Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

agrafa666

Rozstanie z chłopakiem

Polecane posty

Gość Ejtogest
Kurczę.. Tak czytam sobie te wszystkie posty, żeby się trochę podbudować.. Dobrze wiedzieć, że człowiek nie jest sam ze swoim bólem, że innym też się zdarzają podobne historie.. Ze mną jest tak, że po prawie 7 mieś fajnego, dobrego związku Mój nagle mi oznajmił, że nie widzi dla nas przyszłości, że nie pasujemy do siebie, charakterami, co innego nas bawi, że nie umie ze mną rozmawiać o zwykłych sprawach i takie tam banały.. Najgorsze jest to, że ja naprawdę nie wiem o co chodzi, było dobrze, a nagle się sypnęło.. Nie dał mi żadnego ostrzeżenia i wczoraj taką bombę na mnie spuścił, że aż mnie zatkało i nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć.. Potem jeszcze próbowałam z nim rozmawiać, ale on w kółko swoje.. Dzień wcześniej wróciliśmy ze wspólnych wakacji, na które czekaliśmy niecierpliwie kilka miesięcy.. Nie były do końca takie jak sobie wymarzyliśmy, ale dla mnie i tak było pięknie.. I on powiedział mi, że to właśnie ten wspólny wyjazd uświadomił mu, że nie chce już ze mną być.. Mieliśmy tam poważną rozmowę, ale myślałam, że wyjaśniliśmy sobie różne wątpliwości, zwłaszcza że potem było już dobrze i nie zanosiło się na rozstanie.. Niestety dla mnie nasz związek wszedł w fazę, kiedy zanika to pierwsze szalone zauroczenie i wreszcie zaczynamy się poznawać tak naprawdę.. No i widocznie to co one we mnie zobaczył nie bardzo pasowało do wcześniejszego obrazu.. Przeryczałam cały dzień, dzisiaj jest już lepiej.. Nie wiem, czy to dlatego, że jestem taka otępiała, czy też wciąż nie dociera do mnie, że to naprawdę koniec i już nigdy więcej go nie zobaczę, nie przytulę się do niego, nie pocałuję na dobranoc i na dzień dobry.. Straszne jest to, że ja go kocham i nie rozumiem dlaczego nie możemy razem popracować nad tym związkiem.. Chciałabym zrozumieć, co się stało.. Wciąż mam nadzieję.. Choć wiem, że płonną..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Martunia26
agaffa ile masz lat? J ateraz mam dokladnie to samo co ty.. moze pomozemy sobie nawzajem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość niekochanie21
Ja rozstałam się z moim chłopakiem najpierw po 2 latach.Wróciliśmy do siebie w sierpniu ubiegłego roku ... było cudownie! Kochałam Go najmocniej jak tylko potrafiłam ,wkładałam w ten związek całą siebie.Nadeszły wakacje,wyjazd nad morze głupia kłótnia z jego przyjacielem i słowa"nie bede z kims kogo sie bede wstydził przed znajomymi" .Piszę pamiętnik,spotykam się z przyjaciółmi,udzielam się na forach.Ciągle jedna nie mogę pojąć dlaczego? Dzień wczesniej mowil ze jestem najlepszym co Go w zyciu spotkało,że jestem jego powietrzem.Wczoraj wieczorem zakopalam się w łóżku i próbowałam czytać.Przyniosłam mnóstwo ulubionych książek i usilnie starałam się nie myśleć,że trzy tygodnie temu miłość mojego życia złamała mi serce i odebrała sens życia. Snuję się z kąta w kąt,nie mogę znaleźć sobie miejsca. To okropne.Łzy lecą jak Grochy.Probowałam nawet topić smutki w alkoholu,ale to nie pomaga,więc odradzam wszystim tą metodę. I gdzieś jednak sprawdza się powiedzenie,że czas nie leczy ran,tylko przyzwyczaja do bólu!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sama...
Dziewczyny współczuję wam wszystkim, bardzo dobrze wiem co przeżywacie... Miałam to samo... Teraz pojawił sie ktoś inny, nie wiem co z tego będzie, bo ciągle dopatruję się w nim podobieństw do byłego, ale to uświadomiło mi, że nigdy nie jest tak żle, że nie może już być lepiej. Możecie mi wierzyć lub nie, ale każda z was kiedyś upora się z bólem i będziecie się zastanawiać "czy było warto". Nie powiem, że nie cierpię, w końcu On odszedł dopiero cztery miesiące temu, ale teraz już wiem, że potrafię żyć bez niego, na początku myślałam, że jest nie osiągalne. Życzę wam żeby szybko przestało boleć, żebyście znalazły sobie połówki zapatrzone w was jak w gwiazdki z nieba . Życzę wam wszystkim żebyście któregoś ranka wstały z łóżka i podziękowały w myślach waszemu byłemu, że odszedł i stworzył wam miejsce na PRAWDZIWĄ i szczerą miłość...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Byłam z moim chłopakiem ponad 2 lata... to nasze bycie z sobą to był spontan,zdecydowalismy się być z sobą prawie się nie znając, ja zostawiłam dla niego chłopaka, było nam cudownie, wielka miłość. Kłótnie były jak w każdym związku, ma taki charakter że jak mu się nazbiera to wybucha i żali się, że wszystko jest żle, nie tak jak być powinno.. 2 tygodnie temu pokłociliśmy się, o zwykło wg mnie głupotę, pojechałam ze znajomymi na wycieczkę bo on nie chciał bo był zmęczony, zrozumiałam... a potem była jedna wielka kłótnia, zaproponował przerwę, powiedział żebym zrobiła co chce, zerwała z nim bo on nie czuje ż e ma dziewczyne tylko koleżanke. Po 2 dniach spotkalismy się, przepraszał i powiedzaiał, że miał nadzieję, że że nie potraktuje jego propozycji o zerwaniu poważnie bo kocha mnie i nie wyobraża sobie życia beze mnie, poprostu chce żebym starała się bardziej o niego. Potem było ok, w sobote byliśmy umówieni ale odmówił i zaproponował,

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żebym spotkała się z koleżanką, żeby się nie nudzić, po chwili zadzwonił znów że jednak przyjedzie, a ja juz szykowałam się do wyjścia z kumpelą i odmówiłam. Następnego dnia było niby ok, miły i w ogóle po czym niespodziewanie napisał, że myślał o nas od kilku dni i że chce być sam, żebym nie dzwoniła bo i tak nie odbierze, że mi tego nie wytłumaczy bo to jego decyzja, żebym nie nazywała go swoim chłopakiem :( Boziu jak to okropnie zabolało, świat mi się zawalił, tyle planów, marzeń :( znajomi zabronili mi pisać, dzwonić, dziś drugi dzień i wytrzymuje, czekam aż ochłonie :( rano zobaczyłam że z pewnego portalu usunął wszystkie nasze wspólne zdjęcia :( nie wytrzymuje, zawsze od razu dzwonłam do skutku, pisałam rozmawiałam, prosiłam, a teraz mówią, że milczenie jest lepsze:( czy on mówi prawde, czy pogrywa ze mna.... jak mówi prawdę to chce, żeby powiedział mi to prosto w oczy, powiedział, że juz mnie nie kocha :( juz nic dla mnie się nie liczy, to tak bardzo boli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
żebym spotkała się z koleżanką, żeby się nie nudzić, po chwili zadzwonił znów że jednak przyjedzie, a ja juz szykowałam się do wyjścia z kumpelą i odmówiłam. Następnego dnia było niby ok, miły i w ogóle po czym niespodziewanie napisał, że myślał o nas od kilku dni i że chce być sam, żebym nie dzwoniła bo i tak nie odbierze, że mi tego nie wytłumaczy bo to jego decyzja, żebym nie nazywała go swoim chłopakiem Boziu jak to okropnie zabolało, świat mi się zawalił, tyle planów, marzeń znajomi zabronili mi pisać, dzwonić, dziś drugi dzień i wytrzymuje, czekam aż ochłonie rano zobaczyłam że z pewnego portalu usunął wszystkie nasze wspólne zdjęcia nie wytrzymuje, zawsze od razu dzwonłam do skutku, pisałam rozmawiałam, prosiłam, a teraz mówią, że milczenie jest lepsze czy on mówi prawde, czy pogrywa ze mna.... jak mówi prawdę to chce, żeby powiedział mi to prosto w oczy, powiedział, że juz mnie nie kocha juz nic dla mnie się nie liczy, to tak bardzo boli...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość waluś
Witam , ja wiem co znaczy stracić ukochana osobę , Kochałem ją przez 3,5 roku i nadal kocham , przezyłem wiele w zyciu bo mam 26 lat i wiem że zawsze Kocha się tą pierwszą miłość, bo to ona jest prawdziwa , Dziś jestem sam juz od roku i załuję , wiem że nigdy juz nie wrócą te chwile spędzone z Ukochaną dlatego wszytskim zakochanym podpowiadam , nie zostawiajcie tak tego , bo można naprawde jeszcze spróbować. Pozdrawiam wszystkich Zakochanych , pamietajcie , piszcie do tej osoby którą kochacie , bo zawsze ona do Was sie odezwie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ooonaaa22
cześć, Nie jestestem ze swoim chłopakiem ok miesiąca i jest mi ciężko jak cholera....Wydaje mi się że nadal go kocham...nie utrzymujemy kontaktu od tamtego czasu...Ale niemal przekonana jestem , że on podjął decyzję że koniec i tego będzie się trzymał...Czuje , że on już mnie nie kocha na 100%....Byliśmy ze sobą 3 lata....a 2 lata mieszkaliśmy razem....a teraz przeprowadzka i zycie na nowo.....ale bez niego...Jest mi ciężko jak cholera bo nie wiem czy nadal go kocham czy to tylko przyzwyczajenie (uzależnienie od niego) Spedzalismy tylko i wylacznie razem ze soba czas z nikim innym....Zawsze bylam towarzyska ...ale zmienilam to dla niego odpowiadalo mi to bo go kochalam....duzo podrozowalismy i robilismy mnostwo wspolnych rzeczy....a teraz??Nie mam co zrobic z nadmiarem czasu...Nie chce mi sie uczyc nie chce mi sie nic....jedyne w co sie wkrecialm to silownia ( mozna sie wyzyc i nie myslec az tak o zyciu)ale nie tylko silownia czlowiek zyje....Mam nudna prace (ktora nie lubie) nio i nieliczne grono znajomych ze wzgledu na ograniczone kontakty z innym ludzmi bo my zylismy tylko dla siebie....A teraz mam tego skutki...nie potrafie zyc sama....a moje kolezanki wszystkie sa zajete....Co robic zeby nie myslec??Jak zajac sobie czas??skoro na nic nie mamocho ty....a uwierzcie nie potrzebuje teraz łaski , wspólczucia kolezanek ktore olewalam wczesniej bo liczyl sie tylko on....nie chce teraz sie narzucac.... POMOZCIE CO MAM ZROBIC ZEBY ZAPOMNIEC I NIE MYSLEC??NASZ ZWIAZEK BYL JAK NARKOTYK,POPROSTU SIE UZALEZNILAM OD NIEGO??CZY NADAL GO KOCHAM??BO JUZ NIE WIEM....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tylko płacze
3 lata razem... i miało tak być zawsze... wspóle plany, nadzieje... i miłośc, której nic miało nie pokonać! każde miejsce przypomina mi jego, w uszasz dudni jak mi mówi, że zawsze będzie mie kochał... tak brakuje mi jego dotku... i "to" w nim czego nie moge tolerować... a może to tylko moja wina, zbyt wygórowane wymagania? ciągle wierze, że to się jeszcze ułoży a jeśli nie? nie moge spac, nie moge jeść... tylko płacz i strach cała się trzęse... i tak bym chciała, zeby teraz wziął mnie za ręke i powiedział, ze wszystko się ułoży... nie umiem żyć bez Ciebie kochanie, ale nie umiem też żyć z "takim" Tobą... zmienmy się razem.... prosze!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja z dnia na dzien umieram :( tez po trzech latach mnie zostawil. i nienawidze waszych wpisow, ze kocha sie raz, ze tylko pierwsza milosc jest prawdziwa. ja chce kogos jeszcze pokochac, tak jak jego ;(( chce zeby ktos byl dla mnie taki dobry jak on ;((( chcial wrocic, ale nie potrafilam mu wybaczyc. teraz troche zaluje, ale z drugiej strony... teraz to juz na pewno koniec. milion razy uslyszalam ze mnie nie kocha... najgorzej ze w miedzyczasie tez ze kocha mnie najbardziej, te placze i zapewnienia o milosci ze juz naprawde zaczynalam w to wierzyc i co? zonkkkkk.. moge tak pisac, pisac, pisac... i ch()j z tego!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :((((((

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość tylko płaczę
maciejanczyk ... tylko pierwsza miłość jest prawdziwa..., ale nigdy nie wiemy, która jest pierwszą? to jak w tej piosence "ich troje" "nie wiesz czy pierwsza miłość to ostatnia, czy ostatnia może pierwszą własnie jest"! płacz mija ból też wszystko można znieść... ludzie są twardzi! napisałaś: "chce zeby ktos byl dla mnie taki dobry jak on ;((("? czy faktycznie był "taki" dobry? jeśli tak to walcz do końca... pozdrawiam!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Iza z dzieckiem
Zawaliłam. Zakochałam sie bez pamieci w innym. Tylko ze jest i Ona, ktorej On nei zostawi. A ja mam męża. I dziecko... 9 miesiecy... zachowuje sie jak psychol... dzwonie, obiecuje ze zrezygnuje ze wszystkiego co dla mnie wazne. I naprawde boje sie plakac.chce zeby maz był przy mnie ale jednoczesnie wiem ze to nie dobry pomysl... bo nie wiem czy nie rzuce sie w Jego ramiona jak tylko go zobacze. a na spotkania jestem skazana bo uczymy sie jednym miejscu... postanowcie za mnie. nie wiem juz co robic....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jasieczek
"iza z dzieckiem" dołanczam do Ciebie wiem jak to jest, bol i tesknota długo sie znaliscie? bo ja 6 mies, i drugi miesiąc po rozstaniu i ciągle mysle niemoge sobie poradzić z tym , nawet niewiem jaki był powód ze przestała sie odzywac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Jestem ze swoim chłopakiem półtorej roku. Bardzo go kocham. Na poczatku naszego związku wszystko było pięknie bynajmniej ja tak czułam. Był on ideałem, piękne słówka, ciągle niespodziaki po prostu latał za mną. A ja ciągle to wykorzystywałam, za nic prawie mu nie dziękowałam, bo sądziłam, ze to mi się należy. O wszystko strzelałam fochy, był na każde moje skinienie, ciągle z nim zrywałam z powodu błahostki a on mnie błagal, abym tego nie robiła. Ciągle wymyślałam powody do kłótni, a on cierpliwie to znosił. Wszystko było idealnie, bo ja czułam się po prostu kochana, czułam, ze jestem dla niego najważniejsza. Tylko nie patrzyłam na najważniejsze, ze strasznie go ranię, nie próbowałam postawić się w jego sytuacji, nie próbowałam zastanowić się co on tak na prawdę czuje, jaki ból mu sprawiam. Ja byłam po prostu zimną suką, teraz mogę tak siebie nazwać Często przeginałam, ale obiecywalam sobie poprawę, którą odkładałam na póxniej. W końcu mój partner zacząl mi się skarżyć, że brakuje mu znajomych, ze nie ma już prawie z nikim kontaktu, że ma tylko mnie. A ja to zbagatelizowałam. Tzn obiecałam mu, ze go nigdy nie opuszczę, ale nie próbowalam dać mu więcej czasu na spotkania ze znajomymi, bo ciągle wymagałam, aby był przy mnie. W te wakacje pracowaliśmy wspólnie i razem też mieszkaliśmy. On to traktował bardzo osobiście. Uważał to jako "nasz dom", niestety ja go zawiodłam, ponieważ po jego przyjściu z pracy ciągle byłam niezadowolona, nie moglam zrozumieć, dlaczego jest taki zmęczony, o wszystko się obrażałam stałam się po prostu ciężarem. Nie miałam tam nikogo, więc potrzebowalam jego. Skończyliśmy pracę, a później codziennie się widywaliśmy, było raz ok, a raz strasznie. Ale tych sportkań dla niego było za dużo. Mial dość ciągłego przebywania ze mną. Pewnego dnia pod koniec wakacji, nagle wyszło to, ze jadę za granicę do rodziny na tydzień lub więcej. Nie zapytałam go o zdanie, tylko od razu poinformowałam go o fakcie dokonanym. Spędziliśmy ten dzień do końca, a następnego wyjechałam. I właśnie wtedy zaczęły się schody, gdyż nie mieliśmy ciągłego kontaktu. On został zupełnie sam, więc zaczął się spotykać ze znajomymi, czego bardzo wczesniej mu brakowało. i wreszcie miał spokój ode mnie, czego mu brakowało. W połownie mojego pobytu, chciał ze mną zerwać. Nie mogłam wytrzymać, ani nic zrobić. Byłam zrozpaczona. Obiecalam mu zmianę i racja zmieniłam się z dnia na dzień, przestałam się fochać i obrażać o wszysktko, przestaliśmy się kłócić. Niestety problemy na tym nie ustały. Wróciłam do Polski, przyjechal po mnie na dworzec i chciał ze mną zerwać. Nie pozwoliłam mu, płakałam prosiłam o danie mi szansy i dostalam ją. Zmieniłam to wszystko, ale nadal oczekiwałam i to coraz bardziej spotkań z nim. Zaczęłam być uzależniona od jego życia. Wszystko mnie interesowało związanego z nim. Nam było kolorowo, ale brak kontaktu ze światem.. zamknęłam go tak jakby w klatce. Przez ten okres 3 miesięcy chcial już ze mną zerwać może z 8 razy tak poważnie, ale ja mu ciągle nie pozwalam. Bo zmieniając tych kilka rzeczy, zapomniałam totalnie o sobie. Skupiłam się wyłącznie na nim. Zaczełam bardziej przezywać jego życie niż on sam swoje. Codziennie płaczę, wpadłam w depresję. Wczoraj znowu chcial się ze mną rozstać. Powiedzial, ze czuje się w tym związku osaczony, ze on nie potrzebuje tyle czasu przebywać ze mną, ze on już się przyzwyczaił, ze to chyba nie jest miłość a monotonia. Poprosiłam go o szansę, że chcę zmienić to ciągłe zadawanie moich pytań, że chcę abyśmy zaczęlui inaczej spędzać czas, tzn spedzali czas sami razem, wraz ze znajomymi razem i każde z nas ze znajomymi osobno. Ponieważ w większej większosci widywaliśmy się zawsze w domu nic nie robiąc, to stało się monotonią. Chcę, żebyśmy zaczęli gdzieś razem wychodzić. Ale przeze mnie stał on się domatorem. Nie ma na nic ochoty. Nie poznaję, w ogóle tego chłopaka, pokochałam zupełnie inną osobę. Byl on najwspanialszym chlopakiem na świecie takim dobrym. Zawsze wszystkim pomagał i niczego nie oczekiwał w zamian, a teraz nagle sam uważa, ze nie opłaca się być dobrym, bo ludzie tego nie doceniają, bo dzwonią tylko, gdy czegoś chcą. Potrzebuję pomocy. Nie wiem co mam zrobić. Nie chcę jego stracić. Chcę jego zmienić, bo ja wiem że on mnie kocha. Ja wiem jaki on jest znam go. Mam kontakt z jego przyjaciółką, ona sama mówi, ze on bardzo się zmienił nawet w stosunku do niej i nie wie co się z nim stało. Próbowalam już szukać u wielu osobób pomocy, a jednak sama musze coś zrobić ze sobą. Nie chcę go stracić, mam zbyt wielki Skarb, zrozumiałam już tak wiele i zrobiłam już tak wiele. Jestem zdecydowana pójść do psychologa. ALe może ktoś z Was pomoże mi, powie co powinnam zrobić. Jak zacząć sprawiać żeby był szczęśliwy? Jak wyciągać go z domu. Jak sprawić by na nowo zaczęło mu zależeć, by nie czuł rutyny? Bardzo proszę o pomoc:(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jasieczek
tak wlasnie sie dzieje jak od poczatku niemozna sie dogadać , on tańczyl wokol ciebie a tobie sie zdawało ze tak ma być , dopiero sie człowiek zastanowi jak juz traci kochana osobe ale wtedy juz za późno wtedy dociera fakt dlaczego tak robiłam, i zrobił by wszystko żeby wrócic czas ,teraz sie może zmienic twoje życie ,że ty bedziesz ta super dziewczyną a ktoś bedzie cie traktował jak ty jego luzacko, mysle o innym facecie jakiego kiedys poznasz ,próbuj uratować ten zwiazek ale mysle że to juz za późno.a tesknota i ból dopiero teraz pokarze swoje, czego Ci nie zycze bo wiem jak to jest stracić ukochana osobe

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bardzo prosze o pomoc
A ja teraz mam nadzieję, ze da się to uratować. Ogólnie przez ten związek mam załamanie psychiczne. Byłam wczoraj u psychologa, a ten od razu skierował mnie do psychiatry. Postawiona została diagnoza. Teraz się leczę, jeżeli nei będzie widać efektów to trafię do szpitala na odział psychiatrii. Rozmawiałam dużo z psychologiem i dużo mi to dało... Wiem teraz, ze nie wszystkie motody ratowania mojego związku były dobre. W końcu nie jestśmy małżeństwem i o tym trzeba pamiętać, trzeba pamiętać żeby nei popaść w monotonię i nie dać się zwariować tak jak ja. Oczywiście wpłynęły na mój stan też inne najróżniejsze czynniki, ale głównym jest ten związek, a raczej ja. Nikomu nie życzę, nawet największemu wrogu, aby tak się czuł jak ja. Pozdrawiam i życzę wszystkim szczęścia

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich. Doskonale rozumiem, co przechodzicie. Jestem w podobnej sytuacji, zwiazek 1,5 roku. Bylo miedzy nami pieknie, bardzo mu na mnie zalezalo, czulam to na kazdym kroku. Ja tez w tym zwiazku duzo dawalam z siebie. Od ok. 3 m-cy zaczal sie inaczej zachowywac, czulam chlod, obojetnosc. To sprawilo, ze to ja zaczelam bardziej zabiegac, przytulac sie itp. Od miesiaca mieszkamy razem - mialo byc tak pieknie.. Okazalo sie, ze gdy np. ja wchodze do kuchni, on z niej wychodzi idzie do drugiego pokoju, gra w gre komputerowa itd. Gdy ja wchodze do tego pokoju - on gdzies wychodzi... Klocilismy sie kilka razy - on twierdzi, ze od czasu tych klotni "cos sie zmienilo".. Juz od kilku miesiecvy trwa ten chlod emocjonalny z jego strony - nie wiem, co robic!!! Kocham go, staram sie rozmawiac, ale nie chce sie narzucac!!! Z jednej strony boje sie go stracic, placze, przezywam, on twierdzi, ze dalej mnie kocha, ale "cos sie zmienilo". Ja czuje, ze powoli sie zmieniam, mysle, ze moze to ja jestem beznadziejna, ze to moja wina.. Twierdzi, ze mnie kocha... ale mija sie ze mna..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Rozmawialam z nim, twierdzi, ze mnie nadal kocha, ale "cos sie zmienilo". Wiem, ze nie zawsze bylo miedzy nami "rozowo", jak wspomnialam byly tez klotnie. Rowniez wybaczaklam mu kilka rzeczy. Czuje sie tak, jak bym miala byc "doskonala". Tymczasem bylam niezbyt dobrze przyjeta przez jego rodzine, ktora nawet raz obrazila mnie w rozmowie telefonicznej z moim chlopakiem. Bylo tez kilka innych sytuacji, ktore mnie zabolaly, a ktore - jak wspomnialam - wybaczylam. A teraz czuje, ze kilka sprzeczek "jego oddalilo". Tak bardzo go kocham i czuje sie samotna. Skoro po 1,5 roku od sie oddalil, to czy to jednak ma jakis sens?? Ja zabiegam, ale czuje sie z tym zle, co mam robic? Poza tym latka leca - mam juz 29 lat.. Kocham go, a tu taki "zimny prysznic".. Kobieta powinna chyba czuc, ze jest b. wazna dla faceta. Moje poczucie wlasnej wartosci ostatnio znacznie spadlo, nie mowiac juz o kondycji psychicznej.. Rozmawialam z nim, ale odpowiadal, jak wyzej to opisalam. Co mam zrobic? Co o tym myslec? Bede wdzieczna za wszelkie rady, jest mi bardzo ciezko..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witam wszystkich. Doskonale rozumiem, co przechodzicie. Jestem w podobnej sytuacji, zwiazek 1,5 roku. Bylo miedzy nami pieknie, bardzo mu na mnie zalezalo, czulam to na kazdym kroku. Ja tez w tym zwiazku duzo dawalam z siebie. Od ok. 3 m-cy zaczal sie inaczej zachowywac, czulam chlod, obojetnosc. To sprawilo, ze to ja zaczelam bardziej zabiegac, przytulac sie itp. Od miesiaca mieszkamy razem - mialo byc tak pieknie.. Okazalo sie, ze gdy np. ja wchodze do kuchni, on z niej wychodzi idzie do drugiego pokoju, gra w gre komputerowa itd. Gdy ja wchodze do tego pokoju - on gdzies wychodzi... Klocilismy sie kilka razy - on twierdzi, ze od czasu tych klotni "cos sie zmienilo".. Juz od kilku miesiecvy trwa ten chlod emocjonalny z jego strony - nie wiem, co robic!!! Kocham go, staram sie rozmawiac, ale nie chce sie narzucac!!! Z jednej strony boje sie go stracic, placze, przezywam, on twierdzi, ze dalej mnie kocha, ale "cos sie zmienilo". Ja czuje, ze powoli sie zmieniam, mysle, ze moze to ja jestem beznadziejna, ze to moja wina.. Twierdzi, ze mnie kocha... ale mija sie ze mna..

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bardzo prosze o pomoc
Musisz teraz Ty się oddalić, dać trochę chłodu, wtedy może chłopak się opamięta... U mnie niestety jest już za późno

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość moze nie na temat ale
nie uwazma się za znawcę... bo chyba w tych sprawach nie ma eksperta, a to co zaraz napisze moze wam się wydac bezsensowne, ale.... ja już wiem, ze nie warto jest niczego ratowac na siłę. Jesli się z kims nie dogadujesz, to "to" nie zmieni się z dnia na dzien, jeśli się kłocicie, to tak już pozostanie w większości przypadków.... czasem uświadamiamy sobie cos za późno... Jeśli zaczynasz się zastanawiac czy kochasz... to chyba już nie kochasz, ale uzaleznienie pozostaje. Tym bardziej jak jest się z kimś długo. Przyzwyczajamy się so przedmiotów, a co dopiero do ludzi, jeśli spędza się z kims każda wolną chwilę! wiele razy błagałem ( tak błagałem!!) żeby mnie tylko nie zostawiła... stało się to fobią, strachem... chorobą i pozostanie nią. "Jeżeli miłość twoja nie ma żadnych szans, powinieneś zamilknąć... Bo nie należy mieszać miłości z niewolnictwem serca. Miłość, która prosi, jest piękna, ale ta, która błaga, jest uczuciem lokajskim."

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Bardzo prosze o pomoc
Ja nie jestem już ze swoim prawie tydzien, a wszystko tak boli... ciągle płaczę, nie mogę się na niczym skupić, nie sądziłam, ze będzie aż tak trudno, że będzie to wszystko aż tak boleć... Ciągle dowiaduję się o nim nowych rzeczy... które bardzo bolą... staram się zacząć realizować swoje marzenia, ale nie potrafię przestać o nim myśleć. Najgorsze jest to, że mówił, ze chce być sam, a już jakąś nową dziewczynę sobie upatrzył... boję się, ze będę sama... że juz nigdy nikogo sobie nie znajdę...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość neesty
Witam :( Ja ze swoim chłopakiem byłam 3.9 roku ! Od paru ostatnich dni kłóciliśmy się bez przerwy! w głównej mierze to była moja winna, ponieważ mam bardzo nerwowy charakter. wyzywam, przeklinam, a później gdzie już jest po wszystkim i już za późno przepraszam. Naprawdę z Całego SERCA bardzo Go Kocham i nie wyobrażam sobie życia bez niego !!! przed chwila dzwoniłam do niego przepraszałam za siebie mówiłam ze zrobię normalnie wszystko aby tylko mi wybaczyła on potraktowal mnie jak gowno, darl sie do sluchawki i nie dal mi dosc praktycznie do slowa... poza tym mieszkaliśmy razem i studiujemy w jednym mieście zdała od swoich domów, on na zaocznych ja na dziennych, wypowadzil sie z tamta i ma gdzies ze mnie zostawil na lodzie,nie utrzymam sie przez to sama i pewno tez uwale te studia, nie dlugo sesja a ja jedyne co robie to placze i tylko siedzie obwiniam! Bo wiem ze to wszystko moja wina mam czarny charakter jestm złym człowiekiem, on tez mi to powtarzal i ja juz w to wierze ze tak jest!! CHociaz staralam sie zmieniec staralam sie mu pokazac ze bardzo mi zalezy na nim i dla tego sie zmieniam nie zawsze wychodzilo , czesto tez nie zawsze z mojej winny na zlosc mnie denedrwowal ja sie denerwowalam i zaczynalam przeklinac i wyzywac. Po czym on wypomina mi to ze nie umiem dotrzymac slowa i sie zmienic, chociaz sam mnie sprowokowal do awantury... ALE I TAK BARDZO GO KOCHAM !! chcialabym zeby przyszedl do Mnie i poprostu Mnie przytulił. Chciałabym z nim się pogodzić a z drugiej strony strasznie mi żal ze wyjechałam z nim i przekonał mnie do tego wyjazdu na studia . zrobilam to dla niego chcialam spełnic jego marzenie ! a on ma to teraz za nic wyprowadza sie i "ma gdzies co ze mna teraz bedzie" bardzo jest mi przykro i SERCE MI ZARAZ PEKNIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Lloyds
co mi pomogło? placz, dużo spałam, dzwonilam do mamy, poszlam sama do kina, kupialm sobie nowa torebke, wygadalam sie przyjaciolce, mowilam wszystkim ze czuje sie do bani bo wlansnie sie rozstalam z chlopakiem, ale mam nadzieje ze niedlugo bedzie lepiej i wszyscy od razu byli dla mnie mili, co bylo bardzo fajne z ich strony,pocielam nasze zdjecia na kawalki, wywalilam jego zdjecie z portfela i oddalam mu wszystkie jego rzeczy, zrobilam tabelke co mi sie w nim podobalo a co nie i wyszlo wiecej na nie-podnosi na duchu, zaczelam pisac pamietnik, pisalam w nim wszytkie te rzeczy ktore chcialabym mu pwoiedziec, ale nie zrobie tego bo juz nie jestesmy razem i mam go gdzies mimo ze mysle o nim. pół nocy piłam, potem dzownilam do niego i mowilam glupoty, potem pol nocy rzygalam. wiem ze to totalny żal ale poczulam sie lepiej a gdy juz wszystkie zale i smutki mi sie uspokoily, gdy poczulam ze moge spokojnie byc sama to z sentymentu przespalam sie z nim i to juz jest koniec. myslcie co chcecie, potrzebowalam tego. Zostalo przynajmniej dobre wspomnienie nie zaluje wiem ze ktos na mnie czeka i ze bedzie jeszcze pieknie, kazda minuta cierpienia zaowocuje dniem radosci kiedys a co z nim? no cóż, bylo minelo, bylo pieknie i niech takie wspomnienie po nim pozostanie. Teraz jestem z kimś innym i jest o wiele lepiej, nawet nie wiedziałam, że moze tak byc.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość souljaaaa
Ja już nie jestem ze swoim miesiąc czasu... i powiem Wam, że jest lepiej. Na początku była tragedia, ciągłe płacze i wspomnienia. Ludzie w moim mieście nie dawali mi zapomnieć, ciągle tylko mówili, ze gdzieś go widzieli, że byl gdzieś z jakąś laską, ze tu sobie zdjęcia powstawiał itd. same najgorsze rzeczy, które tak bardzo mnie bolały... Postanowiłam wyjechać na kilka dni z miasta do przyjaciół, wygadałam się im, popłakałam. Oni mnie pocieszyli a później zorganizowali niezapomniane chwile. Z nim nie mam w ogóle kontaktu, żadnych życzeń nawet nie było... ale teraz wiem jak bardzo człowiek może się zmienić. Nadal go kocham, ale nie takiego jaki teraz się stał, kocham osobę, która już nie istnieje. Każdy człowiek się zmienia i trzeba brać to pod uwagę. Ja na pewno bardzo dużo zrozumiałam, wielu rzeczy nauczył mnie ten związek, to rozstanie i ostatni czas. Podobno każdy musi przezyć swoją pierwszą miłość. No i ja przeżyłam. Wierzę, że kiedyś znajdę kogoś kto będzie mnie na prawdę kochał i nigdy się nie zmieni, ktoś z kim będę mogla być szczęśliwa. I pamiętajcie, nie warto jest się zmieniać dla drugiej osoby. Każdy z nas oczywiście powinien pracować nad sobą, ale nigdy zmieniać się. Jeżeli ktoś nas kocha to za wszystko, a nie za wybrane cechy, a reszty nienawidzi. Ważne jest by nauczyć sie żyć bez tej drugiej osoby... należy przypomnieć sobie jak kiedyś wyglądały nasze dni i starać się odtwarzać niektóre z nich. Należy zajmować się czymś co sprawia nam radość, odwiedzać znajomych, których zaniedbaliśmy przez ten związek, poznawać nowych ludzi i korzystać z życia w miarę rozsądku. W końcu każdy z nas jest kowalem własnego losu i tylko od nas zależy czy będziemy szczęśliwi czy też nie. Nie bójcie się płakać i mówić o swoim bólu, bo to jest normalne i każdy kto kogoś lub coś stracił ma do tego prawo, to naturalny odruch :) W życiu nigdy nie jest ciągle pięknie... pomyślcie sobie ile cierpieliście przez tą "ukochaną" osobę... Ktoś kto kocha nie sprawia nam takiego bólu. Na pewno jest dla dla każdego z nas bardzo cenne doświadczenie... Myślę, że teraz każdy z nas inaczej będzie podchodził do związków. Człowiek boi się samotności, ale nie można niczego robić na siłę.Kiedyś każdy z nas odnajdzie szczęście. A teraz starajcie się zająć sobą. Dla mnie najgorszy był pierwszy tydzień... nie wiedzialam kompletnie za co mam się zabrać, co robić... ciągle wspomnienia i płacz. Teraz są takie dni, ze nie mam na nic czasu i są chwile, kiedy naprawdę czuję, że jestem szczęśliwa:) Oczywiście płaczę prawie każdego dnia... ale czas jest najlepszym lekarstwem i wiem, że kiedyś zostanie mi już tylko sentyment :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość souljaaaa
Nie jest łatwo... bynajmniej dzisiaj... siedzę na wykładzie i myślę o nim, rozmawiam ze znajomymi a on wciąż w mojej głowie... ktoś coś powie co kojarzy mi się z nim i już mam łzy w oczach... Nie jest łatwo, myślałam, ze najgorsze mam już za sobą. Dopiero teraz cierpię tak na prawdę, tak bardzo mi go brakuje w każdej minucie mojego życia> Wcześniej moja dusza myślala, ze jest to jakiś "wyjazd", że na chwilę go nie będzie... a teraz dopiero dochodzi, że jest to już koniec... Mam nadzieję, że jutro będzie lepiej, że jest to takie chwilowe załamanie. Chciałabym jak najszybciej zapomnieć... zamknąć gdzieś te wspomnienia i zacząć normalnie żyć... Ale najważniejsze jest nastawienie. Na pewno będę jeszcze płakać, bo człowiek ma do tego prawo, ale będzie tego coraz mniej:)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość souljaaaa
Co tam słychać u Was nowego? Jak się czujecie? Jak potoczyło się dalej Wasze życie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość metro
Witajcie! Pisałam do Was rok temu. Dokładnie rok już minął od kont się rozstaliśmy!!! Jak mi, życie się zmieniło?! No cóż. Nie jestem samotna ale sama z własnego wyboru. Zaczęłam jeździć konno (moja stara zapomniana i jakże prawdziwa miłość) odrodziła się na nowo. Stałam się nie zależna, bardziej obiektywna. Są jednak naleciałości po tym ciężkim rozstaniu. Mam problemy z jedzeniem, chłodno patrzę na płeć przeciwną - ale w głębi czuję, że jest mi dobrze, moja niezależność jest dla mnie bardzo ważna. Nie myślę o tym co jutro się stanie tylko liczy się dla mnie dziś. Jak chcę romansować - to romansuje, chcę pić to piję itp. On wraca codziennie w myślach ale są już coraz bladsze i takie mają być - bezbarwne, bez emocji - aż do zapomnienia całkowitego. Realizuję się o to co ja zrobię dla siebie to nigdy nie odejdzie. Co ma być to będzie. Jeśli kogoś pokocham to pokocham i będę wtedy się śmiać z durnowatego "dawnego" rozstania. Pozdrawiam Wszystkich co kochali i kochają. A Ci co nie kochają (tak jak ja nikogo - prócz siebie samej) życzę wspaniałego barwnego życia.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość agoonia
Ja w sylwestra zniszczyłam ośmioletni związek...nie było nam łatwo, rozstawaliśmy się już kilka razy ale teraz potrzebowałam go jak nigdy... straciłam pracę i załamałam się. Potrzebowałam wsparcia i go trochę otrzymałam, ale chciałam więcej uwagi i niestety źle wszystko się potoczyło... Mieszkaliśmy ze sobą pół roku (z jego rodzicami) i musiałam się wyprowadzić w Nowy Rok w środku nocy. Wiem że nie musiało tak być, mogłam się nie zachować tak egoistycznie, zwłaszcza że pomoc i dobre słowa były wszędzie... Nie potrafię o nim zapomnieć, nie chcę. Jest dobrym człowiekiem, jest miłością mojego życia. A teraz... dostałam pracę a nie potrafię się z tego cieszyć... myślę tylko o nim... Przeprosiny nie skutkują. On potrzebuje czasu... Kocham go i z bólem serca będę czekać, chociaż nie wiem czy będzie na co, bo on może już nie chcieć być ze mną ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×