Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Rosalinda Paczeko

chciałybyście, żeby mąż był przy porodzie ?

Polecane posty

Nie. Początkowo, w domku, mąż się przydaje, do masowania plecków, wspierania. Ale potem, gdy ma się skurcze co 3 minuty, takie \"wsparcie\" daje często efekt rozklejenia. Uważam, że wówczas lepiej oddać się w ręce personelu, obcych osób, przy których człowiek jednak trochę twardszy jest. Można skupić się na ich wskazówkach, a nie na stękaniu i wypłakiwaniu się w ramionach męża. A przy partych to już na pewno bym męża nie chciała, po prostu by mi przeszkadzał. Takie jest moje (bardzo) skromne zdanie :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
mój byl. Szczególnie mi nie pomógł ale przynajmniej nie czulam sie taka sama w tej sali przez 14 godzin... Pozatym on sie uparl ze bedzie. To twarda sztuka jest. Nic go nie zlamie :) No moze tylko Mania bo jak ja zobaczyl to az sie dlawil od placzu a rece tak mu drżaly jak przecinal pępowine ze myslalam ze sobie nie trafi :D:D Ogólnie nie zemdlal ani trazu i trzymal sie dzielnie a jakies 17 godzin po przyjezdzie do szpitala , jak juz siedzielismy sobie z Mania na położniczym oznajmil ze niestety musi na chwile wyjsc bo juz dluzej nie wytrzyma tak mu sie chce sikac :D:D:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja rodzilam z mezem i nie zaluje. Bez niego bym zwariowała. Niestety trafiłam na personel z \"fabryki\" czyli nic cie nie informuja, nie pytaja o zgode itd. wiec bez meza bylby dramat a tak wspominam poród nienajgorzej :) Nie było mowy o zadnym krepowaniu, maz nie stał i nie patrzyl w krocze tylko byl przy mojej glowie, trzymał za reke no i parł ze mna oczywiscie, a potem dumny przecinał pepowine :) Nas nasz wspólny poród jeszcze bardziej zblizył. Decyzje o jego obecnosci zostawilismy otwarta. Stwierdzilismy ze nic na sile i jak on bedzie chcial wyjsc to wyjdzie albo jak ja go o to poprosze ale oboje dzielnie przeszlismy przez to razem bo tak chcielismy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
MaMani 🌼 🌼 he he he super masz męża ...ale sie sumiałam ztego jego siku biedny :):) ale wytrzymał do konca!!:):) Pozdrawiam serdecznie. ja nie chciałam mąż tez nie chciał.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moj byl przy calym porodzie, widzial wszystko!!!!! lacznie z wychodzeniem dziecka na swiat przez drogi rodne inaczej zwane pochwa :P nie powodowal tego ze sie rozklejalam, a wspieral, masowal, pdawal wode, mowil do mnie caly czas...na prawde byl dzielny ;) nie czulam sie skrepowana, w takich chwilach nie mysli sie o ty, ze maz patrzy jak wyciekaja z ciebie wody plodowe, jak rzygasz, czy wychodzi z ciebie dziecko... maz sam powiedzial ze porod jako fizjologia, nie jest czyms pieknym, a wrecz przeciwnie, jednak pomimo tego dalej sie kochamy :P bynajmniej nie nabral do mnie obrzydzenia, bo w takich chwilach nie mysli sie o tym ze to czy tamto brzydko wyglada, tylko o tym ze zaraz przyjdzie na swiat dziecko, hormony szaleja nie tylko u rodzacej ale i towarzysza, takze pozniej wiele rzeczy sie nie pamieta ;) ja goraco polecam, chocby tylko do rozpoczecia akcji zeby byl, wsparcie niesamowite, ja sie czulam z nim na prawde dobrze ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja w którymś temacie się już wypowiadałam,ale jeszcze raz napiszę :),mój mąż był ze mną do końca,ponieważ był to poród w miarę łatwy ,sam odebrał poród,potem przeciął pępowinkę.Było nawet fajnie,miałam z kim wypić kawę i poczytać książki przy porodzie...Pozdrawiam z samego ranka

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chciałam żeby był i miał być. Jednak niestety wyszło tak a nie inaczej że powiedziano nam że ze względu na drugi poród nie może być. A na dobrą sprawę to gdyby się personel nie pośpieszył i nie odesłałby go do domu to mógłby być ze mną bo rodziłam sama. Dałam sobie radę ale przy kolejnym porodzie chciałabym żeby jednak ze mną był.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość _nigdy_
na szczęscie, mam tę przyjemność a soba, dzidzia ma prawie 8 miesięcy, ale nie chciałabym, uważam, że poród to \"babska\" sprawa, nie chciałabym żeby mąz mnie taką widział :(, mimo wszystko.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój narzeczony i ojciec dziecka był ze mną w czasie porodu i bardzo mi pomogła jego obecność :) Cały czas trzymał mnie za rękę i próbował zagadywać :) Troszkę wkurzało mnie to, że lekarka co chwilkę wołała \" o jest główka! chce pan zobaczyć?\" i zaglądali mi tam ... ale na szczęście był on tym pozytywnie zaskoczony i jego stosunek do mnie wcale się nie zmienił :) A najpiękniejszą chwilą dla mnie były te 2 godziny zaraz po porodzie kiedy to byliśmy sami na sali, ja miałam na brzuszku już naszą córcię i oboje nie mogliśmy się nią nacieszyć i na nią napatrzeć :) Za jakiś czas planuję drugie dziecko i wtedy też chciałabym rodzić z narzeczonym (a może wtedy już mężem :) ) :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mój również był był przy porodzie. Jest raźniej, ma kto lekarza w razie czego zawołać. Niestety, na cc już go nie wpuścili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moj byl
a ja chcialam zeby zobaczyl co znaczy porod, faceci mysla ze dziecko sie rodzi szybko i bez bolu,wystarczy kichnac, a tak to zobaczyl ile kobieta musi sie nameczyc ile wycierpiec traz jest ze mnie dumny !!! :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja byłem przy całym porodzie młodszej córki i bardzo miło to oboje z zona wspominamy. Niestety nie mam czasu teraz napisać więcej ale postaram sie wpaść później i powiedziec jak to wyglada z męskiego punktu widzenia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
chciałam rodzić sama i rodziłam wiem że to był dobry wybór bo mąż może i troche tchórz ale wiem ze jestem jeszcze bardziej atrakcyjniesza niz przed ciażą wybrałam rodzić sam bo nie chiałam by ogladał mnie wymeczoną upoconą i w bólach

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Za miesiąc moja żona będzie rodziła nasze pierwsze dziecko i mam zamiar z nią przy tym być niewyobrażam sobie zostawić ją samą w tej ważnej chwili.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
moj maz był obecny:) zrobilismy nawet sesje zdjeciowa na sali gdzie ubrał sie w te wszytkie pierdoły i udawał lekarza:) amiesznie było ale nad ranem nie było juz nic smiesznego:P był i mnie wspierał ,,,,,,,,dobrze ze był!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my \"rodzilismy\" razem i szczerze mowiac nie wyobrazam sobie zeby moglo byc inaczej, maz bardzo mi pomogl-przede wszystkim skupic sie na oddychaniu ( w rezultacie sam porod tzn bole parte trwal 37 mni) no i gdyby nie jego masaze......:-) kto wie ile bym siedziala na tej porodówce :p

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rodziłam sama. I jeżeli bedzie mi dane rodzić jeszcze raz ( kiedyś tam :P) to również bede rodzić sama... Znam siebie i wiem jak reaguję ....pewnie bym marudziłą nie zbierała odpowiedniej siły ...płakała ....bo miałabym komu :P A tak była\"skazana\"na personel i nie chciałam robic z siebie mięczaka :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam ponownie. Dopiero teraz mam trochę czasu by coś napisać. Jak napisałem wcześniej uczestniczyłem w porodzie przy drugiej córce. To było w połowie lat 90-tych. Na początku nie byłem do tego przekonany bo jestem raczej konserwatystą. Żonie jednak zależało żebym był bo przy pierwszym porodzie przeżyła horror. Dodatkowo Gazeta Wyborcza miała wtedy akcję „rodzić po ludzku” gdzie podawała relacje kobiet z porodów. W zdecydowanej większości były one negatywne. W szpitalach traktowano rodzącą najczęściej jak (przepraszam za słowo) cielną krowę. Jej odczucia i potrzeby się nie liczyły a chamstwo i znieczulica personelu wołały często o pomstę do nieba. Porody rodzinne były wtedy nowością. Obecność ojca wymuszała na personelu normalne, kulturalne traktowanie pacjentki (które wszak powinno być norma i bez tego!). To mnie przekonało i nie żałuję. Dzięki mojej obecności żona urodziła w miłej, bezstresowej atmosferze. Poród był bezprolbemowy i trwał b. krótko. Nie jestem specjalnie wrażliwy więc żadnych negatywnych odczuć nie miałem. Na koniec dodam, że nie agituję nikogo – ani za ani przeciw. Każda para tę decyzję musi podjąć sama rozważywszy wszystkie argumenty. Pozdrawiam serdecznie wszystkich oczekujących rodziców i życzę.... ślicznych bobasków J

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
3 razy mąz był ze mną, za czwartym razem nie mógł... choć poród był błyskawiczny obydwojgu nam brakowało tego wspólnego przeżywania... tak zupełnie serio, to potrzebny był tylko przy pierwszym porodzie, który był bardzo długi i trudny... gdyby nie obecność męża wtedy tam, nasza pierwsza córka nie miałaby rodzeństwa! trochę też mąz przydał się przy trzecim porodzie, gdy nie dostałam znieczulenia... bardzo mnie trzymał, gdy musiałam leżeć bokiem, by młode ułożyło się właściwie ;) jakie miał sińce na ramieniu :o bałam się, że spadnę ;) a później tak drżałam, że bałam się że synek spadnie :) no i jednak personel szpitala inaczej troszkę się zachowuje, gdy mąż ma nad wszystkim kontrolę! ale to nie musi być mąż! w każdym razie polecam poród z b. bliską osobą!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×