bez zbędnych tytułów

zawsze przychodzę do pracy za wcześnie przez to nikogo nie mogę spotkać przed wejściem a potem w tym molochu...gdzie wszyscy siedzą na dupach...odnaleźć kogoś...co to nie wiadomo w jakim pokoju pracuje i w jakim charakterze...to niemożliowścią jest taki fuks że się długi weekend trafił...ale co z nim zrobić jest tak...chciałem umówić się na jakiś spacerek czy coś...z pewną dziewczyną...nie wiem czy bym się odważył i czy powidziałbym to co sobie tak ładnie we łbie ułożyłem...ale może i tak ale to ma być tak przypadkowo...a nie że się kręcę przy wejściu...spinam luzuję frustruję neguję...bo nic z tego nie będzie znowu mam rozterki piętnastolatka albo i gorzej...ale tak to jest...bo jak się pewnych spraw nie załatwi to tkwi się na tym samym poziomie...niezależnie od tego ile lat się ma a potem nie wiadomo co zrobić z takim przegranym życiem

ale o co chodzi?

Chłopie Ty ruszasz do przodu,od spinacza do randki.Jestem z Ciebie dumna.Ty w głowie nic ładnego nie układaj bo dziewcze wystraszysz.Poprostu jej powiedz ze Twój spinacz chce sie przewietrzyć i czy Ona pojdzie z Tobą.Głupie zarty mnie sie trzymają a to taka poważna sytuacja:O

z czego dumna...z szumnych zapowiedzi teraz jest po...należy sobie układać we własnym zakresie...bo przecież i tak mogłoby tak być tylko żebym nie chodził wkurwiony...i nie zaczął wszystkiego olewać

rzeczywiście tak jak księżyc:D przez to forum dostaję małpiego rozumku ale bawi mnie do łez:D

jesteś takim smutnym skurczybykiem

no to nie chodz wkurwiony.To nie bedzie \'\'po\'\'tylko \'\'przed\'\'