Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość igła02

Bezczynnie czekam na nie wiem co....może ktoś przeczyta i doradzi, jeśli umie.

Polecane posty

Gość igła02

Od dwóch lat wegetuję. Chyba wszystko zaczęło sie od tego, że przestałam pisać pracę. Na studiach szło mi dobrze, nie miałam problemów. Potem, na piątym roku, po prostu przestałam pisać. Wcześniej cieszyła mnie perspektywa skończenia edukacji, \"wolności\", dorosłości. Naprawdę nie mogłam się doczekać kiedy będę pracować na pełen etat, może mieć mieszkanie... W pewnym momencie zaczęła mnie gnębić myśl, że nie napiszę tej pracy, że sobie nie poradzę, to za dużo dla mnie. To było na wiosnę, pamiętam. Lubiłam te studia, więc nie wiem czy to było lenistwo, czy może strach. Strach, że sobie nie poradzę i że wszystkich zawiodę - rodzinę, znajomych, ale głównie siebie. I stało się tak jak myślałam. Wykrakałam, wyleciałam z uczelni. Naprawdę zawiodłam. Do znajomych nie odzywam się ze wstydu, rodzina zawsze ma w pogotowiu dyżurne pytanie do mnie: a jak tam praca? Ja tak samo dopowiadam: dobrze, że piszę...i ręce mi się trzęsą. Od dwóch lat ograniczam wyjścia na dwór do minimum. Nie mam żadnych znajomych, to zrozumiałe, że przestali się odzywać. Jest mi strasznie wstyd, nie umiem spojrzeć mamie w oczy, wiem, jakie pokładała we mnie nadzieje, że skończę studia, może nawet napiszę doktorat, znajdę kogoś, założę rodzinę. Tymczasem ma na karku dorosłą córkę, bez studiów, której pewnie wstydzi się przed koleżankami w pracy. Często myślę o samobójstwie, wiem jednak, że go nie popełnię, przecież jestem tchórzem. To może śmieszne czy żałosne zabić się z powodu zawalonych studiów. To nie jest powód. Chodzi o to, że od tych dwóch lat nie mam w sobie ochoty i powodu, by działać, cokolwiek przedsięwziąć. Mam siebie za zero, które nie potrafiło i nadal nie potrafi wziąć się w garść. Brzmi to jak bełkot, jeśli komuś chciałoby się to przeczytać i może coś napisać, dziękuję.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igła02
Nie, nie zaliczyłam V roku. W tym problem, zmarnowałam pięć lat studiów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vinka
a tam doradzacie jej żeby skończyła pisać pracę, a może ona naprawdę nie chce? Moja znajoma ma mgr architektury, a pracuje przy taśmie, tnąć gumę. Ja mam licencjat i tylko od czasu do czasu sobie dorabiam. A znowu mój sąsiad ma zawodówkę i swoją firmę. Chodzi mi o to że - po pierwsze - skończenie studiów w zaden sposó nie gwarantuje dobrej pracy - nie możesz oceniać swojej wartości po wykształceniu które masz. Nie napisałaś tej pracy i trudno. Widocznie nie miałaś ochoty. Nie wyklucza to przecież jednak pójscia do pracy, prawda?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igła02
Nie będzie poniedziałku, codziennie wieczorem myślę sobie, weź się w garść, nie jest źle, jesteś zdrowa, młoda, może się ułoży. Jutro zadzwonisz, porozmawiasz szczerze z mamą. Gówno prawda. Rano wstaję, bęc, nie mogę wstać, leżę i leżę, potem jednak wstaję i "przebywam" dzień, kładę się, to samo, potem poranek, to jest błędne koło. Cały czas myślę, że sama to spowodowałam, miałam wszystko, prawie skończone studia, perspektywy, na własne życzenie, własnymi rękami zniszczyłam to.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vinka
najpierw piszesz że mama ma Cię na karku, a potem że do niej zadzwonisz? Nie rozumiem. To mieszkasz z nią czy nie. Czy Ty sądzisz że wszyscy inni ludzie przęzywają życie inaczej. Prawie każdy powie że życie mu przepływa między palcami i tak naprawdę wegetuje. Mało kto czerpie pełnymi garściami i robi to co naprawdę kocha (nie tylko praca, ale i podróże i nieskończenie satysfakcjonujący związek itd). Nieważne co zawaliłąś lub nie. Przestań zamartwiać się przeszłością. Ktoś tam napisał że MUSISZ iść do pracy. Tak naprawdę to nic nie musisz, naprawdę. Ale byłoby dobrze gdybyś poszła do ludzi. Byłoby dobrze gdybyś tego CHCIAŁA a nie MUSIAŁA. Aha, i nie nazwałabym tego depresją. :) Ja również nie poszłam dalej na studia, bo mi się ... nie chciało. Do tej pory wielu rzeczy mi się nie chcę i wciąż obiecuję sobie że wezmę życie za bary.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igła02
Jesteście pierwszymi osobami którym o tym mówię, nikt, oprócz oczywiście promotorki o tym nie wie. Ja chciałabym skończyć te studia, chociaż wiem, że to niemożliwe. Choćby z tego powodu,że zostałam skreślona z listy studentów 2 lata temu. Mogłabym pracować przy taśmie, nie przyniosłoby mi to żadnej ujmy. Nie umiem się po prostu zebrać do kupy, jestem rozsypana, nie umiem podjąć jakiegokolwiek kroku, byleby na przód.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość krakff
jesli nie zaliczyla tylko 5 roku to musi od nowa zaczynac ? nie moze wrocic tylko spowrotem na 5 rok i go skonczyc ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igła02
chodziło o zadzwonienie do kogoś z dawnych znajomych, przepraszam, nie dopisałam. Z mamą mieszkam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vinka
e tam, przeżywasz. Przecież to nie koniec świata. Tysiące ludzi przerwało studia i żyją. Ja chodziłam na zaoczne - na roku miesliśmy nawet 50, 60-latków, którzy postanowili coś zmienić w swoim życiu. Nic nie jest skończone. Tak naprawdę to dopiero Twoje życie się zaczyna, masz przed sobą wybory, decyzje. Nic nie jest postanowione. A zacznij od czegoś drobnego. Np. wychodź do sklepu po zakupy, wychodź z psem jeśli masz. Jeśli nie masz znajomych (chociaz nie wierzę że nawet jednego) to poznaj sobie kogoś w necie. Nie mówię koniecznie o facecie, ale o koleżance (ja tak poznałam swoją przyjaciółkę). Małymi kroczkami zacznij bywać wśród ludzi, potem możesz pomyśleć o pracy. Bo powiem Ci szczerze że to samotność jest najgorsza. Jeśli nie masz przyjaciół lub faceta - tak naprawdę nic ci się nie chce, znam to. Wpadasz w amok i klepiesz dzień po dniu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BBBBBBBBBBBBB
Na początek porozmawiaj z mamą...poproś ja o pomoc, idżcie razem do psychiatry- potrzebna Ci terapia i pewnie i leki na początek. Nie rozumiem jak Twoja mama może się godzić milcząco na Twoje zachowanie, nie próbuje Ci pomóc?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BBBBBBBBBBBBB
I jeszcze jedno: to z czego Ty żyjesz? Mama Cię utrzymuje? Jakbyś była sama to zdechłabyś z głodu i szybciutko ruszyłabyś dupsko do pracy. Tak jest wygodniej, no nie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vinka
Wiecie co, myślę że przesadzacie. Ja miałam identyko jak autorka. Zrobiłam ten głupi licencjat, zaszyłam się w domu i totalnie przestałam wychodzić. Nawet wyjście do sklepu było dla mnie nie pomyslenia. Rodzice mowili żebym poszla do pracy, a ja ich zbywałam. Bałam się iść do ludzi. I powiem wam że z pewnością nie miałam depresji. Cieszyły mnie drobne rzeczy typu - nowy film, książka którą zamówiłam przez internet. Ale w samotności. Kontakty z ludźmi mnie przerażały. Nazwałabym to jakąś fobią społeczną, nie depresją. I ogolnie - takim zniechęceniem, zmęczeniem, lenistwem. Potem byla taka sytuacja że bylam zmuszona pojechać po coś do miasta (czyli horror). W autobusie spotkalam dawnego kolegę, który zaprosił mnie do siebie. O dziwo, poszłam. Była impreza. Bawiłam się super. Poznałam nowych ludzi. I potem krok po kroczku - zaczełam własnie chodzić do sklepu, spotykać się ze znajomymi, potem szukać pracy. Dlatego twierdzę że bardzo ważną rolę w życiu odgrywają przyjaciele lub mężczyzna którego kochasz. Po prostu jakieś wsparcie, ale nie mamy... (bez urazy, moja mama jest moją przyjaciółką ale tamtych dylematów by nie zrozumiała) A wy jej piszecie o psychiatrze. :O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jasne, że masz depresję, musisz iśc jak naszybciej do psychologa - mimo, że teoretycznie wiesz, że skończenie studiów nie świadczy o tym, że człowiek jest inteligentniejszy i bardziej wartościowy, to podświadomie o tym nie wiesz. To, że nie skończyłaś tych studiów uważasz za największą życiową porażkę - to nie Twoja wina, że jestes jaka jesteś, ale musisz coś zacząć robić ze swoim charakterkiem :) Ja kiedyś też miałam taki ciężki okres, potem odkryłam, że niestety to wszystko zaczęło się chyba w największym stopniu przez mojego ojca :/ a raczej jego niedojrzałość. Oczywiście nie chce go obwiniac, gdyż nawet nie wiem czy moja teoria jest słuszna ale wydaje mi się że miał na mnie duży wpływ. Na szczęście mam już to za sobą. Może Ty też czujesz jakąs presję ze strony rodziny? Psycholog musi Ci wbić do głowy, że jesteś wartościowym człowiekiem!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igła02
Tak, zgnój mnie, lepiej się poczuję BBB. Chyba lepiej, żebym wreszcie zdechła, nie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BBBBBBBBBBBBB
vinka----> to co ma czekać, aż spotka dawnego kolege i on zaprosi ja na imprę? Miałaś szczęście...ona może go nie mieć. Brak sensu życia-to zabija, samotność, poczucie przegranej, brak poczucia własnej wartości...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Oczywiście, że może sama się przełamać. Jak znajdzie odpowiedniego mężczyznę, to już w ogóle. Ale nie może oczekiwac, że spotka kogoś kto rozwiąże jej wszystkie problemy. Myślę, że psycholog by to wszystko przyspieszył.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BBBBBBBBBBBBB
igła02---> Kicia, jasne najlepiej zrobić z siebie ofiarę.... Prawda w oczy kole i tyle...Tak Ci jest łatwiej, bo nie ma Cie kto za kudły wyrzucić do roboty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No właśnie, tak jak napisała BBB..., taki momoent, że się przełamiesz, może nastąpić, ale po co mam bez sensu na niego czekać i się męczyć? Musisz sama poradzić sobie ze sobą, a nie utożsamiać to ze spotkaniem odpowiednich osób na swojej drodze.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vinka
Tak, przyznaję szczerze, ja zawsze byłam bardzo niesamodzielna. Tzn. pod tym względem że jeśli nie miałam oparcia, kogoś kto mnie "potrzyma za rączkę"' przez życie to odechciewało mi się wszystkiego. Taki już mam charakter - nie potrafiłabym robić wszystkiego tylko dla siebie. Muszę mieć po co i dla kogo. Człowiek to zwierzę stadne i to własnie towarzystwo innych homo sapiens daje mu radość i chęci do życia. :) Może autorka ma taki sam charakter jak ja - nie potrafi niczego zrobić bo jest SAMOTNA (nie mówię tylko o miłości). Dlatego doradziłam - jeśli masz fobię społeczną - poszukaj w necie jakiejś bratniej duszy. Myślę że to świetne wyjście jak na początek. Może i naiwne, ale przyjaciel, nawet wirtualny, to skarb.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Igła, nie przejmuj się tym, że boisz się, że to wszystko to po prostu zwykłe lenistwo. Pomyśl, że w końcu kiedyś taka nie byłaś, i że przecież inni ludzi nie mają takich problemów, a więc coś musi być nie tak! A jeśli straciłaś motywację a nawet zrobiłaś się trochę leniwa, to przecież to też nie jest normalny stan rzeczy i trzeba by coś z tym zrobić, żeby żyło Ci się lepiej i łatwiej. Może czułaś za duża presję i po prostu \"pękłaś\"?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BBBBBBBBBBBBB
Nuda, samotność i brak celu w życiu zabija. Z dnia na dzień będzie coraz gorzej...:O

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vinka
Rozmowa z mamą jest bez sensu z 2 powodów: 1. autorka rozmawiając z mamą tak naprawdę nie będzie szczera; będzie miała poczucie winy 2. mama to mama. Mamy są kochane i w ogole, ale rada mamy będzie prsta "idź do pracy" i koniec. I autorka poczuje się niezrozumiana. Radzicie psychologa. Powiedzcie mi szczerze - czy wy, którzy radzicie, byliście u psychologa kiedykowiek? Ja byłam u 3 i każdy był do dupy. Zero zrozumienia, empatii, tylko złote rady. Wywracanie oczami podczas moich zwierzeń ialbo totalne niesłuchanie mnie, gubienie wątków, mylenie faktów. Trzeba mieć kurewskie szczęście by trafić do znakomitego psychologa (osobiście nie znam osoby która na takiego trafiła, a kilku moich znajomych było u psycho).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość BBBBBBBBBBBBB
Z powodu nie skończenia studiów zamknąć sie w domu? Autorko, daj spokój...nie liczy sie papierek a człowiek! Poza tym faceci nie lubią takich z mgr, przed nazwiskiem..żartuję;) Jak już tak nic nie dasz rady robić, to na początek wyjdż do ludzi: jakiś kurs, areobik, randki z netu...itp. I nie rozmyślaj tyle nad sobą, baw się, upij i zacznij zyć..tak po prostu:).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość igła02
vinka, ja nie mam przyjaciół, znajomych też nie, uwierz. W internecie próbowałam kogoś poznać, ale nie zwalę się komuś obcemu ze swoimi problemami na głowę. Ludzie lubią pogodnych rozmówców bez problemów, lubią pogadać o niczym, o muzyce itd. Ja takim rozmówcą nie jestem. Piszecie, że psycholog też nie...?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość vinka
Ja też nie byłam na terapii. Pierwsza była dziewczyna po studiach, szumnie nazywająca siebie Panią Psycholog. Miałą 25 lat. Podczas mojej wizyty krzyczała, wymachiwała rękoma, piszczała. Powtarzała w kółko "nie jesteś pępkiem swiata, moja pannico". Wyszłam od niej bardziej przygnębiona niż byłam wcześniej. Już więcej do niej nie poszłam. Druga pani miała ok. 50 lat. Byłam u niej 2 razy. Na wizytach była kompletnie nieprzytomna, myślała o czymś innym, zapominała co przed chwilą mówiłam. Moje problemy bardzo spłyciła i uznała że przesadzam. Trzeci był znanym w woj. mozowieckim psycholog, taki po 60-tce. Siwy pan, z brodą. Przerywał mi co chwilę i gadał o sobie. Np. o żonie która wczoraj zrobiła mu omlet. Albo o tym kiedy rzucił palenie. Byłam u niego godzinę, z czego 40 min mówił on. Nie dawał mi dojść do słowa. A na koniec z uśmiechem powiedział "150 zł poproszę". Wyszłam i przeklinałam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×