pooglądać Dziewczynki, pogadać, flirtować, napić się, śmiach.. Będzie wysoło! Życzę miłego wieczoru! Żono, bużka.. tu i tam.. na tych wydepilowany słodki wargi.. P.S: Dobra zrobimy wymianę.. he..he..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość JUPITERKA81
http://www.pierwszy-raz.pl wasze wspomnienia... pierwszy pocałunek, pierwsza miłość... pierwszy raz... pierwszy mąż...:) Zarejestruj się zupełnie za darmo w 20 sekund !!! Wśród Pierwszych 1000 zarejestrowanych osób rozlosujemy 25 tygodniowych pobytów w ośródku SPA w Gdańsku ( opłacamy pobyt i dojazd ), 150 kompletów kosmetyków ERIS o wartości 130 zł każdy... to nie wszystko !!! jako zarejestrowany użytkownik co dwa miesiące będziesz brała udział w losowaniu 8 dniowej wycieczki na Malediwy wraz ze swoim ukochanym !!! * warunkiem udziału w losowaniu jest napisanie chociaż jednego nowego tematu w terminie do 3 dni od rejestracji !!! ( conajmniej 3 zdania )

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a za tydzień prosiak

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Julek, cieszę się że dobre.. następne raz dam Ci przepis na królik z marchewkami, z wino czerwone. Moje strone .. bardziej Poznan.. Oj... jak jestem nieprzetomne dzis.. jaka balanga była.. nie dawno wróciłem.. Miłego dnia, idę sie wyspać.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jeni .. Śmigaj na tych narty.. i uważaj na choinki!! Baw sie dobrze! Miłe wakacji!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupup
podnoszę!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Inne, zupełnie inne.. a long long time ago.. Wróciłem, ponad rok mi nie było, misja.. Tak nagle musiałem wyjechać że nawet nie wiedziałem gdzie mieszkamy.. Zostawiłem ten wybór, przeprowadzki na jej barkach, głupio mi było ale nie miałem innego wyboru. Wiedziałem gdzie i jak od listy która pisała do mnie, listy który odebrałem w basie wracając, tam gdzie byliśmy, nie przełożyli pocztę, zakaz całkowity kontaktu, śladu osobistości, tylko numer wiszące wokół szyje. Pisała. Poinformowała mnie że urodziła.. że syn, że zdrowe, że nie wytrzyma beze mnie, że to trudno.. że z nami koniec, nie może żyć z strachem, położyć się myśląc gdzie jestem, czy żyję, stać rano z tą kulą w żołądku, opiekować się dzieckiem.. myśląc że tylko On jej pozostał, wolała kończyć z nami, położyć kres, zapomnieć. Było to, patrząc na datę, 4 miesięcy temu, przeczytałem wczoraj, wracając z buszu. Nie! Przez rok tylko o niej myślałem, o nas, o niego.. nawet nie zdradziła jaki imię dała mojego syna, odcięła mnie od nich. Pozostało w mnie pustka. Radość, niecierpliwość z jaką wróciłem do bazy odleciała. Wczoraj siedziałem na ławce, sam, czytałem jej wszystkie listy, po kolej datami, do tej. Plik był gruby, 42 kopert, on niej. Pękło mi serce, rozpłakałem się. Rozładowałem moje żale, ból, strach, napięcia. 15 miesięcy strachu, niepewność, robactwo, niewyspanie, hałas, cisza.. nieznośna cisza kiedy każda liść padając na ziemi budzi człowieka, aż modliło się o dudnienie możdrzieże, o terkotaniu kałacha, lepiej to niż ten oczekiwanie, ten.. kiedy nas dopadną. 15 miesięcy ukrywanie się, połączenie się z radiem na sekundę aby nie być namierzone, wypatrywaniem samoloty, spadochrony z wiktem, amunicji, lekarstwa, i tych 11 blaszki w kieszeni, kumpli. Aby znaledź po powrocie pustka. Nikogo, niczego. Załamałem się, odprężenia? Czułem się jak.. jak okręt, płynąc w swoim torem, osaczony przez wodorosty pod kil, co chwila cięższe, zamulony, straciłem sterowność, za dużo. Za dużo ludzie w mnie, twarze, uśmiechu, grymasy strachu, bólu, rozpatrz, śmierć. Ja jak inni, nawet imion świeże rekrutów nie zapamiętaliśmy, po co ładować się z wspomnienia, po co obarczać się z nowymi znajomości.. i tak ich, nas nie będzie. Coś pękło w mnie, miałem dość.. ostatnia misja było. Przelało się. A najgorsze było że wiedziałem już że będzie to ciążyć w całym moim życiu, bez możliwości zwierzyć się nikomu bo i tak nikt nie przechodząc przez to nie zrozumie. Być sam, wśród ludzie, tumu. Na pewno koniec. Ważyłem moją przeszłość i wypisałem się. W tym duchu pojechałem do nich. Odkurzyłem motor, zapalił o dziwo od razu. Długa droga od Pretoria do Port St John, ponad 900 km. Dom wynajęty był w Eastern Cape, niedaleko parku Mkambati, najbliższą miejscowość 5 km dalej. Droga wiodła przez gęsty, podobną do dżungli nadmorski busz, a la las tropikalne, z zwisającymi wszędzie liany, na który raz po raz huśtały się małe błękitne małpy. Dotarłem jak mi tłumaczono wzdłuż biała plaża, a pary set metrów za kamieniem milowe, ruszałem w dół prosto ku nadbrzeże. Dom stał otoczoną wielkiego ogrodu granicząc z lasem po obu stron. Miedzy pniami świtał blask morza, o spienione fale ślizgające do bielutki piasek. Zaparkowałem motor przed drewnianym płotem. Furtka była otwarta, wszedłem. Piękne kwiaty rosłe tu tam.. jak wyspy na szorstki trawnik, duże czelisty głaz wbity był wśród rododendronów, jakby wyrósł, okryty mchem tam gdzie słonce nie dociera. Domek wyglądał niewielki stąd, rozłożysty, z bugenwillami pnące się na słupa dachu kryty strzechą nad wejścia. Obok był zaparkowany mojego starego Land Rovera, okrytą kurzym, owocami drzew, na szyby biała mgiełka soli osadził się. Dostałem się na ganek, odwróciłem się i rozejrzałem się wokół mnie. W tej miejsce emanowało spokój. Pięknie było, na odludziu, śpiew ptaki, dudnienie fali, gdzieś nie gdzieś słychać było gaworzenie małp. Nagle szelest za mną, tarcia pazury o kamienną posadką, pies.. moja suka.. Roda! Mimo ze ani słowa.. poznała mnie od razu, śmiesznie pochylając głową lewo, prawo.. błysk e jej oczy, kwik z radości.. już skoczyła przedni łap oparty o mnie, język długi jak u mrówkojad starając lizać mi trwasz.. skakała na mnie, ogon uderzał o słup jak dzwon, zwijała się, wtulała się w moje nogi sapała.. głaskałem ją radośnie, po chwili uspokoiła się. W świetle wirowała chmura rudą sierść, mały krótki włosy który zgubiła z podniecenie, widać było każdy włos kiedy się wyprostowałem. Oddychałem głęboko, wolno opuszczając powietrze. Zapukałem. Usłyszałem poruszenie w domu, klamka się kręciła, była.. na. Była piękniejsza niż kiedykolwiek. Jej długi ciemne włosy lśniły w świetle wieczorne, była boso na teakowe deski, Ramion, nogi z miodowym kolorze, opalona, widać jędrny jak dawni. -B. -wyszeptałem. -Ty?!? Wyszło jak okrzyk bólu.. próbowała zamknąć mi drzwi pod nosem ale stopa moja zaklinował się między drzwi a framugę.. -Odejdz – słyszałem- nie chcę Cię widzieć , to koniec. Proszę Cię, odejdz. -Poczekaj..- odparłem drzwi ręką, razem z nią.. szamotała się ale dała za wygraną, cofnęła się o krok, dwa.. -Nie chcę Cię.. nie mogę tak żyć.. proszę Cię, zostaw mnie.. zostaw nas.. powiedziała z wyrazem jak dziecko obudzonego z snu.. z koszmaru.. Patrzyłem na nią, ręce wzdłuż ciała, z wyrazem zrezygnowanie.. Jej skóra lśniła, aż emanowało z nią blaskiem zdrowia, młodości, wigoru. Tych oczy w krstałt migdałki, o żółto bursztynowe kolor błyszczały, jej wargi rozchylone, jędrny, tą dawną kapryśną linią, ich, załagodziła się, ten słodki nosek, ta szyją łabędzi.. Opadło moją bojowość kiedy trafiło mnie jej słów, cofnąłem, prawie się odwróciłem aby oddalić się.. jej ręka złapała mojego ramiona, pociągnęła, padła w moje objęcia. Jej mały pięści biły moją klatka, z złości.. ten basowe dudnienie w płuca.. płakała.. szlochała.. -Myślałem że Cię nigdy nie zobaczę.. jak mogłeś.. żadnej wiadomości nie miałem.. tylko radio trąbiło co się tam dziele.. dlaczego mi to zrobiłeś?.. Było to krzyk rozpacze, z głębi serca.. sława mieszały się z łzami.. łapliwie nabierała powietrza, w długimi spazmatyczne haustami.. usta, wargi wtulone w moimi ramionami.. woli po woli odsuwała się, przytrzymałem ją, delikatnie usadzając ją na kolana, z mną. Jej płać obudził dziecko.. wystraszone, czując że coś się dzieje, rozpłakał się. Minęło chwilę zanim się pozbierała, odwróciła się i poszła w dal, do ciemnego pokoju, o zamknięty okiennice zatrzymują rozkosze chłód. Za nią tam kroczyłem. Dziecko.. mój syn.. leżał w kuferkiem pościelonym krowi skórę, kremowo brązową, raczki wystawały z niego, machając na ratunek, wołając mamę. Tych malutki różowe pięści, z złości przebierały. Podniosła Go, głowa miał prostą, dumną, a mimo ciemną czerwone twarz od płaczu i złości, był śliczne, coś poruszyło się w mnie. Moja krew.. mojego syna.. nasiona z moje lędźwie.. czułem się dumne.. pobudziło w mnie uczucia.. nieznany.. az ciepło w sercu mi się robiło.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×