Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość jednak warto

sprawidzic jego komorke

Polecane posty

Gość Kooolastynka
Heh..ja swojego faceta od czasu do czasu sprawdzam... ostatnio dowiedzialam sie ze pisze ze swoja byla... ale na szczescie na niezbyt mile tematy;)) od czasu do czasu wydaje mi sie ze dla wlasnej wygody psychicznej mozna zerknac...co robi nasz facet w ukryciu...;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak miala przeczucie
'jeśli sie kogoś zbyt kontroluje i jesli sie zbytnio ufa - tu cała rzecz polega na tym by znaleźć kompromis złoty środek a do tego trzeba wielu lat pracy wyrzeczeń załamań' zgadzam sie w 100%:-) 'jesli dochodzi do zdrady to wina lezy po obu stronach' z tym tez sie zgadzam, ale strona, ktora decyduje sie na zdrade jest bardziej winna, bo zazwyczaj zamiast probowac pracowac nad zwiazkiem, idzie na latwizne i zdradza...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
ok, ok, chyba jestem w złosliwym nastroju, pewnie po rozmowie z pewną szczęśliwą mężatką, która powiedziała "bo musi być wiadomo, kto tu rządzi, a rządzę JA!" ;)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
z tym zlotym srodkiem to chyba nie kazdemu sie chce jak cos sie zaczyna walic to............. zegnam

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja pozwalałam
Faktycznie nie ma powodu sprawdzać partnera kiedy nie ma żadnych oznak zdrady, ale jeśli przez lata komórka leżała na stole a nagle zabiera ją nawet do toalety to ja bym sprawdziła.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość emiro
kyyrene ja nie wrzucam wszystkich do jednego worka miałam na mysli tylko takich facetów pokroju mi\ojego męza.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja pozwalałam
Złoty środek można znaleźć w każdej dziedzinie życia ale trzeba się dogadać a w sprawie zdrady, która w tym wątku jest podejrzewana, złotego środka nie wypracujesz, chyba że w całkowicie luźnym związku dwojga wolnych ludzi.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja pozwalałam
O to właśnie chodzi, że w obecnych czasach uczą nas pewności siebie aż do granic samouwielbienia, za grosz samokrytyki, empatii, tylko ja i ja.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"bo to właśnie jest efekt dzisiejszych czasów - proste 1 rozwiązywanie po najprostszej lini oporu - zero walki - 2 konsumpcyjne podejście do życia 3 liczy sie to co ja che i byle mi było dobrze niestety takie czasy " To co zostało tu napisane odnosi się do wszelkich zasów bo jest króciótkim opisem części cech ludzkiej natury. 1 - patriarchalny model rodziny był jedynym i najprostszym rozwiązaniem, gdzie nie było miejsca na walkę (z punktu widzenia kobiety), co najwyżej partyzncką 2 - a kiedyż to ludzie nie byli zainteresowani własnym poziomem życia??? 3 - to też nowość??? Powyższy cytat z movering jest przykładem instnienia w świadomości ludzi, głupiutkiego mitu, ze kiedyś to było: lepiej, uczciwiej i tak dalej. Tymczasem kiedyś były inne warunki społeczne ale implikowane tymi samymi cechami natury człowieka.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
bo nie było lepiej, tylko nie widzialo się tyle, ile teraz, dzięki rozwojowi rozmaitych form komunikacji, widzi sie teraz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja pozwalałam
Jasne ,że powód do zdrady zawsze się znajdzie. Jasne też, że wina leży po obu stronach. Nie ma winy bez przyczyny a przyczyną może być właśnie zbyt dużo zaufania lub wolności w związku. Dziś psychologia mówi - stawiajcie partnerowi granice, których nie może przekroczyć a nie, jesteś wolnym człowiekiem i rób co chcesz.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a to nie jest tak ze faceci lubia sie asekurowac? albo udawadniac sobie ze ja jeszcze potrafie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak miala przeczucie
a ja bym wcale nie ograniczala tego do mezczyzn, kobiety rowniez zdradzaja i wcale nie sa w tym gorsze...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
jala ; czasami tak jest, czasmi to kobieta potrzebuje udowodnić sobie samej, że jest jeszcze atrakcyjna, albo potrzebuje po prostu kogoś, z kim może pogadać, bo z meżem juz nie daje...ilu zdradzających, tyle motywów zdrady.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Tu był w piątek albo czwartek, topik na którym rozmawialiśmy o przyczynach zdrady. Przyczyny leżą w naszej naturze. Do mniejszości należą osoby, będące w stanie utrzymać tak silną więź emocjonalną z partnerem aby nie zdradzić. Schemat, który jest społecznie korzystny (trwaly związek) jest przypisywany na siłę całej populacji gatunku homo sapiens, gdy tymczasem, większość ma z realizacją tego schematu powazny problem. Problem ten nie ma (w moim przekonaniu) jedynie charakteru etycznego ALE przde wszystkim wynika on z konstrukcji naszej psychiki. Po prostu jako ogół jesteśmy raczej poligamiczni niż monogamiczni. Szybko się nudzimy, pragniemy nowych podniet. Mężczyźni mają naturę (nie wszyscyt :p) łowcy. Uważam, ze kultura stawia przed nami (jako ogółem) zadanie zbyt trudne.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja pozwalałam
Każdego z nas przyjemnie połaskocze, kiedy ładny, młody, atrakcyjny osobnik płci przeciwnej wykaże nami zainteresowanie czy zaprosi na kawę, ale to nie znaczy, że ja się dam omamić pięknymi słówkami i zaryzykuję aktualny (zakładam, że szczęśliwy) związek.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja pozwalałam
kyyrene To jest chyba ten złoty środek....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak miala przeczucie
tez uwazam, ze ludzie maja z reguly poligamiczna nature, ale tylko od nas samych zalezy czy damy poniesc sie instynktowi...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
nie, to jest pójście na łatwiznę i doskonale o tym wiem. Nie mam ochoty 'walczyć" o związek, mam masę innych problemów do walczenia i od faceta oczekuję, że jednocześnie mogę na liczyć na jego pomoc i mogę też liczyć na to, że da mi spokój, kiedy akurat mam samotniczy nastrój. To, niestety, zbyt wygorowane oczekiwania. Dlatego wychodzę ze związku, kiedy coś zaczyna sie psuć, szukam następnego (albo sam sie znajduje), coś sie zaczyna psuć, odchodzę..itd. nie jest to idealne rozwiązanie, ale jak na razie lepszego nie znalazłam.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Ja pozwalałam
a wracając do czasów... KIEDYŚ... było inaczej bo zajmowaliśmy się zapełnianiem brzucha od świtu do nocy. A teraz nam pierdoły w głowie i rozterki sercowe. Mamy za dużo czasu po prostu.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Więc brac się do roboty
a nie siedzieć przed kompem, papiery czekają.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"Walczyć o związek..." Rzecz nie tylko w tym, czy walczyć, czy nie walczyć. Najpierw musi pojawić się refleksja nad tym czy jest o co walczyć. Po drugie, wielu używając sformułowania: walka o związek, de facto ma na myśli walkę z tą częścią osobowości, charakteru partnera, która związek demontuje, demoluje lub która, za taki niszczący element jest uznana. Jesli ktoś zawiera w sobie czynniki niszczące związek (jeśli jest tak w istocie) to, tak jak czyni to kyyrene walczyć nie warto, bo byłaby to własnie walka z osobą a nie o osobę z którą chcemy stanowić związek. Trzeba też mieć swiadomość, ze związek powinien opierać sie na rzeczywistej wspólnocie a nie wymuszanej, bo jedna strona uważa, ze "tak a tak" jest słusznie. Prawię takie banały bo mam trochę czasu...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak miala przeczucie
frk, tylko, ze zazwyczaj tak nie jest, a walka o zwiazek ma gleboki sens, bo z jakiegos powodu zwiazalismy sie z druga osoba i ta osoba kiedys nam bardzo odpowiadala, a po kilku/kilkunastu latach, to zazwyczaj rutyna/nuda, jest powodem zdrady, a nie inne sprawy, a tym bardziej nie charakter partnera, choc tak ladnie to brzmi: rozstajemy sie z powodu roznicy charakeru... standard... ale przyczny tkwi zazwyczaj zupelnie gdzie indziej... jezeli faktycznie pojawiaja sie w zwiazku powazne problemy, to jak nie da sie tego ratowac, to mozna uczciwie odejsc... i dopiero wtedy szukac nowego partnera...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Frk: dlatego użyłam cudzysłowu :) "Walka o związek" kojarzy mi sie z "walką o pokój".

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
"a walka o zwiazek ma gleboki sens, bo z jakiegos powodu zwiazalismy sie z druga osoba i ta osoba kiedys nam bardzo odpowiadala" Myślę, że jest dokładnie na odwrót (w znacznej części wypadków, chociaż, tak jak piszesz i takie w miarę dobrane pary są), czyli ludzie połączyli się bez dostatecznego rozpoznania własnych potrzeb i oczekiwań. Potem dowiadują się, w trakcie związku, że nie zgadzają się ze sobą w podstawowych kwestiach. Gdy obserwuję związki wokół siebie, to raczej ten schemat dominuje. Wieczna wojna partyzancka o dominację we wszelkich sferach. I jeszcze o tym "z jakiegoś powodu związaliśmy sie". No własnie to był "jakiś powód" nic ponad powierzchowną ocenę tej osoby i siebie w relacjach z nią. Często się słyszy: było tak dobrze, tak dobrze się rozumielismy. Gdy podrązyć dowiadujemy się, ze trwało to krótko zanim pojawiły sie REALNE problemy.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jak miala przeczucie
najlepsze okreslenie: praca nad zwiazkiem i mysl, ze nic nie jest nam dane raz na zawsze, a o zwiazek musza dbac obie strony

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×