Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość Karollina..28

moja obsesja

Polecane posty

Gość Karollina..28

Ten topik potraktuję nawet niekoniecznie jak oczekiwanie na radę (chociaz chętnie wysłucham) ale zebranie swoich mysli i nazwanie uczuć. W 1 klasie liceum gdy czytano na apelu nazwiska wszystkich nowych uczniów, zwrócilam uwagę na jedno, dość nietypowe nazwisko dziewczyny i zastanowilam się jak wygląda. Wtedy jeszcze nie wiedzialam że ta kobieta stanie się moją obsesją. Trafila do tej samej klasy co ja i od razu się zaprzyjaźniłyśmy. Razem się uczyłyśmy, razem jadłyśmy, nocowałyśmy u siebie, razem oglądałyśmy filmy, miałyśmy identyczny gust. Miałam wrażenie że to jest kopia mnie. Idealna bratnia dusza. W 3 klasie i ona i ja znalazłyśmy sobie chłopaków. Rzecz jasna byłam szczęśliwa, ale łapałam się na tym że zazdroszczę jej chłopakowi, że może ją całować, dotykać. Ona była (i jest) ideałem mojej urody. Zjawiskowa, hipnotyzująca, perfekcyjna. Cudowna jasna cera bez skazy, piękne zęby, fantastyczna figura, miękkie bujne włosy. Kobieta bez wad. Zawsze uwazalam że zasługuje na najlepszego chłopaka, że naprawde warta jest najsilniejszej miłości i dbania o nią. Gdy chłopak ją porzucił - bylam przy niej i ją pocieszałam. Tak szczerze to wydawało mi się że nie istnieje mężczyzna który byłby jej godzien, bo musiałby być idealny. Trudno opisać nasze kontakty w paru słowach, ale mozecie mi wierzyć - były magiczne. Mialam sporo koleżanek, ale przyjaźń z tą dziewczyną była czymś niesamowitym. Po maturze nasze kontakty się trochę rozluźniły, chociaż nadal dzwoniłysmy i pisałysmy do siebie. Po jakims czasie się spotkałysmy i niestety nie było jak dawniej. Ona miała swój świat, swoje studia, ja swoje. Potem kontakt się urwał i nie mialam pomyslu jak go odnowić. Stary nr tel był nieaktualny, nie wiedzialam nawet gdzie ona mieszka. Strasznie nad tym ubolewalam. Natknęłam się kiedyś na listy które pisala do mnie w liceum i po prostu poryczałam się jak bóbr. Tak bardzo za nią tęskniłam, chcialam jej dotknąć, pocałować, powąchać. Znów się śmiać i znów zajadać nasze ulubione omlety z pomidorami. Kilka tygodni temu znalazłam ją na Naszej Klasie. Ma męża i dziecko. Przezylam szok. Poczulam się... zdradzona? Wiem że to glupie... Ja po prostu wciąż myslalam że ona jednak mieszka pod starym adresem, że kiedys wszystko odnowimy, że bedzie jak dawniej. Jej zdjęcia z mężem i dzieckiem, oraz to że mieszka w innym kraju skutecznie mi uświadomiły że nigdy juz nie wroci to co było. Odchorowałam to strasznie. Płakalam kilka razy. Wciąż oglądalam jej zdjęcia. Budzilam sie w nocy tylko po to by znów ją oglądać. A przy tym.... nieustannie zastanawialam się CO SIĘ ZE MNĄ DZIEJE?? Jak nazwać moje uczucia? Co to w ogole ma być? Czemu tak reaguję, czemu płaczę? Dlaczego nie tęsknię tak rozpaczliwie za żadną inna osobą? To co napisałam brzmi, jakbym była lesbijką. Ale naprawde dobrze znam swoją orientację seksualną, mam 28 lat, kilka związków (z mężczyznami) za sobą, obecnie w związku stałym, planujemy ślub i bardzo kocham mojego partnera. Uwielbiam mężczyzn, nie wyobrazam sobie bez nich zycia. Tylko męskie ciało mnie podnieca. Seks kobieta+kobieta nie jest dla mnie podniecający. Chcę być matką i żoną. Jestem na pewno hetero. I nie jestem żadną zakamuflowaną homo. A jednak... Ona wciąż mi się śni, wciąż o Niej myślę. Śnila mi się ubiegłej nocy, śnila mi się przed chwilą, dlatego wstalam i postanowilam to napisać. Tak cholernie za nią tesknię, pamiętam każdy milimetr jej twarzy, jej zapach, jej ciuchy.... a minelo juz tyle lat. Za żadnym mężczyzną nigdy tak nie tęsknilam. Po rozstaniach - rozpaczalam krótko i szlam dalej, a Ona jest moją obsesją od tylu lat. Sama nie wiem.... chyba kocham ją. Zawsze kochalam i zawsze będę kochać. Ale jak? Jak kobietę czy jak siostrę? Nie znajduję nawet słów? Wydaje mi się że ona jest moją drugą połową pomarańczy, tylko że jest niestety kobietą.... a ja nie jestem les. Myślę że dokladnie to co ja, czuje mężczyzna gdy kocha kobietę. To nie jest tylko tęsknota za przyjaźnią, bo ja jej w jakiś sposób pragnę. Ale nie jako kobieta. Chcialabym być mężczyzną i chcialabym mieć ją zawsze przy sobie. Uprzedzam - nie jestem transseksualistką. Czuję się 100% kobietą, a jednak... gdy myslę o niej, żałuję że nie urodzilam się mężczyzną. Albo przynajmniej chcialabym cofnąć czas i być przy Niej znów. Co to jest? Jak to nazwać? Dlaczego ja, kobieta o silnej osobowości, która nigdy nie cierpiala zbyt mocno po urywanych przyjaźniach czy miłosciach - płaczę gdy tylko o niej pomyślę? Chciałabym się z niej wyleczyć, przestać cierpieć, zapomnieć. Nie rozumiem nic z tego co czułam przez ostatnie 13 lat.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość uppupupupu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość porąbana trochę jesteś
jesteś biseksualna może? to by było w miarę normalne. jeśli nie, to po prostu brak ci piątej klepki.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość kaktak
musisz rozstać się z przeszłością, aby normalnie żyć ona ma zwykłe, normalne życie i pewnie nie płacze po tobie zachowaj miłe wspomnienia i żyj swoim teraźniejszym życiem, ciesz się, że masz bliską osobę-chłopaka, skup się na nim i na tych, którzy są blisko ciebie ja też byłam w szoku, gdy na naszej klasie zobaczyłam najlepszą przyjaciółkę ze szkoły zupełnie odmienioną, było mi trudno, bo miałam wrażenie, że to ktoś inny ale zrozumiałam, że tak po prostu jest cieszę się, że mam miłe wspomnienia, że wiem jak teraz toczy się jej życie czasami pisujemy do siebie, być może nigdy nie spotkamy się w realu, ona ma swoje życie a ja swoje poszukaj jakiejś pasji w życiu i niech to nie będzie osoba powodzenia :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gssfgsfdg
może chodzi o to że w życiu każdy podświadomie szuka kogoś kto go naprawdę zrozumie i zaakceptuje, jak rozumiemy tylko my sami siebie, a gdy zdaje się że znaleźliśmy, to uświadamiamy sobie że odrębnosć osób, ograniczenia w wyrażaniu uczuć i myśli, po prostu na stuprocentowe porozumienie nie pozwalają, tak jak nie da się żyć życiem drugiej osoby, każdy te życie ma osobne... chyba wpadłaś w pułapkę jakichś emocji i za dużo o jakiejś utopii myślisz, a i zaborcza jesteś

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gssfgsfdg
zauroczyć chwilowo można się nawet modelem samochodu, rysunkiem z komiksu, czyimś stylem bycia... cóż dopeiro jeśli jakaś osoba wyda nam się szczególnie wartościowa a jeszcze będziemy z nią blisko, więc będziemy mieli chwile porozumienia, kontaktu, jakby posiadania tej osoby dla siebie... ale to złudzenia sądzę że powinnaś zrozumieć że takie fenomeny emocjonalne się zdarzają i po prostu czekać aż on sam z siebie minie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość upupupupu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość no to.....
mnie też prześladowała taka psychopatka jak ty masakra, nikomu nie życzę masz skłonności psychopatyczne?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może jeśli poczytacz coś
o reinkarnacji to zrozumiesz :) nie martw się :)

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Przykro mi ..
Pewnie nikt nie może Ci pomóc. Ale wiesz co .. Tak czytam i się zachwycam jak pięknie piszesz. To wszystko brzmi jakby się działo w jakimś niezwykłym filmie. Nie sądziłam że może takie coś być możliwe ale jak widać na świecie zdarzają się takie rzadkie przypadki. A nasza-klasa też wywołała we mnie sporo cierpienia. Też oglądam zdjęcia ludzi z którymi coś mnie połączyło. I kiedy widzę ich obecne życie to czuję się tak jakbyśmy się nigdy nie poznali, jakbym była dla nich całkowicie obca, jakby mnie nie pamiętali. Mają już rodziny, dzieci... Są obcy.. Też nacierpiałam się przez tą stronke. To zupełnie jakby mi ktoś wylał wiadro zimnej wody na głowę. Chyba wolałam czas kiedy nie było tej strony. Przynajmniej mogłabym dalej żyć złudzeniami, że nic się nie zmieniło. Tymczasem zmieniło się dosłownie wszystko i to zmieniło nieodwracalnie. I nigdy już nie będzie tak jak dawniej... Lata młodzieńczej beztroski i słodkich złudzeń. Lata gdy żyło się spontanicznie barwną chwilą nigdy już nie wrócą. Tak mnie to ostatnio bardzo boli. Czuję niemal fizyczny ból. Ostatnio łapią mnie ciężkie doły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karollina..28
Dzięki za odpowiedzi. Generalnie to ja dość często uważam kobiety za idiotki. Czasami za rywalki. Sądze że to normalne uczucia znane każdej kobiecie. Taka trochę zawiść, i radocha gdy jakiejś piekności ze szkoły która była wredna się nie ułożyło. A mojej A. nigdy nie życzyłam źle, co jest dość dziwne. Nigdy nie byłam w stosunku do niej fałszywa. Gdy mówilam że jakiś chłopak nie jest jej wart, to nie mówilam tak z zazdrości o tego chłopaka. Naprawdę tak myślałam i naprawdę uważalam że ona zasługuje na najlepsze rzeczy jakie trafiają się w życiu. Potrafiłabym poświęcić się, żeby tylko byla szczęsliwa. Takie czyste, bezinteresowne dobro i troska o nią, nieznane mi w kontaktach z innymi kobietami. Jak pisałam, miałam wiele innych koleżanek i do żadnej się tak nie przywiązałam. Nie tęsknię np. za moją najlepszą przyjaciółką z podstawówki, z którą spędzilam w koncu 8 lat, ani za przyjaciółką ze studiów. Owszem, myslę czasem "szkoda że kontakty się pourywały", ale to wszystko. Nigdy po przyjaźni z A., nigdy przedtem, ani nigdy potem, nie czułam takiego pokrewieństwa dusz. Wszystkie inne moje przyjaźnie i miłości polegały raczej na kompromisach, na tym że jednak się różniliśmy, ale dawaliśmy sobie z tym radę. No a Ona była jakby mną samą tylko w innym ciele. Nie jestem biseksualna. Nie umiem ocenić która kobieta jest sexy, kobiece cialo mnie nie podnieca. Moja A. też mnie nie podnieca jako taka. Ona jest dla mnie zjawiskowa jak jakiś ... bo ja wiem... anioł? To że chcę jej dotykać i patrzeć na nią jest spowodowane wyłącznie tym, że ona jest tak piękna i nieziemska że aż chciałoby się ją mieć na własność. (dodam, bo to ważne, że ona nigdy nie uchodzila za piękność, no a dla mnie była po prostu fantastyczna i absolutnie bez skazy) Jasne że kochałam mężczyzn do szaleństwa. Byłam w niebie gdy jakiś wyznawał mi miłość i płakalam gdy jakiś mnie porzucał. Zawsze wiedzialam że chcę kiedyś wyjść za mąż. Słowem - normalne życie dziewczyny. Więc tym bardziej trudno mi zdefiniować co ja własciwie czuję do A.?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może to.........
miłość platoniczna o ile taka istnieje? Nie jest to na pewno miłość siostrzana bo wtedy nie czułabyś się zdradzona i opuszczona. Może kochasz ją jako kobietę, ale bez podtekstów seksualnych, platonicznie...

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Karollina..28
No tak. To pewnie jakiś rodzaj miłości. Ale dlaczego nigdy nie czułam takiej tęsknoty za mężczyzną? Jeśli się z kimś rozstawałam - po niecałym pół roku bylam gotowa na kolejny związek, a o poprzednim nie pamiętałam własciwie, a przynajmniej nie mialam żadnych uczuć. A Jej nie widzialam parę lat i wciąż tęsknię? Zawsze śmialam się z osob które nie widzialy ukochanego pare lat, a wciąż za nim tęsknily, dla mnie to bylo niewykonalne, bo w koncu co z oczu to z serca. A o Niej zapomnieć nie umiem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może to.........
Wybacz, ale jeśli już po pół roku zapominałaś o kimś to nie wiem czy to można nazwać prawdziwą miłością.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość może to.........
Moze po prostu tylko ją kochasz tak naprawdę....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość grrgrr
dlaczego to takie inne? bo związki zrealizowane a związki wyobrażone to dwa zupełnie różne zjawiska

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×