Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Elle 23

KTO MA KRYZYS W ZWIąZKU?

Polecane posty

Gość Elle 23

Czy ktoś ma obecnie jakis kryzys w zwiazku?? Bo mnie właśnie dopadł. Jestem chłodna i obojętna dla mojego faceta... Sama nie wiem czemu, jakoś mi wszystko jedno, jakby mi nie zależało albo coś.... Tak pesymistycznie jestem nastawiona, jesteśmy 4,5roku razem, za pół roku kończymy studia i myślelismy o tym zeby złapać pracę i poszukać jakiegoś mieszkania itp, na ślubie nam specjalnie nie zależy (yto tylko paper jak dla nas, jak bedą warunki to weźmiemy cywilny tylko bo to duże ułatwienie). ALe jakoś nie wiem czy nam sięuda ... Czy nie będziemy się sprzeczać itp, zdarza nam sie o pierdoły kłócić niestety. Jesteśmy już długo ze sobą, pomieszkujemy razem w wakacje ale to nie to samo. Mam wrażenie jakby ten związek sie juz 'przechodził', że jesteśmy za długo, bo żandych zmian nie ma od początku. Chyba najlepij jest być rok czy 2 i zamieszkać razem czy sie hajtnąć bo to jakaś zmiana dla związku, a tak to taki marazm. Jest nam super w łóżku, rozumiemy sie dobrze ale jakoś tak ostatnio jest dziwnie. Ja sie czepiam o wszystko... Jestem zazdrosna chorobliwie czase, mam wrażenie ze mu jakos mniej zależy, że jest zły na mnie często o coś, ale niby mówi ze jest ok i ze ma cieżki okres na uczelni. Myśle ze oboje przechodzimy to samo. Dawno nie usłyszałam ze mnie kocha, mam wrazenie ze sie w ogóle nie staramy... Sama nie wiem juz co o tym myśleć... Co sądzicie, miewacie tak czasem?? Wszyscy wokół się żenią, zaręczają, a my czekamy aż będziemy mieć pracę, kąt do mieszkania, i juz mnie to nudzi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jeżeli teraz nic z tym nie zrobisz po ślubie będzie tylko gorzej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 211
Być może problem polega na tym że chciałabyś aby wasz związek przeszedł na dalszy etap np.zaręczyny, wspólne mieszkanie... Ja jestem z moim facetem tez ponad 4 lata, wszyscy znajomi sie zareczaja planuja slub a my odkladamy nasze plany na pozniej. Wiadomo najpierw chcemy skonczyc studia, pozniej praca itd. I moze dlatego czasami jest nudno bo wiemy ze musimy jeszcze sporo poczekac aby byc tak do konca razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elle 23
wiem wiem, tylko co tu zrobić ...? raz juz tak miałam, ponad rok temu, jakoś potem mi przeszło... Najgorsze jest chyba to ze i jego i mnie dopadło to w tym samym czasie chyba i sie skumulowało. W weekend mamy sie spotkać z naszymi znajomymi którzy sie niedawno pobrali... I pewnie zobaczę jak są szczęśliwi i jak im na sobie zależy... I albo mnie to dobije albo zmobilizuje ... Ale chyba to 1sze... NIe wiem, cos jest w powietrzu, bo kumpela moja tez ma jakieś doły z tego co widze po opisie gg ;) ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
211 tylko problem polega na tym że u nich w związku już iskrzy a co będzie potem ślub i za rok rozwód bo rzucą się sobie do gardeł niech lepiej zastanowią się jak to teraz naprawić zanim będzie za późno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elle 23
211??>>> dokładnie, chyba tego właśnie podświadomie chcę.. Tylko ze właśnie ten kryzys jakis, obojętność i niepewność właśnie sprawiły ze znów weszłam w fazę niechęci do wspólnego mieszania i decyzji życiowych, czyli ze nie chcę sie wyprowadzać, byc odpowiedzialna za dom, martwić sie o opłaty, obiadki i takie tam. brzmi to tak jakbym nie dorosła do tego po prostu, wiem... Po prostu tkwię w takim puncie ze sama nie wiem czego chcę. Z jednej strony wiem ze najpierw musza być warunki a dopiero potem współne życie ale kiedys ciągle jakos wspominałam o planach, mieszkaniu choc wiedziałam ze to i tak nastąpi za jakiś czas. A nie chcemy sie zareczać bo oboje jesteśmy tacy ze najpierw chcemy sobie stworzyc warunki ku temu... Ale obawiam sie ze to sie może przeciągać jeszcze i ze sie w końcu nam odechce, wypali sie to...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
my też tak z narzeczonym mieliśmy... taka sama wciąż codzienność nas dobijała... na szczęście zaraz były wakacje i wyjechaliśmy na tydzień nad morze - i tam wszystko odżyło:) było nam super i od tamtej pory jak narazie wszystko ok:) tez proponuje jakiś wyjazd - najlepiej we dwójkę - żebyście mieli czas tylko dla siebie - może wtedy przypomnicie sobie jak cudownie jest być razem. życzę tego z całego serduszka :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elle 23
Dzięki dziubas za ciepłe słowa :* Kurcze, na wyjazd nie mamy szans, najgorsza pora teraz dla nas bo się sesja zbliża i pisanie mgra, jednym słowem owy kryzys wybrał sobie fatalny czas :( Dziś mimo okazji ;) nawet na sex nie mieliśmy ochoty (to jest bez zastrzeżeń-cud miód-i chyba tylko to nam super wychodzi i nie ma sie o co czepiać ;) Ale sex to nie wszystko. Choc dobry sex poprawia relacje, ale jednak powinno być super i bez sexu...)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 211
wiesz rozumiem Cie bo czasami czuje sie podobnie. Tylko ze moj facet zawsze potrafi mnie pocieszyc. A nieporozumienia moga sie brac tez z tego ze podswiadomie mozesz miec do zal do swojego chlopaka o to ze nie robi nic ku temu zebyscie byli blizej. Ja ostatnio coraz bardziej czuje potrzebe stabilizacji czy czegos w tym rodzaju ale dobija mnie to ze jestem dopiero na 4 roku i zostal nam jescze rok studiow. Bo tak naprawde to wiemy ze chcemy byc razem ale nie mozemy. Jak sobie pomysle ile nas jeszcze czeka to... I mysle ze dlatego tez coraz czesciej sie na niego wkurzam bo po prostu zaczynam tracic cierpliwosc i wszystko ze mnie wychodzi :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elle 23
kurcze, no właśnie to chyba dokładnie to... takie błędne koło sie robi, my jesteśmy na 5tym roku niby ale i tak zanim znajdziemy prace... Nie mamy za bardzo gdzie też mieszkać, wynajęcie mieszk. to kupa kasy no a wkopać sie w długoletni kredyt na starcie to troche kapa.... Z drugiej strony to wiem ze sama sobie jestem troche winna bo sie czepiam o pierdoły, rozliczam faceta z kasy czasem, jestem zazdrosna wiec czasem naprawdę dziwię sie czasem ze on ze mna nadal jest...Jestem chyba jakąś toksyczną osobą...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 211
hehe ja tez chyba jestem toksyczna ;) widze po sobie ze wraz z uplywem czasu moje wymagania wobec partnera rosna. Juz nie potrafie puscic mu plazem rzeczy ktore dawniej nie sprawialy mi problemu, czasami to mam wrazenie ze czepiam sie bo po prostu chce mu dogryzc. Kocham go bardzo ale nie potrafie juz myslec i zyc tak beztrosko jak dawniej. I wiem ze czsami przesadzam bo chcialabym go ustawic po swojemu chociaz wiem ze nie powinnam :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 211
Perspektywa mieszkania tez mnie przeraza. Wynajmowanie nie ma sensu bo to strata kasy, z rodzicami raczej nie chcemy mieszkac bo studiujemy w innym miescie i tam chcielibysmy zostac, no a z kredytem to wiadomo jak jest...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elle 23
Ciesze się że ktoś mnie rozumie. Ja jestem uparta troche i czepialska, naprawde, zdaję sobie z tego sprawe a jednak nie panuje nad tym w danym momencie.Uh, zobaczymy jak to będzie w najbliższym czasie, z jednej strony nie wyobrażam sobie życia bez niego, nie wiem czy mogłabym byćz kimś innym, wątpie, ale przecież nie można trwać w takim toksycznym zwiazku mimo iz sie kochamy. Pytałam go czy wszystko w porządku mówi ze tak, ale wydaje mi sie ze on czuje chyba teraz to samo a moze mi sie zdaje tylko...Boję sie romawiać na ten temat z nim, nie chce zeby on myślał ze mam wątpliwości itp...POtem myslałby ze chce zebyśmy sie rozstali albo coś, nie wiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość 211
Moze powiedz mu tak delikatnie o tym co czujesz, ale nie o swoich watpliwosciach tylko o tym ze wydaje Ci sie ze jego stosunek do Ciebie sie zmienil, ze nie czujesz sie tak kochana jak wczesniej itp. Zobaczysz ze jak on bedzie Cie zapewnial o swoim uczuciu to watpliwosci prysna. Tak sie zastanawiam i doszlam do wniosku ze moze czasami sie na mojego obrazam po to zeby sprawdzic jak bardzo mu na mnie zalezy, bo czasami to naprawde o smieszne rzeczy sie rzucam ;) Moze to dziecinne ale sama nie wiem...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Elle 23
nie wiem, może zaryzykuję, ale to zabrzmi jak serialowe hasło "bo Ty mnie juz nie kochasz" o które jak wiemy faceci sie wkurzają, mój na pewno ;) może obmyślę coś do jutra, zobacze zresztą jak będzie podczas jutrzejszego spotkania, jeśli tak jak sie spodziewam to chyba mu sypnę wiązankę- delikatną...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kropusienka
Ja bym sie mogła dopisac do tego teamtu amoj kryzys to trwa jakos od grudnia moze z tygodniowa przerwa,obecnie rozstałam sie ze swoim,bo zachowal sie paskudnie w stosunku do mnie gdy bylam chora-wtedy kiedy człowiek najbardziej potrzebuje pomocy on pokazal jaki jest naprwde ale wczesniej mialam jak wy,tez chcialm stabilizacji w 2008 chcialam wziasc slub,ale w sumie u niego na pytaniu czy za niego wyjde sie konczylo,zero pierscionka i czegokolwiek,w moim zwiazku bylam parwie4lata i tez teraz zaczelam miec dosc z enie mozemy poprostu zyc razem:(ale ostatnio po jego zachowaniu wiem,z emusze zaczac wszystko od nowa i mam nawet na to siły jedyne czego sie obawiam to,aby potem sie nie okazalo,ze to co czuje do bylego to bylo to wlasciwe najwspanailsze uczucie jakie sie trafia tylko raz w zyciu a wracajc do kryzysu to ja wtedy zwykle robilam cos ze w konsekwencji sie rozstawalismy i potem bylo cudownie on sie starł robil wszystko by bylo dobrze,tak tez bylo ostatnio ale po kilku dniach zaczal sie zachowywac jakby wogole nigdy mnie nie kochal,a to jak wogole nie martwil sie o moje zdrowie gdy bylam chora,z enie chcial byc przy mnie to przesadzilo cala sprawe i pomyslec ,ze wczesniej potrafil tak kalamac jak mnie kocha i ile to dla mnie jest w stanie zrobic A Tobie radze przeczekac i mysle,z ejednak w takich chwilach seks jest dobry dziki temu stworzy sie miedzy wami wiez bliskosc,co mysle powinno przełozyc sie na relacje miedzy wami,ponoc w malzenstwa z wysokim stazem tak rozwiazuje sie problemy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość nasze wartości życiowe są
odmienne inaczej rozumiemy slowo "miłość"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Harikriszna....
Kryzysem bym tego nie nazwała, ale bo ty mnie już nie kochasz znam:D. Ale ja to mówię raczej żartobliwie. Ja zawsze byłam zazdrosna i mam wybuchowy charakter, także w tej kwestii wszystko jest od dawna utarte:). Dalszą historię miłości opisuję na innym temacie tutaj, kto chce niech zajrzy:).

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Harikriszna....
http://f.kafeteria.pl/temat.php?id_p=3656465 Ja myśle, że za bardzo się przejmujemy innością naszych relacji, a za mało skupiamy na szczęściu, które mamy. Ludzie chyba tak mają, przerażają nas zmiany.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×