Skocz do zawartości
Szukaj w
  • Więcej opcji...
Znajdź wyniki, które zawierają...
Szukaj wyników w...

Zarchiwizowany

Ten temat jest archiwizowany i nie można dodawać nowych odpowiedzi.

Gość scholasia

2 miesiące po rozwodzie i co dalej

Polecane posty

Gość scholasia

jestem od 2 miesiecy po rozwodzie ,slub wzielismy bo zaszlam w ciaze takie wtedy byly czasy , wiec zostalismy malzenstwem , przez 18 lat wychowywalismy dzieci mamy dwie corki , ale zawsze czegos brakowalo, bylo duzo dobrych chwil i duzo zlych, chyba wiele razy probowalismy ale zawsze bylo cos nie tak, maz jest bardzo skryta osoba , ja zawsze potrzebowalam czulosci otwartosci bycia razem, on nigdy nie chcial sprobowac ,zawsze tlumaczyl ze taki jest ze nie umie okazywac uczuc , ja szukalam , w koncu stwierdzilismy ze chyba pora sie rozstac, niestety nadal mieszkamy razem ustalilismy ze wyprowadzi sie we wrzesniu, ja jestem od 7 miesiecy na tabletkach antydepresyjnych, wydarzylo sie w moim zyciu tyle zlych rzeczy, ze moje emocje moj swiat rozpadl sie na kawalki, maz teraz jest zalogowany na sympatii, szuka, czasami sie umawia ,nie moge mu tego zabronic bo sama bylam tam tez zalogowana to ja mu pokazalam ta strone , wiem ze do mnei nie wroci ,ale zaakceptowanie tego jest dla mnie bardzo trudne, i wiem powiecie jak pies ogrodnika, ale to nie o to chodzi , to jest silniejsze odemnie, chociaz zdaje sobie z tego sprawe ze tak bedzie ,taka jest kolej rzeczy ja pewnie tez nie bede sama, nie potrafie wtedy zapoanowac nad tym co sie ze mna dzieje , nie potrafie podjac racjonalnej decyzji, czy powinien wyprowadzic sie juz czy powinnismy poczekac z ustaleniami do wrzesnia, z jeden strony bardzo bym chcial zeby to wszystko sie juz skonczylo ,a z drugiej boje sie cholenie zostac sama , gdybym ja mogla zdecydowac to oddalabym wszystko zebysmy jeszcze raz sporobowali ale czy warto ,czy to nie tylko strach przed samotnoscia, wiec w takim razie czy warto przeciagac cos co sie skonczylo ,obydwoje hestesmy juz zmeczeni , on jest na tyle odpowiedzialny ze decyzji zostawil mi a ja nie umiem jej podjac bo sie boje , bo nie wiem co dalej , bo tak naprawde to mam czarna dziure i brak pozytywnych mysli moze ktos byl w podobnej sytuacji i madzrze doradzi , czy przeczekac ten czas do wrzesnia czy skonczyc to definitywnie pomimo bolu strachu

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość chyba tak bedzie najlepiej
co to za "odpowiedzialność" gdy Ty masz podjać decyzję! Oboje jesteście mało dojrzali emocjonalnie. Takie zabawy w małżeństwo dwojga juz nie młodych ludzi. To co piszesz to dowód na brak poczucia rodziny! Dzieci sa skutkiem posuwania = ciąży. Lepiej jakbyście szybko zamieszkali osobno adzieci aby sie też od was wyprowadziły.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość scholasia
dzieci maja 18 i 15 lat wiec sie nie wyprowadza ,łatwo jest krytykowac ciezko cos powiedziec madrego

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i ja ...
Ja jestem po rozwodzie juz 4 miesiąc. Nadal mieszkamy razem. Mamy 4 letnie dziecko. Powód pewnie znany każdemu jak stary świat, poznał inną. Na dzień dzisiejszy nie mamy mozliwości wyprowadzenia się, ani ja z dzieckiem, ani on. Mieszkanie jest jego własnością. Nie wyrzuca nas. Z nią spotyka się dośc regularnie. Codziennie rozmawiają przez gg, lub telefonicznie. W takich momentach zamykam się w drugim pokoju, nie chcę być świadkiem tego. Bardzo boli, kocham go ponad wszystko, ale wiem, że muszę zacząć zyć dla dziecka dla siebie. Jest dobrym człowiekiem, dobrym ojcem, nie miałam wpływu na jego decyzję. Walczyłam o nas, nie udało się. Codziennie zaciskam zęby i żyję, bo wiem, że muszę. Jesteśmy w dobrych stosunkach ze sobą, zawsze proszę go o szczerość, o to by zachowywał się fair wobec mnie i dziecka. Żyję ze świadomością tego, że w jego zyciu jest inna. Wiem, że planują razem wakacje. Nie krzyczę, nie robię awantur, rozmawiamy, śmiejemy się, robimy zakupy razem, pomagamy sobie nawzajem jeśli zachodzi taka potrzeba.Motywuje nas dobro dziecka. Szukam mieszkania, razem przygotowujemy dziecko do tego, że za jakiś czas będziemy mieszkać odzielnie, że mimo tego tata nadal mocno je kocha i zawsze przy nim będzie. Wierz mi codziennie budze się ze strachem przed samotnością. Boję się tego, boję się, że już nigdy nie będe potrafiła z nikim być. Boję się , że kiedys ta miłość do niego mnie zniszczy. Ale wiem, że nie można nikogo zmusić do uczucia. Dał mi 6 cudownych lat, dał mi wspaniałe dziecko. Jednocześnie skrzywdziła mnie najbardziej jak tylko mógł. Mam wiele zalu do niego, mogłabym go znienawidzić za to, ale po co? Co mi to da? Co mam począć? Stanę się zgorzkniała i stracę zaufanie do ludzi, bo zawiódł mnie jeden człowiek. Będę ziała nienawiścią do tych, co odnaleźli swoje skarby, bo ja sama nie dotarłam do mojego. I zawsze będę dbała tylko o tę odrobinę, którą posiadam, bo jestem za maluczka by mieć cały świat. Codziennie powtarzam sobie przed lustrem, że dam radę, że warto żyć, warto przecierpieć, bo nigdy nie wiadomo co czeka na nas za rogiem?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
No tak... Dla mnie bez sensu jest wspólnota, jakakolwiek, po rozwodzie. Po to bierze się rozwód, żeby się rozejść a nie dalej bawić w udawaną rodzinkę. Z tego nie może być nic dobrego, dla nikogo. Przewiduję leczenie psychiatryczne, z resztą jedna z Was już jedzie na psychotropach, ciekawe, jak długo zamierzacie jeszcze rujnować swoje zdrowie psychofizyczne....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość i ja ...
Ewa 33 wierz mi żadnej wspólnoty u nas już nie ma. Nie udajemy dalej rodzinki jak to nazwałaś. Mieszkamy poprostu razem z jednego głównego powodu ja nie mam jak narazie dokąd iść z dzieckiem. Nie mam żadnej rodziny, którą mogłabym poprosić o pomoc w tej kwesti. Złożyłam wszelkie podania gdzie się tylko dało i czekam. Na wynajem nie stać mnie przy mojej pensji. Aktualnie jestem w trakcie zmieniania pracy, żeby poprawić naszą sytuacje finansową to znaczy moją i dziecka i kto wie, może za jakiś czas wreszcie się stąd wyniesiemy. Wierz mi o niczym innym nie marzę, jak wynieść się od niego i powolutku zacząć nowe życie. Niestety życie czasem weryfikuje nasze plany z różnych powodów.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
\"mieszkamy razem, śmiejemy się, robimy wspólnie zakupy\" - dla mnie to jest udawanie rodzinki Ale ok, nie wnikam, nie moja sprawa, tylko mówię - ja bym tak nie potrafiła Jeśli faktycznie nie ma ŻADNEJ możliwości, żebyście mieszkali oddzielnie, to trudno, jakoś musisz się przemęczyć, tylko że taki stan rzeczy może się ciągnąć latami - jak będzie wyglądała Twoja psychika po kilku latach życia w trójkącie de facto?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość dokładnie ewa33 masz racje
jakies dziwne zachowania autorki

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
a ja - > poniekąd Cię rozumiem, ja jeszcze jestem w trakcie rozwodu, ale wiem że po wszystkim pewnie przez jakiś będziemy mieszkać razem. To cholernie trudne, ale nie dlatego że coś do niego jeszcze czuje, nie chyba że żal, momentami nawet nienawiść. To ja złożyłam pozew, miałam dosyć udawania małżeństwa. Mieszkanie jest wspólne, on wszelkimi sposobami próbuje mnie z niego usunąć. Nawet jeśli miałby mnie wrzucić z dziećmi (mamy dwie córki), które oczywiście chce mi odebrać. Nie boje się samotności, zaznałam jej dużo w związku z nim. Rodzina też mi nie pomaga, tylko obcy ludzie. Bardzo chcę być już sama z dziećmi, nie słyszeć pretensji że nie tak postawiłam kolejne kroki, że wszystko to moja wina... ale przede wszystkim chcę czuć się bezpiecznie, dość jego agresji

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość aja wciąz cierpię
jestem rok po rozwodzie i wcale nie jest lepiej cos sie ze mna stało niedobrego zostałam sama juz 4 lata temu z dwiema córeczkami powód jeden: znalazł sobie jakas małolate i zakochał sie w niej tak bardzo ,że nawet nie obejrzał sie za siebie po 12 latach wspolnego zycia nie interesuje go nasz los za to on szczesliwy na maksa, widze ich zdjecia na naszej klasie i nie bede udawałą ze jest mi to obojetne dostaje szału i płakac mi sie chce ,że on szczesliwy a ja nie, że nie umiałam dac szczęścia nie wiem co sie ze mna dzieje nie moge tego zniesc wszystkiego, mam ochotę wszystko im zburzyc chociaz nie chce z nim juz nigdy byc -za duzo wycierpiałam nie mówiąc juz o tym jak bardzo spadło moje poczucie własnej wartości jestem kimś innym i nie potrafie juz sobie życia ułozyc, jest ktos od roku z emna , jest dobry i kochany dla moich córeczek ale ja juz nie umiem kochac i byc dobra zawsze bylam dobra i jak sie to skonczyło? nie umiem juz zyc w zwiazku , ciagle wydaje mi sie że mój partner kłamie, wpadam w paranoje ciagle boje sie cierpienia juz nie chce cierpiec mam wrazenie ze dopadła mnie depresja nie radze sobie

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość limaka
aja wciąż cierpię powinnaś poprosić o pomoc psychologa i to koniecznie ja jestem po rozwodzie 5 lat, pierwszy rok to koszmar był , zero poczucia własnej wartości, paniczny lęk przed samotnością, czarne myśli o przyszłości, na nogi postawił mnie psycholog ( pól roku to trwało ) , nowa praca , zmiana miejsca zamieszkania i całkowite odcięcie sie od przeszłości. Zostałam sama z 3 letnim synem, bardzo pomogla mi rodzina , koleżanka, byli przy mnie zawsze. Przez ten ropk wypłakala niezłe litry łez , klnęłam, plakałam, wściekłość na ex i jego nową kobietę ( tak apropo moja byłą przyjaciółkę ) doprowadziła do tego że postanowiłam pokazać że dam sobie radę , początkowo aby udowodnic jemu a później dla siebie. Radę daje i to całkiem nieźle , a tamten okres wspominam jak zły sen, tak jakby nie dotyczył mnie tylko kogos innego. Z nimi nie mam żadnego kontaktu, ani aliemtów od ojca ani jego wizyt sam z tego zrezygnował ale jestem spokojna i uwierz mi że bywam częściej szczęsliwa niz byłam z nim.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
i ja- Bardzo Ci współczuję, naprawdę.Zyczę Ci, żeby Ci się życie szczęśliwie ułożyło. Dbaj o siebie i dziecko

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość scholasia
decyzja zapadła wyprowadzka za miesiąc , strasznie sie boje , ciągle się boję

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwódka52
W marcu nareszcie zostałam rozwódką.Za sobą mam 31 lat w toksycznym związku z alkoholikiem.Od 5 lat mieszkam osobno.Od kilku miesięcy serfuję po forach.Komputer był dla mnie urządzeniem nie do obsłużenia.Człowiek wszystko może zrobić ,jeżeli się do czegoś przekona.Nowe życie daje takiego kopa,że ani się spostrzeżesz jak wszystko się ułoży.Po rozwodzie nikt ci nie będzie marudził,nie będzie cię przekonywał do swoich idiotyzmów.Niezależność jest wyzwaniem i nagradza tych co zatrzaskują za przeszłością z hukiem drzwi.Pokonaj strach,masz dla kogo żyć.Nie będzie łatwo ,ale inaczej i tak jak ty tego chcesz.Nie jesteś jedyna.Witaj w klubie.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwódka52
Mój adwokat napisał pozew : z winy powoda.W sądzie I instancji orzeczono po 16 miesiącach rozwód z wyłącznej winy powoda.Ex w apelacji wygrał i zmieniono wyrok na z obu stron wina oraz stosunkowe obliczenie kosztów procesowych.Ja wydałam około 4500zł,on 600zł i ja mam mu jeszcze zwrócić 150zł.Gdybym wiedziała jaki to będzie miało skutek nie dałabym z orzekaniem o winie.Kto wnosi o rozwód ten przegrywa statystycznie rzecz biorąc.Słowo z wyłącznej winy robi istotną różnicę.Zwróć na to uwagę.Bez orzekania o winie jest sensowniejsze i trwa krócej.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
52... to miałas adwokata do dupy. I z winy pozwanego a nie powoda.. plisssss... I jeszcze w koszta Cie wrobili... dałaś sie wystawic.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Rozwódka52
Pozwany jest powodem ,jeżeli mu się udowodni winę za rozpad małżeństwa.Please (pli:z) o wyrozumiałość za ten lapsus językowy powódki-jeżeli ją pozywa ex do apelacyjnego.W apelacyjnym wydaje się salomonowe wyroki.Czuję się wyrolowana,bo w sądach alkoholicy są pokrzywdzonymi i sędziowie by nie zostać posądzonymi o ksenofobię wydają takie orzeczenia.Sąd Najwyższy musi też coś robić,nieprawdaż? Mam rozwód,bo odeszłam od exa i odważyłam się nie wspierać alkoholika. To jest chore, ale wpływu nie miałam .Ex nie miał adwokata i chyba to zaważyło.Zrobił z siebie śmiertelnie chorego,gdyby się postarał to zgodnie z kodeksem rodzinnym nie uzyskałabym rozwodu .Ofiara przemocy w rodzinie jeżeli nie wjeżdża na wózku na salę nie ma szans.A może miałam pecha.Nie pierwszego i nie ostatniego.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość jestem ta byla zona
Jestem ta byla zona , ktora nie moze pogodzic sie z tym , ze czas naszego zwiazku juz przeminal . Nie pragnelam porozumienia i rozwiazania problemow wyniklych z odejscia meza , ale wszystkie negatywne emocje rozladowywalam na Przyjaciolce mojego eks. Ona pomogla mu gdy byl w potrzebie , bez pracy , gdy nie mial co do ust wlozyc . Wsparla go finansowo , dodala sil . Wyprowadzil sie z naszego domu duzo przed naszym rozwodem. Mieszkal u znajomych , potem wynajal mieszkanie , a gdy wlasciciele tegoz mieszkania potrzebowali je i dali mu wypowiedzenie , moj byly(juz w tym czasie bylismy po rozwodzie) wrocil do mieszkania (nie bylo podzialu majatku ) - placi za polowe mimo ze ma tylko maly pokoj . W glebi serca wiem , ze sa oni naprawde tylko para dobrych i serdecznych Przyjaciol , ale wkurzalo mnie ze rozmawiaja telefonicznie , ze dzwonia do siiebnie , ze On zawsze moze na nia liczyc . Nie spotykali sie ze soba . Skrecala mnie zazdrosc , ze tak wspaniale sie rozumieja i nigdy nie przyjelam do wiadomosci faktu , ze jestesmy rozwiedzeni . Dla mnie byl i jest moim mezem - mamy slub koscielny , a rozwod cywilny nie ma dla mnie znaczenia. Poniewaz maz odcial sie ode mnie , dlatego cala nienawisc i zlosc skierowalam wlasnie na Nia. Pod Jego nieobecnosc sprawdzalam jego telefon i gdy tylko zauwazylam ze On do Niej dzwonil szalalam w domu , a On jeszcze bardziej zamykam sie w sobie lub dochodzilo do strasznych klotni miedzy nami . Ona zapewnila mnie , ze nie utrzymuja kontaktow , ale moja zlosc i zazdrosc sprawiala , ze nie wierzyl;am im i samej sobie . Raz napisalam na otwartych kartkach stek bzdur na nia i wyslalam do Radomia- miejscowosci w ktorej mieszka Przyjaciolka mojego eks . Ponapisywalam kartki na jej nazwisko i niby mylnie ponapisywalam adresy . I co ? - ano coz przegralam na calej liniii, bo Ona miala dosc tej zabawy i tej rozgrywki , zaniosla te wszystkie kartki ktore wyslalam niby przez pomylke do jej sasiadow do Prokuratora i oskarzyla mnie o pomowienie . I coz- mialam juz jedna sprawe , bedzie kolejna i bardzo dla mnie nieprzychylna . teraz wiem , ze mocno przesadzilam , ale tio wiem diopiero teraz , moja zemsta przeslonila mi oczy ....

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Sylwia

Czyli udało Ci się wyjść z toksycznej relacji. Teraz rób rzeczy dla siebie i tylko dla siebie. Zadbaj o swój rozwój (szkoła jakaś, kursy płatne/ bezpłatne w różnych miejscach dostępne urzędy, Cosinus, fundusze europejskie), zadbaj o wygląd (kosmetyczka, fryzjer, ubiór), swoje otoczenie (zmień coś w mieszkaniu, pokoju), itp.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość
Dnia 18.05.2008 o 22:39, Gość i ja ... napisał:

Ja jestem po rozwodzie juz 4 miesiąc. Nadal mieszkamy razem. Mamy 4 letnie dziecko. Powód pewnie znany każdemu jak stary świat, poznał inną. Na dzień dzisiejszy nie mamy mozliwości wyprowadzenia się, ani ja z dzieckiem, ani on. Mieszkanie jest jego własnością. Nie wyrzuca nas. Z nią spotyka się dośc regularnie. Codziennie rozmawiają przez gg, lub telefonicznie. W takich momentach zamykam się w drugim pokoju, nie chcę być świadkiem tego. Bardzo boli, kocham go ponad wszystko, ale wiem, że muszę zacząć zyć dla dziecka dla siebie. Jest dobrym człowiekiem, dobrym ojcem, nie miałam wpływu na jego decyzję. Walczyłam o nas, nie udało się. Codziennie zaciskam zęby i żyję, bo wiem, że muszę. Jesteśmy w dobrych stosunkach ze sobą, zawsze proszę go o szczerość, o to by zachowywał się fair wobec mnie i dziecka. Żyję ze świadomością tego, że w jego zyciu jest inna. Wiem, że planują razem wakacje. Nie krzyczę, nie robię awantur, rozmawiamy, śmiejemy się, robimy zakupy razem, pomagamy sobie nawzajem jeśli zachodzi taka potrzeba.Motywuje nas dobro dziecka. Szukam mieszkania, razem przygotowujemy dziecko do tego, że za jakiś czas będziemy mieszkać odzielnie, że mimo tego tata nadal mocno je kocha i zawsze przy nim będzie. Wierz mi codziennie budze się ze strachem przed samotnością. Boję się tego, boję się, że już nigdy nie będe potrafiła z nikim być. Boję się , że kiedys ta miłość do niego mnie zniszczy. Ale wiem, że nie można nikogo zmusić do uczucia. Dał mi 6 cudownych lat, dał mi wspaniałe dziecko. Jednocześnie skrzywdziła mnie najbardziej jak tylko mógł. Mam wiele zalu do niego, mogłabym go znienawidzić za to, ale po co? Co mi to da? Co mam począć? Stanę się zgorzkniała i stracę zaufanie do ludzi, bo zawiódł mnie jeden człowiek. Będę ziała nienawiścią do tych, co odnaleźli swoje skarby, bo ja sama nie dotarłam do mojego. I zawsze będę dbała tylko o tę odrobinę, którą posiadam, bo jestem za maluczka by mieć cały świat. Codziennie powtarzam sobie przed lustrem, że dam radę, że warto żyć, warto przecierpieć, bo nigdy nie wiadomo co czeka na nas za rogiem?

Jeszcze napisz że mimo rozwodu i tego że on ma inną tak go kochasz że razem śpicie zgadza się ?

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość Kiss
3 minuty temu, Gość gość napisał:

Jeszcze napisz że mimo rozwodu i tego że on ma inną tak go kochasz że razem śpicie zgadza się ?

Ja myślę, że przez te 10 lat już się zdążyła ogarnąć 🤣

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach
Gość gość

Nie rozumiem takich osób które po rozwodach mieszkają nadal razem.

Udostępnij ten post


Link to postu
Udostępnij na innych stronach

×