Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

agrafa666

Rozstanie z chłopakiem

Polecane posty

Gość Lloyds
Zeby poczuć sie jeszcze gorzej? nie, dzieki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lloyds
Rozmawialam z nim. Mówił ze jestesm ciagle zazdrosna i obrazam sie o wszytsko, ze duma jest dla mnie wazniejsza niz uczucia. To smutne ale ma racje. Nie wiem co robic, chyba juz nic nie moge zrobic. Jedyne co moge powiedziec to ze w zwiazku sa dwie osoby i jedna do rozstania nie wystarczy...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość MArgeritkaka
ja nie wiem co sie dzieje, ostatnio wszyscy sie rozstaja, jakies nasilenie atmosferyczne czy co? Ja tez ostatnio strasznie sie klocilam z chlopakiem, bylo blisko konca, tylko dzieki mnie jestesmy nadal razem, jedno jest pewne faceci to TCHÓRZE!!! a wyjatki tylko potwierdzaja regule, nie mam juz dumy mimo ze na poczatku to ja bylam wredna zimna i okropna, chyba znowu musze taka byc, innego wyjscia nie ma

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Patrice
Z tego co czytam wszystkie przypadki o których piszecie są podobne. Wielka miŁość, wspólne życie, plany na przyszłość, jednym słowem sielanka..do pewnego momentu, do pierwszej kłótni. Potem jest już coraz gorzej, on staje się obojętny, nie wraca na noce do domu. My widząc że cos jest nie tak zaczynamy sie bardziej starać, czasem wręcz wyprówamy sobie żyły żeby go zadowolić, staramy się również ze wszystkich sił go zrozumieć. A on i tak ma to gdzieś i odbiera to całe nasze staranie odwrotnie niż byśmy tego oczekiwały. Kończy się zawsze tak że zmęczone, zrezygnowane i zdołowane, w przebłysku jakiejkolwiek empatii do siebie samej podświadomie czujemy że pora zerwać z tym życiem męczennicy, że może jednak to nie dla nas. I oczywiście to my kończymy w wielkim bólu, z poczuciem puski i lękiem przed samotnością. Bo jak słusznie zauważyłyście faceci to tchórze, ja dodam jeszcze że egoiści.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Patrice
Chcę wam jeszcze powiedzieć że ja rownież jestem w trakcie trudnego rozstania. Mój związek był wyjątkowy, spotkaliśmy się w bardzo trudnych dla mnie okolicznościach, zaraz po tragicznej śmierci mojego ojca. On (mój chłopak) był dla mnie lekiem na całe zło, był jak balsam dla dla poranionej duszy. Bardzo go pokochałam, do tego doszła bardzo silna fascynacja fizyczna. Czasem czułam sie przy nim jak na haju. Początkowo było idealnie. On bardzo się strał, cieżko pracowal i studiowal jednoczsnie. Jednak ja chyba otoczylam go zbyt duza opieką, poczul, ze przy mnie może sobie odpuścić, że przy mnie nie zginie, będzie mial gdzie mieszkać a ja zawsze ugotuje mu obiadek i upore skarpetki. No i zaczely sie jaja. Zawalil studia na 3-cim roku, zrezygnowal z pracy i nagle okazalo sie ze on tak naprawde nigdzie nie pasuje i nie wie co ma w zyciu robic, do tego doszly wyimaginowane problemy ze zdrowiem. wkręcil sobie że jest chory i że oslepnie. Stał sie maksymalnym egocentrykiem. Moja reakcja była bardzo prosta-zrobiło mi się go bardzo żal. Staram się z całych sił aby jakoś wynagrodzic mu te niepowodzenia. W tym wszystkim zapomniałam o sobie, nagle stałam się bardzo nieszczęśliwa. Ostatnio przeżyłam lekkie załamanie nerwowe, ten stan uświadomił mi że muszę zacząć mysleć o sobie, że przy nim nie mam żadnej przyszłości. Oczywiście ja podjęłam decyzję o rozstaniu. On twierdzi że bardzo mnie kocha i nie jest w stanie beze mnie funkcjonować. Nadal mi go żal ale wiem, że muszę nauczyć się życ bez niego. życzę wam dziewczyny ( i sobie również) żebyście poznały dojrzałych, odpowiedzialnych, nieegocentrycznych facetów stąpających twardo po ziemi. No a z tym czasem to prawda, on faktycznie leczy rany, wiem co mowie. Pozdrawiam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość metro
Tak!!! Dzisiaj definitywnie stał się przełom! Wkońcu mi wyznał że mnie nie kocha. Cwaniak. Przeprowdzoiam się dzisiaj spowrotem do domu. Wieczorem idę na imprezę - wszystko aby tylko nie myśleć. Jest mi dziewczyny tak bardzo przykro. Tyle dałam siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość facettt21222
Wiecie... Tutaj piszecie z perespektywy dziewczyn.. A teraz troszke inna..ale podobna historia :) Zgadzam sie z tym, ze akurat przelom grudnia/stycznia to chyba jakies fatum Wszystkie moje zwiazki zakonczyly sie wlasnie w tym terminie.. Nie, no fakt lekki zart, bo chyba pora roku nie ma tutaj nic do gadania :) Wiec.. grudzien 2008.. Partnerka, z ktora bylem zareczony, bylismy para ponad 3.5 roku oddalila sie, jakby stala sie troszke w zachowaniu obca dla mnie. Po paru tygodniach takiego zachowania, pod koniec grudnia... zapytalem jej \"co sie dzieje?\" Uslyszalem \"Chce przerwy\". Cios prosto w serce, tym bardziej, ze juz kiedys uslyszalem podobne slowa. Cale szczescie, zeszlismy sie ze soba, umawiajac, robiac postanowienia ze gdy tylko drugiej osobie cos nie bedzie pasowac, ma od razu mowic a nie \"trzymac\" to w sobie i czekac az te watpliwosci stana sie przez myslenie o nich...realne. Dlatego..zylem w tym zwiazku. Partnerka po pierwszej przerwie sie zmienila, widzialem, czulem jej uczucie. Moze to brzmi egoistycznie, ale naprawde widac bylo po niej, ze mnie kocha. Ja..zapomnialem o tej pierwszej przerwie, nie chcialem o niej pamietac zeby nie zepsuc sobie zwiazku. Ok, wracamy do terazniejszosci. Pod koniec grudnia uslyszalem \"przerwa\". Coz... ok. Wierzylem ze to tylko PRZERWA, pare dni, moze dwa tygodnie... I pierwsze niespodzianki - gdy ja siedzialem w domu, wylem do pustych scian - ona sie bawila. Na sylwestra u kolezanki najlepszej... Pozniej spotkala sie z moim znajomym... ktorego widziala 2 razy w zyciu... Pozniej gdy po tygodniu przerwy chcialem od niej czegos sie dowiedziec, nagle ona stala sie taka...dziwna. Obca dla mnie. Zachowywala sie calkowicie jakby... miala to wszystko gdzies. Po ponad 3 tygodniach przerwy, siedzenia w domu, plakania itp.. stwierdzilem ze czas cos zrobic innego. Pojechac np do kina? Pech chcial, ze ustawilem sobie na gg opis, ze jade do kina. Odezwala sie jakas znajoma, czy mam wolne miejsce.. powiedzialem ze tak, i pojechalismy. Ot, wszystko. Wzialem ja bez zadnych zlych zamiarow do tego kina, tym bardziej ze ona jest z kims... A ja kocham ponad zycie swoja kobitke... Dojezdzamy do kina, parkuje. Nagle telefon - dzwoni moja ukochana... i \"a gdzie jestes? w kinie? a super, ze z ta kolezanka. dowidzenia\". Pozniej nie odbierala telefonow... Swiat sie zawailil, nie moglem tego zrozumiec. Ona sie bawila w czasie przerwy, sylwester, kino, itp... A ja, gdy po ponad 3 tygodniach wreszcie zeby nie zwariowac pojechalem do kina... z jakas znajoma ktora sie nudzila... Kolejny dzien. Napisalem do niej sms, ze musimy sie spotkac. Spotkalismy sie. Ona do mnie, ze nie wie czy to ma sens.... itp... Bolalo jak sam skurwysyn. Boli do tej pory. Pierwszy tydzien za mna, pierwszy tydzien ze swiadomoscia ze ona sie poddala, nie chce zwiazku. Moze to rozstanie na raty, ta tzw przerwa moze i latwiej mi bedzie podniesc sie z popiolow? Nie wiem. Jak narazie mysle tylko o niej, o tym wszystkim co przezylismy. Nie bylismy zlym zwiazkiem, nie zdradzalem jej, nie mowilem jej brzydkich slow... znajomi mowili o nas czesto \"para idealna\". Jestesmy juz ponad 4 tygodnie od poczatku przerwy... Tydzien od rozstania... A dalej nikt ze znajomych, mimo ze widza ze siedze w domu, nie jezdze jak zawsze, codziennie do niej... To nikt sie nie domysla co jest grane. Smieszne, co? W tym momencie - staram sie jakos zyc. Nie wychodzi mi to zupelnie... Caly swiat nagle zrobil sie dziwny i bezsensowny. Jedyne co moge wam poradzic - dbajcie o swoja milosc, miejcie \"otwarte oczy\" w zwiazku... Jesli zobaczycie ze cos jest nie tak, starajcie sie dzialac. Nie pozwolcie zeby do zwiazku wdarla sie nuda, nie wiem, \"monotonia\". Bo gdy dla was wszystko bedzie ok, to moze ta druga polowka zacznie sobie myslec \"hmm..czy wsio jest ok?\"... A wtedy... takie mysli... i na dodatek \"dobre rady przyjaciolek ktore wiedza lepiej\"... moga zrobic wlasnie najgorsze. Miedzy nami byla wielka milosc. Ja nigdy nie przestalem w nia wierzyc... Ale jak widac zycie mialo inne plany. Jakos zyje.. swiat dalej istnieje, budynki, miasto, praca... Ale juz nie jest tak kolorowo i slodko jak kiedys. Wrecz... jest czarno-bialo. Brakuje mi strasznie tego co bylo, mialem nawet jakies dziwne chwile slabosci i dziwne mysli. I nie mowcie, ze facet nie potrafi kochac. :) Takze.. glowy do gory... podobno czas leczy rany, podobno sloneczko wstaje... Moze kiedys wstane rano, i spojrze na nia troszke... obojetniej? A moze kiedys jeszcze sie zejdziemy ze soba...? Nie wiem. Czas pokaze, bo teraz tylko czas moze dzialac. Pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lloyds
wow, nie zdradzałes jej i nie mowiles brzydkich słów. To naprawde extra. To tak jakbym mowila ze moj chlopak jest taki dobry i laskawy ze mnie nie zdradza... fakt faktem mowilam tak i przed rozstaniem to byl jedyny powod oprocz milosci zeby walczyc o te milosc. Milosc jest piekna-to prawda, ale ogłupia na maxa.... przynajmniej mnie. eh do kitu z zwiazkami, nie ma co analizowac, albo jest ok albo nie i koniec. tylko dlaczego nikt mnie nie kooooochaaaaaaaaaaa? :D heh

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lloyds
przez to rozstanie uzależnilam sie od piosenek Anity Lipnickiej Zanim Zrozumiesz i Historia pewnej milosci... co mi pomogło? placz, dużo spałam, dzwonilam do mamy, poszlam sama do kina, kupialm sobie nowa torebke, wygadalam sie przyjaciolce, mowilam wszystkim ze czuje sie do bani bo wlansnie sie rozstalam z chlopakiem, ale mam nadzieje ze niedlugo bedzie lepiej i wszyscy od razu byli dla mnie mili, co bylo bardzo fajne z ich strony,pocielam nasze zdjecia na kawalki, wywalilam jego zdjecie z portfela i oddalam mu wszystkie jego rzeczy, zrobilam tabelke co mi sie w nim podobalo a co nie i wyszlo wiecej na nie-podnosi na duchu, zaczelam pisac pamietnik, pisalam w nim wszytkie te rzeczy ktore chcialabym mu pwoiedziec, ale nie zrobie tego bo juz nie jestesmy razem i mam go gdzies mimo ze mysle o nim. pół nocy piłam, potem dzownilam do niego i mowilam glupoty, potem pol nocy rzygalam. wiem ze to totalny żal ale poczulam sie lepiej:) a gdy juz wszystkie zale i smutki mi sie uspokoily, gdy poczulam ze moge spokojnie byc sama to z sentymentu przespalam sie z nim i to juz jest koniec. myslcie co chcecie, potrzebowalam tego. Zostalo przynajmniej dobre wspomnienie:) nie zaluje:) wiem ze ktos na mnie czeka i ze bedzie jeszcze pieknie, kazda minuta cierpienia zaowocuje dniem radosci kiedys:) a co z nim? no cóż, bylo minelo, bylo pieknie i niech takie wspomnienie po nim pozostanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaporaniona
Najlepszy Przyjaciel, Wspanialy Kochanek, Cudowny Chlopak. Powiedział, ze mni ejuz nie kocha, ze nie widzie ze mną swojej przyszłosci, ze jest milion rzeczy, które go we mnie denerwują... Po 4,5 latach związku... Było cudownie, mielismy plany, imiona dla dzieci, miejsce na nasz wspólny dom. Pozwoiliłam miłosci mojego życia odejść, wiem, że wszystko to jest moją winą, bo ostatnio nie dbałam o nasz związek, za mało czasu, zabieganie, stres, zamęt, sesja, praca... Boże, kocham tak, że aż mnie wszystko w środku boli.. Błagam, pomózcie, co zrobić, jak sobie z tym poradzić... Nawet nie mam go za co nienawidzić, wszystko to jest moją winą... Pomocy... Boli mnie nawet oddychanie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość metro
Wiem że Ciebie to bardzo boli i będzie bolało. Wiesz czas Ci najlepiej pomoże. Nie obwiniaj się bo to na pewno nie Twoja wina. Po prostu on sobie coś w głowie ubzdurał i dążył do tego zerwania już pewnie od jakiegoś czasu. Nic nie mogłaś zrobić bo do „Tanga trzeba dwojga”. Obwinianie się nic Tobie nie pomoże, bo tak naprawdę to była jego wina, zamiast Ciebie wspierać: bo sesja, praca, stres, on wykorzystał tą sytuację. Osoba, która zrywa jest przygotowana na to- już sobie gdzieś tam układa życie w samotności bez swojej drugiej „połowy”, to osobie pozostawianej wali się cały świat. Musisz pomaluśku się izolować od niego. Na pewno masz koleżanki zacznij wychodzić, pokaż mu że bez niego też sobie radzisz. Może za miesiąc umów się z nim na kawę. Ja właśnie dzisiaj widzę się z moim byłym facetem z którym mieszkałam. Mogę bo wiem, że na pewno to nie była moja wina (też się obwiniałam) tylko to on mnie zawiódł, moje zaufanie, poświęcenie. Czy będę mogła komuś zaufać? Nie wiem czas pokarze. Teraz ten czas który bym jemu poświęciła wykorzystuje tylko dla siebie bo w końcu go dla siebie mam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaporaniona
metro, serdecznie dziekuje za slowa otuchy! Masz racje, on juz od jakiegos czasu dążył do tego zerwania... Ale wiem, ze gdybym poswięcała mu więcej czasu i bardziej się o niego troszczyla to wyglądaoby zupelnieinaczej... Ale ja przyjelam z góry, zeskoro milosc mojego zycia juz przyszla, nic wiecej robić nie trzeba... To obwinanie się jest własnie najgorsze, czasu się cofnąc nie da, a własna głupota boli. Wiem, ze trzeba wychodzić, zając się czymś, ale jak, kiedy gdziekolwiek bym nie poszła, widzę Jego, przypominam sobie co My tam robilsmy, co My mowilismy... Tak się nie da żyć.. Metro, napisz, jak Ty sobie radzisz..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość metro
Pewnie nie jesteś z Poznania to byśmy się spotkały. Po prostu pierwszy tydzień był najgorszy. Najpierw obwinianie, później nienawiść a teraz wiem że to coś mnie nauczyło. Przede wszystkim niczego nie zakładać z góry, wszystko brać dniem dzisiejszym i wiem jedno on nie był mnie godny ( ani osoby, ani uczuć). Myślę, że tak musiało być. Ja też myślałam, może za mało rozmawialiśmy, za mało uczuć mu okazywałam ale wiesz to nie to było przyczyną. Po prostu nie dorósł do mnie. Ja zapomniałam w tym związku przede wszystkim o sobie- tak się temu poświęciłam. Jak przejdziesz te wszystkie fazy (swoje przemyślenia) to stwierdzisz jedno – przyszedł czas dla mnie, na realizację samej siebie, powiesz sobie „Jestem piękną, inteligentną kobietą” (bo przecież to prawda) i zaczniesz wypełniać tą lukę swoimi zainteresowaniami, a miłość prędzej czy później sama się znajdzie. Ja na przykład chcę w tym roku zrobić prawo jazdy na motocykl. Właśnie jestem w trakcie kupowania maszyny. Z powrotem chcę spełniać swoje skryte pragnienia, robić coś dla siebie. Myślę, że jeszcze troszkę czasu upłynie zanim do tego dojrzejesz ale naprawdę nie siedź w tym długo. Pamiętaj, że to właśnie teraz świat stoi dla Ciebie otworem i ktoś tam czeka na kogoś takiego jak Ty.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość metro
jak chcesz to napisz do mnie prywatnie e-maila masz u góry

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaporaniona
napisalam...:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zasa
ja tez byłam i jetsem ze swoim chłopakiem 3,5 meilsmy przerwe 2 tyg tez strasznie przezywlam ale woriclismy do siebie,.:) moze tobie takze si euda i mu uczcie wroci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość zagubionaporaniona
ech, to wspanialne, zazdroszcze! Dbaj teraz o niego..:-) Moj chlopak na pewno juz nie worci, za dobrze go znam, kiedy on cos postanowi, to tak robi i juz nie ma od tego odwrou. Powiedził mi wyraznie, nie kocha mnie, nie chce już ze mną być. Nie mam się co łudzić, pozostaje mi taka samona wegetacja bez niego, bez miłości mojego życia...:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Dołączam się i ja do grona.. mhm, złamanych serc? Mój związek trwał ponad 2 lata.. zawsze starałam się by było jak najlepiej, choć teraz sobie myślę że dużo rzeczy mogłam zrobić o wiel,e lepiej, częsciej mówić że kocham.. mniej się kłócić.. ale czy to by coś zmieniło? Przyszedł grudniowego dnia 08\' prawie tuż przed swiętami .. mówiąc że chce niby przerwy bo że już nie wie co czuje.. spadło to na mnie tak nagle tak z niczego choć od tygodnia się juz wtedy cos sypało unikał spotkań, rozmów.. powiedział żebym mu dała czas że on sobie musi to poukładać, uwierzyłam mu w to co mówił ale on już tak naprawdę wtedy wiedział że to koniec nei chciał mnie poprostu tak zranić z góry.. od tamtego dnia po jakichś dwóch tygodniach przyjechał do mnie znowu ja niewiem dlaczego byłam pewna nadziei ze jednak przemyślał i wróci.. niestety, dopiero wtedy mi powiedział że on od dłuzszego czasu czuł ze coś w nim wygasa lecz myślał ze to chwilowe, że przejdzie... aż wkońcu powiedział temu koniec że nie ma więcej co ranić mnie i oszukiwać siebie sameogo również.Powiedział że po raz drugi mnie nie da rady pokochać.. żebym układała sobie zycie na nowo.. Rozstaliśmy się w zgodzie, przez 2 lata naszego związku nie było mowy o żadnych zdradach, o żadnej nieufności.. byliśmy tylko My szczerzy w tej miłości... neistety prysło, czasem szukam winy u siebie.. szukam winy u niego ale do niczego nie dochodzę, trudno .. tak musiało być.. Moje serce dalej jest przepełnione miłoscią, i gdyby on wiedział.. ze jedno jego skinienie i mój świat znów miałby sens.. minęło dopiero 2 miesiące, spotkalismy się kilka razy , on traktuje mnie jak kumpele.. a ja dobrze wiem ze nie powinnam z nim utrzymywac kontaktu ponieważ go cały czas kocham.. i rozdrapuję rany jeszcze bardziej.. ale nie potrafię życ swoim życiem .. ja nadal żyje jego życiem..myśle co robi, gdzie jest.. kogo poznał.. ehh.. Patrzę na nasze zdjęcia i wspominam jaki ten czas wtedy był piękny, jak byliśmy beztrosko zakochani.. a teraz.. jestem nic nie znaczącą osobą w jego życiu.. dlaczego? nie będę rozmyślać.. aczkolwiek boli to bardzo.. zbyt mocno.. szczegolnie ze ja nie potrafę powiedzieć sobie dośc i brnę w niego dalej, wypytuję co u niego, chcę się spotykać.. wmawiając mu że nic juz nie czuje i ze to tylko koleżeńskie.. a ja sie chce tylko zachłysnąć nim.. choć przez chwilę znów... Myślę że wystarczy.... i tak dla skojarzenia mam 18 lat, on miał 19..Tak wiem wiem \'młoda jestem, całe życie przedemną.. ale to boli, dlatego że to moja i jego pierwsza miłość.. która sie zapamiętuje do końca życia.. Pozdrawiam..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeewulkaaa
tydzień temu chłopak napisał mi sms'a że czasem mu się wydaję że powinniśmy się rozstać. zezłościło mnie to. tym bardziej że była to już druga taka sytuacja. napisalam mu ze ok skoro tak chce. nie mogłam się z tym pogodzić i nastepnego dnia zadzwonilam do niego. tlumaczyl sie ze kocha ale ze chce byc sam. plakalam do telefonu. nie moglam tego pojac. zwlaszcza ze w dzien wczesniej pisal mi ze kocha. spedzilismy wspaniale 3 dni razem. bylismy razem ponad 4,5 roku. Związaliśmy sie przed pójściem do liceum. To był cudowny okres w moim życiu...był moim najwspanialszym przyjacielem i pierwszym chlopakiem. moglam mu ufac jak nikomu innemu... tymczasem tak z dnia na dzien napisal ze chce sie rozstac... ;( po tych telefonach kiedy juz praktycznie stracilam nadzieje i stwierdzilam ze skoro tak chce to go nie bede meczyc... napisal do mnie za godzine ze kocha ze przeprasza czy mu wybacze...ze juz zawsze chce byc ze mna... nie odpisalam... nie odzywalam sie caly nastepny dzien. martwil sie. obdzwanial wszytskie moje kolezanki gdzie jestem co sie ze mna dzieje... w koncu wieczorem odebralam i chceiał sie tlumaczyc wiec powiedzialam ze porozmawiamy w weekend. Tak w ogole studiujemy w innych miastach i widujemy sie tylko w weekendy. W czwartek sie do mnie nie odezwal juz po tym telefonie. dopiero popoludniu w piatek juz myslalam ze nie wytrzymam to ja mu napisalam sms czy chce sei ze mna zobaczyc. umowilismy sie... przyjechal i powiedzial ze nie wie co ma mi powiedziec. ze chce byc sam... nie moglam tego pojac ;( nadal nie moge... nie wiem jak sie pozbierac... wymusialam to od niego i powiedzial ze nie wie czy to milosc czy przyzwyczajenie ;( i ze chce byc sam...zalamalam sie... co ja mam teraz zrobic? 2 dni sie do mnie nie odzywa... ile mam czekac na jakis znak.. tak bardzo bym chciala wiedziec o co chodzi... ;( wiem ze ma problemy w domu... nie moge spac jesc... jestem załamana ;( tak z dnia na dzien wszytsko sie zmienilo o 360 stopni ;( nie moge tego pojac... co mam zrobic?? poczekac az sie odezwie... jak tak to ile mam czekac? ;( czy moze napisac... pomóżcie... ;(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość primulaaa
nie pisz, naprawde nie pisz. On musi zrozumieć czy mu zalezy. ja tez jestem w 4 letnim zwiazku i tez związałam sie jeszcze w gimnazujum. Była masa kłótni sprzeczek. Cichce dni. ale każdy w rezultacie rozumiał że nie umiemy bez siebie zyć. Nie pisz i nie dzwoń , on chce być sam. Mój też chcial. I dawałam mu troche spokoju, sam w końcu przepraszał i mówił że żałuje, że kocha mnie i pragnie naszego szcześcia. Przecierp to, dobrze ci radzę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeewulkaaa
primulaaa dziękuję Ci za odpowiedź... nie odezwę się pierwsza... ale ile mam czekać? :( nie mogę jeść, spać tak mi źle.. ;( pozdrawiam :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość primulaaa
znając facetów to oni tez twardych udają. Ale zobaczysz przemysli i zadzwoni. jednemu potrzeba więcej czasu, drugiemu mniej. Mojemu jeden samotny smutny wieczór na przemyslenia zostawiam i widze że jego podejscie do mnie jest inne. Też mu pozwól odetchnąć . Kobiety nei lubią być same. wolą wygadać sie przyjaciółce , koleżance. A faceci sa bardziej zamknięci. Oni muszą sobie sami wszystko poukładac. Nie trać nadziei. jesli sie naprawde kochacie. i jesli jemu zalezy i kocha. To dacie rade. Co ma wisieć, nie utonie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeewulkaaa
ciekawe ile bede musiala czekac :( boję się że to naprawdę koniec... zrozumiałabym jakby naprawdę cos się psuło.. ale tak z dnia na dzień ;( wczoraj mówi kocha a dziś nie chce? wiem trzeba mieć nadzieję... dzieki za dodanie otuchy

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala12345
ja rozstalam sie z chlopakiem po 4 latach tydzien temu. On powiedzial ze mnie juz nie kocha, chociaz bardzo zalezy mu na mnie. Mieszakalismy razem, ale sie wyprowadzil. Zostalam sama w pustym mieszkaniu, nie mam znajomych bo caly wolny czas poswiecalismy sobie. Mam 24 lata, nie potrafie byl sama, zapomnialam jak to jest... Ale nie zaluje tego co przezylismy, bylo wspaniale. Moze zbyt wspaniale, nie klocilismy sie, bylismy prawdziwymi przyjaciomi do smiechu i placzu, dlatego teraz to tak boli... Jak nie zwariowac? jak poznac kogos? nie mam nawet z kim o tym porozmawiac:(:(:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeewulkaaa
rozumiem Cię ;( i wiem na własnej skórze jak to boli... z moim mężczyzną byliśmy najwspanialszymi przyjaciółmi... znajomi mówili o nas "idealny związek", już 4 dzień się do mnie nie odzywa... to tak boli ;( musimy być twarde... trzeba mieć nadzieję... ;*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala12345
nie czekaj, ja nie czekam, on dal mi resztke nadziei ze moze wroci, ale ja staram sie o tym nie myslec. Chce dojsc do siebie, wiem, ze nawet jesli bedzie chcial wrocic to ja nie bede potrafila mu juz zaufac. Wiec potrzebuje conajmniej kilku miesiecy zanim bede w stanie podjac jakakolwiek decyzje. Czekam az zaczne widziec swiat na trzezwo, to takie trudne, ale wiem ze musze byc silna. Ty tez badz. Nie czekaj, nie pros sie o litosc, jesli to prawdziwa milosc to przetrwa wszystko, a najlepiej sie o tym przekonac na trzezwo. Tym bardziej powinnac dac MU czas. Jesli sie odezwiesz to znieszczysz resztke nadziei. Nie jest tak??

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość eeewulkaaa
masz racje... staram się o tym nie myśleć... ale nie wychodzi mi za bardzo... podświadomie czekam do weekendu bo wiem, że wtedy wraca do mojego miasta. może będzie chciał się spotkać...no właśnie może... ;( nie mogę się otrząsnąć ;( wiem, że muszę dać mu czas... dużo czasu... ale na pewno nie będę prosiła o miłość...to mijałoby się z celem. muszę dać mu czas, żeby może sam przekonał się co tak naprawdę w życiu dla niego się liczy. mój chłopak tez mi dał resztki nadziei..resztki ale są... jak coś masz mojego maila odezwij się jak sobie radzisz. pozdrawiam Cię :*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala12345
jak narazie sobie nie radze... ale jak cos wymysle to sie odezwe. Trzymaj sie, w koncu tyle osob juz to przezylo i z tego wyszlo. Jestesmy mlode i wszystko przed nami. Napewno zaslugujemy na kogos, kto nas naprawde pokocha, bez zadnych watpliwosci. powodzenia:* dobranoc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość mala12345
jak u was? jakies dobre nowiny? dla mnie dzien nr 5 bez niego wygladal lepiej. Nawet sie kilka razy usmiechnelam. Mam nadzieje ze bedzie dobrze, musi byc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×