Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość mieszczuszka

Różnice kulturowe MIASTO-WIEŚ, różnice w związku, teściowie

Polecane posty

Gość mieszczuszka

Wiem, że przydługawa ta wypowiedź, ale tak jakoś mi się taka skleciła ;) musiałam z siebie wyrzucić wszystkie te przykłady dla mnie nieraz tragi-komicznych zachowań... zapraszam cierpliwych do czytania :) Już kiedyś był taki temat ale nikt poważnie na niego nie odpowiedział.. Dlatego pytam - czy macie doświadczenia z takim związkiem - ona z miasta, on ze wsi? Czy da się pokonać różnice kulturowe? Ja jestem w takim związku i facet jak facet, ale jego mamusia i siostra są po prostu niepokonane w pojmowaniu świata... On na szczęście tak skrajny nie jest, ale też czasem jak coś powie to ręce opadają... :( Zdaje im się, że wszystko wiedzą najlepiej choć kompletnie o niczym nie mają pojęcia. Ja znam się na szeroko pojętej biologii, fizjologii, mam pojęcie o medycynie ze względu na studia i zainteresowania i jak się zaczyna taki temat, to umiem zweryfikować to co mówią. To samo mój facet - on z kolei szaleje za samochodami, ale i tak jego mama "wie lepiej" co i jak w aucie działa... A jak czegoś nie wiem, to od razu mówię, po co mam pierdaczyć od rzeczy jakieś bzdury - a wtedy jest raj dla teściowej - ona wszystko "ładnie mi wytłumaczy" - nie trzyma się to kupy nigdy to co ona tłumaczy, bo powtarza tylko fragmenty, które gdzieśtam u siąsiadki usłyszała, pomieszane z tym co czytała w gazecie z programem... Masakra Najlepsze i tak są komentarze na temat wszystkiego co widać w danej chwili na ekranie telewizora. Szlag mnie trafia i krew zalewa, bo nigdy u nich nic nie obejrzałam od początku do końca w pełnym skupieniu, ciszy, z uwagą. Jak są wiadomości to najpierw zostaje skomentowana polityka, szczególnie dany polityk, jaki akurat się nawinie. Niestety nikt nie wie co właśnie powiedział on, ale za to wszyscy znają zdanie teściowej na jego temat. Potem komentowana jest spikerka, że jest brzydka i nie pasuje jej ten żakiet. A jak pokazują wypadek na drodze to już koniec świata - podnosi się istny krzyk!" "a co to to się stało? mój boże gdzie to było? u nas może gdzieś! a ile to osób jechało? w poślizg wpadł teraz tak mokro [po chwili] o nie nie, pewnie na tira wpadli, tak został zgnieciony samochód, że od razu wam mówię, że na tira wpadli...(...), ale ładnie wam tłumaczę, że na tira" (wszyscy widzą....... a ona myśli, że tylko ona to wie); zresztą te ostatnie cytaty, to wciąż się przewijają o co by nie chodziło, ona wszystko ładnie nam wytłumaczy i ona od razu mówi! ona z góry mówi, że to będzie tak a nie inaczej! I koniec dyskusji! Niezłe jest też używanie słów, których znaczenia się nie zna. Moja teściowa w co drugim zdaniu używa słowa "bynajmniej", choć chodzi jej o "co najmniej" lub przynajmniej". Tam gdzie mogłaby użyć "bynajmniej" używa innych słów. No ale brzmi dumnie... -.-;; Nie trawię oglądania mnie od góry do dołu jak przyjadę do nich, zawsze komentują - niby miło, że mam ładne buty albo płaszcz - ale to, że pamiętają dokładnie kiedy miałam dany sweter na sobie, albo w czym byłam 3 tygodnie temu u nich to lekka przesada. I zaraz roztrząsają a gdzie kupione, no i najważniejsze za ile, bo skąd ja mam na to pieniądze! Jak szwagierka z teściową sobie coś kupią i ja nie daj boże nie zauważę to lecą na łeb na szyję, żeby tylko mi pokazać, jaką to niesamowitą rzecz kupiły, za takie pieniądze i w ogóle. I zaraz rewia mody - choć ani trochę mnie to nie interesuje, muszą się pochwalić. Miałam "przyjemność" mieszkać jakiś czas ze szwagierką w Szkocji, i poznałam jaka jest - wszystko najtańszym kosztem, lepiej kupić dziadostwo, ale chwalić się i trąbić naokoło, że z zagramanicy! i to jakie tanie było! Wielce podniecała się chłamem z Primarku, a jak poszłyśmy do byle jakiego innego - droższego sklepu to nigdy nie było tam co kupić (dziwnym trafem mi się udało - kupiłam mniej ale konkretniej - myślę, że finansowo na to samo wyszłyśmy, może nawet ona więcej wydała). I tym sposobem nazwoziła bezpłciowych t-shirto-podkoszulków w kolorach beż i brąz oraz kilka szorstkich swetrów, które wyglądają jak męskie w kolorach paskudna lilia i lazur, w których i tak nie chodzi. Ach i zapomniałabym o "pięknych" biało-brudnych torebkach skajowych z przeceny u babajów - wg mnie moja niemłoda już mama nawet powiedziałaby, że "kościołowa" i dla starej baby, no po prostu chłam do kwadratu, paskudztwo jak ich mało, ALE Z ZAGRANICY!.. W ogóle to najładniejsze rzeczy to ona kupiła sobie w Belgii (ja tam nie byłam, więc jest szansa, że będę jej zazdrościć) - kupiła sweter, jest ładny fakt, ale chodzi w nim bez przerwy pusząc się jak paw. Ale dośc o łachach, bo się spawiuję... Pojechaliśmy na cmentarz do dziadków lubego, zmarli całkiem niedawno, przyszła teściowa nieraz opowiadała o nich z wielkim żalem i tęsknotą. Jednak na cmentarzu zaczęła się modlić, a za pół minuty już bardziej od jej zmarłych rodziców zainteresowali ją ludzie na parkingu - musiała ich zlustrować, co robią, skąd są (rejestracja), gdzie jadą, ilu ich jest. Albo jak tylko jej powiedzieliśmy z lubym, że śliczną bryczkę widzieliśmy obok kościoła przejeżdżając, to zaraz pół godziny się zastanawia kto to mógł się żenić. Dodam, że mają mieszkanko w bloku w miasteczku obok ich wsi (mieszkają tam tylko w zimie jak jest mniej roboty na wsi, także też nie ma stałego kontaktu ze wszystkimi) i szanowna teściowa przerabiała na głos całe osiedle (4 czy 5 bloków), każdą klatkę i każde mieszkanie w poszukiwaniu państwa młodych w swojej głowie. Dla mnie to wszystko jest szokujące, bo mi nawet do głowy nie przyjdzie, żeby oglądać kogoś, patrzeć i analizować co ma nowego. Albo chwalić się nowym ciuchem, torebką, biżuterią. Jak ktoś zauważy, bardzo mi miło, ale ubieram się dla siebie. Oczywiście lubię ciągle cośtam kupować, wyglądać modnie i atrakcyjnie, ale markowe rzeczy kupuję dość rzadko, bo są drogie, najczęściej szukam perełek w ciuchlandach albo kupuję coś na targach; sztuka w moim przypadku raczej polega na doborze fajnych dodatków, które nawet markowe i piękne, zazwyczaj nie są aż tak drogie, że nieosiągalne; na makijażu, fryzurze... Generalnie nie ma się czym podniecać, wszystkie moje znajome na tej samej zasadzie funkcjonują, ale tylko te, jak mi się wydaje, zakompleksione w głównej mierze pochodzeniem próbują za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę i zwracają uwagę, czy ktoś przypadkiem nie ma lepiej od nich. Nigdy mi nie przyszło też na myśl, żeby obserwować sąsiadów i generalnie interesować się czyimś życiem. Z moich sąsiadów tylko z mojej klatki mówię "dzień dobry", przytrzymam drzwi, uśmiechnę się, bo czemu nie, wymienię spostrzeżenia na temat panującej aury, "dziękuję", "proszę" i na tym nasza znajomość się kończy. Nie mam pojęcia jak się nazywają w większości... Nie wiem, kto jaki ma samochód, już nie mówiąc o tym, kto gdzie pracuje. A moja teściowa wie wszystko o wszystkich z jej osiedla. Rozpoznaje każdy obcy samochód, choć wokół bloków na parkingach i w garażach stoi ich na pewno grubo ponad setka. Mojemu facetowi cośtam niestety z tej wsi zostało, na ogół jest podobny do mnie, przyznaje mi rację, że tak właśnie mu się podoba, że nikt nikim się nie interesuje, ale czasem gdzieśtam podświadomość jednak pracuje... Oczywiście moja przyszła teściowa to przykład rażący, on ją przypomina może w kilku % zaledwie, ale mimo wszystko... Czasem dla mnie coś jest oczywiste, a jemu muszę tłumaczyć, choć jest już stary chłop i na dodatek starszy ode mnie o 6 lat - wolałabym żeby to on mnie uczył życia, a nie żebym ja go wprowadzała w ten nowocześniejszy sposób postrzegania świata. Boję się, że to tylko piękne deklaracje, że i tak za parę lat okaże się, że on właśnie takiej rodziny pragnie jaką ma matkę... Że odpowiada mu to, no bo tak się wychował... Mówi, że nigdy nie chce wrócić na wieś (teraz pracuje w tym swoim miasteczku, w poważniej firmie, ludzie z większych miast tam dojeżdżają do pracy), że irytuje go mentalność takich ludzi... Ale też czasem z kolei jego mama mówi to samo, że też ją ta wieś denerwuje itd - a sama właśnie ją reprezentuje i nie chodzi mi o pochodzenie tylko o rozum... Może wyszło na to, że mam jakieś straszne ale akurat do ludzi ze wsi - mnie samo pochodzenie absolutnie nie przeszkadza, powiem więcej, doceniam to, że mam gdzie pojechać na weekend, żeby odpocząć od zgiełku, komputera; pochodzić po lesie, miałam też nieraz okazję pomagać normalnie w polu, do roboty i też nie narzekałam, doceniłam tylko bardziej trud i pracę ludzi, którzy muszą cały czas tak zarabiać. Ale niestety te zachowania, wydaje mi się, są tak już ulokowane, ze względu na to, że na wsi wszyscy się znają - no i co ludzie powiedzą - trzeba się wciąż pokazywać i obserwować, czy sąsiad nie ma przypadkiem lepiej, bo wtedy wstyd. W mieście jest prawie pełna anonimowość i z całym szacunkiem, ale mnie osobiście serdecznie grzeje co kto sobie o mnie pomyśli jak do sklepu pójdę w dresie, rozczochrana i nieumalowana. Jedyne co mnie interesuje to to żeby kupić sobie bułki... Jeśli dotrwaliście do końca tej neverending wypowiedzi to powiedzcie, jakie jeszcze zachowania Was znacie, skąd to się wg Was bierze, a może to jest normalnie tylko ja jestem jakaś dziwna ;/ ;D Wg mnie to jest sprawa kompleksów, pochodzą ze wsi to chcą nadrobić wszystkim czym się da, żeby tylko pokazać jacy to są światowi - co razem z taką mentalnością daje niestety mieszankę wybuchową. Myślę, że jakby ci ludzie nabrali pewności siebie, że też są super, gdyby zaczęli być dumni z tego skąd pochodzą, gdyby zaczęli interesować się tylko sobą i doskonalić się dla siebie - a nie dla sąsiada - to wyglądałoby to inaczej - czuliby się dobrze we własnej skórze, nie udawaliby nikogo i sprawialiby przyjemności sobie, a nie tylko poprzez satysfakcję z tego, że zaszpanowali przed kimś... Czekam na odpowiedzi, pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość cóż
wydajesz mi się rozpieszczoną (jedynaczką?) mieszczuszką, b.młodą, która jeszcze życia nie zna.... dlatego pisze takie głupoty :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kluska serowa
z takim podejsciem do tesciowej i faceta mam nadzieje ze nie planujesz wspolnej przyszlosci :D nie chodzi o to czy sie zgadzam z tym czy nie ale zastanawia mnie czy bedziesz w stanie uznac jego matke za rodzine - teoretycznie druga matke po slubie :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
och jej ludzi na sile nie zmienisz i to akurat nie istotne czy pochodza z przyslowiowej wsi czy miasta wszedzie mozna znalezc takie przyklady

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość on mieszczuszek
miedzy nami nigdy nie bylo problemow, jesli chodzi o pochodzenie. Problemem jest jego Mama. On z moja MAma dogaduja sie swietnie, lubia sie, dzwonia do siebie. Gorzej jest ze mna i jego Mama. Szanuje ja, bo to starsza kobieta, wychowala mego faceta. Ale wybaczcie. :( Nikt nie bedzie mnie wychowywal i umoralnial na sile. Nie mamy z moim panem slubu. Chyba juz wkrótce. Normalnie jak jade do ew. przyszlej tesciowej, to wlos mi sie jezy. Nie potrafie sie "odszczekac" na poczekaniu. Kazda taka wizyta duzo mnie kosztuje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zgadzam sie to
to jest straszne :o sama jezdze na wies do rodziny,,,ostatnio pojechalam znowu, siedzimy w barze ze znajomymi kuzynki - ktoś pochwalil moja bluzke...no to ja z nieukrywana radoscia chwale sie, ze z lumpa za 1,5zl (kocham lumpeksy :D) i rozpoczela sie dyskuzsjka polaczona ze spojrzeniami politowania w moja strone...no bo jak to? kuzynka grzecznie potakiwala sama majac na sobie rzeczy z lumpa...:o smiac mi sie chcialo, pozniej wytlumaczyla mi, ze nie powinnam sie przyznawac...predzej powinnam wspomniec o butach za 450zl...a najlepiej sklamac, ze kosztowaly 600zl buahahaha im wiecej tym lepeij! dokladnie...moim rodzice nie sa wybitnie majetni, mam 2 pary butow na zime...kuzynki oczywiscie chyba z 10 (bo jak to laizc w 2 na zmiane?) - wszytskie made in targ...dla nich niewyobrazalne to jest, ze mozna wybrac mniej ale lepszej jakosci :o i oczywsicie zastaw sie a postaw sie :D blisko rok temu popzyczali od ans 2000zl rzekomo na jedzenie...of koz wioadomo bylo, ze kasa potrzebna jest m/in. na 18tke kuzynki...now alsnie, m.in. a nie glownie, wydala na nia 1500zl - impreza na raptem niecale 15 osob.,..zwrotu kasy nie dostaliismy w calosci do dzis....w miedzyczasie pozyczyli kolejne 2 razy...zwrot kasy nastapi pewnie po wakacjach, pojada beda tyrac w polu u niemcow przez 2 miechy cala rodzina...wroca, psoplacaja czesc dlugow...a znajomym opwiedza jak tpo fajnie bylo u "cioci za granica" :D:D:D a o niezwykle obszernej wiedzy o innych juz mi sie nawet pisac nie chce... przypomniallo mi sie ejszcze jak kiedys cala wies sie zebrala, bo sasiadka zrobila mi awanture...siedzi babsko chyba 24h pzed domem i klacha...tak sie jakos zlozylo, ze widzac ja 8. raz danego dnia nie powiedzialam 8. raz zacnej damie dzien dobry - awantura na pol godziny, wyzwiska od mieszczuchow co wsi nie szanuja, nawet do moich ropdzicow zadzwonila....hahahaha

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
miasto -wies jest jeszcze do przyjecia,z czasem mozna sie dogadac jakos. Najbardziej upierdliwe zwiazki jakie mialam okazje obserwowac to Wschod-zachod Polski:-o Tutaj roznice kulturowe sa nie do przeskoczenia-wschodnie kobiety nadal zamkniete w kuchni,ich zycie ogranicza sie do uslugiwania mezczyznom i sprzatania domu:-o,oczywiscie mam na mysli pokolenie tesciow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie sadze by chodzilo
o roznice miasto-wies... oza tym lepsze to co autorka napisala niz inne tesciowe i rodzinki. Ja naprawde nie widze problemu :D jest ok---> Dlaczego tak uwazasz? :( Przeciez ci z zachodu tez przybyli z kresow... :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mieszczuszka
Witam i od razu odpowiadam, nie wiem czy piszę głupoty - tak czuję i po to podjęlam dyskusję z Wami chce się dowiedzieć czy tylko ja to tak odczuwam, a może jestemw błędzie, więc może mnie z niego wyprowadzisz? Planuję wspólną przyszłość, bo wychodzę za mojego faceta a nie za jego matkę - dostaję ją gratis w komplecie z lubym, na to nic nie poradzę. :Podejście jak do każdej innej sprawy mam tolerancyjne, staram się doceniać pozytywne strony, ale rażą mnie czasem takie zachowania bo ja zostałam wychowana zupełnie inaczej - pewnie ich rażą czasem moje zachowania i liczę się z tym, że w ogóle nigdy do końca się nie dogadam z jego rodziną - choć naprawdę chciałabym, nie jestem kłótliwa :) . Nie wspomniałam wcześniej o takiej sprawie, że od kiedy mam jako taką świadomość deklaruję się jako ateistka i bardzo chciałabym żeby teściowa nie robiła z tego problemu - ja szanuję mojego faceta katolika, on chce ślub kościelny i ja się na to zgodzę bez dwóch zdań bo go rozumiem, ale jestem ciekawa jej reakcji jak gdzieśtam przypadkiem usłyszy, że dla mnie to jest przedstawienie i nie będę tej uroczystości przeżywać tak jak ona. Wystarczy mi jej reakcja jak mój przyszły szwagier wspomniał tylko w czasie luźnej zupełnie rozmowy że coraz więcej jest ślubów samych cywilnych, że ludzie pomijają kościelny (ale on jak najbardziej tego chce, zawsze tak mówił) - to zaraz naskoczyła na niego, że co on nie chce kościelnego, rozmyślił się, że oni go szybko przepędzą, że córki nie oddadzą bez kościelnego... A to była tylko ot taka pogawędka zupełnie nie tycząca się szwagra ślubu... zgadza się że wszędzie można znaleźć takie przykłady i pisałam to już, że nie chodzi mi o pochodzenie a o takie myślenie - które wg mnie ma swoją genezę właśnie na wsi gdzie wszyscy się znają i trzeba szpanować przed sąsiadami i myśleć co ludzie powiedzą. Tak mi się wydaje. Ludzi na siłę nie zmienię i nie mam zamiaru zmieniać jego mamy, chciałabym tylko żeby on - bo to z nim planuję życie - nie okazał się po paru latach podobny, a nawet jeśli to czy jakoś dam radę dogadać się z nim mimo wszystko... Ja jestem ze wschodu Polski :) i on też. Ale nie mam zamiaru usługiwać mężowi, podawać papucie i obiadek i cały dzień ze szmatą... Jestem czasem leń przyznaję się, jak mi się nie chce akurat dziś sprzątać to tego nie robię, wyznaję zasadę że dom jest do mieszkania a nie do sprzątania i nikt jeszcze od tego nie umarł. Jestem za podziałem obowiązków, w zależności od godzin pracy itd jak które z małżonków będzie mogło to tak mam nadzieję ustalimy obowiązki i tyle. U nich zawsze jest czysto i świeżo dbają czasem o to pedantycznie, ale na szczęście teść ma w tym też znaczny udział - także przykład mój luby ma dobry w domu. Ale powiem Wam że ostatnio mnie przeraził mój luby - bo przekomarzaliśmy się trochę ot, jak dla mnie to była zabawa i żarty, ale on się naprawdę przejął, jak się potem przyznał - przekomarzaliśmy się, w ten sposób, że on powiedział, że nie lubi gotować (w czasie przygotowywania sałatki do ryby po grecku :D ), a ja na to "zmartwiłam się" i powiedziałam, że w takim razie chyba całe życie kanapki będziemy jeść bo ja też nie lubię ;) Potem znowu jakaś inna sytuacja i powiedziałam, że jak ja myję okna to wiecznie są smugi i chyba on się będzie musiał tym zająć. On na drugi dzień całkiem na serio mi powiedział, że bardzo by nie chciał żebym ja nic nie robiła w domu i że nie chce przychodzić z pracy i obiad sobie robić i sprzątać...... Zabił mnie tym stwierdzeniem nie dlatego że żartów nie zaczaił, ale ja zakładam też taką sytuację, że czasem on jednak będzie mi pomagał, czasem sprzątał i czasem gotował.... Ale na szczęście w kaszę nie dam sobie dmuchać, mam nadzieję, że to akurat będzie do pogodzenia, bo teraz razem nie mieszkamy ale mieszkaliśmy jakiś czas i dawaliśmy jakoś radę :) Poza tym tak jak napisałam, ma dobry przykład w domu, teściowa też nie daje sobie na siebie wszystkiego zwalić, także chyba nie jest źle. Hehe, wiem że ludzie mają gorszych teściów, ale jak ktoś zauważył jestem młoda, niedoświadczona ;) i nastąpił moment w którym muszę poważnie pomyśleć o przyszłości z moim facetem. Jestem pełna obaw jak to się ułoży, a wyznaję zasadę, że zawsze warto podyskutować, zawsze rozmowa rozwija. Także czemu nie :) on mieszczuszek i zgadzam sie to - pozdrawiam i życzę Wam jak i sobie sukcesów w dogadywaniu się i szukaniu pozytywnych stron mimo wszystko :) Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mieszczuszka
podnoszę bo coś się forum wiesza

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestes taka durna i dziecinna
ze nawet nikomu nie chce sie tobie odpowiadac. Przestan wreszcie sie osmieszac Mieszczuszko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mieszczuszka
Powiedz mi więc dlaczego jestem durna i dziecinna. Przyjmuję krytykę na klatę :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestes taka durna i dziecinna
dlatego, ze twoja krytyka dotyczaca tesciowej i siostry twojego faceta jest po prostu smieszna. Przeczytaj jeszcze raz to, co napisalas, a sama zauwazysz. Czy dorosla kobieta pisze w ten sposob? Watpie. Krytykujesz je, bo kupuja sobie tanie rzeczy i inne dziecinne argumenty, ze siostra cieszy sie, ze kupila sobie ciuch za granica? Moze cieszy ja nie fakt, ze kupila ciuch za granica, ale ze sama sobie na niego zarobila! Wez rusz troche glowa kolezanko, a nie tylko oceniasz.Przestan, prosze cie...a coz cie zreszta obchodzi co one robia z wlasnymi pieniedzmi, co kupuja, ile wydaja i na co...jestes naprawde smieszna. Poza tym, denerwuja mnie ludzie, ktorzy oceniaja innych, a juz do bialej goraczki doprowadzaja mnie gwiazdy takie jak ty, ktore uwazaja, ze pozjadaly wszystkie rozumy, sa idealne i tylko one znaja doskonala recepte na zycie, zachowanie, podejscie do innych, wydawanie pieniedzy i Bog wiec co tam jeszcze. . Troche luzu i pokory przydalby sie z twojej strony wiesz. Ma prawo nie podobac ci sie ich zachowanie, ale taka krytyke uwazam za chwyt ponizej pasa z twojej strony wzgledem chociazby twojego chlopaka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość fajny temat
Hm za żadną gwiazde się nie uważam wręcz przeciwnie nie wyrózniam się i wcale tego nie chce.. Nie krytykuje ich za to że kupują tanie rzeczy - bo chyba nie doczytałaś/łeś że sama ubieram się głównie w lumpeksach i na targu a markowe rzeczy to pewien luksus... I dlatego też uważam że nie ma się czym chwalić... Nie uważam że znam recepte na życie przecież cały czas powtarzam że nie chce ich zmieniać, razi mnie to bo inaczej myślę i chciałam tylko zapytać dziewczyn z podobnymi odczuciami i doświadczeniami, czy udało im się kiedyś pogodzić taką sytuację i w końcu znalazły jakiś wspólny język z narzeczonym i jego rodzicami. Szanuję je i nigdy nie chciałabym nikogo urazić, po prostu boję się, że mentalność będzie ciągłym problemem w porozumieniu, raczej chodzi mi o to że to ja będę piątym kołem u wozu dla nich z moimi niekonwencjonalnymi jak dla nich poglądami i nigdy nie zaakceptują mnie choćby dlatego że nie latam do kościoła co niedziela. Dla mnie żadna wiara nie jest problemem, a dla nich wszystko co inne jest gorsze... I właśnie mnie ani troche nie obchodzi co ona robi z własnymi pieniędzmi wcale nie jestem ciekawa że ma nowy łach ale one wszystko robią na pokaz, same wciskają mi się przed nos i chwalą się co kupiły; i mnie wypytują co gdzie jak i za ile kupiłam i pamiętają dokładnie co kiedy nosiłam... Ale to tylko przykłady nie chodzi mi o ich roztrząsanie tylko o samo pokonanie barier Oczywiście że taka krytyka nie jest miła, ale musiałam jakoś nakreślić sytuację... O moją pokorę jednak się nie martw bo zawsze jestem miła dla nich i zawsze mimo wszystko próbuję zrozumieć i dogadać się żeby wszyscy byli zadowoleni... a mój chłopak sam zdaje sobie sprawę z tej sytuacji i parę razy rozmawialiśmy na ten temat i sam przyznaje że czasem wstydzi się tego zachowania. Żeby jeszcze Cię uspokoić to powiem że on z moją mamą ma podobnie tylko w odwrotną stronę - moja mama jest trochę jak roztrzepana nastolatka, palnie coś czasem nie zastanowi się wcześniej, żartuje czasem za ostro (ja rozumiem jej humor ale on niekoniecznie) i także rozmawialiśmy już o tej stronie medalu, że on też czasem jej nie rozumie i to ja się wstydzę za swoją mamę. Także to działa w obie strony. Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mieszczuszka
oczywiście to byłam ja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mieszczuszka
byłas w ogóle kiedys w analogicznej sytuacji? już nie chodzi mi o identyczny związek ale np z obcokrajowcem. Albo choćby dogadanie się ze swoją własną rodziną - ze wszystkimi się tak samo dogadujesz, nie zauważasz u nich żadnych wad (nie tylko kulturowych) i akceptujesz wszystko co mówią i robią? Tak się nie da...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestes jeszcze bardzo dziecinna i sama niezbyt pewna siebie. Juz dawno doszłam do wniosku, że małzeństwa powinno zaweirac sie po 30. Teściowie sa jacy sa i tyle. Jak juz dorosniesz i bedziesz miała ustabilizowana sytuacje zawodowa, finansową, mocniejszy charakter, to po prostu spojrzysz na nie z ogromna doza sympatii i pobłazania. Sama pochodze ze wschodu- mieszkam na zachodzie- uciekłam,powód?... istnieja spore róznice mentalne i kulturowe pomiedzy tymi częściami naszego kraju. Nie przeceniam jednak luksusu anonimowości wielkich miast. Znam swoich sąsiadów, lubie ich i wiem,ze moge liczyc na ich pomoc i zawsze chetnie sama tej pomocy udzielam. Tak łatwiej sie zyje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestes taka durna i dziecinna
moja droga, ja JESTEM w analogicznej sytuacji i wlasnie dlatego nie podoba mi sie twoja krytyka, jest taka malomiasteczkowa, bo z twoich argumentow ani jeden do mnie nie trafil. Wyobraz sobie, ze moj maz jest Holendrem wiec juz sama widzisz, ze dzieli nas ogromna roznica kulturowa. I naprawde nie przesadzam piszac ogromna. Ja i on bylismy zupelnie inaczej wychowani, jego rodzice roznia sie diamterbalnie od moich i nasze rodziny w zasadzie nie maja nic wspolnego. Mimo, ze ciagle od czasu do czasu dziwi mnie podejscie jego rodziny do pewnych spraw, a jego mojej nikt nikogo sie nie wstydzi, nie krytykuje i nie ocenia! Twoj chlopak jest niepowazny skoro wstydzi sie wlasnej matki i siostry! Zastanow sie czy chcesz byc z czlowiekiem, ktory tak sie zachowuje. I nadal twierdze, ze troche pokory i zrozumienia by sie z twojej strony przedalo.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
do nie sądze by chodzilo mowiac o zachodzie Polski mialam na mysli Wielkopolske np.Tutaj wiekszosc ludzi mieszka od zawsze:) Nie mam nic przeciwko ludziom ze wschodu ,wypowiedzilam sie tylko na temat roznic;),ktore zauwazylam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mieszczuszka
Chciałabym hannah spojrzeć na to z sympatią, ale tak jak mówisz, póki co polegamy na rodzicach to od nich wiele jeszcze zależy, dopiero zaczynamy odcinać pępowinę. Na pewno inaczej by to wyglądało gdybyśmy zamieszkali razem bez naszych rodziców, byli niezależni finansowo, wtedy odwiedzalibyśmy tylko jednych i drugich na kawkę w weekend i cześć... Póki co wciąż jestem u nich jak ich odwiedzam, a nie u siebie, jednak czuję presję żeby się pilnować, nie być zrozumianą źle, bo często to co ja uważam za żart oni odbierają np jako atak na nich.... No o takie różne problemiki... Znać swoich sąsiadów, być dla siebie uprzejmymi, wspierać się to co innego niż wiedzieć o nich absolutnie wszystko i obgadywać kto sobie skąd nowy samochód ściągnął, gdzie był i ile zarobił za granicą i jaką to kasę bije na swoim własnym interesie. Dobra mina do złej gry...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie sądze by chodzilo
jest ok ---> Ja akurat nie jestem ze wschodu... Jestem z Zachodu (W-w). I tu duzo osob pochodzi z Kresow ;) I uwazam, ze ludzie ze wschodu sa bardzo mili :) To samo sadze zreszta o mieszkancach polnocy... Wiec mnie zdumialo Twoje porownanie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jest ok - ma sporo racji. Istnieja nadal róznice pomiedzy ludźmi na wschodzie Polski, a tymi na zachodzie. Widze to zarówno na przykładzie swojej rodziny jak i znajomych. Tez mieszkam w okolicach W-wia i wyraźnie zauwazam wieksza tolerancje dla odmiennosci w tym rejonie. W moich rodzinnych stronach wiele pojęc jeszcze ludziom nie mieści sie w głowach. Spotykam swoje koleżanki z lat szkolnych, które tam mieszkaja i one patrza na mnie z politowaniem- nie jestem stateczna matroną, nie nosze \"kostyjuma\", nie mam trwałej, moim zyciowym celem nie jest posiadanie wielkiego domu, ogrodu i wypiek ciast. Najbardziej jednak drazni mnie tam podejście sprzedawcow w sklepie, jezeli ubrana jestem w wycieruchy i podkoszulek to mysla,ze jestem byle kim,ze nie mam kasy i tylko zawracam im głowę. Czasem mnie to dośc mocno grzeje.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ze roznice sa to oczywiste
i to nie tylko wschod zachod, polnoc poludnie... tylko zaleznie od regionu. Ale nie ma co generalizowac. Wieksze roznice bywaja, a ludzie jakos daja rade zyc razem przeciez ;) Ja jestem z Zachodu - a marzy mi sie domek z ogrodkiem. I bardzo chetnie pieklabym ciasteczka :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zawsze twierdzilamze
najlepsze a w kazdym razie najtrwalsze sa malzenstwa ludzi z podobnych srodowisk. Przy czym nie chodzi raczej o miasto-wies - tylko o poziom wyksztalcenia, poglady poltyczne, stosunek do religii, do zwierżat. Jesli w malzenstwie jest cos nie tak, to tym bardziej wkurzaja takie roznice. Jesli sie ceni,szanuje i rozumie srodowisko, z jakiego pochodzi wspolmalzonek, wtedy naprawde latwiej zyc.Tym bardziej, gdy ma się dzieci.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość a jak sa rozne srodowiska
rozne wyksztalcenie, rozne rejony... Ale wlasnie podobne poglady polityczne, stosunek do religiii zwierzat (mysle, ze trafione w sedno ;) ) to co...? ;) Bo ja mysle, ze tolasnie wanziejsze niz rejon z ktorego sie pochodzi i roznice kulturowe ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Środowisko z jakiego pochodzimy ma spore znaczenie dla związku, z tym,że chyba dominujace znaczenie ma srodowisko, w którym obydwoje zyjemy. Ważne, aby miejsce w którym budujemy swoje wspólne zycie, odpowiadało nam obydwojgu, abysmy mieli wspólnych znajomych, wspólne ulubione miejsca i wspólne zycie , takie \"nasze\" i tylko nasze. Dziwi mnie nadal jak ogromny wpływ mogą wywierac rodzice na ludzi, którzy juz zakładaja swoje własne rodziny. Mam nadzieje,ze nie bede taka okropna mamuska, która męczy zięcia i córke, poniewaz wszystko wie najlepiej. Brrr

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość w góre serca
ja tylko chciałabym sprostować, że Wawa jest jednak na wschodzie polski ;) oczywiście nie mówię tutaj o podziale na Polskę A i B ale o czysto geograficzne położenie ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nie wiem do kogo to bylo
ale ja akurat z W-wia jestem - wiec jednak zachod ;) A tu baaaardzo duzo kresowiakow :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×