Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Dziwnie dziwnie...

romans z instruktorem jazdy??

Polecane posty

Gość ona ;)
idąc na kurs wcale nie miałam ochoty na żadne znajomości. ale tak dobrze mi się jeździło z moim panem instruktorem ;). szkoła oferowała mi innych... ale ja się uparlam na tego jednego (nie byli zadowoleni) ;) jeden z tych innych miał ochotę na coś więcej. olałam. ten mój wyglądał może na 27-30 (ja- 22). rozmowy, żarty, flirt- wszystko jakoś tak się potoczyło... poza tym jest rewelacyjnym instruktorem. nie zauważyłam kiedy wpadłam po uszy. on od początku wiedział, że mam męża. ja w trakcie którejś z naszych rozmów dowiedziałam się że ma żonę. poczułam się jakby mnie ktoś oblał wrzątkiem. chyba wyczul, bo obrócił to w żart. potem dowiedziałam się niby przypadkiem od właścicieli (może przeczuwali że coś jest na rzeczy?). bolało. chciałam zmienić szkołę, bo w tamtej tylko z tym instruktorem dobrze mi się jeździło... ale to była końcówka moich godzin, więc zdecydowałam się zostać. jeździlam dalej z nim. wyczul, że wiem, że nie chcę od niego nic prócz jazd. po tej 1 kryzysowej jeżdzie znów zaczęliśmy żartować. uczucia tłumiam w sobie, aż któregoś razu napięcie sięgnęło zenitu. pocałowaliśmy się. i całowaliśmy non-stop. skończyłam kurs... dałam mu mój numer. zadzwonił. spotkaliśmy się na kawie. kolejne spotkanie, przyjechał do mnie do pracy. zabrał mnie na kawę, chciał też na obiad. odmówiłam. w koncu na którymś ze spotkań poszliśmy do łóżka. sypiamy ze sobą ok. 3,5 miesiąca. nienarzekam. to luźny związek. może to i jest niemoralne, ale mnie też wzięlo. znajomość z instruktorem kwitnie. spotykamy się po cichu, żeby przypadkiem nie dowiedziała się jego żona albo mój mąż. dzieli nas 14 lat... no cóż. za późno się poznaliśmy... teraz obie strony mogą zaoferować tylko romansik... nie wiem ile to jeszcze potrwa. staram się o tym nie myśleć. każde z nas ma wolną rękę, w każdej chwili może podziękować. wątpię, żeby bajerował też inne ;) żona za krótko go trzyma... nie dałby rady kręcić z wieloma... wiem jak kombinuje, żeby spotkać się ze mną. mieszkamy w tym samym mieście, dzielnicy. mówcie co chcecie. serce rzadzi sie innymi prawami niż rozum. a naszych wspólmałżonków nie rani to póki nie wiedzą, a żadne z nas nie zrobi nic żeby się nie dowiedzieli. też kiedyś miałam zasadę, żeby nie pakować się w związki z żonatymi. ale czlowiek nigdy nie wie, jak się zachowa, póki dana sytuacja nie dotknie go osobiście. może to tylko pociąg, może zauroczenie, może nie miłość... ale dobrze mi z tym. mąż też mnie kiedyś zdradził. to nie jest zemsta. mieszka daleko stąd. nie wiem co robi w czasie wolnym. on nie wie, co robię ja...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kursantka 23:)
Ja powiem tak,zaczelam kurs w lutym,idąc tam nie mialam nawet pojecia o tych wszystkich stereotypach i sytuacjach o jakich opowiadają kursantki na roznych forac.Teraz jestem w trakcie jazd dokładnie polowa juz za mna 15 godz.i niestety jestem w stanie uwiezyc w te waszystkie historie o ktorych pisza te mlode dziewczyny,i tutaj zwracam sie do zon instruktorów,ze to nie do konca wina tych niby glupich,naiwnych i napalonych kursantek,mnie przerazilo podejscie mojego instruktora rowniez mojego wykladowcy jak sie okazalo,juz na wykladach bylo widac ze inaczej traktuje mnie na tle grupy,wybral jedna osobe z ktora jezdzi jestem nia ja,idac na pierwsze jazdy nigdy bym nie pomyslala ze tak moze sie zachowywac,jak tylko wsiadlam zaczely sie glupie teksty,komplementy,usmiechy,spojrzenia ukratkiem,wypytywanie o bardzo prywatne intymne rzeczy na ktore nie mialam ochoty rozmawiac z moim instruktorem,Pan instruktor mimo ze zonaty i ma dzieci nigdy nie nosil obraczki,moim sposobem na tego nachalnego instruktora bylo trzymanie dystansu robie to dotej pory ale jego stosunek sie nie zmienia ciagle powtaza ze "ma do mnie slabosc"tak nie mozna drodzy instruktorzy oczywiscie nie bije tu do wszystkich tylko do tych co maja cos na sumieniu,robicie to dla zabawy czy poprostu aby zabic nude,to nie etyczne nie moralne,ja akurat jestem kobieta ktora zna swoja wartosc i ma swoje zasady i takie zachowanie nie robi na mnie wrazenia ale kursantkami sa rozne kobiety czasem bardzo mlode,moze naiwnie,a instruktorzy to w wiekszosci Panowie dojrzali a w dodatku w pracy i nie powinno im nawet przyjsc do glowy aby kozystac z takich sytuacji i balamucic te biedne dziewczyny,ktore potem zakochane wypisuja rozne rzeczy na forach.Jestem ciekawa czy gdybym nie trzymala dystansu i nie sprowadzala na ziemie mojego pana instruktora ktory zreszta ma rodzine co by sie wydarzylo ja znam juz odpowiedz a Wy dopiszcie swoja...:) Nie rozumiem tez zon instruktorow narzekaja ze te kursanki pisza smsy dzwonia sa takie zle,pytanie czemu? czy przypatkiem instruktor nie daje do tego powodow??? a moze nawet ukrywa fakt ze ma kogos,przykro mi to pisac ale ja mysle ze to co sie dzieje to glownie wina instruktorow!!!i to oni sa za to odpowiedzialni,nie wieze w to ze idzie sobie dziewczyna na kurs i mysli a poderwe instruktora,moim zdaniem to instruktor wyznacza granice,jak trzyma dystans to zadna kobietka nie pokusi sie na glupie teksty czy tym bardziej podryw takie jest moje zdanie ale byc moze sie myle:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jestem po kursie juz dobre 6 lat. w trakcie trwania nauki jazdy między mna a moim instruktrem zaiskrzyło, sama nawet nie wiem kiedy. oficjalnie zadne z nas do tego sie nie przyznawalo. dopiero z czasem juz dlugo po kursie poszlam Go odwiedzic na plac i w trakcie rozmowy wyszlo szydlo z worka. nie powiedzial mi tego wprost ale aluzje zczailam natomiast ja mu nic nie mowila,ze darze go glebokim uczuciem. skrywalam to gleboko w sercu. dwa lata temu w lato jak wrocilam z wakacji to napisalam mu esemka rano i zadzwnil do mnie i z takim niepokjem w glosie zapytal" gdzies Ty sie powdziewałą przez te dwa tygodnie?" no i w trakcie rozmowy ja sie jakos zagapialm i panlelam gafe tekstem,ze jestem zakochana i dopiero jak naciskal to sie przysnala,ze w Nim. czasami zadaje sobie pytanie czy On tak do wszytskich kursantek sie zachwuje. nachodza mnie mysli, ze bylam tylko kursantka ktora przyszla nauczy sie jezdzic i odejdzie ana moje sa kolejne i boje sie,ze z tamtymi dziewuchami bedzie postepowal tak jak ze mna. marwyi mnie to bo widze jakie kursantki teraz chodza z reszta sam mi opowioadal jak sie ubieraja dziewuchy na jazde, a ja nie naleze do typu dziewczyn co ubieraja mini na jazde i szpilki i wystawia cycki. Powiedzial mu o tych moich watpliwosciach ale On powiedzial,ze jestem wyjatkowa kursantka i napewno mnie nigdy nie zapomni. jestesmy ciagle w stalym kontakcie telefonicznym , czasami jak ide przez miasto i On jedzie to ma takiego banana na ustach ja z reszta tez az sie oglada :) Niestety problem polega na tym, ze On jest duzo straszy ode mnie ale Jemu ta roznica wieku wogole nie przeszkadza. powiem tyle, ze dogaduje sie z nIm naprawde swietnie czasami rozuemiemy sie bez slow i wiemy o co chodzi. narazie nie ma zadnego roamnsu miedzy Nim a mna ale cos jest na rzeczy, mysle,ze cos z tego sie wykluje., po przeczytaniu tych wpisow mialam na poczatku watpliowsci,ze bede zdemoralizowana ale z drugiej strony serce za Nim tak szaleje,ze nie bede sie ogladac na nikogo tylko skupie sie teraz na Nim. w poniedzialek wyjezdzam na urlop On wie o tym i odezwe sie do niego dopiero po powrocie. zadzwonie i poprosze Go o spotkanie, a wtedy juz przejde do kontrataku i nie bede sie z Nim szczypac wystwie kawe na lawe, bo ja tak dluzej juz nie potrafie ze niby Tak oboje tego chce ale jak ma dojsc do spotkania to On sie boi. a wiem,ze facetan ciagnie do mnie bo to widac ewidentnie i slepy by to zauwazyl. niesteyy musimy to ukrywac bo zarowno On jak i jestemsy osoabmi publicznymi i rozpoznawanymi w miescie. ja moze troche mnie ale on to juz zdecydowanie wszedzie gdzie sie nie ruszy to jakis znajomy kursant... mimo duzej roznicy wieku i tego, zę On jest tak zapracowany i nie ma czasu na rozmowy albo na spotkania czy na odpisanie smsa to i tak nie zaluje tego,ze Go pokochalam. czasami mnie tylko wpienia jak nie odpisuje ale ja wtedy lapie za telefon na drugi dzien i z taka krzywdzaca mina pytam sie go jak mozna zostawic tak mlode dziewcze bez odpowiedzi?? No i On ma tweyd wyrzutu sumienia UWwielbaim jak On sie wtedy wije jak piskorz i jest mu glupio a ja udaje wsiekla na niego mimo iz tak naprawde nie potrafie sie na niego zloscic ani gniewac...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość hahahahahahahaaahhhaaa
Niestety problem polega na tym, ze On jest duzo straszy ode mnie ale Jemu ta roznica wieku wogole nie przeszkadza. ' no i dlaczego to mnie nie zdziwilo ?:D :D :D :D :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość oszukana przez życie
czuję sie jakbym harleqina czytała :/ ale nie bede sie śmiać, bo sama jestem w całkiej podobnej sytuacji... a tu połowa kursu dopiero

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość impossible
trochę groteski: Każdy człowiek zadaje różne pytania, zastanawia się, dokąd iść, aby osiągnąć jakiś cel. Człowiekowi potrzebne są pewne bodźce, aby mógł zdążać do tego celu. Oprócz tego w dojściu do owego wyznaczonego celu mogą przeszkodzić nam bodźce negatywne. Każdy również ( tak sądzę, że każdy) nie akceptuje bodźców negatywnych, chciałby po prostu dojść do obranego celu. Chyba, że pewien osobnik, zaakceptuje dany bodziec uznając go za nieunikniony i stwierdzi, że jest on całkiem przyjemny. Bodźce te kieruje na nas szatan, można je zatem określić pokusami. Są one, jak daje się zauważyć, nieuniknione; zatem stwierdzamy, że pokusy trzeba czy tez można zaakceptować. Otóż nie, nie nalezy twierdzić, że pokusy trzeba, czy tez można zaakceptować; jednak nie jest dziwny fakt, iż wielu ludzi tak robi. Przywołajmy nastepujący przykład: człowiek, może nie każdy, ale przynajmniej większość, jak myślę, zdąża do celu ostatecznego - do nieba czy też jak wyznawcy hinduizmu - do osiągnięcia nirwany. Każda religia zachęca człowieka do czynienia dobra gwarantując w ten sposób zamieszkanie w miejscu szczęśliwym, bez trosk, cierpienia i pragnień. Jeżeli człowiek podda się wolności całkowicie ( nie mam na myśli zwykłej swawoli) postanawia sobie, iż nie poświęci się złym bodźcom i wytrwa w wolności i będzie czynił dobro. Wtedy szatan spostrzega myśli człowieka i rozpoczyna swoje działanie, nie mogąc znieść szczęścia człowieka ( sam wszystko przegrał). Pokusy szatana przybierają różne formy: złe myśli, słowa i czyny. Najtrudniej powstrzymać się jest człowiekowi od okrutnych myśli; jeśli walczy się z nimi często może to doprowadzić do natręctw czy nawet do choroby psychicznej. Przykładem jest to, że człowiek może w pewnym momencie zacząć się zastanawiać, czy o danej rzeczy pomyślał czy też nie. Wzięłam się za ten temat, bo od kilku dni nachodzi mnie okrutny bodziec. Diabeł znalazł sobie na mnie po prostu sposób idealny. Chciałam zrobić coś dobrego, tzn. nauczyć się jeździć samochodem osobowym. Pomyślicie, że szaleństwem może być to co piszę, bo co może być złego czy gorszącego w uczeniu się jeździć. Nie chodzi mi o to, zebym kogoś chciała potem ciupnąć autem ( schodzę na prymitywny język, bo nie wszystko można czy też nie wszystko da się wyrazić literackimi słowami), ale chodzi o osobę nauczyciela jazdy. Brzmi to trochę wyniośle, no może nie będę się tutaj robić literatką.... on mnie rozprasza, bo wpadł mi w oko. Cóż w tym skandalicznego? Po pierwsze: mam chłopaka, który mógłby mnie uszczęśliwić. Najwyraźniej ostatnio mnie nie uszczęśliwia, skoro zrobiłam sobie taki cyrk, jakiś skandaliczno- gorszący przeskok, jakieś cuda wianki czy cuda niewidy bez sensu. Po drugie: mówi się, że nie narusza się pewnych granic zwłaszcza społecznych; i tu wyróżnię dwie możliwości: - granicą pierwszą jest relacja Nauczyciel- Uczennica ( w tym wypadku Instruktor- Kursantka; ale co się będę czepiać detalu, jak wiadomo o co chodzi), której przekroczenie w sytuacji uczuciowej ( zwykły Harlequin motoryzacyjny) już jest skandalem czy też burdą. Babcie określiłyby to zdaniem: sztarsze pokolenia w grobie się przewracają, czy jakby Twój ( ojciec, dziadek, pradziadek) z grobu wstał to by legł z powrotem; - drugą granicą jest stan posiadania; co prawda nie należe do biednych, ale nie jestem najego poziomie i zaiste byłby to niezły mezalians ( tradycyjnie motoryzacyjny). Po trzecie: paskudna różnica wieku, która zapisana cyframi ( bo na szczęście w cyfrach się jeszcze mieści) budzi grozę i może beż żadnych przeszkód doprowadzić do białej gorączki i do tragicznych spazmów obecnych co jakiś czas w ciągu doby, a na to lekarstwa nie ma. Może to mało, może to dużo, ale jestem świadkiem koronnym w Harlequinie motoryzacyjnym, pfu! główną bohaterką tegoż Harlequina cierpiącą dole i niedole przy głupkowatym wpatrywaniu się w szalone niebieskie oczęta instruktora. Zatem powinna mnie obejmowac jakaś ochrona, bo potem zwykłe konwenanse mnie napadną i zamkną w swoich ciasnych horyzontach. Ogólnie rzecz biorąc to bujnięcie się w instruktorze nauki jazdy jest dosyć powszechne i przechodzone jak zwykła ospa wietrzna tzn.: - ma łagodniejszy przebieg w młodszym wieku - nie trwa długo, chociaz zależy jak się obydwie choroby leczy - męczy ciało i duszę - nie da się ukryć przy dłuższym trwaniu ( sic!) - jest złudzeniem ( tzn. chorując unikamy obowiązków, a bujając się w instruktorze zapominamy o problemach żyjąc zwykłą podjarą i myśląc o niebieskich migdałach) - nie mozna tego zaniedbać, powikłania więcej nerwów i zdrowia kosztują (sic!). Powracając do Harlequina motoryzacyjnego wytłumaczę co mam na myśli. Chodzi mi o szalone i bezgraniczne wzdychanie do prześlicznych, i kochanych oczek kochanego pana instruktora nauki jazdy ( stąd motoryzacyjny, a czemu Harlequin to jasne jak słoneczko w południe). Oczywiście to niewinne wzdychanie może przybierać formy patologiczne: * pociąg ( i nie chodzi tu o przejazd kolejowy) seksualny co ma różne skutki, nie bede pisać jakie, bo to równiez jest oczywiste. Skutki również są patologiczne: * nieuwaga na drodze, co może skutkowac między innymi: - wypadkiem drogowym - w przyszłości oblaniem egzaminu - własnym harakirri czy seppuku ( jedno i to samo) * zdrada ( moja i jego { o w mordę!}) * MAŁZEŃSTWO ( taka inna forma patologiczna- ale zdarza się niestety rzadko) * spadek wartości własnej ( jestem jedną z wielu głupiutkich dziewczynek). Pojęcie Harlequinu motoryzacyjnego można zastąpić pojęciami: - żenada uczuciowa w aucie - miłość za kółkiem - miłość z zakazem wjazdu - miłość jednokierunkowa - kręcenie z instruktorem ( nie tylko kierownicą) - jazda zabroniona - czerwone światło się pali nad nami - skandal między silnikiem a bagażnikiem ( nie dotyczy Malucha) - linia ciągła od mojej strony; - STOP ! - szalona jazda bez pasów i bez hamulców (żadnych); - dont stop kiss me in your car - karambol bez zapalania auta - wysiądź lepiej. Ja (nie) wysiadam, a Ty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zakazanaa
Hej czytam uważnie bo sama jestem zaatakowana przez instruktora mojego. Zdaje sobie sprawę że on tak do każdej ładniejszej :P no bo co ma biedak robić. Ale czy każdą całuję? Mój instruktor owszem flirtuje ze mną ale w sposób subtelny. Zwraca się do mnie kochanie delikatnie mnie po szyji muska....i raz pocałował. Myślę że to badzo przyjemne aczkolwiek nic więcej nie będzie bo i ona żonaty a ja mężatka :D Poza tym myślę sobie że gościu który odrazu bierze kursantkę na tylne siedzenie myśli tylko o jednym!!! A jeszcze jak później sie do tej kobitki w ogóle nie odzywa to bezsensu. Ja sobie jeszcze przez 4 godziny poflirtuje i potem THE END :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zszokowana na maXa
Czy ktoś zna takiego podrywacza instruktora z okolic Świecia???

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 8998
A instruktora z rudy sl. czy świętochlowic?? też niezły podrywacz. nie nosi obrączki a ma żonę i syna, gdy sie o tym dowiedzialam, az mi bylo glu[pio jak mogl mi tak słodzić i obsypywac komplementami....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 8998
i co juz nikt sie nie wypowie na ten temat??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Mnie tez taki jeden chciał wykorzystać, świntuch ma żonę i dwójkę dzieci, Warszawa, myślę że to jakaś plaga a zawód okropny właśnie przez te akcje że oni chcieliby pozaliczac, może chwalą się kolegom który więcej kursantek zaliczył?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zszokowana na maXa
No może masz racje gosiaczekPP...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takajednakursantka
Czytam te wpisy i nie mogę uwierzyc, że dochodzi do takich sytuacji. Sama jestem w trakcie jazd, mam młodego, w podobnym do mnie wieku instruktora. Wygląda przeciętnie, przynajmniej dla mnie. Nie wiem, czy mu sie spodobalam ale na pewno nie całuje mnie po szyi (tak jak to któras z osob napisala). Jednyny blizszy kontakt jaki z nim mialam, to tylko podczas pierwszych jazd, kiedy poprawial mnie przy zmianie biegów i zaciąganiu hamulca recznego (położył wtedy swoją dlon na moją). Jest dla mnie miły i to wszystko. Interesuje mnie jeszcze jeden aspekt, duzo z Was mialo atrakcyjnych instruktorów. Ja mialam okazje widziec kilku z mojej szkoly i zaden ale to zaden nie jest atrakcyjny - i nie dlatego że są starzy. Są mlodzi ale mnie nie pociągają. Naprawde nie wiem o czym piszecie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Zszokowana na maXa
To po co piszesz jak nie wiesz o co chodzi....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wiecie co..... to po prostu chyba trzeba przeżyć. nie wiem co Ci instruktorzy w sobie mają, ale wiem, że jak się zacznie ta chemia na jazach, to potem się chce więcej i więcej. i nie ważne czy jest się w związu czy nie... mnie to też dopadło, pomimo iż za rok wychodzę za mąż. ze swoim instruktorem wyjezdziłam niecałe 20 h.. na każdą kolejną jazdę czekałam z niecierpliwością. nie mogłam normalnie funkcjonować, cały czas myślałam, co będzie... na jazdach nie robiliśmy nic - rozmawialiśmy, śmialiśmy się, gadaliśmy głupoty....czasem jakieś niechcący niby dotykanie swoich dłoni,.,, spojrzenia...i tyle.... na ostatniej jezdzie, kiedy pojechalismy na trudna trase egzaminacyjną bylam zla...bo nagle okazalo sie ze nic nie umiem..robie bledy. bylam zla ze dalam sie tak omamic, ze przeciez mial mnie czegos nauczyc...a tak na lekcjach byla gadka - szmatka... ale...egzamin zdalam za 1 razem...jakim cudem ? moze dlatego ze nauka z nim to byla czysta pzyjemnosc? uczenie sie mimochodem.... potem spotkalismy sie uczcic moj zdany egzamin..... calowalismy sie w samochodze...dotykalismy...on chcial wiecej, ja nie pozwolilam na to. wiedzialam ze nie ja pierwsza, nie ostatnia, a on z bledu mnie nie wyprowadzal...do tego sporo starszy...ze 30 lat conajmniej roznicy..... czemu na to poszlam? moze chcialam sprawdzic jak to jest ze starszym ? wiem jedno - to o czym myslalam od pierwszej jazdy z nim, spelnilo się. mam narzeczonego, jestem z nim w szczesliwym zwiazku, a mimo to nie moglam sie powstrzymac... musialam go pocalowac...inaczej zalowalabym cale zycie i ciagle zastanawiala sie jak by to bylo..... dzis juz wiem...pewnie juz go nigdy nie spotkam, zreszta czy chce? dostalam to czego chcialam....on bedzie dalej jezdzil i trafial na kolejne.... chyba instruktorzy juz tak maja...taka praca... a wiadomo 2 godziny lekcji sprzyja nawiazywaniu blizszych kontaktow...najlepsze ze normalnie na ulicy nigdy bym nie zwrocila na niego uwagi...a jednak... dziewczyny - to chyba tak jest, trzeba po prostu przezyc takie cos... potem przynajmniej jest co wspominac;-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość KjkJKj
czytam te wasze wszystkie wypowiedzi z uśmiechem na twarzy... bo dochodzę do wniosku ze każdy instruktor mówi i robi to samo po to tylko żeby zdobyć kursantkę... niewinny flirt...Każdej dosłownie każdej bardziej atrakcyjnej mówi jaka jest wyjątkowa, że nigdy jej nie zapomni itd. po to by mu uległa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kursantka29
Rok się męczę z uczuciem do mojego instruktora.Do niczego między nami nie doszło,po za tym ,że na pewno iskrzyło...,ze świetnie sie dogadywaliśmy,kontaktu po kursie nie urwaliśmy,taka niby przyjaźń,tylko dlaczego po kursie spotykaliśmy się sam na sam?I nasi partnerzy nie mają o tym pojęcia?Oczywiście o swoich uczuciach nie powiedziałam mu,ostatnio jak doszło do mnie,że jednak trudno mi zapanować nad emocjami,i że czekam na wiadomości,spotkanie bardziej niż bym chciała-po prostu,usunęłam jego konto z nk,nr tel skasowałam.Staram się odzyskać swoje życie.Bo pomimo chemii nie widzę żadnych szans dla nas,dzieli nas wszystko.I jeszcze te stereotypy o kursantkach i instruktorach...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Tkwiła w tym samym
Czytam i się śmieję i śmieję i śmieję i uśmiecham i wspominam i kojarzę te same fakty. Po prostu wszyscy jak jeden się zgadali. Działają tak samo, mówią tak samo, czują to samo etc. Mnie spotkało to samo. Choć mam prawko już ponad 3 lata kontakt z instruktorem tyle samo trwa. Super gość- rewelacyjnie naucza- oj faceci, wy świnie jeden :pp

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość magdaerr
hmm, właśnie przeczytałam te wszystkie wypowiedzi na temat relacji instruktor-kursantka. Oczywiście chyba nie muszę sygnalizować że jestem w podobnej sytuacji: jestem kursantką a mój instruktor chce ode mnie czegoś więcej niż tylko umiejętności jazdy.. Spotkaliśmy się już 2 razy poza kursem, piszemy smsy i nie wiadomo co dalej.. Na szczęście on nie ma żony ani dzieci. Uważa że nie traktuje tego jako przelotnej znajomości i że chce dalej się poznawać i podtrzymywać tę znajomość. Nie wiem co będzie dalej, jestem krytycznie nastawiona, tym bardziej po tym co tu przeczytałam ale nie ukrywam, że ta sytuacja nie jest mi obojętna. Strasznie zaangażowałam się emocjonalnie i to nie jest dobre. Może jestem naiwna ale przecież nie musi być regułą że jak jest coś pomiędzy kursantką a instruktorem to od razu trzeba spisać to na straty..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kursantka3456
Dziewczyny jak to czytam smiac mi sie chce.. Powiem wam kazdy tak Ma!! Ja wlasnie koncze kurs od poczatku mi sie z moim instruktorem super gadalo jakies swinskie zarty itp.. Fajny facet z niego naprawde. Tez slysze teksty w stylu kotku, misiu itp.. Jak sobie pozwolicie to On w to brnie..! Ja niedlugo juz jazdy koncze szkoda troche ale nic nie ma miedzy nami i nie bedzie.. to sa zarty a ja zdaje sobie sprawe ze nie jestem jedyna z ktora tak gada:) Kusi czasami Kusi.. ale no prosze... :p Oni chyba tylko czychaja zeby im sie cos przytrafilo :p :)))

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam! Wiem, że wątek był zakładany dawno temu, jednak mam ten sam problem teraz. Skończyłam osiemnaście lat, zapisałam się na kurs jazdy. Swego instruktora wybrałam przypadkiem, wczęsniej go nei znałam a ni nie widziałam. Od pierwszego spotkania bardzo mi się spodobał mimo iż ma 31 lat. Teraz już prawie kończę kurs, a uczucie, zauroczenia nie wiem nawet jak to nazwać, rośnie. Widzę, że on chce czegoś więcej niż tylko nauczyć mnie poprawnie jeździć. Wysyła mi znaki, jednak ja jestem asertywna i nie dopuszczam go do siebie, lecz robię to wbrew sobie.... Dowiedziałam się, że ma żonę, z tego powodu nienawidze siebie za to że podoba mi się żonaty mężczyzna. Nie wiem co mam robić, jak mam się zachowywać. Bardzo mi się podoba, super ze sobą się dogadujemy, nie krepuje się mówić o swoich problemach mu, zawsze mi coś doradza. Proszę doradzcie mi :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
". Podobalismy sie sobie i rozmawialismy o tym ale oboje bylismy zwiazani z kims innym" o zesz w morde ale zdzira

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kursantka345
Ech.. Co ci moge poradzic.. Uwazaj;) Moj instruktor tez sluchal moich zwierzen a ja jego ;p co oni maja robic caly dzien w aucie z kursantkami.. to pobajeruja jak sie im pozwoli.. nie myslisz ze jestes jedna z wielu? ze moze wyjdzie z auta pojdzie do kolegow i podzieli sie z nimi sensacja ze "juz prawie kolejna jest jego"? Przemysl to... ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zlotaowca
To wszystko jest już tak przewidywalne, że aż nudne. Wiadomo jak się zaczęło, co będzie dalej, i jak się skończy. Plaga po prostu :]

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość takatoprawda
90% instruktorów to żałosne dziady którym żona nie daje i chcą sobie na kursantkach poużywać...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość qudka
90% eee chyba przesadziłaś trochę :P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość żona instuktora
Mój mąż pisał ostatnio z taka stara rupieciara i to jego wina jej tłumuczyła się że tylko rozmawiali pierd.......psycholog sie znalazła wyrwałam chwasta.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość marionetkaxys
Juz trzy lata minelo jak skonczylam kurs i do dzisaj utrzymuje kontakt z tym przystojniakiem instruktorem.Moj maz jest marynarzem i po kilka tygodni nie ma go w domu.Bylo to chyba rok temu jak nagle bardzo zapraglam go ujrzec,pojechalam tam gdzie najczesciej mozna go bylo spotkac i udalo mi sie go spotkac.Po wymianie paru zdan umowilismy sie na kawe.Przyszedl w umowione miejsce i poszlismy do kawiarni,nie dlugo tam bylismy bo zaproponowalam mu ta kawe u mnie w mieszkaniu,nie wiem co wtenczas we mnie wstapilo bo nigdy wczesniej o jakims spotkaniu nie bylo mowy,a juz o czyms innym.Zrobilam kawe,poscilam fajna muzyczke,a on zaskoczyl o co mi chodzi zaczal mnie dotykac bardzo delikatnie i tu i tam,az w pewnym momencie mialam jego czlonka w sobie.Tak sie jeszcze nigdy nie sexsilam jak z nim i dalej to czasami powtarzamy jak na to obydwoje czas mamy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dalia1122
myślałam, że mnie to nie może się zdarzyć a jednak. Gość jest 10 lat starszy, ma dwoje dzieci i żonę, a jeszcze na wykładach coś między nami zaiskrzyło.. Na drugich jazdach mnie pocałował i się zaczęło. Czułe słówka, SMSy, dotyk.. Seks w trakcie jazd, ewentualnie spotykaliśmy się na szybkie numerki w hotelach, w samochodzie.. Jest cudownie.. nie ma między nami żadnej miłości, tylko pożądanie. Potrafimy się przed sobą otworzyć co nie było do tej pory możliwe z naszymi partnerami.. jeszcze chwila i to skończymy, ale absolutnie tego nie żałujemy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Instruktor86
Witam Sam jestem instruktorem i śmieszą mnie te opowieści. Uczę 6 lat i zdarzały się podchody różnych kobiet i tych atrakcyjnych i tych mniej, ale nigdy nie pozwoliłem na bezpośredni kontakt. Pofiltrować można zawsze milej się pracuje ale trzeba znać granice. Jestem atrakcyjnym facetem ale mam swoją kobietę

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×