Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość lilioa

koleżanka chora na raka

Polecane posty

Gość lilioa

Mam koleżankę, młoda dziewczyna, 34 lata. Przez 11 lat była żoną chuja, który ją zdradzał, obrażal itd. Nie mieli dzieci. Rozwiodła się, wyjechala za granicę. Tam poznała faceta o którym mówi ze to "jej marzenie". Znają się niecałe 2 lata, mają już ustaloną datę ślubu, wynajętą salę itd. Planowali dzieci na powaznie (z nim chce). Finansowo jej się zaczęło powodzić. Kilka dni temu przyjechała do Polski, odwiedzieć rodzinę, pojutrze miala wracać i w czwartek mieli kupować z narzeczonym dom za granicą. Od paru miesięcy coś niepokoiło ją w piersi - pojechala na standardowe badania (tu, w Polsce), sądzila że nic groźnego. Wyrok: nowotwór złośliwy z przerzutami na węzły chłonne. Jako że jej rodzice znają jakiegoś lekarza - szybko załatwili operację. Na czwartek. Zamiast kupować dom będzie miała odcinaną pierś. Lekarz powiedział jej matce że nie widzi już szans żeby żyła. Że przyjechala za późno. Ona jest okazem zdrowia. Ma przepiękną twarz, śliczną cerę, błyszczące włosy, oczy, jest trochę przy kości. Nikt by nie pomyslal (nawet ona sama) że ma raka. Wyobrażacie to sobie? Przyjechala odwiedzić rodziców, a nagle, w ciągu jednego dnia okazuje się że straci pierś, ma raka złośliwego i raczej nie przeżyje. Nie wraca już za granicę. Narzeczony ma do niej dojechać jakoś na dniach. Nadal planują ślub, chociaż ona wciąż powtarza że niedługo umrze. Własnie teraz, gdy zaczelo jej się ukladać... po tylu latach biedowania, chamskiego traktowania przez ex-męża itd. Życie jest niesprawiedliwe. Jestem zdruzgotana. Myślę że to wszystko jest jakimś chorym żartem, to przecież nieprawda. Nikt nie może jej nawet pomóc. Każdy może rozmawiać i pocieszać, ale i tak tylko ona jest chora. To ona to przejdzie, nie inni. Nie muszę chyba pisać w jakim stanie są jej rodzice. Brak mi słów....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czuje cos takiego
przykre to ,wiem co czujesz 7 mcy temu pochowalam Mame ktorej tez nie dane bylo sie juz leczyc i musiala mlodo umrzec:-9zycie jest straszne

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilioa
ale jakby śmierć rodzica jest naturalną koleją rzeczy, ale śmierć dziecka?? czy mozecie to sobie wyobrazić? Kochacie do szaleństwa, jesteście kochane, wszystko się cudownie uklada, ślub zaplanowany, zarabiacie dobrze, planujecie kupno domu i nagle się okazuje ze musicie się.... pożegnać na zawsze?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość czuje cos takiego
Nawet sobie nie wyobrazam co czuje w tej chwili twoja kolezanka,a co lekarze tak bez ogrodek jej powiedzieli ze umrze,ale nie rozumiem skoro jej organizm nie jest wyniszczony to moze nie ma przezutow moze nie jest tak zle?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
inna historia - dziewczyna niecałe 30 lat, mężatka, jedno dziecko i zaawansowana ciąża. umiera przy porodzie, bo okazuje się, że ma guz mózgu. i też "okaz zdrowia", uśmiechnięta... :(

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilioa
Nie powiedzieli jej, tylko jej matce. Jej powiedzieli tylko że to rak złośliwy. Miala już usg i biopsję (u dwóch róznych lekarzy, obaj powiedzieli to samo). To jest straszne. ;( Mam wyrzuty sumienia że mam swoje radości... to głupie trochę. Mam wyrzuty że jestem szczęsliwa a ona nie. I dochodzi do mnie.... jak faktycznie jestem szczęśliwa i jakie głupie mam problemy. Bardzo chcialabym jej pomóc!!! A nie wiem jak :( :( Jak ona się musi czuć. :( Nie wiem co zrobilabym na jej miejscu....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heliopek
,,ale jakby smierć rodzica jest naturalną koleją rzeczy " no przepraszam a co dzieci przezywaja to inaczej niz rodzice bo to inna kolej rzeczy taka naturalna??? Bo są dorosłe i jak juz stana się samodzielne to mają się nastwaić na śmierć swoich rodziców??? Śmierc jest normalna koleja życia, jak narodziny, ale śmierć u kresu zycia , śmierc naturalna a każda smierć będąca skutkiem śmiertelnej choroby lub w wyniku wypadku itp jest czyms dla nas niepojetym. Twoja przujaciółka zachorowała nawet o tym nie wiedząc podobno była okazem zdrowia tak wyglądało na zewnątrz rak nie rozwija się z dnia na dzień dlatego nie było widac po niej żadnych obajwów tej choroby. Kobiety badajcie swoje piersi chociaz raz w tyg, róbcie cytologię badajcie się to naprawdę nie boli a wcześnie wykryty rak jest naprawdę wyleczalny. Ja tez straciłam w wyniku tej choroby osobe mi najbliższa Mamę, miałam wtedy 23 lata i małe dziecko więc nie pisz mi o tym że ta strata różni się czymś od straty dziecka, bo każda jest inna poprostu inna. A naturalną koleja rzeczy jest stracic rodzica który umiera bo już zakńczyła sie dopalac jego świeczka tam w niebie ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilioa
Nie, oczywiście że nie chcę umniejszać czyjegoś bólu po stracie rodzica. Sama sobie nie wyobrazam co bym zrobiła gdyby umarła moja mama. Ale można powiedzieć że wiem że sie to kiedyś stanie. Natomiast rodzic raczej myśli że umrze pierwszy. No chyba rozumiesz o co mi chodzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość heliopek
Jak mozesz jej pomóc, poprostu bądź przy niej i kiedy będzie potrzebowała wsparcia wspieraj ją kiedy będzie potrzebowała popłakac popłacz razem z nią, wspieraj ją w każdym momencie jej ostanich chwil rozpieszczaj ale i czasem zbesztaj nie traktuj jej jak jajko nie okazuj litości ani strachu zachowuj sie naturalnie i wykorzystuj każda spędzoną z nią chwilę jakby miała byc ostanią... Pozdrów ode mnie swoja koleżankę ona teraz potrzebuje aby ktos podnosił ją na duchu mojej Mamie lekarze dawali pół roku, zyła rok i wiara naprawde wiara czyni cuda czasem sie naprawdę zdarzają ...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
heliopek> nie przeczytalam twich wypowiedzi do konca, ale zupelnie sie z tobą NIE zgadzam, zapytak swojej mamy, babci, ojca, zapytaj kazdego rodzica, co jest bardziej naturalne? oczywiscie, ze cierpi sie straszliwie, ale w przypadku gdzie umiera dziecko strata jest nie do opisania, nie mam osobiscie dzieci, ale wielokrotnie slyszalam to od osob ktore stracily wlasne dzieci, m.in. moja babcia, ktoa powiedziala mi ze cghce sie zamienic i lezec w tej trumnie, zamiast jej dziecka... czy to wg. ciebie naturalna kolej rzeczy? smierc owszem tak, ale to nie rodzice powinni "przezywac" wlasne dzieci

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
sąsiedzi pochowali w sobotę swojego syna. Miał trochę ponad 20 lat. Jak umierał to płakał, że nie chce umierać.... Nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie co czuł TEN CHŁOPAK, wiedział, że umrze... nikt z nas nie jest sobie w stanie wyobrazić, co czują jego rodzice...to jest takie niesprawiedliwe...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość pytasz jak jej pomoc
czy Ona jast wierzaca, czy w tak trudnym dla Niej momencie jest blisko Boga, moze wspolnie odwiedzcie miejsca , gdzie ludzie doznaja lask bozych, SILNA WIARA CZYNI CUDA

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
wyobrazamy sobie.sama mam taka kolezanke. Na szczescie moja zyje ma sie dobrze.Korzysta z zycia. Juz 3 razy uciekała smierci spod kosy i mamy nadzieje ze ten byl ostatani i teraz dozyje spokojnej starosci :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ja wam powiem,ze dla mnie to ogromna niesprawiedliwosc losu. W takich momentach co jak co ale daleka jestem od wiary w boga.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Niech nie traci nadziei, moja kolezanka miala raka wezlow chlonnych i z niego wyszla. Nie jestem ekspertem, ale widzialam pare osob chorych na raka i gdy byli w zaawansowanym stadium to bardzo kiepsko wygladali, wiec moze dla Twojej kolezanki jest jeszcze nadzieja. Moja kolezanka jak miala raka wezlow chlonnych to nie mogla nawet mowic tak ja bolalo, poza tym byla przezroczyscie chuda, a teraz minelo juz kilka lat i nie ma nawrotow.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
to, że dziewczyna zmarnowała jedenaście lat życia, to jej problem i nie zamierzam jej z tego powodu współczuć. Natomiast badanie USG/mamografię powinno też wykonywać się co jakiś czas, ja pierwsze zrobiłam w wieku 22 lat. Kiedy zauważy się niepokojące objawy, ból, nie wolno z tym czekać kilka miesięcy tylko od razu trzeba udać się do lekarza. Teraz widać ile kosztuje to zwlekanie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jenysssssss
ja sama choruje na nowtwor piersi..i walcze caly czas chociaz przez nasza sluzbe zdrowia moja wlka z nowotworem jest nierówna:( ja na szczescie nie mam przerzutow ale juz troszke czasu spedzilam w szpitalu i wiem ze jesli nawet sa przerzuty nie oznacza to smierci...dostanie chemie i wszystko od tego zalezy...jak ja przyjmie..piers mozna odbudowac nie mozna tracic nadziei i powiem wam jako sama dotknieta choroba zamast stale wspolczuc i smutac sie przy tej osobie nalezy ja wspierac i robic wszystko by nie stracila ona nadziei i motywacji do walki do jest podstawa!!!!!!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilioa
ja naprawde się przy niej nie smutam, przy niej wszyscy żartujemy i dodajemy otuchy. Dziękuję wam za wpisy. Niestety ja również o niej pomyslalam - co za idiotka, że nie poszla do lekarza od razu, a pamietam że już jakies pol roku temu mowila że jedną pierś ma inną.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lolkaaaaaaa
naprawdde smutno mi sie zrobilo jak to przeczytalam, ale nei mozna tracic andziei, ile jest prztypadkow kiedy ktos jest bardzo chory lekarze nie daja nadziei a osoba nagle zdrowieje, zaraz mnie zjedziecie pewnie ale ja bym zawierzyla wszystko bogu, modlila ise i prosila o zdrowie, w bogu cala nadzieja

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Żaden lekarz nie jest bogiem i nie jest w stanie powiedzieć, czy ktoś przeżyje, czy nie. Dwie sprawy: - Niech koleżanka zarzuci w google hasło: herceptyna i sprawdzi odpowiednimi badaniami, czy ta terapia jest dla niej. Lekarze często nie mówią, że są jakieś nowe leki dostępne. - W razie gdyby koleżanka była skłonna skorzystać z terapii eksperymentalnej albo po prostu skończyły się inne narzędzia walki to jest jeszcze NaDCA, do dostania odpłatnie tu: http://apoptoza.pl oraz za darmo (tylko koszt przesyłki) tu: http://www.buydca.com/store/index.php?app=ccp0&ns=contact Uwaga - przed zastosowaniem należy przeczytać jak najwięcej na ten temat - preparat nie jest zatwierdzony jako lek. Są doniesienia o spektakularnych efektach, mimo to należy zachować daleko posuniętą ostrożność.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilioa
Ona jest b. wierząca, ale nie jest katoliczką, jest Świadkiem. Zmotorryzowana - dzięki, podpowiem jej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilioa
zmotorryzowana - jeszcze raz bardzo chciałabym Ci podziękować. Poszukałam informacji o tym leku, wydrukowałam i zaniosłam jej. Od razu obudziła się w niej nadzieja i powiedziala że zapyta o to lekarza. Dziękuję:*

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość miałam raka
dowiedziałam sie o tym w 12 tyg. ciązy... vco czułam-żal,rozpacz,smutek i pytanie-kto mazyć -ja czy to maleństwo i postanowiłam i uwierzyłam że będziemy zyc oboje i udało sie zyjemy czego oczekiwałam od znajomych i miłosci mojego zycia-niczego tylko tego żeby byli obok-nie chciałam żeby mnie pociezali i uzalali sie nade mna -chciałam tylko ich bliskości ich obecności i to wystarczyło i to dodało mi sił do walki-byo ciężko ale sie udało a teraz-cieszy mnie każdy promyk słonca,każda kropla deszcze-głupia gonitwa za pieniędzm i za dostatkiem ,domem samochodem i innymi duperelami zniknęła.Choroba pokazała mi co w zyciu jest ważne-wazni sa ludzie i bez nich umieramy trzymam kciuki za twoja koleżanke -powiedzenie wiara czyni cuda nie jest oszustwem-tylko trzeba wierzyć nie w Boga i nne dziwne rzeczy ale w siebie i w ludzi,chociaż codziennie mimo że jestem niewierząca rozmawiałam z Bogiem ,ze soba z tą małą istotą w moim brzuszku -zmieniłam patrzenie na swiat i wreszcie zrozumiałam co to znaczy szczęscie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rrrrrrtttttrrrrt
słyszałam, ze pozytywne myslenie, moze "uratowac nawet przed rakiem"!!znałam ludiz,ktorzy po prostu mysleli pozywtynie wierzyli , ze przyzyja, i pokonali raka!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość lilioa
a miałaś raka czego? miałaś przerzuty?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rrrrrrtttttrrrrt
był program w telewizji o gosciu, ktory kiedy dowiedział, sie ze ma raka!! kiedy powiedzieli mu ze ma moze góra 5% szansy na przezycie!! WIEC ON SOBIE pomysł, ze skoro 5% ludzi z rakie, jednak "przezywa" i zyje dalej!!to czemu on nie moze byc wsrod tych 5% i przezył!!pokonał raka!!!!!!!!!!!!!!!serio!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość rrrrrrtttttrrrrt
Trzeba wierzyc, poki, zyje jest nadzieja!!!

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×