o co mu chodzi?

Probowalam sama do tego dojsc, ale nie mam pojecia. Wczoraj sie spotkalismy u niego, na poczatku byl calkiem przyjemny wieczor, byl seks ale bez finalizacji (moze tez to ma wplyw) no i tak...ze bez finalizacji to nie byl zmeczony i caly czas mnie tarmosil, za wlosy, wyginal we wszystkie strony itp a ze ja zmeczona bylam to mu mowilam zeby przestal ze chce spokojnie polezec, on na to nic, wiec jak tak zwrocilam mu uwage pare razy w koncu sie zdenerwowalam i juz na powaznie kazalam mu przestac. Potem on zaczal wkrecac dziwne gatki- ze on jest moim panem, ze ja jego wlasnoscia, ze to dziala w dwie strony, ze ja nie moge nic zrobic bez jego wiedzy( nie wyczulam czy to byl zarty czy nie), ze ja mam jakas dume glupia i mu to przeszkadza- tzn ze jak on mnie klepnie po twarzy albo pociagnie za wlosy to ja sie wkurzam a nie powinnam, bo on nie jest dla mnie jakims zwyklym gogusiem. O co mu chodzi? Czy to jakis problem i czy to dziwne ze nie lubie i mnie drazni ciaganie za wlosy gdy nie mam ochoty na zabawe? Powiedzcie co o tym myslicie, bo walkowalismy ten temat kilka godzin i nadziwic sie nie moge ze sie zrobil z tego taki problem.