Powiedzcie kiedy ostatni raz to przeżyłyście? ....

Już pomijając samo apogeum... Stan ostatecznego uniesienia... Dziś stwierdziłam że moment zaraz "po" jest w tym wszystkim najlepszy. Kiedy Ona wciąż sie wije niczym majacząca w gorączce; Jej wargi, całe spierzchnięte, suche niczym piasek pustyni, wciąż niezdarnie łapiące powietrze, starając sie uspokoic nierówny spazmatyczny oddech. W ustach zupełnie sucho, od przyspieszonego oddechu, wydawanych melodii miłości ;> Jej oczy; bliskie szaleństwa, takie osłonięte cieniutką warstwą mgły, niczym u ślepca któremu pozostał jedynie zmysł doznawania poprzez dotyk. Takie puste, nasycone jedynie rozkoszą, niczym poza nią, nie sposób odczytac z nich nic poza obłędem doznań. Jej nieprzytomne źrenice, krzyczące namietnie, jak cudownie jest móc przeżywac ekstazę! Jej ręce, wieżgające, nie potrafiące odszukac dla siebie miejsca. Jej dłonie, zaciskające się na pościeli; błądzące po ciele kochanka... umykające nad głowę Opadające na chwilę z wycieńczenia, by móc znów powrócic i zmysłem dotyku sprawdzac czy ta rozkosz nie jest aby mitem... Jej nogi, leżące bezwładnie, jakby zmęczone, a mimowolnie Jej kolana nadal nie potrafią opanowac drżenia. Jej wnętrze, wciąż gorące, nadal pulsujące, jego ciepło rozlewa sie po całym "wymęczonym" ciele... Jej ciało, zmysły... w pełni nasycone nektarem rozkoszy, wciąz nie opadające biernie na pościel, tylko nadal miotane kolejnymi dawkami spazmatycznych skórczów, nadal drży... Całe woła do swego kochanka, chcąc mu okazac do jak obłędnego stanu uniesienia potrafi ją doprowadzic! Seksualnej nirwany... Więc? ;>