Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość ateistka od zawsze

ateisci!!

Polecane posty

Jestem ateistką i mam z tego powodu straszne problemy z rodzicami (mam 17 lat), ciągle krzyczą, że dopóki mieszkam w ich domu będę wierzyć w to, w co oni wierzą. :O Ale dlaczego? Nie jestem już małym dzieckiem, mam swój własny pogląd na świat i nie chcę chodzić do kościoła na siłę, bo tak wypada. W momencie kiedy skończę 18 lat złożę akt apostazji (formalnego odłączenia się od wspólnoty KK), nie chcę zasilać statystyk mówiących, że 90% Polaków to katolicy. Może jeśli kiedyś ten procent się obniży, trochę inaczej będzie w naszym kraju i rządzie, który podporządkowuje się niekiedy KK :O A moich dzieci nie ochrzczę, kiedy będą starsze, owszem, opowiem im o Bogu, ale opowiem im też o Allahu, Buddzie i Jahwe, podsunę jakieś książki, żeby miały same wybór. I żeby ten wybór nie ograniczał się wyłącznie do pojęć ateista lub katolik.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Witaj w klubie, Bragga:) Mam dokładnie to samo, a raczej miałabym, gdybym się o to wykłócała. Ale szybko uznałam że skoro to naprawdę mnie tak nie obchodzi, to najwyższy wyraz pogardy dam właśnie nie zajmując sobie tym myśli, nie tracąc energii i nerwów na walkę, tylko idąc na łatwiznę, czyli raz w tygodniu spędzając godzinę w tym całym kościele. A odkąd studiuję, często wychodzę w niedziele np. do biblioteki czy do koleżanki pisać razem prace, i w zasadzie problem zniknął - jak coś to mówię ze byłam w kościele przed/po i nikt nie wnika. W rezultacie od roku nie byłam ani razu, a wilk syty i owca cała. Może jestem hipokrytką. Może jestem za słaba. Może bunt nie leży w mojej naturze. Ale uważam, że walczyć należy o rzeczy ważne. A nie umiem potraktować kościoła, który nie jest dla mnie nic wart, jak rzeczy ważnej - miałabym psuć sobie przez niego atmosfere, kłocic sie, denerwować? Nie, dziekuję. To by znaczyło, że traktuje go jak wroga, cos dla mnie znaczy. A najwyzsza formą buntu jest pogarda i niezauważenie istnienia czegoś. Moja pogarda , nie dla katolików ale właśnie takiego zmuszania, jest tak wielka, że nie raczę nawet zauważyć problemu. Niedługo się wyprowadzam i będę mieć to wszystko gdzieś, głęboko i szeroko. To, co zapamiętujemy z takich walk z rodzicami, to nie ta godzina w kościele, tylko wszystkie emocje ktore temu towarzyszą. Ale przecież nasze emocje są zbyt cenne, żeby je marnotrawić na coś, czym pogardzamy, prawda? :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×