Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

rzeczywistosc

NIE MOGE GO STRACIĆ ALE NIE MOGE TEŻ POZWOLIĆ SIE TAK TRAKTOWAĆ

Polecane posty

Gość pakoss
i teraz bolesnie mi ja przypomniales piszac ten elaborat na temat osobowosci rzeczywistosc

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ehhh ta jestem bardzo mądry bo tu musci byc zawarta i zsyntetyzowana mądrość wielu książek ;) ( a tak na serio nie pamiętam ich szczerze mówiąc dokładnie :D :D) a uczelnia i lektury nie sadze żeby były te same ( nie znam teorii książkowych po polsku, problem byłby z odpowiednikami... wiec widać ze głupek ze mnie, ale nie książkowy :P) a tak na marginesie funkcjonuje za dużo w świecie hipotez 0/1 ale związane raczej z jezykiem binarnym :D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Wow :-) Dobra bez przesady. Mam hobby. Ćwiczę przecież. I to mi sprawia przyjemność. Nie chce mieszkać sama. Ja nie lubię być sama. Ja jestem zwierze stadne. Nie chce sama cierpiec i smiac się też sama nie lubię. Ogólnie lubie towarzystwo. Ale żeby zaraz niesamodzielna.. Nie odzywam się. Idę zaraz na malutkie zakupy. Nic mi nie poprawia samopoczucia jak to. I do solarium pójdę. Cięzko mi ale daje radę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
BZDZISłAW Jak bys miał mnie porównać do jakiejś postaci z bajki "ważniaku ze smurfów" to da jakiej? :-)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość __bliska__
Bzdzisław za daleko posunięta hipotezo - analiza...jakby to dotyczyło mnie, to na pewno bym tego nie przyjęła, twoje słowa głęboko by mnie dotknęły... na moje oko dziewczyna jest inteligentna, z temperamentem i do tej pory nie cierpiała na, jak mi sie wydaje, na niedostatek w zakresie poczucia własnej wartości...ale zawsze ono spada, gdy nie chce nas ktoś wazny dla nas, obojętnie w jakim jest się wieku...to chyba jest zrozumiałe dla każdego, nawet średnio wykształconego i średnio wrażliwego człowieka... poczucie własnej wartości kształtuje sie nie tyko w wyniku własnych dokonań, zwycięstw, porażek, trudu wkładnego w pokonywanie przeszkód w procesie rozwoju, ale jest ŚCIŚLE związane z tym , co mówią o nas inni i jak nas widzą...gdyby tak nie było, największe i najsłynniejsze eksperymenty w historii psychologii po prostu by się nie udały... mozna sobie tak dyskutować i dyskutować, racjonalnie rozważać rózne fajne, skuteczne możliwości dziłania w tej sytuacji... a i tak emocje nie rozumieją języka rozumu i nic tego nie zmieni, zwłaszcza, gdy jest się w kryzysie i szoku, i żałbie jednocześnie...potem będzie to łatwiejsze, ale do tego konieczny jest dystans serce dziewczynie krwawi i dopóki nie sięgnie dna i nie straci nadziei, to bedzie "walczyła o niego" czyli robiła głupstwa i to gigantyczne, czyli nabierała się na emocjonalnie zmienny ton jego smsów i telefonów, może pić, płakać skamleć, wić się w rozpaczy , może nie jeść, nie spać, prosić..ba, żebrać o miłość i szansę i to mimo oczywistego dla wszystkich faktu, że w ten sposób ZAWSZE przekreśla się swoje szanse na reaktywację związku po dłuższej lub krótszej przerwie lub na względnie dobre samopoczucie, gdy skończy się ostra faza kryzysu... rzeczywistośc swoją winę rozumie, wybiczowała sie tu wielokrotnie, więc nie rozumiem dlaczego większość ją tu jeszcze dołuje i obraża...ona sama wie, że ma za swoje...WIE to, więc nie wyważajcie otwartych drzwi... od wczoraj jest w innym nastroju i trochę mnie to niepokoi... możliwe, że on wczoraj powiedział jej coś, co dało jej znów cień nadziei...nie pisze tu od wczoraj, tylko przemknęła, więc licho wie...wcale mnie to nie dziwi, bo wylano tu na nią wiadro pomyj, może to poczucie winy, ze znów zrobiła coś, co wszyscy jej tu odradzali...ja nie wiem...ona wie najlepiej...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
__bliska__ Jetseś najbardziej bystrą osobą, która poświęciła chwilkę czasu by to wszystko przeczytać. I masz rację. Jestem w innym nastroju od wczoraj. Od tej rozmwowy, która mi masz racje dała nadzieję. Niby nic szczególnego nie zostało powiedziane ale dała. Ale nie mówię tego głośno bo się boję, że znów na mnie usiądą, Co nie zanczy, że gdyby stało się coś ważnego bym wam nie powiedziała. Powtarzam rozmowa była o niczym ale jakoś tak nie wiem. Lepiej mi od wczoraj. Zoabczymy co przyniesie jutrzejszy dzień. Chylę czoła przed Twoją analizą. Idę na zakupy. A no i dzwonił dwa arzy a ja nie odbierałam. Pamietacie?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość proste wyjście
tylko, że "blisko" powiedziała to w tonie: NIESTETY dał Ci facet nadzieję i NIESTETY chwytasz się brzytwy. Czytaj.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Ja wiem co on napisała. Ja ja nie doceniłam za to. Tylko za to,że się zorientowała czemu mi jest lepiej. Nawet gdyby to było w tonie "obiecanki cacanki a głupiemu radość"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
I bez krzyków proszę. Nie dzwonię, nie piszę tak? A ,że mam w głowie jakąś nadzieję to przeciez jej sobie nie wyjmę. Niech sobie będzie. Może tak mi łatwiej.... Chciaz ciągle myslę o tych nieodebranych telefonach....:-( Ale tylko myślę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość insert123
ja myślę, że i tak zadzwonisz i zaczniesz błagać o jego uwagę. Nie wierzę, że się zmienisz. Ludzie dorośli są na tyle ukształtowani, że się nie zmieniają. Tylko nie pij alkoholu i weź te proszki od lekarza, żebyś w depresję nie wpadła, bo to może się zdarzyć.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość __bliska__
rzeczywistość jeśli nie zadzwoniłaś - możesz byc dumna z siebie - robisz postępy... dobre i takie :) jak nie możesz wyjąć z głowy nadziei, to nie możesz i koniec...nie po to sie starałas, by ją tam utrzymać czy wtłoczyć, żeby ja sobie teraz wyjmować:) ale jakis rok temu pisała tu na forum dziewczyna, która przez jakieś głupie zachowanie wobec bratowej swojego chłopaka, plotki o niej czy donos na nią do pracodawcy sprawiła, ze on pod naciskiem rodziny z nią zerwał ...bardzo rozpaczała i strasznie żałowała tego co zrobiła...przeprosiła, pokajała się, naraziła na poniżenie, ale sprawę załatwiła ...jej chłopak strasznie sie męczył...zrywał a nią, wracał na jej prosby, potem znów zrywał ... na forum wszyscy jej radzili, zeby dała sobie spokój..a ona jak w w amoku niby rozumiała przekazy, ale dawała tak sobą pomiatać...nibyjuz nie chciała z nim być, bo widziała, że nawet jak wróca do siebie, to obustronny żal jest zbyt duży, żeby dało sie coś sensownego z tego sklecić..więc sie szarpali z tym oboje..az do zmęczenia, znużenia najgorsze było to, ze miała początkowo spore szanse na reaktywację związku, tylko musiałaby poczekać aż rozłąka z nią i tęsknota, którą w nim wzbudzała, (za nią i tym co miedzy nimi było) stała sie dla nigo tak dotkliwa, ze poczułby, że mimo wszystko zyc bez niej nie może i tamten nieszczęsny incydent straciłby znaczenie..pisze najgorsze, bo ona nie dała mu na taką ewolucję czasu... ciągle była dostępna, chętna, gdy tylko on dzwonił...tez "walczyła o niego", nie widząc, że tak naprawde pomaga mu sie dobić...wzbudzała litość w nas - forumowiczach i w nim...a jemu do podjęcia słusznej :) decyzji potrzeba było tylko silnej, konsekwentnej, ceniącej się i niedostępnej kobiety, która wzbudziłaby w nim SZACUNEK mimo swojej początkowej winy...on przecież chciałby byc z nią nie z litości, a z miłości... wystarczyło, zeby nie dzwoniła, nie odbierała telefonów, wytrzymała jego fochy, gdy sie wściekał, że ona z kimśtam wyszła...ale nawet jak juz wyszła, potrafiła ten swój mały sukces zamienic w porażkę, bo mówiła mu potem, ze cały czas o nim myślała albo że wolałaby byc z nim..itd... wtedy on uspokajał się i mówił, że lepiej nie być razem :) znajome ? gdybys wiedziała, że natepny mach papierosa, którego trzymasz w dłoni sprawi, że umrzesz na miejscu, to od razu zgasiłabyś go w popielniczce i już nie pomyślałabyś nawet o następnym.. gdybyś wiedziała, że każdy kontakt z nim i każde słowo wypowiedziane do niego sprawi, że on oddali się od ciebie uczuciowo i mentalnie, odejdzie, pojedzie na następną imprezę z nastawieniem, ze sobie kogos znajdzie, to wyciągnełabys rękę do słuchawki telefonu?...no własnie i jeszcze jedno: wersja dla niego i dla wszystkich, których zapyta, co sie z tobą dzieje: nie odzywasz sie do niego, bo nie chcesz...dla niego innego powodu nie ma, nawet gdybys miała poduszke gryźć...każdy inny powód patrz akapit wyżej... potraktuj to jako inwestycję w siebie:) trzymaj się

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jajajajajajajaja
bliska, ja myślę, że ona zrozumie dopiero jak zobaczy go z inną kobietą, mam nadzieję, że to szybko nastąpi, bo inaczej zrobi z siebie taki "kawałek mięsa", którego nawet najgłodniejszy pies nie tknie. Dopóki nie odbiera i ignoruje to ma jakiekolwiek szanse inaczej to tylko się pogrąża a on ma świetną zabawę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bliska, lepiej nie da się tego ująć. Wiesz, zaintrygowały mnie słowa o obustronnym żalu. Masz rację że tęsknota pomaga. Może warto po prostu na miesiąc, dwa, trzy uciec. Zniknąć bez śladu. Moim zdaniem w takiej sytuacji to żal, zazdrość i poczucie własnej bezsilności wiodą nas na manowce. Uczucie gdzieś jest, przykryte całą resztą, właśnie żalem, właśnie zazdrością i rzeczoną bezsilnością. Rzucać się jak ryba bez wody czy po prostu odpuścić? Zawsze w takich sytuacjach przypominają mi się słowa piosenki Skaldów ze słowami Agnieszki Osieckiej: "Nie o to chodzi by złowić króliczka ale by gonić go..." Mężczyzna to myśliwy. Padlina go nie rajcuje...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość ajanapomarańczowo
otóż to a panie rzeczywistość chyba staje się padliną niestety

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Nie moge teraz z wami porozmawiać i wam opowiedzieć co sie wydarzyło. Bo mam masakrę w pracy. Ale dam znać póżniej

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
O właśnie, rzuć się w wir pracy, podobno to działa :/ Choć nie na mnie - sam nie wierzę w to co piszę, ale spróbuj :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość wertyuiolkjhgfdsaxcvbn
vitas ja jestem pewna, że ona z nim walentynki spędzi, więc nie miej nadzieji, że zmądrzała

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
___bliska____ Podoba mi się twoje spojrzenie na sprawę. Słusznie już tutaj ktoś napisał,że zbyt wiele osób obrzuca dziewczynę wyzwiskami,jestem oburzona. Przeżyłam podobną sytuację do autorki.. ..upokarzałam się,skomlałam,poniżałam,wydzwaniałam, puszczałam sygnałki,jak nienormalna! To jest właśnie Miłość. Upłynęło już cztery lata a ja codziennie myślę o nim. W skrytości ducha wierzę,że jeszcze go spotkam kiedyś, choćby na starość i powiem mu,że nadal go kocham. Głupie? Może dla coniektórych \"poukładanych\". Więc nie potępiajcie.Cieszcie się,że was nie dotknęło Takie uczucie. Łatwo jest komuś radzić i krytykować. Pomarańczowe osóbki-pokażcie się na czarno. Łatwo pluć żółcią:-P

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pakoss
wiesz ubrana w pończochy tym ktorzy obrazaja rzeczywistosc tak latwo sie pisze przestan go kochac, daj sobie spokoj. Tylko jak to zrobic? Jak przestac kochac kogos, kogo kocha sie nad zycie? Kiedy nie da sie zapomniec, mimo, ze pragnie sie zapomnienia... kiedy ma sie ciagle nadzieje i chce sie walczyc o swoje szczescie, bo bezczynnosc i bezradnosc zabija... To nie jest takie latwe zapomniec, przestac kochac z dnia na dzien drugiego czalowieka, bo gdyby bylo to mniej osob by cierpialo z powodu milosci Pozdrawiam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Naprawde bardzo was przepraszam ale mam strasznie duzo pracy i nie moge nawet do lodówki pójść po jedzenie juz nie mówiąc o necie. Ja wam wszystko opiszą naprawdę. Tylko chce dokładnie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie wierzę w to co czytam autorko mam nadzieję, że nie wyżebrałaś od tego fiuta (tak - fiuta, śmiecia, gnojka, który pisze do Ciebie w taki sposób, że aż niedobrze się robi) wspólnych walentynek i nie zareagowałaś na jego ewentualną prośbę.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
pakos, zadam Ci jedno pytanie: gdyby ten Twój ukochany napisał do Ciebie "s.pie.dalaj" lub "rozluźnij zwieracze" to nadal byś była zaślepiona? BO JA NIE! To największy dowód na to, że facet nią pomiata i nie kocha.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
również zgadzam się z tym: "Mężczyzna to myśliwy. Padlina go nie rajcuje... " Autorko, czy warto być padliną?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pakoss
konkretna kochac kogos to jedno a byc z kims w zwiazku to drugie... jak ktos by mna pomiatal i nie szanowall to prawdopodobnie bym z nim nie byla, ale na zawolanie nie przestalabym go kochac

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rzeczywistsoc
Ciagle sie miotam tutaj w pracy. Nie zdaze wszystkiego zrobic. A mam wam tyle do opwiedzenia. Bardzo dużo zależy od dzisejszego dnia. Napisze

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
otóż to pakoss, nie przestałabyś kochać z dnia na dzień i tego by nikt nie wymagał, ale czy postępowałabyś tak jak autorka tego topiku? latałabyś za nim? wydzwaniałabyś z pytaniami co robi? odezwałabyś się po smsie \"rozluźnij zwieracze\"? Myślę, że nie. Mimo cierpienia, jakie jest po rozstaniu mamy jeszcze coś, co powinno być nam cenniejsze niż miłość takiego drania: własne poczucie wartości i szacunek do siebie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Voalko Tak myślę o nim,choć być może nie jest wart funta kłaków. Ale w mojej miłości chodzi o to ,że ja z nim nigdy nawet się nie pocałowałam.Nigdy mnie nie przytulił,nie czułam ciepła jego ciała itd. Rozmawialiśmy codziennie,przez pół roku. Widzieliśmy się kilka razy, wcześniej. Pózniej urodziła się nasza miłość. Przerosło nas wszystko a on poprostu stchórzył. Wycofał się. Ale nie to jest istotne na tym forum. Spotkałam kogoś i jestem szczęśliwa. Niestety nie mogę zapomnieć tamtego. konkretna nie zacietrzewiaj się,ciesz się swoją mądrością życiową, nie ubliżaj innym.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pakoss
konkretna no przeciez napisalam, ze "jak ktos by mna pomiatal i nie szanowall to prawdopodobnie bym z nim nie byla"

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czarnulkawrocek
Odpusc sobie, on Ciebie nie chce. Jest juz moj:D

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja rozumiem rzeczywistość, bo to juz dziala na nią jak narkotyk. Nie ubliżajcie jej, bo nie wiadomo czy Was to nie spotka. Milosc silniejsza niz wszystko, chora, nieuleczalna, z takiej wlasnie wynikaja tragedie - samobojstwa i tym podobne.. Nie wolno za to potępiac, bo ona juz tego nie kontroluje! Wiem, bo przezylam to samo. I dopoki ON sie od niej calkiem nie odetnie, poki bedzie podtrzymywal jej uczucie przy zyciu nawet glupim \"co slychac\", albo poki nie zrobi naprawde czegos okrutnego - ona bedzie ponizala sie coraz bardziej. I za to tez nie wolno jej potępiac - bo to jest uzaleznienie! To da sie wyleczyc, ale wylacznie jesli najpierw urwie sie kontakt. Ona nie jest juz w stanie, to zbyt daleko zabrnelo - tak jak uzaleznieni od morfiny nie sa w stanie odmowic sobie kolejnej dawki, chociaz juz dawno przestalo to miec zbawienne dzialanie, i zaczelo niszczyc. Ona tego nie skonczy - bedzie sie powoli wykanczala, az calkiem sponiewierana i skurwiona przez niego nie ocknie sie gdzies gdzie bedzie mozna ja calkiem odciac.. najprawdopodobniej w szpitalu. mialam podobna historie, po 2 latach zwiazku zdradzona, upokarzana, powoli tracilam twarz i dume, sypialam z nim, pomagalam, biegalam... slowa ktore mowi byly rzeczywistosci sa niczym przy tym co ja slyszalam.. W moim przypadku to on to zakonczyl, zostawil mnie zaryczaną leżąca na ulicy w srodku nocy, przy kolegach wykrzyczal ze ostatniej nocy sama chcialam i nawet go o to prosilam, skurwil, ponizyl.. a gdy stracilam przytomnosc odwiozl do szpitala, zostawil w izbie przyjec i juz go nie widzialam od tamtego momentu.. juz ponad 3 miesiace nawet nie zapytal, czy przy moim chorym sercu to przezylam chociaz. spedzilam w szpitalu 5 dni w ciezkim szoku, wsrod przytlaczajacych mysli, aktualnie jestem pod opieka psychiatry, na lekach przeciwdepresyjnych, i zaczynam terapie u psychologa. Pomalu wracam do zycia, dopiero sie z tego podnosze. Dodam, ze on pelni wazna funkcje publiczna, nie jest psychopata ani alkoholikiem, ale szanowanym w miescie i lubianym przez wszystkich czlowiekiem. Ja rowniez zawsze mialam sie za osobe dumną i pelna szacunku do siebie. Ale to jest UZALEZNIENIE... nie osądzajcie poki sami nie wdepniecie w to pieklo, bo to JEST piekło, i mam nadzieje, ze szybko wydarzy się coś, co przerwie męczarnie tej dziewczyny. rzeczywistosc... nie wracaj do niego, nie warto znosic tego wszystkiego dla kilku chwil szczescia, w dodatku falszywego.. na zawsze razem na pewno nie zostaniecie, a wierz mi - kazda pozniejsza probe porzucenia Ciebie bedziesz przechodzila coraz gorzej, i coraz barziej bedziesz sie upokarzala. Stracisz szacunek do siebie.. wierz mi, po kilku miesiącach inaczej sie juz na to patrzy, i Bogu dziekuje ze to sie juz skonczylo. Trzymaj sie kochana, te wszystkie rady dotra do Ciebie kiedy juz bedziesz gotowa.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×