Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość xerezz

zwiazek na odleglosc ... korzysci/koszta ...

Polecane posty

Gość xerezz

pytanie do osob ktore sa lub byly w zwiazku na odleglosc, jakie wymienily by "koszta" takiego zwiazku ? dla mnie jesli zdecyduje sie na taki zwiazek, cale szczescie przycmiewa kilka rzeczy: - logistyka 400 km (tylko pociag, lub samochod, a wiec ok 6 godzin podrozy :( nie ma polaczenia lotniczego 😠 ) - czas - wspomniane 6 godzin w jedna strone :( - czas - ogolnie rzecz mowiac, jestem zajetym czlowiekiem, i mam duzo zajec - koszta: szacuje, ze przy moich wypadach dajmy na to 3 razy w miesiacu po 3 dni wyszloby ok 2000zl ( skad taka suma: przejazdy + zakwaterowanie w hotelu [ odpada zamieszkanie w jej domu rodzinnym na samym poczatku zwiazku, a po drugie ja i tak preferuje prywatnosc i swobode ] + wyzywienie + wspolna rozrywka ) czy ktos spotkal sie z tymi problemami i przezwyciezyl je ? czy moze nie dal rady ? a jesli sie udalo, to jak dlugo mozna tak ciagnac ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bylam w zwiazku na odleglosc: Koszta: - najwiekszy to tesknota - wydawanie forsy na rozmowy telefoniczne i sms (koszt pieniezny) - koszty podrozy do siebie (Polska-Italia, mniej wiecej co 2 mies) -brak kontaktu fizycznego, mozliwosci przytulenia sie Korzysci: - moglam sobie wychodzic dowoli z kumpelami i bawic sie swietnie majac poczucie ze juz nie musze szukac faceta bo go mam, wiec skupialam sie tylko na zabawie - moglam postawic na wiekszy rozwoj samej siebie- dodatkowe kursy, nauka, czytanie - jak sie widywalismy po dluzzszej rozlace to nie moglismy sie soba nacieszyc - po dluzszych rozlakach przytulanka byly superowe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość xerezz
bylas, to juz nie jestes, rozpadlo sie przez odleglosc ? wiesz, dzisiaj rozmowy tel to juz nie majatek, jakos to mozna obejsc. mowisz ze co 2 mc podrozowalas, tragedia :o , dlatego ja zakladam min 3 wypady na miesiac. co do korzysci to masz racje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jakto co myslimy
jesli dwoje ludzi sie kocha to odleglosc nie ma znaczenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
u mnie sie rozpadlo podobno przez odleglosc :O 200 km Ale powiem, ze na poczatku nie bylam do tego optymistycznie nastawiona a potem wlasnie zaczelam widziec plusy, ze nie musze calego czasu poswiecac facetowi, ale tesknota byla ogromnaaaaaaaaaa :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Bylam, juz nie jestem bo dzis jestesmy malzenstwem i mieszkamy razem:)) Nasza odleglosc trwala okolo 9 miesiecy. Ogolnie mysle ze milosc na odleglosc moze przetrwac ale pod warunkiem ze jest realna mozliwosc ze ta odleglosc sie skonczy i ze mozna snuc wspolne plany. Jezeli odleglosc zaczyna sie przeciagac w nieskonczonosc to moim zdaniem szanse staja sie znikome by zwiazek przetrwal.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mallinkka
z tego co widac , slychac, to duze ryzyko jest takie ze zmeczeni odlegloscia, nagle znajdziemy sobie kogos na miejscu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Po prostu jest tak ze po pewnym czasie kazdy zyje tylko swoim zyciem, planuje za siebie. I chcac nie chcac odklada zwiazek na bok. Dlatego mysle ze zwiazek na odleglosc jest mozliwy tylko do pewnego momentu. Potem to juz przeciaganie. No i wogole ile mozna porozumiewac sie tylko za pomoica telefonu czy skype\'a?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kocurkowa
Ta tesknota czasem zabija nawet slonce za oknem... :/ Na koncie 2 związki na odległość. 200 km - przez piec długich lat a obecnie od kilku miesiecy, żeby nie było za łatwo ja w PL on w UK. Życie na gg i skype to mój chleb powszedni i da sie do tego przywyknąć. Czasem jednak przychodzi taki dzień, ze łapiesz sie na tym, iż myśląc o tej drugiej osobie widzisz przed oczami monitor zamiast twarzy... Teoretycznie to nic takiego, bez czego nie mozna żyć ale świadomość, że nie mozesz sie do kogos przytulic i dostać całusa wtedy kiedy tego najbardziej potrzebujesz.... bo nastepne spotkanie za 2 tygodnie/kolejny lot za 2 miesiace... sprawia mi czasem wręcz fizyczny ból. Trzeba sie też pilnować, bo kłótnia na necie często kończy sie mega nieporozumieniem a czasem i o wiele gorzej niz mogłoby to być w realu (łatwiej jest wyłaczyć komputer niz pisac ta sama mysl 15 raz na rozne sposoby). Dużo by można jeszcze pisać o minusach... Co do plusów to zgadzam się z agnesinkka. Każda chwila po rozłące jest fajna a noce robia sie dziwnie krótkie ale im dłużej to trwa tym gorzej. Ja wytrzymałam 5 lat i powiedziałam dość. A on, jak sie dowiedziałam po rozstaniu, kilka tygodni przed nim, juz pocieszał sie okazyjnie z miejscowa... A obecnie? Planujemy za kilka miesiecy razem zamieszkać tu w kraju. Uczucie jest dość świeże i właśnie wchodzące na etap probowania sie jak daleko jedno możne wychodzic na teren drugiego. Co kiedyś będzie wspólne a co ma`pozostac autonomiczne. Załatwianie tego na necie jest... Niby oczywiste, że każde ma swoje zajecia, że wychodzimy osobno, z innymi ludzmi przebywamy, bo razem nie mozemy. I właśnie to: razem nie mozemy, kiedys będzie inaczej, za niedługo, to słowa które chce sie aby nie istnialy. Co zabawne, to Internet nas do siebie mocno zbliżył a teraz czasem dzieli. Codzien rozmawiamy godzinami i sobie powtarzam ze skoro dałam rade zyc tak 5 lat to co to dla mnie kilka miesięcy. Nie daje głowy czy wytrzymam, coraz czesciej się gryziemy i najczesciej zaczyna sie od tego ze ktoś zle zrozumiał czyjeś intencje. Po ostatniej wymianie podgladow, po raz pierwszy nie chce mi sie z nim gadac i niczego wyjasniac (on pewnie czuje podobnie). Niedobrze mi juz czasem od zdzierania farby z klawiatury, \"objęc\" poduszki i pustki która nastaje po wyjezdach. Choc ten stan rzeczy to niczyja \"wina\", gdy do tego dochodzi stres to tesknota zamienia sie w złość a ja w zielonookiego potwora. Niedługo wyczekiwane spotkanie, albo sie dogadamy albo nie wiem co i nawet nie chce wiedziec... Nie chce sie poddawac. Praktycznie zmusiłam sie by znów tak komuś mocno zaufac i dużo mnie kosztowała decyzja o tym, by wejsc w taki zwiazek po raz drugi. Wiedziałam z czym to się wiąże ale w całym tym szaleństwie nie wziełam chyba na serio pod uwage, ze czesc tego co uwazam za przeszlosc będzie znów rzeczywistoscią. Czy warto? Jak sie kocha... Pewnie że tak, warto i przeryczeć miesiac i przemeczyc się z okresowymi deficytami bo nagroda ukryta w ramionach bliskiej osoby skutecznie przysłania ponoszone koszty. Chyba.... ;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×