Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

evvika

Jak to jest z tą miłością i dlaczego tak ciężko znaleźć tę prawdziwą?

Polecane posty

Słuchajcie, zastanawiam się od paru dni nad sensem istnienia i tego typu \'duperelkami\'. Aż się sama sobie dziwię, bo jakoś do tej pory byłam mocno stąpającą po ziemi osobą i nie dopuszczałam do siebie żadnych dołujących myśli. No ale jesienna pora robi swoje i tak mnie naszło na przemyślenia. Czy wy w ogóle wierzycie w miłość? Taką prawdziwą do \"grobowej deski\"? Ja wierzyłam, jeszcze parę miesięcy temu. Byłam z facetem zdawało się idealny, tworzyliśmy udaną parę, wszyscy mi dookoła zazdrościli. 2 lata razem, sporo pięknych chwi i nagle zaczęło się coś walić. On wyjechał za granicę na jakiś czas, wkręcił się tam w jakieś dziwne towarzystwo, jak wrócił to już nie był ten sam człowiek. Potem okazało się, że poznał tam jakąś kobietę. Uwaga - starszą od niego o 10 lat, on 26m, ona 36. Przeżywałam to ciągle, a wczoraj dowiedziałam się od niego, że są zaręczeni. Kurde, załamałam się kompletnie. Ja przez te pół roku odrzuciłam chyba z 10 facetów, którzy do mnie startowali. Jak mam się zakochać w innym, jak wiem że kocham mojego byłego faceta? Wiem też że i tak do siebie nie wrócimy, bo to niemożliwe. I wiecie co mnie jeszcze dołuje. To, że dookoła siebie co chwilę widze szczęśliwe pary. W sobotę byłam na weselu koleżanki z uczelni. Poznała faceta pół roku temu, tak się w sobie zakochali, że nie zwlekali ze ślubem. Kurde, czy mnie kiedyś coś takiego spotka? Taka miłość, że od razu wiadomo że to jest \"to\"? Dlaczego innym tak łatwo znaleźć szczęście a mi się nie udaje? Nie wiem czy macie podobnie czy tylko ja sobie wymyślam. Męczy mnie już to wszystko. Chyba za emocjonalnie podchodze do związków i potem jest mi z tym źle. No to się rozpisałam...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość totylkoja22
hmm nie wiem co Ci napisac bo sama mam ogromnie duzo ostatnio takich klebiacych sie mysli w mojej glowie. nie przezylam tego co Ty, ale mysle ze to co czujesz odbywa sie u kazdego w podobnej sytuacji tak samo, ze sie przestaje wierzyc, ze sie watpi. Ja tez sie emocjonalnie mocno angazuje i przez to cierpie. Mysle o milosci do grobowej deski a potem moj facet wyskakuje z tekstem ze jemu dobrze jest jak jest, ze nie wie co bedzie w przyszlosci, czy jeszcze bedzie ze mna i tego typu glupoty. Wierzylam, ufalam do pewnego momentu, az zaczal mnie uswiadamiac o kruchosci zwiazku i "milosci". Poza tym doszlam do strasznie wyrachowanych wnioskow- milosc jest tylko jedna i to taka sama do wszystkich ludzi, czyli bezinteresowna chec niesienia dobra itp, a cala reszta co dochodzi do glosu w zwiazkach to jest jedno wilkie dno, a poczucie szczescia jest jednym wielkim zaslepieniem. Zwiazek- przywiazanie + spelnianie przez partnera moich potrzeb i oczekiwan, chec przekazania genow. Zycie jest brutalne pod tym wzgledem. I jeszcze jestem swiadoma jednego ze jak partner moj wyjedzie to moze zdarzyc sie wszystko- przywiazanie slabnie, do glosu dochadza potrzeby, pojawia sie nowy partner i znowu wydaje sie nam ze spotkalismy nowa "milosc" naszego zycia...a to gowno wszystko prawda, tak nam sie tylko zdaje. Co myslisz o tym moim belkocie? mi jest smutno ze musze dochodzic do takich wnioskow, ale moze takie jest zycie i nie ma co koloryzowac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"Czy wy w ogóle wierzycie w miłość?\" z osobistych doświadczeń nie mam podstaw wierzyć za bardzo w jakąkolwiek miłość ... a \"do grobowej deski\"... pewnie tak, jak dobrze trafisz. Na 100% znajdziesz gdzieś w swojej rodzinie takie przypadki gdzie jednak było kilkudziesięcioletnie udane małżeństwo... i to nie tylko z powodów kulturowych :O 🖐️ Nie za bardzo rozumiem czemu zazdrościsz koleżance ślubu, po pół roku zakochania... Zresztą to wszystko pewnie wygląda z boku zdecydowanie lepiej niż od środka 🖐️ w końcu tobie pewnie też faceta zazdrościli, a jak się skończyło. ... bo problem z nieudanymi związkami i przeżywanie tego wszystkiego leży pewnie w nadmiernych oczekiwaniach co do związku, drugiej osoby i życia. :O Chyba wszyscy zakładają, ze są tymi wybranymi ich związek będzie spełniał wszystkie wyidealizowane kryteria, będzie na zawsze itd... Ciężko sobie powiedzieć było fajnie ale się skończyło i tak jest dobrze... pocierpię i poszukam czegoś nowego. Nie było by problemów ze strachem przed porażką, odrzuceniem, itd... bo w końcu zawsze może się nie udać. echh... to nie jest takie proste :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie wierze, ze milosc istnieje, a tym bardziej \"do grobowej deski\".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
spotkalysmy sie na innym topicu o podobnej tematyce tak - wierze, bo od 8 lat jestesmy sobie szczesliwi i wyjezdzalismy daleko (i osobno i razem) i nie mielismy wyidealizowanych kryteriow, myslimy,ze to \"do grobowej deski\", ale jak juz ta deska nas dopadnie, to wtedy dopiero potwierdzimy :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość bla bla bla z tą miłości
Miłość to jest takie coś co wymyślili pisarze zeby lepiej sprzedawać swoje ksiązki Nie wierze w miłość z wzajemnością

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a dlaczego ciezko znalezc? bo niektorzy ludzie nie potrafia ze soba rozmawiac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ehh, ciężki to temat i zawsze się dołuję, gdy o tym piszę. Każdy ma trochę racji w tym co pisze. totylkoja22: no widzisz, myślę podobnie od pewnego czasu. Ciężko wierzyć w coś co nazywa się \"miłością\" jeśli ta prawdziwa miłość, której się poświęciło ostatnie 2-3 lata nagle prysnęła jak bańka mydlana. Jak sobie teraz pomyślę, że miałabym z innym facetem zaczynać wszystko od początku, na nowo budować związek, to mi się wszystkiego odechciewa. Wiem ile czasu zajęło mi osiągnięcie takiego momentu szczęścia jaki miałam z moim byłym. Nie trwało to może długo, ale było to coś niepowtarzalnego. Marzę o czymś takim ponownie, ale teraz jeszcze sobie tego nie wyobrażam. a ja wygrałem życie: to nie jest tak, że ja zazdroszczę koleżance. Ja się cieszę, że ona jest szcześliwa, podziwiam ją i jej męża, że tak fajnie się dogadują i uzupełniają. No i tak sobie myślę, że jednak niektórzy mogą być mocno szczęśliwi i to jest jakiś tam znak, żeby się nie załamywać i żyć dalej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×